Recenzja: Final Sonorous VIII

Brzmienie: Z Cowonem Plenue

Widać, że są to słuchawki dla ludzi z pozytywnym nastawieniem do życia!

Widać, że są to słuchawki dla ludzi z pozytywnym nastawieniem do życia!

   Wszystko w tej recenzji pisane jest z zastrzeżeniem, że słuchawki mają na liczniku jakieś dwieście godzin ogrania, tak więc mogą jeszcze się zmieniać, i to nawet w stopniu niemałym. Coś jednak z siebie po tych dwustu godzinach powinny przejawić, a czekać pół roku nie ma czasu.

Na początek tedy napiszę, że żartów z tymi Sonorous VIII naprawdę nie ma, toteż występy porównawcze ze słuchawkami za kilkaset czy tysiąc kilkaset złotych można sobie darować, bo to nie ta liga. Porównałem je zatem do kosztujących trzy tysiące Audeze EL-8 w wersji otwartej i jeszcze o ponad tysiąc droższych OPPO PM-2, które swego czasu „rozjechały”, jak to mawiają audiofile, tańsze towarzystwo ze wzmacniaczem samego OPPO.

Cena okazała się być bardzo dobrym wyznacznikiem, a chociaż nowe Audeze broniły się dzielnie, ulec tym OPPO musiały w całej rozciągłości. Szczególnie gdy chodzi o partie wokalne, gdzie naturalność i bogactwo głosów było całkowicie po stronie droższych planarów. Co na to japoński tytan? Powinien mieć strasznie trudno, jako że te OPPO to właściwie pod względem wokali referencja. Cóż można dorzucić do ich niezwykłej przenikliwości i naturalizmu? Otóż okazuje się, że przynajmniej trzy rzeczy. Po pierwsze ciepło. Sonorousy grają na pewno cieplej i milej, dokładając jeszcze do ciepła nutę słodyczy, co wespół czyniło ich śpiew milszym, bardziej radosnym i mniej technicznym. Nic tu nie było z poszukiwania technicznych aspektów dźwięku – sama wyłącznie analogowa gładkość i ciepło ludzkiego oddechu. Druga rzecz, to wypełnienie. Cielesność u japońskiej drożyzny stawała się pełniejsza, bardziej dociążona i bardziej konkretna. Taka wprost z życia wzięta – i to po jego przyjemniejszej stronie – a nie z analizą, nieznaczną oschłością, pewnym jednak odrealnieniem (wynikającym z nie dość cielesnej powłoki), a w efekcie pewną nostalgią i smutkiem. Walor emocjonalny tych samych utworów u obu wyraźnie był inny; i można rzec, że OPPO trochę dosmucały, a Sonorousy weseliły się wraz ze słuchaczem i wykonawcą. Osobiście bardzo lubię posępne nastroje, toteż smutek ani chłód OPPO zupełnie mi nie przeszkadzał, niemniej z ręką na sercu trzeba przyznać, że przywołanie żywych postaci wychodziło Sonorousom lepiej. Zważywszy, jak strasznie te OPPO potrafiły lać konkurencję, pozwała to kręcić głową z uznaniem nad umiejętnościami japońskiego cudu techniki. Fakt – trzy razy niemal droższego – ale jednak oferującego coś więcej niż tylko pozłotki.

Większy optymizm Sonorousów nie oznacza, że grają wyłącznie na optymistyczną nutę. Jedynie bardziej optymistycznie niż OPPO, co nie przeszkadza im kreować smutku czy powagi.

W pełnej krasie nowe Finale prezentują się wprost fantastycznie!

W pełnej krasie nowe Finale prezentują się wprost fantastycznie!

Trzecia obok wypełnienia i ciepła rzecz dorzucana względem groźnego konkurenta, to coś, co trzeba nazwać nie inaczej niż pięknem. Ich brzmienie było piękniejsze w takim potocznym, można nawet powiedzieć – dziecięcym – stylu. Dźwięk bardziej nasycony kolorem, bardziej pyzaty i słodki; coś jak cherubinki na płótnach Rafaela, albo kobiece twarze z malarstwa Bouchera czy Murilla. Taki zdrowy, wykarmiony, kolorowy, promienny i dogrzany. Do tego jeszcze aksamitnie gładki i niepospolicie bogaty, a także niepowszednio głęboki tudzież konkretny. Można powiedzieć – syty wszystkimi atrybutami po krańce sytości. Zarazem oczywisty w tej swojej ładności, niczym dziewczyna z okładki podrasowana Photoshopem, tyle że bardziej prawdziwa, bo jak hologram trójwymiarowa.

Sumując ten etap wypada zaznaczyć, że łatwe te Sonorousy do wysterowania są wyjątkowo i z Cowonem zagrały w bezdyskusyjnie znakomitym stylu. A jeszcze lepiej grało to ze smartfonem Sony, ślącym sygnał przez kabel Ortofona (za marne trzy stówy) na wzmacniacz Phasemation. Tu już mi szczęka z trzaskiem gruchnęła o posadzkę, ale nie mnóżmy bytów opisowych i przenieśmy się też w system plikowy, tyle że już całkiem stacjonarny.

Z Accuphase DC-37 i Sugdenem HA4

Znów zacząć muszę od didaskaliów, a konkretnie od kabli. Mają te Sonorousy tendencję do brzmienia ciepłego i pełnego, lecz nie warto z tym przesadzać. Sam w każdym razie takiego przegrzanego i zbyt pełnego brzmienia nie toleruję, a takie właśnie się pojawiło, kiedy spiąłem przetwornik ze wzmacniaczem interkonektem symetrycznym Tellurium Q Black Diamond. Bardzo dobrze pasował on do innych słuchawek, na przykład do AudioQuesta i OPPO, natomiast z Sonorous VIII zwyczajnie mnie denerwował. Przy całej maestrii wydobywania szczegółów i pięknej palecie barw, częstował piecowym wręcz ciepłem i całe granie przypominać zaczęło bochen chleba prosto z pieca. Taki posypany w dodatku słodką kruszonką – i nie, dziękuję, taka muzyka to nie dla mnie. Ciepło jest w porządku, ale tylko do pewnych granic, zwłaszcza kiedy wzmacniacz nie jest lampowy. Z lampą układa się to inaczej, bo dźwięk lampowy ma całościowo inny charakter, czego dowiódł po raz nie wiem który odpalony w międzyczasie inauguracyjnie system głośnikowy Phasemation, który testowałem tak nawiasem także ze słuchawkami AKG K1000, o czym będzie w jego recenzji.

Ale liczy się całokształt, i Japończycy dobrze  o tym wiedzą.

Ale liczy się całokształt, i Japończycy dobrze o tym wiedzą.

Finansowe piekło, brzmieniowe niebo, a pośrodku tej dychotomii lampy w roli głównej, czyli swoista norma. Ale o tym przy innej okazji. Tu zaś jedynie dygresja, że granie takie naprawdę gorące wychodzi wyłącznie lampom, a u tranzystorów wypada drażniąco i czuć cały czas, że nie jest na swoim miejscu. Kształt dźwięków nie zgadza się z temperaturą, wywołując psychiczny dyskomfort. W każdym razie u mnie. Tak więc użyłem w miejsce Telurium interkonektu Divaldi, który okazał się bardzo skutecznym lekarstwem. Obniżył temperaturę, soprany (a wraz z nimi szczegóły) mocniej wyeksponował, podkręcając przy tym dynamikę kosztem niewielkim spójności; co akurat słuchawkom Sonorous się przysłużyło, podkreślając ich ogromne bogactwo, a nie uchybiając sile wyrazu i jedności wymowy artystycznej. Jest bowiem jedną z głównych umiejętności tych Sonorousów, darzyć słuchacza niezwykłym bogactwem i różnorodnością, ale nie w sposób separujący, kiedy każde coś ciągnie w swoją stronę, tylko w ramach jednolitego programu przekazania danej muzyki. Super szczegółowość, pięknie skacząca dynamika oraz różnorodność brzmień wszelakich zawsze składają się a nie rozpadają. Wynika to głównie z tego, że bas ani soprany nie zostają wyosobnione, a różnorodność dotyczy przede wszystkim średniego zakresu, przy czym zawsze zachowany zostaje całościowy brzmieniowy styl. Dźwięki nieodmiennie są ładne i pełne, a nigdy zimne i oschłe; podobnie jak zawsze mają głębię, czar i koloryt, który nie bierze się z pastelowej delikatności, tylko czerpie z oleistego nasycenia.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

28 komentarzy w “Recenzja: Final Sonorous VIII

  1. Piotr Ryka pisze:

    Pojawiło się nieco zamętu z nazewnictwem. Firma zmieniła bowiem nazwę z Final Audio Design na krótkie Final, co dotarło do mnie już po napisaniu recenzji. Za ewentualne zamieszanie i niepoprawne zapowiedzi przepraszam.

  2. Patryk pisze:

    Jak zwykle wspaniala recenzja dzieki ktorej stwierdzam, ze sluchawki oraz ich cena nie sa dla ludzi „normalnych”.
    Tymbardziej ciesze sie niesamowicie na wtorek czyli dzien, w ktorym przyjada do mnie moje Pandorki Hope 6.
    Cena tych Sonorous VIII jest naprawde wysoka i chociaz nie sluchalem ich osobiscie, stwierdzam po przeczytaniu panskiej recenzji, ze kupujac audeze lcd-xc lub HD800 otrzymamy duzo wiecej, jezeli chodzi o ilosc wydanych pieniedzy w stosunku do jakosci dzwieku.
    Patryk.

  3. Mirek pisze:

    A co z Phasemation, kiepsko z nim wypadły?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Napisałem przecież, że wypadły świetnie. Ale recenzja i bez opisu z nim jest chyba wystarczająco długa. Książkowych relacji nie ma co pisać.

  4. Stefan pisze:

    Czy wielkościowo muszle mają taki sam rozmiar na uszy jak Pandory ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Identyczny.

      1. Stefan pisze:

        No to słabo bo się moje kłapouchy nie zmieszczą:(

        1. Piotr Ryka pisze:

          Faktem jest, że uszy mam małe i w ogóle dobrze się czuję w większości słuchawek, tak więc pod względem wygody nie jestem specjalnie miarodajny.

  5. Maciej pisze:

    Współczesny rynek słuchawkowy to bańka spekulacyjna. Pewnie pęknie za kilka lat, kiedy zacznie się boom na wireless w jakimś nowym standardzie Wi-Fi 11,6 GHz, i Apple lub Samsung wprowadzą nowe interfejsy. I wszystkie niskoomowe słuchawki pójdą do lamusa jak 600 ohmowe obecnie 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Zakładasz Macieju śmierć wszystkich wzmacniaczy słuchawkowych? Nie stawiałbym na to. A 600-ohmowe słuchawki Beyerdynamic właśnie puszcza na nową orbitę. Rozumiem irytację cenami, ale od bardzo wysokich cen audiofilskie słuchawki kiedyś zaczynały, a nie teraz dopiero kończą.

  6. Maciej pisze:

    Irytacja irytacją. Ale szczerze ubolewam, że forsuje się teraz niskoomowe rozwiązania limitując zastosowanie sprzętu studyjnego i wzmacniaczy OTL. Oraz ubolewam nad cenami nie proporcjonalnymi do jakości. I tutaj nie jestem odosobniony. Kilka osób słuchało HE1000 i uważają że ich jakość nie jest warta tej ceny. Chińskich firm jak mrówków, ceny szybują a wcale nie tak łatwo zrobić naprawdę dobre słuchawki. Rynek zbytu rośnie… Ale sytuacja nie jest normalna. CD lepszego się nie zrobi, kolumn też. Więc teraz boom na kable, mobilne playery w cenie (stacjonarnych!) no i słuchawki.

    Miłego wieczoru, Wszystkim lubiącym dobry dźwięk 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      W relacji z Monachium też przytoczyłem opinię Karola na podstawie odsłuchu u Niemców, że HE-1000 są problematyczne. Dla mnie jednak o tyle to nic nie znaczy, że nie były słuchane w torze na miarę Twin-Head z Croftem albo tego od Phasemation. Wzmacniacz HiFiMAN-a jest nieudany, ale słuchawki są dopiero do rozpatrzenia. HE-6 u mnie, a HE-6 gdzie indziej, to też zupełnie inna historia.

  7. Andrzej pisze:

    W przypadku słuchawek sytuacja jest na dobrej drodze do tego aby każdy przeciętny człowiek mógł niebawem cieszyć się w swoim domowym zaciszu dźwiękiem klasy hi-end z nich płynących.Wystarczy otworzyć sobie stronę head fi.org. jest tam ekonomiczna prognoza jak bardzo w przeciągu najbliższych lat wzrośnie na świecie rynek związany ze słuchakami i całym otoczeniem do nich. Będzie to wygłądało w ten sposób jak było z telefonami. Niegdyś były tylko telefony stacjonarne który był przydzielany na lokal w postaci nieruchomości. Poźniej gdy nastała telefonia komórkowa każdy mógł już mieć swój numer dla siebie.Każdy w krajach wysokouprzemysłowionych będzie mógł już niedługo mieś swój własny system składający się z DAP-a i wysokiej klasy słuchawek przenośnych,dysponować słuchawkowym systemem stacjonarnym lub mieć oba jednocześnie.W przypadku tak bardzo rosnącego rynku słuchawkowego,bardzo rokujących prognoz ekonomicznych będzie na rynek wchodziło wielu nowych producentów ponieważ poważne słuchanie dzisiaj zaczyna się od słuchawek.W przypadku tak wielu nowych producentów wchodzących na rynek ktoś z nowych graczy będzie musiał zaproponować coś bardzo sensownego aby przebić stawkę, przykładem tego jest chociażby ifi audio które nie jest co prawda nową firmą na rynku audio,ale bardzo dobrze wykorzystuje ten trend używając do tego tzw. crowdfundingu czyli to co ludzie sobie życzą aby w danym urządzeniu było.W przypadku branży AGD jest bardzo dużo niedopowiedzeń i niejasnych sytuacji spowodowancych przez marketingowców i handlowców wmawiających pewne rzeczy niezgodne z prawdą.Tam można poprostu popatrzeć w specyfikację lub sprawdzić miernikiem jest to jak najbardziej mierzalne, a ludzie dają się nabierać. Ileż więc więcej konfabulacji można zawrzeć w branży audio która jest trudno mierzalna.Każdy zachwyca się bardzo dobrze brzmiącym sprzętem za kosmiczne pieniądze,a być może nie wie o tym iż normy dotyczące strojenia instrumentów mamy z początku XX wieku kiedy to powstawała radiofonia, która na tamte czasy miała problemy z odtworzeniem wyższych częstotliwości i aby przekaz był lepiej słyszalny podniesiono strojenie z 432 na 440 Hz wtenczas to było dobre, ale dzisiaj wyostrza to przekaz w górnych rejestrach co jest odbierane często niesłusznie na niekorzyść sprzętu który odtwarza poprostu wiernie to co dostał ze źródła.
    Wracając do słuchawek – Jednymi z bardziej opłacalnych słuchawek hi-end które obecnie mamy na polskim rynku są słuchawki FAD-a Pandory Hope VI. Jest to coś na wzór tzw. „czołgu podstawowego” Final-a który może utorować drogę pozostałym słuchawkom w ofercie. Będąc słuchawkami hi-endowymi mają ten swój hi-end nie wymuszony czyli taki który nie wykazuje powściągliwości w pewnych aspektach brzmienia po to aby nie stłumić innych.Czyli są detaliczne, ale jednocześnie nie boją się nasycenia aby tej detalicznośc nie stracić.Mają bas który jest swobodny,dynamiczny i barwny ale jednocześnie nie przeszkadza innym pasmom. Są zamknięte, ale niemalże tak przestrzenne jak słuchawki otwarte mająć większą izolacje akustyczną od tych ostatnich. Ich wygląd kojarzy się z drogimi tradycyjnymi motocyklami i wcale nie zdziwił bym się gdybym zobaczył harleyowca który ich używa.Stojąc na hi-endowym piedestale nie boją się z niego zejść i popełnić mezaliansu pracująć z tańszym sprzętem. Ich ośmiomowa impedancja przynosi jednak więcej dobrego aniżeli złego.Z braku środków można szukać po prostu laptopa w którym ktoś się przyłożył do właściwego zaimplementowania toru audio.Stary dobry Realtek już bardo dobrze odtwarza pliki Wave 24/192,jeżeli będzie jeszcze dobre wzmocnienie w środku to mamy już bardzo dobrze brzmiący zestaw. Porównywałem słuchawki 32 Ohm-y, na jednym przetworniku 40mm o podobnej skuteczności do Pandor 50mm, dwa przetworniki 8 Ohm. Pandory są o wiele głośniejsze. Jest zapas mocy na tyle duży aby Pandory się nie „dusiły” tak więc są również predysponowane do współpracy z dobrze brzmiącymi laptopami. Wiele opini o Pandorach jest formuowane o nich prawdopodobnie jeszcze w tracie ich wygrzewania, kiedy rzeczywiście na gorszych nagraniach lubią wyciągać za bardzo soprany do góry. Po ich wygrzaniu już tego nie ma. Słuchalem ostatnio na Pandorach VI słoweńskiego Gramatika.Podczas wygrzewania słuchawek nie dało się tego słuchać, ale już po wygrzaniu Pandory bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły, serwując dzwięk nasycony, ale jednocześnie szczegółowy i bezpośrednio realistyczny w taki sposób jakby ktoś stał na bardzo wysokim wzniesieniu i mógł korzystać z dobrdziejstw przejrzystego arktycznego powietrza które poprawia nam znacznie widoczność.

  8. Piotr Ryka pisze:

    Odnośnie high-endu dla wszystkich, to już teraz każdy może kupić Grado SR60 czy Beyerdynamic Custom One Pro i ze smartfona Sony wspieranego niedrogim przenośnym wzmacniaczem, albo odtwarzacza pokroju FiiO X5, cieszyć się bardzo dobrym brzmieniem. A z AK100 i Beyerdynamic DT880 będzie jeszcze lepiej. Od tego do Orpheusa jeszcze wprawdzie daleka droga, ale już gra to naprawdę bardzo przyjemnie.

    Natomiast odnośnie częstotliwości dźwięku A, to tu bym się trochę spierał. Bo chociaż faktycznie niższe A brzmi o wiele milej, to jednak nawet to podwyższone dobra aparatura potrafi uczynić satysfakconującym, a niedobra nie. Zaraz będę pisał o takich słuchawkach, które wcale drogie nie są, a z tym wyższym A radzą sobie znakomicie.

  9. Andrzej pisze:

    Zgadzam się z Panem iż używając do odtwarzania bardzo drogiej aparatury do odtwarzania chociażby najlepszych z formatów stratnych czyli skompresowanej płyty cd, jeżeli będzie odtwarzana na przykład na odtwarzaczu cd za 20 tysięcy będzie bardzo dobrze brzmiała.Niestety nie każdego stać jest na tak drogi sprzęt. Te nie najtańsze a o wiele mniej kosztujące od tych bardzo drogich urządzeń, a już dobre różnicują jakość posiadanych plików bez względu na to czy one będą w formie fizycznej czy nie.Efektem różnicowania jakośći posiadanych płyt cd czy też plików było przetrzebianie domowej płytoteki.Taki odtwarzacz cd Za 20 tysięcy oprócz posiadania bardzo precyzynego napędu, na przykład takiego super precyzyjnego industriala,o trudno zużywających się metalowch trybach.W ramach swojej ceny posiada wiele dodatkowych elektronicznych układów korygujących sprawiających iż muzyka brzmi precyzynie, i jednocześnie są usuwane nieporządane rzeczy które zawiera.Ktoś kogo stać jest na taki odtwarzacz w ramach ceny uzyskuje bardzo dobre brzmienie, a zarazem ma pewnego rodzaju swoistą polisę ubezpieczeniową która gwarantuje mu iż nie będzie musiał części swojej płytoteki wystawiać na strych.Wspomniał Pan panie Piotrze o słuchawkach które są w miarę tanie i potrafią nawiązać walkę z tymi droższymi. Ja od siebie chciałby wspomieć o ich otoczeniu w szerokim tego słowa znaczeniu które jest coraz bardziej tanie i pozwala już umieścić cały domowy zestaw słuchawkowy na nakastliku,eliminująć używanie wielkich wyświetlaczy w postaci monitorów. Są to dwa rodzaje procesorów bardzo oszczędne a jednocześnie na tyle wydajne aby móc odtwarzać muzykę dobrjej jakośći. Oba są czterordzeniowe,nie wymagają aktywnego chłodzenia, a zamknięte w obudowach są bardzo małe.Pierwszy z nich to popularna Malina czyli Raspberry,którą zresztą francuzi zdążyli już upchnąć do wnętrza przetwornika. Mamy DAC-a z komputerem w środku. Drugi z nich to Pipo X8 64 GB miniPC na czterordzeniowym Atomie z preinstalowanym windowsem i androidem.Komputerek ten posiada 7 calowy wyświetlacz który zastępuje monitor. wystarczy podpiąć dysk i combo.Coś takiego można schować na półce nakastlika eksponując ewentalnie tylko słuchawki.Do tego software w postaci audiophile linux jest to trudno instalujący się system, ale za to poźniej jest z górki bo większość DAC -ów z linuksem nie potrzebuje sterowników. Drugi system który jest na windowsa to Signalist HQplayer brzmi bardzo dobrze, ale po próbnym 30-to dniowym okresie trzeba za niego zapłacić, posiada on również możliwość prawdziwego odtwarzaia plików DSD.Tak więc całość słuchawki,combo,(DAC+wzmacniacz słuchawkowy), komputer i dysk można już mieć nawet za 6 tys złotych co jest w miarę przystępne cenowo.

  10. Patryk pisze:

    Panie Piotrze:Czy FinalAudio VIII i Ayon HA3 stanowia perfekcyjna pare wedlug pana?. Zastanawiam sie, poniewaz to wlasnie te sluchawki sa moim celem ktoregos dnia. Nie brakuje im wcale duzo i graja prawie jak „Final-X” W moim przpadku beda graly razem z Bursonem Conductor Virtuoso,a Ayona nie znam i nie slyszalem, ale kolega twierdzi ,ze Ayon HA 3 to najlepszy wzmacniacz, ktorego w zyciu sluchal.(a sluchal prawie wszystkiego, co znane )(w jego przypadku podpietego do AKG 812)

    1. PIotr Ryka pisze:

      Przykro mi, ale ten zestaw raczej nie wchodzi w rachubę. Na Sonorous VIII w Ayon HA-3 słychać brum i trzeba by prawdziwego znawcy oraz ingerencji we wzmacniacz, by to usunąć. Ale może obecnie powstające są już od tego wolne, tego nie wiem. Pewnym remedium jest też stawianie obu sekcji wzmacniacza jak najdalej od siebie; pytanie tylko, czy ktoś dysponował będzie odpowiednią ilością miejsca.

      1. Patryk pisze:

        Dziekuje za odpowiedz. Wyglada na to, ze n.p „AKG812/Ayon HA-3” to wspanialy dreamteam.
        Krotko mowiac do Final VIII lepiej zatrzymac „Burson Conductor Virtuoso”, poniewaz sluchawki graly z nim swietnie.

  11. Patryk pisze:

    Porownalem w ciagu ostatnich tygodni FinalAudio VIII oraz FinalAudio X. Bez zastanawiania sie (nie patrzac na cene oczywiscie) kupilbym „X”.
    W porownaniu do VIII, X graja z wiekszym oddechem i duzo wieksza iloscia powietrza. VIII sa o wiele ciemniejsze i przypominaja Nighthawki.
    Final Audio X maja w sobie najwieksze piekno muzyki jakie kiedykolwiek sluchalem. Tylko cena dobija, ale trzeba ich posluchac!!! Naprawde warto.

  12. Marek pisze:

    Czy te słuchawki Final Sonorous VIII zagrają dobrze z wzmacniaczem sluchawkowym w cenie do 3500-4000zl? A jeśli tak to z jakim?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Zagrają z Divaldi i FEZZ.

    2. Patryk pisze:

      Burson Soloist SL takze 🙂

      1. Piotr Ryka pisze:

        Mała uwaga – koniec produkcji Final Sonorous VIII, kontynuowane będą jedynie Sonorous X i D8000.

        1. Patryk pisze:

          Gdybym byl bogaty to kupilbym teraz szybko VIII do kolekci:-)

  13. Patryk pisze:

    Prosze poprawic blad „kolekcji”

  14. Marek pisze:

    Witam, jestem posiadaczem słuchawek Final Sonorous VI, do tego wzmacniacza słuchawkowego Ifi Can Se, i jako źródło używam Marantz SA 8005. Mam do Pana pytanie, czy przy takim zestawie lepiej wymienić słuchawki na Final Sonorous VIII albo Final Sonorous X, czy większą poprawę brzmienia uzyskam przy wymianie odtwarzacza cd do 20.000zl?

    1. Piotr Ryka pisze:

      To i to zmieni brzmienie, ale ja bym kupił słuchawki. Chociaż Sonorous Vi są świetne i trudno im coś zarzucić. Co na pewno bym kupił, i co nie budzi wątpliwości, to do iCana jako wsparcie iTube. Będzie zdecydowanie lepiej.

  15. Roman pisze:

    Wg Pana Sony MDR-Z1R albo Final Sonorous VIII bardziej nadają się do muzyki klasycznej?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy