Recenzja: Fostex TH-900

Fostex_TH-900_15 HiFiPhilosophy   Fostex Electric Company, Ltd to nazwa japońskiej firmy powstałej w złotych dla rozwoju stereofonii latach 70-tych, a konkretnie w 1973 roku. Siedziba od początku mieściła się w położonej na obrzeżach Tokio Akishimie, a sama firma powstała jako dział handlowy korporacji Foster, zajmującej się produkcją wysokiej klasy podzespołów głośnikowych. Samodzielna budowa kolumn głośnikowych ma tak nawiasem w Japonii długą tradycję, a zajmujący się zaopatrywaniem domorosłych konstruktorów Foster był najbardziej znanym dla nich dostawcą. Fostex nie poprzestał jednak na handlu głośnikami Fostera. Bardzo szybko zainteresował się słuchawkami, a od 1981 roku także tworzeniem magnetofonów profesjonalnych i półprofesjonalnych. Pierwsze klasyczne dla tych urządzeń konstrukcje ośmino i szesnastościeżkowe wyszły właśnie od niego. Wraz z Aiwą, Tascamem oraz Yamahą pozostawał liderem tego rynku i dopiero rozwój technologiczny wymusił na nim przejście na obszar technologii cyfrowej. Nas jednak interesują słuchawki, a te były konsekwencją i naturalnym uzupełnieniem faktu, że firma zajmowała się głośnikami. W branży słuchawkowej Fostex zasłynął jako producent wysokiej klasy konstrukcji ortodynamicznych, po części zapożyczonych od rozwiązań stosowanych w głośnikach Fostera. Już w połowie lat 70-tych powstała pierwsza generacja słuchawek Fosteksa, z których najwyższy model T50 walczył na japońskim i amerykańskim rynku z elektrostatycznymi konstrukcjami Staksa, wyprzedzając je pod względem siły basu. W latach 80-tych Fostex zaoferował unowocześnione wersje należących do pierwszej serii modeli T20 i T50, oznaczone jako v2, a po roku 2000 jeszcze nowsze ich mutacje z oznaczeniem RP. Dzięki uprzejmości jednego z kolegów w złotych z kolei dla for internetowych czasach połowy pierwszej dekady bieżącego stulecia miałem możliwość przetestować owe Fosteksy T50 RP i przyznam, że wywarły na mnie duże wrażenie. Ich dźwięk okazał się bardzo specyficzny, ale z mojego przynajmniej punktu widzenia w bardzo dobrym znaczeniu bycia specyficznym. Muzyka z tych słuchawek emanowała wyjątkowym spokojem, kulturą i ogładą, a jakakolwiek ostrość górnych rejestrów była nie do pomyślenia. Dołączała się do tego znakomitość uchwycenia tonacji, charakterystyczna dla wszystkich konstrukcji ortodynamicznych oraz całościowa potęga brzmienia, wspierana faktem, że mogą przyjąć sygnał o mocy aż trzech watów. Jak wszystkie ortodynamiki wymagają więc T50 RP dużej mocy przy napędzaniu, za co odpłacają pięknym brzmieniem, a wszystko to w granicach ledwie stu dolarów.

Czasy się jednak zmieniają, a zmiany jak to zmiany, bywają różne. Podczas gdy nowopowstałe firmy Audez’e i HiFiMAN przywróciły słuchawkowemu rynkowi czasy świetności słuchawek ortodynamiczynych, brylujące kiedyś w ich produkcji Fostex i Yamacha słuchawek takich bądź nie produkują dziś wcale, bądź nie starają się oferować konstrukcji najwyższej klasy. Yamacha produkcję słuchawek ortodynamicznych zarzuciła całkowicie, mimo że jej YH-1000 uważane były powszechnie i są uznawane do dzisiaj za najlepsze słuchawki ortodynamiczne z dawnych czasów, zdolne konkurować nawet z najlepszymi modelami współczesnymi, a Fostex pozostał przy swoich bardzo cenionych przez profesjonalistów, ale nie aspirujących do bycia najlepszymi na świecie T50 RP. Tak więc w odróżnieniu od Yamachy nie porzucił Fosteks swoich planarnych tradycji, a nawet postanowił zaatakować słuchawkowe szczyty, jednak nie przy pomocy konstrukcji ortodynamicznej, którymi słynął, tylko dynamicznej. Ktoś mógłby w tym miejscu zauważyć, że powinienem był napisać „klasycznej konstrukcji dynamicznej”. To jednak byłby błąd rzeczowy, ponieważ słuchawki w czasach o których przed chwilą pisałem, a więc przełomowych dla ekspansji wysokiej klasy aparatury audio latach 70-tych, najlepsze osiągi uzyskiwały w technologii ortodynamicznej i elektrostatycznej a nie dynamicznej. Dopiero powstałe w 1992 roku Sony MDR-R10 wprowadziły konstrukcje dynamiczne na jakościowe szczyty i utorowały im drogę do przyszłych sukcesów. Szczególną ironią losu wydaje się przy tym, że lepsze słuchawki dynamiczne później nie powstały. Powstało mnóstwo znakomitych, ale żadne lepsze. Jest to zaiste zdumiewające i zawstydzające zarazem, stanowiąc bardzo rzadki przykład osiągnięcia technologicznego nie poprawionego od przeszło dwóch dekad.

Firma Fosteks nie zaczęła jednak swojego romansu z najwyższej klasy słuchawkami dynamicznymi od tytułowych dla tej recenzji TH-900. Od kilku już lat była dostawcą przetworników słuchawkowych dla firmy Denon, robiącej swymi D2000, D5000 i D7000 dużą karierę. Zachęciło to najwyraźniej Fosteksa do pójścia drogą samodzielną i tak oto w zeszłym roku przyszły na świat nasze dziewięćsetki, poprzedzone famą wyjątkowości i wielkimi oczekiwaniami rozbudzonymi faktem, że własne słuchawki flagowe postanowił wprowadzić na rynek historyczny potentat i firma tak ceniona, silnie przy tym związana z branżą profesjonalną. Sam Fostex też sobie nie żałował, podkreślając wyjątkowość produktu i dbałość o każdy detal. Słuchawkom tradycyjnie dla najwyższej klasy konstrukcji zamkniętych przydano muszli ze szlachetnego drewna, zaopatrzono je w najwyższej klasy przetworniki i opatrzono najwyższej jakości okablowaniem.

Budowa

Fostex_TH-900_17 HiFiPhilosophy

Na opakowanie nie można narzekać

   Do pojawiających się jedne po drugich najwyższej klasy słuchawek dynamicznych zdążyliśmy już przywyknąć i wszystkie one zapewniają o swej wyjątkowości. Sennheiser HD 800 miał w przetworniku dziurę, będącą ponoć nowym oknem na słuchawkowy świat, Beyerdynamic T1 przełomową technologię Tesla, Denon D7000 powrócił do biologicznych diafragm znanych z Sony R10, a szczytowe konstrukcje Ultrasona posiadały system S-Logic. Każdy czymś do siebie przekonywał i każdy był wyjątkowy. Nie inaczej w tej sytuacji zmuszony był postąpić Fostex, bo bez żadnych atutów do gry o słuchawkową palmę pierwszeństwa nawet nie było co siadać. I takie atuty w zanadrzu Fostex ma. Ma przede wszystkim super przetwornik w oparciu o magnesy neodymowe o współczynniku indukcji magnetycznej równym 1,5 Tesli, a więc mocniejszy pod tym względem od najlepszych konstrukcji Beyerdynamica, którego „Tesle” posiadają indukcję o współczynniku 1,2. Przetwornik ten zaopatrzono w diafragmę „Biodyna”, będącą rozwinięciem biocelulozowych diafragm z przetworników dostarczanych Denonowi. Sporządzono ją z nano-włókien o bardzo dużej lekkości, ogromnej odporności na odkształcenia i jednocześnie niezwykle wysokim module sprężystości podłużnej (module Younga). Dzięki temu „Biodyna” może być pięć razy silniej naprężona od zwykłej diafragmy słuchawek dynamicznych, a sygnały rozchodzą się po niej dwukrotnie szybciej. To już robi niemałe wrażenie i rozbudza apetyt na niezwykłe doznania, zwłaszcza w połączeniu z tymi potężnymi magnesami dając strukturę przetwornikową o wyjątkowych właściwościach.

Fostex_TH-900_18 HiFiPhilosophy

Zdecydowanie nie można

Z kolei by nadać swojemu flagowcowi prestiżowego wyglądu osłony przetworników wykonano z japońskiej brzozy wiśniowej (Betula Grossa) o gęstej i twardej fakturze, odpowiedniej dla pudeł rezonansowych. Są one wykańczane w tradycyjnej japońskiej technice lakierniczej „Urushi”, w oparciu o substancje pozyskiwane z tybetańskiego drzewa Toxicodendron vernicifluum, zapewniające wyjątkowo trwałą i efektowną powłokę lakierniczą stosowną do wyrobów ozdobnych i wykańczania instrumentów muzycznych. Tak więc te luksusowo ale nietrwale na oko wyglądające powłoki z lakieru okazują się być wyjątkowo odporne na uszkodzenia. Mając kolor „Bordeaux”, będą doskonale pasowały do kielichów czerwonego wina, uznawanego przez audiofili za firmowy ich napój. Niezwykłe są też pady z protein pozyskiwanych ze skorup jaj. Są ekologiczne a jednocześnie przyjazne dla świata zwierzęcego, nie narażając żadnych jagniąt czy owiec na utratę życia. Kabel przyłączeniowy wykonano z długokrystalicznej miedzi beztlenowej o czystości 7N. Ma trzy metry długości, jest dosyć sztywny i z czarnym oplotem. Kończy go wtyk o bardzo eleganckiej oprawie z duraluminium, efektownej i przyciągającej spojrzenia. W komplecie jest stojak, a całość zapakowano w pudło z ładnie tłocznej tektury, przy czym stojak ma swoje osobne, a całość ląduje w wielkim kartonie o lakierowanym wykończeniu. Szczerze mówiąc wolałbym jakąś kasetkę na wzór tej z Ultrasonów Edition9 albo Staksa Omegi II, ale to jeszcze by pewnie podniosło i tak niemałe koszty. À propos. Ceny skaczą. Na Amazonie najpierw były to dwa tysiące dolarów, potem spadło na niecałe tysiąc sześćset, a teraz znów podskoczyło na ponad tysiąc siedemset. W Polsce ma być pięć i pół tysiąca, czyli tak średnio. Ważne, że jest polski dystrybutor, a nie jak choćby w przypadku Audez’e czy JVC szukaj wiatru w polu.

Fostex_TH-900_20 HiFiPhilosophy

Ciśnienie rośnie…

Słuchawki są bardzo wygodne. W subiektywnym odczuciu niezbyt ciężkie i dobrze dopasowane do kształtu głowy, z padami bezproblemowo okalającymi nawet duże uszy. Regulację wysokości i pałąk mają analogiczny do Denonów D7000, a głębokie rowki zapobiegają samorzutnemu przeskakiwaniu. Trzeba przy tym zwrócić uwagę na pozycję padów, bo swobodnie kręcą się po obwodzie a kształt mają profilowany, tradycyjnie szerszy za uchem, tak więc trzeba je właściwie wypozycjonować. Dodać muszę, że ich proteinowa powłoka wyjątkowo jest miękka i miła w dotyku, a świadomość, że nie jest z naturalnej skóry działała na mnie kojąco.

Od strony parametrów technicznych słuchawki przenoszą pasmo 5 Hz – 45 kHz, mają bardzo niską, zaledwie 25 Ohmową impedancję, wysoką, wynoszącą 100 dB czułość, mogą oddać aż 1,8 W mocy, a diafragma „Biodyna” ma 50 mmśrednicy. Konstrukcja zamknięta, niska impedancja i wysoka skuteczność każą myśleć o nich jako o całkiem sensownych nausznikach przenośnych, chcących z pewnością konkurować o miano najlepszych takich z Denonem D7100 i Beyerdynamicem T5p.

Odsłuch

Fostex_TH-900_19 HiFiPhilosophy

Prosto z Kraju Kwitnącej Wiśni! Oto…

   Nie było się co rozmieniać na drobne i bawić półśrodkami. Jak gra toczy się o najwyższą stawkę, trzeba grać na najlepszych instrumentach i z miejsca kłaść wszystkie atuty na stół. Złożyłem tedy wymyślny tor do komputera z dwoma zamiennymi wzmacniaczami, a z odtwarzaczem użyłem własnego ASL Twin-Head, bo skoro naukowcy (i to niemieccy) ustalili, że lampy tak poprawiają nastrój, to co sobie radości życia będziemy żałowali.

W skład systemu komputerowego wszedł Eximus DP-1 w roli DAC, wspierany przez interfejs HiFace od M2Techa oraz zamiennie wzmacniacze słuchawkowe Phasemation i Sonic Pearl (w najnowszej jego liczącej ledwie parę tygodni wersji).

 

Z You Tube

Zacznijmy tradycyjnie od branych jak leci plików z największego światowego ich serwisu. Można na nim znaleźć pliki dobrej jakości, lecz przeważają przeciętne lub marne. Jakość ogólna się wprawdzie z roku na rok poprawia, ale do dobrej jeszcze jej sporo zostało. Nie udawajmy jednak, że plików z You Tube nie słuchamy. Zbyt wiele jest tam ciekawej muzyki, od archiwaliów po nowinki, by się na tą przeciętną jakość obrażać i słuchać tylko z płyt albo gęstych plików. Poświęćmy przeto chwil parę na posłuchanie zwykłych plików i opiszmy rzecz w paru zdaniach.

Już na wstępie narzuca się wszakże pytanie, czy dla takiego niskiej jakości materiału wyjściowego wysoka jakość aparatury odtwórczej może mieć znaczenie i czy w związku z tym nie lepiej darować sobie jakieś drogie zabawki podpinane do komputera i towarzyszące im drogie słuchawki. Wszak marność pozostanie marnością czymkolwiek ją odziać.

Fostex_TH-900_21 HiFiPhilosophy

…Fostex TH-900!

Nie szata zdobi człowieka – powiadają, i jest w tym niewątpliwie wyższa racja, ale że aparatura zdobi muzykę, to moim zdaniem sprawa bezdyskusyjna. Już samo użycie interfejsu dalece przewartościowuje odbiór słabych plików, a im więcej wysokiej jakości do toru dorzucimy, tym lepszym muzyczny obraz będzie się stawał, a różnice pomiędzy takim zagranym ze standardowej karty dźwiękowej przy użyciu wzmacniacza za paręset złotych i podobnie kosztujących słuchawek, a torem jak te tutaj są przeraźliwie wielkie. To zupełnie inne muzyki, a ilość treści i piękna jakie można przy pomocy odpowiedniego sprzętu ze starych nagrań albo zwykłych mp-trójek wydobyć jest doprawdy zadziwiająca. Sama jakość to jednak w tym wypadku zbyt mało, ponieważ wysokiej klasy aparatura bywa kapryśna i często zdarza się, że tylko do dobrego muzycznego surowca pasuje, a w marnym podkreśla jedynie jego słabości. Dla wszelkiego rodzaju słabego materiału wyjściowego kluczowych okazuje się  kilka parametrów i tylko sprzęt parametrom tym odpowiadający uczyni go lepszym. Parametry te to rozległa i uporządkowana scena, szeroko rozwarta dynamika, szczególnie tutaj ważna ogólna głębia brzmienia i wysoka – jak najwyższa – klasa sfery sopranowej. Jedynie taki zestaw cech zapewni przeobrażenie marności w ciekawy nawet dla słuchacza o dużych wymaganiach muzyczny obraz, będący namiastką tego zwanego ostatnimi czasy Hi-Res, czyli określeniem zapożyczonym od wysokiej jakości obrazu. Odpowiedzmy więc sobie, czy nowe flagowe Fosteksy do roli takich ulepszaczy marnych nagrań się nadają i w jakim stopniu.

Aha. Zapomniałem o rzeczy ważnej. O zwierciadle w jakim się będą nasze Fosteksy przeglądały. Zwierciadłem tym będzie ich najzacieklejszy rynkowy konkurent, równie nowe i równie głodne sukcesu Denony AH-D7100. O tych Denonach napisałem już w ich recenzji, że nie lubią niczego co zatrąca nienajwyższej jakości sferą sopranową, tak więc w przypadku zwykłych plików, od których zaczynamy porównania, wydają się stać na straconej pozycji, no chyba, że Fosteksy mają w tej materii podobne maniery. Dość jednak teoretyzowania, pora przejść do rzeczy i rzucić uchem.

Po kilku rzutach uchem o różne dźwięki z kilku różnych utworów pochodzące wyklarował się następujący obraz:

Fostex_TH-900_23 HiFiPhilosophy

Ich wykończenie to absolutna elita

Fosteksy brzmienie mają głębsze (a jednak!), co bardzo rzutowało na całościowy odbiór. Poza tym tonację niższą, co się do tej większej głębokości w głównej mierze przyczyniało, a przy tym soprany bardziej przestrzenne. Ich dźwięk jest bardziej trójwymiarowy, a wokaliza piękniejsza w takim klasycznym, audiofilskim rozumieniu piękna, jako większej przyjemności słuchania i bardziej sycącej muzycznej strawy. Umownie można to nazwać graniem lampowym. Fosteksy są w sensie brzmieniowym bardziej lampowe. W rewanżu Denony mogły się pochwalić jedynie szerszą sceną, która w tym wypadku brała się w dużej części z zastosowania innego od standardowego okablowani, wziętego od Ear Stream i w ten sposób właśnie działającego. Fosteksy budowały scenę bardziej wieloplanowo i na głębokość, z całkiem ciekawą na tej scenie holografią, a Denony rozległy, szeroki plener. Ich jaśniejszy i wyższy dźwięk aż się przy tym prosił o ciemniej i gęściej grający wzmacniacz. A wszystko to – jak zapomniałem na początku napisać – działo się na wzmacniaczu Phasemation, którego zastąpienie przez Sonic Pearl wydawało się w tej sytuacji koniecznością, by prośbom Denonów o pomoc okazać uwagę i je z opresji salwować. Wielce byłem przy tym ciekaw różnic jakie się między słuchawkami i wzmacniaczami pokażą, bo z wcześniejszych doświadczeń wiadomym było, że Sonic Pearl z Denonami bardzo się lubią, choć z Phasemation lubią się te Denony także. Ale jak widać nie w przypadku internetowego plikowego pospólstwa w roli źródła dźwięku.

Odsłuch

Z You Tube cd.

Fostex_TH-900_22 HiFiPhilosophy

Najwyższej klasy surowce…

   W takim razie – Sonic Pearl.

Ponowna wycieczka po kilku wybranych utworach potrafiących ukazywać różnice i konstatacja z tego powzięta następująca:

Odnośnie różnic między wzmacniaczami – Sonic Pearl miał odrobinę bliższy pierwszy plan i nieznacznie niższą tonację. Bardziej operował światłocieniem, a u Phasemation wszystko było dobrze oświetlone. Soprany wychodziły u Sonica z zmroku i rozbłyskiwały pośród ciemności, a u Phasemation stanowiły element jednostajnie narastającego ku górze ciągu. W żadnym wypadku nie należy tego mylić ze szczegółowością separacją źródeł itp., bo te były w zasadzie identyczne. Chodzi jedynie o sam sposób ukazywania dźwięków. Poza tym Sonic dźwięki bardziej zaokrąglał i kładł akcent na dole pasma, a Phasemation pozostawiał je otwartymi i kładł akcent wyżej. I znów nie należy tego mylić z ilością sopranów czy basu, tylko z całościowym charakterem dźwięku. Tonacja u Sonic Pearl była względem Phasemation obsunięta w dół, coś jakby słuchać mezzosopranu w miejsce sopranu, choć całościowe skale się pokrywały, a różnice nie były aż tak drastyczne, ale możliwe do usłyszenia. W sumie były jednak niewielkie i trzeba się było wytężać by je wyłapać, bo wcale nie miały ochoty dużo o sobie opowiadać ani się wszystkim same przedstawiać.

Podobieństwo między wzmacniaczami wymusiło rzecz jasna podobne relacje między słuchawkami, przy czym zgodnie z przewidywaniami prezentacja Denonów lekko złagodniała i się pogłębiła. Wciąż jednak pomiędzy nimi a Fosteksami zachodziły relacje na poły przypominające te odnoszące się do słuchawek profesjonalnych i audiofilskich. Jaśniejsza tonacja i mniej krągłe wykańczanie dźwięków przez Denony nawiązywało w jakiejś mierze do profesjonalnego stylu, a pełniejsze i łagodniejsze brzmienie Fosteksów miało charakter czysto audiofilski, czy jak to wcześniej nazwałem, lampowy. Nasuwała się oczywiście analogia różnic pomiędzy słuchawkami a wzmacniaczami. Fosteksy podobniejsze były do Sonic Pearl, a Denony do Phasemation.

 

Pliki FLAC i MQS

Fostex_TH-900_24 HiFiPhilosophy

…połączone z Japońską pieczołowitością.

   Weźmy się teraz za to co komputer naprawdę potrafi, czyli za pliki wysokiej jakości odtwarzane przez specjalistyczny program. Sytuacja generalnie się nie zmieniła, a nawet – powiedziałbym – ukazała się w jaskrawszym świetle. Pogłębiła się bowiem różnica między słuchawkami. Denony okazały się pikantniejsze, trochę szorstkie i jaśniejsze. Na plikach FLAC z Phasemation wpadały w lekkie dudnienie, a z Sonic Pearl nie. Fosteksy nie miały tej przypadłości z oboma wzmacniaczami i wciąż względem konkurenta grały jak lampa naprzeciw tranzystora. Nie miały śladu szorstkości w żadnym nagraniu; przeciwnie, były zawsze gładkie, głębokie i lepiej pasował do nich Phasemation, z którym grały jaśniej, aczkolwiek na nielicznych nagraniach cienistość Sonic Pearl okazywała się ciekawsza. On z kolei nieodmiennie lepiej spasowywał się z Denonami i tu nie było wyjątków. Poza tym na niektórych nagraniach, całkiem nawiasem licznych, Denony wyraźniej wybierały z przekazu perkusję i miały twardszy bas. Na Phasemation pasowało do nich ustawienie Soft, a do Fosteksów pośrednie między Soft a Hard. Poza tym w rocku przekaz Fosteksów był bardziej zgęszczony i mroczny, a u Denonów rozrzucony po scenie i analityczny. Zaznaczę raz jeszcze, że miały te Denony zmieniony kabel z oryginalnego na Ear Stream i ogólnie grały sporo inaczej niż te z czasów pisania recenzji. Po dłuższym namyśle doszedłem nawet do wniosku, że był to zupełnie inny styl i że tamte podobały mi się o wiele bardziej.

Na sam koniec spytałem żony (ma znakomity słuch muzyczny), co sądzi o tych słuchawkach. – Te są wyraźnie pikantniejsze, orzekła wskazując Denony.

 Odsłuch

Z odtwarzaczem CD i ASL Twin-Head

Fostex_TH-900_03 HiFiPhilosophy

Wrażenia wizualne – super! A jak tam z dźwiękiem?

   Czasami przejście od komputera do odtwarzacza oznacza ogromny przeskok jakościowy, ale zdarzało się i tak, jak choćby w przypadku słuchawek AKG K550, że coś grało z komputerem nie gorzej, a może nawet lepiej. W przypadku słuchawek Fostex TH-900 się tak jednak nie okazało i stary dobry odtwarzacz wspierany dziesięcioma lampami wzmacniacza zaordynował brzmienia wyższego pułapu niż nawet bardzo wymyślne kombinacje wokół komputera. Było bardziej gładko, głębiej i subtelniej. Jedna tylko rzecz może nie do końca okazała się taka jak bym sobie życzył, mianowicie troszeczkę było za ciemno, czyli w takim klasycznym, ocienionym audiofilskim stylu branym od lampowego wzmacniacza. Od czego ma się jednak różne lampy i od czego można je w lampowych wzmacniaczach błyskawicznie wymieniać. Wykonałem ostrą jazdę, której tak nawiasem już dawno nie stosowałem, ale która tym razem okazała się niezbędna. Najpierw przeskoczyłem od prostowniczych Mullardów GZ-34 (klasyka) do GZ-34 od RCA (mniejsza klasyka), które są jaśniejsze i mają nieco większą przestrzeń a mniej elegancji i intymności. Stało się lepiej, ale tak całkiem do końca nie byłem zadowolony. Pozostał w tej sytuacji jeszcze jeden ruch, a w jego ramach użycie GZ-33 od Ampereksa. Stare to lampiszcza, z 1947 roku pochodzące, grające żywiej, ale mniej gładko od Mullardów (młodzieniaszki z 1958). I to się okazało udanym zagraniem, bo jedno i drugie Fosteksom bardzo się przysłużyło, gdyż one gładź własną w ogromnych ilościach posiadają, a żywsze brzmienie to dla nich rzecz jak najbardziej wskazana. Tak w ogóle są to słuchawki będące wyjątkowo dobranym partnerem dla typowych tranzystorowych wzmacniaczy i jeśli ktoś ma problemy w tranzystorowym torze z tak zwaną muzykalnością, to Fosteksy, o ile stać nas będzie na nie, okażą się na pewno znakomitym wyborem i ofiarodawcą szczodrej pomocy. Same działają bowiem jak bufor lampowy, albo lampowa końcówka mocy, czy wszystko jedno jaki, ale lampowy kawałek toru, wprowadzający łagodność, gładką fakturę i głębię brzmienia. Nie ocieplenie wprawdzie, którego od lamp często się oczekuje, ale taki holograficzny światłocień i głęboką łagodność. Wszystko to są cechy dla torów tranzystorowych bardzo pożądane i im pomocne, ale w przypadku lampowych mogące nastręczyć pewnych trudności na zasadzie podwajanie tego co tam już siedzi.

Fostex_TH-900_05 HiFiPhilosophy

Jest fantastycznie!

Nie inaczej okazało się w przypadku Twin-Head, zmuszając mnie do lampowej żonglerki, której ostatnio z lenistwa unikam, ale przede wszystkim skutkiem tego, że rzadko bywa potrzebna. Tym razem jednak uniknąć się jej nie dało i szczęście, że dawne tego rodzaju przygody uczyniły mnie zasobnym w lampy na każdą okazję, przy czym uzmysławia to zarazem w jakim stopniu nowy flagowiec Fosteksa jest nietypowy i do jakiego stopnia sam na wzór lampowy grający. Szkoda przy tym, że w odróżnieniu od flagowych Denonów czy Sennheiserów nie posiada wymiennego kabla, bo wypróbowanie go z symetrycznym, albo takim z posrebrzanej miedzi bądź nawet czystego srebra mogłoby przynieść bardzo ciekawe rezultaty.

Odnośnie samego brzmienia. Poza tym, że cieniste, gładkie i głębokie, posiada całościową naturę właściwą szczytowym osiągnięciom audiofilskim, toteż z niemałą satysfakcją chłonąłem te dźwięki i przypatrywałem się jakim korowodem mnie otaczają. Wrażenie było podobne jakby iść między drzewami z prześwitującym między nimi słońcem. Scena niezbyt szeroka, zwłaszcza na tle porównywanych Denonów z przerobionym okablowaniem, taka w sam raz na szerokość – bym powiedział – w sam raz żeby się skupić na tym co przed nami. A przed nami roztaczał się widok w głąb daleko idący i przedstawiający swą zawartość jednocześnie bardzo dokładnie, a zarazem ze smakiem, w artystycznym ujęciu i niebanalnym stylu. Wszystko tchnęło życiem i nosiło znamiona piękna, a przy tym było jednocześnie skończone i nie skończone. Skończone i doskonale opowiedziane były same dźwięki, lecz jak to się w przypadku najwyższej miary aparatur audio zdarza, ich wzajemne relacje zbyt były złożone, by móc je sobie porządkować niczym klocki w dziecinnym pudełku. Inaczej mówiąc był to świat, z jego niemożliwą do rozebrania na czynniki pierwsze złożonością i poprzez tą nierozbieralną złożoność piękny. Nie była to zarazem analogia do Grado GS-1000, bo nie pojawiała się w tym jakaś położona na krańcach obszaru widzenia mroczność w dal bezkresną uciekająca, a tylko gra świateł i cieni czyniła ten obraz, całościowo w sumie niż u Grado bliższy, zbyt złożonym by go sobie na dłoni położyć.

Fostex_TH-900_07 HiFiPhilosophy

O ile bukiet lampowy będzie im odpowiadał…

Towarzyszył temu mocny bas, bardziej niż u Denonów związany z resztą pasma i bardziej tło niż samodzielne zjawisko stanowiący, przy czym na przykład w stepowaniu tupnięcia nie były wykańczane sopranowym trzaskiem, tylko bardziej zaokrąglone i w sumie jak sądzę prawdziwsze. Impakt był bardzo dobry, śladowo może mniej nisko niż u Denonów schodzący, a może tylko poprzez brak tego towarzyszącego sopranowego akcentu tak mi się wydawało. Denony bowiem całościowo tonację miały wyraźnie wyższą, co szczególnie dobrze uwidaczniało się na wokalach, a także nieco bardziej piaskowaną fakturę, w porównaniu z którą ta od Fosteksów była na prostownikach Mullarda gładka nczym atłas, a na Ampereksach przypominała iskrzące kocie futro.

Odsłuch

Z odtwarzaczem CD i ASL Twin-Head cd.

Fostex_TH-900_11 HiFiPhilosophy

Czas na pojedynek dwóch samurajów!

   Odnośnie relacji pomiędzy nowymi flagowcami dwóch japońskich firm: Scena podobała mi się bardziej w Fosteksach. Częściej zdarzało się, że grały poza głową, a relacje odległości maiła lepiej określone i bardziej skierowane wektorowo w stronę głębi pola. Nie było niestety możliwości sprawdzenia jak jedne i drugie słuchawki będą się zachowywać gdy je symetrycznie podłączyć do Phasemation, którego współpraca z Denonami tak mnie niedawno zafascynowała. Wielka szkoda, bo podejrzewam, że Fosteksy byłyby w takich zmaganiach wyjątkowo silnym zawodnikiem, o cechach wymarzonych dla tranzystorowego toru. Jednocześnie złość we mnie wzbierała, kiedy przypominałem sobie jak grały Denony z czasów pisania ich recenzji. Grały wówczas na pewno podobniejszym stylem do Fosteksów, znacznie łagodniej i głębiej. Pojęcia nie mam jaka może być tego przyczyna: Czy tak się wygrzewają? W ten sposób układają grając z tranzystorowymi wzmacniaczami albo rockowym repertuarem? Może ktoś je zbytnio sforsował? A może te promocyjne z Anglii są inne? Bez końca można mnożyć takie domysły i do niczego się nie dojdzie. Tamte grały inaczej i basta. By rozwiać wątpliwości zapytałem syna, który tych poprzednich od polskiego dystrybutora więcej używał i skwapliwie padła odpowiedź, że tamte grały lepiej. Ki czort…

Fostex_TH-900_13 HiFiPhilosophy

Walka niby powinna być zażarta…

Nie znaczy to jednak, że te tutaj nic nie miały do powiedzenia. Realizm się w nich bardzo silnie przejawiał, a wyższą średnicę cechowała analityczna przenikliwość i doskonały rysunek szczegółów. Nie było jednak tej gęstości, obfitości i tego niesamowitego basu, którym tamte porażały i o którym napisałem, że jest najlepszy na świecie. Bas był bardzo mocny i silnie wyodrębniony, ale aż takiego wrażenia nie robił. W efekcie Fosteksów słuchało się przyjemniej, a ich prezentacja okazywała się ciekawsza. Właściwa im gra cieni i świateł na głębokiej, poza głową rozlokowanej scenie, z towarzyszeniem głęboko tłoczonej faktury, całościowej wyjątkowej elegancji i wyjątkowej głębi samego brzmienia, przy jednocześnie pięknej wokalizie – to wszystko ujmowało i przyciągało. Kluczem okazywała się głębokość. Głębokość sceny, głębokość tłoczenia faktury, głębokość samego brzmienia, głębokość w tym wszystkim zasłuchania. Szkoda trochę, że tak głęboko po to wszystko trzeba sięgać do niewątpliwie tylko głębokiej kieszeni, głęboko się przedtem zastanowiwszy czy nas na to stać i czy to właśnie tego nam trzeba. Po głębokim namyśle dochodzę do wniosku, że kto się w tą głębię zagłębi, nie będzie żałował. Wybór nie jest jednoznaczny i są liczne ciekawe alternatywy, ale Fosteks swym nowym flagowcem na pewno nie rozczarowuje i ma on swoją specyfikę, coś czego dotąd w tym rozmiarze nie było.

Fostex_TH-900_16 HiFiPhilosophy

…jednak zwycięzca niewiele się natrudził…

– Specyfikę lampowego brzmienia zaklętego w same słuchawki, tą magiczną muzykalność właściwą na przykład Ultrasonom Signature Pro, ale na jeszcze wyższym poziomie i bez ocieplania, które nie każdemu przecież odpowiada.

Podsumowanie

Fostex_TH-900_09 HiFiPhilosophy   Wyjątkowa gładkość i elegancja bije z tych nowych flagowych słuchawek od starej, zasłużonej firmy. Stanowią zupełne przeciwieństwo techniczoności, która w pewnej mierze cechowała na przykład Denony D7000, albo całościowego rozjaśnienia, właściwego flagowcom od JVC. Czy można w takim razie powiedzieć, że Fostex TH-900 jest czymś w rodzaju dynamicznej wersji Staksa Omegi II Mk2? Sam bym się pod tym nie podpisał. Dźwięk Fosteksów jest wprawdzie także cienisty i przede wszystkim elegancki, jednak poparty mocniejszym basem i mniej zaakcentowaną sferą sopranową. Bez śladu słodyczy i ciepła, którymi tak lubią częstować staksowskie elektrostaty, bardziej przy tym energiczny i jednak prawdziwszy bliskością prozy życia, nie tylko poprzez ten potężniejszy bas, ale także bardziej realistyczne, mniej drobne nuty sopranowe.

Nowe Fosteksy brzmią koherentnie i mocno, a jednocześnie w manierze audiofilskiej, lampowej, stawiającej na piękno. Dalekie są od profesjonalnej przenikliwości i dalekie od trzeźwego realizmu HiFiMAN-ów HE-6. Ich piękno nie jest surowe, lubi być elegancko odziane, a jednocześnie nie ucieka w rewiry bajkowości tak daleko jak u Staksa. Nie ociepla, nie słodzi, nie sypie iskierkami sopranów.  Pośród przepychu i elegancji uderza mocnymi dźwiękami i rzuca przed oczy wyraziste obrazy o dużej głębi i mocnych rysach. Nie powiększa źródeł, dźwięki czyni wytwornymi, a jednocześnie niczego nie wydelikaca. To gęste, nasycone granie, o bardzo wysokim stopniu wypełnienia i magicznej sile przyciągającej. Kolejny obok Denonów AH-D7100 przykład łączenia elegancji z mocą w sposób spójny, dynamiczny i zwarty. Wszakże nie tych Denonów które tutaj grały, tylko tych z czasów ich recenzji. Te dwa egzemplarze tych samych słuchawek pokazują jak to samo może nie być tym samym i jak śliska bywa racjonalna podstawa po której się w audiofilizmie stąpa. Miejmy wszakże nadzieją, że nowy flagowy Fostex nigdy nie odstawi podobnych psikusów, a jego dumnie brzmiące „Made in Japan” wydaje się być rękojmią, że tak się nie stanie. Pomimo całościowej elegancji nowe słuchawki Fosteksa rewelacyjnie sprawdzają się w młodzieżowym repertuarze, a do obsługi komputerowego audio wydają się wręcz być stworzone. Nie inaczej jest w przypadku urządzeń przenośnych, co zupełnie nie przeszkadza nienagannej współpracy z najbardziej nawet wyrafinowanymi torami stacjonarnymi.

 

W punktach:

Zalety

  • Wyjątkowa elegancja brzmienia.
  • Równie wyjątkowa tego brzmienia głębia.
  • Lampowy styl.
  • Nienaganna artykulacja sopranów.
  • Potężny, przestrzenny i rozdzielczy bas.
  • Urzekająca wokaliza.
  • Bardzo dobrze zobrazowana, idąca w głąb scena.
  • Gra cieni i świateł.
  • Przykuwają uwagę.
  • Koherencja całego pasma.
  • Wspaniałe wsparcie dla tranzystorowych wzmacniaczy.
  • Zwłaszcza takich mających kłopoty z muzykalnością i rozjaśnieniem.
  • W efekcie idealnie nadają się do obsługi okolic komputera.
  • Szczegółowość.
  • Całościowy poziom prezentacji.
  • Żadnego naprężenia w dźwięku ani dudnienia.
  • Nie powiększają źródeł dźwięku.
  • Nie pomniejszają nut sopranowych.
  • Nie dosypują sopranów bez umiaru i sensu.
  • Mistrzowsko wykonane.
  • Najwyższej klasy surowce i technika ich obróbki.
  • Najmocniejsze magnesy przetworników na świecie.
  • Diafragma „Biodyna”.
  • Rewelacyjne proteinowe pady.
  • Bardzo wygodne.
  • Porządnie opakowane.
  • Od producenta o wielkich tradycjach.
  • Made in Japan.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Przyciemniona tonacja, strojona głównie pod wzmacniacze tranzystorowe.
  • We wzmacniaczach lampowych trzeba w związku z tym dobrać odpowiednie lampy.
  • Słono kosztują.

Sprzęt do testu dostarczyła firma:

megamusic_logo

 

 

 

 

Dane techniczne:

  • Słuchawki dynamiczne o budowie zamkniętej.
  • Przetworniki „Biodyna” o średnicy 50 mm w oparciu o magnesy neodymowe.
  • Muszle z brzozy wiśniowej wykończone techniką lakierniczą „Urushi”.
  • Impedancja: 25 Ω
  • Czułość: 100dB / mW
  • Maksymalny sygnał wejściowy: 1,800 mW
  • Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 45 kHz
  • Waga bez kabla: 400 g
  • Kabel: 3m z miedzi 7N-OFC
  • Przyłącze: 6.3mm (duży jack).
  • Akcesoria: stojak słuchawkowy.
  • Cena: 5500 zł.

 

System:

  • Źródła dźwięku: PC, Cairn Soft Fog V2.
  • Słuchawki: Audio-Technica ATH-W5000, Denon AH-D7100, Fostex TH-900, Sennheiser HD 800 Stefan AudioArt Mod.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: ASL Twin-Head, Phasemation EPA: 007, Ear Stream Sonic Pearl.
  • Interkonekty: Ear Stream Signature RCA i XLR, TaraLabs Air1.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

68 komentarzy w “Recenzja: Fostex TH-900

  1. Maciej pisze:

    W sam raz na deser po kolacji, zabieram się za czytanie 🙂

  2. Grzegorz Bilski pisze:

    Znakomita recenzja (jak zresztą wszystkie Twoje).
    Piotr – pogratulować wiedzy, elokwencji i filozoficznej maniery, którą wprost uwielbiam 🙂
    Czyta to się kapitalnie, ponadto człowiek może dowiedzieć się wielu nowych rzeczy, a przecież o to właśnie chodzi, aby obcować z mądrzejszymi od siebie, bo i korzyść bezdyskusyjna…
    Ze swojej strony pragnę dodać, że bardzo żałuję, iż nie miałem okazji do Ciebie zajrzeć, co by zapoznać się z brzmieniem testowanych Fostexów, czy też Ultrasone Ed12…
    Byłoby to niezmiernie ciekawe doświadczenie, biorąc pod uwagę, że na co dzień używam HD800.
    Przy okazji: udało mi się w końcu „rozbroić” moje słuchawki. O ile korzyść płynąca ze zdjęcia zewnętrznych, czarnych „siatek” jest bezdyskusyjna, o tyle demontaż wewnętrznych, aluminiowych pierścieni skutkuje – moim zdaniem – degradacją przestrzeni i przejrzystości w ogóle. Dlatego – absolutnie nie polecam…
    Wymiana okablowania jest w tym wypadku niejako uzasadniona, jednak uzyskane brzmienie – no cóż – jest po prostu inne, ale czy naprawdę lepsze/warte ceny samego kabla?
    Hmm… To już kwestia gustu.
    Osobiście wróciłem do oryginalnego przewodu i jestem z tego bardzo zadowolony.
    Serdecznie pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na recenzję zmodyfikowanych HD800!

    1. Maciej pisze:

      Bo recenzje Pana Piotra, jak i cała strona to właśnie to dopełnienie tematu audiofilskiego słuchania muzyki, bez którego wykwint i biżuteryjny charakter przesadnie wycenianych urządzeń które śledzimy byłyby czymś złowieszczo próżnym. Jedynie snobistyczną ozdobą salonów. A tutaj można odnaleźć ten intelektualny, uszlachetniający pierwiastek całej zabawy.

    2. Janek pisze:

      Jakie korzyści wniosło zdjęcie zewnętrznych siatek?
      Jak je zdjąć i czy jest to proces odwracalny?

      Pozdrawiam.Janek

  3. Piotr Ryka pisze:

    Dziękuję za miłe słowa, ale sam z siebie nie jestem zadowolony. Od tygodnia męczy mnie grypa i odsłuchy w tych warunkach jak również pisanie są jak przez mgłę. Za HD 800 biorę się jutro i liczę kiedyś na tego Skorpiona, że mnie ukąsi. A jaki miałeś nieoryginalny kabel do HD 800?

  4. Grzegorz Bilski pisze:

    Piotr, życzę zatem zdrowia, bo jak mawiał poeta: zdrowie to nie wszystko, ale wszystko bez zdrowia jest niczym…
    Co do okablowania, to posiadałem (bo już odsprzedałem):
    – Moon Audio Black Dragon V2 (troszeczkę lepsze wypełnienie, niżej schodzący bas, generalnie lekkie ocieplenie)
    – Aphrodite Zeus Quad22 Ohno Continuous Cast Cu (więcej „mięsa”, brzmienie lekko „zaokrąglone”, wyeksponowana średnica
    – Alo Audio Reference 8 (tu była najbardziej znacząca poprawa – ogólnie, lecz kosztem głębokości sceny, lepsza dynamika).
    Ale jednak…
    Powrót do oryginalnego kabla to było to: przestrzeń, duże źródła pozorne, efekt głębi.
    Żadne z w/w kabli w tych aspektach (które są dla mnie kluczowe), nie zaoferował niczego lepszego, a w wręcz były gorsze/inne…
    Dlatego, świadom zalet i ograniczeń słuchawek HD800 – pozostaję przy kablu oryginalnym.
    Na celowniku mam jeszcze Forza AudioWorks FAW Noir HPC.
    P.S. Wszystkie wymienione przeze mnie kable miały „oryginalne” 3m długości, zakończone wtykami „duży jack” Furutecha.

    1. Piotr Ryka pisze:

      O, to Kolega objechał z tymi kablami pół świata i okolice. Ciekawe, ciekawe – szkoda, że nie dane było posłuchać. Ale ten kabel od Stefan AudioArt wnosi bardzo duże zmiany. Nie opiszę jednak dokładnie jakie, bo obiecane do porównania HD 800 z oryginalnym kablem zagrały mi tylko na nosie i tyle ich widział.

  5. Daniel pisze:

    Witam
    po zmianie kabla na analogiczny jak earstream w Denonach odniosłem dokładnie takie same wrażenie.
    Rozjaśnienie dźwięku, zniknięcie basowej kołderki. Efektem jest odczucie szerszej sceny i utrata muzykalności w porównaniu do oryginalnego kabla.
    Mam 7100 z polskiej dystrybucji i aby wrócić do grania jak opisywał Pan w ich recenzji wystarczy nie kombinować z kablem i używać ten który przewidział producent. Polecam przetestowanie czy też u Pana się to objawi.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Oryginalnego kabla nie mam niestety pod ręką. Ale dobrze, że całe to zamieszanie to jedynie sprawka kabla.

      1. Michal W. pisze:

        Się sprawdzi. Zresztą proponowałem dostarczenie fabrycznego kabla. Ja akurat nie jestem fanem firmowego kabla, choć jest niezły, ale ma swoje naleciałości. W Fostexach nomen omen jest taki sam, co widać i słychać. Ja z fabrycznym kablem w Denonach miałem buczący nieco bas, kwiczącą wyższą średnicę i ograniczenie sceny wgłąb. Ponadto w krótkim porównaniu słuchawek jak w recenzji bez dwóch zdań wolę Denony. Pewnie jest tak, że te same słuchawki na innej głowie to jak te same kolumny w innym pokoju. Dla mnie wokal TH900 rozlewał się, nie był dostatecznie punktowo zlokalizowany, a wysoki bas trochę sobie buczy, ma pogłos. Zaś co do samych Denonów, to im się dźwięk zmienia. Podczas recenzji Phasemtion wypadły dobrze, bo… grały wtedy dobrze. 🙂 Nie wiem o co w tych słuchawkach biega, nie katowałem ich dla zasady w ostatnich miesiącach, a tylko słuchałem. Na pewno mają sporo mniej basu od Fostexów, grają „wyżej” i rzeźbią w wyższej średnicy bez pardonu twardym narzędziem. Recenzja ogólnie bardzo dobrze oddaje sposób grania fostexów – niezbyt wszerz, dobrze wgłąb, spójnie, gładko, lampowo i bez zbędnego słodzenia. Mnie się te słuchawki podobają. Tyle że mając Denony nie uważam przesiadki za zasadną.

        Jeszcze w sprawie HD800. Ostatnio słyszałem jak grają te faberyczne rekablowane w ten sam sposób co Denony. No i właśnie scena to jest ta największa zaleta w stosunku do kabla fabrycznego, reszta zmienia się niewiele, bo i nie musi. Znacznie urósł realizm i autentyczność muzyki, jakby wokaliści byli wkoło. Fabryczny kabel lekko ogranicza przestrzeń i nieco ją gmatwa, daje wrażenie lekkiego bałaganu – po przesiadce z robionego.
        Sam byłem ciekawy porównania z przeróbkami SAA, ale klient nasz pan i słuchawki wraz z nowym kablem pojechały już do niego. Znam jego opinię o dźwięku i być może sam coś tutaj znów napisze.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Denony z Phasemation grały inaczej, bo do łączenia z Phasemation miały kabel symetryczny. Poza tym w tamtym teście Phasemation był podpinany do odtwarzacza, a tutaj tylko do komputera. W teście jest wyraźnie napisane, że podpięcie symetryczne okazało się znacznie lepsze i w związku z tym niesymetryczne zostanie pominięte.

          Poza tym nie pisałbym Michale na twoim miejscu z takim przekonaniem co jest czym czego i co od czego lepsze, bo nie słuchałeś Fosteksów i Denonów w zestawieniach użytych w teście ani ich nie porównywałeś. A powinieneś wyciągać wnioski z wcześniejszych przykładów, bo miałeś już swego czasu wątpliwości odnośnie relacji między Grado GS-1000 a PS-1000 i dowiodłem Ci wówczas empirycznie, że jest tak jak w recenzji stoi.

          1. Michal W. pisze:

            Rozumiem w takim razie – powołując się na recenzję – że to kwestia wpięcia obydwu słuchawek do Phasemation, gdy ich słuchałem? Chodzi o to, że to pokrętło Damp ma być inaczej ustawione dla jednych i drugich, a nie wiem pod które było ustawione. Z Grado jest niezły cyrk, bo różnie grają różne egzemplarze, co obydwaj wiemy. Po ostatniej naprawie moje PS1000 zrobiły się chimeryczne. Słychać, że je stać na dużo, tylko nie zawsze chcą to dostarczyć. Ostatnio znowu im lepiej, ale nie wiem na jak długo.

        2. Piotr Ryka pisze:

          Podjedziesz, posłuchasz, a potem napiszesz co usłyszałeś. W każdym torze jest inaczej. Ale ogólnie Denony, zwłaszcza na tle Fosteksów, stały się nieco zbyt cierpkie. Na tle PS-1000 zapewne też. Mówimy oczywiście o tych z wymienionym kablem. Muszę ich jeszcze posłuchać z oryginalnym i sprawdzić to o czym napisał Daniel. Ale to dopiero w przyszłym tygodniu, bo dziś i jutro muszę napisać recenzję HD 800.

  6. Daniel pisze:

    Właśnie.
    zmiana kabla w jakimś stopniu zmienia brzmienie. A czy to jest lepsze czy gorsze trzeba samemu sprawdzić w swoim torze. Jak ma się jasny tor to zabije muzykalność jak ciemny to może dodać przestrzeni. BP i SP jest raczej po stronie ciemnej i gęstej dlatego zamiana na ten kabel robi poprawę w stosunku do oryginału. To samo w HD800. A już w neutralnym torze zamiana kabla może spowodować nadmierne rozjaśnienie i totalne zabicie muzykalności i fanu. Dlatego ostrożnie używałbym stwierdzenie że jeden czy drugi kabel jest lepszy.
    Nie nie jest jest inny.

    1. Michal W. pisze:

      To nie jest takie proste, ponieważ fabryczny kabel wcale nie gra u mnie ciemniej. Przynajmniej nie grał kiedy robiłem porównania. Na pewno natoamist słuchawki miały kiedyś więcej basu, wręcz wypychał się na pierwszy plan, a teraz jeśli mówić o jakimś akcencie, to na wyższą średnicę. Jak wezmę od Piotra słuchawki, to się jeszcze nimi pobawię oraz kablami do nich, bo mam jeszcze trzeci, taki nie rozczepiony. Sam ten zabieg wyraźnie zmienia brzmienie przy zastosowaniu tego samego kabla.

  7. Przemek pisze:

    Czy rzeczywiscie producenci robia takie fajne sluchawki i zaopatruja je w najgorsze mozliwe kable ?
    Zastanawiam sie czy te kable naprawde poprawiaja wszytsko czy tylko sa inne i daja tylko troche zabawy.
    Takie HD800 kosztuja 900 euro a najnowszy Entreq 700 euro ,ten kabel musi czynic cuda zeby go kupic do tych sluchawek.
    Jesli zmiana jest niewielka to przeciez lepiej chyba dolozyc troche i kupic sobie drugie alternatywne sluchawki ktore dadza 10 razy wiecej frajdy niz ten kabel.Wiadomo jesli ktos znalazl te swoje jedyne sluchawki i nie chce innych to taka inwestycja ma jakis sens aby zmaxowac nasze ukochane sluchawy.

    Te kable ForzaAudioWorks wygladaja wysmienicie i nie sa az tak kosmicznie drogie ,no i co najwazniejsze sa nasze polskie ,ja lubie polskie audio.
    Redaktor Pacula napisal kilka zdan na temat kabli Forza przy okazji recenzji BP twierdzi ze Entreq sa najlepsze jakie slyszal ale Forza tez sa dobre.Ciekawe tylko ile w tym wlasnych odczuc a ile reklamy.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Pozwoliłem sobie napisać całą recenzję o kablu Forza Audio Works i moim zdaniem stanowi świetny sposób poprawiania brzmienia słuchawek. Słuchawki Denona z symetrycznym kablem Ear Stream i wzmacniaczem Phasemation też grały zjawiskowo. Z kolei Entrekiem mam przekablowane K1000 i to są dalece inne w rezultacie K1000 od normalnych. Ingerencja kabli w brzmienie może być zasadnicza i kto twierdzi inaczej, nie wie o czym mówi.

      1. Maciej pisze:

        Tym bardziej, że to często aż 3m kabla!

  8. Przemek pisze:

    Napewno macie racje chlopaki ,ja jeszcze nie probowalem zadnych z alternatywnych kabli lecz majac teraz HD800 oraz LCD3 okazja jest lepsza niz kiedykolwiek.
    Co polecacie aby sie przekonac jak to z tymi kablami jest ,czy pdrazu gleboka woda i Entreq czy moze lepiej cos tanszego jak AFW.
    Piotrze kiedy ukarze sie test kabla AFW ,a moze bys ie kiedys udalo zrobic porownanie kilku takich kabli gdyz ich rozne sygnatury napewno toznie sprawdza sie z roznymi sluchawkami.Fajnie byloby miec taki maly przewodnik.

    ps.dobrze ,ze Cie mamy ,jest kto nam pomoc !

    1. Piotr Ryka pisze:

      Do LCD-3 podobno Entreq jest świetny, ale sam nie próbowałem, nie słyszałem nawet tych słuchawek. Jeżeli przez AWF mam rozumieć Forza Audio Works, to recenzja tego kabla ze słuchawkami Shure jest już tutaj na stronie od pewnego czasu obecna. Forza Audio obiecało mi po niej nadesłanie kolejnych kabli a także przekablowanych słuchawek, ale najwyraźniej rozmyśliło się i przesłało je do High Fidelity. Trudno, każdy robi to co sam uważa za słuszne i dla siebie najwłaściwsze.

  9. Przemek pisze:

    Przepraszam powinienem oczywiscie napisac FAW.

  10. Przemek pisze:

    Muszę przyznać, że nie czytałem wcześniej ten recenzji Shure ale to jak ująłes Piotrze sprawę na stronie trzeciej jest odzwierciedleniem mojego poglądu na audio. Odniesienie do gór i ta opowieść działa bardzo na zmysły (jak większość Twoich recenzji). Utożsamiam się z tym w 100% i dziękuję za taki wpis.

  11. Janek pisze:

    Słuchałem dziś przez dłuższy czas na przemian oryginalny i kabel EarStream. Nie potrafię tak fachowo i rzeczowo przedstawić różnic między nimi, ale za każdym razem kiedy wracałem do kabla oryginalnego, było uczucie, że wcześniej było lepiej. Może to zabrzmi śmiesznie, bo z tego przede wszystkim słyną HD 800, ale przestrzeń może w nich być jeszcze większa, teraz słowo „dalej” nabiera trochę innego znaczenia. Poza tym z kablem Pana Michała muzyka stała się jakby prawdziwsza, realniejsza.
    Innych różnic nie stwierdzono:)

    1. Piotr Ryka pisze:

      Bo kable Pana Michała przestrzeń powiększają. Denonom też.

  12. Przemek pisze:

    Ile kosztuje 3 metrowy kabel sluchawkowy ear stream ?

    1. Michal W. pisze:

      399 PLN z VAT. Albo 99€. W przypadku HD800 200zł drożej, bo za wtyczki słono liczą.
      Da się zrobić w wersji docieplonej, co może się spodobać z Denonami, ale z HD800 a.d. 2013 mnie się nie podobało. Z opinią Pana Janka się zgadzam. Nie zwróciłem uwagi, żeby się zmieniło coś więcej niż wymodelowanie i rozłożenie w przestrzeni samych dźwięków.

  13. Przemek pisze:

    Widac ze u Michala nie tylko wybor sprzetu ale tez spersonalizowac go bardziej mozna, super elastyczne podejscie i zdecydowaniem frontem do klienta.Na szczescie to ten lepszy front niz u TEY :).
    Pogratulowac tez kolejnego artykulu w Highfidelity ,fajnie sie zgrywa z opowiescia Pna Waszczyszyna ukazujac rabek krakowskiego audio.Swietnych marek w Krakowie jeszcze wiecej ale jedno jest pewne ,Krakusy lubia to co najlepsze.
    🙂

  14. Janek pisze:

    Jakie korzyści wniosło zdjęcie zewnętrznych siatek w HD 800?
    Jak je zdjąć i czy jest to proces odwracalny?

    Pozdrawiam.Janek

    1. Piotr Ryka pisze:

      Zdjęcie tych siatek spowoduje większą otwartość brzmienia. Mniej będzie pogłosu, a dźwięk być może stanie się lżejszy, tzn. mniej gęsty. Proces zapewne jest odwracalny, skoro Stefan AudioArt o tym zapewnia, ale sam za to nie ręczę. Osobiście raczej dałbym sobie z tym spokój, chyba że ktoś dokładnie wie jak to zrobić i może nam to opisać.

  15. Janek pisze:

    Witam.
    Pytanie było bardziej do Pana Grzegorza Bilskiego, pisał…

    Przy okazji: udało mi się w końcu “rozbroić” moje słuchawki. O ile korzyść płynąca ze zdjęcia zewnętrznych, czarnych “siatek” jest bezdyskusyjna, o tyle demontaż wewnętrznych, aluminiowych pierścieni skutkuje – moim zdaniem – degradacją przestrzeni i przejrzystości w ogóle. Dlatego – absolutnie nie polecam…

    Pozdrawiam.Janek

    1. Piotr Ryka pisze:

      Wiem, że było do Grześka, ale coś się nie odzywa. Mam nadzieję, że moja recenzja nie obrzydziła mu tych HD 800. To świetne słuchawki, tylko wymagające odpowiedniego toru.

    2. Michal W. pisze:

      Panie Janku, każdy przypadek należy traktować jako indywidualny. Spróbować albo odpuścić. Każdy ma inny system, inny egzemplarz słuchawek i inne preferencje brzmieniowe. Ja pamiętam, że wyjmowanie tylnych sitek z HD600 czy HD650 psuło ich dźwięk. W HD600 bas się robił nadpobudliwy, natomiast jak to się ma do HD800, to nie wiem. Tu jest znacznie mniejsza siatka i zamknięta w niej ilość powietrza.

  16. Janek pisze:

    No tak, ale jeżeli proces jest odwracalny i będę mógł to zrobić samemu to warto spróbować.
    Dziś wieczorem,będę miał możliwość zweryfikować słowa Pana Piotra co do tego że, HD 800 rozwijają skrzydła z dobrym źródłem.
    Ojciec kolegi „udostępni” na 2-3 godź Audio Research cd8. Perła i HD 800 spakowane:)

    1. Piotr Ryka pisze:

      To super. Napisz jak to wypadło. Odnośnie siatki zewnętrznej nie mogę pomóc, bo modowane jej nie mają więc nawet nie ma jak popatrzyć co z tym można zrobić.

  17. Janek pisze:

    Miałem wczoraj możliwość posłuchania przez cały wieczór Audio Research cd8 + BP + HD 800.
    Jeżeli uda mi się sprzedać byłą teściową gdzieś na „tajle” i zakupię w/w odtwarzacz, zapraszam każdego kto twierdzi że nie ma różnicy miedzy źródłem za 5 a 30 tyś, by posłuchał jak bardzo się myli.
    Pierwszy raz słuchałem odtwarzacza z lampami na pokładzie, nie mówiąc już o tym, że w tej cenie widziałem takie tylko w necie.
    W związku z tym nie wiem czy to, że tak zacnie się to zgrało wynika z ceny(w tej kwocie już tak jest?) czy przez lampy?
    Miałem pojechać na dwie godziny a skończyło się tak że po trzech wróciłem do domu po swoją Yamahę i DAC i wróciłem na jeszcze trzy.
    Nie będę opisywał różnic między źródłami bo to żenujące.Wystarczy napisać że na płytach których słuchałem dziesiątki razy słyszałem dźwięki(w większości niskie tony) których tam wcześniej nie było… I nie chodzi o to że z Yamahą są one mniej wyeksponowane, tego basu tam nie ma.To tak jakby na AR cd8 ktoś „dograł” kolejne dźwięki.Może nie super potężny ale HD 800 mają świetny bas niestety nie z Yamachą.
    AR cd8 z Perłą i HD 800, to tak potężna dawka zabawy, że nie sposób było opanować mimowolnego poruszania się w takt muzyki.
    HD 800 zagrały tak, że mając AR cd8 zakończył bym poszukiwania czegoś nowego.
    Kiedyś, Pan Ryka napisał, że HD 800 zyskują z dobrym źródłem, szkoda że nie dopisał, żeby słuchać tylko wtedy kiedy ma się na nie pieniądze w kieszeni.
    W jeden wieczór dowiedziałem się jak gra porządny system głośnikowy, jak naprawdę potrafią zagrać moje słuchawki, jak marne mam źródło i jak niewiele jeszcze wiem o Audio.
    Pozdrawiam.Janek

    1. Piotr Ryka pisze:

      No proszę, a „naukowcy” powiadają, że wszystkie odtwarzacze grają tak samo, a te droższe to tylko złodziejstwo. I w ogóle sprzęt to w słuchaniu muzyki tylko przeszkadza, bo najlepiej się słucha na takim za parę stów. A pieniądze lepiej wydać na złoty łańcuszek albo drogi zegarek. Bo wtedy nie ma oszustwa.

  18. Janek pisze:

    Tak,tak…Zegarek…
    Właśnie sprawdzam na ebay-u ile dostane za swój, i liczę ile trzeba będzie dołożyć do AR CD8;)

  19. Przemek pisze:

    Janku
    nawet nie wiesz ile sprzwiles mi radosci swoim wpisem,naprawde Ci dziekuje!
    Kilka lat temu przekonalem sie co potrafi dobry odtwarzacz testujac : Yamaha 1000,Yamaha 2000,Audiolab 8200, Meridiana G08.2, Accuphase 510, Ayon CD5s ,Naim CDX2 +PSU ,Ancient Audio Lektor Prime oraz Ancient Audio Lektor Air.
    Roznice miedzy kazdym z nich sa ewidentne nie tylko w klasie ale tez w sposobie grania.Po miesiacach testow i podrozy wybralem ostateczni z tej listy jako zdecydowanie najlepszy i najbardziej pasujacy do mojej amplifikacji.
    Janku pisze jak milo zaskoczyl Cie bas w odtwarzaczu Twojego przyjaciela.Wiesz jak taki odtwarzacz ma tez ogromny wplyw na scene, miedzy takim Meridianem a Ancient Audio to jak by ze schowka pod schodami przejsc do filharmonii.

    Po moich doswiadczenia z tyloma odtwarzaczami z roznych polek myslalem ze bede mogl komus pomoc ,opisac jakie to sa ogromne roznice ale konczylo sie na tym co pisze Piotr ,ludzie raczej sie smieja twierdzac ,ze to oszustwo i ze szczytem moze byc Marantz za 1000 zl.

    Staje sie tez teraz bardzo popularny trend ze DAC gra duzo lepiej od wysokiej klasy odtwarzacza CD z duzo wyzszej polki cenowej.Ludzie ci chyba nie slyszeli pozadnego odtwarzacza w akcji lub sa nie szczerzy i twierdza tak aby tymi slowami chyba podrwsowac soje PC audio.

    Sluchalem najwyzszej klasy DACa ,zrodlem byl laptop i bezposrednio porownywalem to z odtwarzaczem cd.Wszystko firmy DCS ,towarzyszylo mi 2 kolegow i pracownik firmy DCS wszystcy zgodnie jednym tonem potwierdzilismy bezsprzeczna wyzszosc odtwarzacza w tym tescie, takze pozadny odtwarzacz ma naprawde jeszcze wiele do powiedzenia i musi uplynac wiele wody w Wisle zanim zwykle PC audio bedzie w stanie tak latwo go zdeklasowac.
    Sa tez takie osowby ktore twierdza ze muzyka ze smartfona gra na tym samym poziomie co wysokiej klasy odtwarzacz, te mys jednak pozostawie kolegom bez komentarza.

  20. Janek pisze:

    Widzę Przemku, że rozumiesz co miałem na myśli:)

    Facet który mi pozwolił wczoraj słuchać nie jest moim przyjacielem.To do wczoraj obcy mi facet, jest ojcem kolegi którego nie dawno poznałem.Fantastyczni ludzie.
    Wracając do tego co pisałeś,podczas wczorajszego wieczora poszedłem na taras zapalić, a wracając słyszałem już z daleka, że ktoś z obecnych puścił moją plytę-Jeży Satanowski muzyka do filmów Koterskiego- im bliżej byłem pokoju w którym grało tym większe robiło wrażenie, a już w pokoju zrozumiałem dlaczego ludzie tak zachwycają się tubami.Piszę o tym, ponieważ tak mogę najlepiej przedstawić różnicę między Yamahą a AR CD8, ta pierwsza to ten dźwięk jeszcze w przedpokoju.Niestety.

  21. Przemek pisze:

    Janku czemu niestety 🙂 ,takie doswiadczenia jak Twoje z opisu mialem kilka razy w przypadku nie tylko odtwarzaczy ale tez wzmacniaczy ,sluchawek czy glosnikow.Powodowalo to u mnie radosc ,radosc ze jeszcze tyle do odkrycia a muzyka moze brzmiec jeszcze piekniej.
    Po takich doswiadczeniach jak Twoje z wczorajszego wieczora razem z moim przyjacielem ktory tez bardzo kocha muzyke i audio spedzalismy mnustwo wieczorow czytajac i rozmawiajac oraz analizujac jak to zagralo ,czemu tak a nie inaczej i planowalismy nastepne porownania zeby zweryfikowac wnioski.
    Janku masz teraz wiele interesujacych tematow do rozmyslenia na jesienne wieczory 🙂

  22. Janek pisze:

    No tak, ale mój zestaw niedawno wrócił od Majkela i do wczoraj byłem nim zachwycony. A teraz?
    Trzeba zbierać od nowa:)

  23. Przemek pisze:

    Janku najwazniejsze jest ,ze nic nie trzeba ani nic nie musisz, jedyne co na pewno z tego wynika to ,ze teraz bedziesz bez problemu mogl odniesc do wlasnych doswiadczen to co cztasz w internecie.

  24. Maciej pisze:

    Stało się, tzn zaczęło. Dziś chwilę słuchałem TH900, ale tylko chwilę bo w sklepie, a do domu zabiorę je może w przyszłym tygodniu. Ale garść, choć mała, wniosków jest.
    Słuchawki są lekkie bo wzięciu w dłonie. Muszle sprawiają wrażenie bardzo cienkościnnego drewna, i w ogóle na zdjęciach wyglądają okazalej. Są dobrze wykonane ale nie tak luksusowo jak obrazowała by ich cena. Kabel jest jednak miękki, ale szkoda że nie odłączany. Są w miarę wygodne, ale bez szału.. T1 są np pewniejsze w obsłudze podczas zakładania. Ale to tylko kwestie zewnętrzne i w gruncie rzeczy mniej istotne..
    Brzmienie tych słuchawek nie jest tak ciemne jak spodziewałem się po przeczytanych recenzjach. Ale gdybym miał się skupić na 3 cechach które przykuły moją uwagę to byłyby to:
    – definicja basu, fenomenalna, zero mglistości. I bas wcale nie jest uwypuklony, na pewno dominuje mniej niż w AH-D7100.
    – przestrzeń jest bardzo dobra, wyraźnie przed nami. To spore zaskoczenie jak na konstrukcję zamkniętą.
    – wysokie tony zupełnie naturalne, według mnie jest silna przewaga nad AH-D7100.
    Chyba obecnie to mój faworyt brzmieniowy wśród wyższych modeli, które znam (T1, T5P, HE-500, HD-650, RS1, AH-D7100, LCD2…) Wokale na TH900 są takie rześkie i równocześnie pełne, ale nie rozjaśnione, są takie po prostu jakby wykonawca był przy nas.
    Jednak ich cena wyraźnie 'japońska’ (czy zawsze ta egzotyka z kraju kwitnącej wiśni musi być tak droga?). Według mnie powinny kosztować 3500-4000pln. Nie są aż tak obłędne w graniu, nie są też aż tak obłędnie wykonane. Są bardzo dobre ale ich największa zaleta to po prosty brak wad. A to już bardzo wiele. Bo T1 choć bardzo lubiane, to dla mnie jednak zbyt uwypuklają wyższą średnicę (tę ok 8kHz), a reszta koleżeństwa po prostu nie trafia do mnie, i szkoda się rozpisywać.

    Dalsze wrażenia opiszę po kolejnych odsłuchach. Niestety moje DT150 wypadły wyraźnie słabiej w bezpośrednim porównaniu (choć uważam, że grają lepiej niż HD650 z kolei.)

    1. Maciej pisze:

      TH900 – podejście drugie:

      Świat bywa przekorny, i tak jest tym razem. Choć poziom ogólny tych słuchawek nadal uważam za bardzo wysoki, to jednak dwa elementy nie pozwalają mi o nich myśleć jak o ’ właśnie tych’ dla mnie. Tymi rzeczami są: jednak lekko wycofana średnica i nieco ich słaba szczelność po założeniu na głowę. Tę średnicę wyczuwa się po dłuższym wsłuchiwaniu. Fostexów słucha się bardzo dobrze ale przy niektórych nagraniach rozczarowują dość mocno (w albumie Sary K. – ok jest bas jest fajna góra, ale jej głos nie ma tego nasycenia). Choć cała ich barwa jest gęsta to wokalom brakuje jednak pewnej głębi. Pewnego tchnienia. Nawet przy porównaniu z DT150 i HD650, niższe rejestry głosów ludzkich są jakieś niepełne*. Oczywiście tym drugim brakuje detali (choć nie jest to jakiś ogromny przeskok) to jednak głosy ludzkie brzmią w sposób bardziej naturalny. Wycofanie średnicy powoduje też lekkie oddalenie wokalistów od nas podczas odsłuchu.

      Ponieważ odsłuchu dokonywałem z osobą która zajmuje się muzyką od strony praktycznej, przeprowadziliśmy dość wnikliwą analizę. I tak okazało się że słuchawki bardzo słabo izolują od dźwięków zewnętrznych, oraz że z samego środka całkiem sporo dźwięku wydostaje się na zewnątrz. Są jednak obłędnie wygodne.. I bardzo wygodnie się je reguluje.

      * Coraz wyraźniej zauważam cena nie oznacza aż tak wielokrotnego przyrostu jakości jak by na to wskazywała jej wysokość i pierwsze wrażenia. Pomiędzy HD650 a TH900 nie ma aż takiego przeskoku. I po dłuższych odsłuchach oceniam, że Fostex powinien kosztować tyleż co T1, czy nawet brytyjski Denon AH-D71000. Fakt zamknięcia TH900 nie oznacza tego co powinien – bo grają równie głośno jak HD650/czy pół-otwarte T1. Cały ten marketing nie ma na szczęścia aż takiej mocy kreowania naszych myśli i osądów, uff. Cnotą jest zachować resztki zdrowego rozsądku. I zawsze porównywać, słuchać, porównywać i jeszcze raz słuchać. Dźwięk ma dawać radość i poczucie obcowania z muzyką tak blisko jak to jest możliwe, niestety bywa że w pogoni za techniką niektóre modele są 'aż za dobre’ – choć tutaj podkreślę to co wcześniej pisałem że akurat TH900 są w mojej opinii na szczycie braci dynamicznych słuchawek. Przy tych szaleństwach cenowych poczciwe średnie modele zyskują jeszcze więcej sympatii wśród amatorów dobrego dźwięku dla których prestiż jest 3-cio lub 4-to planowym aspektem.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Takie rzeczy zależą też od wzmacniacza, ale niekoniecznie. Sam na przykład z reguły wolę DT 990 PRO od trzy razy droższych HD 650.

        1. Maciej pisze:

          Cena TH900 jest na tyle wysoka że zbliża się do Stax’ów SR007 MKII, i przy założeniu że i jednym i drugim potrzeba dobrego wzmacniacza to odsłuch Staxa kusi.

          1. Piotr Ryka pisze:

            Staksa oczywiście posłuchać koniecznie trzeba. Bez wątpienia SR-007 ma od Fosteksów bardziej wyrafinowane brzmienie. Elektrostaty mają swoją specyfikę i czar. Bardzo żałuję, że żadnych nie mam i nie mam na co dzień możliwości obcowania z tym dźwiękiem.

  25. Maciej pisze:

    Dodam tylko że to nie są słuchawki przy których robi się wielkie oczy z wrażenia. Tutaj nie chodzi o fajerwerki, czarowanie. Tutaj jest barwa, namacalność i spokój.

  26. Piotr Ryka pisze:

    Dziękuję za bardzo ciekawy opis i celne spostrzeżenia. Słuchawki są takie drogie chyba głównie z uwagi na ten rękodzielniczy proces lakierniczy, a dźwiękowo są chyba najprzyjaźniejsze spośród tych obecnie produkowanych słuchawek dynamicznych.
    Coraz mocniej czuję, że forum dyskusyjne na hifiphilosophy staje się koniecznością.

    1. Maciej pisze:

      Oj tak 🙂 To naturalna droga ewolucji.

  27. Maciej pisze:

    Panie Piotrze, a jak można porównać TH-900 do R10? Tak skrótowo, syntetycznie.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Trudne to porównanie bez bezpośredniej konfrontacji. Co można powiedzieć na pewno, to to, że R10 są szybsze, nieco jaśniejsze, ale przede wszystkim dokładniej wypowiadają dźwięki. Poza tym przestrzeń mają dużo większą, bogatszą harmonikę i dużo lepiej separują źródła. Wszystko jest na nich harmonijne i czytelne. Są też nieco cieplejsze. Grają tak, że zapiera dech. Tylko co nam po tym jak kosztują 7 tysięcy dolarów a najnowsze mają po 11 lat. I nie da się ich naprawić. Ale posłuchać warto, tylko kac potem okropny.

  28. Przemek pisze:

    Kac i to pewnie taki jak by zmieszc ze trzy rodzaje alkoholu 🙂

    Nie wiem czy powinienem to pisac publicznie ale co tam…..
    Pan Dubiel pracuje nad prototypem sluchawek elektrostatycznych ,nie wiem co wy na to ale ja kibicuje z calych sil !!!!
    Gdyby mu sie udalo to mielibysmy pierwsze polskie sluchawki high end (bo chyba w inne progi Pan Dubiel nie celuje ).
    Panie Boguslawie trzymamy kciuki.

  29. Tadeusz pisze:

    Mam jedną wolna dziurkę w Eurydyce /pod Orfiego/ więc też coś bym tam chętnie podłaczył 🙂

  30. Piotr Ryka pisze:

    Też jestem ciekaw co z tego wyjdzie, a wiem, że ambicje są duże i celuje się w samego Orfeusza.

  31. miszka pisze:

    Jestem ciekaw jak wypadną w porównaniu do LCD XC.

  32. Jarek pisze:

    Mam pytanko – jak te fostexy mają się brzmieniowo do AT W5000 ???

    1. Piotr Ryka pisze:

      Chyba już o tym pisałem. Fostexy są podobne do AKG K812, tylko mają więcej pogłosu, bardziej akcentowany bas i są chłodniejsze względem AKG z kablem FAW Noir oraz trochę słabiej indywidualizują ludzkie głosy. W5000 to słuchawki prawie bez basu, z większą sceną, małymi źródłami dźwięku i wyjątkową szczegółowością. A wraz z tym o wiele trudniejsze do napędzenia.

      Znajomy zrobił u mnie niedawno porównanie z AKG i w efekcie własne Fostexy sprzedał, a AKG kupuje. Sam jednak Fostexy chciałbym mieć, bo są to obok Pandor i nieco z tyłu za Ultrasone Edition 5 najlepsze chyba obecnie produkowane słuchawki zamknięte. A ja słuchawki zamknięte lubię. Poza tym z lepszym kablem pewnie grałyby jeszcze podobniej do AKG, a może nawet lepiej?

      1. Jarek pisze:

        Dzięki! To jednak zostawię sobie Fostexy w kolekcji 🙂

        1. Piotr Ryka pisze:

          Też bym sobie zostawił. Bardzo je lubię.

  33. Petr Zeman pisze:

    Piotr ja mam tylko FOSTEX T50RP i to sluchawki obiektywne-fantastyczne do sluchania starej Niemeckej szkoly dyrygentskei-duzo obiektywniejsze od HiFiMAN HE-6.
    Sony MDR-1A miec 3-100 000 Hz.
    Piotr czytac tvoje recenzje to fantastyczna przygoda.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Fostex T50RP to rzeczywiście wyjątkowo obiektywne słuchawki. Miałem je kiedyś pożyczone na kilka dni. Robią wrażenie. Wiele lat temu to było, a do dziś je pamiętam.

  34. AAAFNRAA pisze:

    Widzieliście, słyszeliście? Fostex x Massdrop TH-X00 Jeżeli będą tak grać, jak podobno grają, to przy cenie 399 $ zacznę (chyba) żałować, że kupiłem TH-900. Najwyżej kupię żonie… ma mniejsze uszy, to się idealnie wpasują. Wygląda na to, że te mniejsze wycięcie w padach, to będzie ich jedyna wada 🙂

  35. Patryk pisze:

    Czy sluchal pan Piotr lub ktos z was „Fostex TH-X00 Massdrop”?(Purpleheart)
    Dzieki z gory za odpowiedz.

    Patryk.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Ja nie słyszałem. Słuchałem natomiast TH-610 i są fantastyczne.

      1. Patryk. pisze:

        To biore je!Sprzedac zawsze bedzie mozna w edycji Purpleheart.Dziekuje za odpowiedz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy