Recenzja: Focal Spirit Classic

Focal_Spirit_Classic_05 HiFiPhilosophy   JMlab i Focal to dzieci Jacques’a Mahul, jednej z najbardziej znanych postaci w świecie audio, kogoś równie cenionego jak Ed Meitner czy Dieter Burmester. Warte niewątpliwie opisania dzieje jego firmy i samej postaci odłożymy na okoliczność recenzji którychś z jego głośników, ponieważ to one przysporzyły mu sławy i wyniosły na audiofilski piedestał, a tutaj napomkniemy jedynie, po raz nie wiem który, że słuchawki to obecnie szczyt mody, tak więc kto żyw bieży je produkować, bo inaczej nie uchodzi. Każda z liczących się światowych firm produkujących głośniki odczuwa słuchawkową presję i jedne już jej uległy, a inne jeszcze stawiają opór, ale pozostaje faktem, że producentów słuchawek z roku na rok przybywa, a same słuchawki, jeszcze całkiem niedawno traktowane nierzadko pogardliwie i przypisywane do działu „Akcesoria”, stały się wisienką na audiofilskim torcie i obiektem popisów audiofilskich cukierników.

Francuski Focal uległ tej słuchawkowej modzie jak na razie połowicznie, to znaczy zaprojektował słuchawki, i to nawet niejedne, ale powstrzymał się od prób zaoferowania jakichś skrajnie ekskluzywnych, mogących aspirować do tytułu najlepszych na świecie, tak by wraz z ich najsławniejszymi kolumnami głośnikowymi, JMlab Grand Utopia, mogły zdobyć złote medale na audiofilskiej olimpiadzie. Nic nie słychać o takich próbach, a póki co Focal postanowił zawojować rynek modelem średniej klasy; takim o wysokich aspiracjach ale przytomnej jeszcze cenie, by zadowolić klientów wymagających, lecz licznych, a nie pojedynczych marzycieli – gotowych płacić w imię swych audiofilskich fantazji mały majątek za coś do ubiera na głowę. Klasa musi jednak pozostać klasą, tak więc Focal, skoro się już zdecydował, musiał wypuścić słuchawki rasowe, godne noszenia napisu „Focal”. Zaprzągł tedy do słuchawkowej koncepcji swój departament R&D – i, jak należało przypuszczać, wymodził coś ciekawego.

Budowa

Focal_Spirit_Classic_10 HiFiPhilosophy

Opakowanie jest porządne i zgodnie z panującą modą w białym kolorze.

   Słuchawki są zamknięte, audiofilskie i przystosowane zarówno do zadań domowych jak i podróżnych. Są zatem lekkie, niezbyt duże i jak przystało na szanującą się firmę, bardzo ładnie wykonane. W obszernym, czarnym pudle z grubej tektury, otwieranym według ostatniej mody pociągnięciem tasiemki, znajdziemy obok samych słuchawek dwa kable – czterometrowy normalny i półtorametrowy dla aparatury przenośnej, zaopatrzony dodatkowo w typowego, trzyprzyciskowego pilota. Oba wykonane z długokrystalicznej miedzi beztlenowej o nieustalonej czystości i podpinane do lewej muszli za pośrednictwem złącza mały jack, przy czym trzeba uważać, bo wchodzi to złącze pod nietypowym kątem. Znajdziemy tam też wydrukowaną na lśniącym papierze niewielkich rozmiarów instrukcję oraz bardzo elegancki welurowy pokrowiec. Sednem są jednak same słuchawki, a te wyglądają jakby kosztowały dwa razy tyle minimum. Ogólnie byłem więc zaskoczony, bo i marka Focal przyzwyczaiła nas do wysokich cen, a także wygląd taką sugerował. Tymczasem żądają za nie niecałe półtora tysiąca, zatem całkiem umiarkowanie, chociaż nie jakoś znowuż specjalnie mało. Sugeruje to wzięcie na muszkę młodzieżowego klienta, o czym przystosowanie do mobilności dodatkowo zaświadcza. Wygląda na to, że monsieur Mahul postanowił rzucić na rynek eleganckie słuchawki dla ludzi młodych, tak by mogli się szczycić posiadaniem Focali, bo przecież nazwa „Focal” naprawdę dużo znaczy i jest największą chlubą francuskiego audio.

Muszle te Focale mają trochę nietypowe – podłużne, eliptyczne, z jakiegoś twardego jak kamień a przy tym bardzo lekkiego tworzywa – i pociągnięte na metaliczny brąz. Przez środek każdej przebiega szeroki pas, ozdobiony na całej szerokości metalowym szyldem, z którego wychodzi zawiasowo także metalowe mocowanie pałąka, ozdobione równie metalowymi literami układającymi się w napis FOCAL. Mocowanie to pozwala złożyć słuchawki, tak by łatwo je było przenosić, ale nie umożliwia położenia ich na płask, ponieważ oś obrotu wzdłuż muszli została ograniczona, chociaż wystarczająco pozostała obszerna by skutkowała wygodą i możliwością dokładnego dopasowania. Sam pałąk też jest cały z metalu i dość szczodrze pokryty otuliną. Okrywę posiada skórzaną, z wytłoczonym napisem THE SPIRIT OF SOUND, co świadczy o przesuwaniu się bardzo dbającej o kulturę i zachowanie własnego języka – i nawet posiadającej odnośną do tego odpowiednią ustawę – francuskiej społeczności, w tym wypadku technicznej, w stronę angielskojęzycznego internacjonalizmu.

Focal_Spirit_Classic_11 HiFiPhilosophy

Garść informacji od producenta

Estetycznym wyróżnikiem jest fakt, że muszle łączą owalność z kanciastością, w postaci prostopadłego z tego owalu wycięcia i prostych cięć tego przechodzącego przez nie metalowego pasa. Stwarza to wrażenie nowoczesności wzorniczej, której eleganckim podkreśleniem są chromowane obwiednie w miejscu łączenia muszli z padami. Pady te są także brązowe, pokryte bardzo porządną sztuczną skóra i wypełnione pianką zachowującą pamięć kształtu. To ostatnie okazuje się bardzo przydatne, bo same muszle są niewielkie, tak by nie raziły w ruchu ulicznym, ale poprzez to uszy trzeba w nich upychać, bo mało jest tam na nie miejsca. Nie daje to specjalnej wygody, ale i nie jest jakimś dużym problemem, właśnie dzięki tej miękkiej, układającej się piance. Podczas kilkugodzinnych odsłuchów nie stała się moim uszom krzywda, chociaż wygody jak ze Staksa Omegi czy Sennheiserów HD 800 oczywiście także nie było, a przechodzenie na pełnowymiarowe Sennheisery czy nawet nieco ciasnawe Beyerdynamiki skutkowało odczuciem ulgi. W sumie coś trochę w stylu słuchawek Beyerdynamica, tylko jeszcze sporo ciaśniej, czyli analogia do Sennheiserów Momentum.

Od strony technicznej słuchawki chwalą się membranami o średnicy 40 mm, których największą zaletą jest bycie mieszanką mylaru i tytanu, czyli mylarowym wykrojem napylonym tytanem. Tego rodzaju połączenie skutkuje wyjątkową lekkością, szacowaną przez Focala na 86 mg wobec przeciętnej wynoszącej 110 mg, a jednocześnie wielką odpornością na odkształcenia, co pozwala na szczególnie szybką odpowiedź sygnałową i w efekcie obdarza większą dynamiką dźwięku. Zwraca też Focal uwagę, że jest jednym z najznamienitszych w świecie wytwórców przetworników głośnikowych, a jego związana z tym rozległa wiedza i ogromne doświadczenie zostały tutaj oczywiście wykorzystane, co każdy będzie mógł usłyszeć, choćby w postaci bardzo niskich, wynoszących zaledwie 0,3%, zniekształceń harmonicznych.

– Nawet jeżeli nie słyszeliście naszych głośników, zapewne słyszeliście o tym jacy jesteśmy znakomici, i tej znakomitości dzięki naszym słuchawkom dane wam będzie zaznawać – dają do zrozumienia producenci.

Focal_Spirit_Classic_12 HiFiPhilosophy

A oto i one: Focal Spirit Classic.

Wygląd faktycznie jest świetny, zwłaszcza jak na słuchawki kosztujące trochę powyżej tysiąca, na którym to obszarze króluje plastik lub co najwyżej kiepsko obrobiona blacha, podczas gdy u Focala mamy do czynienia z wyglądem naprawdę ekskluzywnym. Co zaś się tyczy samego dźwięku, to zaraz się przekonamy. Kończąc sprawy techniczne dodajmy, że impedancja wynosi 32 Ω, skuteczność 102 dB, a pasmo przenoszenia 5 Hz do 22 kHz. Całość waży bez kabla 225 g i prezentuje się pierwsza klasa. Francuski sznyt, nowoczesność, wyróżniająca się forma i świetna baza surowcowa. Przystosowanie do zadań mobilnych także jest oczywiste. Oby tylko to grało.

 Brzmienie: Z iPadem 2

Focal_Spirit_Classic_13 HiFiPhilosophy

Focal nie zawiódł w kwestii wyposażenia

   Zacznijmy w takim razie od sprzętu przenośnego oraz faktu, że w takim wypadku należy słuchawkom zamienić kabel na ten specjalnie dla niego przeznaczony, i to nie tylko dlatego, że tak jest wygodniej, ale także z uwagi na lepsze z nim brzmienie. Czterometrowy kabel stacjonarny, skądinąd bardzo porządnie wyglądający i wolny od tendencji do skręcania, dawał z iPadem zbyt wiele pogłosu i dorzuconej aury, czyniąc brzmienie lekko udziwnionym. Nie było tego z tym krótkim, aczkolwiek pewna swoista atmosfera, właściwa dla tych słuchawek, się pojawiała. Nieznaczna, ale natychmiast wyczuwalna.

 

Harman/Kardon SOHO

Sięgnąłem najpierw po znane ze świetnej współpracy z iPadem Harman/Kardon SOHO i jak zawsze zostałem oczarowany tym jak ładnie prosto z applowskiego wynalazku potrafią zagrać. Ujmowały bezpośredniością, delikatnością sopranów, solidnością basu i jasną, kremowo podświetloną średnicą. Przestrzeń była całkiem spora i do przodu idąca, a towarzyszył jej lekki pogłos, ładnie podkreślający ten rozmiar. Skonstatowałem w tej sytuacji natychmiast, że gra to bardzo dobrze i gotów byłem kłaść głowę pod topór, że obecna tu bezpośredniość, a wraz z nią całe brzmienie, są naprawdę wysokiej marki. Z tym naszym zmysłem słuchu wiąże się bowiem taka dziwna co nieco sprawa, że kiedy go nie wyskalować, wówczas szybko popada w zadowolenie. Nie znaczy to, że bez skalowania nie może mu się nie podobać. O, tak to nie ma! Kiedy coś zabrzmi źle i czymś dręczy, to zaraz jest raban. Ale kiedy wszystkie składniki brzmienia są zadowalające, to pierwsze wzięte danego dnia do słuchania wyda się na pewno lepsze niż podczas porównań. To samo, jak sprawdziłem, dotyczy obrazu na ekranie telewizora. Obraz tylko dobry wydaje się bardzo dobry i dopiero ukazanie lepszego gasi poprzedni entuzjazm. Tak więc wzięte jako pierwsze do posłuchania Harman/Kardon SOHO ukazały się od świetnej strony i bardzo im byłem przychylny.

 

Beyerdynamic DT 880

Focal_Spirit_Classic_14 HiFiPhilosophy

Francuzi zadbali o wyróżniającą się stylistykę

Klasyki Beyerdynamica pośpieszyły jako drugie ze skalującą kontrą, momentalnie rozwiewając złudzenia odnośnie SOHO. Brzmienie okazały się mieć podobne co do stylu, to znaczy też raczej kremowe i jasne, lecz to co delikatne miały delikatniejsze, to co misterne misterniejsze, a to co zmysłowe o wiele bardziej epatujące zmysłowością. Składało się to na znacznie mocniejsze przywołanie realistycznej atmosfery i na dużo silniejsze zadowolenie ze wszystkiego. Dźwięk był gładszy, naturalniejszy, pozbawiony sztucznej chropowatości i lekkiego dudnienia. Nie kładł nacisku na pogłosową aurę i jej efekty przestrzenne, tylko spokojnie, bez żadnego efekciarstwa częstował muzyką. Jedyny minus był taki, że Harmany grały bardziej przed oczami, a Beyerdynamiki tylko po bokach. Reszta przewag należała do oferowanych od jakże dawna, klasycznych już słuchawek. No ale klasyka klasyką, a są one dwa razy droższe, tak więc wszystko jasne i wszystko na swoim miejscu.

 

Focal Classic

Uruchomiłem Focale i od razu dotarło do mnie, że mają dalszy pierwszy plan i większą scenę. Grały też, podobnie jak SOHO, bardziej przed słuchaczem. Nie całkiem z przodu, ale z wyczuwalną obecnością sceny także przed słuchaczem a nie tylko w okolicach uszu. Momentalnie zaznaczyła się także ciemniejsza tonacja, większa skala dynamiczna, mocniej zaakcentowany bas; a ogólnie biorąc dźwięk bardziej efektowny, taki większego formatu. Beyerdynamiki były bardziej miłe, skromne i bezpośrednie, co w żadnym razie nie znaczy, że ubogie. Oferowały naprawdę duże brzmieniowe bogactwo i czasami to aż bierze podziw dla ich umiejętności, ale tak bardziej w atmosferze intymnej, koleżeńskiej, wewnętrznej. Tymczasem Focale grały bardziej na zasadzie zewnętrznego popisu. Nie w pokoju tylko koncertowej sali, nie po koleżeńsku tylko z szacunkiem i dystansem dla ich umiejętności, z dużo większym rozmachem i nieco mroczną, stwarzającą inny klimat aurą.

Focal_Spirit_Classic_17 HiFiPhilosophy

Jakość wykonania można uznać jako wzorcową.

Niewątpliwie bardziej popisowo i spektakularnie, w tym szerokim, wielkoobszarowym i w cudzysłowie imperialnym sensie popisu, a nie takim na wyciągnięcie ręki. Nie należy tego mylić z brakiem bezpośredniości. Były co najmniej równie bezpośrednie, a tylko ukazywały wykonawców w innych wnętrzach, bardziej cienistych, z atmosferą półmroku, tajemniczości, zaaranżowanego przedstawienia, a nie tak po prostu z wejściem na środek jasno oświetlonej sali i zwyczajnego sobie grania. Można to także porównać w inny sposób; że Beyerdynamiki koncertowały za dnia, a Focale wieczorem. To i to było ciekawe, obie prezentacje bardzo mi się podobały, ale niewątpliwie mocno się różniły co do atmosfery i stylu. Poza tym bas na Focalach był mocniejszy, rzucone na ciemne tło barwy bardziej nasycone i ze światłocieniem, a całościowa atmosfera nie tylko bardziej mroczna, ale także bardziej gęsta, mimo że obecna na większej scenie. Warte odnotowania jest też to, że u Beyerdynamiców pierwszy plan z reguły był bliski, a u Focali w zależności od utworu potrafił być bardzo bliski, taki niemal prosto do ucha, jak i całkiem odległy, perspektywiczny. Wszystko zależało od nagrania.

Bardzo lubię DT 880 i szanuję umiejętności Harman/Kardon SOHO, ale do współpracy z iPadem na pewno wolałbym Focale. Zwłaszcza muzykę dużych składów i dużych przestrzeni ukazały lepiej, podobnie jak rockową atmosferę. Miały bardziej napięty układ nerwowy i ostrzejsze pazury zmysłów, a ja taką muzykę, w której czuć przyspieszone bicie serca i skumulowane napięcie, wolę. Atmosferę nocnej awantury i rozbudzonej zmysłowości, a nie tylko dziennej skargi czy koleżeńskiej pogawędki.

Brzmienie: Z Sony Xperia SP i Heglem SUPER

Harman/Kardon SOHO

Focal_Spirit_Classic_19 HiFiPhilosophy

Problemem dla niektórych mogą być dość małe pady.

Hegel SUPER to takim mały-wielki skurczybyk. Naprawdę szkoda, że nie ma jeszcze jego wersji mobilnej. Pierwsze od razu SOHO pokazały co znaczy dobry wzmacniacz, i to jeszcze taki, który ze wszystkim co mu podpinać gra dobrze. Momentalnie zaszczepił ten Hegel słuchawki Harmana szczepionką naturalizmu, ograniczając ich sferę pogłosową i czyniąc z niej sam już tylko popis a nie jakiś w pewnym stopniu zbyteczny naddatek. Wygładził przy okazji brzmienie, przybliżył je i uczynił zdecydowanie bardziej prawdziwym, choć wciąż w takim przestrzennie zaaranżowanym spektaklu. Prawdziwość i muzyczne bogactwo były tu na zdecydowanie wyższym poziomie niż iPadem, mimo iż ten iPad taki z tymi Harmanami jest dobry i dopasowany.

 

Beyerdynamic DT 880

Oj, ale te Beyerdynamiki dostały windę w górę. Atmosfera im pociemniała, scena się rozrosła i zagrały w stylu całkiem jak Focale z iPadem, tyle że w nieco delikatniejszej, nieco mniejszymi dźwiękami operującej manierze. Te drobne dźwięki wychodzące na nas z mroku wędrowały w naszym kierunku nieraz z bardzo daleka, stwarzając wrażenie wielkiego, tajemniczego obszaru, będącego zupełnym przeciwieństwem tego jak grały z iPadem. Jest czymś doprawdy zdumiewającym jak wiele potrafi zależeć od wzmacniacza i źródła, i jak te same słuchawki potrafią oferować zupełnie inną aranżację tych samych utworów, przywołującą zupełnie inny zestaw muzycznych doznań i sferę klimatyczną.

 

Focal Classic

Focal_Spirit_Classic_18 HiFiPhilosophy

Na szczęście zakres regulacji ich położenia jest na prawdę duży.

Różnice między Focalami a Beyerdynamicami właściwie się nie zmieniły, jeśli pominąć kwestię oświetlenia. Beyerdynamiki bowiem, jak przed chwilą napisałem, zagrały zdecydowanie ciemniej i na większym niż z iPdem obszarze. W przeciwieństwie do nich oświetlenie u Focali się nie zmieniło, a nawet minimalnie pojaśniało, bo pojawiła się zdecydowanie większa przejrzystość a także połyskliwość. Wciąż była to prezentacja raczej ciemna niż jasna, ale znakomicie już transparentna i całkowicie bezpośrednia. Wielkość źródeł i kontakt z nimi była zgoła nie słuchawkowa tylko głośnikowa; zaskakując nasyceniem, mocą i wielkością sceny. Partia chóralna z IX symfonii Beethovena pod batutą von Karajana sprawiała przemożne wrażenie „bycia tam”, całościowego otoczenia przez wykonawców. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że gdyby uruchomić jeszcze lepszy wzmacniacz, doznanie to by osłabło a efekt zmizerniał, bo jak pisałem na wstępie, zawsze wszystko w świecie naszych zmysłów jest względne i nawet całkowicie bezpośrednie doznawanie realnego świata też potrafi się co do siły swego oddziaływania zmieniać. Inaczej wszak postrzegamy rzeczywistość po obiedzie przed telewizorem, a inaczej podczas skoku spadochronowego, albo podczas zdawania trudnego egzaminu, od którego zależy nasza przyszłość.

Szczególnie moim zdaniem godna odnotowania w przypadku prezentacji Focali Classic ze smartfonem i małym Heglem była muzyka rockowa. Co tu będziemy przed sobą udawali, młodzi ludzie przede wszystkim takiej muzyki słuchają, choć doskonale pamiętam, że w czasach licealnych wraz z kolegami pasjonowaliśmy się także muzyką poważną. Nie bacząc na to napiszę, że ciężki rock sprawdził się w systemie z Focalami rewelacyjnie. Półmrok, przejrzystość, bliskość wykonawców, przejmująco realistyczna wokaliza i duże, napierające instrumenty, z mocnym, wyrazistym basem na czele. Kontrastowość tego obrazu i kontrast mroku z przejrzystością niewątpliwie działały na wyobraźnię. Jak na kieszonkowy system – uczta.

Focal_Spirit_Classic_20 HiFiPhilosophy

Sprawdźmy, jak głośnikowa legenda poradziła sobie w nowy dla siebie środowisku.

Pora ruszyć w rejony systemów stacjonarnych. Rzućmy się zatem w objęcia wzmacniaczy Phasemation i ASL Twin-Head, jako że ich recenzje dawno już sporządzono i nie potrzeba w ich przypadku wybiegać z opisami przed orkiestrę. A w mierze opisywania słuchawkowych wzmacniaczy czeka nas, jak mawiał jeden z bohaterów Kosmosu Gombrowicza – rozliczna przygoda – jako że niebawem Naim, niebawem Questyle, niebawem Bryston. Ale zaraz, tego swojego ASL to chyba też jeszcze nie opisywałem? Tak, niewątpliwie. Lecz co komu po jego opisie, kiedy takiego ananasa nabyć nie można? Niedługo pojawi się za to recenzja wzmacniacza lampowego Abraxas, to się tam coś o jego podobieństwach i różnicach względem tandemu Twin-Head Croft napisze. A na razie bierzmy się za opis Focali.

Podpiąłem tedy, jak to miewam w zwyczaju, równolegle Phasemation i Twin-Heada do odtwarzacza EMM Labs kablami symetrycznymi i niesymetrycznymi, ruszając w kolejną audiofilską eksperiencję. 

Brzmienie: Z Phasemation

Beyerdynamic DT 880

Focal_Spirit_Classic_02 HiFiPhilosophy

Trzeba uczciwie przyznać, Spirit Classic to bardzo udana brzmieniowo konstrukcja.

Skoro jesteśmy przy aparaturze stacjonarnej, porzućmy stricte przenośne SOHO i zastąpmy je szeroko znanymi Sennheiserami HD 650. Na razie jednak skupmy uwagę na równie uniwersalnych co sam przedmiot recenzji, klasycznych Beyerdynamicach.

Muszę przyznać, że zestaw czerpiący sygnał od referencyjnego EMM Labs po symetrycznym kablu Tellurium ku Phasemation i dalej na DT 880, mocno mnie zaskoczył. Zaskoczyły zwłaszcza dwie rzeczy – przejrzystość i ilość sopranów. Strasznie to było przejrzyste i sopranowo migotliwe. A przy tym scena niewątpliwe dużo większa niż z systemami przenośnymi, ale nade wszystko atmosfera wielkiej przejrzystości i rozmigotania. Skrzyły się te soprany, a wszystko było widoczne na przestrzał, szybkie i dobrze oświetlone. Ani jasne, ani ciemne, tylko kryształowo czyste, jakby cały ten przekaz zanurzony był w górskim powietrzu. A z kolei podobną jak górski potok miał werwę i tryskającą sopranową pianę. Wokaliza była tymi sopranowymi popisami nieco przykryta, lekko pogłosowa i nie do końca naturalna, ale całość popisowa aż strach. Takie światłem po oczach, bym powiedział. Aż mi się nie chciało wierzyć, że te zwykle kremowe i spokojne DT 880 tak grają, no ale grały, więc jak grały piszę.

 

Sennheiser HD 650 z kablem Ear Stream

Co innego pokazały dawne flagowe Sennheisery, acz nie do końca, i tym mnie też zaskoczyły. Zaskoczyła mnie obecna także u nich świetna przejrzystość, która im się nieczęsto przytrafia oraz także duża ilość połyskliwych, wysoko strzelających sopranów. Wyjątkowej klasy źródłem stał się ten wygrzany już solidnie EMM Labs, a Phasemation też jest nie od macochy i jeszcze ma to swoje dopasowanie impedancyjne, które czasami przekaz to aż wywraca do góry nogami. Wywrócił go także Sennheiserom, dając im atrybuty którymi na co dzień nie dysponują, w postaci tej przejrzystości i tego sopranowego blasku, jednak nie zatraciły one także tego czym na co dzień, w mniej ekskluzywnym towarzystwie zwykły się popisywać, to znaczy średnicowego nasycenia i basowego zejścia. Bas zdecydowanie miały mocniejszy, dźwięk bardziej nasycony, ciemniejszy i z dużo bardziej wyeksponowaną średnicą. Partie wokalne nie chowały się w instrumentalnej burzy i w sopranowych pieniach, tylko mocno eksponowały, co niewątpliwie było lepsze. Sama ta wokaliza też bardziej była prawdziwa, niższa tonacyjnie i bardziej ukonkretniona, z mocniejszym przywołaniem realiów. Ale te strzelające i tutaj soprany, ta przejrzystość? No, no, mocno mnie te HD 650 zaskoczyły. Żadnej mgiełki, żadnej częstej u nich srebrzystej poświaty. Żadnego dystansu. Przejrzystość, realizm, substancjalny konkret i duża, naprawdę duża scena. Wszystko to razem spodobało mi się tak bardzo, że jak na co dzień za tymi słuchawkami nie przepadam, to tym razem się nimi nacieszyć nie mogłem i z przyjemnością wysłuchałem wielu utworów. A wszystko to dzięki EMM Labs, nie ma wątpliwości.

 

Focal Classic

Focal_Spirit_Classic_09 HiFiPhilosophy

Od razu daje się odczuć rzetelność oraz potęgę generowanych dźwięków.

Spośród porównywanej trójki słuchawki Focala najmniej mnie zaskoczyły. To nie znaczy, że grały powszednio albo najsłabiej. Przeciwnie, wypadły najlepiej, ale bez żadnych niespodzianek. Po prostu potwierdziły ustalone wcześniej cechy, tyle że na dużo wyższym, popisowym poziomie. Już ze sprzętem przenośnym wokalizę miały najbardziej prawdziwą, i to się tutaj nie zmieniło, toteż nawet HD 650 nie dały im rady. Tonację, podobnie jak one, też miały niższą niż Beyerdynamiki i nieco ciemniejsze oświetlenie, a pośród tego zdecydowanie najwięcej ze wszystkich substancji i prawdziwości. Wokaliści najbardziej byli namacalni, najbardziej cieleśni, a poniżej nich lokował się zdecydowanie najmocniejszy basowy fundament, zdecydowanie głębszy niż u HD 650, co w przypadku słuchawek o budowie zamkniętej nie może być wprawdzie niespodzianką; no ale co bas, to bas. Potężnie grzmocił, trzeba mu przyznać, przywołując wspomnienia basowych mistrzów w rodzaju Ultrasonów E9, czy Grado PS1000. Soprany z kolei były elegancko powściągnięte, kontrolowane a nie dziko spuszczone ze smyczy, bardziej przy tym rozpostarte przestrzennie a mniej punktowe, co również, i to silnie, działało na rzecz ogólnego realizmu i całościowej klasy brzmienia. Nie było także żadnego pogłosu, który najbardziej zaznaczał się u DT 880, ale i u HD 650 również trochę się pokazywał. W sumie zatem nowe Focale wypadły najbardziej naturalnie i konkretnie, a więc najlepiej. Były jak najmocniej zaparzona, najbardziej esencjalna i aromatyczna świetnego gatunku herbata, której jeden łyk już jest całą opowieścią.

Brzmienie: Z ASL Twin-Head

Beyerdynamic DT 880

Focal_Spirit_Classic_07 HiFiPhilosophy

Co bardzo istotne na tym pułapie cenowy, słuchawki te nie grymaszą na źródła.

Nie mający żadnych dopasowań impedancyjnych Twin.Head momentalnie wyleczył DT 880 z wszystkich opisanych powyżej dolegliwości. Obniżył tonację, dorzucił basu, uspokoił soprany i wydobył z tła wokalizę. Unicestwił także wszystkie pogłosy i złagodził ostrość oświetlenia, dodając jednocześnie dźwiękom masy i substancji. Zupełnie jakby jakiś wykwalifikowany masażysta ponastawiał zwichnięte kręgi i rozprostował wywichnięte barki, przywracając pacjentowi właściwą posturę. W efekcie słuchało się tego o wiele przyjemniej, bez żadnego odczucia dziwności i niewłaściwie położonych akcentów. W klasycznym stylu DT 880; jednocześnie łagodnym i popisowym.

 

Sennheiser HD 650

Niezależnie od tamtych poprawek i unormowań fakt konstruowania Twin-Heada pod słuchawki Sennheisera doszedł z miejsca do głosu i w efekcie HD 650 zaśpiewały prawdziwiej. Soprany miały jeszcze spokojniejsze i przestrzennie bardziej porozciągane, bez najmniejszego choćby śladu kłucia, a jednocześnie obfite, bez cienia niedostatku. Przede wszystkim jednak ludzkie głosy okazały się bardziej prawdziwe, jeszcze bardziej wyeksponowane i popisowe. Z naturalną chropowatością, pełnym bogactwem artykulacji i przemożnym odczuciem obecności. Więcej było w tym życia a mniej sztuczności czy popisowych fraz mijających się z prawdą. Lepsze dopasowanie, a w efekcie lepsza prezentacja. Nieraz DT 880 podobały mi się bardziej od HD 650, ale nie tym razem.

 

Focal Classic

Focal_Spirit_Classic_08 HiFiPhilosophy

Gdzie by ich nie podpiąć, brzmią świetnie.

Na tle bardzo groźnego konkurenta w postaci dopasowanych impedancyjnie do Twin-Heada słuchawek Sennheisera, nowe Focale zaprezentowały się znakomicie, a to dzięki sztuczce z przełącznikiem. Ma ten wzmacniacz przełącznik między trybami OTL i non-OTL, którego druga pozycja często lepiej pasuje do słuchawek o niskiej impedancji. Nie zawsze wprawdzie, bo na przykład w przypadku AKG K812 nie, ale u Audio-Techniki ATH-W5000 jak i u Focal Classic jak najbardziej. Muzyczny obraz w trybie non-OTL okazał się dużo bardziej wyrazisty, bezpośredni i żwawy. Względem Sennheiserów scenę ukazał mniejszą i z bliższym pierwszym planem, a za to sam przekaz był szybszy, dźwięki barwniejsze i bardziej nasycone, a także bardziej błyszczące. Sennheisery odmalowywały muzykę w pastelowych barwach i spokojniej, ale na poziomie i w stylu, który należy uznać za niezwykle satysfakcjonujący, zarówno w mierze samej prezentacji technicznych umiejętności jak i przyjemności słuchania. To była świetna inżynieria dźwięku w świetny sposób na rzecz czerpania przyjemności z muzyki wyzyskana. Na tle tego Focale grały bardziej dosadnie, mocniej, z głębszym nasyceniem, głębszymi dźwiękami i głębszym basem, a wszystko to połyskliwie, w sposób bardziej zmasowany i atakujący bliskością. Coś zatem bardziej dla tych, którzy muzyki chcą mocno i bezpośrednio doznawać, a nie tych, którzy chcą się jej przysłuchiwać i podziwiać ją z pewnego dystansu.

No i tyle.

Podsumowanie

Focal_Spirit_Classic_04 HiFiPhilosophy   Słuchawki Focal Spirit Classic każą po sobie wiele oczekiwać, zarówno w sensie ogólnie znanej renomy marki, jak i tego co ich wytwórca na okoliczność ich rynkowego debiutu rozpowiadał. Nie były to czcze przechwałki i zawiedzione nadzieje. Słuchawki są w porządku, choć może firma Focal nieco za duży nacisk położyła na powierzchowność, a za mały na brzmienie. Nie znaczy to, że brzmienie owo jest jakkolwiek niezadowalające. Sam fakt, że wyszły obronną ręką ze starcia z tak uznanymi rywalami jak Beyerdynamiki DT 880 i Sennheisery HD 650 (i to z ulepszonym kablem) zaświadcza o tym niezbicie. Jednak wygląd mają jak na swój przedział cenowy naprawdę fantastyczny, a dźwięk taki już bardziej tylko bardzo dobry. Jasna rzecz, że Focal wziął tutaj pod uwagę, że kupuje się głównie oczami, a słuchawki przeznaczone jednak mimo wszystko w pierwszej kolejności na ulicę, powinny prezentować się bardzo elegancko, zwłaszcza gdy noszą duży, z daleka widoczny napis FOCAL. Temu wymogowi niewątpliwie stało się zadość i nie można jednocześnie powiedzieć, że dźwięk na tym ucierpiał, bo przecież pozostaje bardzo dobry. Chciałoby się jednak, żeby ktoś taki jak monsieur Mahul poczęstował nas także jakimiś słuchawkami zupełnie zjawiskowymi. Taką słuchawkową Grand Utopią. Mam nadzieję, że nie jest to wizja całkowicie utopijna, choć zdaję sobie sprawę, że tego rodzaju dokonanie musiałoby się odbyć na zupełnie innym pułapie cenowym, z nieodmiennym w tej sytuacji ryzykiem poniesienia trudnych do odzyskania kosztów i wielkiego nakładu pracy. Czy rzecz taka dojdzie do skutku, zależy od tego, czy słuchawki Focal Spirit były początkiem dłuższej przygody firmy Focal ze słuchawkami, czy tylko czymś w rodzaju zagrywki na odczep się, żeby nikt nie mógł powiedzieć, że lekceważą rynek i nie chcą wyjść naprzeciw oczekiwaniom. Można to także ująć inaczej. Zależy to od tego, czy słuchawki Focal Spirit są jednam z wyrazów miłości Focala do pięknego brzmienia, na razie zrealizowanego tylko w odniesieniu do takich na średnim cenowym pułapie, czy czysto komercyjnym przedsięwzięciem, mającym w zamiarze wykorzystanie mody dla celów zarobkowych. Nie umiem na to odpowiedzieć. Odpowie czas.

Na razie mamy pięknie wyglądające i bardzo ciekawie grające słuchawki domowo uliczne, o średniego rozmiaru muszlach, średniej cenie, wybitnym wyglądzie i bogatym, bardzo treściwym brzmieniu, dającym silny wyraz realizmowi i naturalności brzmieniowej. To na pewno niemało i niewątpliwie bardzo udany początek. Zwraca przy tym uwagę, że brzmienie to jest podobne do także niedawno debiutujących i mających analogiczną rynkową lokalizację Sennheiserów Momentum, co jest dość zastanawiającą analogią i każe się domyślać, że w ten sposób grających słuchawek rynek najprawdopodobniej oczekuje, bo ktoś to chyba analizował.

 

W punktach:

Zalety

  • Gęste, treściwe brzmienie.
  • Szybkość dźwięku.
  • Dynamika.
  • Wysoki poziom ogólny i silnie zaznaczająca się bezpośredniość.
  • Mocny, charakterystyczny dla wysokiej klasy słuchawek zamkniętych, bas.
  • Ładnie rozciągnięte przestrzennie, dźwięczne i nie nastręczające żadnych trudności soprany.
  • Mocno wyrażona i naturalnie brzmiąca średnica.
  • Przywołanie żywych wykonawców.
  • Spora scena, bardzo zmienna w zależności od nagrań, ale mająca trwałą tendencję do ukazywania się przed słuchaczem.
  • Lekko przyciemniona, operująca światłocieniem tonacja.
  • Bardzo dobra współpraca ze sprzętem przenośnym.
  • Nie uległy klasykom konkurencji.
  • Znakomity wygląd i perfekcyjne wykonanie.
  • Przystosowanie do zadań mobilnych.
  • Dwa wysokiej jakości kable, w tym jeden do sprzętu stacjonarnego.
  • Bardzo ładny pokrowiec.
  • Wielka renoma producenta.
  • Żadnych szaleństw cenowych.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Trochę za małe muszle.
  • Trzeba uważać na kąt wejścia przy zmianie kabla.
  • Nie da się ich położyć na płask.

Sprzęt do testu dostarczyła firma:

Trimex Logo

 

 

Dane techniczne:

  • Słuchawki dynamiczne o budowie zamkniętej.
  • Przetwornik o średnicy 40 mm z membraną mylarową napyloną tytanem.
  • Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 22 kHz.
  • Impedancja: 32 Ω.
  • Czułość: 102 dB.
  • THD poniżej 0,3%.
  • Waga: 225 g.
  • Dwa kable o długości 4 i 1,4 mz miedzi OFC.
  • Dołączony zamszowy pokrowiec.
  • Cena: 1379 zł

 

System:

  • Źródła dźwięku: EMM Labs XDS1 SE V2, iPad 2, Sony Xperia SP.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: ASL Twin-Head Mark III, Hegel SUPER, Phasemation EPA-007.
  • Słuchawki: Beyerdynamic DT 880 Edition, Focal Spirit Classic, Sennheiser HD 650.
  • Interkonekty: Tara Labs Air1 RCA, Tellurium Q Black Diamond XLR.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

15 komentarzy w “Recenzja: Focal Spirit Classic

  1. kabak1991 pisze:

    No i fajna recenzja. Wydaje mi się że te słuchawki mogą trafić w moje oczekiwania. Czytam te opisy dźwięku i widzę to co lubię – potęga brzmienia mocny bas… Odnośnie basu jeszcze. On jest taki bardziej jak w D7100 czy wyraża się inaczej? Jaki jest jego kick i zwarcie? Jest krótki i mocno uderzający czy raczej potrafi zabuczeć i stworzyć taki tubalny pogłos pokrywający trochę wszystko? Całościowo bliżej im do brzmienia takiego trochę sztucznego i syntetycznego czy można o nic powiedzieć że brzmią bardziej naturalnie?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Bas jest krótki i mocny, a nie w tle i rozlany. Nie ma pogłosów, brzmią naturalnie, ale w takiej przyciemnionej, koncertowej atmosferze.

      1. kabak1991 pisze:

        Czy można to określić mianem trochę a la dźwięk w stylu HD800, tyle że w zamkniętej konstrukcji? Takie mi się nasuwa skojarzenie.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Raczej nie. HD 800 maję dużo większą scenę, jaśniejsze na ogół brzmienie, a poziom techniczny jednak wyraźnie wyższy. Trudniej je wprawdzie napędzić, ale jak już się napędzi, to grają dosyć niesamowicie.

          1. kabak1991 pisze:

            Nie wiem co to za dziwna moda ostatnio, wszystkie te zamknięte słuchawki jakie miałem okazję posłuchać raczą mnie taką ciemnicą. Może są jakieś zamknięte nauszniki grające odrobinę jaśniej albo na wzór serii pro neutralnie, posiadające niską impedancję i nadające się do portable, jednak dysponujące dobrą jakością dźwięku? A nowe Sennki IE800, te dokanałowe?

            P.S. D7100 posiadam 🙂

          2. Piotr Ryka pisze:

            Kupić Final Audio Design Pandora Hope VI. (3400 PLN.)

  2. Piotr Ryka pisze:

    Może Ultrasone Signature Pro? Poza również potężnym basem to w dużym stopniu przeciwieństwo D7100.

  3. Baymax pisze:

    Witam.
    Jaka jest różnica między FOCAL SPIRIT Classic a FOCAL SPIRIT PROFESSIONAL (PRO) ?
    Jeszcze Chciałby zapytać o słuchawki Rudistor Chroma MD2. Rudistor,czy miałeś może jakąś styczność z nimi?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Słuchawek RudiStor nigdy nie słyszałem. Focal Spirit Classic są nieco melodyjniejsze.

  4. navyatgor pisze:

    jaka jest roznica pomiedzy momentum a classic ?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Niewielka. Jednych i drugich od dawna nie słyszałem, ani nigdy nie porównywałem bezpośrednio. Jedne i drugie są dobre.

    2. navygator pisze:

      Co będzie lepszym wyborem do ok 1500 pln ? Focal Classic czy Meze 99 ?
      czym się te dwie słuchawki różnią – pytam ponieważ recenzja obydwu wygląda bardzo podobnie

      1. PIotr Ryka pisze:

        Focale są bardziej wypośrodkowane brzmieniowo, takie bardziej uczciwe. Meze zaś mają podkręcony bas i słucha się ich przyjemniej. Zależy jaki styl się woli i jaką ma się aparaturę. Do takiej wysokiej klasy i dobrze dopasowanej stylem Focale mogą okazać się lepsze, ale ze zwykłym sprzętem Meze prawdopodobnie spiszą się lepiej. Podobnie przyjemne są Denon AH-D600.

        1. navygator pisze:

          dziękuje za odpowiedź.
          zależy mi na dobrej podstawie basowej – czy dobrym wzmacniaczem słuchawkowym jestem w stanie osignąć bardziej obfity bas niż na Meze 99 ?
          z reguły słucham słuchawek z wyjścia w amplitunerze onkyo 🙂

          1. PIotr Ryka pisze:

            W takim razie Meze. Bas mają mocniejszy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy