Recenzja: M2Tech HiFace Two 192 kHz – Digital Audio Interface

HiFace_Two_10   Opisywać przejściówkę? W dodatku tak małą jak pendrive albo wtyk USB? To może jeszcze założymy specjalną zakładkę z recenzjami przejściówek? Ale z drugiej strony… Jeżeli można z całą powagą pisać recenzje interkonektów i kabli zasilających, szeroko rozwodząc się nad jakością zastosowanych przewodów i rozpisując, co też to się nie wyprawia z dźwiękiem dzięki zastąpieniu jednego miedzianego drutu innym albo skutkiem zamiany wtyczek, to czemu nie poświęcić tekstu przejściówce, która w tym wypadku nie jest wcale kawałkiem drutu łączącym dwa gniazdka, tylko bardzo zmyślnym urządzonkiem.

– Że co, że małym? No, to chyba dobrze? Chyba lepiej niż gdyby miało wielkość pieca albo ciężarówki. Bycie coraz mniejszym i mniejszym to dla urządzeń elektronicznych jedyny słuszny kierunek, podobnie jak bycie coraz szybszym i tańszym. Dzięki temu rzeczy pożyteczne i użyteczne mogą się realizować za pośrednictwem takich ogólnie dostępnych maluchów jak nasz HiFace, który nie dość że miejsca nie zajmuje i kosztuje niewiele, to jeszcze nawet przegapić go łatwo, albo i wcale nie widzieć. Sam wpiąłem go od tyłu do komputera i z oczu mi zniknął; tylko kabel zza obudowy wystawał; w sumie też niewidoczny, bo obudową Eximusa albo innego Bursona przysłonięty. Powiadają, że co z oczu, to z serca – ale nie tym razem. Bo z oczu owszem, ale nie z uszu. A dla audiofila ucho rzecz ważna i to co słyszy na sercu mu leży. Tak więc kiedy słucha muzyki, ma tego HiFace w uszach i za uszami, toteż odczuwa wdzięczność, bo dobrą robotę ten malutki przejściówkowiec odstawia.

M2Tech HiFace nie jest nowicjuszem, o czym już sama dwójka w jego nazwie oznaczająca drugą wersję nas informuje. Wersja pierwsza powstała w 2009 roku i narobiła sporego szumu, zaliczając szereg recenzji a w nich pochwał. Urządzonko sprawdzało się świetnie i bez kompleksów rywalizowało z interfejsami których przeoczyć już nie było sposobu, albowiem wyglądały jak normalny audiofilski klocek i niejednokrotnie po audiofilsku przy tym kosztowały. Bo zauważmy od razu, że tego rodzaju interfejs wcale nie musi być tani. Zarówno te mające postać urządzeń zewnętrznych, jak i takie instalowane w obudowach jako upgrade zewnętrznego zegara czy konwertera, potrafią kosztować ładnych kilka tysięcy dolarów, przy czym w czasach gdy pierwsza wersja HiFace wchodziła na rynek wiele z tych ponad tysiącdolarowych przejściówek (interfejs to po polsku tyle co przejściówka albo sposób, czy też miejsce wymiany informacji, chociaż brzmi zwięźlej i bardziej uczenie) nie oferowało częstotliwości 192 kHz, tylko niższe. Tak więc zespół młodych włoskich elektroników z Pizy, co to krzywą wieżą pośród słonecznej Toskanii i w całym świecie słynie, zabłysnął od razu na kilka sposobów: Zaoferował jednocześnie świetną jakość, malutką objętość i bardzo przystępną cenę, oscylującą w granicach 150 dolarów.  Dla ponad tysiącdolarowych przejściówkowych tłuściochów i ich nabywców musiał to być szok nie lada, a dla przyszłych użytkowników M2Tech prawdziwe święto.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

13 komentarzy w “Recenzja: M2Tech HiFace Two 192 kHz – Digital Audio Interface

  1. Marcin pisze:

    Denony wypadają lepiej od grado?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, to jest ten sam poziom a inny styl. Jednak wyposażenie Denonów w odpowiedni kabel symetryczny jest bardzo proste na zasadzie podmiany jednego kabla innym, a w przypadku Grado konieczne byłoby usunięcie końcowego pojedynczego jacka i zastąpienie go podwójnym, co samo w sobie nie nastręcza żadnych trudności, tylko późniejsze podpinanie się do innych słuchawkowych wzmacniaczy wymagałoby jakiejś kablowo-przejściówkowej ekwilibrystyki. Ale same słuchawki, abstrahując od Phasemation, grają na tym samym bardzo wysokim poziomie.

  2. Marcin pisze:

    To ciekawe. Ostatnio przed zakupem słuchawek porównywałem bezpośrednio denon7100, hifiman he-500 oraz grado rs1i (te w najnowszej odsłonie, z numerami seryjnymi również po bokach pałąka). Wszystkie modele były w miarę wgrzane i zdecydowałem się ostatecznie na rs1i, które były dla mnie całościowo najlepsze. Zresztą ja uważam, że model rs1 stanowi esencję brzmienia grado (bardziej niż modele gs i ps, które z pewnością mają klika przewag po swojej stronie). Tak, denony mają fantastyczny bas i tak, brzmi on analogowo, jednak czar, który rzuca rs1 jest niepowtarzalny i żadne z wyżej wymienionych modeli (i inne) nie dały mi tyle radochy i muzycznego uniesienia – serio. Oczywiście, każdy ma inny gust i inny tor, jednemu podejdzie denon7100, a innemu hd800. Tak czy inaczej zachęcam do posłuchania najnowszej odsłony rs1, bo brzmienie tych słuchawek jest inne, lepsze niż poprzednich edycji. Można oczywiście się spierać, że grado sie psują, ten karton, kabek sie zwija itd., a denon to denon, ale jeśłi mogę zakończyć parafrazą hasła reklamowego parówek 🙂 – są słuchawki i są Grado.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Do Grado, a już zwłaszcza Grado RS-1, mam szczególny sentyment. Sam rozstałem się z nimi (starą wersją) po długotrwałej konfrontacji z Ultrasonami Edition9. W sumie szkoda mi i tych Grado, i Ultrasonów, ale tak licznej stajni słuchawkowej, pomnażającej się tylko na zasadzie dokupywania czegoś nowego utrzymywać nie mogę. RS-1 w nowej odsłonie słuchałem przez chwilę i pamiętam, że zniszczyły wtedy w bezpośrednim porównaniu Audez’e LCD-2. Na pewno napiszę ich recenzję, ale zgodnie z sugestią dystrybutora dopiero za czas jakiś, żeby firma stopniowo się promowała a nie hurtem.
      Co do brzmienia słuchawek tych czy tamtych z wysokiego pułapu, to o wszystkim decyduje konkretny tor i konkretna muzyka. Tu raczej nie mamy do czynienia z sytuacją, w któreś jakieś słuchawki są wszędzie i pod każdym względem lepsze. Takie to są z dynamicznych tylko Sony MDR-R10, choć i one mają słabość w postaci niedostatku basu.

      1. Marcin pisze:

        W takim razie to może być dla Pana/dla rs1 wielki powrót. Przyznam, że nie byłem wielkim fanem pierwszych rs1, bo z początku ich dźwięk był bardzo powyginany, pokrzywiony i dopiero 500 h grania i więcej układało te słuchawki, choć budowanie dźwięku wciąż obdywało się przy pomocy ostrego narzędzia, a górne rejestry dźwięku były odpowiedniejsze dla niedosłyszących w tym zakresie. Za to nowe rs1 są bardzo…(?) gładkie; tuż po wyjęciu słuchawek z kartonu bas miał całkiem dobrą fakturę, a góra w ogóle nie kłuła. Nie wiem czy niszczą one lcd-2, bo nie znam tych słuchawek, ale Audeze to dość dobry zawodnik wagi ciężkiej, tyle że wraźliwy na wzmacniacz, stąd może słuchawki tak słabo wypadły.
        Nie mam i nie miałem u siebie 20 wzmacniaczy, odtwarzaczy i słuchawek, stąd nie mam doświadczenia w dopasowywaniu toru, ale zgodnie z moim obyciem im lepsze systemy miałem, tym lepiej słuchawki zagrały, więc ja nie doświadczyłem pojęcia zgrywania/niezgrywania się sprzętu z wysokiej półki, choć takie zjawisko pewnie istnieje.
        Sam nie robię składnicy sprzętu i zanim kupię nowe, sprzedaję stare; może warto by było zatem nieco uszczupić kolekcję? Prawda, że na odsprzedaży się sporo traci, ale innego wyjścia zdaje się nie ma.
        Pozdrawiam

        1. Piotr Ryka pisze:

          Sytuacja z RS-1 i LCD-2 jest opisana w recenzji tych ostatnich, której przeczytanie polecam. Cary SLI-80 to wybitny wzmacniacz o dużej mocy, tak więc od tej strony sprawa była uczciwa. Natomiast LCD-2 nie były wówczas do końca wygrzane i to zadecydowało o ich słabszym wyniku.
          Rozstania i powroty są oczywiście możliwe, ale prawdę mówiąc muszę tyle słuchać w ramach obowiązków recenzenta, że na odsłuchy własne zostaje bardzo niewiele czasu. Słuchałem wczoraj własnego systemu przez dłuższą chwilę dla własnej przyjemności po raz pierwszy po wielotygodniowej przerwie i tylko dlatego, że był jedną z opcji porównawczych opisywanego właśnie Phasemation. Ale RS-1 obiecuję dokładnie przebadać i należycie porównać z konkurencją.

  3. ada pisze:

    Czy w przyszłości jest szansa na recenzje akg k712 bądź 702 anniversary?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Myślę, że tak. Aczkolwiek dystrybutor profesjonalnego oddziału produktów AKG obiecał mi przysłać model K271 i jak na razie nic z tego nie ma, choć sam też nie naciskam, bo mam na razie o czym pisać. (Produkty profesjonalne i audiofilskie od AKG mają w Polsce różnych dystrybutorów.)
      Ale K712 to zbyt smakowity kąsek by go odpuścić. Swoją drogą recenzję modelu K701 ładnych parę lat temu napisałem i trzeba ją będzie przypomnieć.

  4. Sylwester pisze:

    Chciałbym się dowiedzieć czy jak w PC regulujemy głosność to na wyjściu coax też sie zmienia czy idzie cały czas full ???

    1. hifiphilosophy pisze:

      Zmienia się.

  5. jarzombek pisze:

    Uwaga na urządzenie M2Tech. Szajs, bubel, bardzo drogie g..no, a do tego kilka firm, które umywają ręce od naprawy gwarancyjnej a więc i producenta M2Tech, dystrybutora Audiomagic jak i GFmod Audio Research firma diagnozująca wysłany do nich M2Tech .
    Urządzenie zakupiłem za pośrednictwem firmy audiomagic.pl. Od tamtego czasu urządzenie M2Tech używałem zaledwie kilkanaście razy. Korzystając z tego urządzenia w wyjątkowy sposób starałem się dbać o bezpieczeństwo tego urządzenia. Nie podłączałem go bezpośrednio do portu USB, (wyczytałem wcześniej na necie, że to część ulegająca najczęściej awarii), używam krótkiego przedłużacza. Podłączając dźwięk do powermiksera, używam profesjonalnego przewodu firmy Evergeen. Niestety awarii uległo właśnie gniazdo na minijacka, po prostu weszło do środka, wykonanie jest wyjątkowo nieprofesjonalne. Porównując to ze zwykłym pendrivem, M2Tech, przegrywa nawet z najtańszymi modelami za 15 zł.
    Chcesz dowiedzieć się więcej o tym urządzeniu poszukaj na necie opinii i potraktuj je poważnie, moj

    1. Piotr Ryka pisze:

      Używam HiFace od dwóch lat i jakoś się nie zepsuł. Awarie możliwe są wszędzie. Ktoś nie chce naprawić?

      1. Miltoniusz pisze:

        M2tech hiface two nie ma gniazda mini jack. Chodzi chyba o przetwornik c/a ze wzmacniaczem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy