Recenzja: MrSpeakers Ether Flow

Odsłuch

W pełni otwarte nausznice skrywają przetworniki planarne o dość tajemniczej specyfikacji.

W pełni otwarte nausznice skrywają przetworniki planarne o dość tajemniczej specyfikacji.

   Odsłuchy wykonałem dokładnie w tych samych warunkach, w których testowane były kilka dni wcześniej Crosszone, dokładając jeszcze Twin-Heada. Z dwóch powodów. Ponieważ nie są opisowo tak trudne, a więc można było skorzystać z większej liczby wzmacniaczowych punktów widzenia nie popadając w rozwlekłość, a jednocześnie chciałem wyrobić sobie bardziej definitywne zdanie i mieć pogląd ostateczny.

Przy komputerze

A w takim razie znów komputer, przetwornik Ayon Sigma i wzmacniacz Ayon HA-3. Ponownie też do porównania Beyerdynamic T1 V2 i HiFiMAN HE-6, a także obecne jeszcze na miejscu Crosszone CZ-1, aby spoglądać także z góry.

Zacznijmy od porównania kabli, przy okazji wyjaśniając nareszcie, dlaczego z recenzją nie było mi spieszno. Oczywiście przede wszystkim dlatego, że chciałem jak zawsze je wygrzać, ale ważniejsze było tym razem pozyskanie kabla Tonalim. To zaś wlokło się niemiłosiernie, gdyż te profesjonalne przyłącza są dość trudne do szybkiego zdobycia, a jeszcze za pierwszym razem omyłkowo przysłali inne. Ale nie dlatego chciałem Tonalium, że mi na jego promocji zależy, tylko dźwięk z oryginalnym kablem wydawał mi się za lekki. To z czasem ustąpiło i jeszcze się tym zajmiemy, ale w międzyczasie Tonalium i tak powstał i pokazał następujące różnice: brzmienie ciemniejsze i nieco, ale naprawdę nieznacznie, cięższe. Trochę z bardziej gęstą fakturą i nieco bardziej ocienione, ale to różnice nieznaczne, choć nie do pominięcia. Przede wszystkim zaś dłuższe wybrzmienia i bardziej się na siebie nakładające, co daje poczucie bardziej zgęszczonej atmosfery muzycznej, głębszego wtopienia w muzykę. Daje też nieznacznie więcej pogłosu, co jeszcze to wtopienie pogłębia.  Na jego tle kabel DUM okazuje się trochę jaśniejszy, mniej pogłosowy i bardziej separujący dźwięki. Działa bardziej porządkująco a mniej muzycznego ma aromatu, niemniej jest podobnie wybitny. Odsłuchy wykonywałem z oboma, o czym będę wspominał. A teraz do porównań.

Beyerdynamic T1 V2 vs Ether Flow (Jedne i drugie z kablem Tonalium)

Wyliczenie różnic między oboma słuchawkami nie nastręczyło problemu. Beyerdynamic grają pikantniej, bardziej chropawo, grasejująco i nieco połyskliwiej. Bardziej akcentują wszelkie szelesty, a figury brzmieniowe mają nieznacznie bardziej kanciaste; w każdym razie nie dają wrażenia szczególnej gładkości, podczas gdy Ether dają. Minimalnie są też niemieckie słuchawki bardziej pogłosowe i dudniące, a czerń ich tła czarniejsza, zwłaszcza w odniesieniu do kabla DUM. Ze swej strony Ether operują bardziej zmatowionym, pastelowym dźwiękiem, brzmią pełniej, płynnej, nieco cieplej, oferując mocniejszą muzyczną esencję i bliżej słuchacza lokując dźwięki.

Konstrukcja pałąka jest bardzo lekka i wytrzymała.

Konstrukcja pałąka jest bardzo lekka i wytrzymała.

Ich bardziej miękkie, układające się brzmienia wyraźnie bardziej falując płyną, a nie pojawiają się jako obrazy o widomych konturach. Brzmią dojrzalej, mniej dzwonią, nie dodając ani trochę sopranów do środka pasma, a przede wszystkim upajają niczym muzyczny likwor. Należałoby je więc przymierzyć do Audeze, ale raz, że tych już nie mam, a dwa, że każde Audeze grają trochę inaczej. Te ostatnio goszczone były podobnie płynne, ale z wyraźnie mocniejszym pogłosem, podczas gdy te z recenzji pogłosu prawie nie miały. Podobnie jak u nich, u Ether pogłos jest wyjątkowo naturalny i perfekcyjnie dozowany; szczególnie z kablem DUM, ale Tonalium też. Odpowiedni materiał pokazał także, że w fanfarach Beyerdynamic ciągną soprany wyżej i są te ich soprany jaśniejsze, natomiast bas nie schodzi u nich tak nisko i jest mniej wypełniony. Jedno i drugie było wyraźne, znaczące, jednoznacznie określające różnice. Podobnie jak dźwięk tamburynu – u Ether lepiej propagujący na przestrzeń i o bogatszej, bliższej rzeczywistości strukturze.

Podsumowując można by użyć metafory, że Ether grają bardziej z gracją, po kobiecemu, a przy tym bardziej poprawnie – pełniejszym znacznie i bogatszym dźwiękiem, podczas gdy T1 bardziej sztywno, echowo, połyskliwie, efekciarsko i kanciasto, czyli bardziej po męsku. Wyraźny w sumie punkt dla Ether – są niewątpliwie bardziej muzyczne. To bardziej naturalnie grające i wzbudzające pożądanie słuchawki. Tylko trzeba pamiętać, że po długim, długim wygrzaniu.

HiFiMAN HE-6 vs Ether Flow

I znów różnice łatwe do wyłapania. HE-6 to twardszym dźwiękiem grające słuchawki, a już szczególnie w rewirze basowym. Też nieźle wypełniające, ale słabiej i gorzej. Bo twardo i dudniąco oraz z krótszym basowym wybrzmieniem. Także z wyraźnie cieńszym całym dźwiękiem i nieco mniej naturalnym. (Przynajmniej z oryginalnym kablem, który mimo zapewnień producenta o jakości jest tradycyjnie kiepski.) Realistyczne mimo to w intuicyjnym odbiorze i pomimo zalewu szczegółów grające bardziej ascetycznie, gdyż mniej płynnie, z mniej elastycznym dźwiękiem i bardziej samą powierzchnią brzmienia aniżeli brzmieniowym miąższem. Bardziej tekturowym basem, cieńszymi głosami i bardziej wrzecionowatymi, jaśniejszymi sopranami. (Interkonekt Tary to nie Sulek, który na pewno by pomógł.) Ogólnie jaśniej przez te soprany, chociaż z tonowaniem basową czernią. Dużo bardziej też kontrastowo na osi bas-sopran, bo nie pojawia się tam pośrodku tak złożona, gęsta średnica. Przenikliwie, szczegółowo, drobnymi detalami i trochę zbyt jednowymiarowo gdy chodzi o złożoność brzmienia. Czasami też zbyt szeleszcząco, aż nawet ostrawo. Podobnie jak T1 pikantniej, połyskliwiej, migotliwiej i z mocnym kontrastem. Względem tego o Ether Flow można powtórzyć, że dają lepsze wypełnienie, poprawniejsze wybrzmienia w oparciu o płynniejsze linie melodyczne i większą całościową złożoność popieraną gęstością. Mniej o wiele kontrastu za sprawą pyszniącej się pośrodku średnicy, a brzmienie nie połyskliwie twarde tylko aksamitnie miękkie, cięższe, bardziej kaloryczne, naturalniejsze w pełnym tego znaczeniu i wraz z tym naturalizmem bardziej wyrafinowane. Poza tym to co na HE-6 grało wyraźnie w głowie, u Ether pojawiało się przed oczami, i to jest bardzo duży plus.

Całościowo komfort użytkowania należy uznać za wzorowy.

Całościowo komfort użytkowania należy uznać za wzorowy.

Crosszone CZ-1 vs Ether Flow

Nie ma co udawać, to porównanie najbardziej mnie intrygowało. W końcu jakieś droższe słuchawki, a na dokładkę te tańsze dostały wcześniej łupnia, więc może ktoś by je pomścił?

Dwie rzeczy nie ulegały wątpliwości od pierwszych taktów – Crosszone, jak to one, grają inaczej i na pewno nie słabiej. Jak jednak ich inność przekłada się na przyjemność i na prawdę brzmieniową?

Przekłada się w ten sposób, że są wielogłosowe. To oczywista oczywistość z uwagi na ich konstrukcję, no ale kiedy się słucha, to przestaje być tylko oczywiste i robi się zachwycające. W praktyce bowiem oznacza, że na przykład fanfar i bębnów w tym samy utworze będzie więcej, co bardzo wyraźnie słychać. Polifonia natychmiast dochodzi do głosu i jest to polifonia wybitna. Następuje zdecydowanie mocniejsze rozbicie na mnogość instrumentów i pojawia się dużo silniejszy ambience. To powoduje jednak, iż co u Ether (oraz każdych innych tradycyjnych słuchawek) było w odbiorze jednoznaczne, teraz się multiplikuje i ulega skomplikowaniu. Ta różnica nie jest jednak aż szokująca, co jasno dowodzi, że w przypadku normalnych słuchawek mózg dokonuje własnej multiplikującej interpretacji, łatając część dziur wynaturzonej stereofonii; niemniej – paradoksalnie – im dłużej się słucha i więcej porównuje, tym ta niezwykłość powodowana przywróceniem normalności u Crosszone bardziej do siebie przekonuje.

To nie są słuchawki w tradycyjny sposób udowadniające przewagę. Nie poprzez szczegółowość, analityczne umiejętności, przenikliwość, rozdzielczość. Tak dowodzą swojej wyższości Stax SR-009. Crosszone zamiast tego grają większą ilością dźwięków i ich intensywniejszą, bardziej naturalną współpracą. Także obszerniejszą sferą brzmieniową, trójwymiarowością obrazowania i niesamowitym nasyceniem. Oferują jeszcze gęstszy i masywniejszy dźwięk niż Ether, które dopiero co zdeklasowały pod tym względem T1 i HE-6. Grają także od Ether ciemniej i bardziej brzmienia rozpraszają. W efekcie soprany Ether okazują się węższe i wyższe, podczas gdy jeszcze przed chwilą, w poprzednich porównaniach, pisałem, że jest na odwrót. Nie są wystrzeliwane z aż tak gęstej, masywnej średnicy, a moment temu twierdziłem, że to średnica Ether jest szczególnie masywna i gęsta. Ale cóż, relatywizm, zależy do czego odnosić. Grubsze wyraźnie na średnicy dźwięki Crosszone jakby siedziały rozparte w fotelach i było ich na dodatek więcej, podczas gdy te u Ether prężyły się i były rzadziej rozstawione.

MrSpeakers Ether Flow HiFi Philosophy 013MrSpeakers Ether Flow HiFi Philosophy 009MrSpeakers Ether Flow HiFi Philosophy 014MrSpeakers Ether Flow HiFi Philosophy 020

 

 

 

 

Skromniejsza zatem całościowo u Ether prezentacja, mimo iż na tle poprzednio porównywanych imponująco gęsta, muzykalna i niwelująca ostrości. Nie mogąca jednak całkowicie wyrównać przewag sześciu a nie dwóch przetworników, wspieranych dodatkowo sztuczką z mieszaniem kanałów. Spostrzegłem też, że bas u Crosszone schodzi niżej i niesie (zaskoczenie) poza miękkimi także twardszą składową brzmienia, podczas gdy u Ether cały jest miękki i też potężny. A przy tym, wyjaśnijmy to sobie: – Że jest miękki, nie znaczy, że nie czuć w nim naprężenia membran, czy tego wszystkiego co w basie winno być twarde. Jest miękki tylko w tym sensie, że nie utwardza deformująco, od czego HE-6 i T1 nie były wyzwolone. Natomiast bas Crosszone jest jeszcze bardziej różnorodny i potrafi zejść niżej.

Podsumowując można powiedzieć, że droższe aż o pięć tysięcy Crosszone okazały się mieć nad Ether do pewnego stopnia analogiczne przewagi, jakimi one pobiły HE-6 i T1. Tylko te ceny, ceny… To jednak wcale nie znaczy, że trzeba koniecznie doskładać tę różnicę i wejść w posiadanie Crosszone. Bo jak napisałem w ich recenzji, brzmią od normalnych słuchawek mniej jednoznacznie i nieraz mniej bezpośrednio, a to się nie musi podobać. Poza tym kiedy nie porównywać, wypełnienie u Ether pojawia się jako zjawiskowo mocne, co jeszcze można podkreślić interkonektem lepiej wypełniającym od Air1 Tary.

I na koniec jedna uwaga: popełniłem błąd recenzując Crosszone przy komputerze, gdyż zadowoliłem się plikami Masters z Tidala, zamiast sięgnąć po jeszcze lepsze z dysku. Dopiero takie ukazują pełnię możliwości nowej referencji z Japonii. Ale Ether się także popisywały i wsłuchiwałem się w nie z ogromną satysfakcją.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

54 komentarzy w “Recenzja: MrSpeakers Ether Flow

  1. crysis94 pisze:

    Spodziewałem się, że będą sporo gładsze od T1.2 (jak prawie wszystko), ale myślałem, że będą dość zbliżone do HE-6…
    Czekam na recenzję Ether C FLow, bo to one mnie interesują, mam nadzieję, że zdecydowanie twardsze na dole…

    1. PIotr Ryka pisze:

      A po co Ci twardy dół? Nie lepszy jak w prawdziwej perkusji?

      1. crysis94 pisze:

        Gusta i guściki, ja jednak wolę analizę, analizę z możliwie sporą dawką muzykalności, ale jednak analizę 😉
        Po przeczytaniu już wiem, że otwarte zagrożeniem dla HE-6 (z padami Audeze i na grubej miedzi) u mnie nie są…
        Czekam na Pana (oraz jeszcze jednej osoby) opis zamkniętego wariantu… wtedy będę się zastanawiał czy jest sens zawracania MIPowi głowy o możliwość odsłuchu czy raczej wciąż zostanę z
        http://i.imgur.com/0TCW9EG.png
        jako zamkniętymi…

        1. PIotr Ryka pisze:

          Analityczne z mocnym basem to Ultrasone Edition 5 i Jubilee. Tyle że drożyzna. Także Fostex TH-900. Zdecydowanie. Z tańszych Fostex TH-610. Też zdecydowanie, nawet bardziej. A te w odsyłaczu to jakie?

          1. crysis94 pisze:

            No Edition 5 jednak nie do końca podeszły… może kiedyś powtórzę odsłuch.
            TH-900 zdecydowanie bardziej… ale jednak nie wygrały… ale gdybym oddał moim trochę wypełnienia basu od Fostexów to byłby ideał :>
            TH-600 i TH-X00 (tym drugim to imo dali zbyt małą komorę akustyczną… bez modyfikowania niewypał) słuchane także.
            TH-610, TH-900mk2 ani AH-D7200 jeszcze nie słuchałem, ale raczej nie spodziewam się rewolucji w stosunku do pierwszych TH-900, które jak mówiłem w mojej preferencyjnej TOPce są, ale nie wygrały.
            Zamkniętych już na prawdę bardzo dużo przewaliłem szukając ideału…

            W odsyłaczu słuchawki, które były zrobione na zamówienie (driver od T70 250ohm, komora z Limby przypominająca tą w R10). Poleciłbym twórcę, ale nie zajmuje się już indywidualnymi zamówieniami, przygotowuje się do seryjnej… może kiedyś będzie Polski MrSpeakers, ale z drewnianymi pięknościami 😉

          2. crysis94 pisze:

            Tak czy siak czekam na opis Etherów C Flow 😉

          3. PIotr Ryka pisze:

            Jubilee są lepsze niż Edition 5. R10 to miniony wzorzec, tylko z basem raczej oszczędnym, nie podkreślanym.

  2. oblivion pisze:

    Dobrze się czytało, w sumie jak zawsze 🙂 Widzę, że bardzo ciekawe słuchawki. Co do parametrów, to przy modelu AEON napisano „Frequency response: Yes (sorry, this specification is abused to the point of silliness, so we don’t publish one)”. I jest to prawda, mogli by sobie napisać przenoszenie 1hz-300khz. Nikt nie podaje sposobów pomiarów pasma przenoszenia(o ile w ogóle je robią), więc porównywanie ich między słuchawkami nie ma sensu. IMO jedynie wykres z pomierzeniem częstotliwości słuchawek ma sens i to wyłącznie używając tego samego sprzętu pomiarowego, by móc dokładnie porównać z innymi modelami słuchawek.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Trochę tak, a trochę nie. Z jednej strony na pewno nie ma przełożenia bezpośredniego: szersze pasmo równa się lepszy dźwięk, z drugiej taki Focal bardzo się jednak przechwala pasmem swoich Utopii, rzucając innym rękawicę.

  3. Michal pisze:

    Czekałem na tą recenzję! 🙂

    Narzuca mi się jedno zasadnicze pytanie: czy Twoim zdaniem te słuchawki to lepszy zakup niż HD800S? Bo raczej pomiędzy tymi dwoma się waham, a z K812 i Pandor póki co zrezygnowałem. Jeszcze kwestia tego, czy dla takich drogich słuchawek wąskim gardłem nie okaże się mój Aune S6 🙁

    Wzmaka jeszcze nie kupiłem – waham się cały czas pomiędzy Phastem, Feliksem, WBA i Dubielem …

    1. PIotr Ryka pisze:

      Jeżeli woli się dźwięk bardziej pełny, gładki i melodyjny, to raczej Ether. Jeżeli bardziej stawia się na dużą, zwizualizowaną scenę, to raczej HD 800S. Poza tym HD 800 są bardziej wybredne dla wzmacniaczy, no i kabel im trzeba wymienić na Tonalium, bo to je dźwignie o klasę. Ale wówczas ceny się wyrównają.

  4. Soundman pisze:

    Piotrze, a jak sobie radzą Ethery Flow w szybkiej,dynamicznej muzyce, gdzie potrzeba szybkiego,mocnego dobitnego basu.W elektronice zwłaszcza…tam LCD3 mi nie nadążały ,za wolne były,bas zbyt rozpasły, mało twardy i sprężysty.Za to T1 rev2 tutaj brylowały,mój ideał. Czy E.Flow dają radę jak T1 rev2 w takiej szybkiej muzyce?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Ethery dają radę w szybkiej muzyce i co gorsza (albo dla posiadaczy lepsza) bas mają od T1 o wiele prawdziwszy, mocniejszy, pełniejszy. Na super plikach z super basem aż się nie mogłem nasłuchać.

  5. Soundman pisze:

    No,no…to ciekawe jak tak.

  6. AAAFNRAA pisze:

    crysis94 – wolisz TH-600 i TH-X00 od TH-900? Jak myślisz o zamkniętych w cenie Ether, to poczekaj na nowe Sony MDR Z1R, podobno grają rewelacyjnie! Chociaż one podobno ze względu na „papierową” obudowę przetwornika są raczej jak półotwarte. Opłaca się kupić w Wielkiej Brytanii ze względu na kurs funta, wyjdą za niecałe 8 tys. PLN

    1. PIotr Ryka pisze:

      Ale te Sony grają miękko a nie twardo.

      1. crysis94 pisze:

        Dokładnie – wstępne opisy mnie na nie nie nastrajają… no i jeszcze „zamknięta” konstrukcja.

        TH-900 oczywiście >>> TH-600… no a TH-X00 to dla mnie trochę niewypał – średnica bliższa niż ww, przez moment wydają się ciekawe, ale nie ma to ani sceny, ani twardości, ani rozdzielczości starszych braci…
        Według wstępnych prób z zamontowaniem większych muszli oraz głębszych padów po prostu zbytnio zmniejszyli komorę i spłaszczyli pady – to do naprawienia.
        Ale jest też sporo górek (średni/wysoki bas) i dołków (wyższa średnica, część góry) większych niż w starszych braciach, więc porzuciłem zabawę z nimi dość szybko i odsprzedałem…
        Myślę, że ciekawe mogą być nowe TH-610 (nie słuchałem), ale TH-X00 osobiście nie polecam jako tańszego substytutu TH-900.
        Oczywiście to moja, subiektywna opinia, ale znam kilka osób, które podobnie podchodzą do TH-X00. Tyle ode mnie.

        Wszedłem po informacji, że Ethery wróciły do Łodzi, sprawdzałem czy jest może recenzja zamkniętej wersji :>

        1. PIotr Ryka pisze:

          Właśnie zacząłem pisać recenzję TH-610.

        2. PIotr Ryka pisze:

          Zamkniętą wersję mam u siebie, ale nie chcę tak Ether zaraz po Ether. Chwila przerwy.

  7. Adam K. pisze:

    Panie Piotrze, a gdyby porównać recenzowane tu MrSpeakers Ether Flow do Oppo PM-1, to które z nich grają obficiej, gęściej w średnicy i ogólnie z lepszym dociążeniem?

    1. PIotr Ryka pisze:

      MrSpeakers.

  8. Marek pisze:

    A jak te Ethery wypadają na tle Stax L700?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Inny typ grania, oparty na wypełnieniu, mocy i konkretności, a nie przede wszystkim szybkości, szczegółowości i czymś co nazywam ezoterycznością, a co jednym się bardzo podoba, a innym zdecydowanie mniej. Elektrostaty mają taką zwiewność, która tylko przy najlepszej amplifikacji łączy się z wypełnieniem i masywnością. Bez tego to jest trochę taki muzyczny wiaterek a nie mocne stąpanie, choć muszę przyznać, że akurat L700 jak na elektrostaty grają konkretnie i tej ezoterii jest w nich niewiele. Niemniej Ethery (wbrew nazwie) są na pewno bardziej masywne brzmieniowo.

  9. adamm pisze:

    Recenzja świetna aczkolwiek zabrakło mi trochę porównania do Nighthawków 🙂 Czy w jakimkolwiek aspekcie nawiazaly one walkę z Etherami?

    1. PIotr Ryka pisze:

      MightHawk to słuchawki na tyle wybitne, że nie ma obawy o ich zdeklasowanie. Największa różnica pomiędzy nimi a Ether to większa przejrzystość tych ostatnich (co jest oczywiście na plus) i większy brzmieniowy optymizm (co jest cechą neutralną).

      1. Michał pisze:

        To też kwestia Twojego toru i tego, że masz lepszy kabel do NH niż stockowy, wydaje mi się 😉 Na mniej wybitnym sprzęcie i z fabrycznym kablem różnica jest duża na korzyść Etherów moim zdaniem. Z jednej strony słaby tor nie jest w stanie w pełni wykorzystać potencjału ani NH, ani Etherów – z drugiej strony nim bardziej wybitnym torem dysponujesz, tym bardziej grancie się zamazują.

        1. PIotr Ryka pisze:

          Tak, niewątpliwie – im lepszy tor, tym różnice między słuchawkami przeważnie mniejsze.

        2. adamm pisze:

          Tor raczej dobry, choć do ideału na pewno daleko (m. innymi mocno zmodyfikowany Cayin HA-1A, duża róznica w brzmieniu w stosunku do oryginału, dopasowany do Hawków lampami – sprawdzają mi się telefunkeny – powietrze, bardziej zwarty bas), kabelek firmowy póki co, lepszy to jednak wydatek ok 1000zł, tańsze któe testowałem nie były lepsze.

      2. adamm pisze:

        dziekuje , to własnie chciałem usłyszeć 🙂

  10. AAAFNRAA pisze:

    Jest szansa na recenzje nowych Nighthawk Carbon i Nightowl? Różnica w cenie dosyć spora, ciekawe, czy poza lepszym (podobno) kablem, coś się zmieniło brzmieniowo.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Szansa oczywiście jest, ale najpierw zamknięte MrSpeakers i Fostex TH-610 oraz może Denon D7200. Także bezprzewodowe Sony i może te nowe flagowe. Dużo pracy.

  11. Adam K. pisze:

    Panie Piotrze, najbardziej mnie zdziwiło stwierdzenie użyte w innej polskiej recenzji MrSpeakers, gdzie w minusach określono brzmienie tych słuchawek jako „chude”!

    1. PIotr Ryka pisze:

      Nie dziwię się. Tak grają przez jakiś miesiąc. Trzeba cierpliwie poczekać. Dlatego zawsze powiadam, że pisanie recenzji nieogranych urządzeń to bezsens.

      Na tej kanwie mała anegdotka. Pewien polski dystrybutor opowiadał mi, jak zawiózł do znanego recenzenta bardzo drogie urządzenie, na którego rzetelnej recenzji bardzo mu zależało. (Z góry było wiadomo, że urządzenie jest świetne, chodziło tylko o fachowe tego uszczegółowienie.) Ponieważ egzemplarz był nowy, poprosił o wstępne wygrzanie przez minimum kilka tygodni, na co recenzent z góry przystał. Jakież więc było zdumienie, gdy następnego dnia wieczorem recenzja zawisła w Sieci. Nie będę przytaczał epitetów jakimi zostało to określone, a współpraca na tym się zakończyła. Wydajność najwyraźniej tym razem nie została doceniona.

      1. Miltoniusz pisze:

        Panie Piotrze, ten miesiąc słabego grania to granie non stop czy tak od czasu do czasu? Czy wygrzewanie non stop to właściwy sposób?

        1. Piotr Ryka pisze:

          Moim zdaniem wygrzewanie non stop nie jest dobrą metodą. Wydaje mi się, że wygrzewanemu sprzętowi trzeba dać co jakiś czas (na przykład raz na dobę) parę godzin odpocząć. Ale to tylko sugestia, bo żadnych porównań non stop vs nie non stop nie robiłem.

    2. crysis94 pisze:

      Według większości opisów jakie czytam „Flow” są dużo bardziej dociążone niż poprzednia rewizja… bo przytacza Pan opis poprzedniej odsłony Etherów?

      1. PIotr Ryka pisze:

        Czy są bardziej dociążone gołe Ether czy Ether Flow, tego nie wiem, bo Ether bez Flow nie słyszałem.

  12. Adam K. pisze:

    Tak, dotknął Pan bardzo ważnego zagadnienia, jakim jest wygrzanie sprzętu. Kilka miesięcy temu jeden polski periodyk opisał odtwarzacz CD, którego brzmienie określił jako chłodne i nie dość wypełnione. Ponieważ akurat ten odtwarzacz posiadam i wiem, że dopiero gdy ma kilkaset godzin na liczniku zaczyna grać zupełnie inaczej, napisałem do nich i co się okazało? Ano recenzowany egzemplarz miał niecałą dobę „przebiegu”. I tym sposobem doczekał się krzywdzącej opinii. Inna sprawa, że często recenzentów gonią terminy i nie mają czasu na wygrzewanie. Pytanie, czy sam dystrybutor nie powinien o to zadbać i dawać do testu egzemplarze wygrzane.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Dystrybutor pewnie by zadbał, gdyby wiedział, że tak to się skończy. Trzeba przy tym pamiętać, że niektórzy dystrybutorzy mają pod opieką mnóstwo sprzętu i fizycznie nie ma gdzie tego wygrzać. Recenzenci są pod tym względem w nieco lepszej sytuacji, chociaż nie komfortowej. Natomiast pisanie fałszywych ocennie recenzji z uwagi na goniące terminy uważam za całkowicie chybione i zwyczajnie nieetyczne.

    2. Andrzej pisze:

      A ja mam odmienne zdanie na temat wygrzewania.
      Jesli wygrzewanie w niektorych przypadkach jest az tak istotne, powinien to robic sam producent.
      Duzo ludzi woli najpierws posluchac sprzet zanim go kupi. I jesli na starcie gra chudo, a w recenzjach (sila rzeczy zawsze w jakims stopniu subiektywnych) napisali, ze gra cieplo, tzn ze mam brac za pewnik, ze po ilustam godzianch dla mnie tez zacznie grac cieplo? Dla mnie to bzdura.

      Tyle sie naczytlaem o nighthawkach, ze dla wielu fajne, a dla innych nie fajne.
      Tym co sie podobaly, wszystkie minusy przypisuja wygrzewaniu.
      Ja odsluchiwalem w sklepie, ale w bardzo komfortowych warunkach.
      Wogole mi sie nie spodobaly, mimo ze lubie bardziej cieplo niz zimno i bardziej muzyke niz analize.
      W porownaniu bezposrednim z lcd-2 czy lcd-x to wrecz przepasc.

      I tylko na podstawie recenzji mam i tak je kupic bo podobno inaczej graja dopiero po 500h?
      I jesli tak, to czy te inaczej mi sie spodoba?

      Dla mnie to absurd.

      Gdzies czytalem, ze chyba Audiio-GD wygrzewa przez 300h swoje produkty.

      Dla mnie, szczegolnie przy wyzszych kwotach, dostepny powinien byc produkt, ktory od razu gra na tyle ile moze. Jak inaczej wybrac odpowiedni?

      1. PIotr Ryka pisze:

        Zauważmy na wstępie, że NH nie są ciepło ani optymistycznie grającymi słuchawkami, a już szczególnie z oryginalnym kablem. Próżno na to czekać. Natomiast proces wygrzewania potrafi niejednokrotnie całkowicie przeistoczyć dane urządzenie. Różnice mogą być szokujące, ale wcale nie muszą. Nie muszą być też koniecznie pozytywne. Czasami sprzęt najlepiej gra na początku a z czasem gorzej. Ale tym słuszniej przecież należy go wygrzać.

        Odnośnie NH vs LCD-2, to zapewne w grę wchodzi jakość wzmacniacza. Z reguły im jest lepszy, tym różnice między słuchawkami mniejsze. Pod tym względem wybitne były dawne Grado RS-1, rewelacyjnie grające z przysłowiowym pudełkiem zapałek. A niezależnie od tego LCD-2 to słuchawki ciepłe i optymistyczne, a NH neutralne i raczej posępne. To jednak nie stanowi wyróżnika jakości a tylko stylu, tak samo jak kremowe sukienki nie są ex definitione ładniejsze od szarych.

        1. Andrzej pisze:

          Oczywiscie moja ocena jest na zasadzie subiektywnych odczuc, nie wyzszosci jakosciowej.
          Chodzilo o pokazanie, ze Nighthawki nie spodobaly mi sie na poczatku. Byc moze po wygrzaniu bym je polubil.

          1. PIotr Ryka pisze:

            Nie ma żadnego obowiązku je lubić 🙂

      2. PIotr Ryka pisze:

        Nadzieja, że sam producent będzie wygrzewał, jest płonna. Czasami ktoś nowy na rynku tym się chwali, albo odnosi się to do jakichś szczególnie drogich urządzeń. Takie wygrzewanie radykalnie podniosłoby przecież koszt produktu i niewielu byłoby z tego zadowolonych.

  13. Adam K. pisze:

    Andrzeju, trudno Twojemu rozumowaniu odmówić racji…

  14. Piotrek Kosowski pisze:

    Pamiętam jak odebrałem Yulong D200, nówka sztuka prosto z Chin. Oczywiście żadnego odsłuchu przed zakupem. Pierwsze chwile z nowym sprzętem – załamanie. Po co ja to kupiłem. Grało gorzej od Xonar STX z dobrymi opkami. Pierwsze dwadzieścia godzin pod prądem i dopiero zaczęło grać. Barwa, scena, kontrola, rozdzielczość – wszystko wyszło dopiero po czasie.
    NuForce DAC-80 – tak samo na początku przy pierwszym włączeniu grało jakbym miał uszy przytkane. Znowu pierwsze dwie dziesiątki godzin sprawiły że zaczęło grać.

    T1v2 od początku wywołały spore emocje i nie potrafiłem sobie wyobrazić zmian wygrzewania – ale jak najbardziej i tutaj zaistniały. Najbardziej spektakularna jest taka, że na początku nie grały w ogóle z wzmacniaczem Yulong A28, po niedługim czasie postanowiłem sprawdzić jeszcze raz – i proszę, gra i to jeszcze jak.

    Przykładów można by przytoczyć wiele więcej..

    1. PIotr Ryka pisze:

      Najbardziej chyba niesamowite gdy chodzi o wygrzewanie w mojej karierze to pierwsze, najstarsze Grado GS1000. z pudełka grały koszmarnie a potem bajecznie.

  15. miroslaw frackowiak pisze:

    Swietna recenzja i nowa nirwana a jak sie ma do naszych K-1000 czy dalej sa na pierwszym miejscu?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Tak, dalej. Ale trzeba przyznać, że Crosszone ciekawie grają i mają rzeczy niespotykane u normalnych słuchawek. Ale K1000 też są dwuuszne dla każdego kanału i między innymi dlatego są takie dobre.

  16. Calik Jakub pisze:

    Słuchałem i się zakochałem, lepszych na głowie nie miałem.
    W pierwszym momencie „o jakie to drooogie” ale po założeniu i puszczeniu utworu jest „I to kosztuje 9.000zł? Przypadkiem nie 19.000?”. Nie są to najbardziej uniwersalne słuchawki na świecie, ale jak dobrze wpasują się w muzykę to grają po prostu najlepiej. Wokal jest zjawiskowy, fenomenalny i cudowny. Jest wrażenie że wokalista stoi obok nas i nam śpiewa, cudownie śpiewa. Bas jest na najwyższym poziomie, nawet nie będzie mnie boleć serce gdy napisze że lepszy niż w LCD3, chociaż brakuje mu trochę powietrza i rozdzielczości. Góra była gładka, góra to dużo powiedziane.. Łagodny i bezpieczny pagórek na którym spokojnie dzieci wraz z rodzicami zderzają na sankach. Brak ostrości ale z dużą jak na ten typ słuchawek detalicznością. U śmiało mogę powiedzieć że leżą na głowie lepiej niż niegdyś niedościgniony w tej materii Sennheiser HD800. Trzyma się głowy i nie drgnie, a jednocześnie nie uwiera i nie czuć żadnego dyskomfortu.
    Świetnie sprawdzają się w mocniejszych brzmieniach, queen gra tak jak w wspomnieniach z dawnych lat a Mike Paton jakby znowu miał 25 lat i akurat przyszedł zagrać specjalnie dla mnie koncert (w studiu, nie przepadam za nagraniami z koncertów).Niestety Cohen zagrał miernie, muzykalność słuchawek porwała go i nie chciała mi go oddać. Może to wina średnio dobranego toru? Może po prostu takie są. Ale to dywagacje na moment kiedy uzbieram już tą 8kę z 3 zerami.
    Bardzo zastanawia mnie zgranie z Questyle 400i, myślę (i nie tylko ja) że zgrało by się to idealnie (i w miarę tanio, jak za taki dźwięk)

    1. Calik Jakub pisze:

      zjeżdżają* autokorekta to jest jakiś żart

      1. Calik Jakub pisze:

        i 9 z 3 zerami, trochę już późno.

  17. Adam K. pisze:

    Panie Piotrze, właśnie mam recenzowane tutaj słuchawki wypożyczone. Na razie mają na liczniku dopiero nieco ponad dwie doby, a już w porównaniu do posiadanych przeze mnie Oppo PM-1 ukazują pewne swoje przewagi: większą, lepiej napowietrzoną scenę, bardziej zróżnicowany bas i ogólnie większą skalę dźwięku. To, czego mi na razie brakuje, to trochę większej gęstości w średnicy (w tym względzie na razie Oppo prowadzą) i ogólnie większego dociążenia. No i soprany czasem potrafią zakłuć w ucho, wydają się trochę bardziej metaliczne niż u PM-1. Czytając Pana opis jestem pełen nadziei, że zajdą jeszcze zmiany w pożądanym przeze mnie kierunku. Gorzej tylko, że mam czas max do wtorku na podjęcie decyzji co do ich kupna, a to trochę mało czasu, biorąc pod uwagę wspominany przez Pana ich czas wygrzewania… Jeżeli się na nie zdecyduję, wtedy Oppo pójdą na sprzedaż.

    1. Piotr Ryka pisze:

      To ciekaw jestem wyników. Proszę napisać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy