Recenzja: Marantz HD-DAC1

Marantz_HD-DAC1_002_HiFi Philosophy   Dopiero co pisałem recenzję wielofunkcyjnej obrabiarki słuchawek marki McIntosh, a tu to samo od Marantza. Nic w tym nie ma dziwnego, gdyż takie wielofunkcyjne urządzenia z finalnym słuchawkowym wzmacniaczem są teraz bardzo popularne, ale piszę o tym, ponieważ firmy Marantz i McIntosh coś łączy. Łączy je bycie ikonami amerykańskiego audio, jako że obie startowały w Stanach Zjednoczonych jeszcze w latach 40-tych i obie zyskały sławę.

Gitarzysta klasyczny, fotograf, grafik i inżynier Saul B. Marantz (1911-97) konstruował swe pierwsze wzmacniacze i przedwzmacniacze najpierw jeszcze przed wojną, mieszkając na nowojorskim Brooklinie, a po wojnie w Queens, gdzie się przeniósł. Był też mistrzem sztuki budowania urządzeń audio dla samego Josepha Grado, tego od legendarnych wkładek gramofonowych i słuchawek. Gdyby zatem w naszego Marantza wetknąć słuchawki Grado, mielibyśmy piękne odwołanie do czasów narodzin tej technologii w wymiarze hi-fi, bo właśnie wówczas, w latach 40-tych, się ona rodziła. Jednak słuchawek Grado – takich  z wysokiej półki – nie mam, co memu poczuciu wartości dość mocno doskwiera, ale mieć wszystkiego nie sposób. Za to zauważam, że już w tych kilku zdaniach zdążyły się spotkać trzy a nie dwie ikony amerykańskiego audio, z których dwie pierwsze nie są już stety-niestety amerykańskie. Albowiem jedynie Grado zdołało zachować niepodległość i wciąż jest firmą rodzinną z siedzibą na rodzimym Brooklinie, a McIntosh i Marantz mają za sobą długie drogi poprzez meandry właścicielskie i w sensie własnościowym dawno wywędrowały poza Amerykę.

Saul Marantz jeszcze w 1966 roku zmuszony był sprzedać swój biznes firmie Superscope Inc. braci Tuszyńskich, przy czym warto nadmienić, iż muzyk i inżynier  Joseph Tushinsky też jest uważany za jednego z pionierów amerykańskiego hifi. Stało się to na skutek przeinwestowania w tuner radiowy, który miał być dla Marantza wielkim popisem, a stał się w sensie finansowej niezależności wiekiem od trumny. Dziś brzmi to trochę dziwnie, bo tunery radiowe niewiele znaczą, ale w tamtych czasach leżały w ścisłym centrum zainteresowań. Do 1968 roku zachował jednak Saul Marantz kierownictwo firmą, a potem zajął się doradzaniem innym podmiotom na rynku audio. W tym samym nieszczęsnym i szczęsnym jednocześnie 1966 roku rozpoczyna się produkcja i sprzedaż wyrobów Marantza w Japonii poprzez firmę Standard Radio Corp., która w 1975 przeistoczy się w Marantz Japan Inc. W roku 1980 nastąpił wykup Marantza przez koncern Philips, szykujący się do ofensywy promocyjnej standardu CD, w której odtwarzacze Marantza wezmą aktywny udział jako te najbardziej ekskluzywne i pożądane. Wraz z Sony, Revoxem, Denonem i Accuphase stanowić będą najściślejszą czołówkę list jakościowych sporządzanych przez periodyki branżowe i tym samym obiekt najbardziej tęsknych westchnień. Były to odchodzące już, jak się niedługo miało okazać, w przeszłość złote czasy technologii audio, stanowiącej w tamtym momencie czołówkę technologii użytkowej w ogóle, co w szybkim tempie translokowało się na obszar eksplodującej technologii komputerowej. Świat żył tymi odtwarzaczami przez całe lata 80-te i początek 90-tych, jak teraz telefonami komórkowymi i kartami grafiki, z wypiekami na twarzy przyjmując każdy debiut zawodnika wagi ciężkiej.

Saul B. Marantz

Saul B. Marantz

W 2001 roku wciąż działający pod patronatem Philipsa producent i dystrybutor Marantz Japan Inc. przejął część pakietu Marantza od firmy macierzystej, a rok później powstał holding D&M, skupiający marki Denon i Marantz. Ostatnim na razie etapem długiej wędrówki właścicielskiej było przejęcie w zeszłym roku profesjonalnej odnogi Marantza – Marantz Professional – przez koncern inMusic.

Dobrze, lekcję historii mamy już odrobioną, pora skupić się na teraźniejszości. A teraźniejszość jest taka, że stoi koło mnie, na miejscu nawiedzanym przez mnogie urządzenia audio, przetwornik-przedwzmacniacz-słuchawkowy wzmacniacz Marantz HD-DAC1, będący pierwszym produktem tej firmy jaki oceniam. Miałem wprawdzie ongiś wizję nabycia odtwarzacza Marantza, ale skończyło się na Cairnie, który znacznie był tańszy. Potem przeróbki tego Cairna i tak przekroczyły budżet Marantza, ale jak wiadomo etapami jest łatwiej. Dawne to czasy, przeszło dekadę temu, a mimo amatorskich i zawodowych zainteresowań, jakoś nie skrzyżowały się nigdy moje drogi z Marantzem. Czytałem tylko o nim, widywałem na półkach i może nawet przy jakiejś okazji słuchałem, ale bez dania bacznej uwagi. To wszystko teraz się zmienia i na Marantzu właśnie się koncentruję. Na sekundę jeszcze tylko rzucę za siebie okiem i przytoczę słowa redaktora Wojciecha Manna, który w dawnych czasach Pewexu i debiutujących płyty CD sarkastycznie częstował słuchaczy uwagą, że szczytem techniki jej odtwarzania nie są wcale zalegające półki dolarowych sklepów odtwarzacze Technicsa, tylko Marantze i Revoxy, których próżno tam szukać. Nie do końca miał rację, jako że Technics także wyprodukował super odtwarzacz CD, ale jego w salonach Pewexu oczywiście nie było, gdyż nikt nie miałby dość pieniędzy by go nabyć, poza może amerykańskim ambasadorem i jemu podobnymi rezydentami oraz aparatczykami partyjnymi najwyższej rangi. I jeszcze jedno. Produkty Marantza już w latach 50-tych stały się synonimem najwyższej jakości i jeszcze na przełomie lat 50-tych i 60-tych stanowiły obiekty kolekcjonerskie, osiągające, zwłaszcza w Japonii, bardzo wysokie ceny.

Dość na tym, starczy historycznych pouczeń, sięgamy w przyszłość. Bo przyszłością być może dla kogoś nabycie tego HD-DAC1, gdyby się okazał godny zakupu.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

22 komentarzy w “Recenzja: Marantz HD-DAC1

  1. gość44 pisze:

    Witam,
    chyba jestem pierwszy 🙂

    I na dodatek należę do tych, dla których przestrzeń to sprawa drugorzędna.

    I mam prośbę. Czy może Pan sprawdzić marancunia jako klasycznego DAC’a w „dużym” systemie ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Niestety, prośbie nie jestem w stanie zadośćuczynić, bo urządzenie zostało już spakowane i czeka na kuriera. W sumie wahałem się, czy samemu tego nie zrobić, ale ten Marantz tak jednoznacznie jest słuchawkowy, że się nie zdecydowałem. Polecają go wprawdzie do głośników aktywnych, ale takich nie mam.

  2. Adam pisze:

    Ciekawy jestem jak z tym Marantzem zagrałyby słuchawki Audeze…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Też jestem ciekaw, ale po okradzeniu warszawskiego salonu Audiomagic, odesłałem im jedne i drugie Audeze, bo nie mieli czym handlować. Nowe miały nadejść, ale jeszcze nie nadeszły.

      1. Maciej pisze:

        Rety to nie dość że okradli Audeze w USA, to jeszcze dystrybutora Audeze w PL ??

        1. Piotr Ryka pisze:

          Mój błąd, przepraszam. Najwyraźniej źle zinterpretowałem frazę „zostaliśmy okradzeni”, w której chodziło o okradzenie samego Audeze a nie warszawskiego sklepu. Tak czy inaczej towaru nie mieli i musiałem odesłać. Płacą za to teraz brakiem swoich słuchawek w testach, a sam mam dzięki temu mniej roboty. Ale w przyszłym tygodniu jakieś Audeze mają trafić.

  3. Sławek pisze:

    Witam,
    słuchałem tego Marancusia z moimi słuchawkami HiFiMan HE500 (kabel FAW Noir Hybrid) w salonie, niestety ze zwykłymi sieciówkami, za źródło służył transport Audiolaba, odsłuchy były po coaxialu.
    Czuć było, że nie jest źle, ale najwyraźniej do HiFi Manów brakowało mocy. Z łatwiejszymi słuchawkami byłoby zapewne lepiej, co potwierdza recenzja. Z HE 500 słychać było, że Marancuś się męczy, jakieś takie napięcie, brak swobody, nie do dłuższych odsłuchów. Równowaga brzmienia przesunięta ku górze, jak dla mnie nie do przyjęcia.
    Odsłuchiwany w tej samej sesji Hegel HD12 zagrał znacznie pełniej i bardziej nasycony był ogólnie, a zwłaszcza na basie. No ale on sporo droższy jest.
    Ale i tak zakupiłem w cenie Hegla zestaw Audio – gd NFB-1 (2014) DAC/NFB-6 słuchawkowiec. Ponadto także ze względów funkcjonalnych, bo NFB-6, ma kilka wejść analogowych (5), a ja zamierzam system o gramofon rozbudować. A do Marantza czym gramofon podłączę – mini jackiem?

    1. Maciej pisze:

      Ostatnio podłączyłem ortodynamiki do lampy 4W 2A3 polskiej konstrukcji – to dopiero był ogień. Orto muszą mieć prąd, duuużo prądu.

  4. fonn pisze:

    Trochę nie w temacie ,od dawna zauważam wpływ drgań podłogi,regałów,stolika audio na kable słuchawkowe,kabel leżący na nich powoduje degradację brzmienia,jest bardziej płasko matowo,mniejsza namacalność dżwięku ,podobnie jak wiadomo zachowują się pozostałe sprzęty audio ,polecam tak słuchać aby kabel był w powietrzu co jest trochę mało wygodne ,ale może też spoczywać na naszych nogach,byle nie dotykał mebli i podłogi,nie są to oczywiście zmiany powalające ale słyszalne.Pewnie są kable bardziej i mniej odporne na te zjawiska,ale warto poeksperymentować ,swoją drogą wireworld wypuszcza kilka kabli słuchawkowych z miedzi PCOCC.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Ciekawe, muszę sprawdzić.

    2. JFK pisze:

      Fonn – litości.

  5. Adam pisze:

    Ja kiedyś robiłem takie porównania, ale przyznam, że przy zwykłym kabelku jaki posiadam w Beyerdynamicach DT 880 różnicy praktycznie nie zanotowałem.

  6. fonn pisze:

    proszę podzielić się opinią: )

  7. Andrzej pisze:

    Ciekawe jak w powównaniu do tych najlepszych z przedziału cenowego do 6,5 kzł zagrałby ze słuchawkami najnowszy „przetwornikowzmacniacz” firmy Pionner o symbolu U-05. Nazwa firmy może nie jest tak dystyngowana jak w przypadku Marantza, ale zastosowane w Pionierze rozwiązania pozwalają oczekiwać iż nawiąże równorzędną walkę z urządzeniami nawet dwukrotnie od niego droższymi.
    W porównaniu do testowanego tutaj Marantza gra „tłusto” z dobrym ale nie przedobżonym basem i ze szczegółami które są czytelne ale nie narzucają się – Czyli takie bardziej analogowe granie.
    Czy jest w stanie uprzestrzennić dzwięk tak aby uzyskać holografię? Ma do tego predyspozycje techniczne w postaci zbalansowanego toru, oraz zbalansowanych wejść słuchawkowych XLR z przodu. Tańszy o kikaset złotych od Pioniera Aune S16 z niezbalansowanym wzmacniaczem, z pojedynczej dziurki potrafi uzyskać holografię być może uda się to rownież i Pionierowi.

    Z nowin ze słuchawkowego świata warto nadmienić że firma Sony budzi się z letargu i na rynku pojawiły się słuchawki MDR -Z7 które to mają spełniać oczekiwania klientów „masowych” jak i tych którzy oczekują od nowych słuchawek wprowadzenia w świat Hi-Endu. Sygnatura dzwiękowa tych słuchawek idelnie uzupełnia się z brzmieniem Aune S16.

  8. roman pisze:

    W letargu to chyba Ty byłeś bo test tych słuchawek był już w marcu.
    „Przystępując do tego testu zupełnie nie wiedziałem, co będę musiał napisać na końcu. Brałem pod uwagę nawet taką ewentualność, że po porównaniu MDR-Z7 z innymi audiofilskimi słuchawkami okaże się, że inżynierowie japońskiego koncernu nie będą w stanie zbliżyć się do poziomu prezentowanego przez maki, które na słuchawkach zjadły zęby. Tymczasem udało im się uchwycić to, co w moim przekonaniu świadczy o prawdziwie hi-endowej naturze brzmienia – wysoką jakość, którą w pierwszej chwili odbieramy jako coś najzupełniej normalnego. Wielu melomanów doceni te słuchawki nie wtedy, kiedy założy je na głowę, ale kiedy je z niej zdejmie i spróbuje posłuchać muzyki na czymś innym. Jeżeli nie będą to jeszcze bardziej hi-endowe nauszniki, wróżę szybki powrót do MDR-Z7. Ja z chęcią zostawiłbym je w swoim systemie odniesienia.”

    1. Andrzej pisze:

      Na towaroznawstwie to ja zjadłem zęby, proszę mi tu nie insynuować iż byłem w letargu. Skoro test był w marcu miałeś więc sporo czasu aby zastosować elementy analizy statystycznej. Zdjąć miarę z wielu testów z których to jasno wynika iż te słuchawki mają bardzo nierówną charakterystykę odtwarzania. Aby zneutralizować ich 'masowe’ brzmienie i wyłuskać z nich jak najwięcej jakości 'audiofilskiej’ trzeba specjalnie pod nie dobierać tor. W tej cenie to są raczej słuchawki dla bogatych wielbicieli tej marki. Chcąc je zdeklasować porównując do nich inne mógłbym posłużyć się słuchawkami ponad dwukrotnie tańszymi, które to słuchawki z założenia nie miały być 'audiofilskie’ a jednak są zaliczane do tego grona przez szerokie rzesze użytkowników. Są to słuchawki Philips A5 Pro. Do Hi-End -owych słuchawek w zbliżonej cenie takich jak: Final Audio Sonorus VI lub Audioqest NH nie ma nawet co ich porównywać.

  9. Matley pisze:

    Witam mam pytanie bo zastanawiam się jaki DAC wybrać… obecnie używam Asus Xonara STU i jestem zadowolony, ale potrzebuję czegoś lepszego i zastanawiam się nad Marantzem czy będzie dobrze stroił np. HD 800, Beyerdynamic T90, HiFiMAN He-500 ???

    1. Wiceprezes pisze:

      Marantza na pewno trzeba rozważyć, ale gorąco polecam sprawdzić Aune S16 – za te pieniądze gra on aż za dobrze 🙂 marantz gra wyraźnie i technicznie, Aune to spokój i elegancja.

  10. Matley pisze:

    Czy kabel usb wideworld ultrafiolet będzie dobry ?

    1. Wiceprezes pisze:

      Ultraviolet jest w porządku w swoim przedziale cenowym. Wyższy Starlight 7 prawie w ogóle nie robi różnicy. Ewidentnie lepszy kabel to dopiero ifi Mercury za 500 zł. Ale kabel faktycznie świetny.

  11. Martin pisze:

    Dzień dobry,

    Zastanawiam się nad kupnem USB Cable A to B do ww modelu.
    Mam do wyboru dwie możliwości, Forza i AudioQuest, czy będzie słyszalna różnica między jeszcze raz tyle kosztującym AQ a Forza?

    https://forzaaudioworks.com/en/product.php?id_product=29

    https://www.hifix.co.uk/audioquest-carbon-usb-cable-a-to-b-0-75m

    Dziękuję i pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Niestety, żadnego nie znam. Może ktoś inny słuchał?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy