Recenzja: Lumin D1

Odsłuch

Najmniejszy w rodzinie, i malutki tak w ogóle, a przy tym czarująco ładny.

Najmniejszy w rodzinie, i malutki tak w ogóle, a przy tym czarująco ładny.

   Muszę przyznać, że tym razem część odsłuchowa wymagała sporo pracy. A wydawać by się mogło, że nic prostszego jak wziąć i posłuchać. Ale nie, a wina okazała się leżeć w plikach. Dystrybutor się bowiem postarał i pracowicie zapełnił owe dwa terabajty serwera uczciwie opłaconymi plikami, w większości w dodatku takimi DSD albo ripowanymi z płyt XRCD, K2 czy innych mających dać super dźwięki. Wszystkie jak jeden kupione w internetowych księgarniach tego rodzaju pliki oferujących i ze stosownym pokwitowaniem, by żadna „policja muzyki i myśli twórczej” nie zamknęła mu interesu. Kosztowało to kupę forsy, ale w zamian miało dać popis możliwości technicznych. I tu, jak to mówią, się porobiło. Albowiem te pliki okazały się być zdradzieckie, czego się po nich nie spodziewałem. A ponieważ pech chciał, że zacząłem od kilku pod rząd takich szczególnie zdradzieckich, to się w efekcie musiałem napocić.

Ze słuchawkami

Na początek podłączyłem tej plikowej serwerowni i jej czytnikowi wzmacniacz słuchawkowy Divaldi, bo on jest także malutki, a przy tym bardzo zacny i tak jak serwer cztery tysiące kosztuje. Podłączyłem van den Hulem, żeby wciąż było zacnie a tanio, i sięgnąłem po grono słuchawek, konkretnie po AKG K812, OPPO PM-2, Fostex TH-900 i McIntosh MHP1000. Tak więc powinna być z tego uczta dla uszu i ducha, a tymczasem nie tak do końca. Jedne słuchawki grały bardziej ciemno i mrocznie, inne jaśniej i z większą zawartością powietrza, ale wszystkie miały w mniejszym czy większym stopniu tendencję do braku umuzykalnienia. Ostry rysunek – tak. Popisowa wyraźność – jak najbardziej. Ciekawa scena – również. Kontrast i nasycenie – a, to już szczególnie. Dynamika – proszę bardzo, a jakże. Ale płynność i melodyjność – niekoniecznie, nie tak do końca.

Popatrzyłem podejrzliwie na tego Divaldiego, którego dość długo nie słuchałem, ale w głowie mi kołatało, że on wprawdzie jest bardzo wyraźny i dynamiczny, lecz zarazem jak najbardziej nastawiony na muzykę. No nic, jak się tego nie skonfrontuje z innym wzmacniaczem, to niczego nie będziemy wiedzieli. Przytaszczyłem tedy Sugdena, którego czyste, duże A opisujące klasę wzmocnienia, jak również zweryfikowane, adekwatne do niego umiejętności, nie powinny rodzić śladu podejrzeń. Poza tym jest wszak zalecane, by używać w Luminie łącz symetrycznych, a Divaldi takich nie posiada, podczas gdy Sugden jak najbardziej. A więc tym razem Sugden, i to na wszelki wypadek podpięty Acoustic Zen Absolute Cooper XLR, żeby nawet smużka wątpliwości się nie pojawiła. Pospinałem całą sprzętową piramidę, ze wzmacniaczem na spodzie i serwerem na wierzchu a routerem po boku, i klnąc na kłębowisko kabli wróciłem do słuchania. Wargi wzdąłem, pierś wypiąłem, uszu nadstawiam – ale się teraz zacznie.

Co jednak nie przeszkadza mu mocno stać na ziemi.

Co jednak nie przeszkadza mu mocno stać na ziemi.

– Nie. Nie zaczęło się. Owszem, dźwięk zgęstniał i się mocniej nasycił. Jeszcze mocniej, bo już wcześniej syty był kolorytem i głębią brzmienia, a teraz jeszcze tylko trochę mu tego przybyło. Nieco stał się też gładszy, cokolwiek bardziej aksamitny, ale zasadniczo pozostał sobą. Sobą w tym sensie, że melodyka nie była płynna i słychać było dudnienie. To już mnie naprawdę wkurzyło. Odstawiłem daleko na bok monitor, router postawiłem na drukarce, a w uwolnionej przestrzeni wylądował Leben CS-300F. Bo jak nie lampy, to kto nam zrobi płynnie tańcującą muzykę. Kto, się pytam?

Wpiąłem Lebena w Lumina kablem Sulek Audio RCA (lampy po XLR to rzadka sprawa, a wzmacniacza słuchawkowego Little Dot, szkoda, ale nie mam) – i w ten sposób maksymalizując muzykalność słucham. Tym razem się poprawiło. Poprawiło dosyć wyraźnie, a już zwłaszcza kiedy słuchać ze słuchawkami OPPO, chociaż pozostali nie byli pod względem muzykalności w przypadku Lebena specjalnie z tyłu, szczególnie AKG. Ale z Sugdenem i Divaldim to byli. I płynnie to już zagrało, chociaż nasycenie okazało się skromniejsze niż po kablach XLR. Natomiast muzykalność lepsza bezsprzecznie. Gładsza po wierzchu i spójniejsza we wnętrzu była ta lampowa muzyka. Jednak całkowicie mnie i tak nie zadowoliła. Coś tam, coś tam nie tak do końca z nią było jak należy, a więc wykonałem w akcie ostatecznej desperacji kolejną ewolucję, i pod Sugdena wstawiłem przetwornik Phasemation, spinając go z tym Sugdenem kablami Acoustic Zen Silver Reference. Wraz z tym pojawiła się bardzo ważna możliwość, by puszczać jednocześnie ten sam utwór brany z You Tube i z serwera, a przełączając w Sugdenie szczęśliwie umiejscowiony na przednim panelu przełącznik wejść RCA/XLR, słuchać bez przekładania słuchawek tej samej muzyki z dwóch źródeł. Porównanie nie było wprawdzie perfekcyjne, ponieważ nie mam identycznych kabli w wersji RCA i XLR (to znaczy mam, ale o tym zapomniałem), jednak sam Lumin powiada, że XLR-y ma lepsze, tak więc to nie miało istotnego znaczenia.

I wiecie co? Zwykły plik z You Tube okazał się bardziej muzykalny. Szary był, chudy, w porównaniu od tej chudości aż półprzeźroczysty, ale muzykalny bardziej. To mnie, szczerze mówiąc, dobiło. No, co jest, do ciężkiej cholery! Fakt, Phasemation to super maszyna, super przetwornik, droższy sporo niż Lumin, ale gdzie do ciasnej popielatej podziała się ta plikowa lepszość!?

Rzucę tylko jednym konkretem, najbardziej drastycznym. Płyta XRCD Stan Getz & Joao Gilberto – Getz/Gilberto (1963) przerobiona na plik WAVE, to wydatek rzędu 10 $. Niech was ręka boska broni kupować, a przynajmniej kiedy macie zamiar wejść w posiadanie Lumina D1, a nie zasobnego w szesnaście kości DAC na kanał modelu S1 za parędziesiąt tysięcy. Ale nawet jak macie wersje S1 albo A1, czy inny drogi odtwarzacz strumieniowy, to szczerze odradzam, bo przynajmniej ta tutaj wgrana na dysk wersja plikowa miała nie tylko złą melodykę, ale jeszcze taką stereofonię – tak skopaną – że chęć mordu na pewno miałem w oczach. To skandal, by takie coś sprzedawać. Co za idiota to wygenerował? I, do pioruna, ile przez to się nabawiłem roboty. Bo jeszcze dwa inne pliki, nie tak, ale też solidnie skopane, akurat na początek wybrałem – i dopiero kiedy już zrezygnowany po wszystkich tych porównaniach i przełączeniach sięgnąłem po Brothers in Arms Dire Straits w wersji DSD, stało się jasne, że cała wina leży po stronie jakości plików, a nie Lumina D1 ani serwera L1.

A podstawy ma ku temu dobre - tak dosłowne, jak i w przenośni.

A podstawy ma ku temu dobre – tak dosłowne, jak i w przenośni.

Prawdę mówiąc, pojęcia nie mam, co się powyrabiało i jak to z tymi plikami jest. Czy tak jak wydania płytowe różnią się między sobą, czy są ujednolicone i kupując dany tytuł w danym formacie zawsze kupujemy to samo. Ktoś może wie? A jak wie, to niech powie. A może te akurat na serwerze uległy uszkodzeniu? Może ktoś je nieumiejętnie wysłał na zewnątrz a potem wrzucił z powrotem? Tego się zapewne nie dowiem, a już na pewno nie w tej chwili.

Ale w sumie nie ma tego złego, co by jakoś na dobre nie wyszło. Dowiedziałem się po drodze, że Sugden po łączach XLR troszeczkę muzykalniejszy jest i sporo bardziej nasycony z Luminem niż Divaldi po RCA, a lampowy Leben, mimo iż po mniej zalecanych łączach RCA grający, od nich obu muzykalniejszy w oczywisty sposób. Dowiedziałem się także, że najbardziej muzykalne są słuchawki OPPO PM-2, ale najmniej z porównywanych gęste i mroczne. No i dowiedziałem się przede wszystkim, że za drogie pieniądze kupowane pliki w gęstych formatach mogą być – proszę wybaczyć emocjonalną szczerość – zwyczajnie do dupy. To jest bardzo zła wiadomość, bo takich plików okazuje się być sporo, zakładając, że te na serwerze były w stanie nienaruszonym. Przeglądając bibliotekę około dwustu płyt natknąłem się na niemało takich. Sam fakt, że na trzy po kolei od razu trafiłem, jest wystarczająco wymowny. Tak więc trzeba ostrożnie, bo wprawdzie drogie strumieniowce same wspomagają wydatnie muzykalność, ale Lumin D1 to przecież też nie ułomek, tylko ma po osobnej wysokiej klasy kości DAC w każdym kanale, a takim skopanym plikom, udającym wysoką jakość, nie podołał w sensie prawdziwego muzycznego piękna. Co innego pliki zgrane porządnie. To całkiem inna historia. Te względem takich branych z You Tube okażą się w jego wydaniu gęste, konsystentne, syte barwą, dynamiczne i niosące o wiele więcej informacji. Są niczym dobra kawa względem takiej z dolaną w za dużej ilości wodą. Ale jeden warunek – że będą płynne i muzykalne. Inaczej nie będzie całościowej kompozycji, tylko same popisy głębi brzmienia i dynamiki oraz szczegółów. A przecież nie tylko o nie w muzyce chodzi. Szczery mam zamiar przetestować te wątpliwe pliki na Luminie A1, ale trochę to zajmie i tu o tym wspomnieć nie zdążę.

Tylko zewnętrzny zasilacz jakby ucierpiał na jakości, ale Panowie z Lumina chyba wiedzą co robią.

Tylko zewnętrzny zasilacz jakby ucierpiał na jakości, ale Panowie z Lumina chyba wiedzą co robią.

I jeszcze jedno, pomocny na te muzykalne bolączki okazał się filtr HOT od Synergistic Research, przy którym owe mało muzykalne pliki grały wyraźnie lepiej. Tak więc najlepszy efekt dawał w ich przypadku wzmacniacz Lebena, interkonekt Sulek Audio, słuchawki OPPO i filtr HOT.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

23 komentarzy w “Recenzja: Lumin D1

  1. Maciej pisze:

    A nawet widziałem go wczoraj w pobliskim sklepie, ale już się nie fatygowałem z odsłuchem. Znajomy sprzedawca powiedział, że mi się raczej nie spodoba. Ale może jednak się pofatyguję z odsłuchem choćby ze względu na to że podoba się nie zawiesza i nie muli 😉

    1. Piotr Ryka pisze:

      Posłuchaj, jak masz czas, bo ciekaw jestem opinii. Tylko oczywiście w jakimś sensownym zestawie.

      1. Maciej pisze:

        Takie plikowe platformy stają się standardem czy ktoś tego chce czy nie. Obserwując zachód to widać, że nawet od zwrotnic klasycznych w głośnikach się odchodzi na poczet cyfrowego 'managementu’ pasmami. I jedyne kable analogowe to te do głośnika i te sieciowe. Wszystko w imię 'zerowych’ strat. Na ile zerowych to już każdy z nas musi oceniać swoimi uszami.

  2. Maciej pisze:

    *podobno

    1. Maciej pisze:

      errata dotyczy mojego pierwszego wpisu

  3. AAAFNRAA pisze:

    Kuszą te odtwarzacze plików, kuszą 🙂 A gdyby tak porównać Lumina D1 z komputerem (PC, Mac) z b. dobrym programem do odtwarzania muzyki + wysokiej jakości interface USB – SPDIF (np. M2Tech) + dobry kabel + dobry DAC (Mytek? Audiolab?) tak, aby cenowo wyszło coś około 10k PLN… To jak Lumin wypadnie? I czy gra warta świeczki?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Z Lumina D1 będzie grało mocniej, bardziej gęsto. Z komputera da się lepiej, ale z przetwornikiem klasy Femto. A to trochę kosztuje.

      1. Maciej pisze:

        Taki dylemat stoi przed wieloma osobami. Warto rozważyć wygodę użytkowania. Komputer co by nie było wymaga nie małej gimnastyki konfiguracyjnej żeby włączał się szybko i żeby sterować nim poprzez tablet. Da się to wszystko zrobić ale wymaga to np.: platformy Daphile. Konieczne jest też dobre chłodzenie pasywne. Solidna obudowa a nie jakiś blaszak brzęczący. Nie słyszałem o wielu komputerach dedykowanych do audio. A najczęściej są to konstrukcje DIY a one raz są udane a raz nie. Taka platforma jak Lumin ma już odrobioną pracę domową, z tego o czym piszę, przez ludzi którzy to wyprodukowali. I owszem kosztuje – ale odpadają kable usb, konwertery, dace, zabawy wszelkie z dyskami. Jest koszt – ale jest to cena wygody. Charakter grania/jakość pewnie można osiągnąć i tu i tu. Ale nie dajcie się zwieść że komputer tak na dzień dobry zagra wybitnie z DACem. Komputery są różne. Systemy też. A prąd w tym wszystkim odgrywa niebagatelną rolę jeśli nie 50% sukcesu.

  4. Janusz pisze:

    Dragon + PC lepiej czy gorzej? Gdyby Lumin miał wejścia optyczne lub coax to bym brał…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Trzeba zapytać, jaki PC i po jakich plikach. Poza tym ważny jest wzmacniacz i kolumny albo słuchawki. Jakoś nigdy nie miałem problemu ze zbudowaniem dobrego dźwięku z PC. Wiele osób pisze na jego temat w ten sposób, jakby był prawie nieosiągalny. Sam nie odnoszę takiego wrażenia. Słyszałem też wielokrotnie cudze systemy ze źródłami w postaci laptopów – i też bardzo dobrze się spisywały. Ale już taki Lumin A1 to będzie maszyna raczej przez komputer nie do pobicia, a przynajmniej nie w porównywalnych pieniądzach.

      Ważna także jest cisza, jak słusznie zwraca uwagę Maciej. Mam w obu komputerach wyłącznie wolno się kręcące Noctuy i Be-Quiety na olejowych łożyskach. To daje komfort, ale oznacza koszty. Okropnie ważny jest kabel USB, ważne zasilanie i kable zasilające. Całą książkę można by o tym napisać, ale wszystko tak szybko się zmienia, że to nie ma sensu. Generalizując można powiedzieć, że czytniki strumieniowe radykalnie upraszczają sprawę i zmagania z PC szybko wygrają. A model D1 to taki w sensie jakościowym bardzo dobrze złożony pod muzykę PC albo laptop z rasowym zewnętrznym przetwornikiem i wysokiej klasy kablem USB. Cenowo taniej taki PC na pewno nie wyjdzie. A jest jeszcze kwestia kompatybilności plikowej, którą Lumin na starcie ma rozwiązaną.

  5. Janusz pisze:

    Raczej chodzi mi o porównaniu jakości dac’ka przy założeniu, że komputer jest dobry lub np. Ma się aurallica ariesa. Ale z tego co czytam d1 musi być piekielnie dobry w biorąc pod uwagę jakość cena… A jeszcze pewnie można go ulepszyć zasilaniem od tomanka albo teddego. Gdyby tylko to obsługiwało WIMPA I SPOTIFY…

    1. Maciej pisze:

      Od tego to już stary poczciwy Squeezebox Touch 🙂

  6. sebna pisze:

    Witam,

    Widzę, że zapowiada się powrót do głośników Avantgard 🙂

    Bardzo się cieszę bo systemy budowane w oparciu o te głośniki, które słyszałem zawsze mi się podobały.

    Kiedy możemy się spodziewać coś o nich poczytać?

    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jutro będę zaczynał recenzję, a w czwartek spotkanie z właścicielem Avantgarde.

      1. sebna pisze:

        Spotkanie z właścicielem marki / firmy czy tych konkretnie egzemplarzy jako osoby prywatnej?

        Pozdrawiam

        1. Piotr Ryka pisze:

          Szefostwo Avantgarde i Octave przyjeżdża do Nautilusa.

  7. Robert Małas pisze:

    Witam wszystkich.
    To niedużych rozmiarów urządzenie jest miłym wyjątkiem w stosunku do zalewu przetworników i odtwarzaczy opartych na kościach SABRE. Nie wiem skąd ten pęd do maksymalizacji precyzji, przez którą bardziej słychać to, że słuchamy nagrania a nie muzyki na żywo. Nagrania same z siebie zawsze zawierają uproszczenie, niedokładności. Rolą urządzenia odtwarzającego nie powinno być pokazywanie ich. Potrzebne jest pewne niedoprecyzowanie aby oszukać nasz mózg, aby nie doszedł do wniosku, że to nagranie. Mały Lumin to kompleksowe rozwiązanie, nie wymagające bycia informatykiem i gdy dodamy do niego końcówkę mocy otrzymujemy HI-END-owy system za rozsądna kwotę. Użytkuję od dłuższego czasu wyższy model tego producenta i wciąż kupuję nowe nagrania, nie szukając tylko tych idealnie nagranych.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Bardzo słuszna uwaga. Potrzebna jest muzyka i jej przeżywanie, a analizy zostawmy nagraniowcom. Oni wprawdzie nagrania mimo analiz i tak najczęściej skopią, ale dzięki odpowiednio muzykalnym urządzeniom nawet te gruntownie skopane mogą stać się na powrót muzyką.

      1. Maciej pisze:

        Lampa którą ostatnio mam na tapecie jest znakomitym 'ratownikiem’.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Taki sprzęt to sama przyjemność. Wiem coś o tym.

  8. Gt pisze:

    Jaki jest w ogóle sens takiego lumina czy innych drogich streamerow jak jest SBox touch Logitecha który gra pliki we wszystkich formatach, gra z tidala, ma radia internetowe itd. i kosztuje 400zl uzywka 🙂 A jakością dźwięki chyba im nie ustępuje? u mnie squeezebox odstawał dźwiękiem jako transport dopiero w porownaniu z b.drogimi CDkami. Z naciskiem na bardzo drogimi…

    1. Sławek pisze:

      Przecież ta recenzja jest z 2015 roku, co tu komentować, od tego czasu trochę się w streamerach podziało. Ja mam Lumina U2mini, który jest pewnie o 2 klasy lepszy, poza tym to transport. Jak się ktoś łudzi, że SBox touch Logitecha ma taką samą jakość dźwięku jak porządny streamer to niech się łudzi dalej, albo niech bez uprzedzeń na porządnym sprzęcie porówna. Ja już 2 maliny przerobiłem i U2mini jest dużo lepszy.

    2. Piotr+Ryka pisze:

      To dotyczy w praktyce użytkowej Luminów droższych. Kiedy kogoś na taki stać, stać go też na dysk zewnętrzny Fidaty. I takie duo to już wyższa szkoła jazdy. A odnośnie tych tańszych, to jak napisał Sławek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy