Recenzja: MrSpeakers Ether Flow

Odsłuch: Przy odtwarzaczu

Jak zaś prezentują się brzmieniowo słuchawki za 9 tysięcy złotych?

Jak prezentują się brzmieniowo słuchawki za 9 tysięcy złotych?

   Zwyczajowo przy odtwarzaczu mniej będzie o porównaniach a więcej o recenzowanych słuchawkach.

Tak nawiasem, kiedy przy odtwarzaczu nie pokazuje się nic nowego, mam rozbieżne uczucia. Z jednej strony to źle, gdyż pisać za bardzo o czym nie ma, ale z drugiej to dobrze, bo ocena bardziej jest jednoznaczna i protokół rozbieżności się nie pojawia. Tym razem poszło w stronę ujednolicenia. Słuchawki MrSpeakers Ether Flow styl mają określony i nie są kapryśne. Dać im tylko trzeba dużo czasu na wygrzanie, ładnych parę tygodni, a potem już grają w zdefiniowany, nie narażający na niespodzianki sposób i do roboty przy nich właściwie nic nie ma. A przy innych różnie to bywa. Trzeba zazwyczaj myśleć o lepszym kablu, który oznacza spory lub nawet duży wydatek; trzeba nieraz kombinować z pdami, co jest ulubioną sztuczką co bardziej zaawansowanych słuchawkowców; trzeba niejednokrotnie precyzyjnie dobrać wzmacniacz i nierzadko zmieniać posiadane wcześniej interkonekty. A MrSpeakers tego nie wymagają. Kabel wraz z nimi przychodzi pierwszorzędny, pady mają wyjątkowo praktyczne i wygodę gwarantujące, a także dla torów są przyjazne, dużo potrafiące wybaczyć. Tu czy tam grać będą po swojemu i w sposób całkiem niezgorzej uzasadniający bardzo wysoką cenę. Bo względem słuchawek za 4-6 tysięcy, nawet takich najbardziej uznanych i z ulepszonymi kablami, oferują lepsze wypełnienie i lepszą muzykalność. Są pod tym względem na poziomie Audeze LCD-4, aczkolwiek nieco inne. Nieznacznie mniej pogłosowe, mniej przede wszystkim uspokojone i mniej zaokrąglające brzmienia. Generalnie idące w stronę realizmu przy też wielkiej dbałości o kulturę.

Ale słowo kultura może się źle skojarzyć. Może bowiem także oznaczać przesadne ugrzecznieni i powściągliwość zachowań, a tego u MrSpeakers Ether Flow wcale a wcale nie ma. Jak przystało na konstrukcję AMT uderzają z energią, są szybkie i dynamiczne. Prócz tego obdarowują imponującą gęstością i wypełnieniem, przy których takie HiFiMAN HE-6 nie wytrzymują porównań. Są znacznie chudsze i jakby puste w środku. To samo Beyerdynamic T1 – też grają lżejszym, bardziej napompowanym powietrzem dźwiękiem, a przede wszystkim bardziej chropawym i pogłosowym. Znakomicie to wprawdzie potrafią zbierać w całość i czynić niezwykle interesującym, dodatkowo też wzbogacanym wyjątkowo przestrzenną aurą, no ale to jest jednak trochę jak krzyczenie do studni, a dzięki Ether Flow dmiemy bardziej w helikon.

MrSpeakers Ether Flow potrafią dosłownie "płynąć" obfitym, muzycznym przekazem najwyższych lotów!

MrSpeakers Ether Flow potrafią rzeczywiście „płynąć” obfitym muzycznym strumieniem!

Dźwięk jest płynny, ekspandujący i dociążony, a także ma kluczowy znacznik muzycznej cudowności. Zjawiskowe falowanie, wdzięk, grację, hiperbole, zdolność do zachwycania. Coś więcej niż samą gromadę dźwięków zebranych w jednym miejscu i echo. To można określić jako artyzm, albo jako podnietę. Tak czy siak chodzi o wartość estetyczno emocjonalną dającą wykończenie. I tego w Ether Flow jest dużo. To obok wypełnienia i muzycznej gładkości składa się na ich wartość. Grają dźwiękiem pełnym, dojrzałym, szczególnie gładkim i zdobnym w brzmieniowe atomaty. Przy czym względem LCD-4 z większym pazurem, większą ekspresyjnością. Nie było bezpośrednich porównań, tamtych słuchałem pół roku wcześniej, ale tak z perspektywy, to Ether Flow bym wolał. Bas mają bardziej popisowy i soprany bardziej intrygujące, a przede wszystkim więcej realizmu a mniej łagodzenia. Przy odpowiedniej klasy sygnale można się zapamiętać – wciągają całkowicie. A do tego nie męczą; można słuchać bardzo głośno i długo. Bezpośredniość, pełny kontakt z muzycznym światem i silne efekty pobudzające. Moc, wielowarstwowość basu, ci jakże obecni wykonawcy. A jednocześnie tak cenione przez audiofili dominujące poczucie bogactwa – że super szczegółowość, wyrazistość, przejrzystość, połyskliwość i kontur. (Przy odtwarzaczu zagrały bardziej połyskliwie.) Pasmo bardzo dobrze zrośnięte, a w pełni po obu stronach porozciągane, tak że bas u T1, a nawet u HE-6, tak nisko zejść nie umie i nie ma (nawet daleko do tego) takiej miąższości. Soprany z pełną kulturą, sferyczne i bez poczucia braku. Piękno wokali, przekonujący autentyzm i zdrowy, mocny fundament, na którym postawiono solidne mury nośne. To nie jest jakaś podchwytliwa kreacja, żadne tam hops na linie. Tu się nie macha parasolką, żeby odciągnąć uwagę widza od skromnej inscenizacji. Domy nie są malowane na płótnie, jak w teatralnych sceneriach, tylko stoją w dźwiękowych ogrodach i są porządnie murowane. Można wprawdzie woleć dźwięki bardziej utkane z powietrza i zjawiskową ulotność tworzącą zjawiskową przestrzeń; a już szczególnie można do takiej prezentacji przywyknąć. Ale solidność jest solidnością i to wychodzi w porównaniach. Tam czary, a tu konkret. Ether Flow są zaawansowane artystycznie ale tkwią w materialnym konkrecie a nie teatralnej złudzie. O ich dźwięk można się oprzeć, ręka przez pustkę nie przeleci. Zarazem nie są tylko masywne i przede wszystkim nie dają uspokojenia, którego to uspokajania strasznie nie lubię i z natury przed nim się wzdragam. To murowany wstęp do nudy, gwarantowana katastrofa. A tu nie – jest realizm, jest nerw i jest intryga. No, można się zakochać, a już szczególnie przy gęstych plikach albo wybitnych płytach kręconych przez wybitny odtwarzacz. Czar, magia et cetera. Na stromym stoku jazda.

I choć konkurencja jest aktualnie ogromna i bardzo groźna...

I choć konkurencja jest aktualnie ogromna i bardzo groźna…

Ale miało być przy dwóch wzmacniaczach, więc teraz krótko o nich. Słuchawki zachowały swój styl przy obu, ale różnice były. A w ślad za innością wzmacniaczy pokazał się różny odbiór poszczególnych słuchawek; szczególnie o dwóch mówię, o Ether Flow i Crosszone. Muszę do tego nawiązać, ponieważ to jest ważne. Ważne, ponieważ obrazujące; pokazujące jak różnie z tym odbiorem być może.

Wzmacniacz Fostexa grał grubszym i bardziej ujednoliconym brzmieniem. Nie tak migotliwym, nie aż tak finezyjnym, a za to mocnym, treściwym. Bardziej oczywiście finezyjnym niż nawet dobry przeciętny wzmacniacz, ale kto chciałby od tego Fostexa całkiem szczególnej finezji, powinien kupić 300B Takatsuki albo te Sophia Princess, natomiast 300B Classic to przede wszystkim treść a nie przede wszystkim finezja. To bardziej inżynieria dźwięku a nie dźwiękowa poezja. I to ma dobre strony, zwłaszcza dobre właśnie dla Ether. Z tego dokładnie samego powodu, dla którego chwaliłem je za brak nudy. One także są krzepkie i także konkretne, ale mają też freak, mają odjazd. Poza tym ich styl tradycyjnych słuchawek, o którym pisałem analizując odmienność Crosszone, skupiający się bardziej na rzeczach z przodu niż obrazowaniu całości, do Fostexa lepiej pasował. Być może sprawa jest prostsza i po prostu Ether Flow względem Crosszone mają mniej objętościowe, bardziej jak sztych soprany, ale tak czy inaczej ich brzmienie ze wzmacniaczem Fostexa mogło być odebrane jako bardziej intrygujące. Wysokiej klasy realizm, przemożne poczucie obecności żywej muzyki i kreujących ją wykonawców, pełna przejrzystość, jednoznaczność, brak odciągających uwagę zjawisk pobocznych. I nic to, że Crosszone były jeszcze bardziej treściwe, bo jednocześnie bardziej skupiały się na obrazowaniu całości i przez to redukowały bezpośredniość pierwszego planu, a w efekcie prezentacje wypadły remisowo, w moim przynajmniej odbiorze. Zwyczajnie nie wiem, które z tym Fostexem bym wolał. Może wiedziałbym to po miesiącu. Ale tak w pierwszym odruchu, to chyba jednak Ether, aczkolwiek nie piszę tego z pełnym przekonaniem. Z kolei Twin-Head był przede wszystkim finezyjnie upojny, bardziej skupiony na niuansach, delikatniejszy, choć jednocześnie bardziej dynamiczny – lepiej akcentujący atak oraz różnice ciche-głośne. Taki też bardziej rozszumiany, romantyczny, wibrujący. To szło w sukurs Crosszone, które dźwięku nieodmiennie od zwykłych słuchawek mają więcej i jest ten ich dźwięk zawsze bardziej zgęszczony, objętościowy.

...to Ether Flow bez trudu odnajdują sobie miejsce na high-endowym firmamencie. Polecamy!

…to Ether Flow bez trudu odnajdują sobie miejsce na high-endowym firmamencie. Polecamy!

W to im graj – taka finezja, drobne nutki, rozwydrzone wibracje, delikatność, migotki, a także większa dynamika – to bardzo dobrze pasowało do ich większej gęstości i pojemności Tak więc z tym wzmacniaczem Crosszone bym wolał. Wyjątkowy dały pokaz brzmienia, ale to nie odbiera Ether tytułu do bycia rewelacją. Beyerdynamic i HiFiMAN grały od nich o wiele szczuplej, mniej płynnie i mniej gładko. Miało to swoje uroki: dawało świeżość i przykuwało uwagę, ale bardziej treściwe brzmienia MrSpeakers były prawdziwsze, konkretniejsze, wyjątkowo przy tym muzyczne. Jeżeli ktoś lubi dźwięk masywny, a jednocześnie finezyjny i gładki, to trudno będzie o lepsze. Zwłaszcza że jednocześnie są szczegółowe, epatujące brzmieniowym przepychem.

 

 

 

 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

54 komentarzy w “Recenzja: MrSpeakers Ether Flow

  1. crysis94 pisze:

    Spodziewałem się, że będą sporo gładsze od T1.2 (jak prawie wszystko), ale myślałem, że będą dość zbliżone do HE-6…
    Czekam na recenzję Ether C FLow, bo to one mnie interesują, mam nadzieję, że zdecydowanie twardsze na dole…

    1. PIotr Ryka pisze:

      A po co Ci twardy dół? Nie lepszy jak w prawdziwej perkusji?

      1. crysis94 pisze:

        Gusta i guściki, ja jednak wolę analizę, analizę z możliwie sporą dawką muzykalności, ale jednak analizę 😉
        Po przeczytaniu już wiem, że otwarte zagrożeniem dla HE-6 (z padami Audeze i na grubej miedzi) u mnie nie są…
        Czekam na Pana (oraz jeszcze jednej osoby) opis zamkniętego wariantu… wtedy będę się zastanawiał czy jest sens zawracania MIPowi głowy o możliwość odsłuchu czy raczej wciąż zostanę z
        http://i.imgur.com/0TCW9EG.png
        jako zamkniętymi…

        1. PIotr Ryka pisze:

          Analityczne z mocnym basem to Ultrasone Edition 5 i Jubilee. Tyle że drożyzna. Także Fostex TH-900. Zdecydowanie. Z tańszych Fostex TH-610. Też zdecydowanie, nawet bardziej. A te w odsyłaczu to jakie?

          1. crysis94 pisze:

            No Edition 5 jednak nie do końca podeszły… może kiedyś powtórzę odsłuch.
            TH-900 zdecydowanie bardziej… ale jednak nie wygrały… ale gdybym oddał moim trochę wypełnienia basu od Fostexów to byłby ideał :>
            TH-600 i TH-X00 (tym drugim to imo dali zbyt małą komorę akustyczną… bez modyfikowania niewypał) słuchane także.
            TH-610, TH-900mk2 ani AH-D7200 jeszcze nie słuchałem, ale raczej nie spodziewam się rewolucji w stosunku do pierwszych TH-900, które jak mówiłem w mojej preferencyjnej TOPce są, ale nie wygrały.
            Zamkniętych już na prawdę bardzo dużo przewaliłem szukając ideału…

            W odsyłaczu słuchawki, które były zrobione na zamówienie (driver od T70 250ohm, komora z Limby przypominająca tą w R10). Poleciłbym twórcę, ale nie zajmuje się już indywidualnymi zamówieniami, przygotowuje się do seryjnej… może kiedyś będzie Polski MrSpeakers, ale z drewnianymi pięknościami 😉

          2. crysis94 pisze:

            Tak czy siak czekam na opis Etherów C Flow 😉

          3. PIotr Ryka pisze:

            Jubilee są lepsze niż Edition 5. R10 to miniony wzorzec, tylko z basem raczej oszczędnym, nie podkreślanym.

  2. oblivion pisze:

    Dobrze się czytało, w sumie jak zawsze 🙂 Widzę, że bardzo ciekawe słuchawki. Co do parametrów, to przy modelu AEON napisano „Frequency response: Yes (sorry, this specification is abused to the point of silliness, so we don’t publish one)”. I jest to prawda, mogli by sobie napisać przenoszenie 1hz-300khz. Nikt nie podaje sposobów pomiarów pasma przenoszenia(o ile w ogóle je robią), więc porównywanie ich między słuchawkami nie ma sensu. IMO jedynie wykres z pomierzeniem częstotliwości słuchawek ma sens i to wyłącznie używając tego samego sprzętu pomiarowego, by móc dokładnie porównać z innymi modelami słuchawek.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Trochę tak, a trochę nie. Z jednej strony na pewno nie ma przełożenia bezpośredniego: szersze pasmo równa się lepszy dźwięk, z drugiej taki Focal bardzo się jednak przechwala pasmem swoich Utopii, rzucając innym rękawicę.

  3. Michal pisze:

    Czekałem na tą recenzję! 🙂

    Narzuca mi się jedno zasadnicze pytanie: czy Twoim zdaniem te słuchawki to lepszy zakup niż HD800S? Bo raczej pomiędzy tymi dwoma się waham, a z K812 i Pandor póki co zrezygnowałem. Jeszcze kwestia tego, czy dla takich drogich słuchawek wąskim gardłem nie okaże się mój Aune S6 🙁

    Wzmaka jeszcze nie kupiłem – waham się cały czas pomiędzy Phastem, Feliksem, WBA i Dubielem …

    1. PIotr Ryka pisze:

      Jeżeli woli się dźwięk bardziej pełny, gładki i melodyjny, to raczej Ether. Jeżeli bardziej stawia się na dużą, zwizualizowaną scenę, to raczej HD 800S. Poza tym HD 800 są bardziej wybredne dla wzmacniaczy, no i kabel im trzeba wymienić na Tonalium, bo to je dźwignie o klasę. Ale wówczas ceny się wyrównają.

  4. Soundman pisze:

    Piotrze, a jak sobie radzą Ethery Flow w szybkiej,dynamicznej muzyce, gdzie potrzeba szybkiego,mocnego dobitnego basu.W elektronice zwłaszcza…tam LCD3 mi nie nadążały ,za wolne były,bas zbyt rozpasły, mało twardy i sprężysty.Za to T1 rev2 tutaj brylowały,mój ideał. Czy E.Flow dają radę jak T1 rev2 w takiej szybkiej muzyce?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Ethery dają radę w szybkiej muzyce i co gorsza (albo dla posiadaczy lepsza) bas mają od T1 o wiele prawdziwszy, mocniejszy, pełniejszy. Na super plikach z super basem aż się nie mogłem nasłuchać.

  5. Soundman pisze:

    No,no…to ciekawe jak tak.

  6. AAAFNRAA pisze:

    crysis94 – wolisz TH-600 i TH-X00 od TH-900? Jak myślisz o zamkniętych w cenie Ether, to poczekaj na nowe Sony MDR Z1R, podobno grają rewelacyjnie! Chociaż one podobno ze względu na „papierową” obudowę przetwornika są raczej jak półotwarte. Opłaca się kupić w Wielkiej Brytanii ze względu na kurs funta, wyjdą za niecałe 8 tys. PLN

    1. PIotr Ryka pisze:

      Ale te Sony grają miękko a nie twardo.

      1. crysis94 pisze:

        Dokładnie – wstępne opisy mnie na nie nie nastrajają… no i jeszcze „zamknięta” konstrukcja.

        TH-900 oczywiście >>> TH-600… no a TH-X00 to dla mnie trochę niewypał – średnica bliższa niż ww, przez moment wydają się ciekawe, ale nie ma to ani sceny, ani twardości, ani rozdzielczości starszych braci…
        Według wstępnych prób z zamontowaniem większych muszli oraz głębszych padów po prostu zbytnio zmniejszyli komorę i spłaszczyli pady – to do naprawienia.
        Ale jest też sporo górek (średni/wysoki bas) i dołków (wyższa średnica, część góry) większych niż w starszych braciach, więc porzuciłem zabawę z nimi dość szybko i odsprzedałem…
        Myślę, że ciekawe mogą być nowe TH-610 (nie słuchałem), ale TH-X00 osobiście nie polecam jako tańszego substytutu TH-900.
        Oczywiście to moja, subiektywna opinia, ale znam kilka osób, które podobnie podchodzą do TH-X00. Tyle ode mnie.

        Wszedłem po informacji, że Ethery wróciły do Łodzi, sprawdzałem czy jest może recenzja zamkniętej wersji :>

        1. PIotr Ryka pisze:

          Właśnie zacząłem pisać recenzję TH-610.

        2. PIotr Ryka pisze:

          Zamkniętą wersję mam u siebie, ale nie chcę tak Ether zaraz po Ether. Chwila przerwy.

  7. Adam K. pisze:

    Panie Piotrze, a gdyby porównać recenzowane tu MrSpeakers Ether Flow do Oppo PM-1, to które z nich grają obficiej, gęściej w średnicy i ogólnie z lepszym dociążeniem?

    1. PIotr Ryka pisze:

      MrSpeakers.

  8. Marek pisze:

    A jak te Ethery wypadają na tle Stax L700?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Inny typ grania, oparty na wypełnieniu, mocy i konkretności, a nie przede wszystkim szybkości, szczegółowości i czymś co nazywam ezoterycznością, a co jednym się bardzo podoba, a innym zdecydowanie mniej. Elektrostaty mają taką zwiewność, która tylko przy najlepszej amplifikacji łączy się z wypełnieniem i masywnością. Bez tego to jest trochę taki muzyczny wiaterek a nie mocne stąpanie, choć muszę przyznać, że akurat L700 jak na elektrostaty grają konkretnie i tej ezoterii jest w nich niewiele. Niemniej Ethery (wbrew nazwie) są na pewno bardziej masywne brzmieniowo.

  9. adamm pisze:

    Recenzja świetna aczkolwiek zabrakło mi trochę porównania do Nighthawków 🙂 Czy w jakimkolwiek aspekcie nawiazaly one walkę z Etherami?

    1. PIotr Ryka pisze:

      MightHawk to słuchawki na tyle wybitne, że nie ma obawy o ich zdeklasowanie. Największa różnica pomiędzy nimi a Ether to większa przejrzystość tych ostatnich (co jest oczywiście na plus) i większy brzmieniowy optymizm (co jest cechą neutralną).

      1. Michał pisze:

        To też kwestia Twojego toru i tego, że masz lepszy kabel do NH niż stockowy, wydaje mi się 😉 Na mniej wybitnym sprzęcie i z fabrycznym kablem różnica jest duża na korzyść Etherów moim zdaniem. Z jednej strony słaby tor nie jest w stanie w pełni wykorzystać potencjału ani NH, ani Etherów – z drugiej strony nim bardziej wybitnym torem dysponujesz, tym bardziej grancie się zamazują.

        1. PIotr Ryka pisze:

          Tak, niewątpliwie – im lepszy tor, tym różnice między słuchawkami przeważnie mniejsze.

        2. adamm pisze:

          Tor raczej dobry, choć do ideału na pewno daleko (m. innymi mocno zmodyfikowany Cayin HA-1A, duża róznica w brzmieniu w stosunku do oryginału, dopasowany do Hawków lampami – sprawdzają mi się telefunkeny – powietrze, bardziej zwarty bas), kabelek firmowy póki co, lepszy to jednak wydatek ok 1000zł, tańsze któe testowałem nie były lepsze.

      2. adamm pisze:

        dziekuje , to własnie chciałem usłyszeć 🙂

  10. AAAFNRAA pisze:

    Jest szansa na recenzje nowych Nighthawk Carbon i Nightowl? Różnica w cenie dosyć spora, ciekawe, czy poza lepszym (podobno) kablem, coś się zmieniło brzmieniowo.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Szansa oczywiście jest, ale najpierw zamknięte MrSpeakers i Fostex TH-610 oraz może Denon D7200. Także bezprzewodowe Sony i może te nowe flagowe. Dużo pracy.

  11. Adam K. pisze:

    Panie Piotrze, najbardziej mnie zdziwiło stwierdzenie użyte w innej polskiej recenzji MrSpeakers, gdzie w minusach określono brzmienie tych słuchawek jako „chude”!

    1. PIotr Ryka pisze:

      Nie dziwię się. Tak grają przez jakiś miesiąc. Trzeba cierpliwie poczekać. Dlatego zawsze powiadam, że pisanie recenzji nieogranych urządzeń to bezsens.

      Na tej kanwie mała anegdotka. Pewien polski dystrybutor opowiadał mi, jak zawiózł do znanego recenzenta bardzo drogie urządzenie, na którego rzetelnej recenzji bardzo mu zależało. (Z góry było wiadomo, że urządzenie jest świetne, chodziło tylko o fachowe tego uszczegółowienie.) Ponieważ egzemplarz był nowy, poprosił o wstępne wygrzanie przez minimum kilka tygodni, na co recenzent z góry przystał. Jakież więc było zdumienie, gdy następnego dnia wieczorem recenzja zawisła w Sieci. Nie będę przytaczał epitetów jakimi zostało to określone, a współpraca na tym się zakończyła. Wydajność najwyraźniej tym razem nie została doceniona.

      1. Miltoniusz pisze:

        Panie Piotrze, ten miesiąc słabego grania to granie non stop czy tak od czasu do czasu? Czy wygrzewanie non stop to właściwy sposób?

        1. Piotr Ryka pisze:

          Moim zdaniem wygrzewanie non stop nie jest dobrą metodą. Wydaje mi się, że wygrzewanemu sprzętowi trzeba dać co jakiś czas (na przykład raz na dobę) parę godzin odpocząć. Ale to tylko sugestia, bo żadnych porównań non stop vs nie non stop nie robiłem.

    2. crysis94 pisze:

      Według większości opisów jakie czytam „Flow” są dużo bardziej dociążone niż poprzednia rewizja… bo przytacza Pan opis poprzedniej odsłony Etherów?

      1. PIotr Ryka pisze:

        Czy są bardziej dociążone gołe Ether czy Ether Flow, tego nie wiem, bo Ether bez Flow nie słyszałem.

  12. Adam K. pisze:

    Tak, dotknął Pan bardzo ważnego zagadnienia, jakim jest wygrzanie sprzętu. Kilka miesięcy temu jeden polski periodyk opisał odtwarzacz CD, którego brzmienie określił jako chłodne i nie dość wypełnione. Ponieważ akurat ten odtwarzacz posiadam i wiem, że dopiero gdy ma kilkaset godzin na liczniku zaczyna grać zupełnie inaczej, napisałem do nich i co się okazało? Ano recenzowany egzemplarz miał niecałą dobę „przebiegu”. I tym sposobem doczekał się krzywdzącej opinii. Inna sprawa, że często recenzentów gonią terminy i nie mają czasu na wygrzewanie. Pytanie, czy sam dystrybutor nie powinien o to zadbać i dawać do testu egzemplarze wygrzane.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Dystrybutor pewnie by zadbał, gdyby wiedział, że tak to się skończy. Trzeba przy tym pamiętać, że niektórzy dystrybutorzy mają pod opieką mnóstwo sprzętu i fizycznie nie ma gdzie tego wygrzać. Recenzenci są pod tym względem w nieco lepszej sytuacji, chociaż nie komfortowej. Natomiast pisanie fałszywych ocennie recenzji z uwagi na goniące terminy uważam za całkowicie chybione i zwyczajnie nieetyczne.

    2. Andrzej pisze:

      A ja mam odmienne zdanie na temat wygrzewania.
      Jesli wygrzewanie w niektorych przypadkach jest az tak istotne, powinien to robic sam producent.
      Duzo ludzi woli najpierws posluchac sprzet zanim go kupi. I jesli na starcie gra chudo, a w recenzjach (sila rzeczy zawsze w jakims stopniu subiektywnych) napisali, ze gra cieplo, tzn ze mam brac za pewnik, ze po ilustam godzianch dla mnie tez zacznie grac cieplo? Dla mnie to bzdura.

      Tyle sie naczytlaem o nighthawkach, ze dla wielu fajne, a dla innych nie fajne.
      Tym co sie podobaly, wszystkie minusy przypisuja wygrzewaniu.
      Ja odsluchiwalem w sklepie, ale w bardzo komfortowych warunkach.
      Wogole mi sie nie spodobaly, mimo ze lubie bardziej cieplo niz zimno i bardziej muzyke niz analize.
      W porownaniu bezposrednim z lcd-2 czy lcd-x to wrecz przepasc.

      I tylko na podstawie recenzji mam i tak je kupic bo podobno inaczej graja dopiero po 500h?
      I jesli tak, to czy te inaczej mi sie spodoba?

      Dla mnie to absurd.

      Gdzies czytalem, ze chyba Audiio-GD wygrzewa przez 300h swoje produkty.

      Dla mnie, szczegolnie przy wyzszych kwotach, dostepny powinien byc produkt, ktory od razu gra na tyle ile moze. Jak inaczej wybrac odpowiedni?

      1. PIotr Ryka pisze:

        Zauważmy na wstępie, że NH nie są ciepło ani optymistycznie grającymi słuchawkami, a już szczególnie z oryginalnym kablem. Próżno na to czekać. Natomiast proces wygrzewania potrafi niejednokrotnie całkowicie przeistoczyć dane urządzenie. Różnice mogą być szokujące, ale wcale nie muszą. Nie muszą być też koniecznie pozytywne. Czasami sprzęt najlepiej gra na początku a z czasem gorzej. Ale tym słuszniej przecież należy go wygrzać.

        Odnośnie NH vs LCD-2, to zapewne w grę wchodzi jakość wzmacniacza. Z reguły im jest lepszy, tym różnice między słuchawkami mniejsze. Pod tym względem wybitne były dawne Grado RS-1, rewelacyjnie grające z przysłowiowym pudełkiem zapałek. A niezależnie od tego LCD-2 to słuchawki ciepłe i optymistyczne, a NH neutralne i raczej posępne. To jednak nie stanowi wyróżnika jakości a tylko stylu, tak samo jak kremowe sukienki nie są ex definitione ładniejsze od szarych.

        1. Andrzej pisze:

          Oczywiscie moja ocena jest na zasadzie subiektywnych odczuc, nie wyzszosci jakosciowej.
          Chodzilo o pokazanie, ze Nighthawki nie spodobaly mi sie na poczatku. Byc moze po wygrzaniu bym je polubil.

          1. PIotr Ryka pisze:

            Nie ma żadnego obowiązku je lubić 🙂

      2. PIotr Ryka pisze:

        Nadzieja, że sam producent będzie wygrzewał, jest płonna. Czasami ktoś nowy na rynku tym się chwali, albo odnosi się to do jakichś szczególnie drogich urządzeń. Takie wygrzewanie radykalnie podniosłoby przecież koszt produktu i niewielu byłoby z tego zadowolonych.

  13. Adam K. pisze:

    Andrzeju, trudno Twojemu rozumowaniu odmówić racji…

  14. Piotrek Kosowski pisze:

    Pamiętam jak odebrałem Yulong D200, nówka sztuka prosto z Chin. Oczywiście żadnego odsłuchu przed zakupem. Pierwsze chwile z nowym sprzętem – załamanie. Po co ja to kupiłem. Grało gorzej od Xonar STX z dobrymi opkami. Pierwsze dwadzieścia godzin pod prądem i dopiero zaczęło grać. Barwa, scena, kontrola, rozdzielczość – wszystko wyszło dopiero po czasie.
    NuForce DAC-80 – tak samo na początku przy pierwszym włączeniu grało jakbym miał uszy przytkane. Znowu pierwsze dwie dziesiątki godzin sprawiły że zaczęło grać.

    T1v2 od początku wywołały spore emocje i nie potrafiłem sobie wyobrazić zmian wygrzewania – ale jak najbardziej i tutaj zaistniały. Najbardziej spektakularna jest taka, że na początku nie grały w ogóle z wzmacniaczem Yulong A28, po niedługim czasie postanowiłem sprawdzić jeszcze raz – i proszę, gra i to jeszcze jak.

    Przykładów można by przytoczyć wiele więcej..

    1. PIotr Ryka pisze:

      Najbardziej chyba niesamowite gdy chodzi o wygrzewanie w mojej karierze to pierwsze, najstarsze Grado GS1000. z pudełka grały koszmarnie a potem bajecznie.

  15. miroslaw frackowiak pisze:

    Swietna recenzja i nowa nirwana a jak sie ma do naszych K-1000 czy dalej sa na pierwszym miejscu?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Tak, dalej. Ale trzeba przyznać, że Crosszone ciekawie grają i mają rzeczy niespotykane u normalnych słuchawek. Ale K1000 też są dwuuszne dla każdego kanału i między innymi dlatego są takie dobre.

  16. Calik Jakub pisze:

    Słuchałem i się zakochałem, lepszych na głowie nie miałem.
    W pierwszym momencie „o jakie to drooogie” ale po założeniu i puszczeniu utworu jest „I to kosztuje 9.000zł? Przypadkiem nie 19.000?”. Nie są to najbardziej uniwersalne słuchawki na świecie, ale jak dobrze wpasują się w muzykę to grają po prostu najlepiej. Wokal jest zjawiskowy, fenomenalny i cudowny. Jest wrażenie że wokalista stoi obok nas i nam śpiewa, cudownie śpiewa. Bas jest na najwyższym poziomie, nawet nie będzie mnie boleć serce gdy napisze że lepszy niż w LCD3, chociaż brakuje mu trochę powietrza i rozdzielczości. Góra była gładka, góra to dużo powiedziane.. Łagodny i bezpieczny pagórek na którym spokojnie dzieci wraz z rodzicami zderzają na sankach. Brak ostrości ale z dużą jak na ten typ słuchawek detalicznością. U śmiało mogę powiedzieć że leżą na głowie lepiej niż niegdyś niedościgniony w tej materii Sennheiser HD800. Trzyma się głowy i nie drgnie, a jednocześnie nie uwiera i nie czuć żadnego dyskomfortu.
    Świetnie sprawdzają się w mocniejszych brzmieniach, queen gra tak jak w wspomnieniach z dawnych lat a Mike Paton jakby znowu miał 25 lat i akurat przyszedł zagrać specjalnie dla mnie koncert (w studiu, nie przepadam za nagraniami z koncertów).Niestety Cohen zagrał miernie, muzykalność słuchawek porwała go i nie chciała mi go oddać. Może to wina średnio dobranego toru? Może po prostu takie są. Ale to dywagacje na moment kiedy uzbieram już tą 8kę z 3 zerami.
    Bardzo zastanawia mnie zgranie z Questyle 400i, myślę (i nie tylko ja) że zgrało by się to idealnie (i w miarę tanio, jak za taki dźwięk)

    1. Calik Jakub pisze:

      zjeżdżają* autokorekta to jest jakiś żart

      1. Calik Jakub pisze:

        i 9 z 3 zerami, trochę już późno.

  17. Adam K. pisze:

    Panie Piotrze, właśnie mam recenzowane tutaj słuchawki wypożyczone. Na razie mają na liczniku dopiero nieco ponad dwie doby, a już w porównaniu do posiadanych przeze mnie Oppo PM-1 ukazują pewne swoje przewagi: większą, lepiej napowietrzoną scenę, bardziej zróżnicowany bas i ogólnie większą skalę dźwięku. To, czego mi na razie brakuje, to trochę większej gęstości w średnicy (w tym względzie na razie Oppo prowadzą) i ogólnie większego dociążenia. No i soprany czasem potrafią zakłuć w ucho, wydają się trochę bardziej metaliczne niż u PM-1. Czytając Pana opis jestem pełen nadziei, że zajdą jeszcze zmiany w pożądanym przeze mnie kierunku. Gorzej tylko, że mam czas max do wtorku na podjęcie decyzji co do ich kupna, a to trochę mało czasu, biorąc pod uwagę wspominany przez Pana ich czas wygrzewania… Jeżeli się na nie zdecyduję, wtedy Oppo pójdą na sprzedaż.

    1. Piotr Ryka pisze:

      To ciekaw jestem wyników. Proszę napisać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy