Recenzja: Hijiri HGP-10R Million ,,Kiwami”

   W świetle dokonań cenowych współczesnej branży audio można wyrazić opinię, iż nowy interkonekt szczytowy japońskiego Harmoniksa nie owija z tym milionem w bawełnę; sęk w tym, że jest nią owinięty faktycznie, czyniąc sprawę jeszcze bardziej zawiłą.

A propos tej zawiłości. Niejasna jest także kwestia, czy to jeszcze Harmonix, czy może już rdzenny Hijiri, bo według jednych Hijiri to nowa marka, a według drugich najlepszy rodzaj Harmoniksa. Okazuje się, że rację mają ci i ci, zarówno bowiem Harmonix, jak i nowo powstały Hijiri, to firmy córki japońskiej Combak Corporation, a z kolei ich firma matczyna to dziecko jednego twórcy-właściciela, pana Kazuo Kiuchi. Maestro Kazuo zaś powiada, że sięgną po nazwę Hijiri (w luźnym tłumaczeniu: przewodnik, mistrz), dorzucając do niej ekscentryczny przydomek Million, aby wyróżnić najlepsze kable powstałe na bazie wcześniejszych Harmonix. Można więc sobie pisać nowa marka, a można stary, dobry Harmonix w jego nowym, ulepszonym wydaniu – i tak czy tak będzie gites. Gites także jest to, że nowe szczytowe interkonekty tak wybitnego producenta kosztują koło dziesięciu a nie wielokrotność tego tysięcy. Że to prawdziwa okazja, to wyjdzie w porównaniach, bo nie chcąc popadać w solipsyzm i abstrakcyjne rozważania zrobimy porównanie do takich dużo droższych i też bardzo pewnych swego. Albowiem w nazwie nowych japońskich kabli (których jest cała rodzina) zjawia się wprawdzie majestatyczny milion, ale to innym bliżej z ceną pod jego majestat, aczkolwiek im także daleko, jako że najdroższy ze znanych mi interkonekt – grubaśny i sztywniasty Siltech Triple Crown – kosztuje za półtorametrowy odcinek 120 tys., podczas gdy półtorametrowy „Million” od Harmonix-Hijiri to ledwie 14 tys. PLN. Mniej zatem niż jedną ósmą, a więc ten Million niby straszny, ale tak naprawdę niestraszny. Jasne, jedenaście i pół tysiąca za interkonekt (tyle kosztuje przybyły po recenzję odcinek metrowy) to nie jajko na miękko – tego nie zjesz małą łyżeczką na śniadanie w dwóch ruchach – ale w kontekście uformowanych dawno temu realiów absolutnie topowy taki kabel w tych pieniądzach, to jak najbardziej okazja. Jako że tu dwuznaczności nie ma – Hijiri Million „Kiwami” uważa siebie za najlepszy interkonekt świata, lub co najwyżej (lecz niechętnie) jeden z paru. Podkreśla to dodatkowo przydomek Kiwami, oznaczający kres. Do rozstrzygnięcia pozostaje więc jeszcze jeden dylemat: prawda to, czy nieprawda?

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

13 komentarzy w “Recenzja: Hijiri HGP-10R Million ,,Kiwami”

  1. piter pisze:

    Używam tych interkonektów ponad rok czasu i dla mnie osobiście jest to koniec poszukiwań. Największe wrażenie robi na mnie ich szybkość i zdolnośc do przekazywyania transjentów. Jeśli ktoś słucha dużo klasyki, powinien ich koniecznie spróbować, bo chyba w tym rodzaju muzyki najpełniej ujawniają się wszystkie zalety Kiwami.

  2. Sławek pisze:

    Na marginesie – to chyba nie jest przypadek, że jest w kolorach niemieckiej flagi, pewnie łatwiej przez to będzie „schodził” u naszych zachodnich sąsiadów…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Ciekawe skojarzenie 🙂

  3. Krzysztof pisze:

    Używam tych kabli kilka miesięcy, poprzednio miałem HS 101 GP Harmonix, w porównaniu do nich ,HIJIRI gra w bardziej otwarty sposób,jest szybszy, wszystkiego jest więcej, jego energia, dynamika jest fenomenalna, nie ma co dzielić dźwięku na podzakresy, gdyż każdy z nich jest bardziej rozdzielczy, bardziej wypełniony, wszystkiego jest więcej, dźwięk jest nieprawdopodobnie spójny, gładki. Polecam wszystkim, dla mnie szukanie innego interkonektu już się ….skończyło.
    Używam kolumn Gradient Helsinki, monobloków 845 z sterującą 300B, odtwarzacza Accuphase.

    1. Piotr Ryka pisze:

      HS-101 (posiadam najnowszą wersję) to wysokiej klasy i jednocześnie bardzo przyjazny kabel, ale Hijiri to zdecydowanie wyższa klasa.

    2. Wojciech pisze:

      Krzysztof podpowiedz wszystko podłączyłeś tymi kablami czy uzyles tylko jednej pary ?

      1. Piotr Ryka pisze:

        Właśnie, podpowiedz…

      2. Kris pisze:

        zmieniłem wzmacniacze na Accuphase E-370,połączyłem odtwarzacz z wzmacniaczem Accuphase E-370, więc potrzebowałem tylko jednaj pary.

  4. Michal Cierkosz pisze:

    W moim najbliższym otoczeniu jest wiele wyemancypowanych kobiet gotowych oddać życie i cnotę za obronę poglądu, że nie ma różnic między kobietami i mężczyznami. I o ile mogę zgodzić się z szarżującym poglądem, że kobiety prowadzą zwiad w Afganistanie, podnoszą ciężary i przecinają australijskie bezdroża 100-tonowymi truckami to nie zgodzę się, że mogą pełnoprawnie zasiadać w audiofilskim audytorium. Już sama nazwa jest potencjalnie szowinistyczna ale przy całym szczerym szacunku dla naszych matek, sióstr i żon definiuje rzeczywistą enklawę o skrytości porównywalnej z niecnymi i nieobyczajnymi wypadami do burdelu. Piszę to zaczepnie ale nie bez ukrytego sensu bo w rzeczywistości większość z nas wolałoby tłumaczyć się z opakowania po prezerwatywie w kieszni marynarki niż z rachunku za kabel zatkniętej w “antyoślepiaczu” w samochodzie.
    Do sedna. Nie chodzi o inną budowę narządu słuchu ani o inną konfiguracje synaps odpowiedzialnych za wrażenia wyższe tylko o cierpliwość i swoistą empatię, które są immanentną składową i warunkiem audiofilizmu. Tu warto zmyć pogląd mówiący o tym, że AUDIOFILIZM mija się z prawdziwym odczuwaniem muzyki i jest mechanistycznym (w domyśle wstydliwym) odruchem i poświadczeniem próżności. Teorie o tym, że meloman i audiofil nie mogą występować w koniunkcji jest stanowiskiem demolującym naturę zjawiska i w swej kategoryczności absolutnie krzywdzącym.
    Hijiri jako filozofia maisutaa (マイスター) Kazuo Kiuchi jest przejrzysta i jedyna w swoim rodzaju. Jest jak sushi gdzie teatralizacja przygotowania i podania jest zbędna bo sam produkt jest ostatecznie doskonały. Jest jak arystokrata, który na szczycie w Davos nie musi ostentacyjnie wysuwać spod rękawa garnituru zegarka Richarda Mille żeby każdy chciał usiąść przy jego stole.
    Rzecz dzieje się na poziomie niuansu, podprogowych i operujących w podświadomości rewirach. Muzyka się rozwarstwia i zawisa w powietrzu, intensywność pozornie nieistotnych detali prowadzi do agregacji, którą odczuwamy zmyslami ale nie umiemy wytłumaczyć. W znakomicie zorkiestrowanej/zaaranżowanej przez Lalo Schifrina płycie “The Cat” znakomitego “hammondzisty” Jimmy’ego Smitha muzyka biegnie w światach równoległych. Można świadomie i selektywnie wybierać wątki, które z jednej strony są niezależne i jakby pochodzące z innych epok z drugiej stanowią o integralnej sile tej muzyki. Właśnie ta równoległość a nawet współosiowość i wielowarstwowość jest najważniejszą cechą filozofii Hijiri. Dźwiękowy plankton i wyborna mikrodynamika drobnych dźwięków powodują, że odczuwalny czas utworów jest dłuższy niż ich “zegarowa” metryka. W zadziornej interpretacji “Tabula Rasa” Arvo Parta w wykonaniu Gila Shahama z 1999 roku tintinnabuliczny charakter dzieła przeszywa do szpiku kości, niesie trwogę i nostalgię pozornie białego światła, które przepuszczone przez pryzmat rozbarwia się wszystkimi kolorami tęczy. Na pierwszej wspólnej płycie Carli Bley i Steve’a Swallowa “Duets” z 1988 roku panuje niezmącona harmonia i następstwo przyczynowo-skutkowe między taktującą linią basu a lirycznym głosem fortepianu. W Ladies in Mercedes dźwięki basu i fortepianu nakładają się w jednej tonacji a jednak można je precyzyjnie rozseparować i i słuchać jakby w oddzielnych ścieżkach. Mistrzostwem w zakresie selektywności i wyżej wspomnianej współosiowości jest Kattorna ze wspólnego nagrania Tomasza Stańko i Michała Urbaniaka “We’ll Remember Komeda” z 1973 roku – to co dzieje się pod głównym motywem prowadzonym przez Stańkę szczególnie gdy na początku piątej minuty pojawia się gitara Atilli Zollera jest apogeum wielowarstwowej kompozycji. System okablowania Hijiri doskonale sprawdza się również w ambitnej elektronice np. “Planets + Persona” Richard Barbieri oraz surowych nagraniach z drugiej połowy lat 60-tych np. The Faces, The Rolling Stones, Love czy Creedence Clearwater Revival.
    Sensoryczność to pożywka dla Hijiri. Bez niej jest tylko półwartościowy. I zwykły.
    Idealnym rozwiązaniem jest zamknięcie systemu całym okablowaniem Hijiri przynajmniej na linii źródło – przedwzmacniacz – końcówka mocy. W moim systemie złożonym z Avid Acutus Reference SP z phonostage Octave Phonomodule + CD Accuphase DP 720 + amp Accuphase A70 + preamp McIntosh C52 + streaming Aurender + DAC Meitner ma 1 dac + kolumny DeVore Orangutan 96 + zasilanie Shunyata Triton V3 (REWELACJA w zakresie stereofonii, szybkości dźwięku i głębokiego czarnego tła) wpływ okablowania zasilającego Hijiri TAKUMI jest kluczowy. Po wielu eksperymentach z zasilaniem (Tara Labs, Audioquest, Acoustic Zen, Isotek, Fadel Art i Acrolink) wybrałem okablowanie Hijiri, które jako jedyne gwarantuje ciągłość transferu mikrodetali i mikrodynamiki z idealnym zachowaniem i odzwierciedleniem naturalnej akustyki instrumentów i głębokim, dojmującym pomrukiem niskich rejestrów.

  5. fon pisze:

    A kiedy obiecany test kabli słuchawkowych

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie wiem. Cardas na razie nie przysłał. Obiecali, i nie ma.

  6. Wojtek pisze:

    Mam go prawie rok i to koniec. Teraz jeszcze głośnikowy i będzie komplet. Przedtem miałem Harmonixa. Też było dobrze ale teraz to bajka. Może Triple Crown w pewnych aspektach jest ciut lepszy ale za jaką cenę.
    Set. MA 8000 MBL 1531A i Contour 30.

  7. Przemysław pisze:

    Miałem przyjemność wypróbować w ostatnim czasie trochę IC i muszę stwierdzić, że jako jedyny pozwolił uzyskać w moim systemie brzmienie, które określiłbym najkrócej jako „naturalna żywiołowość”. Hijiri HCI jest dobry. Jednak przy odsłuchach w moim systemie jego i Master różnica była taka, jak między bardzo dobrą reprodukcją dźwięku (HCI), a koncertem na żywo (HGP).

    Czy będzie Pan miał możliwość przetestowania w bliższej lub dalszej perspektywie możliwość przetestowania Hijiri Sound Matter SM2R i skonfrontowania z fenomenalnym stosunkiem cena/jakość Nagomi? Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy