Recenzja: HiFiMAN HM-802

Budowa, koszty i ergonomia

HiFiMAN_HM-802_001_HiFi Philosophy

Jak zawsze u HiFiMANa – schludnie i estetycznie.

   Ten odtwarzacz HiFiMAN-a już taki tani nie jest. Kosztuje trzy z kawałkiem, a w zamian większy jest i obiecuje grać ładniej. Wygląda też trochę inaczej, a mnie się podoba. Bo nie jest to żaden udający smartfona mazgajowaty laluś, pasujący do damskiej torebki, tylko prezentuje się jak jakaś aparatura szpiegowskiej łączności prosto z kieszeni Jamesa Bonda czy innego agenta. Konkretny, męski, solidny. Pasuje do ręki, trzyma się go przyjemnie i czuć jego ciężar. Nie jest ciężki, ale ze swoimi 250 gramami nie udaje, że go nie ma. Nie udaje też, że go nie widać, tak więc do nagrywania ministrów, gdyby był nagrywarką, się nie nada, toteż Sowa, ani jej Przyjaciele, pociechy z niego by nie mieli. Lecz kto muzykę w podróży i poza domem uskuteczniać ma wolę, a także ci, którzy w domu niczego ponad niewielkie urządzenie do jej odtwarzania mieć nie potrzebują, powinni na tego muzycznego agenta rzucić uchem i okiem. Bo nie jest on pierwszy lepszy, tylko, jak obiecuje producent, to prawdziwy kieszonkowy high-end.

By był czymś takim, zaopatrzono go w DAC Wolfsona z sygnaturą WM8740 Dual DAC, dysponujący obsługą plików do 192 kHz/24-bit włącznie, w tym także tych DSD. Ma też wzmacniacze operacyjne OPA627 od Texas Instruments (po jednym na kanał), a także podobnie scalony wzmacniacz słuchawkowy AD8397 od Analog Devices; szczycący się tym, że umie podołać dużym obciążeniom i robi to bez zniekształceń.

Kości zostały zatem rzucone i są to kości zupełnie inne niż w niższych katalogowo HM-601 i HM-602, natomiast względem szczytowego HM-901 różnica dotyczy wyłącznie DAC-ka, bo tamten wyposażono w dopiero co testowany u wzmacniacza słuchawkowego OPPO HA-1 układ ESS Sabre ES9018, uchodzący za najlepszy ze wszystkich; czyli niby że lepszy, a już na pewno droższy. Porównania jednak nie będzie, tak więc kwestie lepszości odłożymy na bok, zajmując się samym brzmieniem gołego HM-802, jak je tam założyciel i właściciel firmy HiFiMAN –  dr Fang Bian – przy udziale kośćca od znanych producentów zmajstrował.

HiFiMAN_HM-802_002_HiFi Philosophy

Niemała zawartość opakowania.

Odnośnie tych scalaków jedna jeszcze tylko uwaga; dobra i zarazem smutna. Dobra, bo DAC-ki Wolfsona były moim i nie tylko moim zdaniem najprzyjemniejsze brzmieniowo, a smutna, bo firma została niedawno przejęta przez Cirrus Logic, toteż nie będzie już tych najprzyjemniej grających DAC-ków, bo tak dziwnie na tym świecie się plecie, że dobrzy umierają przeważnie wcześniej, a urządzenia i firmy zdają się też miewać podobną tendencję. Tylko Demokryt, zwany śmiejącym się filozofem, żył ponad sto lat, mimo iż mądry był, pracowity, bardzo uczony i gołębiego serca; lecz i on doszedł na koniec do wniosku, że to za długo i się zagłodził, stając wzorem dla późniejszych stoików, ze spokojem i dystansem spoglądających na świat z jego dziwactwami i bezeceństwami. A że świat ów nieraz potrafi zaleźć za skórę, to ludzie od niepamiętnych czasów umilali sobie życie muzyką, kiedyś samemu śpiewaną bądź graną, a teraz produkowaną przez takie jak ten grajki, które, podobnie jak własny śpiew albo flecik czy harmonijkę ustną, można wszędzie zabierać. Ma ta przemiana w czasie tę wadę, że mało kto umie teraz grać i śpiewać, a tę zaletę, że obdarzeni marnym głosem i pozbawieni muzycznego talentu nie są pokrzywdzeni.

Na sympatyczny moim zdaniem, a zbyt siermiężny zdaniem niektórych, wygląd HM-802 składa się oczywiście obudowa i ekran. Ekran jest spory i kolorowy, ale nie świeci tak mocno jak smartfonowe OLED-y, ani nie oferuje regulacji siły tego świecenia. Menu obsługowe ma podobne do tego z odtwarzacza X5 od FiiO, też zarządzane przyciskami i kółkiem, co jest całkiem praktyczne, ale czego nie będę szczegółowo opisywał, bo szkoda na to czasu. Jest w każdym razie przycisk wejścia do głównego menu i guziczki »Play«, »Pause«, »Next« oraz »Prev«, a kółkiem zmienia się podmenu i potwierdza to osobnym przyciskiem. Chwila praktyki i już mamy wprawę.

HiFiMAN_HM-802_003_HiFi Philosophy

Jest i maleńki bohater naszej recenzji – HiFiMAN HM-802.

Z elementów obsługi ważny jest też oczywiście potencjometr. Dwa ma on wyróżniki: dość nietypowy wygląd i bycie drabinką rezystancji. To drugie, to świetna wiadomość, bo takie potencjometry są najlepsze, a obsługa też jest dość sprytna, bo to w istocie normalne pokrętło, tyle że nie wystające z boku, tylko chytrze utopione w obudowę, a mimo to możliwe do wzięcia w dwa palce i precyzyjnego regulowania, zwłaszcza że regulacja jest krokowa.Obudowa ma kolor ciemny, grafitowy i jest matowa, z ładną u góry niewielką chropawą aplikacją z błyszczącego plastiku, stanowiącą tło dla firmowego logo. Od spodu, na dolnej krawędzi, jest podłużne gniazdo dokowania, a z boku, po prawej, trzy suwakowe przełączniki: Hold – blokujący wszystkie regulacje poza potencjometrem, High/Low Gain – zmieniający poziom ogólny wzmocnienia oraz Classic/HD – zmieniający nieco sposób muzycznej prezentacji. Po lewej jest port karty pamięci zewnętrznej, która może mieć do 128 GB pojemności, i jeszcze jeden ważny przełącznik: Balanced/Normal, którego ustawienie zależy od zastosowanego modułu wzmocnienia. Tu bowiem natykamy się na pewną osobliwość, albowiem urządzenie może być wyposażone w dwa wymienne słuchawkowe wzmacniacze. Ten „Normal” już opisałem i podałem z nim cenę, natomiast można również kupić osobno, bądź zamówić od razu HM-802 ze wzmacniaczem zbalansowanym. Będą to wówczas cztery kości wzmacniaczy operacyjnych OPA627 oraz cztery towarzyszące im bufory OPA634, a cały taki moduł kosztuje sporo, bo HM-802 z nim zamiast normalnego (czyli niesymetrycznego), to wydatek 4649 miast 3199 PLN. Moduły można zamieniać samemu, gdyż jest to łatwe i w instrukcji opisane, albo zlecić serwisowi dystrybutora, gdyby ktoś się nie czuł na siłach. Wątpię jednak by ktoś taki się znalazł, bo jest to naprawdę banalne. W przypadku użycia tego symetrycznego, trzeba mieć słuchawki zakończone złączem 4-pin 3.5 mm, a w przypadku zwykłego popularny mały jack.

HiFiMAN_HM-802_020_HiFi Philosophy

Szybka lektura instrukcji i przechodzimy do wstępnych oględzin.

Ze spraw dla użytkownika istotnych jedna rzecz jest jeszcze dużej wagi, ta mianowicie, że odtwarzacz nie posiada pamięci własnej. Ani wbudowanej, ani na dołączonej karcie. Kto więc pragnie się raczyć muzyką, a trudno chyba w tym wypadku o innych, będzie musiał sprawić sobie jeszcze kartę pamięci, a to coś niecoś kosztuje i trzeba rzecz dopisać do ceny urządzenia. W porządnym, czarnym pudełku opatrzonym napisem HiFiMAN dostajemy bowiem prócz samego odtwarzacza i instrukcji obsługi jedynie kable USB, SPDIF oraz Input/RCA Line output, ładowarkę, baterie i jeden z dwóch modułów wzmocnienia, który ładuje się od tyłu niczym baterię do telefonu komórkowego.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

24 komentarzy w “Recenzja: HiFiMAN HM-802

  1. Sylwek pisze:

    oj, szkoda, że w recenzji nie pojawiły się nowe Grado; no chyba, że to za ich sprawą „są powody, by narzekać na firmę Grado”.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, na nowe GS1000e narzekać nie ma powodu, choć porządniejszy, materiałowy oplot kabla by im nie zaszkodził. Nie pojawiły się z innych powodów. Po pierwsze, nie lubię używać słuchawek nie mających jeszcze własnej recenzji, no chyba, że takowa nie jest przewidywana; a po drugie, bo jeszcze się wygrzewają i cały czas słychać jak im brzmienie się zmienia. Tak więc wolę na razie dokręcać im tę brzmieniową śrubę, aż dystrybutor straci cierpliwość i zacznie się upominać. Inaczej można im wyrządzić krzywdę, zbyt nisko je oceniając.

  2. Marcin pisze:

    Recenzji nowych GS-ów póki co brak, ale to akurat jest w moim przekonaniu dużym plusem, patrząc na to także z pozycji recenzenta; jest się pierwszym, nie trzeba i nawet nie można kierować się uwagami innych, to co się napisze będzie jedynie własnymi odczuciami, nieprzybrudzonymi spostrzeżeniami innych. Oczywiście nie twierdzę, że tak na co dzień to Pan jedynie ubiera w inne słowa cudze recenzje, bo tak rzecz jasna nie jest, ale jednak ucho i mózg czasem słyszy to, co chce usłyszeć czy to, co wcześniej przeczytał, więc takie całkiem świeże spojrzenie odbieram osobiście na plus. Ogólnie jest już w sieci kilka recenzji nowej serii E – np. ps1000e czy innych niższych modeli z serii prestige i wszędzie wskazuje się na większą czystość brzmienia, większą szybkość w przypadku dużych grado i nieco niższą temperaturę oraz koloryt barwy. Grado na trzy miesiące przed oficjalną premierą serii E umieszczał już nowe drivery do poprzedniej serii I, nie informując o tym swoich klientów i nikt się nie zorientował, nikt nie połapał, że brzmi to inaczej i spokojnie Grado mogłoby wprowadzić nową serię, poprawiając sygnaturę brzmienia i nie mówić o tym nikomu i nikt by o tym nie napisał. Ogólnie zmiany są na plus, to raczej ewolucja niż rewolucja. Zresztą skrót „e” od oficjalnego „everthing better” mógłby z powodzeniem i słusznie zostać odczytany jako „evolution”. Może ktoś woleć starszą generację, tak jak ktoś może preferować modele Audeze sprzed ery fazora, ale charakter pozostaje ten sam (w przypadku Grado nawet element ich sławnego wygrzewania). Zdanie właścicieli modelu gs1000, zwłaszcza tych polskich (nielicznych) łatwo przewidzieć – ci, co mają z „i” będą mówić, że dobrze się stało, bo są lepsze; ci drudzy będą się uśmiechać, że kupili nowsze i o niebo lepsze słuchawki. A wiadomo, że oba ugrupowania nie porównywały poszczególnych serii. W Grado – od serii reference w górę, a zwłaszcza przy modelu gs i ps kwestią najważniejszą i w stopniu najdalej wpływającą na ich dźwięk jest stopień ich wygrzania. Ci, co w to nie wierzą będą się śmiać i ja im się nie dziwię, bo też bym się śmiał, gdybym tego nie doświadczył, ale tak to wygląda i bardziej od tego czy to bez „i” czy z „i”, czy też z „e”, patrzyłbym na ten właśnie element, bo to nie jest tak łatwo sprawić, żeby słuchawki grały 2000h, bo jak się je tak samym sobie puści to się normalnie zepsują, stąd ta paradoksalna sytuacja; kiedy ktoś kupi sobie Grado, od razu go ciągnie do ich wygrzewania, przy czym Grado stosuje bardzo sztywne membrany, o bardzo wysokim stopniu naprężenia i zaciągnięcie do pracy takich świeżych membran przypomina jazdę 60km/h na pierwszym biegu czy też jazdę na wysokich obrotach samochodem, który dopiero co opuścił fabrykę. Dlatego też trzeba robić to z głową, a sam producent poucza, żeby dać słuchawką pracować normalnie i po prostu cieszyć się muzyką, co nie jest takie proste, kiedy ma się w głowie mit o wygrzewaniu Grado, który w tym akurat przypadku nie jest mitem, lecz prawdą. Uważam zresztą, że jest to największa wada Grado, choć z drugiej strony coś za coś. Ale należy to powiedzieć i do tematu podejść poważnie, bo choć głupota jest rzeczą dość powszechną i stąd nie powinna może budzić wielkiego niepokoju (chociażby dlatego właśnie, że na rzeczy powszechne nie ma się większego wpływu i nie ma się co daremnie pocić) to ta właśnie jej cecha wypływa z umiejętności jej rozpowszechniania, padania na podatny grunt i bardzo duża liczba osób, w tym audiofilów zamiast czegoś doświadczyć woli uwierzyć na słowo osobie, której nigdy na oczy nie widziała, a która też nigdy na oczy nie widziała słuchawek, o których pisze i dalej wcielić się w postać – jak pisze Proust o jednej takiej – „przechodniu, powiedź Sparcie” i rozpowiadać z miną gotową oszukać Tamerlana jaka jest prawda. Wracając do głównego wątku, wydaje mi się, że jak to w tym sprzęcie bywa, różnice są i są one wychwytywalne przy bezpośrednim porównaniu, które umożliwia stwierdzenie, że te są lepsze czy te mi się bardziej podobają, ale po dniu samotnego odsłuchu różnice znikają, mózg się przyzwyczaja, a reszta jest już wspomnieniem, najczęściej mylącym. Ale pozostaje muzyka, a to ona w tym wszystkim jest najważniejsza. To ona bardziej mnie w tym wszystkim interesuje – jakość nagrania, wykonania, jej rodzaj, to czy mi się podoba czy nie; odtwarzający ją sprzęt ma znaczenie drugorzędne, bo nawet taki za milion nie sprawi, że polubię muzykę, która najwyraźniej mi nie odpowiada. Wolę słuchać swojej muzyki z radia w telefonie niż owczego zawodzenia jakieś nowej murzyńskiej gwiazdy amerykańskiej sceny muzyki pop lecącej z Orfeusza.
    Co do porównywania modelu GS-1000 i PS-1000 to pomijając ciężar tych drugich są to po prostu lepsze słuchawki. Rzecz jasna różnice w tej klasie nie są gigantyczne, ale jednak, zwłaszcza kiedy dysponuje się dobrym torem, który pozwala uwypuklić niuanse.
    P.S. Nie wiem czy Grado wymieniło Michałowi drivery w ps1000. Można zapytać, może by użyczył i na pewno coś z tego porównania by wynikło. Dysponuję też skromną korespondencją z Jonathanem Grado na temat różnic nowej i starej serii – może okaże się to pomocne, podobnie jak moje słuchawki.
    pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Marcinie, a Ty masz RS1 czy GS1000? Co do nowych Grado, to nie chcę się na razie wypowiadać, a co do Michała, to się chłopczyna gdzieś zapodział i znaku życia nie daje.

  3. Marcin pisze:

    Michał ma zapewne jakieś tam swoje sprawy i swoje problemy, stąd czasu na „głupoty” pozostaje niewiele. Z tego, co wiem to jego PS-1000 były już lekko po gwarancji, stąd moja obawa, że Grado nie wymieniło mu przetworników na nowe, a wymiana odpłatna jest kosztowna, przy czym po jednej płatnej jak w przypadku Michała naprawie i upadku słuchawek po roku chyba na kolejną operację tego typu się nie zdecydował. Ale są to tylko spekulacje; nie mam w zwyczaju wypowiadać się za innych, sam Michał powinien zabrać głos, a mnie nic do tego. RS-1i już sprzedałem, a GS-1000i oczekują na nowego nabywcę.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Przetworniki wymieniają teraz w Warszawie, tak więc operacja jest znacznie krótsza. Wymiana zdaje się kosztuje koło osiemset złotych. Tak chyba Michał mi mówił. Jak będzie trzeba, to się go telefonem przygwoździ, bo nie może być tak żeby się migał. A zasadnicze pytanie jest takie, czy zgodziłbyś się podejść z tymi GS1000i, żeby je porównać z GS1000e? O ole oczywiście nie jesteś poza Krakowem.

  4. Marcin pisze:

    To znów spekulacje, ale jeżeli gwarancja jest polska, naprawia Pan Janusz; jeżeli amerykańska, wysyłka idzie do USA, wiem, bo pytałem o to Grado. Znajomy zakładał odpłatnie w Polsce nowe drivery do RS-2 i zapłacił około 700zł i założę się, że koszt wymiany przetwornika w ps1000 jest wyższy i nie zdziwiłbym się, gdyby kosztował ok. 2tyś zł i więcej, ale tego dokładnie nie wiem – można zapytać o to audiosystem:) a wskazuje na to logika – jeżeli słuchawki kosztują w Polsce 7400zł to najważniejszy ich element 700zł? Ale wiemy jak to w tym hobby jest 🙂 Denony 7100 kosztowały w dniu premiery 5499zł, a ostatnio mi je sprzedawca w tym samym salonie oferował z nieco ponad 2tyś zł, ale wiadomo, kaska robi swoje i tych za 5,5 tyś. inaczej się słucha. A na kiedy ostatecznie planuje Pan recenzje nowych gs1000? Zna Pan moje podejście do sprawy, nie jest ono typowo polskie, ja nie muszę podchodzić i porównywać, żeby też coś z tego mieć; mogę je normalnie dać i tyle, a posłuchać ich razem można, gdyby to miało pozytywny wpływ na rzetelność oceny; bo tak całkiem serio to jak porozmawiałem ostatnio z kilkoma „audiofilami” to przeraziłem się nie na żarty.

  5. Piotr Ryka pisze:

    Oczywiście, że trzeba posłuchać razem. Co dwie głowy, to nie jedna. Bardzo jestem ciekaw takiego porównania. Jestem cały czas u siebie, to się możemy umówić via mail.

  6. Jacek Dybek pisze:

    Dzień dobry
    Panie Piotrze- świetnie się czyta Pana recenzje. Czy HM-802 może pełnić rolę źródła stacjonarnego? Jestem początkujący i dopiero zaczynam budować tor audio.
    Dlaczego komentarze pod recenzją HM-802 nie mają nic wspólnego z omawianym odtwarzaczem?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, HM-802 może pełnić rolę źródła. Można z niego wyjść zarówno przejściówką z gniazda słuchawkowego, którą trzeba dokupić samemu (mały jack-RCA), albo pomijając sekcję wzmacniacza z głównego gniazda dokowania dołączonym kablem line-out, czyli także poprzez dwa gniazda RCA. Być może dałoby się też wyjść symetrycznie, ale to już pytanie do producenta i dystrybutora, bo w materiałach informacyjnych nic o tym nie ma.

    2. Piotr Ryka pisze:

      A, i jeszcze odnośnie tego, dlaczego w komentarzach nic nie ma o testowanym urządzeniu. Mam nadzieję, iż głównie dlatego, że recenzja rozwiała wszelkie wątpliwości. Ale może są jeszcze inne powody? Może boją się pytać, albo się poobrażali? Albo się im nie chce, albo mają ważniejsze rzeczy do roboty. Lepiej się nie domyślać, co tam w kim siedzi 🙂

      1. Jacek Dybek pisze:

        3D- Dyplomacja + Dystans + Dowcip. Chapeau bas.

  7. Marcin pisze:

    Ok., a na kiedy tak mniej więcej planuje Pan tę recenzję (ten tydzień, przyszły, za dwa tygodnie)? Pytam, żebym mógł jakoś to zorganizować ze swojej strony. Można by też zapytać Michała przy jakieś okazji o jego PS-1000; taki wspólny meet „gradonaiwniaków” byłby pewnie owocny.

    1. Michal W. pisze:

      Ja wysłałem moje PS1000 do naprawy drogą morską – możliwie najtaniej. Nie wiem co się z nimi dzieje i średnio mnie to interesuje. Napisałem w liście załączonym w pudle, że nie zamierzam płacić za naprawę po roku od poprzedniej – w domyśle: zróbcie z tymi słuchawkami co chcecie. Ja już nie będę w nie inwestował, ani w żadne Grado.
      U mnie ogólnie wszystko w porządku, tylko że etat poprzesuwał priorytety biznesowe, więc się mniej udzielam, ale firma działa i obecnie posuwam zamówienia do przodu w ramach dostępnego czasu. Jeszcze w międzyczasie odświeżałem mieszkanie.
      Aha, jutro ma do mnie przyjść na testy pewien DAC lampowy i jak mi się spodoba, to sprzęt trafi do oferty sprzedażowej przez moją stronę internetową i pewnie wejdzie w skład kolejnych ciekawych zestawów grających w promocyjnych cenach. Konstruktor jest zainteresowany odsłuchem urządzenia przez możliwie wiele osób w Krakowie, ale najpierw się muszę sam pokiwać nad tym sprzętem, obgadać temat z budowniczym, itd.

      1. Maciej pisze:

        To ja bym chętnie w Warszawie go posłuchał jeśli opinii z Mazowsza też jesteście ciekawi 🙂

      2. Piotr Ryka pisze:

        To jak się już Michale nakiwasz, to go podrzuć, żebym i ja się mógł parę razy kiwnąć.

    2. Piotr Ryka pisze:

      Marcinie, dzisiaj zadzwonię.

  8. miroslaw frackowiak pisze:

    Piotrze ,zapomnialem zapytac kiedy opisywales Ultrasone E5,ktore dla Ciebie sa ladniejsze i wygodniejsze E5 czy E10?i drugie pytanie dotyczace E5 ,czy prowadziles odsluchy ich przed W.Pacula czy po nim,chodzi mi ktory z was mial bardziej wygrzane,bo przeczytalem wasze recenzje i porownywalem ze soba.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Ultrasony Edition 5 były najpierw u mnie. Wygodne są zarówno E5 jak i E10, ale według mnie E5 wygodniejsze.

  9. miroslaw frackowiak pisze:

    Ktore z nich byly ladniejsze dla oka??

    1. Piotr Ryka pisze:

      Według mnie E5.

  10. Piotr pisze:

    Czy z HD-600 ten HM-802 zgra się dobrze? I jeszcze jedno – czy podpięcie wzmacniacza może mu jeszcze pomóc (mam Black Birda SR-71A).

    1. Piotr Ryka pisze:

      W obu wypadkach odpowiedź jest twierdząca.

  11. Piotr pisze:

    Dzięki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy