Recenzja: Living Voice Auditorium OBX-RW

Odsłuch cd.

...dodatkowo jeszcze uzbrojony w topową wkładkę Ortofona - MC Annę,

…uzbrojony we wkładkę Ortofon – MC Anna.

   Ogólnie biorąc poziom odtwórczy odtwarzacza SACD na tle wcześniejszych gramofonowych popisów całkiem był satysfakcjonujący bo chociaż ludzkie głosy nie były siłą rzeczy aż tak analogowo subtelne i autentyczne, to różnica była akceptowalna i cyfrowemu graniu nie urągająca. Najlepiej zaś dla tego cyfrowego grania wypadło budowanie całościowej atmosfery, bo spodziewałem się pod tym względem bolesnej porażki, a to się na pewno nie stało. Najsłabiej wypadła natomiast cyfra w mierze reprodukcji sopranów, które względem gramofonowych były podostrzone i nie tak dobrze w całym przekazie siedzące. Lekko się swoją akcentowaną pikanterią z muzycznego całokształtu wyrywały i nie było tu takiego panowania nad ich formą jak u Cadenzy, a jeszcze bardziej słuchanej potem Anny, co szczególnie sopranowe popisy Marii Callas uwidoczniły.

Niezależnie jednak od tej sopranowej słabszości pokaz dany przez wiceflagowego Accuphase okazał się udany. Głęboki, dociążony a zarazem świetlisty dźwięk z miejsca ujmował, a przejście od gramofonu, którego przez dłuższą chwilę porównawczo słuchałem, nie było wcale specjalnie bolesne. Wciąż piękna pozostała scena, znakomicie udało się podtrzymać życie wykonawców, a popisy fortepianowe nadal mieszały potęgę brzmienia z jego finezją. I nadal utrzymała się bardzo wyraźna stratyfikacja poziomów jakościowych poszczególnych nagrań, co świadczy o braku skłonności OBX-RW do czegokolwiek maskowania czy upiększania. Są to kolumny niezwykle pod względem wyciągania na jaw i obnażania stanu faktycznego wydajne, a jedyną przed tym obroną w sensie przyjemności słuchania jest fakt, że w odpowiednim torze grają naprawdę świetnie, tak więc prawda działa na korzyść a nie przeciw przyjemności.

A jak zagrały tak niepozorne OBX-RW? Absolutnie wyśmienicie!

A jak zagrały te niepozorne OBX-RW? Wyśmienicie!

Na finał zostawiłem sobie „piątą” Beethovena pod von Karajanem, ponieważ jest właśnie bardzo dobrze nagrana. Widok orkiestry okazał się przeszywająco prawdziwy, tak samo jak wcześniej pociągnięcia saksofonu Garbarka czy trąbki Milesa;. i jest czymś zgoła do bólu dla mnie oczywistym, że tak grająca orkiestra, gdzie każdy dźwięk i każdy instrument nie tylko zostaje zaznaczony, ale staje przed nami w swej naturalnej postaci brzmieniowej i dynamicznej, to muzyka całkiem innego formatu niż taka odtwarzana przez aparaturę – nazwijmy ją – szkicującą. Oczywiście w takt muzyki tylko szkicowanej też można się kiwać, jednak bagaż informacyjny, a przede wszystkim ukazana forma, są niczym manekin względem żywej postaci. A nawet jeszcze gorzej, bo manekiny przynajmniej mają naturalną wielkość, a muzyka szkicowana nie.

Siedziałem i słuchałem tych muzyków od Beethovena i von Karajana, myśląc sobie, że nie pojmuję, jak ktoś może twierdzić, iż ten sam utwór grany przez samochodowe radio albo jakiś wzmacniaczyk i słuchawki jest dlań równie satysfakcjonujący. W obu wypadkach można oczywiście podziwiać strukturę kompozycji, a nawet da się łatwo rozpoznać kunszt interpretacyjny dyrygenta i wykonawczy samej orkiestry, ale osobiście w takich szkicowych relacjach odnajduję się zupełnie inaczej niż kiedy mam wrażenie, że jestem na prawdziwym koncercie. Wrażenie wprawdzie nie do końca perfekcyjne, bo coś zawsze pozostaje trochę nie takie, ale jednak wrażenie przemożne. A pomiędzy fagotem jako słabym piskiem ledwo wychodzącym przed szarą masę brzmieniowej nijakości, a fagotem prawdziwym, jest cała przepaść istnienia i tak to przynajmniej osobiście odczuwam.

Te kolumny mogą z powodzeniem stanowić zwieńczenie niemalże każdego high endowego systemu. Absolutnie popisowy występ, którego można słuchać w nieskończoność!

Te kolumny mogą z powodzeniem stanowić zwieńczenie niemalże każdego high endowego systemu. Popisowy występ, którego można słuchać w nieskończoność!

A jeszcze całkiem na koniec przypomniałem sobie o stereofonii i jak zawsze zacząłem ją sprawdzać piątym utworem z płyty Themes Vangelisa.  Przejścia prawo-lewo nie były wprawdzie tak efektowne jak u najlepszych w tym teście Albedo Aptica, ale smugi dźwięku śmigające pomiędzy głośnikami były wyraźnie widoczne, a dodatkową, swoistą atrakcją był fakt, że śmigały poprzez tą stale obecną dźwiękową chmurę, która całą atmosferę czyniła inną i szczególnie atrakcyjną.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

4 komentarzy w “Recenzja: Living Voice Auditorium OBX-RW

  1. Maciej pisze:

    O , zabrakło ceny w stopce. Od razu lepiej się czyta 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Niestety, już jest. Musiałem dopisać ten nieprzyjemny, brakujący szczegół.

  2. Darek pisze:

    Witam

    To nie scany to Vifa c17WH 🙂

  3. Living Voice pisze:

    Witam

    Living Voiceto które modele lub jak rozpoznać gdzie są kiepskie głośniki wysokotonowe Vify
    a dobre Revelator

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy