Recenzja: Grado GS2000e

Odsłuch cd.

A jakim brzmieniem dysponuje nowy przodownik serii GS?

A jakim brzmieniem dysponuje nowy przodownik serii GS?

   Na droższej stronie porównań do niedawna flagowe Audeze, wspierane tym samym kablem Tonalium, dużo do brzmienia wnoszącym, oferowały przekaz nie prężny tylko miękki i znów szczególnie płynny, a także – jak to w cieczach – całkowicie homogeniczny. Niespotykanie odporny dzięki temu na wszelkie zniekształcenia od strony słabszych nagrań oraz niedostatki melodyjności u źródeł i wzmacniaczy. Do tego stopnia, że potrafiący formować melodykę nawet z kanciastych brył, dalekich od muzyki. Tu, inaczej aniżeli poprzednio, panowała atmosfera mniej zobowiązująca; taka bardziej relaksująco-muzyczna – że niekoniecznie realizm i ani trochę wyczyn, tylko tak bardziej w pięknie mimowolnym, powstałym od niechcenia. Bez napinania się i popisów, zwłaszcza w mierze ostrości rysunku czy jakiejś holografii. Spokojnie a efektownie i super przede wszystkim muzycznie – ale tak bardziej zwyczajnie, choć w oczywistym kontakcie z wykonawcami.

Na tle tych trzech brzmieniowych wzorów sięgnijmy po Grado GS2000e. Co było u nich inaczej, a co było podobnie? O, wiele różnych rzeczy, zwłaszcza gdy chodzi o odmienność. Nie są one tak dociążone, naprane basem i spójne, jak NightHawk, ani tak trójwymiarowe, jak niezwykłe pod tym względem T1. Nie ma też u GS2000 widocznej u tamtych (choć w różnym stopniu)  chęci panowania nad sopranami. I nie ma też tym bardziej wyjątkowego talentu Audeze do robienia muzyki z sygnału prawie nie muzycznego. Jest za to co innego: – Jest wyjątkowo dobra stereofonia, skutkująca sceną w postaci panoramicznie wygiętego przed słuchaczem ekranu; – jest, podobne jak u T1, super dokładne obrazowanie i analogiczna ekspresja szczegółów; – jest świeżość i delikatność głosów rzucanych na gęste, przyciemnione tło brzmienia; – i jest w tych głosach dobrze wyczuwalny pierwiastek indywidualny (choć nie tak mocny jak u NightHawk, a bardziej otwarty i lżejszy); – i jest ogarniające słuchacza poczucie zanurzenia w medium przejrzystym, mimo że o dodatku mroku. Nie ma za to charakterystycznego dla NightHawk i Audeze trzymania się mocno dźwięku, czyli długiego podtrzymania na rzecz melodyjności, a psującego szybkość. – Grado GS2000e nie mają na szczęście tendencji do przedwczesnego zrywania frazy, ale są bardzo różne od słuchawek długo podtrzymujących brzmienia, na przykład dawnych Ultrasone Edition9. Ich dźwięk w najmniejszym stopniu się nie lepi i nie tkwi w podtrzymaniu. Rozstają się z brzmieniami szybko, bez żalu i bez zwłoki.

Jest wyraziście i z wielką werwa. To istne high-endowe poruszenie!

Jest wyraziście i z wielką werwą. Na high-endowym poziomie.

Dzięki temu brzmienie jest wartkie i nie idzie w stronę szkoły upiększającej. Ma przy tym wysoki strój instrumentów, skutkujący kontrastem głębi z wibracją i połyskami sopranów. To niewątpliwie jest efektowne, gdy wychodzi z dobrej aparatury; tym jeszcze efektowniejsze, że przy zachowaniu indywidualizmu smaków. Jednocześnie nie czuć w brzmieniu takiej prężności jak u T1, niemniej struny są mocno naciągnięte, a nie leniwie luźne.

To wszystko złożyło się na inny obraz i dało inną atmosferę. Dość podobną do tej z Sennheiser HD 800, jak chodzi o budowanie sceny, jednak bardziej wyraźnie a mniej oble kreśloną – z szybszą rozgrywką i mocniejszymi także przejściami. Bo o głosach delikatniejszych i płynących od mniejszych źródeł (ale nie małych) i większej dynamice oraz mocniejszych akcentach świetlnych. Na zasadzie kontrastu pomiędzy światłem a mrokiem, a nie w dziennej atmosferze spokojnych pasaży tonalnych. Ogólnie więc żywo, spektakularnie, dosadnie i kontrastowo, a nie z pietyzmem, łagodnie i za siebie się oglądaniem..

Z Accuphase i Twin-Head

Co tym razem? W zasadzie to samo, ale oczywiście na innym pułapie. Badanie zacząłem od przyglądania się temu, co najbardziej uderzało w początkowym odbiorze. Niewątpliwie była to przejrzystość, bezpośredniość, atak realizmu i świetna stereofonia; a po momencie patrzenia także świadomość tego, że tło nieco zostało przyciemnione, a „cały horyzont pozostawał w muzyce”. Do tego konturowy, nieprzesadny i nie zlewający się bas oraz mocno akcentowane, ale nie wyrywające się z muzycznego kontekstu szczegóły. Pasmo równe i wyjątkowo szerokie, pozbawione wypchnięcia średnicy; a wraz z tym źródła dźwięku średniej wielkości, pozostające w kontakcie bezpośrednim, ale nie takie napierające czy osaczające. Bliskie, realistyczne, ale tak na dwa metry, a z kolei dal i perspektywa widoczne, lecz bez przewagi odczuwanego cały czas obcowania z ogromem, co było u starszych wersji popisowym numerem.

Grado GS 2000e HiFiPhilosophy_014

Nie są to z pewnością słuchawki do bardzo wyrazistych systemów, ale w naturalnych i spokojnych potrafią zagrać zjawiskowo. Tak jak to Grado.

Temperatura neutralna – bez odczuwalnego ciepła i chłodu – a brzmienie szybkie i wyraziste, bez najmniejszego śladu lepkości. Głębokie – nawet bardzo – i raczej twarde niż miękkie, o dokładnie widocznych konturach i mocnym, głębokim drążeniu tekstur. W tym wszystkim żadnych upiększeń, tak więc melodyka jako punkt wyjścia brany od źródła i wzmacniacza. Bez tego za mało muzycznie, a z tym przejmująco prawdziwie; zwłaszcza kiedy przywyknąć i w stylu się rozgościć. To nie trwa dłużej niż parę minut, a potem jest już tylko ciekawie, bo można wprawdzie za stylem Grado nie przepadać, ale na pewno nie jest nudny. Mocno wybijany rytm, szybkość, stereofonia i popisowa przejrzystość są rękojmią, że nudne na pewno nie będą, z dodatkowym bonusem w postaci brzmieniowej głębi skontrastowanej z delikatnością cienkiej muzycznej kreski. Bo głosy kobiece potrafią być delikatne i wyjątkowo świeże, a tło ich przy tym potężne, obszerne i dynamiczne; co w połączeniu z kontrastami świetlnymi daje zawsze ciekawy spektakl. Głębszy brzmieniowo niż z GS1000e i bardziej melodyjny, ale w stylu analogiczny i naprawdę podobny. Jak już w tamtych recenzji pisałem, to efekt grania pod gust młodych ludzi, którzy cenią szczegóły, mocne przejścia i rytmy, a także bezpośredniość. Nie lepkość i ocieplenie, i nie zalewy słodyczy, tylko żywość, ekspresję i szybkie muzyczne tempo.

 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

5 komentarzy w “Recenzja: Grado GS2000e

  1. A.B pisze:

    Czego można sie spodziewać po opisywanych słuchawkach mając w domu LCD-3 ? Czy można przyrównać, że zagrają jako sąsiedzi Audeze do nich podobnie? Czy są w stanie mnie jakoś zaskoczyć ?
    Brzmienie LCD-3 bardzo mi pasuje, ale coś bym tam jak to mówią do kompletu i ogólnie do kolekcji dokupił… 🙂
    Może coś z większą sceną ? Jako uzupełnienie Ultasone Edition 5 by podeszło ? Jakieś inne typy..
    Dzięki za info.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Ultrasone Edition 5 mogę polecić. Grado GS2000 bardziej od LCD-3 eksponują szczegóły a są mniej muzykalne i słabiej wypełnione. Edition 5 też, ale z bardziej holograficzną sceną i w lepszym stylu.

  2. A.B pisze:

    Pojadę wiec posłuchać tych Ultasone 5.
    Lubię wspomnianą muzykalność i wypełnienie, od kiedy przyjechały LCD-3 T90 ze swoim ” skalpelowskim” przekazem idą tylko przy projektach audio do odsłuchu ścieżek w studio, tu pokazują wszystko jak na tacy.

    Czy na dzień dzisiejszy z wspomianymi atutami może coś przebić Audeze?
    Zdaje sobie sprawę, ze poprzeczkę podniosłem dość wysoko. Stax’ów nigdy nie słuchałem i to dla mnie też enigmatyczny temat, a recenzja bardzo zachęcająca 🙂

    1. PIotr Ryka pisze:

      Kandydaci do pobicia LCD-3 ich własną bronią to Stax Omega II, Audeze LCD-4, Focal Utopia, MrSpeakers Ether Flow, McIntosh MHP1000, Grado PS1000, oBravo HAMT-1, Sony MDR-Z1R, Ultrasone Tribute 7 i Crosszone CZ-1. Szczególnie te ostatnie, o ile zaakceptować ich odmienność, i Focal Utopia. Dobry wzmacniacz konieczny oczywiście dla każdych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy