Recenzja: Kennerton Vali

Odsłuch cd.

Kabel z nimi okazał się niezły.

   Także przeskok ponad rafą kolejną, o której sądziłem, że je zniszczy. Chodzi o rafę pogłosu. Zanim jeszcze sięgnąłem po Sweet Jane, wziąłem się za pogłosy. Byłem już wówczas wprawdzie po sprawdzeniu melodyki głosów, ze świetnym jej zaliczeniem, ale głosów bez wydatnego pogłosu. Więc wydawało mi się, że albo, tak jak Sony, pogłosy będą wygaszały, albo je, wręcz przeciwnie, przedobrzą i to najpewniej w niedobry sposób. Rezultat testu znów mnie zdumiał, bo pogłosy wyskoczyły obfite, a jednocześnie nader urodziwe. Też tego słuchałem w narzucającym się poczuciu, że jakby miały te Vali po dwa przetworniki w komorach, tak znakomicie potrafiły łączyć super czujność z pełnością oraz pięknem pogłosu. Obfitość pogłosowa niczym z głośników tubowych, a jednocześnie danie specjalne Kennertona – pogłosy bez obcości. Ciepłe i nie odchudzone, skutkujące jedynie pięknem. Wspaniale wzbogacające przekaz i tym wzbogaceniem aż szokujące. Kompletna klęska intuicji – wszystkie przeczucia mnie zawiodły. Odnośnie melodyki, naturalności głosów, dźwięczności, sybilacji i teraz pogłosowej aury.

Jedyne co mniej mnie nie zaskoczyło, to skomplikowanie harmonik. Przy takiej szczegółowości podejrzewałem, że będzie to mocna strona; nie podejrzewałem natomiast, że wspomagana pełnością. Myślałem raczej o złożoności wyszczuplonej i chłodnej, a nie o ciepłej i pełnej. O srebrzysto-zimnym tembrze dzwoneczków i chudych ich sopranach. Tymczasem całkiem na odwrót – złożoność wraz z pełnością i doprawiona ciepłem. A soprany w pełnej ilości i trójwymiarowe.

Niewątpliwie są ładne.

Wraz z tym dajmy już spokój przeciwieństwom, chociaż spokojnie ich temat można by ciągnąć dalej. Bo przecież super detaliczność przy słuchawkach za pięć tysięcy bardziej pozwala się domyślać sopranów wrzecionowatych. W tej mierze Kennerton Vali nie są tak doskonałe jak najlepsi w dziejach, niemniej z satysfakcją odnotowałem, że każdy dźwięk czynią sferycznym, co jeszcze wzmacnia realizm. Pokaz trójwymiarowych figur pośród super detaliczności i nieustannie odczuwanej niesamowitej czujności, to niewątpliwe nawiązanie do największych słuchawkowych dokonań. Przy cenie pięciu tysięcy!

Kolejna cecha – wyraźność widzenia. Vali nie mają sceny ogromniastej jak Odin, lecz mają co innego. Mają na pierwszym planie wyjątkowo dokładnie oddanych wykonawców, co daje pełną bezpośredniość, aż nawet w co dramatyczniejszych momentach drastyczną, a za tym pierwszym planem jakość widoczności nie spada, tylko na wiele metrów w głąb wciąż doskonale wszystko widać. O wiele wyraźniej niż zazwyczaj, niż u nawet znanych z wysokiej jakości słuchawek. Te bowiem zwykle prą jednak bardziej ku melodyce, a przy tym nie są aż tak czujne i aż tak szczegółowe. W efekcie dalsze plany się zaczynają scalać, tracić wyraźność konturów. Tymczasem u Vali nic z tych rzeczy, głębia ostrego widzenia jest wyjątkowa. I jednocześnie się to nie dzieje przy żadnym ostrym świetle. Sposób oświetlania i temperatura barwowa są analogiczne jak u T1 i HD 800; tyko rysunek bardziej wyraźny. Beyerdynamic T1 bardziej przy tym cisną na holografię, a Sennheiser HD 800 ukazują ogromną perspektywę o daleko porozsuwanych planach, podczas gdy Vali skupiają się na rzeczach bliższych, jednocześnie drugi i trzeci plan rysując ostrzej, wyraźniej.

Zarazem są szybkie i dynamiczne. Z bezzwłocznym narastaniem i długim podtrzymaniem, ale na skutek wyraźności ta pełnia wypowiedzi się w subiektywnym odbiorze nie przeciąga, zbyt jest na to wyraźna. Dynamika pierwszorzędna, nie miałem do niej najmniejszych zastrzeżeń. W efekcie żywość, tempo i realizm na światowym poziomie. Także potęga brzmienia, bo są niewątpliwie potężnie brzmiące. Mają ograniczenie mocy sygnału w papierach, ale przy ich wysokiej czułości – w praktyce większej niż u Odin – hałasować można aż po utratę słuchu.

I pasują do wszystkich wzmacniaczy.

Lecz sama głośność nie jest tożsama z potęgą. Potrzebne jest także dobre wypełnienie i o nim już mówiłem. Nie mówiłem natomiast o basie, a to kolejny rarytas. Tak, tak, nadstawcie uszu basoluby, bo to są słuchawki dla was. Bas u tych Vali jest potęgą i z wielu powodów naraz. Po pierwsze ma siłę grzmotu: potężny łoskot tektoniczny, niczym w prawdziwym trzęsieniu ziemi, przetacza się groźnym grzmotem. Przesadzam trochę, bo słyszałem na własne uszy trzęsienie ziemi i to jest coś niepowtarzalnego, czego głośniki oddać nie mogą, ale grzmot przesycony grozą nie jest tym Vali obcy. Przeciwnie, jest ich popisem, pod jego względem były z porównywanych na pierwszym miejscu. Po drugie bas jest akustyczny. Wskakujemy do wielkich bębnów, bo wspomniane piękne pogłosy mają przy basie dużo do powiedzenia i robią świetną robotę. I trzecie wreszcie, jakże istotne, ten bas jest super detaliczny. Jak obraz z dobrym HDR-em wyciąga szczegóły z czerni, tak Vali wyciągają detale z czerni basu. Robią to pierwszorzędnie; w efekcie bas też miały najurodziwszy ze wszystkich porównywanych .

Z rzeczy dobrych została jeszcze jedna sprawa, o którą już zawadziłem. Otóż Vali nie podbarwiają. Ani obfitymi, trójwymiarowymi sopranami, ani tym świetnym basem. Pasmo jest wyważone, każdy element na swoim miejscu. W efekcie wokale doskonale skonstruowane, przekonujące autentyzmem. Cokolwiek rasowane super czujnością, nadrealistyczną aż wyraźnością oraz natłokiem detali, lecz mimo to autentyczne. Mniej spokojne niż u flagowych Sony, T1 i HD 800, nie mówiąc o NightHawk, ale wciąż jeszcze autentyczne a nie przerysowane. Zwłaszcza że pełne, melodyjne, ciepłe i bez sybilacji. Fantastycznie wręcz wychodzące z muzycznego tła, a już szczególnie w rockowym repertuarze. Znakomicie też komponujące się z oklaskami, których żywość też była autentyczna, przez nic nie złagodzona. A prawdziwe oklaski są właśnie bardzo żywe i przenikliwe, zwróćcie kiedyś na to uwagę.

I są miłe dla oka. A najważniejsze, że niezwykłe dla uszu.

Lecz każdy medal ma dwie strony. Vali są niesamowicie żywe i detaliczne, lecz skutkiem tego bardziej męczące. Pomimo braku sybilacji, ciepła i melodyjności jednak mniej stawiające na muzykalność ogólną. Wraz z tym wracamy do tematu poruszonego we wstępie do tegorocznego AVS. Nietrudno zgadnąć, że w ramach tamtej klasyfikacji Vali są dojmująco realistyczne. Nie są ni trochę udziwnione, pogłosowego chłodu w nich nie ma. I nie są też melodyką łagodzone, nie dążą do relaksacji. Na ich tle pozostali bardziej byli relaksujący, choć stronił bym od opinii, że aż relaksujący. T1, HD 800 i reszta to też słuchawki realistyczne. Fostex TH900 trochę w stronę dziwności, a pozostali z łagodniejszym obliczem spokojniejszego realizmu. Dopiero Beyerdynamic Amiron Home, czy AKG K701 to jest realizm wyraźnie złagodzony, skłoniony w stronę relaksu, natomiast Vali w drugą stronę, do realizmu dożylnego. Ale – i to jest w tym najważniejsze – się kapitalnie ich słucha. Zarówno rocka jak i oper, zarówno małych jak dużych składów. Rock to w ogóle w nich rewelacja, bo bas, wyraźność i szybkość. Ale i melodyka głosów operowych zaskakująco piękna – rozfalowana i naturalnie ciepła. Stare nagrania? Żaden problem. Brak sybilacji wraz z pięknem głosów i pogłosów załatwiają tu sprawę, a niesamowita wyraźność i widzenie na głębię czynią odbiór szczególnie intrygującym. Tyle tylko, że informacyjny natłok i ta niesamowita wyraźność czynią to wszystko bardziej wymagającym dla słuchacza, zwłaszcza na dłuższym dystansie czasowym. Nie ma bajecznej melodyki, jak w Sony R10 czy Final D8000. Dźwięk bardziej jest skondensowany i atakujący, nie aż tak pięknie, upajająco opowiedziany. Tym niemniej piękny jest, co do tego, to bez dwóch zdań. Słuchawki się udały, a stosunek jakości do ceny mają dużo lepszy niż Odin.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

6 komentarzy w “Recenzja: Kennerton Vali

  1. Piotr91 pisze:

    Panie Piotrze, z recenzji wynika ze Kennerton Vali wywarly lepsze wrazenie niz model flagowy Odin. Czy Vali moga rywalizowac z Finalami D8000 w gatunkach takich jak rock, elektronika, muzyka filmowa?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Vali mogą. Natomiast trochę mylące by było, że są od Odin lepsze. To wysoce odmienne słuchawki – Odin do efektownego i łatwego słuchania na dużym obszarze, a Vali do bliskiego, super szczegółowego i wyraźnego. Do rocka są świetne. Bas i wyraźność mają genialne. Potrzebuję jednak porządnego źródła; ze świstawki dobrze w sensie przyjemności słuchania nie zagrają.

  2. cfranchi pisze:

    Hello Piotr,

    After reading your review, and some others, I have finally bought a Vali : I LOVE them (coupled with a Chord Mojo).

    Now I’m looking at the Xelento, as you have tested both, how would you compare the Vali and Xelento ? Would I love the Xelento as much as the Vali ?

    Thank you

    Christophe

    1. Piotr Ryka pisze:

      Maybe not as much, but you will. Very good and lovable headphones.

      1. cfranchi pisze:

        Thanks for your fast answer

        Would you say that Xelento is more closer to Odin sound ?

        1. Piotr Ryka pisze:

          Vali has paper diaphragm, what means specially vigilant and rich, detailed sound. But Xelento are also very open and reach. (Important thing is right place them in the ears.)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy