Recenzja: LUMIN A1

Lumin_A1_004 HiFi Philosophy   Znowu pliki. Po najlepszym na świecie plikowym odtwarzaczu przenośnym od Astell & Kern, wjeżdża na peron testowego dworca stacjonarny kandydat do tego miana, a ściśle biorąc produkt to szczytne miano jeszcze do niedawna dzierżący, który odebrał je znacznie droższemu i wcale nie lepszemu wyrobowi szkockiego Linna, a obecnie tracący ten tytuł, ale jedynie na rzecz wyższego modelu własnej firmy, młodszego lecz hojniej przez Matkę Technologię wyposażonego brata – Lumina S1. Pozostając w nieustającej nadziei na przetestowanie kiedyś i tego plikowego panicza, zasobnego wzorem topowych odtwarzaczy Accuphase w aż szesnaście DAC-ków na kanał, zogniskujemy na razie uwagę na starszym, nieco skromniejszym, ale za to przeszło dwakroć tańszym modelu A1.

Nazwa Lumin nie jest chyba przypadkowa, a w każdym razie pierwsza i ostatnia litera są takie same jak w nazwie Linn, a to sławny Linn właśnie, pamiętny swoimi gramofonami Sondek i mającym taką samą nazwę najwyższej klasy odtwarzaczem CD, od lat 70-tych, a więc już niemal pół wieku, szczyci się produkcją najwyższej klasy źródeł dźwięku. Trzeba bowiem wiedzieć – i każdy szanujący się audiofil wiedzieć to powinien – że oba Sondeki, zarówno ten dla płyt czarnych jak i ten dla srebrnych, były swego czasu uważane za najlepsze na świecie, tak więc marka Linn to żywe wcielenie legendy. Tej tradycji ludzie od Linna postanowili być wierni i jako pierwsi wypuścili na przełomie lat 2010/11 odtwarzacz plikowy Linn Klimax, mający te tradycje bycia najlepszym na świecie podtrzymywać. Pozostawili przy tym w ofercie gramofony, ale zlikwidowali odtwarzacze CD, wychodząc z założenia, że w domenie cyfrowej od tego momentu nastaje era odtwarzaczy plikowych, jako po prostu lepszych.

LINN KLIMAX DS-1

Linn Klimax

Ten Klimax miał dwie wady i dwie zalety. Wady takie, że nie nazywał się Sondek, co było podejrzane, a także cenę, która opiewała na kilkanaście tysięcy funtów. Zalety wszakże też były spore – pięknie grał i pięknie wyglądał, w związku z czym szybko zyskał renomę a wraz z nią klientelę. I tu docieramy do naszego podobnie nazywającego się Lumina, który postanowił wstrzelić się w szeroki przedział pomiędzy pięknym brzmieniem a drogim kosztowaniem. Strzał wykonała międzynarodowa spółka Pixel Magic Systems Ltd. z siedzibami w Kalifornii i Hong Kongu, znana wcześniej przede wszystkim ze znakomitych wizyjnych procesorów skalujących Crystalio, a że firma to bardzo duża, w technologię najwyższego poziomu zasobna i się na niej świetnie rozumiejąca, to strzał okazał się celny. Celny tym bardziej, że trafił w cenę dwudziestu sześciu tysięcy złotych bez tradycyjnej złotówki albo stówki na osłodę (to już wedle humoru dystrybutora), co jest zaledwie jedną trzecią tej za Klimaxa. Ale nie tylko w tym tkwiło sedno. Tyczyło ono też tego, że to Lumin a nie Klimax potrafi bezpośrednio i bezstratnie odczytywać pliki DSD, a ponadto, choć to już wiem tylko z audiofilskich gawęd, jest znacznie skuteczniejszy w użyciu, to znaczy rzadziej się wiesza, przycina, albo nie umie czegoś rozpoznać, co jest chlebem powszednim wszelkich urządzeń komputerowych i czego znawcom tematu nie muszę tłumaczyć. Lumin, mówiąc gwarowo, lepiej chodzi. Ze wszystkim niemal jest kompatybilny i ze wszystkim prawie sobie radzi, podczas gdy Klimax nastawiony został głównie na czerpanie z zasobów biblioteki nagrań wydawnictwa Linn Records, a także można mu przysposobić (i to bardzo jest ważne) specjalny czytnik płyt CD, które we współpracy z Klimaxem skonwertowane zostaną bezstratnie do plikowej postaci, pozwalając zamienić zalegające półki pudełka z płytami w niewidoczne pliki na dyskach. A skoro o dyskach i pamięciach masowych mowa, nadmieńmy, że one są bardzo tu ważne, bo choć Lumin ma cztery gigabajty wewnętrznej pamięci FLASH, to jasnym jest, że ta pojemność nie jest wystarczająca by przechować muzyczną bibliotekę, a nawet do tego drogi jest wielki kawał. Tak więc powinno się go doposażyć w zewnętrzną pamięć dyskową NAS, najlepiej chyba na dyskach SSD, bo są one bezgłośne. Dobry będzie jednak już zwykły pendrive, bo takie pendrivy posiadają teraz pamięci do 256 GB włącznie, tak więc na jednym zmieści się muzyki, że ho, ho. Takiego właśnie tłustego pendrivea używałem obok pamięci komputerowej podczas testów i spisywał się bez zarzutu. Tak nawiasem, używanie portów USB dla celów użytkowych a nie wyłącznie diagnostycznych jest w Luminie dostępne od bardzo niedawna, bo od kwietnia tego roku, czyli od momentu zaistnienia wersji oprogramowania 5.02. (Nowe oprogramowanie pojawia się zwykle co kwartał.) Wcześniej pozostawał jako wejście jedynie port ethernetowy, co było oczywiście dużo mniej wygodne, chociaż wiele routerów posiada gniazda USB, tak więc można było korzystać z ich pośrednictwa.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

29 komentarzy w “Recenzja: LUMIN A1

  1. Tomek pisze:

    26 tysięcy i nie wiem teraz, czy to tanio, czy to drogo 😉

  2. Piotr Ryka pisze:

    Zależy od której strony patrzyć.

  3. miroslaw frackowiak pisze:

    Porownac Lumina do mojego Calyxa w podstawowej wersji ktory kosztowal mnie po rabacie 1000eur! cena 6-razy Lumina wyzsza! to wyglada to tak wedlug mojego przelicznika(kazde nastepne 100% wyzszej ceny daje 10% lepszego grania) ,tak ze Lumin powinien grac 60% lepiej od mojego sprzetu a w to watpie, bo pare dobrych DAC sprawdzilem i to bylo tylko 10%-15% tylko lepiej,tak ze moj Calyx a gra po USB swietnie,jest dalej debesciak (jakosc-cena).

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nikt tego nie kwestionuje. Calyx Femto, bo tylko je słyszałem, to DAC z pewnością dorównujący Luminowi.

      1. Maciej pisze:

        To co daje przewagę Luminowi to funkcja transportu plików… Brzmieniowo w tej cenie na pewno nie zrobili wszystkiego.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Wszystkiego nikt nigdy nie zrobił, bo takie są prawa komercji. Niezwykle rzadko pojawia się produkt mogący nawiązywać do ideału w sensie zrobienia absolutnie wszystkiego co było można by uzyskać najlepsze brzmienie. Ale Lumin wydaje się być bardzo blisko takiego produktu. Femto ma lepszy zegar i to chyba jedynie można wytknąć Luminowi. Kosztują bardzo podobnie, a Lumin jest o wiele bardziej funkcjonalny.

          1. Maciej pisze:

            Dlatego wielu wolałoby Lumina za tę wszechstronność właśnie.
            Dziwne że ciągle tak mało transportów na rynku… Samodzielnych. Wielu producentów na siłę dodaje DAC a cena przez to szybuje w górę. Kiedy na rynku i u ludzi w domach DACów mnogo.

          2. Piotr Ryka pisze:

            Niewątpliwie Macieju celna uwaga, ale widać producenci wychodzą z założenia, że nie ma rynku miejsca na taki produkt jak specjalny transport plików, bo tutaj każdy posługuje się swoim laptopem, a z kolei specjalne transporty CD to droga zazwyczaj sprawa, chociaż na rynku wtórnym łatwo o udane polowanie. Utarło się, że wydzielony transport CD to powinien być mechaniczny majstersztyk, bo goły jaki bądź czytnik płyt każdy ma w komputerze.

    2. Miltoniusz pisze:

      Który to model calyxa jest taki świetny i od czego okazał się lepszy?

      1. Piotr Ryka pisze:

        Piszę przecież, że Femto, a lepszy okazał się od prawie wszystkich innych DAC-kó jakich słuchałem.

        1. Miltoniusz pisze:

          Chodziło mi o „Calyxa w podstawowej wersji” opisanej przez Miroslawa. Pewnie w złym miejscu zadałem pytanie. Czyżby chodziło o Calyx DAC 24/192 za 6800 zł w detalu?

          1. Piotr Ryka pisze:

            Niestety, żadnego Calyxa poza Femto nie słyszałem.

  4. Maciej pisze:

    Ale chyba zgodzisz się ze mną, że laptop/komputer stacjonarny ustępuje jakością dedykowanemu transportowi plików? Transporty CD pomijam.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Głowy nie dam, bo jednak Calyx Femto grał fenomenalnie. Tylko jednak mignął, tak więc nie udało się z nim dobrze zaznajomić. Trzeba by móc zrobić bezpośrednie porównania, a po temu nigdy nie było okazji. Na pewno Lumin i na pewno Femto to świetne urządzenia. Tyle mogę powiedzieć i nie ma w tym cienia obłudy ani przebiegłości. Za takie je uważam i nie podejmuję się żadnego rozstrzygania o lepszości. Z pewnością poziom mają zbliżony.

      1. sebna pisze:

        Witam Piotrze,

        Co było w nim takiego fenomenalnego? Jakie cechy czyniło go tak dobrym? Jaka jest jego sygnatura brzmieniowa?

        Pozdrawiam

        1. Piotr Ryka pisze:

          Jest recenzja na stronie, trzeba przeczytać. Napisałem co się udało usłyszeć.

  5. Grzegorz Bilski pisze:

    Calyxa Femto można „wyrwać” używanego za równowartość ok. 10.000 PLN.
    Wówczas staje się naprawdę bezkonkurencyjny…

    1. Piotr Ryka pisze:

      No to jak kogoś stać, to nic tylko kupować.

  6. Piotr Ryka pisze:

    Trochę nie na temat, ale dzisiaj przyjechały wzmacniacz i słuchawki Oppo.

  7. Piotr Ryka pisze:

    I już grają…

  8. Marecki pisze:

    A jak grają? Wybitnie? Wiadomo, że na dokładniejszy opis będzie miejsce w recenzji, ale krótko-Jest to coś wyjątkowego?

  9. Maciej pisze:

    Wydaje mi się, że trzeba być wielkim optymistą aby liczyć na to że pierwsza konstrukcja słuchawkowa danej firmy od razu będzie wybitna 🙂 Ale może się mylę…

  10. Marecki pisze:

    Jak to mawiał śp. Paweł – ” W życiu bywa różnie i poprzecznie i podłużnie” 😀

  11. Piotr Ryka pisze:

    To są na pewno świetne słuchawki, a jak dobre, to dopiero będę badał. Na razie tylko rzuciłem uchem i pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne. Bywało jednak, że pierwsze wrażenie było świetne, a drugie już nie. Trzeba do tego mieć cierpliwe podejście, bo na skróty niczego się nie osiągnie. Ale na pewno nie są rozczarowujące. Raczej przeciwnie, nie spodziewałem się, że pierwsze wejście będą miały tak dobre.

  12. Maciej pisze:

    Wracając do samego Lumina to wielu znajomych mówi o nim bardzo dobrze. W zasadzie jedyną wadą jest cena nie adekwatna do polskich realiów. Wystarczyłaby połowa tej kwoty a już sprzedawałby się jak ciepłe bułeczki.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Pewnie tak. Sam wtedy bym go kupił.

  13. Pragmatyk pisze:

    Wlasnie nie wiem skad sie wziely te wszystkie opinie o misiowatosci Lumina. Jeden gluchy powiedzial a reszta powtarza – tak mniemam:) On jest krystalicznie czysty i nie drazni agresywana gora, ale nie jest misiem. Dobrze Panie Piotrku, ze Pan to wyraznie zaznaczyl w tekscie. Ciekawe jak sie odezwie nowy model Lumin T1. Ma byc sporo tanszy od A1 a na papierze wyglada baaaardzo powaznie.

  14. Piotr Ryka pisze:

    Te nowo wchodzące na rynek Luminy mam obiecane do posłuchania, a ich specyfikacje dzisiaj do wątku postaram się wrzucić, bo jakieś materiały w tej sprawie otrzymałem. Co do modelu A1, to szkoda, że odjeżdża. Tyle mogę ponad to co napisałem powiedzieć. Pięknie wyglądająca i pięknie grająca maszyna.

  15. Piotr Ryka pisze:

    Jak potwierdza mi dystrybutor, są już dostępne dwa nowe modele Lumina – S1 za 42900 i T1 za 15500. Ten pierwszy, to jak pisałem, 16 DAC Sabre na kanał i ogólnie jakość himalajska, a drugi to niemal kopia A1 ze skromniejszą obudową.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy