Recenzja: Lumin D1

Budowa i wygląd

Opakowanie nie pozostawia złudzeń, kto jest stwórcą zawartości.

Opakowanie nie pozostawia złudzeń, kto jest stwórcą zawartości.

   Z pięć razy już powiedziałem, że urządzenia są małe. Ale małe faktycznie są. Od Lumina A1 jest model D1 mniejszy powierzchniowo ze cztery razy i waży także niewiele. Do jednej ręki się go bierze z łatwością, a do drugiej serwerek i można wędrować. Szkoda jednak na to czasu, bo lepiej siąść, podłączyć i posłuchać. Jak kiedyś wymyślą jeszcze takie małe wzmacniacze i małe głośniki, to słuchać będzie można gdziekolwiek, byle koło prądowego gniazdka, a na razie małe głośniki o super dźwięku to przeważnie słuchawki, z nielicznymi wyjątkami – jak na przykład Zingali Client Nano. Ale małe wzmacniacze nie tylko są słuchawkowe, bo na przykład mogą być impulsowe dla normalnych głośników. Tak więc małe wielkie granie można właściwie już teraz gdzie popadnie urządzać, ale że głośników Nano akurat nie mam, to posłuchamy najpierw ze słuchawkami, a potem z takimi  podłogowymi, by się przekonać co też ten Lumin potrafi.

Wprzódy jednak rzućmy dokładniej okiem na jego wygląd i przepatrzmy technologię.

Po raz siódmy powtarzam, że oba Luminy są małe. Z dwóch małych większy jest D1, czyli odtwarzacz. Krój kształtu ma podobny do większych braci, to znaczy jest płaski, na obrysie prawie kwadratu i z ładną zielenią podświetlonym panelem przednim. Panel jest nieco cofnięty w obudowę poprzez elegancko wyfrezowaną wnękę i sam też jest niewielki. Wyświetla się na nim wykonawca, tytuł utworu, typ pliku, numer ścieżki i przebieg czasowy. Reszta wyświetla się na stowarzyszonym iPadzie, który alternatywnie ze smartfonem stanowi nowego typu bazę wizualnych informacji i regulacji, z poziomu której widać okładki płyt i pełne listy utworów, a także gdzie dokonuje się wyborów i je zatwierdza. Wszystko to działa ekspresowo i umożliwia tworzenie dowolnych list własnych, tak by sobie umilać życie poprzez słuchanie czego się chce i w kolejności samemu ustawionej.

Oto najnowszy, i zarazem najmniejszy odtwarzacz sieciowy tej marki.

Oto najnowszy, i zarazem najmniejszy odtwarzacz sieciowy tej marki.

Obudowa Lumina D1 cała jest z aluminium i stoi na chromowanych, szerokich nóżkach. Od przodu poza ekranikiem i napisem LUMIN nic się więcej nie dzieje, natomiast z tyłu dzieje się sporo. Jest tam włącznik główny oraz wtyk zasilania 12 V, a także przycisk reseru, dwa wejścia USB 3.0, gniazdo sieciowe LAN oraz wyjście cyfrowe BNC. Poza tym są pary wyjść analogowych RCA i XLR, a zalecane jest i gra lepiej to XLR. Gniazdo zasilające 12 V implikuje oczywiście zewnętrzny zasilacz, a ma on postać niewielkiego pudełka, do którego wpinamy normalny kabel sieciowy. Warto użyć dobrego, gdyż w przeciwieństwie do opatrzonego takim samym zewnętrznym zasilaczem serwera, odtwarzacz reaguje na sieciowe kable, i to dość mocno. Sam użyłem Harmonixa X-DC2, a jeszcze lepszego Harmonixa X-DC350M2R wpinałem w słuchawkowe wzmacniacze. Wzmacniacze te spinałem z D1 różnymi interkonektami, a oba Luminy połączyłem kablami LAN z routerem Netii. Powstała więc sieć Luminów, z których ten mniejszy, serwerowy, to podłużne pudełko, takie samo jak te służące za obudowę zasilaczy dla większych modeli Lumina. Całe to pudełko także jest z aluminium, z frontowym przyciskiem włącznika i dwiema po jego bokach diodami informującymi o wytężonej pracy umysłowej i obrotowej wewnętrznego dysku. Dysk jest solidny pojemnościowo i mieści dwa terabajty danych, a wymiar ma z tych mniejszych – 2,5 cala. Oprogramowanie firmowe pozwala gromadzić na nim i przesyłać czytnikowi zarówno pliki wysokiej gęstości typu DSD, jak i hi-res PCM, a także bezstratne applowskie ALAC. Może także obsługiwać normalne FLAC, AIFF, WAV, MP3, AAC i co się tylko nawinie, jako że kompatybilność to zawołanie rodowe Lumina. Serwer ma też łącze 3.0 USB do współpracy z komputerem i również stoi na chromowanych nóżkach, tyle że mniejszych.

Zostały jeszcze kwestie związane z wnętrzem części odczytu. D1 ma na stanie dwie (po jednej na kanał) kości DAC Wolfson WM8741 i jest w pełni zbalansowany. Obsługuje tylko pojedynczy standard DSD (2,8 MHz), a wszystkie pliki PCM automatycznie podnosi do częstotliwości 96 kHz. Waży dwa kilogramy, a serwer jeden. W sumie trzy kilo szczęścia.

Oto: Lumin D1.

Oto: Lumin D1.

Całość prezentuje się ładnie; zwłaszcza grube aluminium i nefrytowy ekran D1 wyglądają przyjemnie. Kto ma już tablet Appla bądź jego smartfona, będzie miał komplet potrzebny do obsługi i może brać się za słuchanie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

23 komentarzy w “Recenzja: Lumin D1

  1. Maciej pisze:

    A nawet widziałem go wczoraj w pobliskim sklepie, ale już się nie fatygowałem z odsłuchem. Znajomy sprzedawca powiedział, że mi się raczej nie spodoba. Ale może jednak się pofatyguję z odsłuchem choćby ze względu na to że podoba się nie zawiesza i nie muli 😉

    1. Piotr Ryka pisze:

      Posłuchaj, jak masz czas, bo ciekaw jestem opinii. Tylko oczywiście w jakimś sensownym zestawie.

      1. Maciej pisze:

        Takie plikowe platformy stają się standardem czy ktoś tego chce czy nie. Obserwując zachód to widać, że nawet od zwrotnic klasycznych w głośnikach się odchodzi na poczet cyfrowego 'managementu’ pasmami. I jedyne kable analogowe to te do głośnika i te sieciowe. Wszystko w imię 'zerowych’ strat. Na ile zerowych to już każdy z nas musi oceniać swoimi uszami.

  2. Maciej pisze:

    *podobno

    1. Maciej pisze:

      errata dotyczy mojego pierwszego wpisu

  3. AAAFNRAA pisze:

    Kuszą te odtwarzacze plików, kuszą 🙂 A gdyby tak porównać Lumina D1 z komputerem (PC, Mac) z b. dobrym programem do odtwarzania muzyki + wysokiej jakości interface USB – SPDIF (np. M2Tech) + dobry kabel + dobry DAC (Mytek? Audiolab?) tak, aby cenowo wyszło coś około 10k PLN… To jak Lumin wypadnie? I czy gra warta świeczki?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Z Lumina D1 będzie grało mocniej, bardziej gęsto. Z komputera da się lepiej, ale z przetwornikiem klasy Femto. A to trochę kosztuje.

      1. Maciej pisze:

        Taki dylemat stoi przed wieloma osobami. Warto rozważyć wygodę użytkowania. Komputer co by nie było wymaga nie małej gimnastyki konfiguracyjnej żeby włączał się szybko i żeby sterować nim poprzez tablet. Da się to wszystko zrobić ale wymaga to np.: platformy Daphile. Konieczne jest też dobre chłodzenie pasywne. Solidna obudowa a nie jakiś blaszak brzęczący. Nie słyszałem o wielu komputerach dedykowanych do audio. A najczęściej są to konstrukcje DIY a one raz są udane a raz nie. Taka platforma jak Lumin ma już odrobioną pracę domową, z tego o czym piszę, przez ludzi którzy to wyprodukowali. I owszem kosztuje – ale odpadają kable usb, konwertery, dace, zabawy wszelkie z dyskami. Jest koszt – ale jest to cena wygody. Charakter grania/jakość pewnie można osiągnąć i tu i tu. Ale nie dajcie się zwieść że komputer tak na dzień dobry zagra wybitnie z DACem. Komputery są różne. Systemy też. A prąd w tym wszystkim odgrywa niebagatelną rolę jeśli nie 50% sukcesu.

  4. Janusz pisze:

    Dragon + PC lepiej czy gorzej? Gdyby Lumin miał wejścia optyczne lub coax to bym brał…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Trzeba zapytać, jaki PC i po jakich plikach. Poza tym ważny jest wzmacniacz i kolumny albo słuchawki. Jakoś nigdy nie miałem problemu ze zbudowaniem dobrego dźwięku z PC. Wiele osób pisze na jego temat w ten sposób, jakby był prawie nieosiągalny. Sam nie odnoszę takiego wrażenia. Słyszałem też wielokrotnie cudze systemy ze źródłami w postaci laptopów – i też bardzo dobrze się spisywały. Ale już taki Lumin A1 to będzie maszyna raczej przez komputer nie do pobicia, a przynajmniej nie w porównywalnych pieniądzach.

      Ważna także jest cisza, jak słusznie zwraca uwagę Maciej. Mam w obu komputerach wyłącznie wolno się kręcące Noctuy i Be-Quiety na olejowych łożyskach. To daje komfort, ale oznacza koszty. Okropnie ważny jest kabel USB, ważne zasilanie i kable zasilające. Całą książkę można by o tym napisać, ale wszystko tak szybko się zmienia, że to nie ma sensu. Generalizując można powiedzieć, że czytniki strumieniowe radykalnie upraszczają sprawę i zmagania z PC szybko wygrają. A model D1 to taki w sensie jakościowym bardzo dobrze złożony pod muzykę PC albo laptop z rasowym zewnętrznym przetwornikiem i wysokiej klasy kablem USB. Cenowo taniej taki PC na pewno nie wyjdzie. A jest jeszcze kwestia kompatybilności plikowej, którą Lumin na starcie ma rozwiązaną.

  5. Janusz pisze:

    Raczej chodzi mi o porównaniu jakości dac’ka przy założeniu, że komputer jest dobry lub np. Ma się aurallica ariesa. Ale z tego co czytam d1 musi być piekielnie dobry w biorąc pod uwagę jakość cena… A jeszcze pewnie można go ulepszyć zasilaniem od tomanka albo teddego. Gdyby tylko to obsługiwało WIMPA I SPOTIFY…

    1. Maciej pisze:

      Od tego to już stary poczciwy Squeezebox Touch 🙂

  6. sebna pisze:

    Witam,

    Widzę, że zapowiada się powrót do głośników Avantgard 🙂

    Bardzo się cieszę bo systemy budowane w oparciu o te głośniki, które słyszałem zawsze mi się podobały.

    Kiedy możemy się spodziewać coś o nich poczytać?

    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jutro będę zaczynał recenzję, a w czwartek spotkanie z właścicielem Avantgarde.

      1. sebna pisze:

        Spotkanie z właścicielem marki / firmy czy tych konkretnie egzemplarzy jako osoby prywatnej?

        Pozdrawiam

        1. Piotr Ryka pisze:

          Szefostwo Avantgarde i Octave przyjeżdża do Nautilusa.

  7. Robert Małas pisze:

    Witam wszystkich.
    To niedużych rozmiarów urządzenie jest miłym wyjątkiem w stosunku do zalewu przetworników i odtwarzaczy opartych na kościach SABRE. Nie wiem skąd ten pęd do maksymalizacji precyzji, przez którą bardziej słychać to, że słuchamy nagrania a nie muzyki na żywo. Nagrania same z siebie zawsze zawierają uproszczenie, niedokładności. Rolą urządzenia odtwarzającego nie powinno być pokazywanie ich. Potrzebne jest pewne niedoprecyzowanie aby oszukać nasz mózg, aby nie doszedł do wniosku, że to nagranie. Mały Lumin to kompleksowe rozwiązanie, nie wymagające bycia informatykiem i gdy dodamy do niego końcówkę mocy otrzymujemy HI-END-owy system za rozsądna kwotę. Użytkuję od dłuższego czasu wyższy model tego producenta i wciąż kupuję nowe nagrania, nie szukając tylko tych idealnie nagranych.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Bardzo słuszna uwaga. Potrzebna jest muzyka i jej przeżywanie, a analizy zostawmy nagraniowcom. Oni wprawdzie nagrania mimo analiz i tak najczęściej skopią, ale dzięki odpowiednio muzykalnym urządzeniom nawet te gruntownie skopane mogą stać się na powrót muzyką.

      1. Maciej pisze:

        Lampa którą ostatnio mam na tapecie jest znakomitym 'ratownikiem’.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Taki sprzęt to sama przyjemność. Wiem coś o tym.

  8. Gt pisze:

    Jaki jest w ogóle sens takiego lumina czy innych drogich streamerow jak jest SBox touch Logitecha który gra pliki we wszystkich formatach, gra z tidala, ma radia internetowe itd. i kosztuje 400zl uzywka 🙂 A jakością dźwięki chyba im nie ustępuje? u mnie squeezebox odstawał dźwiękiem jako transport dopiero w porownaniu z b.drogimi CDkami. Z naciskiem na bardzo drogimi…

    1. Sławek pisze:

      Przecież ta recenzja jest z 2015 roku, co tu komentować, od tego czasu trochę się w streamerach podziało. Ja mam Lumina U2mini, który jest pewnie o 2 klasy lepszy, poza tym to transport. Jak się ktoś łudzi, że SBox touch Logitecha ma taką samą jakość dźwięku jak porządny streamer to niech się łudzi dalej, albo niech bez uprzedzeń na porządnym sprzęcie porówna. Ja już 2 maliny przerobiłem i U2mini jest dużo lepszy.

    2. Piotr+Ryka pisze:

      To dotyczy w praktyce użytkowej Luminów droższych. Kiedy kogoś na taki stać, stać go też na dysk zewnętrzny Fidaty. I takie duo to już wyższa szkoła jazdy. A odnośnie tych tańszych, to jak napisał Sławek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy