Recenzja: iFi Audio Pro iESL

iFi Audio Pro iESL HiFi Philosophy 020   Dawno nie było o iFi. Będzie ze trzy tygodnie. Ale podobno już się zbliżamy do iFi -finału, bo jeszcze tylko w okolicach września iGalvanic i duży ich DAC z serii PRO, a potem fajrant. Może faktycznie tak będzie, lecz ręczyć nie można, bo Torsten Loesh i jego grupa cały czas nad czymś dumają i przy czymś dłubią, ale podobno. Tymczasem mamy dzięki nim do odrobienia elektrostatyczne ćwiczenia, i w ogóle wygląda na to, że sierpień będzie miesiącem elektrostatów. Niewykluczone – jak często z zapowiedziami bywa – że prognozy te się nie sprawdzą, ale przynajmniej zgodnie z nimi ma być, jako że jeszcze w tym miesiącu wylądować ma przy recenzenckim uchu nowy wzmacniacz flagowy Staksa oraz jeszcze od niego droższy alternatywny ze stajni Trilogy. Powinno się zatem elektrostatycznie zakręcić, gdyż w całym tym ogólnoświatowym słuchawkowym wzmożeniu słuchawki elektrostatyczne też chcą mieć udział i pojawiło się ich więcej niż kiedykolwiek. Aczkolwiek kiedyś też dużo było i już się na przełomie lat 80-tych i 90-tych zdawało, że wszystkie co ekskluzywniejsze słuchawki będą elektrostatyczne; a tu bęc, jeden po drugim producenci się wycofali i został osamotniony Stax. Ale jak został! Opromieniony sławą lidera, producenta słuchawek o maksymalnej ekskluzywności, z którą dynamiczne pospólstwo nie może się równać. Toteż żadne wyskoki, nawet tak niesamowite jak Sony MDR-R10, Grado HP1000 czy AKG K1000, narracji tej obalić nie zdołały i Stax pozostawał przez długie lata championem.

Czy nauszniki elektrostatyczne są rzeczywiście najlepsze, o tym wiele razy była już mowa i za moment będziemy musieli do tego wrócić, ale póki co o samym najnowszym wzmacniaczu iFi.

Jak przy wielu poprzednich okazjach pisałem, iFi powstało pod wezwaniem małości i taniości o high-endowych zakusach, ciągnie jednak wilka do lasu, a powstało przecież jako odnoga Abbingdon Music Research, czyli firmy sprzedającej bycze maszyny a nie chucherka. Do byków powrót nie nastąpił, to byłaby przesada, ale do powierzchowności średniej już tak, która to średniość ochrzczona została mianem serii PRO. Do dziś był to samotny słuchawkowy wzmacniacz iCan PRO, umożliwiający napędzanie słuchawek dynamicznych i ortodynamicznych, a teraz dołącza do niego drugi z serii – PRO iESL, pozwalający napędzać też elektrostatyczne. Dołącza nie w samym sensie bycia rodziną, ale też w użytkowym związku, ponieważ mimo analogicznych rozmiarów i niemal identycznej powierzchowności nie stanowi czegoś samodzielnego, tylko do tego iCan PRO przystawkę. Jednakże nie taką zdaną na łaskę i niełaskę, albowiem może ów iESL współpracować także z dowolnym innym wzmacniaczem, niekoniecznie słuchawkowym, byle tylko mającym głośnikowe odczepy lub symetryczne wyjście na słuchawki. Każdemu takiemu umożliwi napędzanie wszystkich rodzajów słuchawek, aczkolwiek współpraca będzie przebiegała na nieco innych warunkach, jako że wówczas nie będzie zasilany z iCan PRO poprzez złącze ESL-Link (specjalnym kablem o wtykach HDMI), tylko użyje własnego 9-woltowego zasilacza, którego dodatkowym atutem jest separacja od zakłóceń sieciowych.

Tyle wstępu, przejdźmy do szczegółów.

Budowa, możliwości i czy to się opłaca

xxx

Duże pudło, którego zawartość nie ma nic do ukrycia.

   Zacznijmy od wyliczenia możliwości, by wiedzieć, z czym tak naprawdę mamy do czynienia. Gdy o to chodzi, samo iFi się wykazało użyteczną zwięzłością i w dołączonej instrukcji obsługi opis urządzenia zaczyna się wprawdzie od kurtuazyjnych podziękowań za nabycie, ale zaraz przechodzi się do wyliczenia w punktach konkretów. Bądźmy zatem i my zwięźli, korzystając z tej podpowiedzi.

 

 

Zgodnie z producenckimi wyliczeniami iESL PRO oferuje:

  • Za pośrednictwem złącza ESL-Link obsługę słuchawek elektrostatycznych we współpracy ze wzmacniaczem słuchawkowym iCan PRO.
  • Poprzez 4-pinowe przyłączenie symetryczne podpięte do wyjścia słuchawkowego w dowolnym słuchawkowym wzmacniaczu takie wyjście mającym, obsługę nie tylko dedykowanych słuchawek dynamicznych i planarnych, ale też elektrostatycznych. (W przypadku wyjść symetrycznych typu 2 x jack lub 2 x 3-pin potrzebna będzie przejściówka.)
  • Za pośrednictwem terminali głośnikowych obsługę słuchawek elektrostatycznych, dynamicznych i planarnych wszystkim wzmacniaczom głośnikowym, przy zachowaniu funkcji napędzania głośników poprzez wyjścia głośnikowe w iESL.(Analogicznie jak w dawnych adapterach Staksa.)
  • Za pośrednictwem własnego zasilacza iPower odcięcie od zakłóceń sieciowych. (Co nie dotyczy współpracy z iCan PRO, mającym własne tego typu zasilanie.)
  • Regulowaną funkcję AC termination, o pozycjach Normal/PRO/Off (o roli której w tekście).
  • Skalowanie biasu o pozycjach: 500/540/580/600/620/640V dla 5-pinowego gniazda »Custom PRO«. (Umożliwiające użycie słuchawek elektrostatycznych marek Sennheiser, Koss, King Sound i Stax.)
  • Użycie słuchawek marki Stax starego typu z biasem 240V poprzez osobne gniazdo 6-pinowe »Normal«.
  • Skalowanie impedancji w zakresach: 16/24/64/96 Ohm.
  • Wykorzystanie procesorów cyfrowych 3D i XBass w przypadku współpracy z iCan PRO.
  • poprawę poprzez działanie pasywnej filtracji wyjść słuchawkowych w iCan PRO i każdym innym słuchawkowym wzmacniaczu.
xxx

A tu błąd. PRO iESL napędzi niemal każde słuchawki elektrostatyczne, ale nie nowego Orpheusa.

Funkcji zatem nie brak, a co za tym idzie użyteczność okazuje się pokaźna, jako że nie tylko same wszystkim słuchawkowym wzmacniaczom elektrostaty, ale też wszelkiego typu słuchawki wzmacniaczom kolumnowym. Byle więc jakość brzmienia godna była wyłożonych pieniędzy, bo przecież iESL nie jest darmowy, tylko trzeba wysupłać nań prawie siedem tysięcy. Tyle jednak kosztuje przeciętny wyższej klasy słuchawkowy wzmacniacz, który ani elektrostatów nie obsłuży, ani przepustu głośnikowego nie oferuje, ani tym bardziej słuchawek wszelkiego typu kolumnowym wzmacniaczom nie przysposobi, ani też nie ma w repertuarze separacji od zakłóceń sieciowych. A jakby nie dość tych niedostatków było, to jest także regułą, że wzmacniacze dla słuchawek elektrostatycznych same mają zdecydowanie mniejsze możliwości, bo co najwyżej dwa lub trzy gniazda z biasem w przedziale 540-580V, a często gęsto jedno zaledwie lub dwa jedynie o identycznym biasie, pasującym wyłącznie do dedykowanych sobie słuchawek jednej marki. Tymczasem iESL może obsłużyć każde stare i nowe elektrostaty (poza najnowszym Orfeuszem), jak również ma na przyszłość zabezpieczone biasy 620 i 640 V, z czego należałoby wnosić, iż słuchawki o takim prądzie podkładu gdzieś się prawdopodobnie szykują. (Zapewne chodzi o elektrostaty od MrSpeakers.) Poza tym oferuje do wyboru aż cztery impedancje, przy czym producent zaznacza, że najwyższa 96 Ω będzie z dużym prawdopodobieństwem najlepsza, ale samemu trzeba wypróbować. I wreszcie dołącza niespotykaną gdzie indziej funkcję »AC termination«, której użyteczność samo iFi tłumaczy dosyć zawile, z grubsza sprowadzając do poprawiającego jakość dźwięku sposobu przepływu prądu w obwodzie z finalnym jego wygaszaniem. Funkcję tę można wyłączyć, aktywować osobno tylko dla gniazd PRO albo Normal, a można też do obu równocześnie. Jak chodzi o mnie, to to ostatnie ustawienie wydało mi się najlepsze, w bardzo nieznacznym ale słyszalnym stopniu poprawiając żywość, wyraźność i czerń tła.

A czy to wszystko się koniec końców z takich czy innych powodów opłaci, to będzie można rozstrzygnąć dopiero po badających jakość dźwięku odsłuchach, tym niemniej funkcja obsługi każdego (sic!) typu słuchawek za pośrednictwem dowolnego wzmacniacza głośnikowego lub pary monobloków wydaje się nader kusząca. Plus te niecodzienne umiejętności oraz możliwości dopasowania. – Wot, szutnik-chitriec! – jak by to skomentowali Rosjanie.

xxx

A w pudle to.

Co się tyczy powierzchowności i danych czysto technicznych, to wygląd jest starannie dopasowany do kooperacji z iCan PRO; aż nawet za starannie. Oba urządzenia nie tylko bowiem są identycznej wielkości i w jednakowo srebrnych, po prostu identycznych obudowach ze szczotkowanego aluminium, ale co za tym idzie z identycznym rozkładem gniazd i pokręteł. W tej sytuacji iESL dziedziczy po iCan PRO wierzchnie oczko podświetlane przez lampę której nie ma i duże szczeliny wentylacyjne, nie mające u niego nic do roboty, a że gniazda rozlokowane są identycznie, to nie ma praktycznego znaczenia, bo ich nie będziemy mylić (zarówno z uwagi na rzadkość użycia, jak i poza jednym odmienność funkcyjną.) Ale identyczne prawe pokrętła są już w praktyce mylące, bo u iCan będzie to wspólny dla obu urządzeń potencjometr, a w umieszczonym pod nim iESL wspólny regulator impedancji. (Z uwagi na lampę w iCan jego wierzchnia lokalizacja to jedyna możliwość stawiania jednego na drugim.) Trzeba zatem chwilę przywykać do nie sięgania odruchowo po gałkę w iESL, choć oczywiście grymaszę i żaden problem to nie jest.

Pozostałe elementy obsługi w iESL to też duże pokrętło najbardziej po lewej, obejmujące włącznik i wybór wejść z pozycjami Off/iCan/Balanced/Speaker, dwa mniejsze po obu stronach od wewnątrz pokrętła „AC terminator” i „Bias” oraz na samym środku trzy gniazda słuchawkowe, licząc od lewej: „Normal”, „Dynamic” i „Pro”.

Na tylnej ściance są dwa komplety przyłączy głośnikowych, z których jeden to wejście a drugi wyjście, pojedyncze gniazdo 4-pin do połączenia z symetrycznym wzmacniaczem słuchawkowym (tylko z takimi możliwa współpraca), gniazdo własnego zasilacza DC9V/5A (W które pod żadnym pozorem nie wolno wpiąć mocniejszego zasilacza od iCan, bo będzie to równoznaczne ze spaleniem!) oraz gniazdo ESL-Link (wysokiej klasy przewód w komplecie). Może ten przewód przenieść bez trudu potrzebne iESL pasmo 5 Hz – 50 kHz, ale nie da się go zastąpić innym przewodem HDMI, bo rozkład funkcyjny pinów ma sobie tylko właściwy.

Całość prezentuje się pierwszorzędnie i jest na czym zawiesić oko, konstatując symetryczną kompozycją gniazd i pokręteł oraz staranność wykonania, a podstawa jest nietypowa – znana z iCan duża, elastyczna poduszka. Pakują to w eleganckie pudło, a w komplecie sam iESL, jego zasilacz Power PRO, kabel ESL-Link oraz instrukcja obsługi. Brak niestety mogącego się bardzo przydać kompletu niedrogich i niezbyt długich kabli głośnikowych oraz potencjalnie równie potrzebnej łączówki 4-pin. Szkoda.

xxx

Boczkiem, boczkiem…

Skompletowany z iCan PRO, a więc w set umożliwiający niespotykane gdzie indziej napędzanie każdych dosłownie słuchawek, będzie iESL kosztował 8500 + 6900 = 15 400 PLN, czyli nieco więcej niż standardowy energizer Stax SRM – 007tII (12 250 PLN), ale o połowę mniej niż nowy staksowski wzmacniacz flagowy SRM-T8000 (30 000 PLN). A wszystko to przy nieporównanie większych możliwościach konfiguracyjnych i regulacyjnych, tak więc kwestią kluczową pozostaje jakość dźwięku.

Odsłuch

xxx

Obudowę wzięto po prostu z iCan PRO.

   Jak chodzi o niezbędne do jej oceny elektrostatyczne słuchawki, to dla recenzentów jest z tym niemały problem poprzez fakt, że firma Stax nie życzy sobie udostępniania swoich na użytek testów zewnętrznych, czyli wzmacniaczy innych niż własne. Ani trochę im nie zależy na promowaniu się przy takich okazjach, wychodzą bowiem z założenia, że są już dostatecznie wypromowani i wystarczającą paletę swoich wzmacniaczy oferują. W tej sytuacji recenzent albo własne elektrostaty posiadać musi, albo znać kogoś, kto pożyczy. Znów więc poprosiłem o pomoc prezesa klubu polskich miłośników elektrostatów – Wiktora – i otrzymałem niezwłocznie piękny egzemplarz Stax Omega II SR- 007 ze środkowego okresu produkcji, tak zwany złoto-czarny. Spisał się znakomicie, bardziej przypadając do gustu od obecnie produkowanych czarno-czarnych Omeg II Mk2 (12 000 PLN), choć jeszcze bardziej lubię najstarsze Omegi II złoto-brązowe (1998), nie wspominając o fenomenalnym protoplaście Stax SR-Ω (1993). Samo natomiast iFi , nie mogąc liczyć na współpracę z zamkniętym na nią Staksem, zdecydowało się wejść w komitywę z chińskim King Sound; dość świeżej daty producentem z Hong Kongu, oferującym niedrogie słuchawki i wzmacniacze elektrostatyczne, w tym nowe, wielofunkcyjne – jednocześnie stacjonarne i przenośne – KS-H04 ($900). W efekcie rozporządzałem dwiema parami – jedną ze świeżego narybku i drugą klasyczną, a komputer obsługiwał niedawno zrecenzowany przetwornik La Voce (który ogromnie polubiłem), napędzany via iSilencer + iOne kablem koaksjalnym Acoustic Zen. Do kompletu miałem iCana, podpiętego symetrycznym Tellurium Q Black Diamond, i porównawczo wzmacniacz słuchawkowy Phasemation EPA-007 z licznymi słuchawkami dynamicznymi.

Przy komputerze

Nic zatem tylko słuchać, toteż zapadłem w słuchanie. A przy okazji wziąłem się za sprawdzanie ustawień, co dało ciekawe rezultaty. Pierwsza sprawa to bias. King Sound mają prąd nominalny podkładu wyskalowany na 550 V, a Omegi 580 V. Kilka przełączeń i jasna sprawa – Omegi są znacznie lepsze, ale – o dziwo – jedne i drugie słuchawki podobały mi się nie tylko z nominalnym biasem, ale także z najniższym możliwym do ustawienia 500 V, dającym najłagodniejsze brzmienie. I nie tylko dlatego, że wolę soprany pieszczące od agresywnych (no chyba, że ta agresja odbywa się na oszałamiającym poziomie, co tu nie do końca miało miejsce), tylko przede wszystkim z uwagi na trójwymiarowość i holografię.

iFi Audio Pro iESL HiFi Philosophy 001 (3)iFi Audio Pro iESL HiFi Philosophy 002iFi Audio Pro iESL HiFi Philosophy 007iFi Audio Pro iESL HiFi Philosophy 006

 

 

 

 

W tym miejscu od razu możemy przejść do porównań ze słuchawkami dynamicznymi, bo to dotknie istoty sprawy. Tria La Voce, Phasemation i któreś z zestawu Fostex TH900, Beyetdynamic T1, AudioQuest NightHawk, HiFiMAN HE-6 grały rewelacyjnie. Czy w takim razie dawniejsze flagowe Staksy, te w trzech po sobie nieznacznie modyfikowanych wersjach uchodzące przez ponad dekadę (1998-2011) za najlepsze słuchawki świata, mogły skutecznie się przeciwstawić? Tak, zdecydowanie tak.

Zahaczamy w tym miejscu o problem ogólniejszy – jakie słuchawki możemy uznać za lepsze? Temu zagadnieniu zamierzam poświęcić niedługo osobne rozważania, a póki co da się spokojnie powiedzieć, że dynamiczne i ortodynamiczne vs elektrostatyczne oferowały inne style i każde własne przewagi. Dynamiczne i ortodynamiczne nieznaczną ale czasem wyraźnie większą głębię dźwięku, mocniejsze przeważnie wypełnienie, niżej nieco schodzący bas i większą jednoznaczność, a elektrostatyczne, zwłaszcza Staksy, eteryczność, rozfalowanie, migotliwość i przede wszystkim inne, bardziej niezwykłe traktowanie relacji dźwięki-przestrzeń. Dynamiczne i ortodynamiczne (pomimo indywidualnych różnic) podchodziły do tego bardziej sztampowo, czyli w sposób skupiony trywialnie na źródłach. Figuratywnie, konkretnie i w intuicyjnym odbiorze z bardzo dobrym „widzeniem” realizmu, że ani byś podejrzewał, iż można to potraktować ciekawiej. No, owszem, AKG K1000 mają zdecydowanie lepszą holografię i mają taką flagowce Ultrasona – Jubilee i Eddition 5. Ale Stax – podkreślmy to z satysfakcją – poprzez produkujący się tutaj, recenzowany zestaw iCan + iESL – oferował coś dodatkowego, co w słowach niełatwo oddać. Po zastawieniu i uważniejszej analizie doszedłem jednak do wniosku, iż w sumie da się łatwo.

xxx

ESL-Link

Rzecz się sprowadza do tego, o czym już kiedyś przy innej okazji innego sprzętu pisałem: do źródeł w przypadku słuchawek dynamicznych i planarnych bardziej jak z ikon, to znaczy dwuwymiarowych, płaskawych. Syconych głębszą barwą i bardziej na słuchacza jednoznaczniejszą, prostszą formą cisnących, natomiast mniej wyrafinowanych przestrzennie, zarówno w sensie trójwymiarowości modelu, jak i holografii ogólnej.

W każdym razie moja wyobraźnia ze słuchawkami elektrostatycznymi napędzanymi przez iCan + iESL tak działała, toteż figury wykonawców, instrumenty i cała przestrzeń okazywały się w ich kreacji przynosić wyraźnie więcej informacji o trzecim, budującym przestrzenność wymiarze, niż w przypadku produkcji dynamicznych. Faktem pozostaje, że na przykład flagowy wzmacniacz słuchawkowy Pathosa (Inpol Ear) też potrafi mocniej zaznaczać trzeci wymiar niż używany tu Phasemation, ale i tak było to u elektrostatów coś wyraźnie innego niż w reprodukcji dynamicznej i ortodynamicznej. W ujęciu słuchawek dynamicznych byli ci wykonawcy niczym odciski pieczęci, a w elektrostatycznych wymodelowani w figurki. Poprzez ten inny modelunek bardziej niejednoznaczni, złożeni i jakby trochę bledsi, lecz z drugiej strony bardziej finezyjni i dużo bardziej trójwymiarowi. Rzecz ciekawa, ta prostsza forma dynamicznych i planarnych prędzej skłaniała sferę emocjonalną do popadania w jakiś konkretny, prowokowany muzyką nastrój, podczas gdy bardziej złożona elektrostatów bardziej skłaniała do samego zaciekawionego oglądu. Zapewne to kwestia przywyknięcia do stylu elektrostatów, który w tym ujęciu sprzętowym nad dynamikami i planarami pod względem obrazowania przestrzeni i modelunku postaci wyraźnie miały przewagę.

Odnośnie jeszcze ustawień. Zdecydowanie wolałem lampę, to znaczy tryb „triode” w iCan. Niezależnie od tego, że zarówno tranzystorowy jak i mieszany były na wysokim poziomie, czysto lampowy oferował największe bogactwo brzmienia, najprzyjemniejszą temperaturę i zawsze budzącą satysfakcję gruzełkowatość tekstur. Cienia wątpliwości nie miałem, że jest wyraźnie lepszy. I jeszcze kwestia impedancji. Im ustawiona wyżej, tym brzmienie ciemniejsze i łagodniejsze. Od charakteru źródłowego pliku więc zależało, dobór której wydawał się najlepszy; to znaczy dla gorszych plików wysoka była korzystniejsza, a dla wysokiej jakości już niekoniecznie albo wcale. Podobnie działał zawarty w iCan procesor akustyczny 3D. Im wyższe jego ustawienie (czyli mocniejsza ingerencja), tym bardziej agresywny, z bliższym pierwszym planem i natarczywszy dźwięk; co mogło się podobać, a mogło nie. (Mnie się przeważnie nie podobało.) XBass swoim zwyczajem dorzucał łopatkę lub kilka basu, ale to nie było potrzebne. Basu bez niego miał każdy zestaw w sam raz i był to bas bardzo zawsze dobrej jakości.

xxx

Spód razem z tyłem.

Na kolejnym etapie sprawdziłem iESL z innym niż iCan wzmacniaczem słuchawkowym, spinając go z Phasemation. Tu muszę zacząć od krytyki. Brak w zestawie iESL przewodu 4-pinowego do łączenia z pozafirmowymi słuchawkowymi wzmacniaczami jest poważnym niedopatrzeniem. Bo przecież 3-pinowy XLR od pary interkonektów się nie nada, a symetryczne koaksjale też mają 3 a nie 4 piny. Potrzebny jest zatem specjalistyczny kabel i ten powinien w komplecie się znaleźć. Rozumiem, że twórcy sugerują preferencję własnego iCana poprzez obecną do niego łączówkę, ale skoro PRO iESL ma własny zasilacz i jest chwalony w materiałach reklamowych za szerokie możliwości zewnętrznej współpracy, to powinni też zadbać o odpowiednie przyłącza, zarówno w postaci kompletem metrowych lub półtorametrowych kabli głośnikowych, jak i interkonektu po obu stronach z łączem 4-pin. Całe szczęście, że ma użyty tu Phasemation wyjście słuchawkowe w postaci symetrycznego 2 x duży jack i miałem przejściówkę z niego na 4-pin; wprawdzie króciutką, ale przy skośnym ustawieniu wystarczającą. Inaczej test by się nie odbył, a to byłaby strata także dla samego iFi, bo teraz mogę napisać, że wyłożone powyżej przewagi słuchawek elektrostatycznych, w postaci lepszej trójwymiarowości całego dźwięku, z Phasemation nie wystąpiły. Wszystkie trzy rodzaje słuchawek grały z tym duetem pierwszorzędnie, a już szczególnie planarne HiFiMan HE-6 i elektrostatyczna Omega II, ale wszystkie w jednakim stylu, tak jakby elektrostaty przedzierzgnęły się naraz w dynamiki albo planary. Zupełnie zanikła ich specyfika i mam podejrzenie, że skutkiem braku lamp w torze, choć jest to podejrzenie mocno na wyrost, jako że z iCan w trybie tranzystorowym niezwykła holografia i trójwymiarowość była. A zatem to może iESL tak został skonstruowany, by z iCan dawać coś szczególnego, co u elektrostatów nie jest wprawdzie zjawiskiem rzadkim, ale też i nie obligatoryjnym. Świetnie na przykład grały w takim holograficznym stylu najstarsze Omegi II złoto-brązowe z dedykowanymi im starszymi wzmacniaczami Staksa (dawnym lampowym i tranzystorowym), ale już nie grała tak dobrze najnowsza wersja czarno-czarna z obecnym energizerem tranzystorowym ani lampowym wzmacniaczem King Sound. Stąd wniosek, że jest ta trójwymiarowość do poszukania, a nie sama z siebie dawana, i z satysfakcją informuję, że w duo iCan + iESL jest ona znakomita, stanowiąc największy atut.

xxx

Ech, te dawne Omegi…

Na świetnym poziomie ma także ten duet bas, za którego niedostatek są elektrostaty często krytykowane; nisko schodzący, jak cały dźwięk wyjątkowo przestrzenny i pięknie propagujący. I w ogóle trzeba przyznać, że duet iCan + i ESL gra co najmniej nie gorzej od najlepszych energizerów Staksa sprzed pojawienia się obecnie flagowego SRM-T8000, którego jeszcze nie słuchałem. To brzmienie wprawdzie nie jakoś zasadniczo lepsze od uzyskanego z iESL + Phasemation, w przypadku słuchawek HE-6 nawet słabsze, a w odniesieniu do pozostałych planarnych i dynamicznych przy niewielkich różnicach analogicznej jakości, natomiast w odniesieniu do obu elektrostatycznych zdobne szczególnie wyrafinowanym obrazowaniem aspektu przestrzennego, wnoszącego bez wątpliwości nową jakość.

Odsłuch cd.: Przy odtwarzaczu

xxx

Najlepsza możliwa konfiguracja z też rewelacyjnie grającymi w niej planarnymi HiFiMAN HE-6.

    Na koniec przerzuciłem się z zestawem iCan+iESL pod odtwarzacz, by sprawdzić bardziej tradycyjną konfigurację. Gdyby mnie uprzedzono o potrzebie kabla dwustronnie 4-pinowego, zostałby taki wysokojakościowy wykonany i można by sprawdzić brzmienie iESL z Twin-Head i Pathosem, a tak pozostał jedynie iCan z sygnałem CD i system głośnikowy. Ale i tak się podziało.

W odniesieniu do pierwszej konfiguracji, testowanej wcześniej z La Voce, można śmiało powiedzieć, iż potwierdziła zdiagnozowane wcześniej walory, na czele z tą wciąż cieszącą i wręcz podziwu godną umiejętnością trójwymiarowego modelowania źródeł dźwięku  oraz nadawania scenie wybitnie holograficznego charakteru. Bo można się spierać, czy ta trójwymiarowość aktorów i ich środowiska była tutaj jak z życia, i szczerze powiedziawszy mam co do tego poważne wątpliwości, bo w bezpośrednich życiowych kontaktach tak się nawzajem ani też otoczenia nie postrzegamy, i dopiero w akustycznie aktywnych warunkach – specjalnych salach, kościołach, niektórych wąwozach, wysoko sklepionych grotach i innych takich nietypowych miejscach doświadczamy pogłosowej specyfiki, jawnie odstępnej od normy codziennych kontaktów. Niemniej należy zauważyć, że trójwymiarowy modelunek w słuchawkach elektrostatycznych nie bazuje na tego rodzaju makroskopowym pogłosie, tylko na czymś dużo bardziej subtelnym, bliższym codziennym interakcjom i jednocześnie niezwykle przyjemnym. Można dyskutować, czy naturalnym, ale niewątpliwie potęgującym przyjemność obcowania z tak podawaną muzyką. Szkoda zatem, że nie będący czymś w słuchawkach elektrostatycznych zawsze obecnym, ale dobrze, że obecnym w zestawie iCan+iESL. Odnośnie pozostałych parametrów brzmienia mogę być zwięzły i napisać, że były analogiczne jak w najwyższej klasy słuchawkach dynamicznych, plus ta niezwykła przestrzeń i szczególnie, wręcz zjawiskowo przestrzenny bas. A zatem nasycenie, barwność, realizm, piękne operowanie światłem i cieniem (bez uciekania w mroczność i bez jaskrawości) misterność, detaliczność, niezachwiane poczucie obecności wykonawców, a także fantastyczna muzykalność, czyli siodła i gładzie melodyki, chropawość tekstur, odpowiednia grasejacja, koronkowość i strzelistość sopranów, właściwe dociążenie dźwięku.

xxx

Głośnikowy Sulek 9×9 kosztuje majątek, ale sprawdził się znakomicie.

W przypadku słuchawek King Sound to wszystko nieco pospolitsze; nie tak wyrafinowane, niemniej też trójwymiarowe, a w przypadku Omegi II wyrafinowane już maksymalnie i podawane bez pośpiechu, jakby radujące się własną poetyką i pięknem. Bo często, kiedyś zwłaszcza, słuchawki elektrostatyczne obdarzane były walorem niezwykłej szybkości, ale pod tym względem współczesne dynamiki i planary je doścignęły, a takie HE-6 czy T1 potrafią nawet stwarzać wrażenie szybszych, natomiast Omega II brylowała na ich tle spokojnym wyrafinowaniem, któremu się donikąd nie śpieszy i woli skupić się na oddawaniu niuansów oraz klarownej dokładności wypowiedzi, a nie na szybkości.

Aż nadszedł moment podpięcia systemu głośnikowego. Cały tor, włącznie z kablem głośnikowym, pospinany został najnowszymi, skandalicznie drogimi przewodami Sulek 9×9; i szczerze mówiąc nie oczekiwałem niczego nadzwyczajnego, natomiast podpinaniu towarzyszyły obawy, czy aby wszystko pójdzie gładko i żeby nie wyskoczyła jakaś awaria, bo ten PRO iESL nigdy wcześniej w takiej konfiguracji nie grał. Cichuteńko więc odpalałem i oczywiście nie pożyczone Omegi a King Sound dystrybutora, ale wszystko przebiegło bezproblemowo i obawy okazały się zbędne. W sumie nie zaskoczenie, bo przecież iESL to przede wszystkim zestaw wysokojakościowych transformatorów dopasowujących prądy słuchawkom elektrostatycznym, a zatem prosta konstrukcja (jeśli nie liczyć tej wielofunkcyjności i licznych regulacji), a przy okazji jawny konkurent recenzowanego kiedyś, o wiele większego i bardzo chwalonego LRT (Lundhal-Rill Transformer for Stax).

Tak więc od strony technicznej wszystko przebiegło bez przeszkód, a co od dźwiękowej? Od tej, jak zawsze gdy rzecz ku temu zmierza, mam obawy, by nie przesadzić z pochwałami, ale słowo „uczta” wydaje mi się mimo wszystko na miejscu. Dla nabrania apetytu mogę zacząć od tego, że z Twin-Head i Croftem poprzez iESL zagrały słuchawki King Sound lepiej od Omeg we wcześniejszych konfiguracjach. A jednocześnie Omegi bezproblemowo utrzymały prymat, wciąż darząc większą urodą i wyrafinowaniem.

xxx

Firmowy set w całej krasie.

Lecz teraz brzmienie było inne. Nie tylko ujmujące najwyższą klasą plus szczególne walory przestrzenne, lecz także super dynamiką, szybkością, energią, mocą i aż jarzącą się ekstensją dźwięku. Błogo się uśmiechałem, gładząc w myślach swych wzmacniaczowych podopiecznych, którzy tak wiele życia i tyle dodatkowego piękna tchnęli w PRO iESL i elektrostatyczną klasykę. Bo z iCan, mimo że ten ostatni ma przy najwyższym ustawieniu aż 18 W mocy, nie był to popis siły, a jedynie głośne i fascynujące urodą granie. Na cicho nagranych płytach i plikach gałkę potencjometru trzeba było elektrostatom (dynamikom nie) odkręcać bardzo daleko, a to oznacza sytuację, że mocy ledwo, ledwo. Trochę to dziwne, zważywszy te 18 W, ale zapewne jako następstwo jednozakresowego przystosowania iESL do każdej mocy wzmacniacza, skutkujące efektem, że dopiero takie mocniejsze pluną ci w twarz energią. Croft ma nominalnie dwadzieścia pięć watów, a po przeróbce pewnie z trzydzieści, ale z nieznanych mi powodów wyjątkowo jest sprawny i nawet wielkie Lumen White Anniversary gnały z nim jak bizony przez prerię. Być może w grę wchodzi także zbytnia redukcja mocy na złączu ESL-Link, przez które a nie odczepy głośnikowe komunikuje się iESL z iCan. Jeżeli tak, to nieco więcej pary to złącze powinno przepuszczać, bo szkoda tracić te walory, które z Twin-Head i Croftem aż przytłaczały urodą.

Nie przesadzam. To było granie na miarę w tym samym torze AKG K1000 (oczywiście bez iESL); cokolwiek inne stylistycznie, ale naprawdę eksplozyjne. Bajecznie urodziwe, wszechstronnie wyrafinowane i jednocześnie naładowane energią prawdziwej, żywej muzyki. Albowiem ta energia jest w żywej muzyce pierwszym i najważniejszym z atutów, toteż kluczowym probierzem dla chcących oceniać aparaturę audio powinna być właśnie ona, a nie spłaszczone taśmy matki, jak się niektórym zdaje. A żywa muzyka z bliska słuchana w normalnym pomieszczeniu, to pomijając ciche instrumenty (flet, harfę czy klawesyn) jest istny wulkan energii i szarża, a nie rachityczne plumkanie. Odarcie muzycznej reprodukcji z waloru ciśnienia i ataku, nawet przy zachowaniu wszystkich pozostałych piękności, jest jakże bolesną stratą.

xxx

I z tańszymi słuchawkami.

To się natychmiast pokazało i wbity zostałem w fotel elektrostatyczną potęgą brzmienia słuchawek uważanych za łagodne. Na pewno to było najlepsze z tych wszystkich badań i porównań, i długo mógłbym chwalić, ale wystarczy kiedy powiem, że było to jedno z kilku najlepszych grań na słuchawkach jakie w życiu słyszałem.

Podsumowanie

iFi Audio Pro iESL HiFi Philosophy 011   Wiadomości są bardzo dobre – posiadacze wzmacniaczy słuchawkowych iCan zyskali dla nich elektrostatyczne wsparcie, to samo tyczy posiadaczy innych słuchawkowych wzmacniaczy, a jeszcze bardziej dotyczy posiadaczy wysokiej klasy torów głośnikowych, którzy dzięki PRO iESL mogą się teraz cieszyć równie rewelacyjną jakością brzmienia poprzez elektrostatyczne słuchawki. To zawsze może się przydać, bo późnym wieczorem i nocą hałasowanie jest zabronione, a nawet mieszkający na odludziu nie zawsze są samotnikami i rodzina może stawić nocnym sesjom skuteczny opór. Dochodzi do tego inna kwestia: otóż wbrew temu co napisał redaktor Kisiel w recenzji słuchawek Focal Utopia (skądinąd dynamicznych), nie jest prawdą, że nawet średniej klasy głośniki grają lepiej niż najlepsze słuchawki. W razie obiekcji zapraszam redaktora i będziemy mogli opinie swe skonfrontować, bo moja jest całkiem inna, że na przykład Stax Omega II Mk1 poprzez odpowiedni tor głośnikowy i iPRO iESL grają zdecydowanie lepiej niż większość nawet wybitnych kolumn. Każda ze stron ma oczywiście genetyczne atuty – kolumny granie na cały pokój, słuchanie także przez skórę, jak również nieco zdeformowaną ale i tak jednoznaczną binauralność, podczas gdy słuchawki intymną bliskość i łatwiejsze dotarcie do niuansów; jednak w przypadku nas tutaj dotyczącym Omegi grały wyrafinowaniem bardzo zdecydowanej większości głośników zupełnie niedostępnym, choć faktem jest, że takie Vox Olympian czy Avantgarde Duo Grosso potrafią jeszcze więcej. Tej klasy kolumn jednak prawie nikt nie ma, tak więc przeciętny ich użytkownik przechodząc późnym wieczorem na Omegi, czy nawet Lambdy, za pośrednictwem iESL nie straci, a nawet ma szansę zyskać. To chyba dosyć, nieprawdaż? I na dodatek będzie zabawa z impedancjami i prądem podkładu, a po rozlicznych próbach doszedłem do wniosku, że z moim przynajmniej systemem Omegi II grały najlepiej w ustawieniu bias 500 V i impedancja 24 Ω. Najlepsze to było połączenie żywości, szczegółowości i muzykalności wspieranych eksplozyjną energią, która splątana z wyrafinowaniem po prostu odurzała. Szkoda tylko, że te Omegi takie są drogie i starsze od teraźniejszych lepsze, a samo iESL też swoje koszty dorzuca i robi się z tego sporawy balon. Ale cóż począć, takie życie…

 

W punktach:

Zalety

  • Przyczajony tygrys, ukryty smok.
  • Znakomita jakość dźwięku we współpracy z firmowo dedykowanym iCan.
  • A w nim największym atutem bajkowa, niedostępna słuchawkom dynamiczny (poza bardzo nielicznymi wyjątkami) trójwymiarowość brzmienia.
  • Plus wszystkie inne elektrostatyczne przymioty, z finezją, szczegółowością i muzykalnością na czele.
  • Ale dopiero w wybitnym torze głośnikowym iESL jako smok się odzywa i poraża energią.
  • A wówczas brzmienie naprawdę szczytowe, najlepsze jakie może być na słuchawkach.
  • Bardzo dobra jakość ogólna w przypadku współpracy ze zwykłym (w grę wchodzą wyłącznie symetryczne) wzmacniaczem słuchawkowym, choć tu zjawiskowa trójwymiarowość nie będzie już gwarantowana.
  • Funkcja przepuszczania sygnału na kolumny. (Wystarczy wyłączyć iESL, ale potrzebny będzie dodatkowy komplet kabli.)
  • W przypadku połączenia poprzez odczepy głośnikowe brak symetryczności wzmacniacza nie będzie już ograniczeniem.
  • Możliwość wykorzystania procesorów XBass i 3D od iCan, przy czym ten ostatni w miarę przydawania mocy oznacza przede wszystkim zbliżanie pierwszego planu i wzrost agresji dźwięku.
  • Dopasowanie do każdych, nawet starego typu i jeszcze nie powstałych elektrostatów.
  • Na bazie tego interesująca i nietrywialna zabawa z biasem i impedancją.
  • Możliwość stosowania z systemem głośnikowym albo słuchawkowym wzmacniaczem słuchawek dynamicznych, lecz tylko takich o niskiej skuteczności bez słyszalnego szumu w pauzach. (Być może zostanie to poprawione.)
  • Wsparcie od strony własnego zasilania, czyszczącego zakłócenia prądowe.
  • Rasowy wygląd.
  • Staranne wykonanie.
  • Nie tylko dedykowany iCan, ale niedługo także przetwornik.
  • Wysoka renoma i popularność producenta.
  • Polski dystrybutor.
  • Unikalność oferowanych funkcji.

 

Wady i zastrzeżenia

  • W zestawie brak kabli głośniowych i kabla 4-pinowego.
  • Przebicie szumu w przypadku słuchawek dynamicznych i ortodynamicznych o wysokiej skuteczności. (Czego nie ma w ełektrostatycznych.)
  • Omyłkowe wpięcie zasilacza od iCan powinno być uniemożliwione.
  • Współpraca wyłącznie ze wzmacniaczami słuchawkowymi o wyjściu symetrycznym. (Nie dotyczy wzmacniaczy głośnikowych podpinanych kablami głośnikowymi.)
  • Razem z iCan to dużo większe możliwości, ale cena od staksowskiego energizera SRM-007tII trochę jednak wyższa.

 

Dane techniczne iFi Audio Pro iESL:

  • Maksymalne napięcie wyjściowe: 640V RMS (16Ω/20V) / 320V RMS (64Ω/20V)
  • Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 50 kHz (-3dB)
  • Napięcie wejściowe (Pro iESL): 5V – 9V/1A max
  • Napięcie wejściowe (iPower): AC 85 – 265V, 50/60Hz
  • Biasy: 500/540/580/600/620/640V dla 5-pinowego gniazda Custom PRO; 240V dla 6-pinowego gniazda Normal.
  • Impedancje: 16/24/64/96 Ohm.
  • Wejścia: 1 x ESL-Link, 1 x 4-pin, 1 x komplet gniazd głośnikowych.
  • Wyjścia:  1 x 6-pin Normal, 1 x 5-pin Custom PRO1, 1 x 4-pin XLR, 1 x komplet gniazd głośnikowych.
  • Moc: < 1W
  • Wymiary: 213 x 206 x 63.3 mm.
  • Waga: 2.5kg.
  • Cena: 6890 PLN

 

System:

  • Źródła: PC, Restek Epos.
  • Przetwornik: Aqua Audio La Voce.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: iCan PRO, Phasemation EPA-007, iESL PRO.
  • Przedwzmacniacz: ASL Twin-Head Mark III.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Słuchawki: AudioQuest NightHawk, Beyerdynamic T1 V2, Fostex TH900 Mk2, HiFiMAN HE-6, King Sound KS-H04, Stax SR-007 Mk1.
  • Akcesoria poprawy USB: iOne, iSilencer.
  • Kabel USB: iFi Gemini z iUSB3.0.
  • Kable koaksjalne: Acoustic Zen Silver Bytes, Tellurium Q Blue.
  • Interkonekty RCA: Crystal Cable Absolute Dream.Sulek 9×9, Sulek 6×9.
  • Interkonekt XLR: Telurium Q Black Diamond.
  • Kabel głośnikowy: Crystal Cable Absolute Dream, Sulek Edia 9×9.
  • Kable zasilające: Acoustic Zen Gargantua II, Harmonix X-DC350M2R, Audio Illuminati Power Reference One, Siltech Double Crown.
  • Listwy zasilające: Power Base High End, Sulek.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Ustroje akustyczne: Audioform.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

10 komentarzy w “Recenzja: iFi Audio Pro iESL

  1. Karol S pisze:

    Recenzja jak zawsze super 🙂 Pozdrawiam Karol

  2. Stefan pisze:

    Szkoda, że nie udało się 009 pożyczyć od Wiktora, ciekawe czy byłby podobny efekt jak 007.
    A tak z pamięci jak ten iESL ma się do przystawki LST mniej uniwersalnej, większej
    ale trochę tańszej.

    1. PIotr Ryka pisze:

      009 ma Wiktor w kasie pancernej, do której zbliżanie się zagraża śmiercią lub kalectwem 🙂

      Co do porównań, to inne były źródła dźwięku, kable oraz słuchawki, ale mogę napisać, że tak ogólnie efekty bardzo podobne.

      1. PIotr Ryka pisze:

        Jest pewne prawdopodobieństwo, że iESL zostanie jeszcze przez chwilę, tak więc można podjechać, porównać.

  3. Stefan pisze:

    Trochę daleko, ale dziękuję za ponowne zaproszenie.

  4. XaverB pisze:

    Abbingdon Music Research, Panie Piotrze 🙂

    1. PIotr Ryka pisze:

      Tak, niewątpliwie 🙂

  5. adamm pisze:

    wspomnial Pan o iGalvanicu w recenzji, właśnie dzis premiera
    https://ifi-audio.com/portfolio-view/nano-igalvanic3-0/
    Jest szansa na porownianie z iOne w kwestii poprawy sygnalu USB w planowanej recenzji?

  6. Waldemar Warzycha. pisze:

    Ciekawe jakby wypadło połączenie z Bryston’em.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Pewnie dobrze. iESL znakomicie się spisuje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy