Recenzja: Final Audio Design Pandora Hope VI

Final_Audio_Design_Pandora_Hope_VI_017 HiFi Philosophy   Nie wiem ile jest jeszcze na świecie marek, o których w Polsce nikt prawie nie słyszał, a które wyłaniają się niespodzianie, niczym atomowe łodzie podwodne po udanej symulacji ataku, by naigrawać się z nieświadomych ich obecności celów. Takie lekcje zmuszają do pokory, a już zwłaszcza recenzentów pragnących uchodzić za znawców. Cóż to bowiem za znawca, dla przykładu słuchawek, który nie wiedział o istnieniu firmy produkującej słuchawki, na dodatek firmy japońskiej, istniejącej od dawna i oferującej wyroby najwyższej klasy. Tak więc nie pozostaje nic innego jak posypać głowę popiołem i przystąpić do odprawiania pokuty.

Nie jest wprawdzie tak, że o firmie Final Audio Design niczego nie wiedziałem, jednakże samo nazwa nie przykuła mojej uwagi, odmiennie od jednego z jej produktów –  najdroższych bodaj w dziejach słuchawek dynamicznych, Muramasa VIII. Nie chce mi się przeliczać czy żądane za nie w nieodległym całkiem czasie osiem tysięcy dolarów, to mniej czy więcej niż dwa i pół za Sony MDR-R10 w 1989, ale tak na oko kwoty wydają się zbliżone. Te Muramasa VIII narobiły w ostatnich latach sporego szumu, doskonale wywiązując się z przypisanej im w założeniu roli zwrócenia na swego twórcę światowej uwagi. Szum faktycznie się podniósł, pojawiło się sporo migawek informacyjnych, a na forach audio powymieniano liczne i niejednokrotnie namiętne opinie. Wielu pukało się w czoło, inni wzruszali ramionami, a fama szła i ogromniała. I o to właśnie chodziło. Czasu minęło niewiele, a wszyscy pseudo znawcy, znawcy, super znawcy oraz zwykli amatorzy słuchawek już teraz wiedzą, że istnieje w Japonii firma Final Audio Design, oferująca wysokiej klasy słuchawki.

Nie wiem na ile Final Audio jest firmą znaną w samej Japonii, ale można podejrzewać, że znaną jest dobrze, bo powstało w 1974 roku i ma na koncie wiele audiofilskich wyrobów, o których śmiało można powiedzieć, że nosiły cechy wyczynowe. Zaczęło się dosyć skromnie, a przy tym identycznie jak w przypadku Grado i Audio-Techniki, to znaczy od wkładek gramofonowych. Na przestrzeni 40 lat istnienia (akurat obchodzimy jubileusz) firma wypuściła jednak nie tylko wkładki i słuchawki, ale także potężne głośniki, wyjątkowo masywne i popisowe gramofony, lampowe wzmacniacze i zasilacze, całe potężne systemy nagłaśniające, kolumny tubowe, akcesoria antywibracyjne – i ogólnie mówiąc niemal wszystko co się do technologii audio zalicza. Kiedy patrzyć na zamieszczoną w Internecie historię dokonań, można dojść do wniosku, że twórca firmy, pan  Kanemori Takai, zdradza szczególną słabość do konstrukcji metalowych. Ma na koncie metalowe głośniki, ma metalowe gramofony i ma metalowe słuchawki. Nie wiem jak to wypadło w przypadku głośników i gramofonów, ale wyprzedzająco powiem, że w przypadku słuchawek wypadło bardzo dobrze. Dopiero co w teście najlepszego na świecie przenośnego odtwarzacza plików uczestniczyły trzy pary metalowych słuchawek dokanałowych od Final Audio i wszystkie wypadły znakomicie, dowodząc, że pokrewieństwo metalu z muzyką nie dotyczy wyłącznie trąb, trąbek, puzonów oraz talerzy perkusyjnych. Na pierwszy ogień gdy chodzi o samoistną recenzję ruszają jednak słuchawki o konstrukcji nausznej, nasze tytułowe Pandora Hope VI.

Budowa i ideologia

Final_Audio_Design_Pandora_Hope_VI_015 HiFi Philosophy

Takiego opakowania to jeszcze w słuchawkowym świecie nie widzieliśmy….

   Już wystarczająco wiele razy jak na jedną recenzję użyłem zwrotu „nie wiem”, pora zatem nareszcie powiedzieć co się wie. Dobrze, czyńmy zatem recenzorską powinność.

Wiem i wprost to mówię, że słuchawki Pandora Hope VI są trzecie licząc od góry w hierarchii wyrobów zwących się słuchawkami wokółusznymi z katalogu Final Audio Design. Byłyby czwarte, ale przywołane przed chwilą Muramasa VIII zakończyły przygodę z produkcją po powstaniu pięciu zaledwie egzemplarzy, co w zupełności wystarczyło do zadanych im celów propagandowych. Sprawa z tą kolejnością jest wszelako nieco bardziej skomplikowana, bo na wystawie HIGH END w Monachium prezentowane były z serii Pandora cztery modele – Hope X, VIII, VI  i IV – podczas gdy w katalogu na stronie producenta figurują aktualnie tylko trzy, bo model VIII gdzieś się zawieruszył. Poza tym szczytowy X opatrzono napisem „coming soon”, tak więc w sprzedaży jeszcze go nie ma. Zasięgnąłem w tej sytuacji języka u źródeł i okazuje się, że Pandora VIII ma być, i to już nawet prawdopodobnie w lipcu, a co więcej, ma być dostępna od ręki, natomiast Hope X będzie nieco później i wyłącznie na zamówienie.

Już w relacji z Monachium pisałem, że pomiędzy najwyższym modelem X a niższym VIII różnica dotyczy wyłącznie wykończenia, to znaczy ten najwyższy będzie pokrywany złotem lepszej próby, natomiast pomiędzy nimi a opisywaną tutaj Pandorą Hope VI istnieje także różnica techniczna. Nie tylko bowiem ani trochę nie jest ona pokrywana złotem, ale także gródź separująca przetwornik od zewnętrznej obudowy muszli, stanowiąca zarazem lustro akustyczne, jest u niej z aluminium, podczas gdy w modelach szczytowych zastosowano tytan. A tytan, jak wiadomo tym którzy to wiedzieć powinni, sprawdza się lepiej i dlatego na przykład przetworniki u Ultrasona napylane są tytanem, który nie tylko jest równie jak aluminium lekki, ale także dużo twardszy i sztywniejszy, mniej zatem podatny na odkształcenia. Różnice pomiędzy Hope X i VIII a naszą VI były podobno w tym Monachium słyszalne, ale wybiegając naprzód już teraz napiszę, że jest Pandora Hope VI prawdziwą a nie tylko z nazwy nadzieją, bo za swoje niecałe trzy tysiące oferuje brzmienie naprawdę najwyższej klasy. No i właśnie za trzy, podczas gdy Hope VIII to nadzieja za też wprawdzie trzy, ale tysiące dolarów.

Final_Audio_Design_Pandora_Hope_VI_008 HiFi Philosophy

Tak przydługiej nazwy również. A to przecież wersja skrócona!

Słuchawki Pandora Hope są osobliwe nie tylko ze względu na mało jeszcze niedawno znanego producenta, ale także z uwagi na technologię. Zwracałem już uwagę na ich upodobanie do metalu, ale jeszcze ważniejszy jest fakt, że składają się na ich sekcję akustyczną dwa a nie jeden przetworniki, co jest sytuacją nadzwyczaj rzadką i ostatni raz w przypadku szerzej znanych słuchawek wokółusznych zastosowaną bodaj w modelu AKG K340, czyli bardzo wiele lat temu. A nie dość na tym, jeden z tych przetworników ma konstrukcję głośnika tubowego, co jest już zupełnym ewenementem, przy czym dopiero co pisząc recenzję tubowych głośników Zingali Nano wielokrotnie podnosiłem kwestię takich głośników wyjątkowości. W rozumieniu głośnika tubowego pracuje tu, jak to nazwano – „balanced armature driver” z „kotwicą zrównoważoną”, będący rozwiązaniem autorskim Final Audio, uzupełniany o położony z tyłu za nim normalny przetwornik dynamiczny z membraną 50 mm. Przenosi ten dynamiczny driver oczywiście całe pasmo, ale do całości wkłada przede wszystkim niższe częstotliwości, jak wiadomo słabo odwzorowywane przez głośniki tubowe, natomiast rolą tego tubowego jest budowanie wyjątkowej przestrzeni, co znów jest oczywiste, bo jak się dopiero co rozpisywałem, przestrzenność w głośnikach tubowych zamieszkuje zjawiskowa. W efekcie Final Audio chwali się, że tak przestrzennie grających słuchawek jeszcze nie było, co ma oczywiście podstawy techniczne w tej tubowości z jej sferycznym kształtowaniem dźwięków. Wspierane jest to wspomnianym lustrem akustycznym, ulokowanym za oboma przetwornikami, a sama zamknięta koncha obudowy wykonana została z metalu i oprawiona pierścieniem z tworzywa ABS, do którego przymocowano łatwo wymienialne pady z naturalnej skóry. Metalowy jest także cały pałąk, którego przedłużone końce przechodzą w prowadnice regulacji wysokości zawieszenia, opartej jedynie na kątowym oporze dużych, okrągłych zacisków, kulowato niczym końcówki wahaczy w samochodowych zawieszeniach zamocowanych u wylotu muszli po stronie zewnętrznej. Daje to zupełną swobodę kątowej manipulacji we wszystkich kierunkach, a w efekcie łatwość dopasowania do głowy słuchacza. Z uwagi na brak wyżłobień płynna jest także sama regulacja wysokości, bardzo łatwa do ustawienia ze słuchawkami na głowie. Nacisk pałąka jest niewielki, a wygoda w efekcie duża, przy czym słuchawki siedzą na głowie niezbyt ciasno, ale i nie spadają. Pałąk wyścielono dosyć obficie i kształt ma dobrze wymodelowany, co jeszcze pogłębia wygodę.

Final_Audio_Design_Pandora_Hope_VI_011 HiFi Philosophy

Zdaje się, że opakowanie ma nam więcej zaskoczeń do zaoferowania.

Nieco dziwny może się natomiast wydać wymiar średnicy wewnętrznej padów, bo ucho mieści się w nich z ledwością i tylko po upchnięciu. Nie jest to jednak przypadek, bo jak wypraktykowałem, nie należy tego robić, tylko jak w przypadku słuchawek Harman/Kardon SOHO ustawić wylot akustyczny tak by dźwięk rozpraszał się na małżowinie a nie wlatywał najkrótszą drogą do kanału słuchowego. W przypadku Pandora Hope VI poprawia to znacznie bas i czyni dźwięk całościowo ciekawszym. Obrazu dopełnia odpinany kabel, mocowany przy muszlach małymi jackami z półobrotowym dopięciem, zakończony na drugim końcu też małym jackiem. I tu uwaga krytyczna. W komplecie nie znajduje się przejściówka na dużą końcówkę, co jest sporym niedopatrzeniem, ale podobno już to zostało poprawione i nabywca aktualny dostanie także przejściówkę.

Osobny temat to opakowanie. Tak jak całe słuchawki jest ono wyjątkowe i niepodobne do innych. Zaprojektowano jest w kształcie symetrycznego sześciokąta, a wykonano z grubej, porządnie pomalowanej tektury czarnej barwy. Otwiera się je od góry, zawiasowo, w dwie strony na boki – i wówczas ukazuje się wnętrze, które wyłożono też czarnym sztucznym futrem o długim włosie. To w jego otuleniu spoczywają srebrzyste Pandora Hope, których wyjmowanie z takiego opakowania na pewno każdy zapamięta.

Pozostały do omówienia standardowe kwestie techniczne, a i one są u Pandor nietypowe. Oczywiście najbardziej nietypowe w postaci podwójnych driverów, z których jeden na dokładkę jest głośnikiem tubowym, ale nie tylko to jest osobliwe. Niezwykle niska jest też impedancja, wynosząca zaledwie osiem Ohmów. Tłumaczy ona w pewnym stopniu dlaczego kabel zakończono małym jackiem i brak przejściówki. Taka oporność sugeruje dopasowanie przede wszystkim do sprzętu przenośnego, ułatwiając bardzo napędzanie i podnosząc czułość na sygnał. I rzeczywiście, czułość jest bardzo wysoka, oszacowana na aż 108 decybeli. Pozostałych danych technicznych producent nie zdradza, każąc czytelnikom i recenzentom zadowolić się jedynie tymi, które sami mogą sobie sprawdzić, to znaczy tym, że kabel ma półtora metra długości, a waga całości to 480 g. Mimo to dwie jeszcze rzeczy są do zauważenia i podkreślenia.

Final_Audio_Design_Pandora_Hope_VI_014 HiFi Philosophy

A najprzyjemniejszym z nich są: Final Audio Design Pandora Hope VI.

Słuchawki mają budowę zamkniętą, a często zdarza się, że ktoś właśnie takich potrzebuje, toteż często bywam pytany, jakie zamknięte są najlepsze, jakie kupić w granicach cenowego rozsądku i czy lepiej te albo tamte. Nie bez przyjemności mogę podpowiedzieć, że kosztujące niecałe trzy tysiące Pandora Hope VI to jedne z najlepszych słuchawek zamkniętych, a ich relacja jakości do ceny jest wyjątkowo atrakcyjna.

Odsłuch

Final_Audio_Design_Pandora_Hope_VI_019 HiFi Philosophy

Miło, że w sferze wizualnej są jeszcze świeże pomysły, które śmiało można uznać za prawdziwie atrakcyjne.

   Słuchawki są u mnie od dawna, tak więc nie zachodzi obawa, że coś się jeszcze nie wygrzało. W związku z tą długą bytnością oczywiście wiele razy ich już słuchałem, a raz nawet na głębokim poziomie badawczym, gdy sporządzałem szeroki wachlarz porównań na okoliczność testu flagowych Audeze LCD-3. Niczego jednak bliższego o tych Hope VI wówczas nie napisałem, wychodząc z założenia, że nie należy tego czynić przed recenzją zasadniczą. Prawdę mówiąc, słuchałem ich w kontekście szerokich porównań raz jeszcze, testując wstępnie możliwości wzmacniacza słuchawkowego Divaldi. W obu wypadkach wniosek z tych konfrontacji płynął dla Hope VI identyczny – są słuchawkami z samego topu, klasą flagowym wyrobom najbardziej uznanych producentów nie ustępując. Pora teraz sięgnąć z kolei po opisy konkretne oraz poczynić porównania nie na użytek innych, tylko w odniesieniu do recenzji samych wiceflagowych Pandor (zakładając, że modele X oraz VIII są brzmieniowo identyczne). Do roboty zatem, czyń recenzencie swoją powinność.

 

Ze wzmacniaczem Leben CS300F i komputerem

Dopiero co test także tubowych, choć nie będących słuchawkami, głośników biurkowych Zingali Nano zaczynałem od wzmacniacza Leben, to może słusznie i politycznie będzie postąpić teraz tak samo i użyć tego systemu w odniesieniu do Pandora Hope VI. Pomyślawszy to przekułem myśl w czyn, a com usłyszał, przedkładam.

Zacznijmy może jednak od paru kwestii technicznych. Najpierw od tego, że głośników Zingali Nano nikomu mimo użycia szeregu najwyższej klasy słuchawek nie udało się dogonić, co po raz kolejny dowiodło, że ten Leben jest lepszy jako wzmacniacz głośnikowy, chociaż jako słuchawkowy też jest bardzo wybitny. Jednocześnie okazało się, że jest bardziej kapryśny, albo może raczej należałoby powiedzieć – zaskakujący – niż po napisaniu jego recenzji sądziłem. Byłem bowiem wówczas zdania, że posiada trwałą tendencję do preferencji słuchawek wysoko ohmowych, gdy tymczasem teraz wcale najlepiej nie wypadły mające najwyższą impedancję Audeze LCD-3, tylko wyjątkowo nisko impedancyjne Pandory i niewiele wyższe impedancyjnie AKG K812. Co do samej technologii i Lebena, trzeba też jeszcze zauważyć, że ten jego czasami bardzo użyteczny bass-buster zdecydowanie lepiej współdziała z głośnikami, natomiast u słuchawek pojawia się w zależności od modelu mniejsze czy większe ale zawsze wyczuwalne zbrylenie dźwięku, czyli mówiąc potocznie, buła. W efekcie niespecjalnie to się sprawdza, chociaż czasami daje się użyć i coś tam poprawia. Trzeba też jeszcze napisać, że cały tor był tutaj dokładnie ten sam co z Zingali, poza oczywiście kablami głośnikowymi i miejscem wpinania.

Final_Audio_Design_Pandora_Hope_VI_020 HiFi Philosophy

Ale to innowacyjna konstrukcja wewnątrz muszli wzbudza największe zainteresowanie

Odnośnie samych odsłuchów, to nie będę może tym razem wchodził w jakieś głębsze opisy słuchawek towarzyszących, bo wszystkie poza jednymi mają własne recenzje, ale krótka charakterystyka grania akurat w tym torze każdym się oczywiście należy.

 

Focal Spirit Classic

Focale były w tym towarzystwie zdecydowanie najtańsze, ale że są – było, nie było – flagowe i ze sławnej wytwórni, a przede wszystkim też są zamknięte, to na odsłuch się załapały. Zagrały bardzo dobrze, chociaż słyszałem je lepiej grające. Minimalnie były przyciemnione, dobrze, chociaż nie rewelacyjnie transparentne i jak zawsze ze świetnym basem. Nieźle dociążone, przyjemnie muzykalne, nieznacznie pogłosowe i raczej trzymające się ziemi niż wzlatujące. Tak bym to wszystko razem skrótowo określił. Wokaliza też była całkiem udana, chociaż bez przemożnego oddziaływania realizmem i naturalnością. Scena spora, poukładana, a perspektywa zaznaczona.

 

AKG K812 (kabel FAW Noir)

To oczywiście całkiem inny przedział cenowy i konstrukcja otwarta, a przy tym profesjonalna, podbierana zawodowcom przez audiofilów.

Sparowały się z Lebenem zdecydowanie lepiej i zabrzmiało to popisowo. Czuć było wprawdzie profesjonalne skłonności w postaci obiektywizmu, ogólnego wyważenia proporcji i braku narzucania jakiegoś stylu, ale zarazem wszystko było na rewelacyjnie wysokim poziomie i całościowo momentalnie porywające słuchacza. Soprany dobrze kontrolowane i raczej takie na smyczy, bez tendencji do wchodzenia na orbitę czy nawet w stratosferę, bas jak zwykle u nich oparty na przestrzenności i rytmie a nie najgłębszych zejściach i masywności, a wokaliza wyjątkowo swoiście brzmiąca, ze świetnie zaznaczoną chropowatością, widoczną tylko u nich, przy całościowej popisowej przejrzystości i krystalicznej czystości dźwięków. Tonacja minimalnie przyciemniona, lecz w sumie o wiele bardziej widno niż u Focali, właśnie za sprawą tej przejrzystości. Ogólne zatem pomieszanie zawodowstwa, z jego analitycznym, obiektywizującym podejściem, z rewelacyjnym poziomem ogólnym, zmuszającym do cieszenia się muzyką.

 

Audeze LCD-XC

Final_Audio_Design_Pandora_Hope_VI_010 HiFi Philosophy

Dwa przetworniki na kanał, i to w układzie tubowym, znanym dotychczas jedynie w głośnikach. Wow!

Wspomnę o nich, bo też są zamknięte, ale tak bardziej napomknę niż wspomnę.

– Spore dociążenie, dużo pogłosu, dość gładkie brzmienie, ale nie tak do końca, spora przestrzeń, solidny bas, duże zróżnicowanie jakościowe w zależności od konkretnego utworu. Dopasowanie do Lebena raczej marne.

 

Audeze LCD-3 (kabel FAW Noir)

Te z kolei pokazały cechy dawno już im przypisane, poza jedną, która mnie mocno zaintrygowała. Z Lebenem okazały się mieć dużo pogłosu, a przecież pisałem w ich recenzji, że pogłos niemal u nich nie występuje. No ale, jak widać, co kraj to obyczaj, co wzmacniacz to inne brzmienie. W sumie stosunek do ich prezentacji miałem bardzo nieokreślony. Rozdarty pomiędzy niewątpliwie bardzo dobrze zaznaczającą się swoistość ludzkich głosów, całościową masywność i wypełnienie oraz gładkość i muzykalność po stronie pozytywów, a z kolei, jak to już wcześniej czasem bywało, pewną nosowość, powściągnięte soprany i taki ogólny brak lotności. Chwilami znakomicie to grało, a inne utwory okazywały się zbyt przyduszone do ziemi, zwłaszcza na tle AKG i Pandor. Scena jak zwykle pokazała się mała, kameralna, z bardzo bliskim pierwszym planem.

Odsłuch cd.

Final Audio Design Pandora Hope VI

Final_Audio_Design_Pandora_Hope_VI_013 HiFi Philosophy

A to wszystko pędzone naprawdę dobrej jakości kablem. Pora go gdzieś wpiąć…

   No i nareszcie przedmiot recenzji. A nie powiem, dobrze jest opisywać brzmienia inne na tle pozostałych, wyraźnie się odróżniające, dające inne doznania. Niewątpliwie tak było i tym razem, i to na wiele sposobów. To  nie powinno zarazem dziwić, bo głośniki tubowe stwarzają inny brzmieniowy świat i, jak się okazuje, w przypadku słuchawek dzieje się podobnie. Jednak nie należy stąd wnosić, że tubowe Pandory zagrały tak samo, czy też bardzo blisko stylu tubowych Zingali. Nie pojawiło się bowiem u nich tak fantastyczne rozpostarcie poszczególnych dźwięków, tylko raczej ogólne rozpostarcie całego brzmienia. Nie miały tym razem do konkurencji pozostałych specjalistów od wielkich scen, w postaci choćby Audio-Techniki ATH-W5000 czy Grado GS1000, i w tych warunkach pozostały na tym polu poza konkurencją. Obszar sceny, zarówno w sensie połaci jak i rozpiętości w pionie, był u nich klasą samą dla siebie. Ale nie tylko to. Dwie jeszcze cechy okazały się wyróżniające: ekstensja sopranów i coś jeszcze, co trudniej opisać i raczej nie da się ująć jednym słowem. Dlatego to drugie odłożymy na koniec, a zaczniemy od sopranów. Te były takie, jakie czasami pojawiają się u AKG K812 i K1000, a także na przykład w Staxach SR-009. Dokładnie takie, jakie nie pojawiły się tym razem u K812 w ich współpracy z Lebenem i Mytekiem, ale jakie się u nich nieraz pojawiały. Soprany nieskończone, pozbawione górnego sklepienia, strzelające w niebo niczym zorza i podobnie migotliwe. Takie soprany są bardzo spektakularne, ale wymagają wielkiej ostrożności, bo kawałeczek ze ścieżki piękna i już lecimy na kolce i ciernie, w objęcia jazgotu i cienkości niczym kartka papieru. Ale nie tym razem, nie tutaj, chociaż niewątpliwie było to brzmienie dalekie od czystego relaksu i usypiającej drzemki. Jednak sopranowe wzloty same o tym nie decydowały. Równie ważne, a może nawet ważniejsze, było to drugie, co nazwałbym ogólną spontanicznością, lekkością i pienistością.

Final_Audio_Design_Pandora_Hope_VI_022 HiFi Philosophy

Chociażby do Lebena 300F, dzielnie wzmacniającego sygnał Myteka Stereo192. I już tutaj brzmiały Finale fantastycznie. A to dopiero początek.

Od razu się zastrzegę, by nie było niedomówień ani fałszywych wniosków, że lekkość nie oznaczała w tym wypadku braku wypełnienia, skromnego basu ani wspomnianej cienkości. Oznaczała, że brzmienie mniej trzymało się ziemi, że nie było przyciężkie i że bas nie dominował. Od razu napiszę też o tym basie, choć już o nim wspominałem, ale że rzecz bardzo jest ważna, to przypomnę raz jeszcze, że do uzyskania dobrego basu w Pandorach trzeba ich muszle umieszczać nad małżowiną uszną a nie bezpośrednio nad kanałem słuchowym, co poprawia zarówno przestrzenność jak i tego basu ogólną ilość. Natomiast sam w sobie, niezależnie od tego jak słuchawki założymy, bas ów nie jest w typie tego z Audeze LCD-3 albo Denonów D7100, tylko bliższy temu z AKG K812, to znaczy bardzo przestrzenny i rytmiczny, ale mimo to jednak całościowo inny nawet od tego z flagowych AKG, całkowicie specyficzny i swoisty. Brzmienie mają bowiem te Pandory sumarycznie zupełnie inne i niepodobne do żadnego jakie słyszałem. Pomimo zamkniętej konstrukcji okazuje się niespotykanie otwarte i daleko biegnące, a przy tym rozbiega się szeroko i wysoko. Jednak największym wyróżnikiem jest co innego. Tym czymś jest coś, co w wielu słuchawkach, na przykład w Grado GS1000, buduje wielką przestrzeń, to znaczy pogłosowość. Ale – uwaga! – ta pogłosowość jest w tubowych Pandorach Hope zupełnie inna i tak naprawdę nie jest pogłosowością tylko ekstensją. Nie czuć żadnego odbicia, żadnej prawie interakcji z pomieszczeniem, tylko coś jakby dźwięk i interferował sam z sobą, sam siebie potęgował i sam siebie wzmacniał, a przez to niósł się dalej niż u innych, piękniej i nieograniczenie.

Nie da się tego opisać, to wymaga posłuchania, ale na pewno można powiedzieć, że jest to rozciągająca się na cały muzyczny firmament ogromna fala srebrzystych dźwięków – spieniona, błyskotliwa, otwarta, pulsująca. W zależności od wzmacniacza jej odniesienie do innych słuchawkowych prezentacji może dawać przewagę bądź nie. Oczywiście także w zależności od preferencji słuchającego. Na wzmacniaczu słuchawkowym Divaldi, który (solennie to obiecuję) zatrzęsie jeszcze wzmacniaczowym rynkiem, to właśnie Pandory wypadły najlepiej i byliśmy co do tego zgodni słuchając we trzech, razem z twórcą wzmacniacza. Nie było to granie dla lubiących klimaty kameralne, brzmienia dociążone i gęstą atmosferę półmroku.

Final_Audio_Design_Pandora_Hope_VI_002 HiFi Philosophy

Bo tak się składa, że mamy na podorędziu japoński odtwarzacz z najwyższej półki.

Pandory grają jasnym, migotliwym, całkowicie otwartym i bezkresnie niosącym się dźwiękiem, o niespotykanej dźwięczności. Dźwięczność i przestrzenność mają niesamowitą, a jednocześnie nie gubi się w nich ani trochę muzykalność. Swoistość i melodyka głosów zostają zachowane, a przy tym otoczone są te głosy muzyką wyjątkowo obficie napowietrzoną, przejrzystą, tętniącą, świeżą.

Wrócę jeszcze na moment do basu, od którego poprzedni akapit startował. Porównałem brzmienia reszty słuchawkowej stawki do Pandor na kontrabasie i saksofonie kontrabasowym. Niewątpliwie mają odpowiednio niskie zejście, tyle że ich sposób grania ciągnie wszystkie brzmienia do góry i na otwartą przestrzeń, a nie każe im ścielić się nisko i ważyć jak cegły. To dźwięki-iskry a nie dźwięki-odważniki. Posłuchałem sobie na koniec spotkania z Lebenem i komputerem płyty Hope Hugha Masekeli – i ten skumulowany afrykański jazz wypadł na Pandorach rewelacyjnie. Bez braków na dole, a jednocześnie z niesamowitą lotnością, dźwięcznością i naturalną otwartością. Prawdziwy muzyczny szał.

Odsłuch cd.

Ze wzmacniaczem ASL Twin-Head i Accuphase DP-720

Final_Audio_Design_Pandora_Hope_VI_004 HiFi Philosophy

Grzechem było by tego nie wykorzystać!

   

   Pora sięgnąć po klasyczny audiofilski system w dawniejszym nieco stylu; także lampowy, ale ze źródłem w postaci odtwarzacza SACD. Szczególnie ważne do ustalenia wydawały się tutaj dwie rzeczy: jak w ostatecznym rachunku prezentuje się bas Pandor i jak całościowo ich brzmienie na tle w najwyższym stopniu groźnej, nieraz dwakroć droższej konkurencji.

 

Focal Spirit Classic

Focale jako jedyne w stawce były tańsze (i to aż o połowę), od nich w takim razie ponownie zaczniemy. Na pewno ten system odpowiadał im bardziej od poprzedniego, a przejawem tego była pełna przejrzystość i elegancja. Czy ludzkie głosy, czy fortepian, czy rock, czy klasyka – wszystko grały bez zarzutu na doskonałym poziomie. Później, na tle pozostałych, okazało się wprawdzie, że inni lepiej potrafili kształtować dźwięki i dawali się poznać jako grający naturalniej, ale różnice względem wszystkich były niewielkie, a naprawdę inaczej zagrały jedynie tytułowe Pandory.

 

AKG K812 (kabel FAW Noir)

Final_Audio_Design_Pandora_Hope_VI_009 HiFi Philosophy

A jako tło porównawcze posłużą: referencyjne AKG K812…

Flagowe AKG ukazały swoje tradycyjne walory, jednak wydaje mi się, że wraz z kolejnymi dniami upływającymi na ich kalendarzu muzycznego życia, dźwięk cały czas im się dociąża i staje coraz bardziej muzykalny. Nie są to duże zmiany, a może nawet tak mi się tylko zdaje, ale takie odniosłem wrażenie. Tonację, tak jak Focale, miały minimalnie ciemniejszą od dokładnego wyzerowania na skali, ale okazały się melodyjniejsze, dokładniej obrazujące i szczególnie w zakresie średnich tonów oraz sopranów ukazujące większe bogactwo brzmienia. Perfekcyjnie bogato to grało, z fantastycznym przeglądem sytuacji, bo dźwięki na siebie nie zachodziły, tylko dokładnie do się przylegały, tworząc idealną mozaikę super starannie wykończonego brzmienia; właściwie dociążonego, znakomicie swoistego i ze szczególnie pięknym oddaniem brzmień fortepianowych, o czym za chwilę.

 

Audeze LCD-3 (kabel FAW Noir)

Pomińmy tym razem Audeze LCD-XC, bo nie ma co pisać o nich przed recenzją, ale posłuchałem i dobrze się mają, żadnych obaw. Gorzej nieco wypadło to natomiast u LCD-3, bo one ewidentnie nie przepadają za wzmacniaczami o mocy poniżej jednego Wata, w ich towarzystwie grając nieco stłumionym, trochę nosowym dźwiękiem, nie ukazując wszystkich swoich ogromnych walorów.

Final_Audio_Design_Pandora_Hope_VI_012 HiFi Philosophy

…flagowe Audeze LCD3…

A nie dalej jak kilka dni temu porównywałem ich granie na pliku DSD w systemie użytym wyżej, czyli z Lebenem i Mytekiem, no i w starciu na piękno ludzkiego głosu wygrały z samymi AKG K812, tak więc są to słuchawki o bajecznej jakości, ale mające swoje niepomijalne wymagania, jeśli chcemy by zagrały naprawdę pięknie. Tu, w tym systemie, zagrały zaś nieco skąpiej, bez takiej dynamiki, tak pełnego sopranowego rozwinięcia i trochę na dodatek głucho. I tak oczywiście świetnie, ale nie aż tak dobrze jak być to mogło. Przede wszystkim potrzebowałem jednak ich potęgi basowej, by móc porównawczo ocenić Pandory – i dlatego ich w ogóle użyłem.

Odsłuch cd.

Final Audio Design Pandora Hope VI

Final_Audio_Design_Pandora_Hope_VI_006 HiFi Philosophy

…oraz przebój cenowy marki Focal – Spirit Classic.

   Pomimo że w poprzednim układzie sprzętowym wypadły tak dobrze i wraz z AKG okazały się pasować do wzmacniacza najlepiej, nie byłem wolny od lekkich obaw o to jak będzie tym razem. Bo jednak to brzmienie mają całościowo inne, bardzo inne nawet, a pytanie brzmiało: czy ta inność się dobrze sprzedaje, czy pasuje do różnych systemów i czy będzie chętnie kupowana przez słuchaczy. No i moim zdaniem obroniły się te Pandory rewelacyjnie, ukazując brzmienie fascynujące i ani trochę nie ustępujące najlepszym. A zarazem właśnie odmienne, dające inną paletę doznań i walory gdzie indziej nieobecne.

Przede wszystkim wyjątkowo przestrzenne  brzmienie, o niesamowitej ekstensji, którą pozwoliłem już sobie poprzednio próbować opisać. Dokładnie to samo powtórzyło się tutaj, dając w porównaniach bardzo silne odczucie, że których z użytych tutaj by wcześniej nie słuchać, po założeniu Pandor w pierwszej chwili pojawiało się z automatu przemożne odczucie, że dźwięk się otwiera. Było tak bardziej przejrzyście i spontanicznie, podobnie jak u Sennheiserów HD 800 z kablem Entreq Challanger. Przestrzeń niczym po Wielkim Wybuchu gwałtownie się rozszerzała, soprany strzelały wyżej, stawało się jaśniej, świetliściej, o wiele dźwięczniej i bardziej pieniście. Zupełnie inny był to obraz, a przy jego badaniu postanowiłem się skupić przede wszystkim na porównaniach do flagowych AKG. Zacząłem od fortepianu, bo nie ma to w mierze brzmienia jak fortepian. I tu się pokazała zasadnicza różnica. Ten od Pandory był nastrojony wyżej i był dźwięczniejszy, a ten od AKG operujący niższym strojem i większą złożonością dźwięku. Słuchając tego od AKG miało się wrażenie, że jest się bliżej instrumentu, nawet o wiele, a złożoność pojawiająca się po każdym uderzeniu klawisza była fascynująca. Czuć było każdą składową dźwięków, każdy aspekt. Szybkość ataku, podtrzymanie, złożoność przestrzenną, cudowną, złotawą, nieco cienistą barwę, chropawość, melodykę, użycie pedału. Z kolei w przypadku Pandor był to spektakl ukazany w dużym oddaleniu, może nawet z pozycji kogoś siedzącego na balkonie filharmonii, a przy tam dźwięki były jaśniejsze, zdecydowanie wyższe i o wiele bardziej dźwięczne. Nie było tak głębokiego wejścia w ich postać wewnętrzną, natomiast pojawiał się w większym stopniu całościowy spektakl, jako że akurat był to Koncert Cesarski van Beethovena, mój ulubiony, będący w moim odczuciu kwintesencją muzyki. I mimo że sam fortepian AKG ukazywały dokładniej, to ta całościowość tubowych Final Audio też była zachwycająca, a wielkość kreowanego przez nie obrazu i jego niesamowita dźwięczność zmuszały do słuchania i podziwu.

Final_Audio_Design_Pandora_Hope_VI_005 HiFi Philosophy

Niepowtarzalne inżynieryjnie Pandora Hope dały pokaz muzykalności w zasadzie niespotykany na tym pułapie cenowym.

Tak naprawdę były to dwa alternatywne spektakle o różnych walorach muzycznych. Ten od AKG bardziej skupiony na samym dźwięku, ten od Pandor bardziej na oddaniu całości i ukazaniu wielkości filharmonicznego brzmienia. Jednego i drugiego słuchało się z fascynacją, a przy tym nie należy wyciągać pochopnych wniosków i stawać na stanowisku, że Pandory same dźwięki oddają bardziej powierzchownie. Sięgnąłem bowiem następnie po często prowadzony test bębnów taiko, przede wszystkim by zbadać basowe możliwości japońskich tub do ubierania na głowę, no i zostałem niemało zaskoczony, a do tego jeszcze podwójnie. Raz, że zejście Pandor okazało się nie gorsze niż u nawet Audeze; dwa, że przestrzenność samych bębnów i ich wewnętrzny pogłos, okazał się u słuchawek z głośnikiem tubowym o wiele lepiej zaznaczony i dokładniej zobrazowany niż u którychkolwiek pozostałych. Tego bębnienia w ich wykonaniu zdecydowanie najlepiej się słuchało, a wszystkie pozostałe wydawały się jakieś stłamszone i skompensowane. „Przyziemne granie” – przelatywało mi przez głowę za każdym razem gdy zmieniałem Pandory na inne. Bo też są one dźwięczniejsze i bardziej przestrzenne od innych, i to nie tam jakoś tylko śladowo, że się dopiero trzeba wsłuchiwać. Są momentalnie i bardzo wyraźnie. A zejście basowe mają fantastyczne, tylko zupełnie inne niż Audeze. Tych dźwięk ściele się bardziej po ziemi, wyraźnie ciążąc ku dołowi, a Pandory nawet niskie brzmienia wypełniają powietrzem i ślą w przestrzenną dal, co w przypadku bębnów taiko dało właśnie takie niesamowite, niepowtarzalne efekty.

Ten styl przenosi się na każdy rodzaj grania, w tym także jazz i rocka, dając za każdym razem popisy brzmienia. Tak iskrzącego się, ekspresyjnego i ekspandującego rocka nie słyszałem. Komuś może się oczywiście na tym obszarze nie podobać bardzo duża procentowa zawartość składników sopranowych, tworzących ową zorzę wypełniającą cały firmament, ale mnie podobało się to bardzo. Tu nie ma kameralności, bliskości, gęstych klimatów i dusznych atmosfer. Za każdym razem jest plener albo wielka sala i koncertowy styl z wielką widownią i potężnym, niosącym się w dal nagłośnieniem. Tak więc jest to przeciwieństwo tego co oferują Audeze LCD-3, a podobieństwo do tego co Grado GS1000, z tym zastrzeżeniem, że te ostatnie operują zmasowaną pogłosowością odbić i basowym pomrukiem tła, a Pandora Hope niemal samą ekstensją i niesamowitą przestrzennością basu oraz zjawiskową ogólną dźwięcznością. A wszystko to, rzecz wyjątkowa, przy jednoczesnej budowie zamkniętej, i to zamkniętej nie na żarty, bo na zewnątrz naprawdę niewiele z ich grania słychać, a i do wnętrza niewiele z zewnątrz przenika.

Final_Audio_Design_Pandora_Hope_VI_003 HiFi Philosophy

Pełne polotu i kolorytu w olbrzymiej przestrzeni. Choć tak inne od pozostałych, to jednak bezwzględnie warte polecenia!

Na koniec sprawdziłem, znów w odniesieniu do AKG, bogactwo i swoistość ludzkiego głosu. Po doświadczeniach z fortepianem pewien byłem, że także wokaliści u AKG okażą się bardziej dźwiękowo złożeni, z bogatszą osobowością. Ale nie, byli raczej niżsi tonacyjnie, z nieco ciemniejszą barwą głosu i bliżej nas postawieni, a ci od Pandora Hope trochę dalsi, z jaśniejszymi i wyższymi głosami, delikatniejsi, bardzo subtelni, pełni świeżości i światła. Ich głosy niosły się dalej i bardziej wzbijały, a tych od AKG bardziej pozostawały przy ziemi i były cięższe. Te i te były zjawiskowe, a każde inaczej.

Podsumowanie

Final_Audio_Design_Pandora_Hope_VI_023 HiFi Philosophy   Bardzo dobrze jest czasem czegoś nie wiedzieć, a potem dowiedzieć się, że istnieją rzeczy piękne, szczególne i na dodatek możliwe do zdobycia. Takim czymś są niewątpliwie słuchawki Final Audio Design Pandora Hope VI. W recenzji świetnych i niezwykle przyjemnych w słuchaniu Ultrasonów Signature Pro pisałem, że właśnie są takie miłe i że przebijają jakościowo słuchawki z przedziału tysiąc-dwa tysiące, ale niestety nie są aż tak dobre jak Edition 9 albo 12. Że są czymś w rodzaju jakościowego zwornika pomiędzy małym high-endem Sennheiserów HD 600 czy Beyerdynamików DT990, a high-endem w całym rozwinięciu, jaki proponują HD 800 albo T1. I oczywiście cena do tego była odpowiednio skrojona, to znaczy trzy tysiące z kawałkiem. Nie odbierając niczego super przyjemnym Signature Pro, z tym większą satysfakcją mogę napisać, że kosztujące poniżej trzech tysięcy Pandora Hope VI obdarowują nas jakością niczym tym całkowicie high-endowym słuchawkowym bossom nie ustępującą. Mają wprawdzie swój styl – styl bardzo zaznaczający się i odmienny w stopniu nader wydatnym – ale pomimo tej niepowszedniości stylistycznej, a tak naprawdę wraz z nią i dzięki niej, osiągamy z nimi najwyższy pułap jaki oferują słuchawki obecnie produkowane. Nie mogę wprawdzie napisać – pędem panowie, chyżo panowie, póki jeszcze są i póki nie zdrożały – bo na pewno nie każdemu ich stylizacja przypadnie do gustu, ale i tak mam niemałą uciechę z możliwości zakomunikowania, że całkowicie high-endowe słuchawki – nowe i na gwarancji – za sprawą Final Audio Design są dostępne za 2900 złotych, a tego jeszcze nie było.

 

W punktach

Zalety

  • High-endowe brzmienie w całym rozwinięciu.
  • Niepowtarzalność stylu.
  • Niespotykana dźwięczność.
  • Ogromna przestrzeń.
  • Odmienne podejście do zjawiska pogłosowości.
  • Mnóstwo powietrza w dźwięku.
  • Ogromna świeżość.
  • Sopranowa łuna.
  • Szybkość i precyzja.
  • Znakomita detaliczność.
  • Delikatność i subtelność ludzkich głosów.
  • Jedyny w swoim rodzaju, wyjątkowo przestrzenny i nośny bas.
  • Ogólna spektakularność.
  • Bardzo dobrze nadają się do aparatury przenośnej.
  • Dosyć wygodne.
  • Łatwa regulacja ze słuchawkami na głowie.
  • Praktycznie niezniszczalne, bo całe z metalu.
  • Odpinany kabel.
  • Niepospolity wygląd.
  • I równie niepospolicie opakowane.
  • Rewelacyjny stosunek ceny do jakości.
  • Bardzo dobra współpraca z lampą i tranzystorem.
  • Made in Japan.
  • Polski dystrybutor.

Wady i zastrzeżenia

  • Metalowa konstrukcja nie każdemu przypadnie do gustu.
  • Wyjątkowy styl brzmieniowy wymaga bezwzględnie zapoznania się z nim przed zakupem.
  • Raczej nie do cichego słuchania. (Otwierają się na wyższych poziomach głośności.)
  • Dość lekko siedzą na głowie.
  • Sporo ważą.
  • Strasznie długa nazwa.

 Sprzęt do testu dostarczyła firma: 

fonnex

 

Strona producenta:

final_audio_design

 

 

 

 

 

 

 

Dane techniczne

  • Słuchawki dynamiczne o budowie zamkniętej.
  • Dwa przetworniki: dynamiczny o membranie 50 mm i tubowy z kotwicą zrównoważoną.
  • Impedancja: 8 Ω.
  • Czułość: 108 dB.
  • Materiały konstrukcyjne: stal stopowa i tworzywo ABS.
  • Kabel miedziany o długości 1,5 m, zakończony małym jackiem.
  • Waga: 480 g.
  • Cena: 2900 PLN.

System

  • Źródła: Accuphase DP-720, PC z DAC Mytek Stereo192 DSD.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: ASL Twin-Head Mark III, Divaldi, Leben CS300F.
  • Słuchawki: AKG K812 (kabel FAW Noir), Audeze LCD-3 (kabel FAW Noir), Audeze LCD-XC, Final Audio Design Pandora Hope VI, Focal Spirit Classic.
  • Interkonekty: Harmonix HS-101 Improved-S, Tara Labs Air1.
  • Podstawki antywibracyjne: Solid Tech.
  • Kondycjoner: Entreq Powerus Gemini.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

98 komentarzy w “Recenzja: Final Audio Design Pandora Hope VI

  1. Ludwik Hegel pisze:

    Piotrze,

    Z przyjemnością przeczytałem Twoje osobiste spojrzenie na Pandora Hope VI. Zgadzam się z nim w 100 % – łącznie z ostatecznym zastrzeżeniem: „strasznie długa nazwa”. No, bo jak swobodne i bezproblemowo używać słuchawek, które zowią się nie inaczej jak: Final Audio Design Pandora Hope VI?

    Pozdrowienia.

  2. Maciej pisze:

    Bardzo dobre te porownania z innymi sluchawkami

  3. miroslaw frackowiak pisze:

    Narescie cos nowego i to z firmy ktorej do tej pory nie znalismy,ciekawe technicznie zrobione sluchawki.Preferuje osobiscie sluchawki z duzymi muszlami do ktorych chowaja sie uszy cale jak PS1000,LCD3 czy Grado 1000,nie dlatego ze mam wymiarowo duze uszy,tylko preferuje wygode i swobode akurat ta w sluchaniu.

  4. Piotr Ryka pisze:

    Pandory są całkiem wygodne, bo założone właściwie sięgają tylną krawędzią pada za ucho, ale kiedy ktoś lubi by ucha nic nie dotykało, to tutaj jest jednak dotyk od przodu. Nie jest to zatem szczyt wygody, tylko zwykła wygoda. Natomiast brzmienie jest ekskluzywne. Oczywiście z odpowiednim wzmacniaczem.

  5. Grzegorz pisze:

    A jak w porównaniu z TH-900?

    1. Piotr Ryka pisze:

      To inne typy brzmienia. Fostexy grają tradycyjnym, dobrze dociążonym i klasycznie pogłosowym brzmieniem. Scenę mają mniejszą, tonację ciemniejszą a bas bardziej podkreślony. Są za to równie szczegółowe i przejrzyste. Gdy pominąć ten podkreślony bas i większą pogłosowość, są dość podobne do AKG K812, mimo iż są zamknięte. AKG z kablem FAW grają troszkę od nich cieplej, ale stylistycznie podobnie.

  6. Michal pisze:

    Dzien Dobry,

    Istna sluchawkowa dzungla sie zrobila. Ja sie ostatnio sporo po roznych salonach przemieszczalem, celem znalezienia godnego zamiennika dla moich 6 letnich GS1000, po dosc wyczerpujacych odsluchach, wzialem za kaucja do domu K812 aby je osobiscie obadac i tak je cwicze od tygodnia…. Te Pandory tez brzmia bardzo sensownie (wnoszac z recenzji). Spogladalem tez co prawda na takie Abyssy i E5(w porywie szalenstwa), ale cena kompletnie zaporowa, co nie przeszkadza aby sobie z nimi chwilke poobcowac dla poszerzenia pogladow na temat obecnej referencji.

    Michal Pastuszak

    1. Piotr Ryka pisze:

      Słuchawek rzeczywiście nie brakuje, a dżungla, przynajmniej tutaj, będzie zaraz jeszcze większa, bo właśnie zacząłem pisać recenzję Oppo.

      1. Michal pisze:

        Musisz (nie musisz, ale tak sie jakos cisnie na klawiature) koniecznie zdobyc do recenzji Abyss AB-1266, no chyba, ze juz je masz i szykuje sie niespodzianka. SLuchalem ich dzisiaj ze 3 godziny z Mcintoshem MHA 100 oraz Brystonem BHA-1, najdluzej ze wszystkich nausznikow i zrobily na mnie bardzo dobre wrazenie. Takich Staxow 009 badz Ultrasone E5 nie chcialo sie po nich sluchac, to byla wreczcie nowa jakosc. Upraszczajac opisy, taka hybryda K812 oraz LCD3 (bez wszystkich wad tych ostatnich a z ich najmocniejszymi zaletami).

        Michal Pastuszak

        1. Piotr Ryka pisze:

          Już dawno temu pisałem do konstruktora 1266, który zdaje się ma polskie korzenie i Polska to nie jest dla niego kraj Eskimosów. Odpisał mi, że nie jest w stanie przysłać egzemplarza na testy, bo ma tylko jeden testowy i stoi po niego długaśna kolejka. Miał się postarać być na AS w listopadzie, ale to nic pewnego. Jestem w kontakcie z kimś, kto stara się być polskim dystrybutorem Abyssa, ale rozmowy się przeciągają. Ale dobrze, że przynajmniej Ty słuchałeś, to może coś bliższego napiszesz.

          1. Michal pisze:

            Abyssy, w tejze konfiguracji (wpierw zrodlem byl cd Brystona do czasu az sie juz zepsul, zjadajac moja plyte, to wowczas DAC od Naima, ten najwyzszy i grajac z laptopa) mialy mase i potege basu, niskich skladowych, w 95% (moze i w 100%, ale jego akuratnosc sprawiala wrazenie, ze jest go ciuteczke mniej o drozlazlego konkurenta LCD3) przeniesione zywcem z LCD3, ale, ich bas, w odroznieniu od Audeze, byl duzo bardziej konturowy (tamten jakby nie byl wrecz), rozdzielczy, zdefiniowany, a co wiecej, 3-wymiarowy (ale nie na zasadzie podmuchu chmurowego z GS1000, ale swym bardzo konkretnym wypelnieniem w przestrzeni). One tworzyly faktyczne bryly instrumentow, dajac im prawdziwa mase. Ichnia scena nie byla jakas wielce szeroka, wrecz nieco waska, zwlaszcza przy ujsciu z naszej glowy/uszu, ale potem, im dalej tym szersza. Miala za to fenomenalnie realistyczna wysokosc i swietna glebie, z faktyczna gradacja planow (bez zgadywania). To gralo bardzo namacalnie, nie trzeba sie bylo domyslac, przyzwyczajac, dostrajac umyslowo, troche jak z glosnikow, ale takich co maja dopracowana stereofonie i nie graja zbyt zwiewnie.

            Abyssy gorowaly na LCD3 duzo lepszym zszyciem calego pasma, ichnia srednica byla prawdziwsza, lepiej wyartykulowana, nie bylo dziwnego rozmycia na wokalizie, ale takie akuratne skupienie. K812 mialy troche gladsze wokale, Abyssy dodawaly im ciut wiecej chropowatosci (ale wielce naturalnej, takiej przyjemnej) no i ciezaru, oczywiscie. Graly szybko mimo tej masywnosci, to nie byl dzwiek zwalisty, jak jakis walec, tylko zwawy atleta. Uderzala tez szczegolowosc, niczym nie ustepujac K812, a moze i ciut idac dalej, poprzez te kreacje w trzech wymiarach kazdego dzwieku, instrumentu, glosu, wiec sie wszystko nieco lepiej wylapywalo z owej przestrzeni. Ichnia precyzja wynikala z oczywistosci, co jest gdzie, tak jak ja widze obrys zywego czlowieka na przeciwko siebie, a nie jego uproszczona projekcje z dobrego rzutnika, gdzie krece galka ostroci by uzyskac wieksza precyzje obrazu, a reszte zalatwia mozg jak ma forme. Taka roznica. Abyssy mialy tez mocny i realny fundament muzyczny, taka czarna 'podloge’ na muzycznej scenie na ktorej wszytsko sie dzialo, a nie swiat dzwiekow zawieszony w prozni. Nie chce sie tu rozpisywac i szarzowac z analiza, biorac pod uwage, ze nie sa one moje i graly w nie moim systemie, a ja je ledwie liznalem. Dodam tylko, ze nie graly wcale ciemno, tylko tak 'w sam raz’, zdrowo (kiedy trzeba to jasno), bez udziwnien, ale efektownie, z wielka latwoscia i swoboda. Mysle, ze kazdy gatunek muzyczny dalyby rade zamienic w realistyczny spektakl, gdzie zapominamy o dewocjonaliach sprzetowych, koncentrujac sie na muzyce. Kto wie, czy jeszcze ich nie poslucham (musze odebrac swoja plyte), jak juz naprawia ten kompakt Brystona, z ktorego moglbym puszczac wlasna muzyke, przyniesiona na klasycznych krazkach CD, a nie to, co tam akurat mieli na komputerze.

          2. Piotr Ryka pisze:

            Dzięki, Michale, za obszerny opis, ale my tu nie mamy żadnych limitów na słowa, więc można pisać tak obszernie jak tylko się chce. Napisz jeszcze jaki był dla tych Abyssów wzmacniacz i jaki dla pozostałych. Z opisu wynika, że ten dla Audeze był za słaby.

          3. Michal pisze:

            Nie wiem jak kontynuowac tam ponizej bo nie ma opcji reply, wiec tutaj wrzucam.

            Abyssy bylo trudniej napedzic od Audeze (jesli idzie o czysta moc). Te pierwsze na McIntoshu MHA-100 potrzebowaly 45% jego mocy, podczas gdy LCD3 jedynie 30% (dla tego samego poziomu glosnosci). LCD3 sluchalem tez na Brystonie BHA-1. Ten opis jest wzgledny, ma sie rozumiec. LCD3 same w sobie, bez odniesien, lepiej sie prezentowaly (te ichnie niedociagniecia byly wowczas prawie niezauwazalne), chociaz to nie moje granie i nie calkiem moj styl (wiec pewnie rzutuje to na caly opis), wole zdecydowanie K812, choc te tez maja swoje wady. DOdam dla poszerzenia perspektywy, ze najbardziej z Audeze podobaly mi sie LCD-X, nawet nie tyle ze bardziej od pozostalych braci, tylko tak ogolnie, moglbym z nimi zyc z przyjemnoscia, mialy prezycyjniejsze brzmienie, lepiej uporzadkowana scene i graly plastyczniej.

            ps. siedze teraz ze swoimi juz K812 i jakos ciezko mi sie slucha po tym wszystkim, wspomnienia o lepszym graniu sa dosc mocne, wciaz.

          4. Piotr Ryka pisze:

            Do AKG koniecznie trzeba lepszy kabel. FAW albo Entreqa. Audeze są mylące, bo łatwo je napędzić w sensie głośności, a trudno w sensie jakości. Do tego drugiego potrzeba naprawdę dużo mocy i dużo klasy. Wzmacniacz McIntosha może niedługo będę opisywał, ale to tak tylko może, bo rzecz nie jest pewna. LCD-3 wg. mnie są jednak nieco ciekawsze od LCD-X, ale porównywałem je za krótko by było to autorytatywne. Abyssy od początku mnie intrygowały, a teraz jeszcze bardziej. Podejrzewam, że z Twin-Head i Croftem powinno to być naprawdę wybitne granie.

          5. Michal pisze:

            Co ten FAW wnosi wzgledem fabrycznego ?

            W pierwszy dzien K812 nie mialy prawie wcale basu, no pustka (wzgledem GS1000), i graly jasno i lekko (jakby to byl jakis salon to bym pewnie odpuscil), ale potem basu przybylo w ilosciach takich, ze sie troche przestraszylem, zeby sie nie zrobily jakies przebasowione z czasem, ale nie, jest ok. One tez sciemnialy mi mocno i nabraly wypelnienia, maja niecaly tydzien za soba. Ja dzis troche zmeczony bylem jazda do tego salonu (prawie 2 godziny w korkach), co wcale nie pomaga, bo do sluchania trzeba byc wypoczetym i w dobrej formie, albo miec je z tydzien w domu.

            Moze jeszcze je dopadne w sierpniu tez cale Abyssy, bo czuje ze to tylko jedno ich oblicze (nie calkiem rozgryzlem ich gore pasma, niby w AKG bardziej wysmakowana i misterna ale nie tak realna).

          6. Piotr Ryka pisze:

            Kabel FAW Noir nieco przyciemnia, dodaje wysmakowania, czyni dźwięki bardziej złożonymi, dokładniej wypowiedzianymi. Działa w sumie tak jak lepszy wzmacniacz. Nieco też brzmienie dociąża. Styl ma nieco podobny do kondensatorów Black Gate.

          7. Michal pisze:

            Dziekuje za podpowiedz Piotrze. Bardzo mnie zaciekawiles z tym kabelkiem od FAW, rzucilem okiem na ich strone, maja widze dwie wersje, jedna na czystej miedzi (Noir HPC Mk2) i jedna hybrydowa z dodatkiem srebra (Noir Hybrid HPC). Mam miec u siebie na koniec nastepnego tygodnia finalna wersje wzmacniacza Rapture (a w zasadzie to az dwie sztuki, ale to osobna historia). Poslucham jak to sie zgrywa z AKG i pewnie potem podejde do tego kabla (zgadujac, ze ten ze srebrem zagra jasniej i przejrzysciej ?).

      2. Piotr Ryka pisze:

        Jest tutaj na stronie recenzja kabli Forza Audio Works w zakładce Okablowanie. Akurat takich dla K812. Nigdy jednak nie testowałem tego Noir z czystej miedzi. Poproszę może o jego dostarczenie i jak się zgodzą, to będzie można wykonać porównanie. A podchodząc do rzeczy teoretycznie – kabel ze srebrem powinien grać jaśniej.

        Rapture to świetny wzmacniacz i całkiem mocny. Powinieneś być zadowolony. Dobrze mu się życie układa ze zdecydowaną większością słuchawek.

  7. Maciej pisze:

    Czy w Warszawie ktoś to ma?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Kliknij baner Fonnexu, a na dole ich strony znajdziesz dane kontaktowe. Są z Warszawy i na pewno słuchawki udostępnią.

      1. Maciej pisze:

        O, dzięki Piotrze za wskazówkę.

  8. Maciej pisze:

    Piotrze ale czy Pandory są do czegokolwiek podobne w graniu?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Do muzyki na pewno, a czy do innych słuchawek? Trochę do Grado GS1000, trochę do Audio-Techniki ATH-W5000, trochę do JVC HA-DX1000, ale tak naprawdę tylko do siebie.

  9. Piotr Ryka pisze:

    One muszą być inne, bo są tubowe. Elektrostaty są elektrostatyczne, a Pandory tubowe, i to słychać.

  10. Piotr Ryka pisze:

    Grado GS1000e przyjechały.

  11. Miltoniusz pisze:

    Panie Michale, jak wypada wg Pana porównanie MHA-100 do Brystona BHA-1?

  12. Michal pisze:

    Nie mialem wystarczajacych warunkow do takich porownan aby wyluszczyc z pelna odpowiedzialnoscia roznice miedzy nimi. Z takich pobieznych odsluchow, odnosilo sie wrazenie ze MHA100 byl ciut jasniejszy i rysowal dzwieki bardziej delikatna i ostrzejsza kreska, a Bryston ciut muskularniej. Mnie sie ortodynamiki i planary podobaly bardziej na McIntoshu. MHA100 mial tez chyba kulturalniejsze, bardziej wyrafinowane wysokie tony. K812 fajniej jednak graly z Brystona.

    Moze jeszcze poslucham obu zawodnikow za czas jakis, ale to tylko i wylacznie dlatego, ze odczuwam pewne niespelnienie w obcowaniu z Abyssami, ktore wlasnie sa dostepne w tymze salonie.

  13. Sławomir S. pisze:

    Każdy temat dobry, aby w końcu porozmowiać na różne inne tematy. Tymczasem chciałbym donieść, ze nabyłem Pandora Hope VI drogą kupna i co ważne w tym skołowanym świecie – recenzja jest wysoce zbieżna z moimi wrażeniami, co nie jest częste, a wręcz unikalne.
    Mamy coraz więcej przenośnych źródeł dobrej klasy i bardzo mało zamkniętych słuchawek podobnej klasy. Od dłuższego czasu szukałem czegoś dla mojego AK120,co ma właśnie te cechy funkcjonalne – zamknięte, wokółuszne, z niekoniecznie długim kablem i małym jackiem. Powiecie – Denony D7100. I slusznie – bowiem to przedstawiciele nowej rasy – pełnoformatowych sluchawek do sprzętu przenośnego. Próbowałem D7100 z różnymi wzmacniaczani i tylko ze sprzetem przenośnym, moim zdaniem, da się tego słuchać w miarę sympatycznie, chociaż i tak basowo. Pandory są bardziej 'zestawialne’, niemniej połączenie z AK120 jest wybitne i bardzo wciagajace pomysłem na dźwięk. Na marginesie – w ocenie słuchawek występuje nieprawdopodobny subiektywizm, Czy wynika to z tego,że fala dźwiękowa wlewa sie wprost do ucha z przetwornka, bez interakcji z wieloma innymi czynnikami i jest to de facto test naszego wewnętrznego 'przetwornika’? Zestawiając dwie recenzje wspomnianych D7100 mamy :
    bas 1 – najlepszy słuchawkowy bas w historii
    bas 2 – brzienie wysadzone na basie, który zalewa wszystko dookoła
    średnica 1 – ujmujace wokale
    średnica 2 – Średnica ma tu wymiar trochę wycofany scenicznie, niebezpośredni, jednocześnie grający jakby zza delikatnej kotary, w sposób sztuczny i oschły
    budowa 1 – luksusowy wygląd,wysokiej klasy surowce
    budowa 2 – wykonane z bardzo taniego w wyglądzie i dotyku plastiku
    cena/jakość 1 – 5490 pkn / drogie, ale warte swojej ceny
    cena/jakość 2 – 2999 pln / warte najwyżej 1000 pln i to z pewnym przymróżeniem oka
    W zasadzie dwie recenzje – Pana Piotra Ryki i Audiofanatyka zgadzają się tylko w jednym – jakości sopranów, poza tym opisują dwa skrajne różne produkty Odrzucając teorie spiskowe o podróbkach z UK – mamy najlepszy dowód na to, że słuchawki to produkt audio chyba najbardziej podatny na subiektywizm oceny. I tylko trochę weryfikuje to rynek (patrz cena D7100).

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nic nie poradzę na to, ani nie znam genezy faktu, że Denony D7100 od polskiego dystrybutora grały inaczej niż te kupowane w Anglii. Nie mam i nie miałem żadnego interesu by je wychwalać ponad miarę, bo nikt mi za to nie płacił i kompletnie nic na tym nie zyskałem poza narzekaniami zawiedzionych nabywców. Pozostaje natomiast faktem, że takie D7100 jak z recenzji bardzo chciałbym mieć. Te angielskie w porównaniu grają chudo i bez wdzięku.

    2. Piotr Ryka pisze:

      I może jeszcze jedna uwaga. Jeżeli plastik Denonów D7100 jest zdaniem Pana Audiofanatyka bardzo w wyglądzie tani i tandetny, to może zechce mi wskazać przykład takiego w wyglądzie i dotyku bardzo drogiego i ekskluzywnego.

      1. Sławomir S. pisze:

        Ja natomiast nie potrafię zrozumieć tego rozjazdu ocen bez teorii o cesze przyrodzonej słuchawkom – włąsnej wysokiej podatności na subiektywnie skrajne oceny. Słuchawek en bloc, nie tylko Denonów. Historia z jednego ze sklepów, gdzie chcialem posłuchać Pandor VI – „nie mamy tych słuchawek, bo 'czwórki (Pandora IV) grają zdecydowanie lepiej i dlatego te mamy” I nie mam powodu podejrzewać tu marketingowego bełkotu – to była szczera ocena. I graja Pandora IV bardzo róźnie od Pandora VI, które w ocenie sprzedawcy zostały ocenione jako przestylizowane i przesłodzone, oczywiście w opozycji do szczerych i naturalnych IV. Na szczęście mogłem sam sprawdzić i całkowicie się z tym niezgodzić. Zakładam, że ta teoryjka skrajnie subiektywnego oglądu słuchawkowej rzeczywistości (kilka nurtów filozoficznych się kłania ?)jest chłodno przyjmowana przez Zawodowego Recenzenta. Ja natomiast uważam, ze to cecha przyrodzona słuchawkom – tu nie można nigdy być pewnym własnej reakcji na podstawie oceny innych. Oczywiście można tak powiedzieć o każdym produkcie audio, ale w przypadku słuchawek rozziew opinii to reguła! I Denony nie są wyjątkiem, chociaż przykładem spektakularnym, godnym jakiejś szerszej analizy.

  14. Piotr Ryka pisze:

    Nie wydaje mi się by słuchawki były jakoś szczególnie podatne na rozrzut ocen, bo znam takie rozrzuty w odniesieniu do innych składników toru. Jest jednak faktem, że z uwagi na różny kształt małżowiny usznej oraz stopień jej wielkości i odstawania są na pewno bardzo podatne na takie odmienności. Kształt ucha wpływa jednak także na odbiór grania głośnikowego, co łatwo sprawdzić uszu podczas słuchania nadstawiając i tworząc dłońmi lustra akustyczne. W efekcie wszystko co jest w torze różnicuje ostateczny kształt brzmienia, a różne uszy różnie to brzmienie odbierają. Oczywiście mózgowa interpretacja i indywidualne możliwości słyszenia swoje do tego dorzucają.

  15. Marek pisze:

    Właśnie przeczytałem, że Pan Kanemori Takai zmarł nagle 5 czerwca 2014. Społeczność audiofilska straciła wybitną osobowość, konstruktora i założyciela Final Audio Design.

    http://cymbacavum.com/2014/06/19/in-memoriam-final-audios-kanemori-takai/

    1. Piotr Ryka pisze:

      Zasmucające. Sic transit gloria mundi.

  16. Patryk pisze:

    Wedlug porady pana Piotra , a moim problemem wyboru Pandory Hope IV / Sennheiser HD630VB posluchalem pana i zamowilem wczoraj Pandore Hope 🙂
    Jestem bardzo ciekawy, bo dopiero w nastepnym roku podejmuje duzy krok i kupie LCD-XC.
    Dziekuje panie Piotrze za odpowiedz i za wspaniala recenzje na tej stronie.
    Patryk.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Oby dobrze służyły.

  17. Patryk pisze:

    Dzwonek, poczta,Pandory Hope IV w pieknym pudelku.Chwilowo graja sobie do wieczora ,a pierwszy test odbedzie sie dopiero pod wieczor po 23:00.Jestem zafascynowany pierwszymi dzwiekami jakie uslyszalem juz podczas pierwszych minut po podlaczeniu.Czuje juz teraz, ze byl to bardzo dobry zakup.Cena sluchawek tutaj w CH to 699Sfr.
    A wiec czekam cierpliwie do wieczora i nie moge sie juz doczekac. Do tego czasu niech sobie graj, grueja sie ….. i otwieraja swoje skrzydla 🙂

    1. Patryk pisze:

      Prosze poprawic bledy w ostatnim zdaniu.Dziekuje: Graja i Grzeja.

  18. Maciej pisze:

    Wreszcie w spokoju posłuchałem. Fenomenalne.

    1. Jarek pisze:

      A ja ich słuchałem niemal dwa tygodnie i z ulgą je zwróciłem do sklepu …

      1. Maciej pisze:

        No widzisz, dobrze że nie wysłałeś mnie do sklepu po zakupy 🙂

    2. Patryk pisze:

      Potwierdzam.Zadne inne sluchawki nie maja tego czegos ,co maja w sobie Final 6.
      Graja tez inaczej niz Final 8, ktore mialem na test w domu. Ja takze zakochalem sie w nich i kupilem.
      Final 6 moglyby byc dla mnie sluchawkami na zawsze do kazdego rodzaju muzyki. Graja po prostu czarujaco, ale oczywiscie kazdy patrzy na to inaczej.
      Maciej: Podlacz je kiedys do Brystona BHA-1 ,a wtedy to naprawde istny czar?

      Patryk.

      1. Maciej pisze:

        Podłączam do Phonitora 2. I to co się z nich wydobywa to czysty japoński hi-end.

      2. Maciej pisze:

        jesteś na którymś forum??

        1. Patryk pisze:

          Czesc.Nie jestem,ale pan Piotr moze ci podac moj adres email i mozesz pisac prosto na moj adres, jezeli jest chec pogadania o sprzecie.Na Forum nie jestem, chyba ze niemieckie forum open-end-music.Pozdrawiam. Patryk.

          1. Maciej pisze:

            to podam swój synthax@wp.pl

  19. Maciej pisze:

    Witam,
    Które z słuchawek mają bardziej nasycone wokale i bogatszą średnicę ? TH610 czy Pandory VI ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Te parametry raczej analogiczne u obu. Final wyżej ciągną soprany i mają większą scenę.

  20. Patryk pisze:

    TH610 nie maja szans do Final VI, ale to tylko moje zdanie.
    Posluchac trzeba samemu.

  21. Marek pisze:

    Jaki wzmacniacz sluchawkowy w kwocie do 3000zl bedzie dobrym kompanem dla FINAL AUDIO DESIGN
    Pandora Hope VI? 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Divaldi Amp

  22. Adam pisze:

    Czy pandora vi nadaja sie do muzyki klasycznej?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Rewelacyjnie, moim zdaniem.

  23. Tomasz pisze:

    Wg Pana, ktore sluchawki w cenie do 5000zl ukazuja piekne wokale damskie i meskie, z roznicowaniem glosu, barwy… ??

    1. Piotr Ryka pisze:

      Od Fostex T60RP, przez AudioQuest NightHawk i Final Pandora VI, po AKG K812, Beyerdynamic T1 i Sennheiser HD 800.

  24. jazzman pisze:

    Czy Ifi Can Se bedzie dobrym partnerem brzmieniowym dla sluchawek Final Pandora VI? czytalem na jednym z forum, ze to dobry wybor dla tych sluchawek. Jak to wyglada wg Pana?

  25. Mirek pisze:

    Znalazłem na jednym z forum informacje, że z słuchawkami Final Audio Pandora VI warto połączyć Ifi Can Se. Czy wg Pana to dobre połączenie?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Powinno to zagrać bardzo dobrze, a z iTube jeszcze lepiej.

  26. Mirek pisze:

    Czy różnica w jakosci wokalu męskiego i damskiego w Pandora VI a np Sennheiser hd800s czy Audeze Lcd3 to przepaść w jakosci brzmienia na rzecz danego modelu? I jednocześnie ciekawi mnie jakość barwy instrumentów… Jak to wygląda w wskazanych modelach. Pozdrawiam miło

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, żadnej przepaści nie będzie. Na to Pandora Hope VI są za dobre. Audeze grają bliżej i cieplej na mniejszej scenie; HD 800 akustycznie ale zarazem bezpośrednio na podobnie jak Pandora dużej. Odnośnie jednych i drugich trzeba napisać, że różne egzemplarze potrafią brzmieć różnie. U HD 800 z uwagi na zmiany rocznikowe (zwłaszcza w odniesieniu do samego początku produkcji), u Audeze bardziej z powodu różnego stopnia udania danej sztuki.

  27. Tomasz pisze:

    Witam miło,
    Aktualnie jestem posiadaczem zestawu słuchawkowego składającego się z odtwarzacza sacd Marantz sa 7003, wzmacniacza słuchawkowego ifi Can Se, słuchawek Final Sonorous VI. Kocham muzykę klasyczna, jak również piękne, lecz naturalne wokale. W najbliższym czasie mam w planach wymianę odtwarzacza. Jaki odtwarzacz wg Pana w cenie do 10.000zl będzie w stanie „wyciągnąć” skrywane możliwości w brzmieniu z tych słuchawek?Bo nie ukrywam, że jestem zakochany w Final Sonorous VI. Pozdrawiam serdecznie 

  28. Jacek pisze:

    posiadam sluchawki Final Sonorous VI. mam pytanie do Pana w czym jest najwieksza roznica w brzmieniu (barwa,wokal,scena?) miedzy tym modelem a Final Sonorous VIII?
    slyszalem opinie, ze scena w modelu VIII jest mala, a wokale i instrumenty brzmia jakby sluchacz stal tuz obok wokalisty lub muzyka, czy to prawda?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Final VIII otrzymane do testu ogromnie mi się podobały. Dawały niezwykłą postać dźwięku – wyjątkowo piękną, całościową i ujmującą. Jakiś czas potem przyjechał inny egzemplarz i już tej magii nie było.Nie wytłumaczę sobie ani innym – dlaczego.

      1. Bafia pisze:

        KOCHAM Final Audio (sprzedalem VI i kupilem w koncu X), ale VIII nie kupilbym NIGDY. Mialem zly egzemplarz? To niepodobne do Final Audio, zeby byly jakies roznice.
        Ciekawe bardzo….

  29. Patryk pisze:

    Witaj Jacku,

    VI oraz VIII to calkiem inne sluchawki i w 100% wybralbym ZAWSZE VI.
    VIII to geste brzmienie, ktore moze sie znudzic troche, a VI pryskaja powietrzem i czystoscia.
    Znam VI , VIII oraz X. (takze D8000)
    VIII nie kupilbym nawet za 1/2 ich ceny. Wedlug mnie VIII maja cos przypominajacego troche AQ Nighthawk. (jezeli znasz dzwiek AQ)

    VI naleza wedlug mnie to jednych z najlepszych sluchawek (i sa bardzo tanie patrzac na plynaca z nich muzykalnosc), a X to sztuka i marzenia wielu melomanow. (cos pieknego)

    Nigdy nie zrozumialem dzwieku Final Audio Sonorous VIII do konca.
    (Pan Piotr napisze zapewne wiecej na temat 6,8 i X uzywajac calkiem innego slownictwa)

    Patryk.

  30. Jacek pisze:

    A jak wygląda różnica w scenie w VI i VIII? Bo posiadam model VI i jest ona ogromną jak na słuchawki zamknięte. Słyszałem, że w VIII jest mała,czy to prawda?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie jest mała, ale te słuchawki lepiej wypełniają, są cieplejsze i mniej pogłosowe. Dużą scenę z nich trudniej wycisnąć, bo proporcjonalnie do reszty są też mniej sopranowe. Ale dobre źródło z dobrym wzmacniaczem śpiewającą z tym sobie poradzą. O ile te VIII będą jak z recenzji…

      1. Piotr Ryka pisze:

        Ten utwór na Final VIII z recenzji wypadał genialnie

        https://www.youtube.com/watch?v=TpAdoxR6Cic

  31. Shakhal pisze:

    Warto zamienić pady w Hope VI na te z Shure SRH 1840 etc. Komfort użytkowania wzrasta o 100% a te oryginalne z pandory są straszne.

    1. Patryk pisze:

      W 100% prawda.

  32. Lukasz pisze:

    witam, mam pytanie czy naim CD5XS jako zrodlo dla Final VI bedzie partnerem jesli czlowiek ljest milosnikiem muzyki klasycznej, jazzu i wokali damskich? czy wg Pana naim cd5xs doda troche ciepla w brzmieniu?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Myślę, że przede wszystkim doda naturalności, a ta jest najcenniejsza.

  33. Shakhal pisze:

    Wybrałby pan do nich Noir Hybrid HPC czy Noir HPC Mk2, oba XLR balanced?
    Słucham częściej ciemniejszych Audeze LCD-2 Classic z Copper Series HPC Mk2 XLR balanced i Hope 6 używam jako przeciwnego bieguna, tzn gdy mastering płyty jest taki, ze wszystko jest zbyt ciemne, to Hope 6 bardzo rozjaśnia, nadaje detaliczności i dobrze się tu spisuje.
    Chciałbym jednak troszeczkę je przyciemnić i nadać ciężkości dźwięku, są troszkę zbyt krzykliwe dla mnie, dlatego ja bym wybrał Noir, choć ponoć do nich lepsze są Noir Hybrid.
    Czy mógłby pan doradzić? Pozdrawiam
    Wzmacniacz na ta chwile, to Shiit Jotunheim i Multibit Dac

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dla tych Final wolałbym kabel miedziany albo miedziano-srebrny. W najnowszej produkcji FAW nie jestem zorientowany, ale sam producent ma pewnie dobre rozeznanie co do optimum zastosowań swoich przewodów.

      1. Shakhal pisze:

        Dziękuję za podpowiedz. Próbuję się skontaktować z producentem, lecz jest chyba bardzo zapracowany i trudno uzyskać odpowiedz.
        Przy kupnie kabla wybiera się do jakich słuchawek i Pandora nie widzę tam, wiec zakładam ze Mezze 99 maja te same wpięcia, lecz bez typowych zatrzasków, choć wolałbym się upewnić przed zakupem.

    2. Andrzej pisze:

      Najlepiej srebro ze złotem w postaci przewodu Diamond firmy M&B Cable. Kabel występuje w kilku postaciach: interkonekt,coaxial,głośnikowy, oraz USB, przy czym ten USB dorównuje jakością dźwięku testowanemu tutaj kablowi Fidaty HFU-2 a jest kilkaset złotych tańszy.Jeżeli zrobią słuchawkowy to będzie on nieco sztywny ale na pewno spełni w tym przypadku swoje zadanie. Sonorusy 6 to słuchawki trudne do prawidłowego zasilenia-może wystąpić duża impedancja wyjściowa wzmacniacza,lub jego optimum pracy będzie przesunięte powyżej 8 ohmów. One jakość sygnału czerpią z toru.Ponadto lubią bardzo czysty sygnał wtedy otrzymujemy coś tak jakby multiplikacji głębi bitowej koloru. Dźwięk jest bardzo nasycony,jednocześnie jest bardzo duże zróżnicowanie barwy.Dotyczy to również basu który jest referencyjny.Prawidłowo zasilone brzmią z dużą dawką wigoru bardzo angażująco co dla niektórych może być nieco męczące na dłuższą metę.Ciekawe byłoby porównanie M&B Diamond vs Tonalium.

      1. Shakhal pisze:

        M&B Audio ma dobre kable, mam ich crystal mieszankę srebra i złota, lecz nie maja końcówek do słuchawek etc. Raczej trudniej będzie, bo kiedyś także chciałem kabel zasilający i M&B dopiero miał w planach zrobienie, wiec kto wie może kiedyś 🙂 Skontaktował się ze mną pan Z Forza i doradził Noir HPC Mk2

        1. Andrzej pisze:

          Kabel fabryczny w Sonousach 6 jest bardzo transparentny, przenosi bardzo dobrze wszelkie zmiany i upgrady toru odsłuchowego. Jeżeli Sonorusy czerpią swój SQ właśnie z toru to może lepiej zainwestować w jego polepszenie, a dobry kabel usb potrafi dać porządnego kopa.Diamond jest bardziej masywny aniżeli Crystal.To co nie przeniesie kabel USB to wzmacniacz nie wzmocni i wtedy będzie sygnał bardziej „suchy”, zubożony, to samo aczkolwiek w mniejszym stopniu dotyczy kabla i listwy sieciowej. Sonorusy VI to filozofia dźwięku tubowego, gdzie wiodącą rolę odgrywa nasycenie i klarowność osiągnięta drogą maksymalizacji transparentności. Nie znam się na technice lampowej i nie wiem czy dałoby się podpiąć Sonorusy VI bezpośrednio pod któryś z bardziej zaawansowanych głośnikowych wzmacniaczy lampowych małej mocy.Coś w rodzaju np. 2A3. Jeżeli byłoby to możliwe to mógłby to być punkt docelowy jeżeli chodzi o poszukiwania wzmacniacza do tych słuchawek.

  34. Tomasz pisze:

    Jaki odtwarzacz CD do 8000zl poleciłby Pan dla tych słuchawek? Ważne aby był muzykalny, bo zauważyłem, że słuchawki Final Sonorous VI zyskują wtedy na brzmieniu… Myślałem o Atoll cd 200se, Marantz sa 14s1, inne? Może Pan słuchał tego Atoll? Jak prezentuje się szkola brzmieniowa Atoll?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Trzeba kupić wieloformatowego OPPO 105D. Zapewne jest już tylko na rynku wtórnym.

    2. Pawcio pisze:

      Miałem kiedyś MBL1431 bardzo muzykalny. Polecam też Ayona, którego można tuningować. Niezłe są combo jak Mytek gdzie jest wzmacniacz oraz przetwornik i wystarczy tańszy transport. Albo Burson gdzie producent dostarcza opampy którymi można dobrać dźwięk pod swoje potrzeby.

  35. Roman pisze:

    Witam, pytanie, czy wg Pana wzmacniacz słuchawkowy w granicach5000-6000zl będzie w stanie.wyciagnac max brzmienia z słuchawek Final Sonorous VI? No i czy odtwarzacz dla tych słuchawek w granicach 15000-20000zl to dobry kierunek dla wyciągnięcia max brzmienia z tych słuchawek, czy raczej zły kierunek? 🙂 pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Maksimum jest w ogóle nieosiągalne, ale umownie mówiąc taki wzmacniacz, na przykład FEZZ Omega Lupi, albo bardzo pasujący do tych słuchawek Divaldi, wyciągną z nich piękne brzmienie. Odtwarzacz aż za tyle nie jest potrzebny. Poszukałbym na rynku wtórnym wieloformatowego OPPO 105D. Rewelacyjne urządzenie.

  36. Marek pisze:

    Wg Pana odtwarzacz Naim cs5si będzie dobrym źródłem dla sluchawek Final Sonorous VI???

    1. Marek pisze:

      Naim cd5si bo pojawił się. błąd.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Tak.

  37. Mirek pisze:

    Co wnosi do brzmienia ifi iTUBE, gdy podłączy się go do ifi ican se? Jako wzmacniacz do Final Sonorous VI?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Wnosi ogólnie lepsze brzmienie poprzez kulturę, melodyjność, nasycenie, elegancję frazy i szereg poszczególnych czynników. Różnica jest wyraźna, na pewno sobie bym go kupił.

    2. Andrzej pisze:

      U mnie najwięcej poprawy wniósł kabel USB, oraz zmiana sterowników w idsd micro.

  38. On pisze:

    W jakim aspekcie brzmieniowym słuchawki Sennheiser HD820 zagrają lepiej niż Final Sonorous VI?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Zagrają łagodniejszym, spokojniejszym brzmieniem o bardziej zaokrąglonych sopranach. Większe źródła, bardziej pastelowe barwy. Czy lepiej, rzecz gustu i reszty toru. W dużym też stopniu kabla dla tych HD800S, bo oryginalny jest do wymiany.

  39. Patryk pisze:

    Zadne inne sluchawki nie zrobily na mnie takiego wrazenia w zyciu jak Pandora Hope VI.
    Posiadam D8000 Pro, ale nie potrafilem zyc bez tych VI-ek i kupilem je ponownie.
    Ich soprany, detalicznosc oraz swiezosc dzwieku jest fenomenalna i nie znalazlem jej u zadnych innych sluchawek w tym stylu. Maj apo prostu cos wyjatkowego w dzwieku, aprzy uzyciu padow firmy Dekoni nic nie ociera juz o ucho (mialem problem z przwtwornikiem, ktory wystaje troche i ocieral). Kocham te sluchawki i napisze szczerze prosto z serca dla tych ktorzy poszukuje czegos wyjatkowego: dla mnie to jedne z najlepszych sluchawek na swiecie. Poznalem je dzieki Panu, Panie Piotrze!

    1. Piotr Ryka pisze:

      Soprany mają tak niezwykłe, bo stoi za nimi osobny sopranowy przetwornik. Rzeczywiście robią wrażenie, te soprany są unikalne.

  40. Bafia pisze:

    Slucham ich pelen podziwu. Dzisiaj wiem, ze nie docenilem ich „tak bardzo” kiedys jak robie to dzisiaj, po tym kiedy sluchalem juz bardzo wielu sluchawek. (tych najlepszych jak Utopia,LCD,..i.t.d lacznie z HE-1)

    Pandora Hope (teraz nazwa to Sonorous VI i nie sa juz „niestety” produkowane) sa po prostu wspaniale chyba, ze ktos szuka dzwieku jaki daja nam AQ-Nighthawk
    i inne podobne sluchawki.(ciemny, gesty, mroczny)

    1. Piotr Ryka pisze:

      To prawda.

  41. Patryk pisze:

    Panie Piotrze; Jaka jest roznica pomiedzy Pandora Hope „6” a nowymi „4”. Maja ten sam malutki, dodatkowy przetwornik, prawda? A dzwiek czym sie rozni, jezeli w ogole sie rozni? Dziekuje.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Przyznam, że nie wiem. Muszę dopytać dystrybutora, na czy polegają różnice poza nazwą, ale siedzi chwilowo w Japonii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy