Recenzja: Grado RS1i

Grado_RS1i_11 HiFiPhilosophy   Pewne rzeczy się pojawiają, inne przepadają, a jeszcze inne podlegają przemianom. Słuchawki Grado RS1 należą do tych ostatnich. Pojawiły się jak na wyrób audiofilski naprawdę dawno temu, bo w 1996 roku; i doprawdy niewiele jest wyrobów obecnych wówczas na rynku urządzeń audio, które przetrwały produkcyjnie do naszych czasów a są czymś więcej niż tylko pamiątką. (Mam tu na myśli zwłaszcza słuchawki Beyerdynamic DT 48, produkowane nieprzerwanie od 1937 roku.) Tak więc przetrwały RS1 i nie zniknęły. Poddano je za to modyfikacji. Ale o tym za moment.

Pojawiły się te Grado u swego zarania w otoczeniu celebry i choć tamte zdarzenia przyćmiły inne, późniejsze, to możemy wyczytać na kartach audiofilskiej historii, że były pierwszymi słuchawkami klasy high-end skierowanymi do masowego odbiorcy, jako że o kilka lat starsze Sony MDR-R10 z 1988 roku były astronomicznie wręcz drogie i skrajnie ekskluzywne. Sprawa, o której już pisałem w recenzji modelu GS1000, wyglądała w ten sposób, że Joseph Grado w dość tajemniczych i owianych legendą okolicznościach, które sama firma zwykła okraszać opowiastką o jakimś koncercie, po którym pojawić się miał smutek niemożności jego odtworzenia w pełnym wymiarze, podjął działania, których efektem okazały się słuchawki będące protoplastą naszych RS1, zwące się Grado HP1000. Był rok 1989, a więc dwa lata przed powstaniem Sennheisera Orpheusa i rok po pojawieniu się flagowych Sony.

Grado_HP1

Grado HP1

Tak więc jakoś to się tam wówczas potoczyło, całkiem nie wiadomo jakimi dokładnie ścieżkami, ale możemy przyjąć, że skoro Joseph był wówczas jednym z największych w świecie specjalistów od wkładek gramofonowych, to miał odpowiednią wiedzę odnośnie sposobów zamiany sygnału mechanicznego w elektryczny, a skoro był także przez wiele lat konstruktorem i producentem głośników, wiedział również jak taką sytuację odwrócić i zamienić elektryczny w akustyczny. Tak nawiasem, sławna firma Stax także zaczynała od wkładek gramofonowych i głośników, zatem szlak ten był już wówczas przetarty i nie powinien dla nikogo być zaskoczeniem. W rezultacie pojawiły się słuchawki profesjonalne, mające dwie zasadnicze cechy – wyczarowany w zaciszu przydomowego laboratorium Grado przetwornik oraz wspaniałe brzmienie. Cieszyły się mimo bardzo wysokiej ceny wielkim powodzeniem, a w efekcie powstała chętka, by przekuć ten marketingowy sukces w coś jeszcze większego niż sam zawojowany rynek profesjonalny. I znów pojawia się w tym miejscu niewiedza. Dlaczego zaprzestano produkcji profesjonalnej linii HP1000? Czy nie można było jej ciągnąć równolegle z nowszymi produktami audiofilskimi? A jeśli nie można, to dlaczego potem pojawiły się także profesjonalne PS1?

Przyjmijmy doraźnie, że wytłumaczeniem tego wszystkiego były sprawy cenowe. Wchodzące w skład serii profesjonalnej HP słuchawki Grado HP2, jak również późniejsze PS1, były naprawdę jak na swoje czasy bardzo drogie, dobrze ponad tysiąc dolarów kosztujące, i w związku z tym znajdowały nabywców przede wszystkim pośród tych, którym takie najwyższej klasy słuchawki były rzeczywiście niezbędne, czyli głównie realizatorów dźwięku. Szeroka rzesza nabywców nie była natomiast zainteresowana produktem aż tak drogim i temu właśnie wymogowi należało sprostać. Trzeba też pamiętać, że nabywca nieprofesjonalny, czyli nasz stary, dobry znajomy – audiofil – mógł wówczas sięgać po wspomniane Sony MDR-R10, kosztujące w Stanach Zjednoczonych równo dwa i pół tysiąca dolarów, a więc zdecydowanie wprawdzie więcej niż kosztujące $1400 HP2, ale za to oferujące większą wygodę i prestiż. Należy bowiem mieć świadomość, że status marki Sony był wówczas wyjątkowy i firma ta postrzegana była jako zdecydowanie na rynku elektronicznym najbardziej innowacyjna oraz wszechmocna, tak więc żadne Grado nie mogło się z nią równać. Samo Grado mogło jednak liczyć na wsparcie rodzimych, amerykańskich konsumentów, postrzegających z kolei Sony jako japońskiego intruza usiłującego zawładnąć ich rynkiem. W ślad za tą logiką pojawiły się w 1991 roku obok tych profesjonalnych także słuchawki całkiem zwyczajne, o muszlach z tworzywa i cenach przygruntowych a nie kosmicznych. Zwały się SR100, SR200 i SR300 i towarzyszyły gasnącej przez lat kilka ofercie profesjonalnych HP1000, aż produkcja tych ostatnich definitywnie na koniec wygasła, a ich miejsce zajęły high-endowe słuchawki audiofilskie, czyli nasze tytułowe RS1. W tych audiofilskich muszle aluminiowe zastąpiono wytoczonymi z mahoniu, kable przyłączeniowe z uszlachetnionej miedzi podmieniono zwyklejszymi, a z przetwornikami nie wiadomo co się porobiło, bo nikt tego nie raczył wyjawić, ale sygnatura brzmieniowa uległa zasadniczemu przeobrażeniu.

Zeus

Wzmacniacz słuchawkowy Zeus

Koniec końców wykluły się z tego słuchawki i tak niezwykle interesujące, całe rzesze wielbicieli zdolne sobie pozyskiwać, jak również masę nagród, ale niewątpliwie brzmiące inaczej – bardziej efektownie a mniej neutralnie. Ano bo właśnie: Model HP1000, a ściśle biorąc trzy modele obejmowane czasem tą wspólną nazwą – czyli HP1, HP2 i HP3 – słynął ze stonowanej naturalności brzmienia, natomiast skierowane ku audiofilom RS1 zasłynęły brzmieniem efektownym, podkręconym, spektakularnym. Zasłynęły także z drugiej cechy – z tego, że grają wyśmienicie z każdym wzmacniaczem, a nawet bez wzmacniacza.

Nie były to wprawdzie czasy dzisiejsze, gdzie grajki plikowe i mogące odtwarzać muzykę telefony komórkowe walają się na każdym kroku, skutkiem czego słuchawki zdolne grać bez porządnego wzmacniacza rzeczywiście znakomitym a nie tylko przez dział marketingu tak nazwanym dźwiękiem są cenne jak woda na pustyni, ale zarazem były to czasy, kiedy nie było takiego wyboru słuchawkowych wzmacniaczy. Powiedzmy sobie szczerze, tych wzmacniaczy to wówczas prawie w ogóle nie było. Były tylko słuchawkowe gniazda w amplitunerach i normalnych wzmacniaczach, toteż słuchawki grające z takich dziurek rewelacyjnej jakości dźwiękiem musiały być sensacją. Same zaś wzmacniacze słuchawkowe stanowiły naonczas produkt efemeryczny, o którym mało kto nawet słyszał, aczkolwiek istniały, jak na przykład Rockman od amerykańskiej SR&D (Scholz Research & Development, Inc.), czy Naim Headline. Z czasem to się wprawdzie zmieniało i niemała w tym zasługa właśnie słuchawek Grado, bo przecież w naturalny sposób pojawiła się wraz z nimi myśl, by ich wielki potencjał w pełni wyzyskiwać, jednak w pierwszych latach istnienia high-endowych słuchawek dynamicznych jakiś dobrej jakości wzmacniacz do nich ciężko było uświadczyć. A niezależnie od tego pojęcie słuchawkowego wzmacniacza czerpało wówczas inspirację od systemów elektrostatycznych, które były w tamtych czasach dużo bardziej rozpowszechnione, jako że nie oferował ich jedynie sam Stax, tylko także Superex, Beyerdynamic, Audio-Technica, Koss czy Sennheiser. Te pierwsze elektrostaty także były wprawdzie podpinane w większości do zwykłych wzmacniaczy za pośrednictwem odpowiednich adapterów, ale stopniowo zaczęły się wybijać na niepodległość w postaci własnych, całkowicie autonomicznych źródeł wzmocnienia, a proces ten znacznie wyprzedzał czasowo powstanie wzmacniaczy dla słuchawek dynamicznych. Signum tych przemian stanowi fakt, że najstarsza recenzja Sony MDR-R10 z 1989 roku oparta była jeszcze na odsłuchu z dziurki słuchawkowej w odtwarzaczu CD Marantza, w związku z czym nie dziwota, że jej autor uznał brzmienie użytych równolegle słuchawek Staksa za nieco lepsze. W późniejszych czasach tego rodzaju mezalianse były już na szczęście coraz rzadsze, a dzisiaj taka recenzja musiałaby uchodzić za kuriozum.

Melos SHA 1

Melos SHA 1

Tak więc kiedy sięgamy po Grado RS1, dobrze pamiętać, że trzymamy w rękach kawał historii audiofilizmu, a pierwsza, pochodząca z 1999 roku, recenzja opisująca wysokiej klasy lampowy wzmacniacz słuchawkowy i towarzyszące mu słuchawki dotyczy właśnie ich i wzmacniacza Zeus. Jeszcze starsza jest wprawdzie recenzja opisująca combo złożone ze słuchawek Grado HP2 i sławnego wzmacniacza hybrydowego Melos SHA-1, opublikowana w Stereophile w 1995 roku, ale nie dotyczyła ona klasycznej lampy i słuchawek stricte audiofilskich.

Tak to się zaczynało, takie były początki. Nie ma już Zeusa, nie ma Melosa i nie ma HP2. Nie ma także legendarnych Sony MDR-R10. Ale zostały Grado RS1.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

46 komentarzy w “Recenzja: Grado RS1i

  1. Tomek pisze:

    Jak zwykle, ciekawie i wciągająco. Dla mnie wartość edukacyjna i przybliżony kolejny kawałek słuchawkowej historii. Dziękuję 🙂

    1. Grzegorz pisze:

      Jak przyjdą moje TH900 to bardzo chętnie sprawdziłbym jak grają z kilkoma wzmacniaczami. Podobno z Bursonem zgrywają się świetnie

      1. Piotr Ryka pisze:

        Podejdziesz, sprawdzimy.

  2. mario pisze:

    Bardzo dziekuje,jak zawsze rzetelna ocena,przydala by sie ocena punktowa w danych kategoriach.Pozdrawiam.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie bardzo jestem za punktowym ocenianiem, bo jak w sumie punktowo wyważyć różnice pomiędzy słuchawkami grającymi różnym stylem? Poza tym zwykle pojawia się kłopot z resetem takiej punktacji, kiedy jakieś urządzenie okazuje się tak dobre, że na skali brakuje punktów. Można wprawdzie stosować skalę otwartą, ale takie punktowe wyważanie na oko wydaje mi się w każdym wypadku nieco mylące, ponieważ nie widzę możliwości obiektywnego przyznawania adekwatnej ilości punktów. Jednak gdyby czytelnicy sobie życzyli, można coś takiego wprowadzić.

  3. sandacz pisze:

    az dziw bierze ze sie nie zepsuły, dla mnie to kolejny odgrzewany kotlet, powinni je dodawać gratis do płatków ….

    1. Piotr Ryka pisze:

      Swoboda wypowiedzi jest niewątpliwie wartością, nie powinna jednak wychodzić przed kulturę osobistą i zdrowy rozsądek. Miałem RS-1 przez dwa lata i jakoś się nie zepsuły. A płatki, to wiesz co możesz sobie z nimi zrobić…

  4. Greg pisze:

    – do przedostaniego wpisu:
    Ty nie jestes ”sandacz” raczej zwykły leszcz i to zdecydowanie słuchawkowo o lamerskiej proweniencji

    RS1i to legenda w świecie słuchawek, i to niezmiennie od wielu lat, kiedy to np. Senheisser HD800 nawet nie było jeszcze w planach, o Audeze nie wspominając.
    Świetnie wykonane, i zjawiskowo brzmiące słuchawki.

  5. Marta pisze:

    Dziękuję za recenzje

  6. miroslaw frackowiak pisze:

    Swietna recenzja sluchawek,powiedz Piotrze ktore z obecnie produkowanych sluchawek Grado powinien sobie kupic kolekcjoner audiofil,mam na mysli audiofila ktory chce miec po jednej parze sluchawek znanych producentow,ktore Grado bys mu polecil?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Mnie najbardziej podobają się Grado GS1000i. Model PS1000 ma dźwięk bardziej nasycony, ale słabszą przestrzeń i przez to brzmienie bardziej zwyczajne, podobniejsze do innych słuchawek wysokiej klasy. A GS1000 są wyjątkowe.

  7. Przemek pisze:

    Z GS1000 i PS1000 jak by zrobił jedne słuchawki to byłoby coś ciekawego.

  8. sandacz pisze:

    ze wszystkich grado to najlepiej kupic sr 60 reszta to nic nie warta droga tandeta i tyle.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dużo masz jeszcze takich złośliwych głupot w zanadrzu trollu-sandaczu?

  9. Przemek pisze:

    Zawsze będę pamiętał dwie „rzeczy” które sprawiły ,że zrozumiałem jak kontakt z muzyką może być przepełniony magią,mistycznością i zabierać w świat o którym dotąd nie miałem pojęcia.Pierwszą był ponowny ,świadomy już kontakt z Led Zeppelin a drugą słuchawki RS2.Zarwane noce i drapanie się w głowę co jest grane , co się dzieje to tylko niektóre ze skutków :-).
    Led Zeppelin słucham często do dziś lecz RS2 nie słuchałem już dobre kilka lat po tym jak ustąpiły miejsca nieobecnym już teraz też PS1000.Jedno jest pewne , zawsze będę miał sentyment do Grado bo jak cofnę się pamięcią i przypomnę sobie jak pozbywałem się dwudziestosześcio kilogramowych podłogówek bo nie mogły dać mi tego co malutkie RS2.To była prawdziwa magia ,każdemu życzę takich przeżyć,to popchnęło mnie w słuchawki w których trwam do dziś.

  10. Rafaell pisze:

    Wszystko już było-dobre.
    Pisałem na forach o GS1000 że to najlepsze słuchawki od Grado a teraz można ich tylko szukać gdzieś we wtórnym obiegu.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Mógłbyś bliżej wyjaśnić o co Ci chodzi?

  11. Marta pisze:

    chyba warto przypomnieć:
    http://www.audiostereo.pl/sluchawki-opinie_37293.html

    co do rs1 to słuchałam ich niedawno po Pańskiej recenzji. Były według zapewnień wygrzane i wcale a wcale nie wydały mi się być trochę za mało muzykalne czy nie potrafiące oddać potęgi brzmienia; i rzecz nie w tym, że jak się nie ma obok t1 czy 812 to się nie wie, co znaczy muzykalność czy potęga brzmienia; naprawdę wydały mi się w porównaniu do innych modeli muzykalne i potrafiące oddać potęgę brzmienia. Nie żeby robiły to najlepiej na świecie, ale nie mogłabym stwierdzić, że to jest ich wada. Co do wzmacniacza to też bym nie powiedziała, że grają z byle czego. Owszem grają nawet z telefonu komórkowego, dość dobrze i bardzo głośno, ale to jak większość niskoohmowych słuchawek, ale jednak ze wzmacniaczem a bez wzmacniacza grają na tyle inaczej – na tyle lepiej z odpowiednim wzmocnieniem, że poprzednie brzmienie wydaje się być karykaturalne. Co do wzmacniacza to jeszcze jedna uwaga – chyba ze względu na bardzo sztywne gradowskie membrany one potrzebują mocnego wzmacniacza; nie takiego z dużym zapasem mocy, ale takiego, który od godziny 13/14 daje bardzo silne wzmocnienie – wtedy rs1 (jak inne grado) grają bardzo efektownie i pojawia się mała gradomagia.
    Co do gs1000(i). Tak to piękne słuchawki o ujmującym brzmieniu, ale mają kilka wad:
    1. jak każde grado potrzebują 1000h grania i uważam, że to jest duża wada ogólnie słuchawek grado, że trzeba tak długo je wygrzewać i kupując je trzeba wierzyć w ten mit i że za jakiś czas słuchawki się ułożą i wtedy to już będzie tak czarodziejsko jak zapewniają recenzenci, producenci i inni użytkownicy;
    2. każdy model gra inaczej; i nie dlatego, że mają rożny czas grania/wygrzania, ale można trafić na model, który powala na kolana swoja barwą itd. a można też trafić na model, który gra trochę lepiej niż rs1, a czasem nawet trochę gorzej niż rs1. Ja tego nie rozumiem;
    3. no niestety one są awaryjne; nie chodzi o to, że w ciągu roku psują się 10 razy, bo to bzdura, ale zależnie znowu od danej sztuki bywają awaryjne i to jest problem głównie ze względu na to wygrzewanie, bo słuchawki wrócą z serwisu z nowymi przetwornikami i zabawa w wygrzewanie od nowa.
    nie oznacza to oczywiście, że należy wszystkie grado spalić na stosie jak mówią jacyś wariaci, ale trzeba te wady gs1000 zaakceptować.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Co do odsyłacza, to w Sieci jest kilka moich dawnych tekstów, których nie przeniosłem na hifiphilosophy. Niektóre nawet ukradzione, opublikowane pod innym nazwiskiem, a ściślej pseudonimem.

      Zacznijmy może od brzmieniowej potęgi. To właśnie z jej powodu pozbyłem się Grado RS1. Nie przeszły pomyślnie porównania z Ultrasonami E9. Trudno oczywiście włożyć komuś kto sam nie słuchał takie porównanie do głowy. To nawet niemożliwe. Sam nie mam jednak cienia wątpliwości, że takie słuchawki jak Ultrasony E9, Grado PS1000, o AKG K1000 nawet nie wspominając, potrafią operować potężniejszym dźwiękiem. Wrażenia są takie jak przy porównywaniu wielkich kolumn podłogowych z monitorami. Niżej schodzący bas, większe źródła dźwięku, większa skala dynamiczna i większa energia samego dźwięku.

      Co do muzykalności, to RS1 mają dźwięk mniej gładki i mniej starannie wykończony niż słuchawki w rodzaju AKG K812 z kablem FAW, czy Beyerdynamic T1. To jest słyszalne od razu. Ich linia melodyczna ma bardziej rockowy, lekko postrzępiony charakter. Nie grają tak analogowo jak gramofon. Ich dźwięki nie mają także jednolitej, wyraźnie zaznaczającej się powierzchni. Są pod tym względem bardziej otwarte, nieokreślone. To się może podobać bardziej, a może mniej. Co kto woli.

      Jasne jest, że dobry wzmacniacz brzmi lepiej niż byle co. (I właśnie dlatego uchodzi za dobry.) O to chyba nie musimy się spierać. Jednak RS1, kiedy je porównywać ze słuchawkami w rodzaju HD 600 albo DT880 na słabych wzmacniaczach, zyskują dużą przewagę. Dużo większą niż kiedy porównywać na wzmacniaczach wybitnych. I w tym sensie lepiej grają z byle czego.

      Odnośnie GS1000, to miałem do czynienia z pięcioma bodaj egzemplarzami i początkowo zdarzało im się grać nieraz bardzo odmiennie, ale po paru dniach współpracy z moim torem z reguły dochodziły do prawie tego samego brzmienia. Oczywiście nieco inaczej grają te z innym okablowaniem, czyli te nowe z sygnaturą „i” oraz takie z kablem Moon Audio.

      Co do awaryjności, to jest większa niż u innych wysokiej klasy słuchawek. Niestety. Można tego nie tolerować, to całkowicie zrozumiałe, ale można także wybaczać w zamian za wyjątkowe brzmienie. Ja wybaczam.

  12. Marta pisze:

    Zgoda. Ja jednak zgodnie z tym, co usłyszałam twierdzę, że o ile słuchawki te nie mają takiej potęgi brzmienia jak np. denon 7100 (były obok do posłuchania) czy wymienione przez Pana modele to jest naprawdę ok. i nie dlatego, że należy się zadowolić byle czym, ale według mnie jest naprawdę w porządku, choć pewnie wyczuwalnie gorzej niż inne podane przez Pana przykładowe modele. Wydaje się, że może mieć to też związek z tym, że one faktycznie grają pierwszym planem (ale matko! za to jakim pierwszym planem!) i do muzyki symfonicznej się nie nadają. Poza tym, uważam, że bas w rs1 (jak we wszystkich grado prócz może hp1000 i ps1) jest „ograniczony” (w ps500, ps1000, gs1000 też, tylko w innym kierunku w przypadku każdego z modeli) i to jest mocno wyczuwalne; jest punchy jakby powiedzieli Anglicy, ale to nie jest taki bas jaki by się chciało mieć w słuchawkach idealnych czy do ideału zbliżonych. Faktycznie rs1 oferują postrzępiony dźwięk, bardzo żywy, żwawy, bardzo realistyczny, ale to chyba bardziej ich zaleta niż wada – tak uważam. Dźwięk w nich jest bardzo otwarty i bardzo napowietrzony, co w jakimś stopniu rekompensuje granie nade wszystko pierwszym planem. To dobre słuchawki.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Zawsze kochałem RS1 i zawsze będę kochał. To słuchawki rewelacyjne. Jest teraz kilka modeli potrafiących więcej, ale kiedy się ich słucha, od razu się o tym zapomina. Symfoniki także kiedyś z nimi słuchałem i nie odczuwałem żadnego braku. E9 czy PS1000 odtwarzają ją wprawdzie dużo potężniej, ale przecież za inne pieniądze.

  13. Marta pisze:

    Co do gs1000 – no cóż, jeśli je kupię i będą u mnie dłużej to wtedy dokładniej się wypowiem; póki co, boję się trochę tej ich awaryjności, może przesadnie. Poza tym, uważam, że wielka wadą grado jest jakość wykonania tych słuchawek czy będąc dokładną – ich wykończenie: odpryski, powyginane gąbki, otarcia na pałąku, zła jakoś klejenia pałąka i tych plastikowych elementów. Poza tym, nie rozumiem idei plastikowych puszek w modelu 325is (które kosztują 1350zł) i plastikowych uchwytów w dół od rs1, a włącznie z modelem ps500 czy rs2.

  14. Marcin pisze:

    http://techcrunch.com/2014/03/27/tc-makers-a-walk-through-the-amazing-townhouse-that-grado-labs-calls-home/

    dużo mi się sunie na usta, ale powiem tylko, że wszystko to jest trochę przerażające.

    1. Piotr Ryka pisze:

      To napisz Marcinie co Ci się ciśnie, a potem ja się do tego odniosę.

      1. Marcin pisze:

        Prowadzę teraz mailową rozmowę z grado labs (serio); jak skończe to napiszę, co się ciśnie.

        1. Piotr Ryka pisze:

          OK, to czekam.

  15. Marcin pisze:

    czy pryszły już gs-y z wymiany

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, jeszcze nie.

  16. Marcin pisze:

    wychodzi na to, że trzeba będzie w post scriptum dopisać małe „sprostowanie”; piszę to z pełną odpowiedzialnością.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Brzmi to dość tajemniczo.

  17. Marcin pisze:

    trzeba posłuchać; grają zdecydowanie lepiej niż ostatnio i zdecydowanie piękniej i mi się to nie zdaje, a miałem możliwość porównać ich z innymi słuchawkami, więc moja ocena jest tym bardziej usprawiedliwiona. Dźwięk się wygładził i bardzo napowietrzył, kolorystyka barwy poszczególnych dźwięków jest bardzo dobrze zróżnicowana i brzmi to wszystko bardzo realnie; no trzeba posłuchać; żeby nie było – pewne niedociągnięcia pozostały: bas nie ma idealnej faktury i nie schodzi tak nisko jakby się chciało, czuć charakterystyczną dla tych słuchawek podbitą średnicę i górę i rozjaśnienie w porównaniu do innych słuchawek np. hd600 czy denon7100, a poszczególnym dźwiękom brak odpowiedniego ciężaru czy dociążenia – to tak jakby porównywać grube, ciężkie włosy brunetki z Barcelony i cienkie, nieco podniszczone przez farbowanie blond włosy dziewczyny z Sankt Petersburga , ale po 5 minutach się o tym zapomina i pojawia się gradomagia.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Trzeba więc będzie rzucić uchem. Ale tak dopiero przy okazji recenzji AK240, a ta to chyba w następnym tygodniu. Umówimy się i posłuchamy.

  18. Marcin pisze:

    w sumie „zbytnie” rozjaśnienie i brak mocniejszego osadzenia dźwięków zniknęły i gra to jeszcze lepiej, więc tym bardziej chyba warto zerknąć uchem; nie wiem czy słusznie, ale odnoszę wrażenie, że chyba faktycznie tak jest, tzn. że nie ulegam iluzji tego jak chciałbym, żeby grały, tym bardziej, że mogłem porównać z innymi słuchawkami, a na RS-1 mi nie zależy już ze względu na póki co niedolne próby ich sprzedaży; ale wiemy dobrze jak z tym wszystkim jest, no ekspert musi ocenić :), ale to wszystko przy okazji

  19. Sam z Muzyką pisze:

    Piotrze, czy słuchał​eś​ RS-1 z gąbkami od GS1000/PS1000? ​Ciekaw jestem, jakie miałeś wrażenia na temat takiego zestawienia. Jestem wielkim miłośnikiem słuchawek, a te wyprodukowane przez amerykańskie Grado są szczególnie bliskie mojemu sercu i, zarówno dosłownie, jak i w przenośni, bliskie moim uszom. Niezależnie jednak od tego, czy jest to legendarna sześćdziesiątka czy też wyższy model, zawsze słucham ich z tzw. gąbkami G, ponieważ gąbki dodawane fabrycznie do RS-1 czy SR-325, oprócz tego, że są niewygodne, wydają mi się tworzyć dźwięk podbarwiony oraz pozbawiony detaliczności gdy w nagraniu dzieje się zbyt wiele. Na przykład w nagraniach symfonicznej orkiestry, chóru lub fortepianowego for
    te. Z gąbkami G scena wydaje mi się też być bardziej głęboka i szeroka.

    Wszystkiego dobrego,

    Tomek

    1. Piotr Ryka pisze:

      Niestety, nie przyszło mi do głowy zakładać gąbki od GS1000 dp RS1. Nie mogę zatem odnieść się do wrażeń z takiego odsłuchu wynikłych. W sumie szkoda.

      1. Artur pisze:

        przez kilka tygodni słuchałem w ten sposób moich RS1, nie miałem padów oryginalnych i czekałem aż przyjdą. Rzeczywiscie pierwsze wrazenie było takie że scena i przestrzeń się pogłębiają, bardzo mocno było to odczuwalne np w synmfonice i z poczatku bardzo mi sie to podobało… po pewnym czasie jednak zaczeły doskwierac inne rzeczy. RS1 z padami od GS są dużo cichsze, mniej szczegółowe bas jest taki bardziej delikatny a soprany potrafią brzydko zaskrzeczeć. przesiadka na oryginalne pady jednak postawiła kropkę nad i, już nie wracałem do padów GS

  20. Jacek pisze:

    Czy ktoś ze znajomych audiofili słuchał rs1e? Ciekawi mnie jakie zaszły zmiany i czy na lepsze.

  21. maciej pisze:

    Zastanawiam sie nas odsluchem Grado RS1E. Wg Pana Z jakim wzmacniaczem sluchawkowym do 3000zl warto posluchac?

  22. PIotr Ryka pisze:

    Nie słyszałem wersji e. Model RS-1 zawsze był znany z tego, że gra ze wszystkim. Ale wiadomo także, że Grado lubią lampy. Tak więc może PhaSt, albo Cayin HA-1A.

  23. TOM pisze:

    Rozumiem, ze sluchawki Grado RS1i beda dobrze graly z wbudowanego wzmacniacza słuchawkowego w Marantz sa 7003?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Podejrzewam, że tak. Ale nigdy nie można być pewnym.

  24. TOM pisze:

    Obecnie posiadam AKG K 550 i domyslam sie, ze przesiadka na Grado RS1i bedzie sporym krokiem do przodu?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Powinna być.

  25. Bohdan pisze:

    Od jakiegoś czasu przymierzam się do Grado. Z awaryjnością jestem trochę obyty, bo mam od kilku lat Hifiman’y .. Zapoznałem już kilku ślusarzy w mieście i się tylko zastanawiam, czy Grado mogą bardziej. Choć oddam Hifimanom to, że ani chwili nie żałuje.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie znam obecnej awaryjności Grado od strony właścicielskiej, ale wydaje się, że jest z nią znacznie lepiej niż kiedyś. PS2000e grały u mnie kilka miesięcy bez mrugnięcia okiem. I pięknie grały.

  26. Alucard pisze:

    Miałem z nowej serii E: SR225, RS2, PS500, GS1000 i zostały mi jeszcze SR80. Żadne nie zakończyły żywota i nie odwiedziły serwisu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy