Recenzja: M2Tech HiFace Two 192 kHz – Digital Audio Interface

Dlaczego HiFace?

HiFace_Two_06

Niby już samo pudełko zdradza jego zawartość

   Właśnie, dlaczego warto choćby i te sto pięćdziesiąt dolarów, czy jak za drugą wersję, nieco ponad sześćset złotych w ten drobiazg inwestować? Odpowiedź może być krótka – posłuchaj, a będziesz wiedział. Takiej odpowiedzi można jednak udzielić w przypadku każdej aparatury audio. Posłuchaj, a się dowiesz czy kupić warto. Po to są jednak recenzje i recenzenci, żeby i bez słuchania coś wiadomym już na wstępie było. Tak więc niniejszym sprawozdaję.

Tytułowy HiFace, kiedy go rozebrać, okazuje się płytką drukowaną zdobną logiczną kością i dwoma wysokiej klasy oscylatorami kwarcowymi, czyli mówiąc bardziej zwyczajnie, dwoma zegarami o wyjątkowej dokładności, mającymi za zadanie redukcję jittera, o którym pisałem co nieco przy okazji recenzowanego dopiero co programu JPlay, starającego się na swój programowy sposób ten jitter także ograniczać. Walka z rozmyciem na poziomie mikro to w kwantowym świecie zadanie nie lada. Dlaczego nasz świat makroskopowy nie przejawia takiego rozmycia i takiej wielopostaciowości, chociaż na bazie rozmytego świata kwantowego został postawiony, o to spory i domysły toczą się między fizykami już od stulecia. Jitterowe kłopoty z przekazem audio mają miejsce na poziomie subatomowym, na tyle niewielkim i tak szybko się dziejącym, że o brak kwantowego szumu i ogólnego bałaganu jest tam w dalekiej od zera absolutnego temperaturze pokojowej niezwykle trudno, a te super dokładne oscylatory kwarcowe są właśnie główną bronią, niczym jacyś subatomowi dyrygenci mającą sprawić, by orkiestra złożona z cząstek elementarnych tańczących w przewodniku zechciała zagrać do taktu. Ale zaraz, przecież sam HiFace powiada o sobie, że stosuje transfer asynchroniczny, więc jakie – przepraszam – do taktu? Paradoks jest jednak pozorny. Zegary kwarcowe porządkują bowiem ogólną strukturę przekazu, natomiast to, że ma ona postać asynchroniczną odnosi się do sposobu kodowania, a nie do ogólnego porządku. Transfer asynchroniczny oznacza tyle, że informacja jest przesyłana w mniejszych pakietach i dzięki temu jej poszczególne składniki mogą docierać na miejsce przeznaczenia w krótszym czasie, co tylko dodatkowo zmniejsza rozmiar tego jittera, z którym cały czas walczymy, tłukąc go po łbie wieloma młotkami aby stał się jak najmniejszy. Tłukliśmy go programem JPlay, oczyszczającym wewnętrzne drogi w komputerze, tłuczemy oscylatorami kwarcowymi, żeby szedł bardziej w nogę i tłuczemy kodowaniem asynchronicznym, żeby wędrował w mniejszych porcjach i dzięki temu sprawniej się poruszał, a w efekcie szybciej na miejsce docierał. Tak więc nasz HiFace jest tak naprawdę dla sygnału audio wychodzącego z komputera czymś w rodzaju szkoły musztry i taktycznego zwiadu. Dzieli początkową bandę łazęgów na małe, sprawnie poruszające się i znakomicie zorganizowane wewnętrznie grupy, mogące szybciej i bardziej składnie osiągać punkty docelowe. Tyle właśnie oznacza to jego 192 kHz i transfer asynchroniczny.

HiFace_Two_07

Tego się chyba jednak nikt nie spodziewał…

Dorzućmy nieco wyjaśnień. SPDIF oznacza SONY/Philips Digital Interface Format, pozwalający transferować dane między urządzeniami w wersji cyfrowej, konkurując pod tym względem z sygnałem TOSLINK opracowanym przez Toshibę i odbywającym się po łączach światłowodowych a nie zwykłym kablu. Z jednej strony taki kabel optyczny uwalnia nas od zewnętrznych elektromagnetycznych zakłóceń, na które jest niepodatny, z drugiej sam transfer TOSLINK nie zachwyca parametrami i dlatego usiłuje się go obchodzić czymś lepszym. Czy kabel koaksjalny jest takim lepszym zastępstwem, sprawa pozostaje nieoczywista. Sam posiadam kartę dźwiękową mającą zarówno wyjście optyczne jak i koaksjalne, i nie potrafię określić, które z nich jest lepsze. Jeszcze inni utrzymują z kolei, że przechodzenie z uniwersalnej magistrali szeregowej USB na SPDIF w ogóle jest bezproduktywnym zamieszaniem niczego nie poprawiającym. Tu jednak nie mogę się zgodzić, o czym będzie w części dotyczącej odsłuchów i na co sami projektanci zwracają uwagę, o czym za chwilę.

Dodajmy jeszcze, że nasz HiFace jest po obu stronach zakończony porządnymi złoconymi wtykami, a jego drugie wcielenie zapewnia jeszcze większą poprawę dzięki ulepszonemu zasilaniu wewnętrznemu realizowanemu przez stabilizatory liniowe, dbające o właściwą postać prądu czerpanego z magistrali USB, jak wiadomo nie zawsze w słabszych komputerach odpowiednio silnego, a nawet w tych dobrych z reguły mającego niską stabilność. Całościowa poprawa dokonuje się też dzięki nowo zaprojektowanemu układowi wyjściowemu SPDIF oraz pełnej w drugiej wersji zgodności ze standardem USB 2.0. Usprawnieniu uległa także obsługa. Systemy Mac OS i Linux nie wymagają teraz żadnych sterowników, a Windows OS posiada jeden zbiorczy dla wszystkich wersji. Wprowadzono także obsługę Direct Sound, czyli części pakietu DirectX odpowiadającej za współpracę z kartą dźwiękową, Kernel Streaming, czyli wewnętrznych protokołów wykonawczych systemu Windows, WASAPI, czyli sposobu zewnętrznej komunikacji z Windows oraz ASIO, czyli Audio Stream Input/Output – trybem obsługi programowej urządzeń muzycznych opracowanym przez firmę Steinberg Media Technologies i przyjętym na zasadzie profesjonalnego standardu, zgodność z którym umożliwia zastosowania profesjonalne.

Sami projektanci zwracają jednak przede wszystkim uwagę na redukcję jittera, który w przypadku pracy z komputerowym zegarem taktującym magistralę USB jest przeraźliwie wręcz ogromny, a dzięki dwom oscylatorom kwarcowym HiFace zostaje zredukowany w stopniu zasadniczym, czego dodatkowym czynnikiem poprawiającym jest wspomniana jakość wewnętrznego układu zasilającego samego HiFace, utrzymującego temperaturę pracy tych oscylatorów z dokładnością do 5ppm, czyli pięciu milionowych części stopnia, podczas gdy w odtwarzaczach CD normą pozostaje 50 – 100ppm, a więc rozrzut większy o cały rząd wielkości. A ponieważ niższy jitter to dokładniej odwzorowany muzyczny obraz, pozostawanie przy sygnale USB z tym jego gigantycznym jitterem nie może być czymś lepszym ani równorzędnym, i na tym zdecydowana wyższość interfejsu HiFace polega.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

13 komentarzy w “Recenzja: M2Tech HiFace Two 192 kHz – Digital Audio Interface

  1. Marcin pisze:

    Denony wypadają lepiej od grado?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, to jest ten sam poziom a inny styl. Jednak wyposażenie Denonów w odpowiedni kabel symetryczny jest bardzo proste na zasadzie podmiany jednego kabla innym, a w przypadku Grado konieczne byłoby usunięcie końcowego pojedynczego jacka i zastąpienie go podwójnym, co samo w sobie nie nastręcza żadnych trudności, tylko późniejsze podpinanie się do innych słuchawkowych wzmacniaczy wymagałoby jakiejś kablowo-przejściówkowej ekwilibrystyki. Ale same słuchawki, abstrahując od Phasemation, grają na tym samym bardzo wysokim poziomie.

  2. Marcin pisze:

    To ciekawe. Ostatnio przed zakupem słuchawek porównywałem bezpośrednio denon7100, hifiman he-500 oraz grado rs1i (te w najnowszej odsłonie, z numerami seryjnymi również po bokach pałąka). Wszystkie modele były w miarę wgrzane i zdecydowałem się ostatecznie na rs1i, które były dla mnie całościowo najlepsze. Zresztą ja uważam, że model rs1 stanowi esencję brzmienia grado (bardziej niż modele gs i ps, które z pewnością mają klika przewag po swojej stronie). Tak, denony mają fantastyczny bas i tak, brzmi on analogowo, jednak czar, który rzuca rs1 jest niepowtarzalny i żadne z wyżej wymienionych modeli (i inne) nie dały mi tyle radochy i muzycznego uniesienia – serio. Oczywiście, każdy ma inny gust i inny tor, jednemu podejdzie denon7100, a innemu hd800. Tak czy inaczej zachęcam do posłuchania najnowszej odsłony rs1, bo brzmienie tych słuchawek jest inne, lepsze niż poprzednich edycji. Można oczywiście się spierać, że grado sie psują, ten karton, kabek sie zwija itd., a denon to denon, ale jeśłi mogę zakończyć parafrazą hasła reklamowego parówek 🙂 – są słuchawki i są Grado.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Do Grado, a już zwłaszcza Grado RS-1, mam szczególny sentyment. Sam rozstałem się z nimi (starą wersją) po długotrwałej konfrontacji z Ultrasonami Edition9. W sumie szkoda mi i tych Grado, i Ultrasonów, ale tak licznej stajni słuchawkowej, pomnażającej się tylko na zasadzie dokupywania czegoś nowego utrzymywać nie mogę. RS-1 w nowej odsłonie słuchałem przez chwilę i pamiętam, że zniszczyły wtedy w bezpośrednim porównaniu Audez’e LCD-2. Na pewno napiszę ich recenzję, ale zgodnie z sugestią dystrybutora dopiero za czas jakiś, żeby firma stopniowo się promowała a nie hurtem.
      Co do brzmienia słuchawek tych czy tamtych z wysokiego pułapu, to o wszystkim decyduje konkretny tor i konkretna muzyka. Tu raczej nie mamy do czynienia z sytuacją, w któreś jakieś słuchawki są wszędzie i pod każdym względem lepsze. Takie to są z dynamicznych tylko Sony MDR-R10, choć i one mają słabość w postaci niedostatku basu.

      1. Marcin pisze:

        W takim razie to może być dla Pana/dla rs1 wielki powrót. Przyznam, że nie byłem wielkim fanem pierwszych rs1, bo z początku ich dźwięk był bardzo powyginany, pokrzywiony i dopiero 500 h grania i więcej układało te słuchawki, choć budowanie dźwięku wciąż obdywało się przy pomocy ostrego narzędzia, a górne rejestry dźwięku były odpowiedniejsze dla niedosłyszących w tym zakresie. Za to nowe rs1 są bardzo…(?) gładkie; tuż po wyjęciu słuchawek z kartonu bas miał całkiem dobrą fakturę, a góra w ogóle nie kłuła. Nie wiem czy niszczą one lcd-2, bo nie znam tych słuchawek, ale Audeze to dość dobry zawodnik wagi ciężkiej, tyle że wraźliwy na wzmacniacz, stąd może słuchawki tak słabo wypadły.
        Nie mam i nie miałem u siebie 20 wzmacniaczy, odtwarzaczy i słuchawek, stąd nie mam doświadczenia w dopasowywaniu toru, ale zgodnie z moim obyciem im lepsze systemy miałem, tym lepiej słuchawki zagrały, więc ja nie doświadczyłem pojęcia zgrywania/niezgrywania się sprzętu z wysokiej półki, choć takie zjawisko pewnie istnieje.
        Sam nie robię składnicy sprzętu i zanim kupię nowe, sprzedaję stare; może warto by było zatem nieco uszczupić kolekcję? Prawda, że na odsprzedaży się sporo traci, ale innego wyjścia zdaje się nie ma.
        Pozdrawiam

        1. Piotr Ryka pisze:

          Sytuacja z RS-1 i LCD-2 jest opisana w recenzji tych ostatnich, której przeczytanie polecam. Cary SLI-80 to wybitny wzmacniacz o dużej mocy, tak więc od tej strony sprawa była uczciwa. Natomiast LCD-2 nie były wówczas do końca wygrzane i to zadecydowało o ich słabszym wyniku.
          Rozstania i powroty są oczywiście możliwe, ale prawdę mówiąc muszę tyle słuchać w ramach obowiązków recenzenta, że na odsłuchy własne zostaje bardzo niewiele czasu. Słuchałem wczoraj własnego systemu przez dłuższą chwilę dla własnej przyjemności po raz pierwszy po wielotygodniowej przerwie i tylko dlatego, że był jedną z opcji porównawczych opisywanego właśnie Phasemation. Ale RS-1 obiecuję dokładnie przebadać i należycie porównać z konkurencją.

  3. ada pisze:

    Czy w przyszłości jest szansa na recenzje akg k712 bądź 702 anniversary?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Myślę, że tak. Aczkolwiek dystrybutor profesjonalnego oddziału produktów AKG obiecał mi przysłać model K271 i jak na razie nic z tego nie ma, choć sam też nie naciskam, bo mam na razie o czym pisać. (Produkty profesjonalne i audiofilskie od AKG mają w Polsce różnych dystrybutorów.)
      Ale K712 to zbyt smakowity kąsek by go odpuścić. Swoją drogą recenzję modelu K701 ładnych parę lat temu napisałem i trzeba ją będzie przypomnieć.

  4. Sylwester pisze:

    Chciałbym się dowiedzieć czy jak w PC regulujemy głosność to na wyjściu coax też sie zmienia czy idzie cały czas full ???

    1. hifiphilosophy pisze:

      Zmienia się.

  5. jarzombek pisze:

    Uwaga na urządzenie M2Tech. Szajs, bubel, bardzo drogie g..no, a do tego kilka firm, które umywają ręce od naprawy gwarancyjnej a więc i producenta M2Tech, dystrybutora Audiomagic jak i GFmod Audio Research firma diagnozująca wysłany do nich M2Tech .
    Urządzenie zakupiłem za pośrednictwem firmy audiomagic.pl. Od tamtego czasu urządzenie M2Tech używałem zaledwie kilkanaście razy. Korzystając z tego urządzenia w wyjątkowy sposób starałem się dbać o bezpieczeństwo tego urządzenia. Nie podłączałem go bezpośrednio do portu USB, (wyczytałem wcześniej na necie, że to część ulegająca najczęściej awarii), używam krótkiego przedłużacza. Podłączając dźwięk do powermiksera, używam profesjonalnego przewodu firmy Evergeen. Niestety awarii uległo właśnie gniazdo na minijacka, po prostu weszło do środka, wykonanie jest wyjątkowo nieprofesjonalne. Porównując to ze zwykłym pendrivem, M2Tech, przegrywa nawet z najtańszymi modelami za 15 zł.
    Chcesz dowiedzieć się więcej o tym urządzeniu poszukaj na necie opinii i potraktuj je poważnie, moj

    1. Piotr Ryka pisze:

      Używam HiFace od dwóch lat i jakoś się nie zepsuł. Awarie możliwe są wszędzie. Ktoś nie chce naprawić?

      1. Miltoniusz pisze:

        M2tech hiface two nie ma gniazda mini jack. Chodzi chyba o przetwornik c/a ze wzmacniaczem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy