Recenzja: McIntosh MHA100

McIntosh_MHA_100_001_HiFi Philosophy   Inżynier Frank H. McIntosh stawiał pierwsze kroki na drodze kariery w Bell Telephone Laboratories jeszcze przed II wojną światową. Podczas jej trwania był szefem dużego działu produkcji radiostacji i radarów o przeznaczeniu wojennym, a w tym samym czasie założył też własny biznes doradztwa konstrukcyjnego stacji radiowych i systemów nagłaśniających. To doprowadziło do spotkania w 1946 roku z kanadyjskim inżynierem Gordonem Gow i wspólnego stworzenia symetrycznego wzmacniacza lampowego, jakiego świat jeszcze nie widział. Konstrukcja obejmowała pięć patentów, a jej schemat, zwany Unity Coupled Circuit, jest przez McIntosha wykorzystywany do dzisiaj. Nie była to wprawdzie konstrukcja całkowicie oryginalna, tylko ulepszenie i dogłębna modyfikacja schematu push-pull pokazanego w 1936 roku przez Jefferson Electric w oparciu o lampy 6L6, ale jakość brzmienia i poziom zniekształceń uzyskano o tyle lepsze, że przemiana była rewolucyjna. Pierwszy egzemplarz nowego produktu, oznaczony jako 50W-1, powstał w 1949 roku i od tego momentu liczą się dzieje firmy McIntosh. Założona została w Silver Spring pod Waszyngtonem, ale fabryka z prawdziwego zdarzenia powstała dopiero w drugiej połowie lat pięćdziesiątych w Binghamton w stanie Nowy Jork, gdzie mieści się do dzisiaj.

A dzisiejszy McIntosh to firma-legenda, chyba najbardziej kojarzona z amerykańskim audio, którego nie przenieśli do naszych czasów protoplaści tamtejszej elektroniki, jak General Electric, RCA czy Bell Laboratories. Można „Maka” nie mieć, ale nie wiedzieć że jest i jak wygląda – nie można. A wygląda specyficznie i natychmiast rozpoznawalnie, bo o ile tylko nie składa się z samych lamp na postumencie, na pewno będzie miał panel przedni z czarnego szkła, a na nim niebiesko podświetlany wyświetlacz. „McIntosh Blue” jest bowiem znakiem rozpoznawczym firmy i jej wyróżnikiem, a mieć system McIntosha, znaczy świecić na niebiesko. Nie inaczej będzie tym razem, na okoliczność recenzji pierwszego w jego dziejach wzmacniacza słuchawkowego. Sześćdziesiąt pięć lat musiało upłynąć, nim McIntosh taki wzmacniaczy zaproponował, ale jak już, to taki koło którego obojętnie nie przejdziesz.

 

Frank H. McIntosh

Frank H. McIntosh

Zanim wbijemy weń badawcze spojrzenie, dodajmy tytułem uzupełnienia wstępu, że firma oferuje od wielu lat pełny asortyment – od gramofonów, odtwarzaczy CD i plikowych, po głośniki i okablowanie, tak więc można mieć w domu same Maki, obywając się na błękitnych polach audiofilskiego Elizjum bez usług innych producentów. Do bardzo niedawna nie dotyczyło to jedynie słuchawek i słuchawkowych wzmacniaczy, ale od zeszłego roku już dotyczy. Wraz ze wzmacniaczem pojawiły się bowiem także słuchawki, które zrecenzujemy w osobnym tekście.

Świat okazuje się jednak od zaplecza inny niźli od frontu, tak więc ikona amerykańskiego audio – McIntosh – została w 1990 roku kupiona przez japońskiego producenta radioodbiorników samochodowych, firmę Clarion, a to głównie z tej racji, że wyroby McIntosha cieszyły się w kraju kwitnącej wiśni szczególną estymą. W 2003 roku prawa własności przeszły na rzecz innego japońskiego konsorcjum, D&M Holdings, skupiającego marki Denon i Marantz, a w 2012 przewędrowały do Europy na rzecz włoskiego holdingu Fine Sounds SpA of Milan, stanowiącego odnogę grupy kapitałowej Quadrivio SGR, za którą stoją fundusze emerytalne, banki, fundusze powiernicze i państwowe fundusze majątkowe. Do tego ekonomicznego potwora, obracającego na najróżniejsze sposoby miliardami dolarów w poszukiwaniu maksymalizacji zysku, należą od niedawna także marki Audio Research, Sonus Faber, Wadia Digital, Sumiko i Fine Sounds Asia, tak więc koncentracja firm audio dokonuje się na naszych oczach, bo podobne konsorcja mają też Japończycy, Chińczycy i Kanadyjczycy. I tak to wygląda naprawdę – globalizacja. Aż się dziwnie trochę człowiek czuje i dreszcze lekki pojawia na skórze, kiedy pomyśleć, że Karol Marks to przewidział. A żyć w scenariuszu Karola Marksa to średnia przyjemność. Następnym etapem ma być podobno powszechna rewolucja komunistyczna. Taka prawdziwa, nie przedwczesna i wypaczona jak ta sowiecka. Wyklęty powstań…

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

18 komentarzy w “Recenzja: McIntosh MHA100

  1. gabler pisze:

    Ten wzmacniacz jest zjawiskowy ,magia z niego emanuje,słuchałem ostatnio w salonie Maca Ma 6300,grał bardzo fajnie,100 też mieli ale brakło czasu posłuchać…,ciekawe jak napędza kolumny w porównaniu do 6300,można by nim za jednym zamachem rozwiązać 3 potrzeby

  2. emero pisze:

    „I znów lądujemy w objęciach słuchawek o wyższej impedancji, ale nie tak wysokiej jak u 600-ohmowych HD 650, tylko bardzie w pół drogi, czyli u 300-ohmowych HD 800. ”

    HD650 są 300-ohmowe

    1. Piotr Ryka pisze:

      Te z obecnej produkcji tak, i dlatego grają nieco inaczej. Ale ja mam bardzo stare, z pierwszego roku produkcji, 600-ohmowe.

  3. gabler pisze:

    jako sam wzmak do kolumn z jakim innym można go przyrównać,cenowo, czy podłogówki 2 drogi pociągnie

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jak pociągnął 2,5 drożne Spendory, to 2 drożne na pewno pociągnie. Jakościowo go nie porównywałem bezpośrednio, tak więc niechętnie robię odniesienia, ale powiedziałbym, że jest troszkę słabszy niż Hegel H80, czyli naprawdę bardzo dobry. A może słabszy nie jest? Nie będę zgadywał.

  4. Roland pisze:

    szkoda ze brakuje do kompletu jak gra z k812

    1. Piotr Ryka pisze:

      Te K812 zapadły w pamięć. Coś się wymyśli. 🙂

  5. Sławek pisze:

    Co do brzmienia z komputerem – jakim programem był Maczek odsłuchiwany i na jakich sterownikach? Czasem się może zdarzyć, że firmowe sterowniki jeszcze nie są wydobyć z DACa pełnego potencjału. Sprawdziłem na własnych uszach – sterownik do Audio-gd daje dźwięk mocniejszy basowo i gęstszy, a nowy JPlay 6 beta bardziej przestrzenny i przejrzysty (jak trzeba to łupnie basem zjawiskowo), ale ogólnie lepszy o klasę…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Odsłuchiwałem, jak zawsze ostatnio, na Windows Playerze i z niego pochodzą opisy. Na JPlay gra to oczywiście lepiej, ale chciałem żeby było jak najbardziej zwyczajnie. Niedawno miałem gości, którzy bardzo się zdziwili jak potrafi grać w ten sposób wzmacniacz Sugdena z przetwornikiem Myteka, a także sam Mytek Manhattan.

  6. gość44 pisze:

    Pytanie może trochę dziwne, ale .. czy ten wzmacniacz (słuchawkowy?) mocno się grzeje podczas pracy?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dlaczego dziwne? To czasami jest bardzo ważne z uwagi na lokalizację, albo chęć postawienia na nim słuchawkowego stojaka. Nie grzeje się prawie wcale.

  7. Bartek pisze:

    Zeby jeszcze ta cena byla nizsza tak powiedzmy o 6 tys to mozna by brac bez zastanowienia.
    Niestety z tego co slyszalem Macintosh nie pozwala na jakies znaczace obnizki u dystrybutorów. Z drugiej strony ich wyroby trzymaja dobra cene na rynku wtórnym.
    ….No nic, poczytac zawsze mozna 🙂

  8. Nina pisze:

    Pan Piotr nadal nie wie czym w muzyce jest zmiana (zawyżanie) tonacji. A zawyżanie tonacji przez urządzenie (z punktu akustyki i muzyki) to odstrojenie częstotliwości wzorcowej w górę skutkiem przechodzenia sygnału przez urządzenie… Rzecz niedopuszczalna aby tej klasy sprzęt zmieniał częstotliwość wzorcową na wyjściu. Ciągle mam wrażenie, że nie o zmianę (zawyżanie) tonacji Panu Piotrowi chodzi. Może balans tonalny, całościowa barwa, tembr, koloryt urządzenia itd. Na litość boską tylko nie zmiana tonacji.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Ale przecież mówiłem, że to audiofilska gwara i proponowałem poprawniejszą definicję, której się nie doczekałem. Więc może jeszcze raz: jeżeli Maria Callas za pośrednictwem jednego odtwarzacza śpiewa z tej samej płyty wyższym głosem niż z drugiego, to jak to nazwiemy?

    2. Alex pisze:

      Również nie wiem czym różni się „odstrojenie częstotliwości wzorcowej w górę” od podniesionego balansu tonalnego czy stwierdzenia, że urządzenie gra jasno. Proszę o wyjaśnienie.

      1. Maciej pisze:

        Czy jeśli hipotetycznie przyjmiemy że zakres głosu danej osoby mieści się w paśmie 400Hz-4kHz i mamy dwa urządzenia z których każde z nich akcentuje inne pasmo – bo urządzenia audiofilskie z tego słyną, że kładą na coś nacisk i to pozwala im mieć różne grupy odbiorców. To jeśli urządzenie A eksponuje (podnosi o dB lub ich ułamki) przedział 400-1000Hz a urządzenia B 3000Hz-4000Hz, to czy urządzenie B nie gra wyżej ludzkiego głosu? Przecież do naszych uszu dociera więcej wysokich częstotliwości – to głos brzmi wyżej.

  9. Endriuu pisze:

    Czy jest sens kupować ten wzmacniacz słuchawkowy, gdy ja będę sporadycznie słuchać na słuchawkach tylko głośnikach? Wymiary i ten styl do mnie przemawia.
    Proszę o odp.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Moim zdaniem nie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy