Recenzja: Kennerton Vali

Budowa

Słuchawki, puszka, a w puszce kabel.

   Kennerton swoje pochwały (bo od nich oczywiście zaczyna) słusznie odnosi do brzmienia, pisząc, że jego inżynierom „udało się uzyskać żywy i naturalny dźwięk, który idealnie trafia w równowagę pomiędzy ciemniejszym, basowym, gęstym brzmieniem, a brzmieniem jasnym i ostrym. Sygnatura dźwiękowa Vali jest szeroka i otwarta, wyraźna i mocna, ucieleśniająca najlepsze cechy słuchawek dynamicznych.”

Wszystko to, przypomnijmy, uzyskano w Sankt Petersburgu, ale na bazie duńskich przetworników z ultralekkimi membranami, mającymi strukturę kompozytu papierowo-polimerowego, wyprodukowanego przez światowego potentata produkcji głośników – Peerless by Tymphany – którego rok założenia (1926) budzi niekłamany respekt. Membrany mają średnicę 50 mm, a ich warstwą brzmieniowo-twórczą jest papier, obłożony obustronnie usztywniającą folią polimerową, co pozwala rugować rezonanse i pracować jak sztywny tłok. Wielowarstwowe te tłoki są napędzane przez cewki o magnesach neodymowych, tworząc klasyczną konstrukcję dynamiczną, którą Peerles oferuje każdemu.

W tym wypadku Kennerton sięgnął więc po przetwornik gotowy, sam natomiast skupił się na jego jak najlepszym obudowaniu i doposażeniu. Obudowy to stosunkowo szeroki drewniany pierścień z orzecha peruwiańskiego, a duży centralny grill ma postać plastra miodu, odlanego z obojętnego akustycznie stopu cynku.

Nietrudno się domyślić, że orzech peruwiański miał będzie tutaj specjalne uzasadnienie, a jest nim opowieść o wysokich walorach akustycznych oraz pięknym wyglądzie. Nie całkiem lakoniczna, tylko zawierająca podkreślenie, że drewno to rzeczywiście jest dla muzyki bardzo przydatne, gdyż rezonuje czystym i ciepłym dźwiękiem, dzięki czemu buduje się z niego pięknie brzmiące gitary. W przypadku Vali orzechowe oprawy są impregnowane woskiem pszczelim utwardzanym carnaubą – najtwardszym z wosków roślinnych, pozyskiwanym z brazylijskich palm Copernicia cerifera i stosownym głównie do konserwacji dzieł sztuki oraz impregnacji pudeł rezonansowych. Z uwagi na udział drewna powtarza się historia z Odin, to znaczy podkreślenie, że każdy egzemplarz grał będzie odrobinę inaczej, bo inny jest układ słojów, a wraz z tym inny rezonans.

Vali i ich kryjówka.

Pałąk jest identyczny kształtem jak u Odin, ale z lżejszego aluminium i także z obrotnicami do regulacji kąta odchylenia poziomego na prowadnicach, skutkującego lepszym przyleganiem do głowy. Obszyto go jagnięcą skórką i doposażono pod spodem w opaskę nagłowną, o której już przy Odin pisałem, że powinna być mocowana nie na sztywno a elastycznie. Tą samą skórką obszyto pady, które są grube i mięsiste, podobnie jak w modelu flagowym grubsze z tyłu, by jeszcze poprawić równoległość przetwornika do małżowiny usznej. Ich obwód jest mniejszy niż u Odin, przez co uszy mieszczą się trudniej, ale jednak się mieszczą. Zachodzi więc sytuacja podobna do tej z Beyerdynamic T1, toteż odrobinę się trzeba przyłożyć, nie wystarczy jak w HD 800 tylko ubrać.

Z uwagi na mniejszy niż u flagowca ciężar (525 g) Vali okazują się wygodniejsze, ale wygoda ta jest przeciętna; pożeniona nieznacznie z niewygodą, skutkiem wyraźnego uścisku bocznego. Marzyć zatem nie można o zniknięciu ich całkiem z uszu po chwili adaptacji, ale wysiedzieć parę godzin da się bez problemu, żadnej katastrofy też nie ma.

Mocowanie kabla i on sam są identyczne jak u Odin i tak samo jak w modelu flagowym kabel ten ląduje nie wprost w drewnianej skrzyneczce przy słuchawkach, ale w chroniącej go dodatkowo metalowej puszeczce. Dodaje to sposobowi pakowania charakteru, jednakże nie zmienia sprawy zasadniczej, to znaczy tego, że jest to kabel dość przeciętny. W każdym razie na pewno nie któryś z najlepszych, a taki by się przydał. Raz przeto jeszcze zaapeluję, by ten sprzedawany osobno za dopłatą stał się standardem wliczonym w cenę, a sam sięgnąłem od razu po Tonalium, bo taki już jestem wybredny. Trzask prask się zapina i zaraz wszystko lepiej. Trzeba wszelako uczciwie przyznać, że ten standardowy w przypadku Vali spełnia swą rolę wyraźnie lepiej i niż u Odin i całkiem dobrze pasuje. Nie ma więc konieczności zaopatrywania się zaraz w lepszy, ten sprzedażowy spokojnie na początek wystarczy.

Peruwiański orzech, aluminium i skóra.

Tak samo jak w przypadku Odin firmowy stojak oraz ów wyższy gatunkowo kabel to zakupy oddzielne, natomiast niewielka różnica tyczy opakowania, jako że skrzynka na flagowe Odin jest dodatkowo ozdobnie żłobiona, a w przypadku Vali jedynie wypalona w ozdobne pręgi.

Dane techniczne także muszą się różnić, nie tylko z uwagi na cenę, ale i inną konstrukcję; i tak Vali nie tylko są dynamiczne, ale także mniej czułe (100 dB) i z węższym pasmem 10 Hz – 28 kHz. Z minimalnie też niższą impedancją 32 Ω oraz odnotowaną siłą maksymalną sygnału wejściowego, oszacowaną na 500 mW. Przy cenie, jak wspominałem, ponad połowę niższej, a z jakim w związku z tym dźwiękiem?

Nim do tego przejdziemy rzucę tylko uwagę, że słuchawki prezentują się nader elegancko. Toczenie, grawerunek i wykończenie drewna są na najwyższym poziomie, odlane z cynowego stopu grille finezyjnie misterne i ozdobione firmowymi plakietkami, a aluminiowe chwytaki anodowane i też z gawerunkiem. Całości dopełniają pady z mięciutkiej skórki z kuszącym dziurkowaniem, a całość ta jest zgrabna, miła dla oka i wręcz prosząca o użycie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

6 komentarzy w “Recenzja: Kennerton Vali

  1. Piotr91 pisze:

    Panie Piotrze, z recenzji wynika ze Kennerton Vali wywarly lepsze wrazenie niz model flagowy Odin. Czy Vali moga rywalizowac z Finalami D8000 w gatunkach takich jak rock, elektronika, muzyka filmowa?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Vali mogą. Natomiast trochę mylące by było, że są od Odin lepsze. To wysoce odmienne słuchawki – Odin do efektownego i łatwego słuchania na dużym obszarze, a Vali do bliskiego, super szczegółowego i wyraźnego. Do rocka są świetne. Bas i wyraźność mają genialne. Potrzebuję jednak porządnego źródła; ze świstawki dobrze w sensie przyjemności słuchania nie zagrają.

  2. cfranchi pisze:

    Hello Piotr,

    After reading your review, and some others, I have finally bought a Vali : I LOVE them (coupled with a Chord Mojo).

    Now I’m looking at the Xelento, as you have tested both, how would you compare the Vali and Xelento ? Would I love the Xelento as much as the Vali ?

    Thank you

    Christophe

    1. Piotr Ryka pisze:

      Maybe not as much, but you will. Very good and lovable headphones.

      1. cfranchi pisze:

        Thanks for your fast answer

        Would you say that Xelento is more closer to Odin sound ?

        1. Piotr Ryka pisze:

          Vali has paper diaphragm, what means specially vigilant and rich, detailed sound. But Xelento are also very open and reach. (Important thing is right place them in the ears.)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy