Recenzja: Furutech deStat II

Podsumowanie

Furutech_deStat_II_003_HiFi Philosophy   Nie chcę nikogo namawiać i nikomu nie powtórzę, że nie zna swoich płyt skoro nie używał deStat. Ale gdybym tak zrobił, grzechu też by nie było, bo on faktycznie poprawia. Nie chcę jedynie namawiać na wydawanie dwóch tysięcy, bo wiem, że dla niektórych to kawał ciężko zarobionego grosza. Da się bez tego demagnetyzatora żyć i muzyka wciąż pozostanie piękna. Że trochę mniej kontrastowa i nie tak na dalszych planach czytelna, to w końcu żadna tragedia. Ale jak dla kogoś kwota na zakup elektrycznego czyścika od Furutecha nie stanowi poważniejszego wydatku, to radzę wziąć pod uwagę. Można wprawdzie za tyle kupić sporo nowych płyt i cieszyć się ich muzyką, ale już z nabyciem zdecydowanie lepszego interkonektu, nie mówiąc o całym odtwarzaczu czy gramofonie, może być znaczny problem, bo tam podobne różnice jakościowe przeważnie bywają okupione większymi wydatkami. Tak więc pozostaje kwestią otwartą czy warto się pchać w deStat, czy może lepiej doskładać na lepszy kabel bądź klocek. Od siebie mogę tylko powiedzieć, że z poziomu systemu jakim dysponuję jego zakup jest dość oczywisty, bo podobny przyrost jakościowy musiałbym okupić wydatkowaniem co najmniej kilkunastu tysięcy na to czy tamto, a więc kalkulacja jest dosyć prosta. Najtańszy środek postępu i tyle.

Sprzęt do testu dostarczyłą firma: 

logo_med

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

5 komentarzy w “Recenzja: Furutech deStat II

  1. Maciej pisze:

    A nie ma takiego do plików, ewentualnie dysków ?:)

    1. Piotr Ryka pisze:

      Komputer możesz sobie deStat oczywiście też zdemagnetyzować 🙂

  2. gabler pisze:

    Z ładunkami elekrostatycznymi zawsze są mniejsze lub większe problemy warto poczytać na ten temat np na stronie cardasa,oto fragment Napreżenia mechaniczne ją źródłem fenomenu wygrzewania i to nie tylko w przypadku kabli. Pewną regułą jest, iż firmy podczas targów high-end ustawiają sprzęt w pomieszczeniach kilka dni wcześniej, aby pozwalić mu na wygrzanie się. Pierwszego dnia dźwięk zazwyczaj jest zły i nieprzyjemny. Ostatniego dnia systemy grają o wiele lepiej. Naprężenia mechaniczne w kablach głośnikowych, obudowach głośników, a nawet w ścianach budynków, muszą zostać rozluźnione, aby system grał najlepiej. Takie samo zjawisko widzimy w instrumentach muzycznych. Brzmią znacznie lepiej jeżeli już wcześniej grały. Wielu muzyków zostawia swoje instrumenty w pobliżu grającego systemu audio, aby je wygrzać. Jest to bardzo efektywny sposób wygrzewania gitar. Pianina pod tym względem są koszmarem. Każda zmiana, nawet zmiana temperatury lub wilgotności zmienia ich dźwięk. Idealnie dostrojony system stereo jest podobny.

  3. gabler pisze:

    Nigdy nie uda man się całkowicie pozbyć ładunku, możemy tylko dążyć by być jak najbliżej zera. Pewien ładunek zawsze pozostaje. Generalnie jest on na poziomie pojedynczych miliwoltów w dobrze wygrzanym kablu. Szum elektrostatyczny (dokładnie „ Triboelectric noise”) jest fukcją naprężeń w kablu i zachowanego ładunku, który w dobrym kablu zostanie rozładowany zarówno z czasem jak i podczas używania. Ilość czasu jest zależna od konstrukcji kabla, użytych materiałów, procesów technologicznch, itp.

  4. gabler pisze:

    Problem ten dotyczy w zasadzie wszystkich otaczających nas przedmiotów szczególnie wykonanych z tworzyw sztucznych ,ale rozładowywanie za każdym razem np.płyt cd jest zajęciem trochę denerwującym,no chyba ,że się takie zabiegi lubi…:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy