Recenzja: Gradient Helsinki 1.5

Budowa

Gradient_Helsinki_1.5_10 HiFiPhilosophy

Gradient Helsinki 1.5

   W konstruowaniu głośników przewijają się stale dwa leitmotivy: zespolenie pasma i podatność na akustykę. Uzyskać dźwięk doskonale spójny i niezależny od warunków otoczenia – oto marzenie twórców głośnikowych kolumn. Ideałem byłby więc jeden głośnik obejmujący całe pasmo i produkujący brzmienie mające postać czegoś w rodzaju chmury, niezależnie od architektonicznych barier zawisającej pomiędzy nimi, by się pozwalać podziwiać w każdych warunkach i najlepiej z dowolnego miejsca, albo przynajmniej z wielu. Marzyć każdy może. Pojedyncze głośniki wstęgowe są wprawdzie faktem, ale brakuje im niskich częstotliwości. Nawet sam Gradient się z tym zmagał, produkując osobne subwoofery dla kolumn wstęgowych Quada. Z kolei o tym jak walczyć z zależnością od otoczenia akustycznego pisałem w przypadku głośników Amphion Ion+, które się taką niezależnością szczyciły. Pozostaje ona najwyraźniej fińską specjalnością, bo to samo ma dotyczyć produktów Gradienta, chociaż miało być także atutem recenzowanych niedawno głośników Wilson Sophia. W przypadku monitorów Amphiona panaceum zapewniającym taką akustyczną niepodległość miały być falowody, a w przypadku Wilsonów odpowiedni kształt obudowy i wzajemne zestrojenie głośników. Jedno i drugie miało pozwolić uzyskiwać obszar odsłuchu akustycznie do pewnego stopnia odizolowany, i trzeba przyznać, że w obu przypadkach lepiej czy gorzej to się sprawdzało, bo mimo wielu głosów określających Sophie jako bardzo podatne na otoczenie, sam tego raczej nie doświadczyłem, a Amphiony rzeczywiście można stawiać gdziekolwiek i dobrze będą grały, choć niewątpliwie o żadnej całkowitej niezależności od otoczenia nie mogło być w żadnym z tych przypadków mowy, jakkolwiek trzeba zaznaczyć, że nikt też tego nie obiecywał.

Głośniki Gradient Helsinki 1.5 mają do zagadnienia niezależności akustycznej podejście bez wątpienia najbardziej odważne i nowatorskie. Zgodnie z tradycją firmy nadano im kształt nietypowy i właśnie podporządkowany kwestii niezależności od akustyki, a także oczywiście spójności pasma. Jedno spojrzenie pozwala stwierdzić, że nie posiadają obudowy, bo nic tu nie zostało obudowane. Wszystko poza zwrotnicą i wewnętrznym okablowaniem pozostaje na wierzchu, toteż wygląda to bardzo oryginalnie. W miejsce obudowy pojawia się jednolity drewniany wykrój, stanowiący oprawę i podtrzymanie dla zamocowanego w nim 30-centymetrowego woofera, a równocześnie stelaż dla dwóch pozostałych głośników – 15-centymetrowego szerokopasmowca i głośnika wysokotonowego. Nie tylko oferuje to niepospolity wygląd, spowodowany brakiem skrzynkowego korpusu, ale jeszcze pewien artystyczny i emocjonalny wyraz, bowiem wspomniany wykrój przywołuje wrażenia czegoś w rodzaju wydymającego się żagla, czy może jakiejś harfy bądź liry, albo też jakiejś abstrakcyjnej, surrealistycznej postaci, dumnie wypiętej i sunącej z podniesioną głową.

Gradient_Helsinki_1.5_06 HiFiPhilosophy

Jak chodzi o wygląd, to nawet słowo „niepowtarzalny” wydaje się nieadekwatne…

Jest w tym jednocześnie coś z surowości i coś z wyrafinowania. Odsłonięty głośnik niskotonowy wygląda niczym silnik dragstera, a dwa pozostałe przypominają latające spodki. Ten średniotonowy ulokowano mimośrodowo w dużej, kolistej, kanapkowej oprawie, pełniącej także funkcje rezonansowe, a zamocowany na szczycie tweeter oprawiono w płytką ale dość sporą tubę, bardziej prostopadle do podłoża niż oprawa szerokopasmowca zamocowaną. Uzupełnieniem konstrukcji są dwie tafle szklane, z których dolna stanowi podstawę z zamocowanymi do niej trzema przeźroczystymi podkładkami, służącymi za punkty podparcia, a druga coś w rodzaju płetwy grzbietowej, będącej elementem zdobniczym a zarazem odgrodę akustyczną. Całość wygląda fantazyjnie i nadaje wnętrzu futurystycznego wyglądu. Element drewniany może być wykonany w sześciu typach oklein, od bardzo jasnych do ciemnych, a metalowa tuba wysokotonowa i oprawa głośnika szerokopasmowego w kilkudziesięciu kolorach, także metalizowanych. Nie ma pośród nich jednak złotego, a żona natychmiast zauważyła, że kolor złoty najbardziej by jej odpowiadał. I coś w tym jest, bo przywoływałby wrażenie orkiestrowych trąbek, czyli jak najbardziej muzyczne. Głośniki przeze mnie opisywane są natomiast białe, co pogłębia wrażenie surowości i jednocześnie gubi wszelką tajemniczość, jako że biel jest kolorem najbardziej otwartym, niczego nie skrywającym. Jest jednak ostatnio bardzo modna, a to też duży atut. Pasuje także do skandynawskiego wzornictwa, opierającego się na prostocie, jasnych barwach i funkcjonalności. Mnie jednak, podobnie jak żonie, inna kolorystyka, bardziej złożona i mieniąca się, lepiej tutaj by pasowała, choć muszę przyznać, że podczas odsłuchów ten biały kolor wywoływał bardzo mi odpowiadający nastrój tęsknoty i obcości o jednoczesnym zabarwieniu mistycznym czy też futurologicznym, jako że biel przywołuje także odczucia wyalienowania, sterylności i zimę. Co do samej formy, jestem jak najbardziej za, byle tylko okazała się skuteczna brzmieniowo. Dzięki niej głośniki zajmują o wiele mniej miejsca, posiadają lżejszą i bardziej finezyjną postać, a jednocześnie przyciągają spojrzenia i wywołują skojarzenia z czymś przyszłościowym a zarazem artystycznie dopracowanym. Czymś w rodzaju nowoczesnej rzeźby, którą gdyby ktoś nazwał „krocząca muzyka”, nie byłby chyba daleki od utrafienia w sedno. Warto przy tym zauważyć, że tak naprawdę pozostawienie głośników w przestrzeni otwartej nie jest czymś nowatorskim, czego nigdy wcześniej nie było, tylko powrotem do przeszłości, bo w czasach kształtowania się technologii hi-fi, a więc latach 50-tych i 60-tych (rok umowny powstania 1948), tego rodzaju konstrukcje nie były rzadkością, aczkolwiek sławny JBL-Ranger Paragon Model 44000 był stereofoniczną konstrukcją w obudowie zamkniętej.

Gradient_Helsinki_1.5_19 HiFiPhilosophy

Design jest niezwykle odważny, a mimo to sprawia świetne wrażenie.

A skoro do tych pierwocin audiofilizmu na kanwie wizualnej postaci głośników Gradient Helsinki dotarliśmy, warto może przypomnieć (o czym niewielu wie i jeszcze nieliczniejsi chcą pamiętać), że technologię wysokiej jakości nagrań zawdzięczamy niemieckiej propagandzie z czasów faszystowskich, bo wówczas to w ramach dążeń do jak najsilniejszego oddziaływania na słuchaczy wypracowano technikę magnetofonową pozwalającą bez szumów i zniekształceń nagrywać dźwięki otoczenia. To właśnie dzięki temu mamy dobrej jakości nagrania z początku lat 40-tych, między innymi symfoniki Beethovena pod batutą Furtwänglera, i właśnie dzięki przejęciu niemieckiej technologii zaraz po wojnie rozpoczęła się era hi-fi w USA.

Dorzućmy szczegóły techniczne. Głośniki nisko i średniotonowy mają membrany celulozowe, a tweeter to kopułka z aluminium. O tym niskotonowym sam producent powiada, że ma duży skok i jest regulowany, przez co należy rozumieć, że ilość niskich częstotliwości narasta wraz z odginaniem jego osi poziomej ku słuchającemu, a nawet jeszcze dalej, ku środkowi. Powinno się jednocześnie ustawić kolumny tak, by głośniki te celowały pod pewnym kątem w ścianę boczną, celem uzyskania efektu odbicia, wzmagającego basową wszechobecność, albo odwrotnie, zwracając membrany wooferów ku centrum, by uzyskać odbicie od ściany za głośnikami. W obu wypadkach najlepsze ustawienie to okolice 45 stopni, bo mamy wówczas bądź popatrywanie na słuchającego i jednoczesne odbicie od ściany bocznej, bądź wyraźne odbicie od ściany tylnej. (Ten kąt odgięcia i ukierunkowanie wooferów jeszcze się sprawdzi.) A kiedy w żądany sposób kolumny już postawimy, dwa pozostałe głośniki kierować będą w obu przypadkach fale akustyczne zbieżnie ku środkowi, wyznaczając epicentrum zderzenia jakiś metr przed słuchaczem, co niewątpliwie powinno skutkować na tym obszarze dźwiękową chmurą, o której już wcześniej pisałem, że jest środkiem uzyskiwania akustycznej niezawisłości od otoczenia. Tak więc basem po bokach lub ku tyłowi, a resztą przed nosem – tak wyglądają te helsińskie gradienty.

Kolumny mają dość niską skuteczność, wynoszącą jedynie 85 dB, potrzebują zatem dość mocnego wzmacniacza. Tu jednak pojawia się rozbieżność, ponieważ według strony internetowej producenta jest to minimum 50 W, a według załączonej instrukcji obsługi minimum 25 W. Ponieważ mam akurat 25-watową końcówkę mocy, będzie okazja sprawdzić co z tego jest prawdą. Pasmo przenoszenia obejmuje 60 Hz do 20 kHz, nie jest zatem szczególnie rozległe od dołu, co wydaje się stać w sprzeczności z dużymi rozmiarami głośnika niskotonowego, ale co się będziemy przejmowali cyferkami; ważne jak to zabrzmi. Impedancja, podobnie jak u Zingali, jest nietypowa i wynosi 6 Ω, a minimalnie mogą to być 4 Ohmy. Głośniki oferują podwójne przyłącza, a wraz z nimi możliwość bi-wiringu, jednak wyłącznie na zamówienie. Normalnie jest tylko jedna para przyłączy, ale w przypadku zamówienia podwójnych nie ponosimy żadnych dodatkowych kosztów. Niewidoczna zwrotnica przydziela głośnikowi szerokopasmowemu przedział od 200 do 2200 Hz, resztę oddając ekstremistom, a całość mierzy 92 cm wzrostu i waży 23 kg.

Gradient_Helsinki_1.5_12 HiFiPhilosophy

Nawet głośniki niskotonowe zostały efektownie wyeksponowane

W sensie konstrukcyjnym najważniejsze jest tutaj to, że głośniki zajmują naprawdę mało miejsca, tak więc jeżeli ktoś dysponuje małym pokojem, będzie z nich bardzo zadowolony. Zadowolony tym bardziej, że podobno w małych pomieszczeniach spisują się znakomicie, co nie przeszkadza im jeszcze lepiej spisywać się w dużych, a nawet wielkich. Rzeczywiście, głos mają potężny, sprawdziłem.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

5 komentarzy w “Recenzja: Gradient Helsinki 1.5

  1. sebna pisze:

    Bardzo ciekawa propozycja. Nietuzinkowy wygląd i nietuzinkowe brzmienie. Z pewnością z chęcią kiedyś posłucham jak się nadarzy okazja.

    Pozdrawiam

  2. Daniel Duda pisze:

    Zapraszam – u nas są zawsze gotowe, by zaskoczyć kolejnego entuzjastę dobrego brzmienia. Daniel z Fusic

  3. sebna pisze:

    Bardzo dziękuję za zaproszenie, choć szanse na skorzystanie są niestety nieduże bo odległości z Dublina to nie do końca przysłowiowy rzut beretem.

    Za to w najbliższej przyszłości będę miał okazję posłuchać Vandersteenów :).

    Pozdrawiam

  4. Kris pisze:

    Słuchałem tych kolumn kilkakrotnie z różną elektroniką , ale jak do tej pory u mnie zagrały najlepiej- na monoblokach na podwójnych 845 z sterującą 300B – i dlatego właśnie je zamówiłem.
    Pozdrawiam
    Krzysztof

  5. Krzysztof pisze:

    Mam te kolumny ponad połowę roku, grają z Accu, monoblokami na 845 z sterującą 300B, okablowaniem Harmonix i Acoustic Revive . To co prezentują to wielka klasa , obłędny dźwięk, który daje ułudę koncertu na żywo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy