Recenzja: M2Tech HiFace Two 192 kHz – Digital Audio Interface

Odsłuch

   To bierzmy się za odsłuchy. Zaczniemy od przebadania Eximusa ES-1 pracującego zrazu po samym kablu USB od Ear Stream, a potem po kablu koaksjalnym tegoż Ear Stream wpiętym do HiFace.

 

Po kablu USB

HiFace_Two_08

No i w końcu: HiFace Two w całej „okazałości”

Bardzo wysoka klasa własna samego Eximusa oraz fakt użycia programu JPlay obsługującego pliki FLAC pozyskane z płyt CD, jak również to, że kabel USB Ear Stream też jest nie od macochy, górując nad zwykłymi tego typu przewodami, pozwoliły wzbić się od razu na bardzo wysoki pułap. By nie mieszać sobie w głowie nadmiarem, użyłem tylko dwóch par słuchawek – Grado GS-1000i oraz Audio-Techniki ATH-W5000 – i w obu przypadkach natrafiłem na wysoką odsłuchową satysfakcję.

Już na wstępie w odniesieniu do całego tego oprzyrządowania można w takim razie zapytać:

– Po co mi więcej i na co jeszcze jakieś kosztujące kilkaset złotych przejściówki? Oczywiście trochę tutaj czaruję i zwodzę, udając że do całej sprawy można podchodzić tylko od dołu, tak jakby te wielkie, pomnikowe high-endy w stylu Orfeuszy czy Kondo Audio Note wcale nie istniały. Rzecz jasna gdzieś tam one egzystują, ale nie pośród zwykłych ludzi, a nasz M2Rech HiFace powstał z myślą o umilaniu życia ludziom zwykłym, a nie miliarderom. Czy jednak warto? Przecież bardzo zadowalający stopień szczegółowości, naturalizm tonacji jak również umiejętność ukazania różnic pomiędzy stylami gry wysokiej klasy bardzo wymagających dla toru słuchawek zostały tu osiągnięte. A wszystko przy jednoczesnym poziomie wyrafinowania i uniwersalności pozwalającym nie tylko się bawić czy robić porównania, ale także rozkoszować się muzyką. Wszystko to już bez HiFace jest tutaj obecne, a więc?

 

Po kablu koaksjalnym z HiFace

Tyle razy to już napisałem, że aż mi się nie chce do tego wracać. Mimo to pozwolę sobie raz jeszcze dać wyraz przekonaniu, że każdy człowiek kochający muzykę, a przynajmniej prawie każdy, łatwo potrafi odróżniać brzmienie lepsze od przeciętnego i lepiej się w towarzystwie tego lepszego czuje. Wiele razy dawano mi odczuć, że się w tej sprawie mylę, zwodząc wizjami lepszego dźwięku zwykłych, wcale nie potrzebujących go ludzi i narażając niewinne duszyczki na niepotrzebne wydatki. Fakt, że te niewinne duszyczki i ich rzecznicy prasowi to przeważnie stare konie, nie mające odwagi przyjść tutaj i powtórzyć tych swoich ambitnych przemyśleń związanych z rzekomo rujnującymi wydatkami, jest wprawdzie nieco zabawny, ale na wszelki wypadek dorzucę już na wstępie: No jasne, można używać samego Foobara, kabla USB z Media Marktu za dwadzieścia osiem pięćdziesiąt i obsługi plików muzycznych zawartej w chipsecie płyty głównej. Można mieć do tego słuchawki Koss Porta Pro, albo jakieś inne dobre za sto złotych, i za ich pośrednictwem odtwarzać same darmowe pliki z You Tube. I to też jest muzyka, i to też może sprawić przyjemność. Bez dwóch zdań. Ale kiedy to porównać do opisanego wyżej systemu, już tego tylko po samym kablu USB, ukaże się jakościowa przepaść i można w takim razie całkiem sensownie zapytać – po co jeszcze lepiej?

HiFace_Two_09

Jeszcze tylko rzut okiem na drugą stronę i można zaczynać przesłuchanie

Nie będę się powtarzał w kwestii górskich wypraw i innych porównań słabego ale znośnego, przeciętnego acz przyjemnego i dobrego jednak jeszcze nie całkiem grania z takim wybitnym. Dość się już o tym rozwodziłem. A to opisane tam wyżej brzmienie, to po samym kablu USB, było już całkiem wybitne. No więc tym bardziej: – Po co?

No cóż, tylko i jedynie po to żeby było jeszcze lepiej, po nic więcej. Tak więc jak komuś nie potrzeba by było jeszcze lepiej, niech dalej nie czyta. A pozostałym powiem tak: dzięki użyciu HiFace dzieje się względem samego kabla USB z grubsza to samo co po użyciu programu JPlay względem Foobara – obraz muzyczny się wyostrza i zyskuje (choć w nieznacznym tylko stopniu) coś jakby trzeci wymiar; taką obwiednię ze światłocienia, pozwalającą dźwiękom przybierać bardziej plastyczną formę i dziać się nieco dłużej. To tak jakby pić herbatę o mocniejszej esencji albo patrzyć na lepszej jakości monitor. Więcej widać i czuć więcej smaku. Nie jest owego „więcej” specjalnie dużo, ale trochę jednak jest, i moim zdaniem jak za sześćset złotych, to warto. Dodajmy jeszcze na marginesie, że analogia działania interfejsu HiFace z programem JPlay jest tu jak najbardziej oczywista i można powiedzieć, oczekiwana. Wszak oba te zabiegi sprowadzają się do redukcji jittera.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

13 komentarzy w “Recenzja: M2Tech HiFace Two 192 kHz – Digital Audio Interface

  1. Marcin pisze:

    Denony wypadają lepiej od grado?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, to jest ten sam poziom a inny styl. Jednak wyposażenie Denonów w odpowiedni kabel symetryczny jest bardzo proste na zasadzie podmiany jednego kabla innym, a w przypadku Grado konieczne byłoby usunięcie końcowego pojedynczego jacka i zastąpienie go podwójnym, co samo w sobie nie nastręcza żadnych trudności, tylko późniejsze podpinanie się do innych słuchawkowych wzmacniaczy wymagałoby jakiejś kablowo-przejściówkowej ekwilibrystyki. Ale same słuchawki, abstrahując od Phasemation, grają na tym samym bardzo wysokim poziomie.

  2. Marcin pisze:

    To ciekawe. Ostatnio przed zakupem słuchawek porównywałem bezpośrednio denon7100, hifiman he-500 oraz grado rs1i (te w najnowszej odsłonie, z numerami seryjnymi również po bokach pałąka). Wszystkie modele były w miarę wgrzane i zdecydowałem się ostatecznie na rs1i, które były dla mnie całościowo najlepsze. Zresztą ja uważam, że model rs1 stanowi esencję brzmienia grado (bardziej niż modele gs i ps, które z pewnością mają klika przewag po swojej stronie). Tak, denony mają fantastyczny bas i tak, brzmi on analogowo, jednak czar, który rzuca rs1 jest niepowtarzalny i żadne z wyżej wymienionych modeli (i inne) nie dały mi tyle radochy i muzycznego uniesienia – serio. Oczywiście, każdy ma inny gust i inny tor, jednemu podejdzie denon7100, a innemu hd800. Tak czy inaczej zachęcam do posłuchania najnowszej odsłony rs1, bo brzmienie tych słuchawek jest inne, lepsze niż poprzednich edycji. Można oczywiście się spierać, że grado sie psują, ten karton, kabek sie zwija itd., a denon to denon, ale jeśłi mogę zakończyć parafrazą hasła reklamowego parówek 🙂 – są słuchawki i są Grado.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Do Grado, a już zwłaszcza Grado RS-1, mam szczególny sentyment. Sam rozstałem się z nimi (starą wersją) po długotrwałej konfrontacji z Ultrasonami Edition9. W sumie szkoda mi i tych Grado, i Ultrasonów, ale tak licznej stajni słuchawkowej, pomnażającej się tylko na zasadzie dokupywania czegoś nowego utrzymywać nie mogę. RS-1 w nowej odsłonie słuchałem przez chwilę i pamiętam, że zniszczyły wtedy w bezpośrednim porównaniu Audez’e LCD-2. Na pewno napiszę ich recenzję, ale zgodnie z sugestią dystrybutora dopiero za czas jakiś, żeby firma stopniowo się promowała a nie hurtem.
      Co do brzmienia słuchawek tych czy tamtych z wysokiego pułapu, to o wszystkim decyduje konkretny tor i konkretna muzyka. Tu raczej nie mamy do czynienia z sytuacją, w któreś jakieś słuchawki są wszędzie i pod każdym względem lepsze. Takie to są z dynamicznych tylko Sony MDR-R10, choć i one mają słabość w postaci niedostatku basu.

      1. Marcin pisze:

        W takim razie to może być dla Pana/dla rs1 wielki powrót. Przyznam, że nie byłem wielkim fanem pierwszych rs1, bo z początku ich dźwięk był bardzo powyginany, pokrzywiony i dopiero 500 h grania i więcej układało te słuchawki, choć budowanie dźwięku wciąż obdywało się przy pomocy ostrego narzędzia, a górne rejestry dźwięku były odpowiedniejsze dla niedosłyszących w tym zakresie. Za to nowe rs1 są bardzo…(?) gładkie; tuż po wyjęciu słuchawek z kartonu bas miał całkiem dobrą fakturę, a góra w ogóle nie kłuła. Nie wiem czy niszczą one lcd-2, bo nie znam tych słuchawek, ale Audeze to dość dobry zawodnik wagi ciężkiej, tyle że wraźliwy na wzmacniacz, stąd może słuchawki tak słabo wypadły.
        Nie mam i nie miałem u siebie 20 wzmacniaczy, odtwarzaczy i słuchawek, stąd nie mam doświadczenia w dopasowywaniu toru, ale zgodnie z moim obyciem im lepsze systemy miałem, tym lepiej słuchawki zagrały, więc ja nie doświadczyłem pojęcia zgrywania/niezgrywania się sprzętu z wysokiej półki, choć takie zjawisko pewnie istnieje.
        Sam nie robię składnicy sprzętu i zanim kupię nowe, sprzedaję stare; może warto by było zatem nieco uszczupić kolekcję? Prawda, że na odsprzedaży się sporo traci, ale innego wyjścia zdaje się nie ma.
        Pozdrawiam

        1. Piotr Ryka pisze:

          Sytuacja z RS-1 i LCD-2 jest opisana w recenzji tych ostatnich, której przeczytanie polecam. Cary SLI-80 to wybitny wzmacniacz o dużej mocy, tak więc od tej strony sprawa była uczciwa. Natomiast LCD-2 nie były wówczas do końca wygrzane i to zadecydowało o ich słabszym wyniku.
          Rozstania i powroty są oczywiście możliwe, ale prawdę mówiąc muszę tyle słuchać w ramach obowiązków recenzenta, że na odsłuchy własne zostaje bardzo niewiele czasu. Słuchałem wczoraj własnego systemu przez dłuższą chwilę dla własnej przyjemności po raz pierwszy po wielotygodniowej przerwie i tylko dlatego, że był jedną z opcji porównawczych opisywanego właśnie Phasemation. Ale RS-1 obiecuję dokładnie przebadać i należycie porównać z konkurencją.

  3. ada pisze:

    Czy w przyszłości jest szansa na recenzje akg k712 bądź 702 anniversary?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Myślę, że tak. Aczkolwiek dystrybutor profesjonalnego oddziału produktów AKG obiecał mi przysłać model K271 i jak na razie nic z tego nie ma, choć sam też nie naciskam, bo mam na razie o czym pisać. (Produkty profesjonalne i audiofilskie od AKG mają w Polsce różnych dystrybutorów.)
      Ale K712 to zbyt smakowity kąsek by go odpuścić. Swoją drogą recenzję modelu K701 ładnych parę lat temu napisałem i trzeba ją będzie przypomnieć.

  4. Sylwester pisze:

    Chciałbym się dowiedzieć czy jak w PC regulujemy głosność to na wyjściu coax też sie zmienia czy idzie cały czas full ???

    1. hifiphilosophy pisze:

      Zmienia się.

  5. jarzombek pisze:

    Uwaga na urządzenie M2Tech. Szajs, bubel, bardzo drogie g..no, a do tego kilka firm, które umywają ręce od naprawy gwarancyjnej a więc i producenta M2Tech, dystrybutora Audiomagic jak i GFmod Audio Research firma diagnozująca wysłany do nich M2Tech .
    Urządzenie zakupiłem za pośrednictwem firmy audiomagic.pl. Od tamtego czasu urządzenie M2Tech używałem zaledwie kilkanaście razy. Korzystając z tego urządzenia w wyjątkowy sposób starałem się dbać o bezpieczeństwo tego urządzenia. Nie podłączałem go bezpośrednio do portu USB, (wyczytałem wcześniej na necie, że to część ulegająca najczęściej awarii), używam krótkiego przedłużacza. Podłączając dźwięk do powermiksera, używam profesjonalnego przewodu firmy Evergeen. Niestety awarii uległo właśnie gniazdo na minijacka, po prostu weszło do środka, wykonanie jest wyjątkowo nieprofesjonalne. Porównując to ze zwykłym pendrivem, M2Tech, przegrywa nawet z najtańszymi modelami za 15 zł.
    Chcesz dowiedzieć się więcej o tym urządzeniu poszukaj na necie opinii i potraktuj je poważnie, moj

    1. Piotr Ryka pisze:

      Używam HiFace od dwóch lat i jakoś się nie zepsuł. Awarie możliwe są wszędzie. Ktoś nie chce naprawić?

      1. Miltoniusz pisze:

        M2tech hiface two nie ma gniazda mini jack. Chodzi chyba o przetwornik c/a ze wzmacniaczem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy