Recenzja: Harman/Kardon SOHO BROWN

Harman_Kardon_SOHO_14 HiFiPhilosophy   Słuchawki prą naprzód tak żwawo, że wielki Harman/Kardon postanowił sprzedawać je nie tylko pod markami zależnych od siebie AKG czy JBL, ale także pod własną. A że duże z niego zwierzę, dużymi możliwościami rozporządzające i o prestiż w audiofilskim lesie mocno dbające, to się do sprawy przyłożył, a cel obrał starannie. Wycelował oczywiście w segment przenośny, przez młodzieżowy tłum zaludniony i nowin usilnie wypatrujący. Bo gdzie budować prestiż jak nie pośród ludzi młodych, rokujących wieloletnią współpracę, i komu sprzedawać, jak nie pazernym na szpan i nowości młodzianom. Tak więc nowe słuchawki Harman/Kardona są przenośne i dostosowane do młodzieżowej kieszeni. Nie są zarazem groszowe, bo groszowymi wyrobami nie da się imponować ani umacniać prestiżu. Skutkiem tego kosztują te nasze SOHO w zależności od miejsca gdzie je nabywać od sześciuset do ośmiuset złotych, odzwierciedlając tym rozrzutem zachłanność bądź umiar poszczególnych sprzedawców.

Budowa

Harman_Kardon_SOHO_01 HiFiPhilosophy

No i proszę – nie trzeba kosztować fortuny, by otrzymać porządne opakowanie.

   Skoro mamy budować prestiż, rzecz musi być elegancka i ładnie zapakowana. I faktycznie jest. Sztywne, z grubej tektury wykonane pudełko przypomina do złudzenia te zawierające najlepsze słuchawki Denona, tyle że jest mniejsze. Otwiera się je pociągając za tasiemkę i już samo to otwieranie jest bardzo przyjemne. Środek wyłożono czymś w rodzaju sztucznego weluru, w którego objęciach spoczywa ładnie wyprofilowane etui z tworzywa, także wyłożone sztucznym welurem. W nim znajdujemy to za co zapłaciliśmy i czego mamy używać, czyli słuchawki Harman/Kardon SOHO BROWN. Same one także są ładne i starannie wykończone, bo inaczej psu na buty byłyby te eleganckie opakowania. W sposób charakterystyczny dla Harman/Kardona muszle mają prostokątne, co wydaje się w pierwszej chwili i na oko dziwnym pomysłem, ale po założeniu staje się całkiem dobrym. Wbrew obawom słuchawki osiadają bowiem samoczynnie i precyzyjnie, a nosi się je bez żadnych pejoratywnych odczuć. Co więcej, bardzo dokładnie przylegają, pozycjonując się pośrodku nad otworem słuchowym, dzięki czemu mimo iż nie są wokółuszne, dość skutecznie odcinają słuchacza od otoczenia i nie hałasują na zewnątrz. Odkryłem jednak, że dobrze im pomóc, to znaczy zadbać o to, by były nieco wyżej na małżowinach, bo wówczas dźwięk staje się mniej konturowy i pogłosowy a bardziej naturalny.

Zgodnie swą nazwą słuchawki są brown, czyli brązowe, ale mogą także być czarne. W obu przypadkach kolor główny uzupełniają srebrne, metalowe aplikacje w postaci oprawy wokół muszli i fragmentów łączących ją z pałąkiem. Bardzo to wszystko jest ładne i starannie wykonane, tym bardziej, że to co BROWN jest ze skóry. A nie tylko jest ładne, ale i zmyślne. Słuchawki składają się niczym szwajcarski scyzoryk, a muszle mają obrotowe, umożliwiające odłożenie na płask. Wypłaszczone i poskładane mieszczą się w tym swoim plastikowym nosidełku, które nie jest wprawdzie tak małe by zmieścić się do kieszeni, ale duże też nie jest, tak więc bez problemu wejdzie do torebki czy małego plecaczka albo saszetki przy pasku.

Harman_Kardon_SOHO_02 HiFiPhilosophy

Producent nie ukrywa, jakim urządzeniom dedykowane są te słuchawki.

Na stanie jest kabel zaopatrzony w pilota do obsługi urządzeń Appla oraz drugi, dla pozostałych. Oba oczywiście są odpinane. Słuchawki, mimo iż na opakowaniu pisze, że są dla Appla, nie są bowiem wybredne i jak zapewnia producent ze sprzętem obsługiwanym przez system Android także będą działały. Oba kable są krótkie i zakończone małym jackiem, a przejściówki na duży próżno szukać. Tak więc przeznaczenie uliczne i powiązanie ze sprzętem przenośnym jest tutaj maksymalne, ale po podpięciu przejściówki i podłączeniu do toru stacjonarnego nie będzie rozczarowania, zapewniam.

Regulacja wysokości zawieszenia okazuje się nieco siermiężna, ponieważ opiera się na suwaniu w zaciskowej obejmie bez żadnych punktów zatrzaskowych, jednak w zamian fiksacja pozycji pozostaje trwale zachowana i nic się później samo nie suwa. Oznaczenie muszli prawa-lewa nie jest wyraźne, nie stanowi to jednak kłopotu, bo kable dochodzą do nich niecentralnie, tak więc wystarczy zapamiętać, że w prawidłowej pozycji punkty mocowania znajdują się bliżej tyłu.

Podobnie jak reszta brązowe są pady, zamocowane na uchwytach magnesowych, a więc bardzo łatwo zdejmowalne. Całkowicie zakrywają przetworniki, a wykonane są z miękkiej, sprężynującej i bardzo gładkiej gąbki; przyjemnej w kontakcie dotykowym i na oko bardzo odpornej na uszkodzenia.

Słuchawki siedzą na głowie pewnie i wygodnie, bez trudu pozwalając dobrać i zachować najodpowiedniejszą dla użytkownika pozycję. Dodatkowym ułatwiającym wygodę zabiegiem jest niewielka ale wyraźnie zaznaczona możliwość kiwania się muszli w jej metalowej oprawie na osi góra-dół oraz zupełna swoboda obrotu w płaszczyźnie przód-tył. W efekcie ergonomia nie pozostawia nic do życzenia poza tą jedną uwagą, że trzeba zadbać by muszle nie znalazły się za nisko nad uchem, tylko przeciwnie – raczej wyżej, tak aby przykrywały małżowiny możliwie jak najszczelniej. Jest to bardzo ważne z punku widzenia naturalizacji dźwięku.

Od strony czysto technicznej słuchawki zaopatrzono w całkiem spore, trzydziestomilimetrowe przetworniki, mogące przenosić pasmo charakterystyczne dla odtwarzaczy CD, czyli od 20 Hz do 20 kHz. Impedancja oczywiście jest niska i wynosi 32 Ω, a skuteczność wysoka, 100 dB.

Harman_Kardon_SOHO_03 HiFiPhilosophy

A w poręcznym etui – Harman/Kardon SOHO

W pudełku poza samymi słuchawkami i kablami znajduje się jedynie spisana na karteczce instrukcja obsługi, uzupełniająca liczne napisy pokrywające samo pudełko. Pora ruszać w stronę odsłuchów. Zauważmy jeszcze jedynie, że nazwa SOHO ma się kojarzyć z dawną nowojorską dzielnicą rzezimieszków i artystycznej bohemy, obfitującą niegdyś w sławne kluby jazzowe serwujące modern jazz, a nie jak teraz same tylko standardy dla turystów.

Odsłuch

Harman_Kardon_SOHO_04 HiFiPhilosophy

Słuchawki gibkie…

   Zacznijmy od aparatury stacjonarnej, a tę właściwą, przenośną, zostawimy sobie na deser. Użyłem własnej przejściówki, skoro producent jej nie zapewnia, i wpiąłem SOHO do wzmacniacza Ear Stream Sonic Pearl, który stał sobie akurat podpięty bezpośrednio do Asusa Xonara. W pierwszej chwili pojawiło się leciutkie déjà vu, bo jeszcze nie wiedziałem, że trzeba muszle usadowić wyżej, toteż zagrały podobnie jak Beyerdynamiki DT 1350, chociaż w przypadku tamtych było to odczucie mało przyjemne, a u H/K raczej przeciwnie – całkiem miłe, choć niewątpliwie wsparte głównie na nadmiernym konturze i pogłosie. Tak to już jest, że nasz aparat sensoryczny rozpoznaje jedne rzeczy natychmiast jako przyjemne, a inne, choćby nawet podobne, mu się nie podobają. W przypadku SOHO od razu poczułem do nich sympatię, mimo iż nie było to naturalne granie, a w przypadku znacznie przecież droższych i większymi pochwałami obsypanych Beyerdynamiców, przeciwnie, antypatię.

Wysłuchałem kilku utworów z You Tube, różnych gatunkowo i jakościowo, skonstatowałem jak słuchawki dobrze na uszach leżą i pomyślałem sobie, że gdyby tak jeszcze grały bardziej naturalnie, byłyby naprawdę ciekawą pozycją zakupową, no ale właśnie nie grają. I wtedy tknęło mnie żeby je trochę nad uchem poruszać, mimo iż tak dobrze sobie leżą. Tak naprawdę, to chciałem sprawdzić na ile dokładnie leżą nad otworem słuchowym, na ile mocno przylegają i czy nie mogłyby przylegać jeszcze staranniej, a w efekcie zacząłem nimi suwać i momentalnie odkryłem, że wyższa pozycja jest lepsza i daje ten pożądany naturalny dźwięk. Wielką tym sobie sprawiłem uciechę, bo szkoda by było, gdyby takie ładne i w sumie niedrogie słuchawki trzeba było odrzucić skutkiem braku dobrego brzmienia. Ale nie trzeba. Brzmienie to także w optymalnym ustawieniu posiada nutę pogłosowości, jednak tylko uzupełniającą naturalność i bardzo przyjemną, bo czyniącą je głębszym, ciekawszym i na lepiej skomponowanej scenie. Bo właśnie ta pogłosowa nuta sprawia, że scena nie wdziera się nam do głowy, tylko spływa po jej bokach i kieruje się do przodu, przed oczy słuchacza.

Harman_Kardon_SOHO_05 HiFiPhilosophy

…i magnetyczne. Dosłownie!

Nie jest to żadne wielkie wydarzenie sceniczne, żadne tam mistrzostwo w stylu wielkich mistrzów, ale nie jest to także banalne granie w głowie i przy samym uchu, tylko coś więcej. Taki mały sceniczny spektakl, natychmiast rozpoznawalny i przynoszący frajdę. Lepiej wszak mieć scenę większą, nieco bardziej tajemniczą, bardziej trójwymiarową i ciekawiej wypozycjonowaną, a takie właśnie efekty daje ta pogłosowość w przypadku Harman/Kardon SOHO. Ale najlepszą tej pogłosowości cechą pozostaje to, że stanowi jedynie rodzaj obwódki. Chyba się jeszcze z czymś takim nie spotkałem, albo nie zwróciłem na to uwagi, w każdym razie dotychczas dane słuchawki albo były pogłosowe, albo nie, to znaczy albo pogłos towarzyszył im zawsze i wszystkim ich dźwiękom, albo go nie było. Natomiast nowe słuchawki street’owe Harman/Kardona serwują nam w tej mierze mieszankę. Dźwięki na dole i na górze pasma są lekko pogłosowe, ale cały środek nie jest, i w efekcie otrzymujemy naturalną, bezpośrednią i mającą prawidłową temperaturę wokalizę, nie noszącą żadnych makroskopowych cech denaturalizacji czy chłodu, a jednocześnie pozostającą w pogłosowej oprawie. Daje to wrażenie coś jakby konsumować danie o dwóch smakach, bo środek jest bez pogłosu, a dookoła jest pogłos. To naprawdę miłe uczucie, zwłaszcza po tym początkowym wrażeniu, kiedy wszystko było obarczone pogłosem. Podobny efekt uzyskuje się u tych nieszczęsnych DT 1350, ale tam niestety mimo zajadłego wodzenia nad uchem nie udało się wyszukać pozycji całkowicie zadowalającej, toteż pogłos zawsze mniej czy bardziej kaził cały przekaz, tu natomiast lekki ruch przetworników ku górze załatwia sprawę.

W rezultacie z niemałą satysfakcją spędziłem wieczór przy komputerze w towarzystwie  Harman/Kardon SOHO BROWN, a to przede wszystkim z tej przyczyny, że grają efektownie. Połączenie pogłosu na obrzeżach i naturalnego środka naprawdę jest efektowne i potrafi dodać uroku nawet słabo nagranym i niespecjalnie dobrze odczytywanym utworom. Nie brzmi to pospolicie, tylko wnosi od siebie coś pozytywnego, pozwalającego wyrywać się z nudy i sztampy. Naprawdę udana sprawa.

Harman_Kardon_SOHO_06 HiFiPhilosophy

Ciekawostkę stanowi również sposób montowania kabla

By ocenić rzecz należycie należało jak zawsze odwołać się do porównań, tak więc sięgnąłem po okalające cenowo wyrób Harman/Kardona słuchawki Grado SR-60 i AKG K712.

Odsłuch cd.

Harman/Kardon SOHO BROWN vs Grado SR-60

Harman_Kardon_SOHO_10 HiFiPhilosophy

Ten zaś jest cieniutki, pod kolor i z pilotem.

   Najtańsze Grado z przeznaczeniem także głównie dla aparatury przenośnej to naprawdę wysoka klasa. Co rusz to je chwalę, ale nie ma innego sposobu, bo co je założę, to się uśmiecham. Dźwięk mają przyrządzony w taki sposób i tak uniwersalnie są zestrojone, że do prawie każdego urządzenia pasują i prawie zawsze przynoszą satysfakcję. Nie inaczej było tym razem. Brzmienie okazało się gęste, lekko przyciemnione, bardzo analogowe i bardzo smaczne. Gładka, pełna melodyka w tej nieco cienistej atmosferze płynęła, a muzykalność wysunięta była zdecydowanie na plan pierwszy. Tak podana muzyka to czysty relaks i czysta przyjemność. Bez żadnych fajerwerków technicznych, żadnej nadzwyczajnej scenografii czy badawczego zacięcia, tylko gramofonowym, lampowym stylem, pełnym muzycznej elegancji. Aż sobie w pierwszej chwili pomyślałem: czy te H/K dadzą radę, bo przecież naprawdę niełatwo to będzie przewyższyć. Ale dały. W każdym razie do pewnego stopnia i w pewnym sensie. Przede wszystkim większą ilością informacji. SR-60 mają wyraźną tendencję do upiększania i maskowania niedociągnięć, a H/K w jakiejś mierze także, ale nie aż tak bardzo. Ich przetworniki więcej informacji potrafią z sygnału wyczytać i naszym uszom przekazać, tak więc struga muzycznych bitów płynie u nich szerzej. W efekcie dowiadujemy się o danym utworze więcej, ale na szczęście w taki sposób, że dzieje się to bardziej na muzyczną niż laboratoryjną modłę. Nie ma też żadnych rozjaśnień, przeciwnie, także jest lekkie przyciemnienie, aczkolwiek nie tak wyraźne jak u Grado, a przy tym dźwięki zachowują melodykę, nie ma żadnych podostrzeń, i tylko nie ma jednocześnie takiego sztucznego ich pogłębiania. Są bardziej naturalne, a nie wrzucone do gradowego kotła czarnoksiężnika, potrafiącego z czegokolwiek zrobić muzykę. Tak więc H/K mają nieco większe wymagania sprzętowe, co jednak w dzisiejszych czasach nie stanowi żadnego problemu, bo teraz byle grajek za pięćset złotych zasuwa aż wióry lecą. Poza tym przenośne Harmany mają to swoje czarowanie naturalnością pomieszaną z pogłosem i mają większą scenę. Dźwięk posiadają dalszy, bardziej perspektywiczny, ładniej rozlokowany i nie tak całkiem po słuchawkowemu, tylko w większym stopniu przed słuchaczem. No i jeszcze, co wielu powinno bardzo ucieszyć, mają solidny bas. Tak, kochani, jest basik, to się daje odczuć, to słychać, to sobie słodko mruczy. Na rokowych kawałkach czy na marszowych paradach bębny mocno tu walą i słychać znacznie więcej niż sam tylko obrys tego niskiego dźwięku, tak więc można sobie puszczać co lepsze rockowe sztuki i nikomu od tego nie ubędzie, a wręcz przeciwnie.

Harman_Kardon_SOHO_09 HiFiPhilosophy

SOHO w pełnej „okazałości”

Spokojnie przeto mogę napisać, że Harman/Kardon SOHO BROWN stoją pod względem technicznym wyżej od Grado SR-60, toteż powinny się każdemu spodobać bardziej, za wyjątkiem tych, którzy wolą skrajną postać umilania, bo ten rodzaj serwisu SR-60 oferują szczególnie obficie.

 

Harman/Kardon SOHO BROWN vs AKG K712

Tylko żeby mi nikt nie pomylił K712 z K812, bo to zupełnie inna para kaloszy. A co do reszty, to profesjonalna wersja dawnego flagowca AKG w pewnym stopniu jest podobna do opisanych przed chwilą Grado. Jest tylko jedna zasadnicza różnica – AKG grają jaśniej, chociaż ni za jasno tylko normalnie, bez przyciemnienia. W ogóle wszystko u nich jest normalne, w żaden sposób nie upiększone ani nie pobrudzone. Jasne światło pada na gładkie dźwięki, które tak samo jak u Grado akcentują przede wszystkim swoją gładkość i spokojny, melodyjny charakter. Tu jednak spotkała mnie mała niespodzianka, bo w porównaniu z AKG Grado też okazały się lekko pogłosowe. Z tej pogłosowości, jakiegoś echa, pewnej inscenizacji, są AKG wyprane w najlepszym proszku do laboratoryjnej czystości. Śladu najmniejszego czegoś takiego u nich nie ma i może się to podobać, a może nie. Są przaśne i powszednie do bólu; żadnych przypraw. Tak więc uformowało się z miejsca zaszeregowanie. Na czele paradowały AKG, z tą swoją powszedniością i chlebem bez masła, za nimi sunęły Grado, mające już lekki pogłos, cieniowanie i aurę, a na końcu jechała najcięższa audiofilska armata – Harman/Kardon SOHO BROWN, z tym swoim dozowanym na obrzeżach pogłosem i najmocniej zaaranżowaną sceną. Co mnie w tym wszystkim najbardziej zaskoczyło, to fakt, że AKG właśnie scenę także miały normalną; żadną tam wielką ani przed oczami słuchacza rozciągniętą, tylko całkiem na boki za obrys głowy nieco wychodzącą. Doceniam fakt, że potrafią grać aż tak neutralnie i bezpłciowo, ale jednocześnie potrafią być z tą swoją neutralnością tak nudne jak woda destylowana w plastikowym kanistrze. Żadnych przypraw, zero aranżu, żadnego własnego smaku, żadnego wyglądu. To jest dobre kiedy mamy do czynienia z torem za straszne pieniądze, bo wówczas smaki skądinąd płyną, tylko jaka z tego pociecha, skoro kiedy stać nas na taki tor, możemy też kupić sobie słuchawki o wiele lepsze technicznie, więcej od tej wybitnej aparatury potrafiące informacji wydobyć i na użytek muzycznej uczty spożytkować. Tak więc są te K712 faktycznie profesjonalne, niczego od siebie nie dodające, a my chcemy być zadziwieni, oczarowani, porwani. Przynajmniej ja chcę.

Harman_Kardon_SOHO_11 HiFiPhilosophy

Czas na małą gimnastykę dźwiękową

I pod tym względem  Harman/Kardon SOHO BROWN okazały się zdecydowanie najlepsze, łącząc biegłość techniczną słuchawek wysokiej klasy, której u Grado nieco zabrakło, z popisową inscenizacją i efektownym czarowaniem, pozwalającym nawet marny materiał dźwiękowy zamienić w spektakl. No a o to przecież w przypadku słuchawek tego typu najbardziej chodzi. Tym to wartościowsze, że są naprawdę niewielkie, bardzo dobrze do warunków ulicznych dopasowane.

Ze sprzętem przenośnym

Harman_Kardon_SOHO_15 HiFiPhilosophy

SOHO udowodniły, że potrafią pięknie zabrzmieć tak z systemem stacjonarnym, jak i przenośnym.

   Pora sięgnąć po sprzęt przenośny, najlepiej taki od Appla, bo gotowość współpracy z jego urządzeniami zgłaszają Harman/Kardon SOHO BROWN dużymi literami jeszcze na opakowaniu. „Made for iPod, iPhone, iPad” – stoi tam tłustym drukiem. Nie mam iPhone, nie mam iPoda, ale mam iPada. To do roboty.

Trzeba przyznać, że to płaskie zwierzę potrafi produkować niezgorsze dźwięki. Na początek, dla porównania, sięgnąłem znowu po Grado SR-60 i z dobrym materiałem plikowym WAVE okazało się to grać naprawdę niezgorzej, serwując o wiele większą dawkę informacji niż przeciętne pliki brane z You Tube. Może niekoniecznie pasowało to do SR-60, bo ich zazwyczaj gładki i gęsty przekaz stał się chropawy i z lekka podostrzony, ale z uwagi na przyciemnioną tonację i sporej miary realizm słuchało się tego całkiem, całkiem. Nieco za bardzo cisnęło wprawdzie na szczegóły, ale nie w takim stopniu żeby muzyka od tego umarła, a tylko dostawała nieco zadyszki. Czyli ogólnie nieźle, choć trochę męcząco.

Że Harman/Kardon SOHO BROWN zbudowano z myślą o urządzeniach Appla, informuje już samo to, że z tym źródłem dużo naturalniejsze staje się ich ustawienie nad uchem które same przyjmują, bez żadnego podciągania do góry. Przekaz staje się wówczas spokojniejszy i bardziej gładki, a przy tym wcale nie ma nadmiernego pogłosu. Do całego tego grania, które niewątpliwie okazało się lepsze niż w przypadku SR-60, mam tylko taką krytyczną uwagę, że pojawił się tutaj efekt lekkiego przydymienia. Nieznacznemu przyciemnieniu towarzyszyła gładź i dobra dynamika, ale medium nie było całkowicie transparentne, tylko z lekka zasnute dymem. Nieco mnie to irytowało, choć idzie do tego przywyknąć i po parunastu minutach mózg usuwa to z naszego pola widzenia. Basu było przy tym naprawdę sporo, a jednocześnie bez takich pejoratywów jak u przedobrzonych w tej mierze JBL S700.

Harman_Kardon_SOHO_17 HiFiPhilosophy

iPad wolał jednak pełnowymiarowe AKG K712. Ciekawostka.

Naprawdę przyjemnym basem one częstują, trochę nadmiernym, ale sympatycznym i podnoszącym emocje. Środek pasma był na dokładkę świetnie wyrażony, a soprany wcale nie schowane a jednocześnie całkiem pozbawione agresji. Ogólnie bardzo przyzwoity przekaz na niezłym poziomie. Żaden szał ale i żadne rozczarowanie. Porządna muzyka na każdą okazję poza zlotem odjechanych na punkcie technologii muzycznej audiofili, gotowych płacić walizkami pieniędzy za każdy niuans. Trzeba jedynie tutaj dopisać, że z iPadem i wysokiej jakości plikami AKG K712 okazały się jednak wyraźnie lepsze, grając popisowo i efektownie a nie, jak przedtem, nudno. No ale dwa razy więcej gotówki taka przyjemność kosztuje. Mimo to iPad z K712 ma moją rekomendację. Naprawdę świetne zestawienie. Wprawdzie raczej tylko do domu, ale rewelacyjne.

Podsumowanie

Harman_Kardon_SOHO_13 HiFiPhilosophy   Pośród wielkiego natłoku nowych słuchawek atakujących rynek, przeważnie nakierowanych na sprzęt przenośny i wykazujących rudymentarne przynajmniej cechy zdrowego rozsądku pod względem cenowym, nowy produkt Harman/Kardona plasuje się na wysokich lokatach, bo w niczym nie rozczarowuje, a pod wieloma względami przynosi satysfakcję, nieraz naprawdę sporą. Na pierwszy plan wysuwa się tu brak nudy i dobry poziom ogólny. Nic nie psuje zabawy, a wiele ją wzmaga. Gdziekolwiek te SOHO podpiąć, okażą się satysfakcjonujące. Mocny bas działa stymulująco, średnica podnosi temperaturę, a dobrze wyrażone soprany dopełniają całości. Dodatkowymi elementami tej przyjemnej układanki są uzupełniające bogactwo przekazu pogłosy, zaimplementowane z umiarem i w dobrej lokalizacji.  Dopełnieniem są dobra wygoda i ładny wygląd, mogący stanowić udany dodatek do modnego stroju. Grają dobrze, nie wygląda się w nich głupio i kosztują przytomnie. Można chapnąć.

 

W punktach:

Zalety

  • Ciekawe brzmienie.
  • Nie pozwalają się nudzić.
  • Dobry poziom ogólny.
  • Żadnych psujących zabawę ułomności.
  • Mocny ale nie przedobrzony bas.
  • Prawidłowo postawione soprany.
  • Ładnie zaakcentowana średnica.
  • Efektowne pogłosy i efektowna scena.
  • Nie ustępują technologicznie dwa razy droższym.
  • Ładne.
  • Wygodne.
  • Niewielkie.
  • Przystosowane do warunków ulicznych i urządzeń przenośnych.
  • Wysokiej klasy surowce i wykonanie.
  • Pomysłowa konstrukcja.
  • Etui do transportu.
  • Elegancko opakowane.
  • Od wielkiego i bardzo szanującego się producenta.
  • Polski dystrybutor.
  • Umiarkowana cena.

Wady i zastrzeżenia

  • Trzeba trochę pokombinować z ustawieniem nad uchem.
  • Nie są aż tak dobre jak podobnie kosztujące Beyerdynamic DT 990 PRO. (Ale za to wyglądają efektowniej i są kompaktowe.)
  • Brak przejściówki na duży jack.

 Sprzęt do testu dostarczyła firma:

hk_logo

 

 

Dane techniczne:

  • Pasmo przenoszenia:  20 Hz~20 kHz
  • Maksymalna moc wejściowa: 30 mW
  • Impedancja: 32 Ω.
  • Czułość: 100 dB SPL/V
  • Cena: około 600 PLN.

 

System:

  • Źródła: PC z Asus Xonar Essence STX, iPad 2.
  • Wzmacniacz słuchawkowy: Ear Stream Sonic Pearl.
  • Interkonekt: Harmonix CI230MK2 Improved RCA.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

17 komentarzy w “Recenzja: Harman/Kardon SOHO BROWN

  1. Aleksander pisze:

    Osz ty w mordę jeża, ale cudeńka:)

  2. Piotr Ryka pisze:

    Chłopie, dlaczego ty nie śpisz? Śpij, a nie markuj po nocach. 🙂

  3. Tomek pisze:

    Z ogromnym zdumieniem mieszanym z radością przyjąłem informację, że k712 rekomenduje Pan, Panie Piotrze jako synergiczne połączenie z iPadem! Gdyby nie z Pańskich ust, byłaby to dla mnie herezja… Prędziutko pobiegłem po swoje k701 recablowane 7nOCC i modowane, podłączyłem do IPada mini, o którym wiedziałem, że jest sporo cichszy niż IPad zwykły… Za cicho. Zatem iPod touch5, troszkę głośniejszy…. Anna Maria Jopek, Bukowina… pięknie, szok! Kolejne utwory, Dream Theater, Baroness… Niestety brakuje mocy…. Ale żona wraca z pracy wyjmuje dużego Ipada, trójkę, z torebki, podłączam…. I nadziwić się nie mogę…. Z dobrych plików mocy starcza, z maleńkim zapasem. A dźwiękowo jest bardzo dobrze, zaskakująco. Żonie też podoba się… Któż by pomyślał… K701 z IPada, grają znakomicie. Dziękujemy, zatem Panie Piotrze. Radości będzie ciut więcej 🙂

    1. Tomek pisze:

      Ja na fali entuzjazmu podłączyłem też do IPada hd600… Nie wiem, czy i Pana ciekawość tak daleko poniosła? Mocy potrzebują wg. mnie troszkę więcej niż k701, więc na niektórych utworach brakuje im tejże, ale z większością radzą sobie bardzo przyzwoicie.
      Zaskoczenie – jakże miłe 🙂

      1. Piotr Ryka pisze:

        HD 600 jeszcze nie próbowałem, ale obiecuję spróbować. Cieszę się, że coś dobrego ze sprawdzenia K712 wynikło.

        Pozdrowienia

        1. Tomek pisze:

          Ja natomiast pokręciłam coś z tym zapotrzebowaniem na moc hd600. Widać miałem serię cichych utworów. IPad napędza je spokojnie. Jakby tego było mało teraz hd600 z głupia frant podłączyłem do samsung galaxy Player 4.2 , który cichszy i cieplejszy jest od iPod touch 5 . Cóż Paolo Fresu na razie…. gra zacnie. I przyjemnie bardzo bo stockowe hd600 lekko ciemne i samsung ciepły do tego jazzu wyśmienity zestaw relaksacyjny. Oczywiście w ramach zdziwienie mojego, że to w ogóle gra, a że jeszcze gra ładnie… Herezje jakieś Panie Piotrze, wypisuję chyba 😉

          1. Piotr Ryka pisze:

            HD 600 są raczej łatwiejsze do napędzenia od K701 czy K712. Nie jakieś szczególnie łatwe, ale i nie jakieś trudne. Trudne to są T1.

          2. Maciej pisze:

            U mnie HD650 z Macbookiem Air grają bardzo miło i dla mnie mocy nawet wystaczy. Czego nie da się już powiedzieć o T70, bo te brzmią koszmarnie z komputera.

    2. Tomek pisze:

      Jedno sprostowanie z mojej strony – ja nie mam k701 recablowanych occ7n, napisałem tak, bo mój kabel podobnie gra, aby Pan Piotr mniej więcej wiedział w czym rzecz. Ja mam k701 recablowane przez DIY builder Mikolaj612 🙂 nie fair z mojej strony byłoby to przemilczeć 🙂

      1. Piotr Ryka pisze:

        Podejrzewam, że audiofilskie K701 może być trudniej napędzić niż profesjonalne K712, ale to tylko podejrzenie. Może ktoś porównywał?

  4. Michal W. pisze:

    Mnie czasami kusi zakup K702, bo to opcja czegoś z rodziny K701 w pomiarach CSD wyglądająca najlepiej, do tego z odpinanym kablem i pałąkiem w wersji bez guzów. Tyle że na podstawie samej informacji o brzmieniu plików z YouTube (format dźwięku – kompresja stratna AAC) nie wiem jak mi się to zgra z torem stacjonarnym. Choć w sumie wiem, że będzie dobrze od właścicieli K702.
    Synergia z iPadem nie dziwi, bo de facto słuchawkom z przetwornikiem a la K701 wystarcza do napędzania odpowiednia aplikacja op-ampa NE5532. To taki generyczny klasyk wymyślony parę dekad temu przez Philipsa, do kupienia już za 2zł/szt.

    1. Tomek pisze:

      Ja chwilowo nie mam wzmaków słuchawkowych – wypożyczyłem, więc mnie ta aplikacja – nie ukrywam bardzo raduje. Hd600 i k701 z IPada, hd600 z iPod touch5, nie tylko w kółko d7100, w których uszy mi się pocą 😀 lub srh1440, które z kolei uszy tną z touch5, pięknie grają za to z samsung galaxy Player 4.2, ale ten z kolei nazbyt często się na spotify przycina, także dla mnie Renesans IPada i iPoda touch ze słuchawkowymi klasykami – nie mogłem wymarzyć sobie więcej, na tą chwilę. Jeszcze raz Panu Piotrowi się kłaniam, który tą – dla mnie – magiczną przemianę – zainspirował 🙂

  5. tomen pisze:

    nie wiem co wy macie z tymi pomiarami, posiadam k702 a także ostatnio miałem możliwość posłuchać kilka dni k812 (które podobno maja zryte pomiary) i grały rewelacyjnie o kilka klas lepiej od wzorcowych w pomiarach k702.

  6. Maciej pisze:

    Ja zbudowałem ostatnio semi-odgrody wzorowane na Endorphinach P17 Lampizatora, jeszcze nie mierzyłem tak docelowo, i nawet nie wiem czy to zrobię bo grają tak wspaniale, że nie mam takiej potrzeby póki co…

    https://scontent-a-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-prn1/t1.0-9/59964_10152275409323766_1427299282_n.jpg

    1. Piotr Ryka pisze:

      Wyglądają imponująco, a basu ci u nas dostatek…

  7. Adam pisze:

    Witam, dziś stałem się posiadaczem tych słuchaweczek, są naprawdę miniaturowe, ale generują potężny, detaliczny dźwięk, piękna średnica. Kupiłem zainspirowany tekstem powyżej , a że cena okazyjna (160PLN), stan idealny, nic tylko brać. Mam wiele słuchawek, mam z czym porównać i jest świetnie. Nabyłem wcześniej HK CL, 2 razy większe, dźwiękowo cieplejsze, jednak średnica ładniejsza w Soho. Pozdrawiam i dziękuję za inspirację.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Miłego słuchania!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy