Recenzja: Grado GS1000e

Technologia

Grado_GS1000e_023_HiFi Philosophy

Niektóre rzeczy się nie zmieniają. Tak jak opakowania Grado…

   Nie ma oczywiście sensu raz kolejny powtarzać dokładnych opisów budowy tych samych słuchawek, zawartych w poprzednich recenzjach. Kto z Grado GS1000 do czynienia jeszcze nie miał, niech uda się tam po naukę, bo daleko to nie jest. Wystarczy spacer do menu z recenzjami. Tu natomiast skupimy się na różnicach.

Grado nie rozpieszcza recenzentów i użytkowników zalewem informacji technicznych, choć trzeba przyznać, że w odróżnieniu od wielu innych pokazuje swoją fabrykę, od czego ci inni przeważnie stronią, ograniczając się najwyżej do pojedynczych zdjęć, nieodmiennie budujących atmosferę laboratoryjnej precyzji i chłodu, a miny tam wszyscy mają… Nie, wróć. Poniosło mnie. Całej miny się nie zobaczy, bo wszyscy tam mają maseczki na twarzach i tylko spojrzenia takie, jakby mieli za chwilę uzyskać po raz pierwszy w dziejach boską cząstkę. (To nie przenośnia – tak fizycy określają bozon Higgsa, podobno już odkryty, ale jeszcze nie tak na sto procent.) W odróżnieniu od tych laboratoryjnych chłodów i nastroju klonowania rzeczy nadludzkich, Grado przedstawia siebie jako coś w rodzaju fabryki instrumentów, gdzie ręka, oko i ucho mistrza ważniejsze są od zawijasów na oscyloskopach i obrabiarek numerycznych. U nich wszystko ma ludzki wymiar i bardziej rzemieślniczy niż laboratoryjny charakter. Tu nie powstają plastikowe atrapy muzyki i instrumenty z tworzyw sztucznych. Tu dzieje się sztuka a nie technologia. Ale od technologii przy produkcji słuchawek się nie uciecze. Można metodą warsztatową wykonać skrzypce, ale już nie fortepian, wymagający żeliwnej ramy. Kiedy jednak pominąć tę ramę, także fortepian wykonuje się bardziej rzemieślniczo niż przemysłowo (choć struna fortepianowa to też niezły kawałek metalurgii), a jak to w praktyce wygląda, można zobaczyć na filmach obrazujących proces produkcji u Steinwaya, który podobnie jak Grado nie stroni od prezentowania swojej manufaktury. Wszelako słuchawkowego przetwornika samym młotkiem, dłutem i pędzlem – że tym razem faktycznie użyję metafory – się nie sporządzi. Prasy, lutownice, wtryskarki i obrabiarki są tu niezbędne. Lecz ich niezbędność nie zastąpi pomysłowości i twórczej inwencji. Same one nie wymyślą przetwornika i nie wymyśli go także komputer. Najwyżej może udoskonalić. A pomysł na słuchawkowy przetwornik, jaki w 1989 roku miał założyciel firmy, Joseph Grado, owiany jest legendą i tajemnicą. Nie wiadomo jak i gdzie sam przetwornik się narodził, choć podobno inspiracją był jakiś koncert i pragnienie jego powtórzenia w doskonałej odtwórczo formie.

Grado_GS1000e_026_HiFi Philosophy

A tak konkretnie to: Grado GS1000e.

Nie wiadomo też jak dokładnie jest zbudowany i na czym polega jego wyjątkowość. Coś oczywiście wiadomo. Wiadomo, że jest „wentylowany”, że ma membranę z mylaru, duże tej membrany napięcie i duży skok. Że magnesy w wyższych modelach są neodymowe, a cewki nawijane z najwyższej klasy miedzianego drutu, który samo Grado u siebie sporządza metodą rozciągania i wyżarzania. Wiadomo też, że przetworniki te są z wyglądu cętkowane i nie chowane są za żadną materiałową kurtynką, tylko bezpośrednio widoczne i z czasem, w miarę użytkowania, z przyczyn nieokreślonych ciemniejące. Samo Grado podawało jedynie ich skuteczność, pasmo przenoszenia oraz impedancję; i na tym rozmowa się urywała, bo już na przykład wymiar średnicy, ani przekrojowy rysunek techniczny nie były znane. To się obecnie troszeczkę zmieniło, bo wprawdzie schematu technicznego wciąż nie ma, ale wiadomo już przynajmniej, że teraz przetwornik ma średnicę 50 mm. Wiadomo także coś bardziej istotnego. Wiadomo, że po raz pierwszy od momentu powstania są to przetworniki nie tylko odrobinę zmodernizowane, ale naprawdę gruntownie przeprojektowane. Z większą właśnie średnicą, ulepszonym materiałem membrany i nowymi cewkami, wymuszającymi większy rozmiar także na głębokość a nie tylko większą średnicę. A zatem inne pod każdym względem. Wszystko jest tutaj nowe, nawet klej do łączenia przetworników z obudową, przy czym zwraca Grado uwagę na własnej produkcji tworzywo SpaceBlack Polycarbonate, z którego wykonywane są korpusy przetworników, a które odznacza się szczególnymi właściwościami absorpcyjnymi, zdolnymi tłumić niechciane wzbudzenia i pogłosy. Mimo tej wielokierunkowej modyfikacji wygląd zewnętrzny pozostał na pierwszy rzut oka bardzo zbliżony, toteż trzeba mieć możliwość porównania i uważnie się przyjrzeć, by zmiany stały się oczywiste. A zmiany owe zdaniem producenta mają dawać przede wszystkim większą szybkość, finezję i precyzję. W sukurs przetwornikowi przychodzi też obudowa i kabel. W przypadku modelu GS1000e jest to kabel dwunasto a nie ośmiożyłowy, czyli po sześć a nie cztery żyły na kanał. A że kable dla słuchawek i rzecz jasna także głośników naprawdę są ważne, nie muszę chyba nikogo kto miał z tym w praktyce do czynienia przekonywać. Zmiana kabla oznacza tu bardzo często zupełnie inne brzmienie, nieraz dramatycznie wręcz inne, kompletnie odbiór danych głośników czy słuchawek przewartościowujące.

Grado_GS1000e_029_HiFi Philosophy

A przecież wytrzymalsze i zdecydowanie bardziej szykowne opakowanie można nabyć za kilkadziesiąt złotych…

Co do tego, że kabel w Grado GS1000e zmieniono, nie może być wątpliwości, bo jest grubszy i cięższy, a udawanie że nie ma on dwunastu żył na dłuższą metę byłoby nonsensowne, bo wielu użytkowników samodzielnie przerabia wtyki na symetryczne, ilość i jakość przewodów przy okazji sprawdzając. Także modernizacja samego przetwornika nie kończy się na słowach. Wystarczy popatrzyć na zdjęcia. Nie nastręcza też obaw o autentyczność kwestia zmiany obudowy, choć ta niewątpliwie jest subtelniejsza. Kształt i rozmiar pozostały bowiem te same, natomiast zmienił się nieco surowiec. Wciąż jest nim wprawdzie mahoniowe drewno, poddano je jednak dalece bardziej zaawansowanej technologicznie procedurze suszenia i uzdatniania, co znajduje wyraz w innym wyglądzie – pozbawionym powłoki lakierniczej, a w związku z tym bardziej surowym i matowym, choć jednocześnie jasno dającym do zrozumienia, że jest to drewno starannie materiałowo obrobione, a nie tylko śmignięte na obrabiarce. Sprawia wrażenie wyprażonego, przywołując ciekawe odczucia wizualne.

Odnośnie wszystkich tych przemian nasuwają się dwie uwagi. Pierwsza dotyczy wielokrotnie poruszanej kwestii zawieszenia muszel. Tej sprawy nie tknięto, a chociaż lekkie mahoniowe muszle Grado GS1000 nie są na to szczególnie narażone, to jednak nawet w ich przypadku mocowanie pozwalające zafiksować ustawienie, choćby za pomocą jakiejś śrubki bądź nakrętki, niewątpliwie komfort użytkowania by podniosło. Trzeba tu bowiem przy okazji zauważyć, że nowe GS1000e są nieznacznie ale jednak odczuwalnie cięższe od GS1000i, gdyż ciągnie je w dół cięższy wyraźnie kabel, a przetworniki także są nieco cięższe. Druga sprawa to oplot kabla, a dokładniej brak oplotu. Miałem do czynienia z Grado GS1000 zaopatrzonymi w mający oplot kabel od Moon Audio i prezentowały się moim zdaniem lepiej. Nowe AKG K812 mają wprawdzie kabel dalece jeszcze tandetniejszy niż ten od topowych modeli Grado, ale proponowałbym sięganie tutaj po inne wzory. Bo wprawdzie zdecydowanie grubsza część kabla biegnąca od trójnika do wtyku jest solidna i niepodatna na odkształcenia, to jednak cieńsze przewody prowadzące od trójnika do muszel mają tendencję do dość paskudnego marszczenia, czego dodatkowym patronem jest fakt, że muszle te mogą bez żadnych ograniczeń obracać się wokół osi prowadnic, tak więc skrętność nie natrafia tu na żaden opór. Pomimo wielkiej staranności w obchodzeniu nie uniknąłem tego marszczenia, które, co ciekawe, w modelu GS1000i się nie pojawiło, co dosyć jest osobliwe, a wynika prawdopodobnie z większej sztywności i grubości nowych przewodów.

Grado_GS1000e_006_HiFi Philosophy

A wracając do przedmiotu naszej recenzji, to na pierwszy rzut oka ciężko znaleźć jakieś znaczące różnice względem poprzedniczek.

Tak więc postulatem na przyszłość, miejmy nadzieję nieodległą, pozostaje poprawa zawieszenia w postaci blokowania obracalności i przesuwu w pionie oraz zaopatrzenie przewodów w oplot. Jako swoiste memento zamieszczam także na zdjęciach dostarczoną przez kolegę Marcina wraz ze słuchawkami GS1000i (za co wielkie podziękowanie, bo bez tego byśmy błądzili) drewnianą kasetkę „Made in Poland”, której cena oscyluje w okolicach trzydziestu złotych, a więc dziesięciu dolarów. Jest równie ekologiczna co tekturowe pudełko i naprawdę niewiele droższa. A czy prezentuje się lepiej, niech sam każdy osądzi.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

33 komentarzy w “Recenzja: Grado GS1000e

  1. Marcin pisze:

    Zdanie moje na temat nowych i starych GS-ów jest podobne.
    1. Co do aspektu widzialnego – nowe grado sprawiają lepsze wrażenie; bardziej podobały mi się drewniane komory, sam driver również wydaje się być lepiej, precyzyjniej i solidniej wykonany. Robi to nie tylko lepsze wrażenie niż gs1000i, ale ogólnie jest na co popatrzeć. Na minus nowych grado jest to, że są wyczuwlnie cięższe, a z kablem powyżej łącznika dzieję się to, co w grado sprzed serii „i” – bardzo się skręca, a na usta ciśnie się jedno – katastrofa. Gąbki są także inaczej osadzone na komorze, głębiej, co sprawia, że kontakt z małożowiną jest bardziej bliski niż w wersji „i” i dla mnie wyczuwalnie mniej komfortowy niż w starych gs1000.
    2. Co do dźwięku – pewne jest to, że grają głośniej, szybciej i żwawiej, a sygnatura z bardziej ku dołowi (gs1000i) jest przesunięta na bardziej ku górze (grado gs1000e). Trudno mi powiedzieć czy lepsze są stare czy nowe grado, bo są inne i grają inaczej. Po wypuszczeniu modelu gs1000 do Johna dochodziły głosy niezadowolenia, że owszem komfort większy, scena dużo większa itd., ale nie ma tej bezpośredności i życia z RS-1. John odpowiadał, że nie da się zjeść ciastka i mieć ciastko. Większa gąbka to większa komora, inny przetwornik i w rezultacie taki, a nie inny dźwięk. Przy okazji nowych gs1000e historia okazuje się podobna – nie da się mieć jednego i drugiego, gdy nawzajem się one wykluczają. Nowe gs1000e bardziej mi przypominały RS-1i niż GS-1000i; oczywiście, tonacja nowych gs-ów jest ciemniejsza niż w RS-1i, scena większa czy po prostu inna, góra nie tak krzykliwa,a potęga większa, ale jednak.
    Daleki jestem jednak od stwierdzenia, że skoro mam stare grado to te są lepsze; są inne i w danym repertuarze, pod dany tor są lepsze, a w innym gatunku są gorsze i sam nie wiem, które bym kupił, gdybym miał wybierać. Nowe gs1000e są chyba bardziej…uniwersalne, ale pociąga to za sobą i to, że są bardziej zwyczajne. Jeśli ktoś ma gusta powszechne, a ucho zwyczajne to chyba lepsze dla niego okażą się nowe gs1000e; jeśli zaś z niejednego przetwornika muzyki słuchał, wie, co go interesuje, ma swoją płytotekę, pociąga go muzykalność, baśniowość i w tę stronę kieruje swój słuch to nie tylko, że wyniesie gs1000i ponad gs1000e, ale także ponad każde inne słuchawki, bo pod tym względem gs1000i były faktycznie wyjątkowe, niepowtarzalne.
    3. Na koniec pozostaje oddać głos samemu Grao, z któym swego czasu korenspondowałem:
    „if you compare the GS1000 to the GS1000e
    you will find that the definition of the music is improved, harmonic structure is more accurate and the speed/response is quite remarkable”.
    według mnie przyszli nabywcy lub starzy użytkownicy wersji „i” sami muszą zadecydować czy kupić nowe gs1000e czy pozostać przy starych jako lepszych. Ja nowych gs1000e nie kupię, ale to z powodów finansowych czy żeby być bardziej precyzyjnym – „ideologicznych” i czasowych, więc nie przystoi mi tu cokolwiek radzić. Wciąż jednak interesują mnie nowe PS-1000e, które mimo zdania recenzenta uważam za lepsze (choć sam ich na własność nigdy nie miałem). Grado pisze:
    „Martin – the PS1000 is just better than the GS1000.
    It has more of everything.
    Deeper , tighter bass, smoother more defined highs.
    and a midrange that is open and spacious.
    That said, you do need the source equipment to hear what it can do.”
    Pozostaje mieć nadzieję, że hifipilosophy będzie miało okazje nowe PS-1000 przetestować i poddać próbie „przechwałki” Grado. Ciekaw jestem także nowych RS-1e, bo sam RS-1i posiadałem przed dłuższy czas i one rónież jako słuchawki były oryginalne.
    Na koniec dodam ogólną, ale dla mnie ważną rzecz – po przesłuchaniu Audeze, Hifimanów czy Staxów mogę powiedzieć, że czymś bardziej zasadnym jest mówić o inności tych technologi czy po prostu o cechach danych słuchawek jak Audeze 2/3, ich zaletach, wadach, przewagach nad innymi słuchawkami, a także miejscach, gdzie okazują się one po prostu gorsze od konkurencji. W mojej ocenie błędem jest twierdzić, że Staxy są najlepsze, bo przecież to elektrostaty i nie ma siły, bo już z konstrukcji przetwornika wynika, że są lepsze albo że Audeze są lepsze niż dowolne dynamiki, bo to Audeze, planary, a poza tym to wszyscy tak mówią.

    1. Michal pisze:

      Osobiscie, nigdy nie lubilem w pelni PS1000, zawsze uwazalem je za slabsze muzycznie nauszniki, mimo wyzszego pozycjonowania i ceny, ktore maja niektorych rzeczy wiecej, jak wspomniany bas (dla mnie jednak zbyt ospaly i przyciezkawy), wiecej zageszczenia na srednicy, ujmujacego jej lekkosci i swobody, bardziej stonowana gore, wypadajaca na mniej dzwieczna i dojmujaca, no i bardziej ospala przestrzen, mniej ochocza do lotow i ezoterycznych niedpowowiedzen. Owszem, dol pasma mialy PS1000 w lepszej rozdzielczosci i ogolna masa dzwieku byla wielce zwalista, mogaca stlamsic dokumentnie, bardziej napowietrzony przekaz GS1000, idacy w strone live i zywosci. Po 3 tygodniach obcowania u siebie z PS1000, oddalem je wlascicielowi, z pelnym przekonaniem, ze wole wlasne GS1000, ale to specyfika mojego gustu i przyzwyczajen.

      GS1000 wole tez zdecydowanie wzgledem posiadanych K812, ktorym moze i kupie kiedys lepszy kabel, tak z ciekawosci, skoro i moje Grado takowy posiadaja.

      Pastwa

    2. Michal pisze:

      Wlasnie sobie uswiadomilem, ze GS1000 ktore ostatnio sluchalem w salonie musialy byc z chowu markowanego przedrostkiem „e”, graly one bardziej sferycznym dzwiekiem wzgledem mojego egzemplarza, ze znacznie wezsza scena (u mnie jednak lekko splaszczona w porownaniu z Gs1000e). To byl szybki test i nic wiecej nie analizowalem, nie bedac nawet swiadomym, ze mam w rekach najnowszy model.

      Szkoda ze Abyssy sie nie pojawia w najblizszej przyszlosci, bo to jedyne sluchawki ktore mnie nurtuja intelektualnie, jako takie inne od calej reszty nausznikowego towarzystwa z obecnej produkcji, ktore mimo pewnych roznic, graja w sumie na jedna modle, sluchawkowa, ma sie rozumiec, a te Abyssy, tak jakos kolumnowo potrafily zarysowac przestrzen i wlasciwa instrumentow mase, wielce mnie to zaintrygowalo i nurtuje po dzis dzien, czy inni mieliby podobne wrazenia…

      1. Marcin pisze:

        Grado na 2-3 miesiące przed premierą serii „e” wstawiało nowe drivery do wersji „i”, nie mówiąc o tym, więc całkiem możliwe, że słuchałeś już tych nowych. PS-1000 na własność nie posiadałem ani nawet nie miałem ich u siebie na dłużej do odsłuchu, więc nie wiem jak ma się sprawa ich jednoznacznej wyższości czy niższości, ale z PS-1000 jest też tak, że według doniesień producenta i kilku poważnych testerów są to tzw. słuchawki audiofilskie, czyli o ile GS-1000 zagrają z przeciętnego wzmacniacza i źródła poprawnie czy dobrze to ponoć z PS-1000 jest inaczej – tu trzeba już wysokiej jakości źródła i wzmocnienia; ja osobiście nie lubię gadania audiofilskiego, że z kablem firmowym dane słuchawki grają słabo i trzeba im dokupić takiego szwedzkiego za dwukrotną ich wartość, bo wtedy grają i lampy wymienić, i nawilżacz powietrza też kupić, bo wtedy to już pokazują pełną moc. Ale ponoć z tymi PS-1000 tak jest – że wymagają „audiofilskiego” zestawu. Ja tego nie sprawdzałem, więc nie wiem. Abysów na oczy nie widziałem, więc nie wiem co potrafią, czytałem jedynie na blogu jednego zaufanego audiofila japońskiego, że jedyną dla niech konkurencją jest Orfeusz (a miał i porównywał go z tym Orfeuszem, Sony R-10 i Stax 009, więc chyba wie, co pisze; zresztą – http://www.head-fi.org/t/693696/abyss-ab1266-a-greatest-headphone-in-the-world-now-compare-with-009-lcd3-r10-and-so-on-in-this-thread; http://blog.sina.com.cn/s/blog_40f078a90100cw8a.html ; a tor miał do tego dobry:) Jedynym minusem w tych Abysach jest ich cena, ale i tak taniej i pewniej niż Orfeusza je kupić; tor też by się przydał taki jak u tego Japończyka.

  2. Alucard pisze:

    Mnie interesuje tylko kwestia awaryjności. Jak będzie tak jak ze starymi Grado to ja dziękuję, ale na to trzeba poczekać jeszcze. Chyba że już się komuś zepsuły 😉 Może wiadomo coś więcej o tym przetworniku? Bo jak na razie wygląda na to, że to wciąż ten sam staroć tylko znowu inaczej podany. Jak myślicie będą padać znowu trzy razy na rok czy nie? Osobiście mam złe przeczucia i będę czekał na rozwój wydarzeń. A co z tymi HP1000 (zdaje się tak się nazywa ten ich nowy flagowiec)? Są już?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Awaryjność pozostaje nieznana, natomiast Grado HP1000 już były. Pomiędzy 1989 a 1996 rokiem.

  3. Piotr Ryka pisze:

    Co do trudności z napędzaniem PS1000, to myślę że tanim rozwiązaniem będzie tutaj Black Pearl, znakomicie wszystkie słuchawki napędzająca. Co do relacji GS1000-PS1000, to poświęciłem im dużo uwagi w poprzedniej recenzji i mam tutaj jasno zdeklarowane stanowisko. PS1000 są bardziej zamknięte i były łatwiejsze do napędzania od dawnych GS1000, przez co wydawały się bardziej nasycone i bogatsze. W istocie są jednak według mnie uboższe, bo scenę i aranżację uboższą mające. Ale to tylko względem GS1000 i GS1000i, bo scena w GS1000e lepsza już nie jest. Przynajmniej nie w sensie oryginalności. Podobno PS1000e są lepsze niż PS1000, co może uda się sprawdzić. A Abyss, jak to Abyss – chowa się w otchłani.

    1. Michal pisze:

      Piotrze,

      Czy jest choc mala szansa na test/opinie (nie musi byc w formie oficjalnej, wystarczy kilka zdan w komentarzach) kabelka sluchawkowego FAW Noir HPC Mk2 ? Ciekawila by mnie jego sygnatura brzmieniowa w polaczeniu z K812 wzgledem juz posiadanego przez Ciebie Noir Hybrid (ktorego opisales swego czasu, pamietam). Nie mialem az tak duzego cisnienia na wymiane kabla fabrycznego, ale mi on zwyczajnie czasem 'trzeszczy’ przy ruszaniu glowa, co mnie powoli drazni i mysle o czyms solidniejszym.

      Michal P

      1. Piotr Ryka pisze:

        Szansa jest, ale czy FAW przyśle egzemplarz do testów, tego nie wiem. Poproszę i może. Tylko musiałby się jeszcze wygrzać. Że oryginalny trzeszczy, to nic nowego. Mój dwa razy musiałem rozbierać. Raz go naprawiał Michał Wyroba, drugi raz sam naprawiłem. Ostrożnie potem odłożyłem i niech sobie leży. Tyle z niego pożytku, że dużo miejsca nie zabiera.

        1. Michal pisze:

          Ten kaprawy kabel to jednak wstyd, przy sluchawkach w tej cenie. Ja grzecznie poczekam jak cos, na opis miedzianego FAW, no chyba, ze mi calkiem padnie fabryczny i bede dzialal pod presja.

          MP

          1. Piotr Ryka pisze:

            Już napisałem do FAW. Zobaczymy czy coś z tego wyjdzie.

          2. Michal pisze:

            Super ;’))

          3. adam pisze:

            Gdzies wyczytalem ze akg twierdzi w kwesti kabli, ze to poprostu przedszkole i tyle :), czy w slepym tescie potrafi Pan ropoznac kabel faw i stockowy (nie twierdze ze kable nie dzialaja pytam tylko o slyszalna roznice)

          4. Michal pisze:

            Sam kabel to pol sukcesu, a druga polowa wynika z jakosci uzytego, duzego jacka, czyli jakosci polaczen, stykow.

            U mnie kabel stockowy od tego od FAW bedzie pewno dosc latwo rozroznic, ten pierwszy zafaluje od czasu do czasu psujac stereofonie i natezenie dzwieku lub wygeneruje jakies skwierczenia przy ruchu glowa. FAW licze, ze bedzie wolny od tych oczywistych dolegliwosci, szkoda tylko, ze za taka cene ;’)

          5. Piotr Ryka pisze:

            To jest naprawdę przedszkole montować taki kabel do takich słuchawek. Był wczoraj u mnie ktoś, kto nie wiedział czy kable działają. Pokazałem mu różnicę pomiędzy dwoma interkonektami podpiętymi do Lebena i tylko się zaczął śmiać z tych co to negują. Ale każdy ma prawo wątpić dopóki sam nie usłyszy.

  4. Michal W. pisze:

    Ja już parokrotnie pisałem czemu 5 lat temu wybrałem PS1000 zamiast GS1000i po długiej i zaciętej walce. GS1000(i) są magiczne przestrzennie, potrafią skołować błędnik jak by się huśtać na huśtawce – jeśli tylko tor dostarczy odpowiedniej jakości dźwięk, począwszy od źródła. Niestety jest w nich pewne zubożenie średnicy zastąpione słodkim podbarwieniem, góra w stosunku do PS1000 lekko sybilująca, a bas nie tak dobrze schodzący. PS1000 mają gorszą, bo zwykłą, realną przestrzeń, ale holografię brył dźwiękowych lepszą. Podbarwienie GS1000i słyszałem na fortepianie solowym. Uwydatnia się ono szczególnie na nagraniach z krótkiego dystansu, gdzie obraz instrumentu jest duży, a wybrzmienia atakują zewsząd. Natomiast niedostatek harmonicznych wyszedł na pewnej płycie z ciężką muzyką gitarową, która zresztą w 1994 pokazała mi po raz pierwszy w życiu, że brzmienie instrumentu może być przyjemne dla ucha, a to gdy sprzęt hifi jest odpowiednio dobry. Porównując do tamtego doświadczenia – PS1000 zagrała jak mój wzmacniacz do kolumn przez wejście bezpośrednie, a GS1000i bardziej jak przez całą sekcję przedwzmacniacza wraz z jej korektorami, przełącznikami, itp. ale już tak nie łechcąc ucha. Styl GS1000i przypomina szybowiec lub paralotnię, PS1000 samolot myśliwski albo bolid. Ja wolę więcej prawdy, a mniej czarów, bo jak się czary puści kablem na dobry przetwornik, to i usłyszeć się je powinno. Odwrotna sytuacja powoduje, że czary są zawsze, nawet gdy się nie chce.

    Z powyższej recenzji wnioskuję, że te nowe słuchawki powinny nazywać się RS1000. Spodziewam się, że PS1000e z racji spodziewanego zagęszczenia dźwięku względem GS1000e będą ciekawsze.

  5. Miroslaw pisze:

    czy jest moze przewidziana recenzja daca ami music ds5?

    1. hifiphilosophy pisze:

      Na razie niestety nie. Ale jak dystrybutor się zgłosi albo ktoś inny go prześle, to proszę bardzo.

  6. AAAFNRAA pisze:

    Blisko rok mija. Czy opinia dotycząca porównania GS1000i oraz GS1000e uległa może zmianie, czy zostaje podtrzymana? Miał ktoś z Was dłuższą styczność z nową wersją Grado? Jak grają po długim wygrzaniu? W przyszłym miesiącu będę dysponował nadmiarem gotówki i zamierzam zainwestować w słuchawki. Zastanawiam się już od dłuższego czasu nad GS1000i. Mam w domu PS500 oraz RS1i więc znam trochę brzmienie Grado, nigdy natomiast nie miałem okazji posłuchać serii Statement 🙁

  7. Grzesiek pisze:

    Słyszałem sporo głosów że grają gorzej od modelu sr325 i właściwie większość słuchawek w podobnej cenie(£900) zagra co najmniej o klasę lepiej niż gs1000e.

  8. Alucard pisze:

    Piotrze, Grado GS1000e w Polsce można teraz kupić za 3700zł a Focale Utopia za 17 000. Jeśli brać pod uwagę aspekt wartość/jakość/cena które wypadają lepiej? Już dawno myślałem o GS1000, i chętnie bym je wciągnął a mogę zrobić to od razu, na Utopie muszę poczekać. Opłaca się brać te Grado dla miłośnika muzyki rockowej ale też piękna w muzyce?
    Słuchałem ostatnio w salonie Utopii i moje SR225e niestety trzeba było zdrapywać żyletką z podłogi, Focale je rozsmarowały 🙁 No i tu pytanie jeszcze jedno, czy z GS1000e byłoby to samo czy mają choć trochę startu do Utopii? Miały być te GS1000, ostatecznie nie przyjechały i teraz nic nie wiem.

    P.S Na tym odsłuchu Utopie rozbiły wszystko, opór postawiły tylko D8000. Szkoda że nie było SR009 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Też byłem entuzjastą Utopii, dopóki nie odkryłem, że dla mnie grają za ciepło. Oczywiście chodzi o własny wzmacniacz, bo z innym może być chłodniej. Sam wybrałbym jednak Grado PS2000e. Tańsze i mnie bardziej odpowiadają. Natomiast GS1000e są dla mnie ciut za ostre. Detaliczne i w ogóle, ale od nich wolałbym Kennerton Vali. Mało popularne a kapitalne słuchawki.

  9. Alucard pisze:

    Zależy mi na szybkości i detalu, dobrej średnicy. Wszystko to słyszę w SR225e, jednak dużo brakuje jeśli chodzi o pozycjonowanie, scenę, skupienie basu, powietrze w przekazie no i kontrola też mogłaby być lepsza. Holografii to one nie mają, może taką podstawową aby zaznaczyć i postawić osobno instrumenty, no ale nie ta półka, jedynie jakieś tam rozkładanie planów zależnie od DACa zresztą. Poza tym są za delikatne właśnie i więcej tej ostrości nie zaszkodzi. Oczywiście jak na tą cenę są kosmiczne, uważam że najlepsze słuchawki do tysiąca złotych, dla dojrzałego słuchacza nie jątrzącego tematu małego basu (na początku mało, potem po wypaleniu wszystko równe w paśmie). Jednak chciałbym więcej impaktu w brzmieniu, konturów w basie, lepiej zaznaczonych krawędzi i twardości na dole, przejrzystości, napięcia w dźwięku, taka analiza poparta „fun factorem” no i oczywiście dynamika plus drapieżność. Z recenzji wynika że GS1000e to mają.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak jak napisałem – sam wolałbym Kennerton Vali. Ale GS1000e można oczywiście kupić. Szybkie i detaliczne są niewątpliwie.

  10. Alucard pisze:

    Jeszcze tylko dwa pytania, jak u nich jest z rozdzielczością i przejrzystością? Jest te wrażenie takiej czystości dźwięku porównywalne chociaż połowicznie do Utopii?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Wszystko jest świetnie, tylko trójwymiarowości sopranom brakuje.

  11. Alucard pisze:

    Kupiłem GS1000e i jestem bardzo zadowolony, słuchawki aktualnie się układają i wygrzewają grając z wzmacniaczem Black Pearl który wydaje się być naturalnym partnerem dla nich. Naprawdę piękny dźwięk, świetny performance już z pudełka. Nie zgadzam się z opiniami niektórych tutaj że słuchawki grają gorzej od wysokich modeli serii prestige. Słuchawki są genialne i z pudełka kasują moje wypalone całkowicie 7 miesięczne SR225e. Szacunek dla rodziny grado, stworzyli piękny instrument muzyczny. Jedna uwaga co do basu, pomimo że mają literkę E, bas odbieram jako taki jak kiedyś opisywałeś go dla grado bez literek, wszechobecny i silnie wpływający na barwę, nie do końca tylko tam gdzie powinien być. Moim zdaniem pokrywa się z opisem starych grado, szybki i kontrolowany, uderzający dość mocno jak na grado ale dalej taki audiofilsko delikatny, grający dużą objętością ale bez potężnego ciężaru. Daje do świetny efekt głębi i dobrze gra z rockiem. Daje dobrą podstawę do ciężkich nagrań ale czyni je niemęczącymi. Góra jest wyraźna i oddająca dobrze barwę perkusji, trzyma nieźle wybrzmienia talerzy, średnica upłynniona, może nei takie mleko jak w D8000 ale też nie taka czysta krystaliczna woda jak w Utopiach. Potrafią zaznaczyć dobrze wszystkie dynamiczne i mocne przejścia w muzyce ale robią to z kunsztem baletnicy – szybkość i dokładność połączona ze zwiewnością i płynnością, wszystko widać, są szarże, przyspieszenia, natarcia, ale nic nie kuje w ucho i nie męczy. Miękki, muzykalny, delikatny, jasny, wypełniony po brzegi i ciepły dźwięk. „Piątka z plusem i fallusem” – jak mawiał Ferdynad Kiepski – dla Grado GS1000e 😉 Brawo. Cena również znakomita jak na Polskę, 3700zł za nowe.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Zostaje pogratulować zarówno Tobie, jak i samemu Grado. Znakomicie, że się podobają, a wzmacniacz Black Pearl pod Grado był konstruowany i wiele lat temu pisałem, że gra z nimi znakomicie.

  12. Marek pisze:

    Czy Grado gs1000e nadaja sie do muzyki klasycznej?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jak najbardziej.

  13. Tomasz pisze:

    Czy te sluchawki Grado zgraja sie z wzmacniaczem sluchawkowym iFi Audio iCan SE? Czy to nie ta liga? Chodzi o muzyke klasyczna…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Z niedrogich wzmacniaczy dla Grado polecam Ear Stream Black Pearl (o ile jest jeszcze dostępny). iCan SE tak, ale z iTube. Wzmacniacza samego Grado nie słyszałem, ale podobno jest całkiem, całkiem.

  14. Alucard pisze:

    Jest dostępny, wystarczy napisać do Michała na PW audiohobby albo mp3 forum. Nieraz można kupić z hifi giełdy albo allegro używany za jakieś śmieszne 6, czy 7 stów, jak za darmo do tych Grado. Jak one wychodziły to mało co grało z nimi przyzwoicie, to był wtedy „duży dźwięk”. Teraz GS1000e są nowe za 3700 a używki pierwszych GS1000 stały na ebay po 1900zł. Za 2500zł można mieć już taki dźwięk 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy