Recenzja: iFi Audio Pro iESL

Odsłuch

xxx

Obudowę wzięto po prostu z iCan PRO.

   Jak chodzi o niezbędne do jej oceny elektrostatyczne słuchawki, to dla recenzentów jest z tym niemały problem poprzez fakt, że firma Stax nie życzy sobie udostępniania swoich na użytek testów zewnętrznych, czyli wzmacniaczy innych niż własne. Ani trochę im nie zależy na promowaniu się przy takich okazjach, wychodzą bowiem z założenia, że są już dostatecznie wypromowani i wystarczającą paletę swoich wzmacniaczy oferują. W tej sytuacji recenzent albo własne elektrostaty posiadać musi, albo znać kogoś, kto pożyczy. Znów więc poprosiłem o pomoc prezesa klubu polskich miłośników elektrostatów – Wiktora – i otrzymałem niezwłocznie piękny egzemplarz Stax Omega II SR- 007 ze środkowego okresu produkcji, tak zwany złoto-czarny. Spisał się znakomicie, bardziej przypadając do gustu od obecnie produkowanych czarno-czarnych Omeg II Mk2 (12 000 PLN), choć jeszcze bardziej lubię najstarsze Omegi II złoto-brązowe (1998), nie wspominając o fenomenalnym protoplaście Stax SR-Ω (1993). Samo natomiast iFi , nie mogąc liczyć na współpracę z zamkniętym na nią Staksem, zdecydowało się wejść w komitywę z chińskim King Sound; dość świeżej daty producentem z Hong Kongu, oferującym niedrogie słuchawki i wzmacniacze elektrostatyczne, w tym nowe, wielofunkcyjne – jednocześnie stacjonarne i przenośne – KS-H04 ($900). W efekcie rozporządzałem dwiema parami – jedną ze świeżego narybku i drugą klasyczną, a komputer obsługiwał niedawno zrecenzowany przetwornik La Voce (który ogromnie polubiłem), napędzany via iSilencer + iOne kablem koaksjalnym Acoustic Zen. Do kompletu miałem iCana, podpiętego symetrycznym Tellurium Q Black Diamond, i porównawczo wzmacniacz słuchawkowy Phasemation EPA-007 z licznymi słuchawkami dynamicznymi.

Przy komputerze

Nic zatem tylko słuchać, toteż zapadłem w słuchanie. A przy okazji wziąłem się za sprawdzanie ustawień, co dało ciekawe rezultaty. Pierwsza sprawa to bias. King Sound mają prąd nominalny podkładu wyskalowany na 550 V, a Omegi 580 V. Kilka przełączeń i jasna sprawa – Omegi są znacznie lepsze, ale – o dziwo – jedne i drugie słuchawki podobały mi się nie tylko z nominalnym biasem, ale także z najniższym możliwym do ustawienia 500 V, dającym najłagodniejsze brzmienie. I nie tylko dlatego, że wolę soprany pieszczące od agresywnych (no chyba, że ta agresja odbywa się na oszałamiającym poziomie, co tu nie do końca miało miejsce), tylko przede wszystkim z uwagi na trójwymiarowość i holografię.

iFi Audio Pro iESL HiFi Philosophy 001 (3)iFi Audio Pro iESL HiFi Philosophy 002iFi Audio Pro iESL HiFi Philosophy 007iFi Audio Pro iESL HiFi Philosophy 006

 

 

 

 

W tym miejscu od razu możemy przejść do porównań ze słuchawkami dynamicznymi, bo to dotknie istoty sprawy. Tria La Voce, Phasemation i któreś z zestawu Fostex TH900, Beyetdynamic T1, AudioQuest NightHawk, HiFiMAN HE-6 grały rewelacyjnie. Czy w takim razie dawniejsze flagowe Staksy, te w trzech po sobie nieznacznie modyfikowanych wersjach uchodzące przez ponad dekadę (1998-2011) za najlepsze słuchawki świata, mogły skutecznie się przeciwstawić? Tak, zdecydowanie tak.

Zahaczamy w tym miejscu o problem ogólniejszy – jakie słuchawki możemy uznać za lepsze? Temu zagadnieniu zamierzam poświęcić niedługo osobne rozważania, a póki co da się spokojnie powiedzieć, że dynamiczne i ortodynamiczne vs elektrostatyczne oferowały inne style i każde własne przewagi. Dynamiczne i ortodynamiczne nieznaczną ale czasem wyraźnie większą głębię dźwięku, mocniejsze przeważnie wypełnienie, niżej nieco schodzący bas i większą jednoznaczność, a elektrostatyczne, zwłaszcza Staksy, eteryczność, rozfalowanie, migotliwość i przede wszystkim inne, bardziej niezwykłe traktowanie relacji dźwięki-przestrzeń. Dynamiczne i ortodynamiczne (pomimo indywidualnych różnic) podchodziły do tego bardziej sztampowo, czyli w sposób skupiony trywialnie na źródłach. Figuratywnie, konkretnie i w intuicyjnym odbiorze z bardzo dobrym „widzeniem” realizmu, że ani byś podejrzewał, iż można to potraktować ciekawiej. No, owszem, AKG K1000 mają zdecydowanie lepszą holografię i mają taką flagowce Ultrasona – Jubilee i Eddition 5. Ale Stax – podkreślmy to z satysfakcją – poprzez produkujący się tutaj, recenzowany zestaw iCan + iESL – oferował coś dodatkowego, co w słowach niełatwo oddać. Po zastawieniu i uważniejszej analizie doszedłem jednak do wniosku, iż w sumie da się łatwo.

xxx

ESL-Link

Rzecz się sprowadza do tego, o czym już kiedyś przy innej okazji innego sprzętu pisałem: do źródeł w przypadku słuchawek dynamicznych i planarnych bardziej jak z ikon, to znaczy dwuwymiarowych, płaskawych. Syconych głębszą barwą i bardziej na słuchacza jednoznaczniejszą, prostszą formą cisnących, natomiast mniej wyrafinowanych przestrzennie, zarówno w sensie trójwymiarowości modelu, jak i holografii ogólnej.

W każdym razie moja wyobraźnia ze słuchawkami elektrostatycznymi napędzanymi przez iCan + iESL tak działała, toteż figury wykonawców, instrumenty i cała przestrzeń okazywały się w ich kreacji przynosić wyraźnie więcej informacji o trzecim, budującym przestrzenność wymiarze, niż w przypadku produkcji dynamicznych. Faktem pozostaje, że na przykład flagowy wzmacniacz słuchawkowy Pathosa (Inpol Ear) też potrafi mocniej zaznaczać trzeci wymiar niż używany tu Phasemation, ale i tak było to u elektrostatów coś wyraźnie innego niż w reprodukcji dynamicznej i ortodynamicznej. W ujęciu słuchawek dynamicznych byli ci wykonawcy niczym odciski pieczęci, a w elektrostatycznych wymodelowani w figurki. Poprzez ten inny modelunek bardziej niejednoznaczni, złożeni i jakby trochę bledsi, lecz z drugiej strony bardziej finezyjni i dużo bardziej trójwymiarowi. Rzecz ciekawa, ta prostsza forma dynamicznych i planarnych prędzej skłaniała sferę emocjonalną do popadania w jakiś konkretny, prowokowany muzyką nastrój, podczas gdy bardziej złożona elektrostatów bardziej skłaniała do samego zaciekawionego oglądu. Zapewne to kwestia przywyknięcia do stylu elektrostatów, który w tym ujęciu sprzętowym nad dynamikami i planarami pod względem obrazowania przestrzeni i modelunku postaci wyraźnie miały przewagę.

Odnośnie jeszcze ustawień. Zdecydowanie wolałem lampę, to znaczy tryb „triode” w iCan. Niezależnie od tego, że zarówno tranzystorowy jak i mieszany były na wysokim poziomie, czysto lampowy oferował największe bogactwo brzmienia, najprzyjemniejszą temperaturę i zawsze budzącą satysfakcję gruzełkowatość tekstur. Cienia wątpliwości nie miałem, że jest wyraźnie lepszy. I jeszcze kwestia impedancji. Im ustawiona wyżej, tym brzmienie ciemniejsze i łagodniejsze. Od charakteru źródłowego pliku więc zależało, dobór której wydawał się najlepszy; to znaczy dla gorszych plików wysoka była korzystniejsza, a dla wysokiej jakości już niekoniecznie albo wcale. Podobnie działał zawarty w iCan procesor akustyczny 3D. Im wyższe jego ustawienie (czyli mocniejsza ingerencja), tym bardziej agresywny, z bliższym pierwszym planem i natarczywszy dźwięk; co mogło się podobać, a mogło nie. (Mnie się przeważnie nie podobało.) XBass swoim zwyczajem dorzucał łopatkę lub kilka basu, ale to nie było potrzebne. Basu bez niego miał każdy zestaw w sam raz i był to bas bardzo zawsze dobrej jakości.

xxx

Spód razem z tyłem.

Na kolejnym etapie sprawdziłem iESL z innym niż iCan wzmacniaczem słuchawkowym, spinając go z Phasemation. Tu muszę zacząć od krytyki. Brak w zestawie iESL przewodu 4-pinowego do łączenia z pozafirmowymi słuchawkowymi wzmacniaczami jest poważnym niedopatrzeniem. Bo przecież 3-pinowy XLR od pary interkonektów się nie nada, a symetryczne koaksjale też mają 3 a nie 4 piny. Potrzebny jest zatem specjalistyczny kabel i ten powinien w komplecie się znaleźć. Rozumiem, że twórcy sugerują preferencję własnego iCana poprzez obecną do niego łączówkę, ale skoro PRO iESL ma własny zasilacz i jest chwalony w materiałach reklamowych za szerokie możliwości zewnętrznej współpracy, to powinni też zadbać o odpowiednie przyłącza, zarówno w postaci kompletem metrowych lub półtorametrowych kabli głośnikowych, jak i interkonektu po obu stronach z łączem 4-pin. Całe szczęście, że ma użyty tu Phasemation wyjście słuchawkowe w postaci symetrycznego 2 x duży jack i miałem przejściówkę z niego na 4-pin; wprawdzie króciutką, ale przy skośnym ustawieniu wystarczającą. Inaczej test by się nie odbył, a to byłaby strata także dla samego iFi, bo teraz mogę napisać, że wyłożone powyżej przewagi słuchawek elektrostatycznych, w postaci lepszej trójwymiarowości całego dźwięku, z Phasemation nie wystąpiły. Wszystkie trzy rodzaje słuchawek grały z tym duetem pierwszorzędnie, a już szczególnie planarne HiFiMan HE-6 i elektrostatyczna Omega II, ale wszystkie w jednakim stylu, tak jakby elektrostaty przedzierzgnęły się naraz w dynamiki albo planary. Zupełnie zanikła ich specyfika i mam podejrzenie, że skutkiem braku lamp w torze, choć jest to podejrzenie mocno na wyrost, jako że z iCan w trybie tranzystorowym niezwykła holografia i trójwymiarowość była. A zatem to może iESL tak został skonstruowany, by z iCan dawać coś szczególnego, co u elektrostatów nie jest wprawdzie zjawiskiem rzadkim, ale też i nie obligatoryjnym. Świetnie na przykład grały w takim holograficznym stylu najstarsze Omegi II złoto-brązowe z dedykowanymi im starszymi wzmacniaczami Staksa (dawnym lampowym i tranzystorowym), ale już nie grała tak dobrze najnowsza wersja czarno-czarna z obecnym energizerem tranzystorowym ani lampowym wzmacniaczem King Sound. Stąd wniosek, że jest ta trójwymiarowość do poszukania, a nie sama z siebie dawana, i z satysfakcją informuję, że w duo iCan + iESL jest ona znakomita, stanowiąc największy atut.

xxx

Ech, te dawne Omegi…

Na świetnym poziomie ma także ten duet bas, za którego niedostatek są elektrostaty często krytykowane; nisko schodzący, jak cały dźwięk wyjątkowo przestrzenny i pięknie propagujący. I w ogóle trzeba przyznać, że duet iCan + i ESL gra co najmniej nie gorzej od najlepszych energizerów Staksa sprzed pojawienia się obecnie flagowego SRM-T8000, którego jeszcze nie słuchałem. To brzmienie wprawdzie nie jakoś zasadniczo lepsze od uzyskanego z iESL + Phasemation, w przypadku słuchawek HE-6 nawet słabsze, a w odniesieniu do pozostałych planarnych i dynamicznych przy niewielkich różnicach analogicznej jakości, natomiast w odniesieniu do obu elektrostatycznych zdobne szczególnie wyrafinowanym obrazowaniem aspektu przestrzennego, wnoszącego bez wątpliwości nową jakość.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

10 komentarzy w “Recenzja: iFi Audio Pro iESL

  1. Karol S pisze:

    Recenzja jak zawsze super 🙂 Pozdrawiam Karol

  2. Stefan pisze:

    Szkoda, że nie udało się 009 pożyczyć od Wiktora, ciekawe czy byłby podobny efekt jak 007.
    A tak z pamięci jak ten iESL ma się do przystawki LST mniej uniwersalnej, większej
    ale trochę tańszej.

    1. PIotr Ryka pisze:

      009 ma Wiktor w kasie pancernej, do której zbliżanie się zagraża śmiercią lub kalectwem 🙂

      Co do porównań, to inne były źródła dźwięku, kable oraz słuchawki, ale mogę napisać, że tak ogólnie efekty bardzo podobne.

      1. PIotr Ryka pisze:

        Jest pewne prawdopodobieństwo, że iESL zostanie jeszcze przez chwilę, tak więc można podjechać, porównać.

  3. Stefan pisze:

    Trochę daleko, ale dziękuję za ponowne zaproszenie.

  4. XaverB pisze:

    Abbingdon Music Research, Panie Piotrze 🙂

    1. PIotr Ryka pisze:

      Tak, niewątpliwie 🙂

  5. adamm pisze:

    wspomnial Pan o iGalvanicu w recenzji, właśnie dzis premiera
    https://ifi-audio.com/portfolio-view/nano-igalvanic3-0/
    Jest szansa na porownianie z iOne w kwestii poprawy sygnalu USB w planowanej recenzji?

  6. Waldemar Warzycha. pisze:

    Ciekawe jakby wypadło połączenie z Bryston’em.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Pewnie dobrze. iESL znakomicie się spisuje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy