Recenzja: Fostex HP-V8

fostex-hp-v8-hifi-philosophy-007   Pora zrealizować zapowiedzi. Wszystkim zdążyłem rozpowiedzieć, że zjawiły się po recenzję dwa najwyższej klasy wzmacniacze słuchawkowe – Fostex HP-V8 i Wells Audio Headtrip – a zatem czas na nie. Zaczynamy od Fostexa, bo jemu bardziej się śpieszy. Drugiemu też, ale mniej.

Tak się zastanawiam, czy po nawale drogich słuchawek nadciąga drogich wzmacniaczy? Ale nie ma co dumać, bo to stało się faktem. Headtrip i HP-V8 to tylko składniki tsunami, sięgającego genetycznym wstrząsem ładnych parę lat wstecz, do topowych konstrukcji Woo Audio, Rudi Stora czy Apex Pinnacle. Najświeższe elementy to właśnie dwa wspomniane, a także ifi PRO iCan, Ayon HA-3, dwie Vivy, Aurorasound, Audeze „The King” oraz Pathos. W sumie to nie mniej niż dwadzieścia kilka konstrukcji, choć tylko niecała połowa na półkach w kraju. Ale choćby tylko dwa owe i dopiero co zrecenzowane Ayon, Phonitor oraz ifi, a wcześniej także duży Schiit, Trilogy oraz Sugden, już stwarzają szeroką ofertę, spore bogactwo wyboru. Potężny, drogi i zaawansowany technicznie wzmacniacz dla słuchawek to teraz nie coś wyjątkowego, próbującego (najpewniej wedle ogólnego mniemania daremnie) stawać w szranki z systemami elektrostatycznymi, tylko pełnoprawny uczestnik, a nawet ozdoba rynku. Zanikł podział na arystokratyczne elektrostaty, popularne słuchawki dynamiczne i minione planarne. Wszystkie trzy typy słuchawkowych konstrukcji egzystują teraz na równych prawach do życia i jakości, a doszły do tego jeszcze hybrydy, którym niedługo też będziemy się zajmowali. (Są jeszcze słuchawki AMT, także wysokiej jakości.)

Kiedy cała ta równość i różność spotkała się z tendencją rynkową ciągnięcia cen ostro w górę, napiął prawdziwy wysyp konstrukcji już nawet nie drogich, za kilkanaście tysięcy, ale drogich naprawdę, za kilkadziesiąt. Pojawiły się takie słuchawki i takie do nich wzmacniacze, początkowo zwłaszcza mocno szokując publiczność. Taką konstrukcją jest właśnie nasz tytułowy Fostex HP-V8, nazwą kojarzący się z ośmiocylindrowym silnikiem widłowym, ale w rzeczy samej będący lampowym wzmacniaczem słuchawkowym na dwóch triodach 300B wspieranych przez dwie lampy mocy KT-88. (Konstrukcyjny ewenement.) Kosztuje ten przyjemniaczek bite dziesięć tysięcy euro, a u nas dokładnej ceny jeszcze nie ma, ale będzie to prawdopodobnie nieco poniżej czterdzieści tysięcy. Rzecz godna podkreślenia, w jego przypadku mamy do czynienia ze wzmacniaczem słuchawkowym par excellence a nie przedwzmacniaczem z funkcję wzmacniacza słuchawkowego, czy zdolną całym potencjałem napędzać poprzez dzielnik mocy także słuchawki głośnikową integrą, toteż nie ma tam żadnego przełącznika headphone/pre czy headphone/speakers, i w ogóle funkcji obsługowych jest mało. Jest zatem prościej niż u klasycznego i też na lampach 300B Cary CAD-300-SEI, ale nie prościej niż u posługującego się triodami 45ʼ Ayona HA-3.

Wzmacniaczy słuchawkowych na lampach 300B tak nawiasem dziś nie brak, jako że oferują je nie tylko Cary i Fostex, ale też Manley, Eddie Current, Woo Audio (nawet dwa), WBA, Inspire, Meixing, Yaquin i pewnie jeszcze inni. Wybór mamy zatem szeroki, ale konstrukcja droższa jest tylko jedna – flagowy, stanowiący parę monobloków Woo Audio WA234 Mono, wyceniony na aż $16 000.

W tej sytuacji musimy wymagać. Nie ma zmiłuj, za takie pieniądze się bratku nie prześlizgniesz. Albo zagrasz rewelacyjnie i wówczas cię powitamy, albo tak grać nie umiesz – a wtedy won! Jak jest w istocie, to się zaraz okaże, ale jeszcze przed podpięciem słuchawek pojawiają się wątpliwości. Przy tak pokaźnych pieniądzach wzmacniacz Fostexa każe bowiem wraz z sobą nabywać komplet lamp mocy od Electro Harmonixa i najtańsze sterujące JJ. To nie jest w porządku, gdyż to jest trzecia liga. Nie pierwsza, gdzie grają 300B Sophia Royal Princess, Takatsuki, Erlog, EAT i Emission Labs; ani nawet druga, gdzie mamy Sophie Princess (bez Royal), KR-audio, Create Audio, Shuguang Treasure i Shuguanga kopię Western Electric, tylko liga okręgowa, razem ze zwykłym Shuguangiem, JJ, Svetlaną i też rosyjskim Genalex Gold Lion.

To niskie pochodzenie wcale jednak nie znaczy, że lampy są beznadziejne. Bynajmniej. Najlepiej pasuje do nich określenie „całkiem niezłe”, jako że przyjemnie się słucha i wad żadnych istotnych nie ma, a jedynie czar i maksymalizacja piękna pozostają skromniejsze. No, owszem, szczegółowość, harmoniczna złożoność i budowanie przestrzeni wraz z nasycaniem jej dźwiękiem są nie tak intensywne, ale nie w stopniu uniemożliwiającym wysokiej klasy doznania. Takie lampy byłyby więc w porządku w przypadku wzmacniacza poniżej dziesięciu tysięcy. Ale już za piętnaście mamy Ayona z najwyższej klasy dużymi triodami 45-Globe „mesh”, jakże zatem w takim za czterdzieści Elektro Harmonix? Nawet się nie postarał sławny przecież japoński producent o opcję „płacimy drożej za lepsze lampy”, jaką oferuje na przykład Woo Audio. Nie masz kliencie wyboru – musisz kupić wzmacniacz ze słabszymi lampami, a dopiero potem na własną rękę nabywać ewentualnie lepsze. O tyle to głupie, że na te słabsze szkoda zwyczajnie pieniędzy, a poza tym Fostex ma większą siłę przebicia niż pojedynczy kupujący i po sąsiedzku od Takatsuki, czy choćby przez morze u Full Music (Sophia Electric), mógłby wynegocjować ciekawą cenę. Ale nie, cały wkład producenta to złote napisy Fostex na rosyjskich lampach wziętych wprost z ligi okręgowej. Żadną miarą to nie przystoi i tego nie pochwalę, nawet jeżeli takie tuzy jak Cary Audio czy Audio Research postępują podobnie. Zupełnie mi się to nie podoba i jasno daję do zrozumienia. Owszem, o lepsze KT-88 będzie trudno, ale i to dałoby się załatwić porządniej, bo są przecież węglowo napylane Psvane. Podobnie trudno o dobre z nowej produkcji sterowniki ECC88, ale przynajmniej można było wziąć te JJ ze złoconymi nóżkami, nie mówiąc o sięgnięciu po obfite zapasy dawnych Philips SQ. Ale nie, z lampami poszedł Fostex na totalną łatwiznę: – Nie mamy dla pana lepszych lamp i co nam pan zrobi? – Nic nie zrobię, mogę najwyżej się skrzywić.

Aliści z tymi lampami nie wyszło w przypadku niniejszej recenzji całkiem po fostexowemu, ponieważ testowany egzemplarz to od dłuższego czasu (bodajże od sierpnia 2015) wędrująca po świecie pokazówka, której prezenterzy bądź widzowie zdążyli rozwalić jedną z pary KT-88 i jedną z 300B. W efekcie tą rozbitą 300B zastąpiono parą kupioną od Gold Lion, które to Gold Lion, jak mówiłem, są niezłe, ale przy tym podwójnie fałszywe. Podwójnie, ponieważ Gold Lion to marka od dawna nieistniejącego, legendarnego England-Marconi, wykupiona kilka lat temu pod względem samych praw do nazwy (czyli bez parku maszynowego) przez jakiegoś Amerykańca i mająca fabrykę w Saratowie. Po wtóre zaś, England Marconi nigdy lamp 300B nie robił. Jako się rzekło, rosyjsko-amerykańskie lampy o włosko-angielskich papierach rodowych są jednak jakościowo niezłe, chociaż do takich Takatsuki brakuje im bardzo wiele. Ile dokładnie, to się jeszcze policzy, ale sądzę, że sporo. Na początek jednak posłuchamy tego HP-V8 jak go sprzedają, tyle że Gold Lion zamiast Electro Harmonix i z moimi sterującymi ECC88 Valvo, bo tych stockowych bym nie zniósł. Wpierw jednak kwestie techniczne.

Budowa

Besta w całej okazałości - Fostex HP-V8.

Besta w całej okazałości – Fostex HP-V8.

   Wzmacniacz to kawał smoka. Trzydzieści jeden kilo metalu, szkła, pleksy i przewodów, przy prezencji prostej lecz smacznej. Potężne pudło z pleksiglasową szybą zza której widać lampy; od wierzchu kryte metalową osłoną, której można się pozbyć. Bez niej wygląda ładniej, niemniej jest bardzo praktyczna, bo przecież ktoś może mieć małe dzieci albo musieć stawiać w miejscu narażającym na zbicie lampy. Całość poza tą szybą jest przede wszystkim czarna i świeci głównie czerwono. Z tyłu, przy gnieździe zasilania, znajduje się włącznik sieciowy, po którego użyciu rozświetla się na biało okrągły przycisk »Standby«, którego z kolei użycie powoduje zanik tego świecenia, a w zamian rozświetla się czerwonymi liczbami okienko indykatora wzmocnienia. Startuje od pozycji zerowej (dwie kreski), tak więc chcąc cokolwiek usłyszeć będziemy musieli pokręcić gałką. Ta jest duża i kręci się z dużym oporem, co sugerowałoby obecność silnika, ale wzmacniacz wędruje po świecie bez pilota i bez instrukcji obsługi, a w materiałach na stronie producenta nic o pilocie nie słychać; i w ogóle informacje są skąpe. Poza suchymi danymi technicznymi, też niezbyt obszernymi, jest przede wszystkim tradycyjna gadka o lampach, że mogą mikrofonować i parzą, i że ich nie należy przykrywać. Poza tym chwalą się transformatorami od Hashimoto Electric i dławikami od Bando Electronics, a także tym, że płyta bazowa to dwa kilogramy litej beztlenowej miedzi, a oprócz niej przeciwdziałają wibracjom specjalne gumowe nóżki. Poza tym kanały stereofoniczne są ponoć szczególnie dobrze separowane, a kondensatory zrobili sami, natomiast wtyki wzięli od Furutecha. I tyle. Aha, piszą jeszcze o przez siebie wynalezionym i opatentowanym stopniu zasilającym ST-PC (Stabilized Tube-controlled Power Circuits), wykorzystującym te niespodziewane przy 300B lampy KT88; stopniu zdolnym istotnie obniżać szum własny obwodu lampowego, co dało parametr S/N równy 115dB, czyli niespotykanie wysoki. Całość pracuje w klasie A, przenosi pasmo 20 Hz – 50 kHz i może oddać 2W mocy przy THD poniżej 0,5%.

Trzy pary lamp elektronowych pracujących w czystej klasie A wewnątrz 31 kilogramowej oprawy - to musi wzbudzać podziw każdego słuchawkowca!

Trzy pary lamp elektronowych pracujących w czystej klasie A wewnątrz 31 kilogramowej oprawy – to musi wzbudzać respekt u każdego słuchawkowca!

Ze ściany ciągnie nasz Fostex 198W (więc chyba rzeczywiście jest w czystej klasie A) i może słać sygnał na słuchawki poprzez dwa gniazda: symetryczny 4-pin i niesymetryczny jack φ 6,3 mm; nie robi tego jednak równocześnie, gdyż między gniazdami jest mały przycisk a przy każdym gnieździe kontrolka i naciskaniem przerzucamy sygnał do tego lub tego. Ów 4-pin jest przy tym tak samo jak w moim Twin-Head zwodniczy, bowiem nie stoi za nim symetryczny sygnał, tylko jest to przejściówka umożliwiająca bezpośrednie podpinanie modnego teraz symetrycznego kabla. Idąc za tą modą Fostex też wyposażył w taki kabel swą poprawioną wersję słuchawek flagowych TH-900 (TH-900 V2), a ściślej, można go do nich dokupić za bodajże 1100 PLN. Symetryzacji nie ma na zicher, bowiem z tyłu jest tylko samotna para przyłączy RCA, a poza nią jedynie to gniazdo sieciowe z włącznikiem głównym.

Całość, jak mówiłem, prezentuje się okazale i całkiem efektownie, mam jednakże uwagę do tego czerwono świecącego indykatora wzmocnienia. Świeci za mocnym światłem, które tej klasy urządzeniu zwyczajnie nie przystoi. Poza tym pilota do tego ciężko chodzącego potencjometru chyba naprawdę nie ma, bo w danych technicznych jedynym wymienionym akcesorium jest kabel zasilający. Urządzenie oferuje za to co innego – przełącznik impedancji. Podobnie jak u Phasemation mający cztery pozycje, ale z innych powodów. Nie są to bowiem cztery zakresy samej oporności, a jedynie dla każdej z dwóch – wysokiej i niskiej – po dwa stopnie wzmocnienia. Mamy zatem małe i duże wzmocnienia dla niskiej i małe i duże dla wysokiej. Sam podział niska-wysoka też zresztą jest nietypowy, ponieważ niska obejmuje zakres 12 – 600 Ω, a wysoka 48 – 600 Ω.

Na potrzeby naszego testu postanowiliśmy ściągnąć zewnętrzną obudowę, która choć praktyczna, to zakrywa niepotrzebnie gang transformatorów i lamp HP-V8.

Na potrzeby testu postanowiliśmy ściągnąć zewnętrzną obudowę, która choć czasami praktyczna, w innych razach zakrywa niepotrzebnie gang transformatorów.

Wyglądałoby więc na to, że niska jest wyłącznie dla dokanałówek, ale w istocie tak nie jest i dla każdych słuchawek najlepsze ustawienie trzeba dobrać na ucho. Trzeba to zrobić tym bardziej, że wzmacniacz ma duży zapas mocy i bez trudu napędzi każde niemalże słuchawki z pozycji mocy „low”, a nie jest dla brzmienia obojętne, czy będzie to „low” czy „high”.

 

 

 

 

Odsłuch

Wzmacniacz nowy, design oldschoolowy. I rasowy!

Wzmacniacz nowy, a design oldskulowy. Za to rasowy!

   Tę część recenzji poprzedzić muszę uwagą o kablu zasilającym. Jak u wielu urządzeń japońskich (chociaż nie wszystkich) żyłę gorącą powinien mieć Fostex po lewej, a więc niezgodnie z polską normą. Przyda się zatem listwa z gniazdami Shuko, najlepiej oczywiście wysokiej klasy. Poza tym wyjątkowo zasmakował wzmacniaczowi kabel zasilający Acoustic Zen Gargantua II, co nie jest zaskoczeniem, ponieważ to jeden z najlepszych kabli tego typu. Wśród sporej ilości wypróbowanych ten właśnie okazał się zdecydowanie najlepszy. Interkonektem pomiędzy odtwarzaczem a wzmacniaczem był Sulek Audio, odznaczający się wyjątkową muzykalnością i szczególnie dobrą koordynacją zarówno czasową jak i samego pasma. Reszta należała do lamp i słuchawek.

Zacząłem od obiecanej sesji z lampami sprzedażowymi, wspartymi jedynie przez własne ECC88 od Valvo, które to sterowniki są tylko nieznacznie gorsze od królewskich Simens & Halske „Grey Plate”. Te jednak, z uwagi na drogocenność, w teście użyte nie zostały. Do porównania stanęło sześć par słuchawek: AudioQuest NightHawk, Audeze LCD-3, Beyerdynamic T1, Fostex TH-900 V2, HiFiMAN HE-6 i Sennheiser HD 800S. (Fostex, Sennheiser i HiFiMAN z własnymi kablami, a pozostałe ze znakomitymi od Tonalium, przy czym w każdym bez wyjątku przypadku końcówką był 4-pin.)

Dwie pary po wstępnej selekcji odrzuciłem. HiFiMAN-y grały najostrzej i najjaśniej – w sumie całkiem w porządku, jednak daleko od pełni swych możliwości. Mocy im nie brakowało, ale posiadacz tych słuchawek zaoszczędzi masę pieniędzy kupując Lebena CS-300F albo Ayona HA-3, z którymi zagrają lepiej. Bardziej problematyczna była sprawa z Audeze, które pewne utwory prezentowały zjawiskowo, ale inne mocno tak sobie. Z jednymi nagraniami wypadały fascynująco, z innymi przynudzały, co samo w sobie nie stanowi dyskwalifikacji, jednakże ich posiadacz zrobi z kolei lepiej zaopatrując się we wzmacniacz Wells Audio Headtrip – znacznie bardziej im odpowiadający, a nieco jednak tańszy.

Poziom wykonania nie może budzić zastrzeżeń.

Poziom wykonania nie może budzić zastrzeżeń.

Przy pewnym ustępstwie jakościowym (nieznacznym jednak) zaoszczędzi jeszcze o wiele więcej nabywając niedawno testowanego ifi PRO iCan, a mniejszy Leben także będzie dobrym wyborem, podobnie jak nowy Ayon. Poza tym Audeze zrobiło niedawno własny wzmacniacz, ale jeszcze nie miałem okazji go słuchać. Pozostałe słuchawki grały natomiast równo i bardzo interesująco, zmuszając do nieustannego porównawczego przełączania i głowienia się nad różnicami. Bieguny tych różnic wyznaczały AudioQuest NightHawk i Fostex TH-900, a z pozostających pomiędzy nimi flagowych Beyerdynamic i Sennheiser te pierwsze bliższe były Fostexom a drugie AudioQuest. Każde grały jednak wyraźnie inaczej i każde można było woleć od pozostałych.

AudioQuest NightHawk

Przyznać muszę, że te podobały mi się najbardziej. Problematyczny to wybór i bardzo subiektywny, ale nie ma powodu kłamać czy skrywać tego przed światem. Kilka innych osób słuchało później tego samego wachlarza i ich wybory były inne, jednak sam słuchałem o wiele dłużej i mój był właśnie taki. Dlaczego taki? Z kilku powodów, ale przede wszystkim jednego – to brzmienie było najbardziej interesujące. Owszem, miało słyszalne wady, obnażające słabość lamp Gold Lion. – Nie taką w sensie przyjemnościowym, jako że słuchało się bardzo przyjemnie, a nawet intrygująco, natomiast w sensie zniekształceniowym. Słychać było wyraźne przestery basowo-pogłosowe, zdecydowanie słabsze z później użytymi lampami Create Audio, a zupełnie nieobecne z fantastycznymi Takatsuki. Natomiast z Gold Lion pojawiały się te basowe i pogłosowe przestery nagminnie, jednak nie na tyle były irytujące, by odebrać przyjemność słuchania.

Serc HP-V8 stanowi sekstet lamp: xx, KT88 (!) oraz 300b.

Serce HP-V8 stanowi sekstet lamp: ECC88, KT88 i 300B..

AudioQuest grały najciemniej, najgęściej i ze zdecydowanie najmocniejszymi pogłosami oraz basem. Basem nie tylko się pojawiającym, ale też podkładowym, u pozostałych poza Audeze nieobecnym. Grały też najniżej tonacyjnie i najbardziej spoistym pasmem. Przy wybitnej klasie źródła, interkonektu i oczywiście samego wzmacniacza (nawet z tymi lampami), dawało to brzmienie bardzo wciągające i wielce niepowszednie. Gęsta, melodyjna i pozbawiona sopranowych dodatków średnica mogłaby się komuś wydać nie dość przejrzysta i realistyczna, ale jedynie komuś takiemu, kto nie zjadł zębów na porównaniach. Gdyż w istocie była prawdziwa i brana najbardziej z życia, a nie po audiofilsku podrasowana, przejaskrawiona i przedobrzona. Owszem, kiedy się do średnicy dosypie sopranów, wówczas głosy wydają się prawdziwsze, ponieważ są lepiej słyszalne. Kiedy marne głośniki w telewizorze mamroczą, wówczas podbicie sopranów korektorem graficznym poprawia zdecydowanie słyszalność. Ale to nie jest realizm, to poprawka. Podobnie ma się sprawa z gęstością medium. Kiedy te sopranowo podbarwiające się głosy wybuchają punktowo izolowanymi źródłami w otaczającej pustce podszytej najwyżej jasnym, też sopranowym szumem płyty, wówczas ktoś mógłby zawołać: – Ooo, ależ transparencja! Tyle że w takim czymś brakuje szumu otoczenia, które jest zwykle niższym i bardziej poprzez to gęstym szumem.

AudioQuest nie forsowały sopranów i uczciwie to ustami swoich twórców zapowiadały. Z podkreśleniem, że takie mniej forsowne soprany są najzwyczajniej prawdziwsze i ja się z tym zgadzam. Podobne (chociaż w szczegółach inne) cofnięcie sopranów mają Audeze i dobrze napędzane HD 800, a wiele innych słuchawek woli soprany właśnie forsować i wiele osób (chyba większość) to forsowanie lubi.

Jest jeszcze coś - duet transformatorów marki Hashimoto, które dekady temu były współodpowiedzialne za sukces marki Sansui, a dzisiaj jedna ich sztuka potrafi kosztować przeszło 1000$!

Jest jeszcze coś – duet transformatorów marki Hashimoto, które dekady temu były współodpowiedzialne za sukces marki Sansui, a dzisiaj jedna ich sztuka potrafi kosztować przeszło 1000$!

Tak czy owak, niezależnie od przyznanej pozycji, grały AudioQuest z Fostexem pierwszorzędnie i to godne jest podkreślenia. Pełnym i gęstym brzmieniem a jednocześnie przejrzyście, bez żadnej konieczności przedzierania się przez jakieś nie dość klarowne brzmienia. W efekcie intrygująco i bardzo niepowszednio. Mam z tytułu wykonywanego zawodu duży brzmieniowy przesyt, a mimo to brzmienia owo bardzo mnie pociągało. Niestety, z gorszymi niż Accuphase źródłami było zbyt pogłosowe.

 

 

 

Odsłuch cd.: Fostex TH-900 mk II

Pozostaje kwestia brzmienia - co potrafi monstrum Fostexa?

Pozostaje kwestia brzmienia – co potrafi monstrum Fostexa?

   Na drugim biegunie forsowne soprany i krystaliczną czystość medium w towarzystwie basowych grzmotów proponowały poprawione flagowe Fostexy z symetrycznym kablem. Kabel nie miał wszakże tu nic do rzeczy, to znaczy niesymetyczny oferował to samo – ważny był jedynie wzmacniacz i same słuchawki.

Ani na jotę bym się nie zdziwił, gdyby ktoś wybierając najlepsze zestawienie z porównywanych właśnie Fostexy wskazał. Grały niezwykle efektownie, całą gamą audiofilskich przymiotów. Ich najwyższy tonacyjnie dźwięk, ze średnicą obficie doprawianą sopranowym świergotem, popisowo kontrastował z potężnie uderzającymi basowymi pomrukami o naprawdę imponujących zejściach. A wszystko to w medium przejrzystym na absolutny kryształ – niczym byś wody źródlanej zaczerpnął – i ta niezwykła czystość z wszystkiego najbardziej się narzucała. Wszystko to z detalicznością i rozdzielczością pozostającymi w najwyższym popisie i z ostro, super wyraźnie nakreślonymi konturami dźwięku, a jednocześnie z ogólną gładkością i dobrym wypełnieniem. Nie tak gęsto jak NightHawk, bez basowego podkładu i ciężkiej atmosfery ogólnej, tylko połyskliwie, przejrzyście, ze świergotem i z gęstym jedynie basem. Ogólnie rewelacja i tak jak audiofile cenią. W tej sytuacji przejścia pomiędzy tymi słuchawkami szczególnie były wstrząsające. NightHawk po Fostexach wydawały się nieprzejrzyste, stłumione, ciężkie i duszne, a Fostexy po nich jazgotliwe, za lekkie i przede wszystkim zbyt wysokim dźwiękiem grające. Z minuty trzeba było, żeby się z tych efektów przejścia otrząsać i poczuć znów przyjemność. Zarazem plus dla wzmacniacza, że tak potrafił różnicować i w tak różnych stylach przyjemność oferować. Bo grało to naprawdę popisowo nawet z tymi Gold Lion.

Beyerdynamic T1 V2

Co tu dużo pisać - HP-V8 to jeden z najlepszych wzmacniaczy słuchawkowych jakie dane nam było słuchać!

Co tu dużo pisać – HP-V8 to jeden z najlepszych wzmacniaczy słuchawkowych jakie dane nam było słuchać!

Niektórzy prawią, że Fostexy mają te same przetworniki co flagowce od Beyerdynamica, włożone tylko inaczej (nie pod kątem) w inne (zamknięte i drewniane) muszle i minimalnie może przekonstruowane. Może tak, może nie – nie wiem. Faktem jest, że grały te podejrzewane o współprzetwornikowość, a nawet o bycie przetwornika dla Fostexów dostawcą, Beyerdynamic wyraźnie od nich inaczej, choć nie tak przeciwbiegunkowo jak NightHawk. Nieco chłodniej i nieco bardziej szaro, nieco też obiektywniej. Ten chłód nie był w istocie chłodem, tylko niższą o kilka stopni temperaturą; taką, powiedziałbym, spacerową. Cieplejsze, w pokojowej temperaturze, okazały się Beyerdynamic dopiero z Create Audio, a jeszcze cieplejsze, w bardzo miły sposób, z Takatsuki, ale to wyszło na jaw potem. Z Gold Lion były zaś neutralne i takie mocno życiowe. Sopranów pokazywały mniej na średnicy, ale ogólnie sporo i podrasowaną nimi z lekka miały wyraźność. Mniej przy tym nie tylko były ciepłe, ale także gładkie i transparentne. Ich medium miało transparencję braną z przeciętnie pogodnego dnia, a nie jakąś zupełnie wyjątkową, jak kiedy z Krakowa widać Tatry. Nie miało natomiast gęstej atmosfery NightHawk ani ich basowego mruczenia. Łatwo (podobnie jak Fostexy) radziły sobie T1 ze zniekształceniami, przy ilości pogłosu pośredniej. Nie tak dużej jak u NightHawk a większej niż u Fostexów. Bo jeśli u Fostex TH-900 V2 coś zmieniono względem wersji V1, to lekko dźwięk ocieplono i zredukowano pogłosy. W każdym razie z własnym wzmacniaczem tych pogłosów miały niewiele lecz umiejętnie nimi operowały. U T1 przy większej ich ilości dawały zaś pogłosy efekty holograficzne i charakterystyczną dla tych słuchawek trójwymiarowość dźwięków. Dźwięków nie tak masywnych jak u NightHawk, ale co najmniej równie ważkich jak u TH-900, przy bardziej zgęszczonym samym medium. Składających się na niższą nieco całościowo tonację – pomimo basu nie tak nisko schodzącego, wszakże też potrafiącego zagrzmieć. Ogólnie lepiej kontrolowanego niż u TH-900 i LCD-3, natomiast nie tak złożonego i wszechobecnego jak u NightHawk.

I choć dużo zależy kompletu zainstalowanych lamp, to wrażenie totalnego odejścia od kompromisu daje o sobie znać w każdej sekundzie jego odsłuchiwania.

I choć dużo zależy od kompletu zainstalowanych lamp, to wrażenie totalnego odejścia od kompromisu dawało o sobie znać w każdej sekundzie odsłuchu.

Przejścia na T1 i od NightHawk, i od TH-900 nie były już tak dramatyczne, niemniej wyraźmy brak podobieństwa w obu przypadkach się rysował. To było granie nieco lżejsze a bardziej trójwymiarowe; wyższe i bardziej przejrzyste niż u amerykańskich Jastrzębi, natomiast nieco chłodniejsze i bardziej pochmurne niż u japońskich flagowców pomalowanych lakierem urushi. Też możliwe do wskazania jako najlepsze, bo nie tak duszne z jednej i nie tak rozświergotane z drugiej strony. Takie poprawne, zajmujące, nieprzedobrzone i też przede wszystkim ciekawe.

Sennheiser HD 800S

Jedni uważają to za rzecz przesądzoną i nie podlegającą dyskusji, podczas gdy inni mocno kontestują, lecz pozostaje faktem, że te słuchawki uchodzą za jakościowy wzorzec w swoim przedziale cenowym. Chwalone za możliwości techniczne i obiektywizm, cenione za niepospolite walory przestrzenne, sprzedają się w dużych ilościach i krytyk się nie boją.

Dla jednych zabrzmi to zaskakująco, dla innych będzie świętokradztwem, ale zagrały dosyć podobnie do NightHawk, choć mimo wszystko sporo inaczej. Podobnie poprzez powściąganie sopranów i nie dokładanie ich do średnicy, a także poprzez masywność dźwięków i nie przesadzanie z transparentnością medium. Niemniej sopranów na średnicy u HD 800 było więcej, a poprzez to ich wokale delikatniejsze i nieco ostrzej zarysowane. Dodawały też Sennheisery śladowo więcej powietrza, natomiast pierwszy plan wyraźnie stawiały dalej i na rozleglejszej scenie. Atmosferą otoczenia jedne i drugie słuchawki rysowały wyraźnie, z tym że Sennheisery na tym większym metrażu, przy czym szum tła był u nich wyraźniejszy i ogólna transparencja większa. Masywność i bliskość dźwięku oraz poskramianie sopranów za to mniejsze, przy czym jedne i drugie słuchawki – a tak szerzej biorąc to wszystkie cztery – po chwili adaptacji okazywały się wprowadzać słuchacza w świat niezapośredniczonej rzeczywistości, która dopiero przy porównaniach okazywała się nie taka znów niezapośredniczona. I znów plus dla wzmacniacza, że tak potrafił różnicować, a mimo takich różnic każdorazowo stwarzać atmosferę przemożnej realności. Klasa, po prostu klasa.

 

Z innymi lampami

I to niezależnie od użytych słuchawek.

I to niezależnie od użytych słuchawek.

O lampach się już nagadałem, ale dotąd teoretycznie. Praktyka w tym wypadku potwierdziła teorię. Wyraźnie droższe ($600 za parę) Create Audio o litych anodach (jest także wersja mesh) zabrzmiały cieplej, gładziej, spójniej i z mniejszymi zniekształceniami. Nie była to jeszcze perfekcja i podrasowany Cary Audio CAD-300-SEI z lampami Takatsuki czy Sophia Royal Princess grał na pewno bardziej intrygująco, niemniej było to już rasowe granie z wysoką lampową kulturą. Więcej się działo, równiej i spójniej grało, brzmienia się pojawiły piękniejsze. Nie jakoś dojmująco lepsze, ale po prostu lepsze. Dojmująco lepiej zagrały dopiero Takatsuki. Pisałem kiedyś o nich, że nie wypadły z nieprzerobionym Cary jakoś oszałamiająco i słabiej niż 32B z manufaktury Alesy Vaica, ale potem z przerobionym zagrały już fantastycznie i teraz z Fostexem też rewelacyjnie. Nie miały wprawdzie tym razem silnej konkurencji – drugich wybitnych 300B do porównania nie było – natomiast względem Create, a zwłaszcza Gold Lion, był to na pewno zdecydowanie piękniejszy brzmieniowy świat. Bogatszy, bardziej muzyczny, znakomicie przestrzennie zorganizowany i czasoprzestrzennie skoordynowany, a więc i bardziej całościowy. No i przede wszystkim pozbawiony zniekształceń oraz ze wspanialszymi brzmieniami. Cieplejszymi, dźwięczniejszymi, gładszymi, bardziej esencjalnymi i o mocniejszych barwach. Nie ma zupełnie sensu wydawać na ten wzmacniacz takich pokaźnych pieniędzy, by potem słuchać go na pół gwizdka z jego marnymi lampami. Nie marnymi w sensie dosłownym, ale względem najlepszych wyraźnie marniejszymi – odbierającymi pokaźną porcję piękna, a zatem i przyjemności. Dopiero z Takatsuki to było naprawdę to i można brać się było za bary z przerobionym Twin-Head czy przerobionym Cary. Nie powiem, który najlepszy, bo nie robiłem bezpośrednich porównań. Takatsuki tym razem nie były wygrzane, a znajomy przyszedł z nimi tylko na dwie godziny i niech się Fostex cieszy, że w ogóle doszło do takiego odsłuchu. I niech się może postara o te lampy w stanie sklepowym wzmacniacza, bo nie uchodzi przy takich ambicjach i tej cenie raczyć klientów lipą.

Choć oczywiste połączenie z flagowymi TH-900 również wypadło urzekająco. Polecamy!

Choć oczywiste połączenie z flagowymi TH-900  wypadło nad wyraz urzekająco. Polecamy!

Jakby nie dość, te Takatsuki miały dużo słabszy mruk własny, który w tym wzmacniaczu jest wprawdzie na szczęście zupełnie śladowy, niemniej z NightHawk był wyczuwalny, a w moim nie ma go ani grama. Przy Takatsuki też go właściwie nie było – jedynie maleńki śladzik na samo ostrze noża. I jedynie z NightHawk, tak więc tym bardziej te lampy. Z tego jednak powodu nie wskażę na Final Audio Sonorous X jako jednego z kandydatów do najlepszego z Fostex HA-V8 brzmienia i na podsumowanie dodam, że nie znam wzmacniacza lampowego poza swoim, do którego te słuchawki bez najmniejszych zastrzeżeń by pasowały.

 

Podsumowanie

fostex-hp-v8-hifi-philosophy-002   Lampowy smok od Fostexa sprzedawany za złowrogo brzmiące pieniądze (chociaż w Ameryce widać go już za nieco przytomniejsze $8000), tak jak go dają z firmowymi lampami, jest tylko nieznacznie lepszy od flagowego Cary i najnowszego Ayona. Od pierwszego cokolwiek barwniejszy, od drugiego mniej mruczy. Natomiast z lampami Takatsuki i lepszymi sterującymi to się już robi smok prawdziwy, że trudno większego wyszukać. Drogo wyjdzie i nie ma sygnału symetrycznego (o ile komuś zależy, bo sam raczej wolę lampowość, ale Ayon na przykład daje to i to), natomiast jak się celuje w maksymalizm, to tutaj będzie oczko. Nie trzeba grzebać w bebechach, nie trzeba niczego przerabiać. Wystarczą same lepsze lampy i podpiąć któreś najlepsze słuchawki, a raj ziemski w postaci dźwięków będzie łaskawie nam dany. Jeszcze tylko w tę Gargantuę i w odpowiednie źródełko trzeba będzie się zaopatrzyć (szczególik na dokładne pozamiatanie konta) i można będzie hulać po nagraniach, racząc siebie i nie przeszkadzając domownikom. Czy najodpowiedniejszymi do tego będą słuchawki Mr Speakers, Ultrasone Jubilee 25 Edition, Focal Utopia, a może jakieś inne – tego nie umiem powiedzieć, ponieważ tak daleko badawczo nie sięgałem. Niewątpliwie jednak na wybitnie audiofilską modłę zagrają już własne Fostex TH-900, a na gęstą i niepospolitą NightHawk z lepszym, kosztownym niestety kablem. Tak w zaufaniu i między nami: jak ktoś lubi wybitną transparencję i żeby była doprawiona mocarnym, grzmocącym basem, to Fostexy będą w sam raz i zbędne kosztowniejsze poszukiwania. Natomiast co się tyczy porównań z konkurencją w sensie innych wzmacniaczy, to znajdą się  takowe w nadchodzącej recenzji drugiego słuchawkowego smoka, tego od amerykańskiego Wells Audio, a wówczas tranzystory przeciw lampom staną na udeptanej ziemi. Tymczasem nie pozostaje nic innego jak stwierdzić, że w lepszym garniturze lamp jest ten Fostex HP-V8 jednym z trzech najlepszych słuchawkowych wzmacniaczy jakie słyszałem w życiu. Najlepszym zaś pośród tych, które nie były przerabiane.

 

W punktach

Zalety

  • High-endowy poziom ogólny.
  • Wyjątkowo dobitne różnicowanie stylów poszczególnych słuchawek.
  • Już z lampami sprzedażowymi wybitna transparencja i muzykalność.
  • Barwne i nasycone brzmienie.
  • W zależności od samych słuchawek różne podejście do światła.
  • Duży zapas mocy, gwarantujący szybkość i dynamikę.
  • Odpowiednio długie wybrzmienia o zaznaczonym charakterze lampowym.
  • Wielosmakowość dźwięku.
  • Poprawnie skalowana, nigdy nie za niska temperatura.
  • Żadnej sopranowej ostrości.
  • Mocny bas.
  • Żywi, przekonujący wokaliści.
  • Duża i głęboka scena.
  • Predyspozycje do holografii.
  • Dobre dozowanie i należyta kontrola pogłosu.
  • Detaliczność.
  • Rozdzielczość.
  • Niezła kontrola basu.
  • Z lampami 300B najlepszego sortu wszystko o kilkadziesiąt procent lepsze.
  • Zwłaszcza całościowe piękno brzmieniowe i ogólna jego spójność.
  • Także mocniejszy bas i dużo lepiej kontrolowany.
  • W efekcie wzmacniacz staje się bardzo wybitny, jednym z najlepszych na świecie.
  • Dobra współpraca ze słuchawkami o niskiej i wysokiej oporności.
  • Czysta klasa A.
  • Opatentowany system zasilania ST-PC.
  • Potężny, budzący szacunek wygląd i efektowna prezencja.
  • Płyta antywibracyjna i porządne gniazda lamp.
  • Dokładny, nie za ślisko chodzący potencjometr.
  • Regulowana moc i dopasowanie impedancyjne.
  • Możliwość podpinania zwykłych i symetrycznych słuchawek.
  • Wysokiej klasy podzespoły.
  • Made in Japan.
  • Renoma marki.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Sprzedażowym lampom (poza KT-88) daleko do elity.
  • Potencjometr nie jest krokowy, a mimo to brak pilota.
  • Wtyk symetryczny to tylko przejściówka.
  • Bardzo wysoka i chyba niestabilna cena.
  • Brak regulacji biasu i regulacji brumu.
  • Dość skąpa dokumentacja techniczna.
  • Słyszalny brum ze słuchawkami o bardzo niskiej impedancji.
  • Za mocno i niezbyt ładną czcionką świecący indykator wzmocnienia.

Sprzęt do testu dostarczyła firma: MIP

Dane techniczne Fostex HP-V8:

  • Lampy: KT88, E88CC, 300B
  • Maksymalna moc wyjściowa: 2000 mW (przy 16Ω).
  • Impedancja obciążenia: LOW 16 – 600 Ω; HIGH 48 – 600 Ω.
  • Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 50 kHz.
  • S / N: 115dB.
  • THD + N: 0,5% lub mniej (32Ω, 1V RMS).
  • Wtyki słuchawkowe: XLR (4-pinowe) i φ6.3mm.
  • Pobór mocy: 198W.
  • Wymiary: 430 (W) x 245 (H) x 416 (D) mm (bez elementów wystających)
  • Waga:  31 kg
  • Akcesoria: Kabel zasilający 1,5 m.
  • Cena: około 40 000 PLN.

 

System:

  • Źródło: Accuphase DP-700 SACD.
  • Wzmacniacz słuchawkowy: Fostex HP-V8.
  • Słuchawki: AudioQuest NightHawk, Audeze LCD-3, Beyerdynamic T1, Fostex TH-900 V2, HiFiMAN HE-6 i Sennheiser HD 800S.
  • Interkonekt: Sulek Audio.
  • Kabel zasilający: Acoustic Zen Gargantua II (żyła gorąca po lewej).
  • Listwa: Power Base High End.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2 BBS.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

12 komentarzy w “Recenzja: Fostex HP-V8

  1. Tadeusz pisze:

    Panie Piotrze przetestować tego: EternalArts HLP i Fostex „wyleci z trójki” 🙂

    1. PIotr Ryka pisze:

      Ethernal Arts to wzmacniacz specyficzny, strojony pod Sennheiser HD 800 a nie uniwersalny, choć pewnie producent mógłby go dostrajać także do innych słuchawek. W wersji maksymalnej, z selekcjonowanymi podzespołami (co wydłuża czas realizacji do kilku miesięcy) jeszcze droższy od Fostexa. Słuchałem go w byle jakich warunkach na AVS i od Fostexa z 300B Takatsuki lepszy mi się nie wydał. Ale takie porównania na dystans są nic nie warte.

  2. Tadeusz pisze:

    Jeżeli chodzi o aspekt uniwersalności to pewnie ma pan rację ,ja słuchałem go z HD800 oraz Audeze LCD4 .
    Niedawno byłem ponad tydzień w Niemczech ,odbyłem pięć kilkugodzinnych sesji
    w wymienionej wyżej konfiguracji w warunkach domowych .Może żródło trochę odstawało poziomem bo był to komputer w roli transportu oraz dac Lampizator
    Level 4,5 ? (wyjściowo 4 ale po trzech modach u Konstruktora).
    Eternal to była chyba wcześniejsza wersja ,ta bez pre .
    W porównaniu do Bakoona HPA-21 ,którego miałem przez ponad pół roku ,
    brzmienie niemieckiej konstrukcji wydało mi się ciekawsze i o dziwo dynamiczniejsze chociaż to OTL.
    Wracając jednak do meritum Eternal Arts nie jest wzmacniaczem uniwersalnym ale wybitnych w konkretnych konfiguracjach ale Fostex chyba też bo sam pan stwierdził ,że nie wszystkie słuchawki mu „podpasowały”?

    1. PIotr Ryka pisze:

      To nie jest tak, że nie wszystkie słuchawki mu podpasowały. Jeżeli HE-6 potrzebują 6W a on oddaje max. 2W, to optimum z definicji być nie może. Audeze są zaś bardzo specyficzne i takie szczególnie trudne poprzez to, że też potrzebują dużo mocy (choć nominalnie mniej), co przy ich dość dużej paradoksalnie skuteczności w przypadku mocnych wzmacniaczy lampowych daje słyszalny brum. U Fostexa brumu z lampami Takatsuki wprawdzie nie miały wcale, ale pod nie tor trzeba by odpowiednio zestroić, a to nie był test dla Audeze tylko wzmacniacza. Tak więc zostawiłem słuchawki dla niego łatwiejsze. Sam wzmacniacz jest jednak pierwszorzędny i z Takatsuki oraz odpowiednimi lampami sterującymi gra bajecznie.

  3. miroslaw frackowiak pisze:

    Taki drogi i jeszcze ze wszystkimi sluchawkami nie gra idealnie to juz przesada….cenowa,wole mojego Carego 300B bo duzo tanszy i gra z sluchawkami i kolumnami wspaniale,czyli tu widac uniwersalnosc…duzo lepsza.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Tak, Cary jest bardziej uniwersalny. A po kompleksowych przeróbkach i z najlepszymi lampami nie gorszy.

  4. Colorfort pisze:

    Panie Piotrze.
    Wiem że nie bylo bezpośredniego testu Audeze LCD-4 w połączeniu z Fostex V-8. Berdzo mnie interesuje ta konfiguracja. Czy, zważy wszy na oczywiste upgradowanie lamp poleciłby Pan ten zestaw? Przyznam, że jest Pan dla mnie autorytetem w wielu testach, wiec licze na panskie doświadczenie.
    Pozdrawiam.
    Grzegorz

    1. PIotr Ryka pisze:

      Oczywiście. że poleciłbym. Takatsuki albo Sophia Royal Princess 300B, lepsze KT-88 i ECC88 – i będzie genialnie.

  5. Radek pisze:

    Czy miał Pan możliwość posłuchania wzmacniacza słuchawkowego EAR Yoshino HP4 uważanego przez niektórych za jednego z lepszych na świecie jak się on ma do takiego Fostexa HP V8 lub Cary 300SEI?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, nie miałem. W Krakowie jest wprawdzie siedziba formalnego dystrybutora, ale ten dystrybutor niczego jeszcze nie zamówił. Mogę tylko powiedzieć, że mój znajomy z innego miasta kupił ten wzmacniacz i zaraz sprzedał, bo nie był do końca zadowolony. Ale jak to się ma do relacji z Fostex HP V8, Cary albo Headtripem, tego nie wiem.

      1. Radek pisze:

        Ja obecnie używam go z Grado Ps1000e ogólnie jestem zadowolony bo uzyskałem kolejny postęp w jakości dźwięku ale byłem ciekaw jak to się ma do tych naprawdę dobrych wymienionych wzmacniaczy. Miałem okazje posłuchać tego Fostexa HP V8 na Audio Show w połączeniu z Chord Dave i grało to super lecz ja nie posiadam tak wybitnego Daca korzystam z Preout Devialeta i myślę że tu tracę na jakości. Dziękuje za informacje i przy okazji za wspaniałe recenzje które są pomocne w szukaniu coraz to lepszego zestawu audio.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Moja opinia jest taka, że kiedy jest się zadowolonym, to każda wymiana powinna być bardzo przemyślana i sprawdzona. Nic w ciemno. Ten wzmacniacz jest na pewno świetny i chyba lepiej mu dokupić jakiś naprawdę dobry kabel zasilający, zmienić bezpiecznik na Verictum, dodać kondycjoner masy, gatunkowy interkonekt. I drążyć raczej sprawę przetwornika. Można na przykład zapytać w Audio Systemie, które przetworniki z tymi Grado najlepiej się sprawdzają. Może coś doradzą, pożyczą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy