Recenzja: Norma Audio HS-DA1 VAR

Odsłuch

Tył obfituje w cyfrowe wejścia i pozwala wychodzić via RCA i XLR.

Przy komputerze

Na początek tego podrozdziału muszę pochwalić przetwornik za finezyjne obrazowanie jakości interkonektów. Akurat tych było parę i mogłem sobie porównać sposób podejścia do dźwięku kilku naprawdę wybitnych. A tam – wysoko, bardzo wysoko nawet, gdzie ceny po kilkadziesiąt tysięcy – liczy się bardziej właśnie podejście i styl prezentacji, a nie proste relacje ilości czy grubo traktowana muzykalność. Liczy się interpretacja, rozkład akcentów i aranżacja, a nie „ty masz mniej, a ja więcej”. I te subtelne różnice, aż po głębokie niuanse w kształtowaniu przebiegu pasma i rozkładu nacisków oraz sposobów kreowania interakcji scenicznych, przetwornik sparowany ze wzmacniaczem Woo Audio WA5-LE i słuchawkami pokroju Sennheiser HD 800, MrSpeakers Ether Flow czy Crosszone CZ-1 obrazował bardzo wiernie i sypał informacjami, że nie nadążałem zapamiętywać.

Ale najważniejsze w tym wszystkim, że sam okazał się muzykalny i szczegółowy równocześnie. Szczegółowy nie tą pierwszą, szczegółowością, co tylko szczegóły liczy, ale tą głębiej posadowioną, potrafiącą je splatać z muzyką. Także nie tą powierzchowną muzykalnością, dającą jedynie ogólne wrażenie gładkości i braku zadziorów innych niż tkwiących w samej muzyce (w chrypce na przykład Janis Joplin i innych temu podobnych). To była muzykalność wielowarstwowa i wieloplanowa, splatająca się w całe warkocze misternej muzykalności już przy mizernym sygnale z YouTube.

Faktem jest, że przedmiot recenzji miał łatwo. Nie sztuka wszak prezentować się dobrze z takim wzmacniaczem, takimi słuchawkami i przy tak drogaśnych interkonektach, będąc na dodatek wspieranym przez iOne (wejście koaksjalne) i iGalvanic (USB). Ale też z drugiej strony niełatwo, bo gdyby tak – co nie daj Panie Boże – zawalił choć odrobinę, byłaby pełna kompromitacja, bo za kim niby mógłby się wówczas schować i czym wytłumaczyć wpadkę? Ale spokojnie, nic z tych rzeczy, żadnych takich objawów. Całkiem na odwrót – wybrawszy najprzyjemniejsze dla siebie sprzętowe ustawienie (nie powiem jakie, bo to nie należy do sprawy), jąłem się nurzać w muzyce z prawdziwą przyjemnością. Więcej nawet – wessało mnie. Wsysa nawet w tej chwili, gdy piszę ze słuchawkami na uszach, a „The House of the Rising Sun” wschodzi w muzycznym blasku.

Kabelki takie z droższych.

Jasne więc, że przetwornik dużo potrafi w mierze finezji, muzykalności i angażowania słuchacza. Że umie rozwarstwiać wieloaspektowo muzykę i każdą z tych warstw pieczołowicie obsłużyć, tak żeby się pięknie w całość poskładały. I umie to nawet przy kiepskim sygnale, a co dopiero wysokim. To wszystko jednak stanowi ledwie szkielet możliwości, a trzeba jeszcze wskazać cechy indywidualne.

Jak o to chodzi, to pracująca przy komputerze Norma pokazała styl, który określiłbym jako zarazem subtelny i nieprzesadny. Żadnego dociążania, robienia z dźwięku tłustych dań, muzyki ciężkiej i ciężkostrawnej. Smak wyrafinowany, subtelna kreska – a raczej światło trójwymiarowo omiatające krawędzie. Nie jakaś z tego wielka trójwymiarowość, że popadamy w euforię, ale figuratywne modelowanie eleganckie, na wielu planach i naturalne, czytelne. Z bryłami wypełnionymi akurat dosyć, by nie przyszło nikomu czuć chudość, ale też bez dociążenia – w sam raz. Podobna sytuacja z ciepłem. Żadnej upalnej gorącości, ale też śladu chłodu. Neutralność i naturalność; że ot, po prostu żyjemy. Bez rozbuchania, ale i bez przeciągów. Miły spacer letniego popołudnia bez sapania i ocierania potu, ale nie taki obojętny i zaraz do zapomnienia, tylko w pogodzie ducha i śpiewnie, a przede wszystkim z głębokim i przez to radosnym wglądem w muzykę. Że nawet mnie, przyzwyczajonego do dobrych brzmień komputerowych, to mogło imponować – i po początkowych trudnościach z doborem parametrów i sprzętu zrobiło się pierwsza klasa.

Tu małe ostrzeżenie. Norma ma nazwę niekoniecznie to sugerującą, ale to jest norma wysoka. Nie należy więc do urządzeń podciągających słabeuszy. To nie jest koło ratujące tonących ani datek dla biednych. Tyle da, ile weźmie i jej największą zaletą, że właśnie odda to wszystko, co dostała, natomiast od siebie nie dołoży. I jest to całkowicie zgodne z zapowiedziami twórcy; z technicznym założeniem, że urządzenia od Norma Audio mają znikać a nie swoje dokładać. Więc kiedy reszta marna, to marnie, panie bracie, ale gdy wybitna, wybitnie. Z tym że, jak już mówiłem, nawet słaby jakościowo sygnał prawdziwie dobrej aparatury nie złamie i Norma DAC nie okaże się w tym mocnym łańcuchu najsłabszym punktem. Jeżeli tylko inni wydolą, ona wydoli także. Więc nieprzeciętnie to zagrało już ze zwykłych plików na YouTube. Wyjątkowo wielowarstwowo, wieloplanowo, z dbałością o ukazanie i jakość każdego źródła i ich wspólną harmonię.

Podpisy pod, przyciski na.

I jeszcze odnośnie tego jeden aspekt i porównanie. Zarazem bardzo ważne jest to, że Norma nie podbija pogłosu. Na tle dwóch droższych od niej przetworników okazała się najnaturalniejsza. Niczego nie chciała upiększać przez sztuczne pogłębianie dźwięku ani przez przydawanie mu pogłosowej aury. Można powiedzieć – i mówię to z całą stanowczością – że jest wyjątkowo uczciwa. Świetna technicznie i uczciwa muzycznie. Jest jak wybitny przekaz przed użyciem equalizera, a na jej tle inni okazują się tej equalizacji po kryjomu używać. Dzięki temu mogą „poprawiać” słabe nagrania, retuszując je sztuczną głębią, przyciemnieniem i pogłosową aurą – której, tak nawiasem, dorzucanie w umiejętny sposób jest chyba najtrudniejszą sztuczką w całym repertuarze aparatury audio i bardzo się rzadko udaje. Dlatego w słabym towarzystwie sprzętowym i nagraniowym Norma wypada dość blado. Za to w dobrym rewelacyjnie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

2 komentarzy w “Recenzja: Norma Audio HS-DA1 VAR

  1. Robert pisze:

    A jak wypada w porównaniu z Aqua La Voce na tym samym przetworniku?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Spokojniejsze brzmienie. Bardziej skupione na muzyce niż popisywaniu się. Dlatego wymaga lepszego osprzętu w zamian więcej dając pod względem prawdziwości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy