Recenzja: FiiO X5

Fiio_X5_03 HiFiPhilosophy   Kino akcji. Słuchawki w akcji, wzmacniacze w akcji i w akcji odtwarzacze. Wszystko mobilne, w ruchu, tylko patrzyć jak coś wybuchnie. Tak wygląda pogoń firm za rynkiem, na którym młodzi ludzie uwijają się w poszukiwaniu mobilnych systemów, dzięki którym można muzyki słuchać wszędzie, z wszystkimi się nią dzielić i wszystkim się swoją chwalić. Niebagatelna w tej sytuacji staje się nie tylko kwestia jakości odtwarzania i użyteczności, ale także wyglądu. Dopiero co recenzowane były słuchawki Focala, których największym atutem był właśnie wygląd, zdolny przyćmiewać znakomite skądinąd brzmienie. Takie słuchawki, jak również te prezentujące się skromniej, można podpinać w masę urządzeń przenośnych, których lawina napiera na nas coraz bardziej. Spływają wraz z nią urządzenia kosztujące od kilkuset złotych po kilkanaście tysięcy, a recenzowany tutaj FiiO X5 należy do tych tańszych ale nie całkiem tanich. Jego cenę nominalną ustalono wstępnie na 1500 PLN, ale okazyjnie można go nabyć znacznie taniej, tak w okolicach tysiąca. Wydaje się to bardzo ciekawą propozycją, bo mimo iż FiiO jest firmą chińską, a do chińszczyzny nie wszystkich udało się jeszcze przekonać (mnie przekonano), to cechy fizyczne urządzenia mówią same za siebie, a wygląd je tylko potwierdza.

Budowa

Fiio_X5_01 HiFiPhilosophy

Miła, czarno-czerwona odmiana w stylistyce opakowania.

   Zacznijmy od powierzchowności, a sekcję zwłok przeprowadzimy później. Urządzenie ma trzy wyróżniki: kolorowy ekran, o rozdzielczości 400 x 360 pikseli, srebrny, centralny przycisk potwierdzenia wyboru i nade wszystko pokrowiec. Ten pokrowiec jest gumowy i czarny, a naruszają jego integralność jedynie ekran i ów srebrny przycisk wraz z otaczającym go kółkiem nawigacji oraz wtyk dla słuchawek tudzież port mini USB. Tak więc przypomina to wszystko skafander płetwonurka i tylko brakuje płetw. Robię sobie śmichy chichy, a ten gumowany pokrowiec naprawdę jest świetny. Wyjątkowo przyjemny w dotyku, lekko elastyczny, pozbawiony zapachu gumy (a przecież guma śmierdzi) i nade wszystko bardzo ładny: matowy, gubiący odbicia i głęboki w kolorze. Fakt, że okrywa prawie wszystko, nie znaczy, że nie ma tam innych regulacji. Jest ich sporo, jednak obsługuje się je przyciskami okrytymi ową gumową skórą. Zacznijmy wszakże od tego, co nią nie jest przykryte. Wyświetlacz jest analogiczny do tego z szeroko znanego odtwarzacza Colorfly i ma podobną nawigację, jednak nie identyczną. Poruszanie się po zawiłościach tej nawigacji jest intuicyjne i łatwe do nauczenia, przy czym trzeba zaznaczyć, że nie jest to ekran dotykowy, do którego użytkownicy smartfonów, a więc zdecydowana większość, zdążyli się już przyzwyczaić. Z ważniejszych rzeczy jest tam zaszyty 10-cio pozycyjny equalizer, umożliwiający zadanie własnych ustawień charakterystyki brzmienia. By nie zjadać baterii ekran oczywiście szybko gaśnie, a wznawia się go jednym kliknięciem. Poniżej, na środku brzucha, mamy ten srebrny przycisk wyboru, a wokół niego czarne pokrętło nawigowania, dzięki któremu przewijamy i przeszukujemy poszczególne foldery. Wtyk USB służy do ładowania baterii lub łączenia się z komputerem, a gniazdo słuchawkowe do czego służy, chyba nie muszę tłumaczyć. Jest też port line-out do podłączania zewnętrznych wzmacniaczy. Reszta przycisków, jak wspomniałem, pokryta jest gumą. Są to: boczny regulator głośności, mający postać beleczki »ścisz-podgłośnij«, znanej między innymi z urządzeń Appla, oraz cztery promieniście wychodzące z kołowrotka nawigacji przyciski »wstecz«, »naprzód«, »graj«, »zatrzymaj«. U góry znajduje się jeszcze przycisk wznawiania ekranu, służący jednocześnie po dłuższym przytrzymaniu za włącznik główny. Jest w sumie tego trochę, toteż osoby przyzwyczajone do ekranów dotykowych mogą się poczuć zagubione, ale nauka i przyzwyczajenie nikomu nie zajmie więcej niż parę kwadransów.

Fiio_X5_04 HiFiPhilosophy

A wewnątrz ogumowany grajek z Chin: FiiO X5

Ładnie to wszystko wygląda i przyjemnie się obsługuje, a dodać należy, że urządzenie jest spore, z grubsza takie jak przywoływany już Colorfly. Nie jest przy tym ciężkie, a gumową skórę można łatwo ściągnąć, pytanie tylko po co. Chyba jedynie żeby potem uszkodzić własny odtwarzacz, za który zapłaciło się ponad tysiąc złotych, co nie wydaje się dobrym pomysłem.

Zróbmy teraz obiecaną sekcję. Dla użytkowej praktyki bardzo ważne są baterie i tutaj nikt nie poczuje się zawiedziony. Akumulator o pojemności 3700 mAh pozwala na około 12 godzin odtwarzania. Najważniejsza jest jednak samo muzyka, a tę X5 odtwarza za pomocą dwurdzeniowego procesora JZ4760 o częstotliwości 600 MHz i przetwornika cyfrowo analogowego opartego na szeroko znanej kości PCM1792, a także przy pomocy podwojonego wzmacniacza operacyjnego LMH6643 i czterech OPA1612. Pozwala to na obsługę plików klasy 192kHz/24-bity w formatach DSD, APE, FLAC, ALAC, WAV, WMA, AAC, OGG i MP3, czyli praktycznie wszystkich istotnych. Akceptowane są także, jak osobiście sprawdziłem, pliki MQS, z których odtwarzaniem nie było żadnego problemu, a które jak zawsze wypadły popisowo. Jest port USB 2,0 oraz wyjścia koaksjalne tudzież wspomniane liniowe; oba bardzo chytrze schowane za gumowymi zakładkami zaopatrzonymi w zatyczki. Podobnie zaszyte w kombinezon są dwa porty dla pamięci zewnętrznej, mogące przyjąć karty o pojemności do 128 GB, przy czym – uwaga! – urządzenie nie posiada pamięci wbudowanej, ani też żadnej karty pamięci na pudełkowym wyposażeniu, tak więc by cokolwiek usłyszeć należy się zaopatrzyć we własną kartę. Dobra wiadomość jest taka, że w przyszłości, wraz z ulepszonym firmware, obiecuje X5 akceptować karty o pojemności do 500 GB, tak więc łączny jego zasób biblioteczny będzie mógł osiągnąć 1 TB.

Nie ma sensu opisywać wszystkich funkcji obsługi, wszystkich możliwych regulacji i trybów odtwarzania, skrupulatnie wyliczonych na stronie producenta, warto natomiast zaznaczyć, że jest FiiO X5 także wysokiej jakości DAC-kiem, tak więc nie od parady ma to wyjście liniowe.  Ma też na wyposażeniu trzy kable: do ładowania (z wtykami USB), koaksjalny oraz przejściówkę USB-mikro na USB, a także osobny czytnik kart SD, w postaci przypominającej pendrive plastikowej wtyczki.

Fiio_X5_05 HiFiPhilosophy

Jest z nim również całe potrzebne oprzyrządowanie (nie wliczając takiej drobnostki jak pamięci do zapisywania muzyki…)

Wszystko to razem ma stanowić nowy wymiar dźwięku od FiiO, będący wydatnym rozwinięciem proponowanego przez nich dotychczas odtwarzacza X3, a jednocześnie konkurencję dla testowanych już na łamach HiFiPhilosophy odtwarzaczy HiFiMAN’a, Colorfly oraz Astell & Kern, a także wszystkich innych wałęsających się po rynku. Pora w takim razie poddać odsłuchowej weryfikacji potencjał brzmieniowy nowego kąska od FiiO, sprawdzając co też za te jego tysiąc PLN z kawałkiem możemy otrzymać.

Odsłuch

   Odtwarzacz jest przenośny, tak więc słuchawki przenośne mają pierwszeństwo, ale nie od rzeczy będzie się także przekonać, jak gra z wysokiej klasy stacjonarnymi, bo dopiero to pokaże jakie naprawdę posiada zdolności.

 

Grado SR60

Fiio_X5_06 HiFiPhilosophy

Może i chińczyk, ale za to dobrze opancerzony…

Zacznijmy w takim razie od klasycznych Grado. Wraz z X5 ukazały one brzmienie lekko, a może nawet więcej niż lekko, przyciemnione; nasycone barwą i treścią, całkiem obfite w masę i ogólnie w stylu potrafiącym przynosić satysfakcję. Niewątpliwie takim umiejącym maskować słabości i nawet pod ich obecność sprawiać przyjemność. Co do tych słabości, to zarysowała się tylko jedna: Pliki WAV 44,1 kHz/16-bit miały nieznaczne ziarno. W dźwiękowym tle cały czas coś się mrowiło, co ta ogólna mroczność w dużym stopniu przykrywała, ale czego obecność na pewno nie była czymś pożądanym. Można wszakże było mimo to słuchać z przyjemnością, jednak obecność tego pejoratywu cały czas dokuczała, nie pozwalając by ta przyjemność stała się całkowita. Nie było owego mrowienia w żadnym stopniu z plikami MQS, pracującymi w trybie 176,4 kHz/24-bit, a było śladowe w przypadku plików DSD skonwertowanych do FLAC 88,2 kHz/24-bit, mimo że obsługa DSD to dla odtwarzacza X5 największy tytuł do chwały. Tak więc MQS po raz kolejny okazały się najlepsze, dając analogową gładkość i największą głębię muzycznego nurtu, nie tylko tą hertzową i bitową, ale także brzmieniową.

Co do całości prezentacji z budżetowymi Grado, to scena okazała się w takich scenowo obszernych utworach naprawdę duża i elegancko skomponowana, a rozbłyskujące na tle ogólnego mroku soprany dawały całkiem udane popisy. Nie inaczej było z basem, który był rytmiczny i nisko schodzący, a wszechobecna werwa i dynamizm pozwalały słuchać rockowego repertuaru z dużym zadowoleniem. I gdyby nie ta ziarnistość, byłbym wysoce usatysfakcjonowany.

 

Harman/Kardon SOHO

Fiio_X5_07 HiFiPhilosophy

…i uszczelniony.

Tego rodzaju ziarnistości nie miały SOHO, a ściślej miały jej jakiś ślad świadomościowy, który zwie się fachowo ejdetycznym powidokiem, powstałym skutkiem poszukiwania przez świadomość czegoś oczekiwanego, co wcześniej się przejawiało. Jeżeli jednak miały SOHO rzeczywiście a nie tylko w oczekiwaniu jakiekolwiek ziarno, to tak drobne, że aż praktycznie niemalże gładkie. Miały też nieco jaśniejsze oświetlenie i podawały więcej szczegółów. Nie miały za to aż takiej gęstości i masy, które u Grado serwowane były w naprawdę dużych dawkach. W efekcie przekaz był technicznie lepszy, ale taki bardziej zwyczajny, bez tej rockowej atmosfery zgęszczonego, napierającego mroku. Przestrzeń także nie pozostawiała nic do życzenia, a atmosfera uczuciowa dobrze się zaznaczała. Oczywiście najlepiej w plikach MQS, które ośmielę się nazwać high-endowymi nawet z takimi słuchawkami jak SOHO. Może i była to high-endowość małorolna a nie folwarczna czy wielkoobszarowa, wszakże high-endowa nuta w niej się przejawiała i nazywać tego inaczej się nie powinno. Jednak nawet pliki WAV miały przyjemny sposób płynięcia, a pojawiający się w nich wokaliści w dużym stopniu realni i potrafiący przekazywać swoje przechodzące na nas emocje. Było w tym wprawdzie trochę dudnienia i śladzik tego ziarna, ale ogólnie całkiem udana prezentacja, chociaż odniosłem wrażenie, że podobnie kosztujący HiFiMAN HM-602 grał nieco gładziej.

 

Focal Spirit Classic

Fiio_X5_08 HiFiPhilosophy

Nie jest to jednak stan permanentny

Owo wrażenie większej gładkości u konkurenta z chińskiego podwórka mogło być jednak następstwem odmienności słuchawek, jako że z Focalami muzyka popłynęła całkowicie swobodnie i właśnie płynnie, tak jak substancje płynne, w tym także muzyka, powinny płynąć. Nie było żadnej kaszy spowodowanej niedoskonałością przetworników; cały przekaz wybrzmiewał gładko, a przy tym ze strumienia stał się szeroką, głęboką rzeką. Wielkość źródeł dźwięku momentalnie narosła, całe brzmienie się pogłębiło, a skala dynamiczna rozwarła. Niewątpliwie było to wejście w inny muzyczny świat i jeśli kogoś stać na te Focale dla własnej aparatury przenośnej, to trzeba się brać za kupowanie, bo lepsze słuchawkowe brzmienia zaczynają się powyżej trzech tysięcy, dopiero na poziomie Grado RS1i, czy Ultrasonów Signature Pro. Poza samym niewątpliwie dużo większym brzmieniowym formatem oraz gładkością, oferowały Focale dużo głębsze przeżycia duchowe, a to w następstwie dużo silniej wyrażonego realizmu. Realistyczną umowność poprzednich prezentacji zastąpił realizm dosłowny, dający poczucie bycia na miejscu zdarzeń i obcowania z żywymi ludźmi. Nie była to aż całkowicie personifikująca magia, jak zdarza się z aparaturą najwyższych lotów, jednak poczucie realizmu samo się narzucało i było oczywiste. Napierało korowodem zdarzeń dziejących się realnie, a nie gdzieś na granicach wyobrażeń i marzeń. Było to życie samo, a nie jakaś jego lepsza czy gorsza mara. Najlepsze z użytych pliki MQS okazały się high-endowe całkowicie dosłownie, z całym właściwym dla tej high-endowości połączeniem delikatności, subtelności, mocy i głębi, a na ich tle pozostałe przejawiały dudnienie i wyraźne ograniczenia piękna, jednak mimo wszystko na poziomie dużo wyższym niż z poprzednimi słuchawkami. Jednocześnie zaznaczyło się bardzo wyraźne różnicowanie. Pliki WAV zaczerpnięte od materiału płytowego niższej jakości pokazywały tą właśnie źródłową słabość, podczas gdy płyty znakomicie nagrane, na przykład pochodzące od znanych z wysokiej jakości wytwórni ECM czy Alpha, były bliskie klasą materiałowi MQS. Jeszcze trochę lepsze, zwłaszcza pod względem dynamiki i głębokości faktur, były te skonwertowane z materiału DSD, jednak oryginalne MQS pozostały niepobite.

Fiio_X5_09 HiFiPhilosophy

Pod dołączoną zbroją kryje się na prawdę piękne i dobrze wykonane urządzenie.

O całościowej prezentacji z Focalami trzeba powiedzieć, że była jaśniejsza niż z Grado a ciemniejsza niż SOHO; taka w sam raz pod każdym względem, z mocnym akcentem basowym, wyraźną holografią i bardzo satysfakcjonująco zaznaczającymi się sopranami. Dobre granie, bez dwóch zdań. Nie lepsze niż z HiFiMAN 602, ale i nie gorsze. Nieco słabsze wprawdzie niż z AK100, ale za to cztery razy tańsze.

 

AKG K812 z kablem FAW Noire

No to weźmy takie słuchawki high-endowe całą gębą. Ten, co to kiedyś powiedział, że lepszej jest wrogiem dobrego, niewątpliwie wiedział co mówi. Flagowe AKG zaoferowały inne, bogatsze i większe atrakcje. Przede wszystkim zwiększyły przejrzystość. Na większej scenie wszystko stało wie w momencie doskonale widoczne, tak jakby jakiś opar uniósł się do góry. Mocno przybyło sopranów i wyżej one strzelały, a bas stał się bardziej zwarty i szybki. Mocniej zaznaczyły się talerze perkusyjne, a wokaliza została ujęta bardziej w perspektywie i jeszcze bardziej była prawdziwa. Nawet z tymi gorszymi plikami WAV ukazała aspekt delikatności i dużej złożoności brzmieniowej, a w przekazie więcej było tlenu, podświetlających się powierzchni, trzaskania wysokich tonów i pałeczek na membranach werbla. Wyraźnie mocniej zaznaczyła się też żywa przestrzeń, a wszystkie uczucia stały się bardziej dojmujące, bo oparte na większym realizmie. Mniej tutaj było tego co powierzchowne, a więcej tego co dogłębne. Więcej także ukazanego (ale nie dorzucanego) echa i więcej całościowego spektaklu.

Fiio_X5_12 HiFiPhilosophyFiio_X5_10 HiFiPhilosophyFiio_X5_13 HiFiPhilosophy

 

 

 

 

Pośród tego wszystkiego pliki MQS zagrały tak, że w sumie nic więcej do szczęścia nie potrzeba, bo choć to zawsze pozostaje względne, całościowy brzmieniowy przepych miały na poziomie rodzącym niekłamane zdumienie bogactwem i klasą. Taki, chciałoby się powiedzieć, zasraniec za tysiąc złotych, a proszę jak gra. Szkoda tylko, że te słuchawki to już inna cenowa liga.

Odsłuch: Z komputerem

Fiio_X5_18 HiFiPhilosophy

A jak brzmienie?

   Nasz FiiO nie musi pracować samodzielnie, na kieszeniowym wygnaniu. Można go także podłączyć kablem USB do komputera, a wówczas będzie mu służył jako DAC i słuchawkowy wzmacniacz. Może także być samym DAC-kiem, przesyłającym sygnał do innego wzmacniacza, ale w to się już nie będziemy bawili. Natomiast z komputerem wypadało go sprawdzić jak najbardziej. Podpiąłem zatem FiiO X5 kablem USB i sprawdziłem jak to z tym komputerem jest. Okazało się, że jest inaczej; i to w przypadku wszystkich słuchawek.

 

Grado SR60

Tu zaszła zmiana największa. Te same pliki czerpane z komputera za pośrednictwem programu JPlay zabrzmiały z leciwymi Grado w zupełnie inny sposób: gładko, jedwabiście, muzykalnie. Żadnego ziarna, żadnej kaszy. Naprawdę świetnie to grało, bo pozostałe walory zostały podtrzymane, a oświetlenie stało się nieco jaśniejsze, bardziej naturalne. W efekcie grało to popisowo i żadne zarzuty nie przychodziły do głowy. Ogólnie na poziomie analogicznym do tego poprzedniego z Focalami, a może nawet minimalnie wyższym. Mniej połyskliwym, ale za to w akwarelowych, naturalnych barwach. Szkoda, naprawdę szkoda, że w popisie solowym tak to nie grało. Podobno karty pamięci to loteria i nawet te same modele od tych samych producentów potrafią dawać inne dźwiękowe rezultaty z uwagi na odmiennie przebiegający transfer. Inaczej mówiąc, producenci nie trzymają standardów, wypuszczając na rynek buble, bo ssanie popytowe ich z tego rozgrzesza. Mimo wiedzy o tym FiiO poszło na łatwiznę i nie wbudowało odtwarzaczowi własnej pamięci, takiej jakościowo sprawdzonej. Być może w tym tkwiła przyczyna, a może w czym innym, bo JPlay na pewno też sporo od siebie dorzucał, ale tak czy inaczej szkoda, że z komputerem jako czytnikiem grało to o wiele lepiej, bo gdyby sam FiiO tak umiał, jego ocena byłaby o wiele wyższa.

 

Harman/Kardon SOHO

Fiio_X5_17 HiFiPhilosophy

Wychodzi na to, że nowe, przenośne FiiO wyjątkowo dobrze zgrywa się z totalnie nieprzenośnymi słuchawkami.

Harmany nie zyskały tak wiele. Wciąż miały leciutkie ziarno i dosyć mocno zaznaczone pogłosy, wyraźnie, o dziwo, silniejsze niż z samym odtwarzaczem. W efekcie spadły poniżej Grado i to wyraźnie. Nie miały tej analogowej gładkości i takiej głębi brzmienia. Na tle starych Grado wydawały się sztucznie brzmiące i zbytnio udziwnione. Niemniej i one zagrały bardziej gładko niż przedtem, choć jednocześnie ten nasilony pogłos osłabiał pozytywny tego wydźwięk.

 

Focal Spirit Classic

Focale także zyskały mniej niż Grado, jednak zyskały co nieco. Zagrały jeszcze bardziej analogowo, a przy tym z lepiej kontrolowanymi wysokimi tonami. Przekaz miały z komputerem spójniejszy, może nie tak popisowy, ale na wyższym poziomie, bo w miejsce trochę poodrywanych od siebie zakresów pojawiła się prezentacja bardziej całościowa, zastępująca błyskotki i ekscytacje elegancją i naturalnością. To już było wysokiej klasy brzmienie bez poprawek na możliwości aparatury przenośnej, tylko jak najbardziej ogólnie – wysokiej klasy po prostu. Spójne, wyważone, akcentujące tylko to co warte akcentowania; coś jakby zastąpić aktorów usiłujących nadrabiać warsztatowe braki nadmierną gestykulacją przez takich, którzy jednym słowem czy gestem potrafią wyrazić więcej niż inni dziesięcioma. Stylowo to już brzmiało, naprawdę stylowo. Zasłuchałem się i byłem pełen uznania. Podświadomie człowiek oczekuje, że małe urządzenie przenośne nie zagra tak jak duży DAC i duży wzmacniacz. Ale to nie musi być prawda. Nie dzisiaj. Oczywiście wysokiej klasy DAC stacjonarny i wysokiej klasy wzmacniacz potrafią więcej, ale względem tych słabszych, czy nawet tych przeciętnych, nie czuć było dystansu, a jeśli nawet, to nieznaczny.

Fiio_X5_15 HiFiPhilosophyFiio_X5_19 HiFiPhilosophyFiio_X5_20 HiFiPhilosophy

 

 

 

 

AKG K812 z kablem FAW Noire

Analogiczna sytuacja miała miejsce w przypadku flagowych AKG. Analogiczna z dużą dokładnością. Także tutaj zwłaszcza sfera sopranowa doznała poprawy, bo szalejące i jak dosypywane łopatą soprany stały się częścią całościowej prezentacji, stanowiącej jeden znakomicie funkcjonujący zespół, zdolny zadowolić nawet bardzo wysokie wymagania. Słuchałem i słuchałem, i towarzyszyła temu słuchaniu myśl, że gra to psiakrew aż za dobrze, tak samo jak niedawno wzmacniacz iCan nano, a wcześniej mały Hegel. Nie ma się jednak co zżymać, bo kość PCM 1792 funkcjonuje w wielu urządzeniach stacjonarnych, i to takich uchodzących za bardzo dobre, a zasilanie bateryjne daje o wiele mniejsze zakłócenia od sieciowego.

Podsumowanie

Fiio_X5_14 HiFiPhilosophy   Odtwarzacz przenośny FiiO X5 jest całkiem udanym urządzeniem; ładnie się prezentującym, sympatycznym w obsłudze i nieźle grającym. Z wysokiej jakości słuchawkami potrafi grać naprawdę przednio, a jeszcze lepiej, gdy czerpie sygnał od stacjonarnego komputera. Niewykluczone, że samodzielnie produkować muzykę na takim poziomie również potrafi, o ile otrzyma odpowiedniej jakości kartę pamięci. W to jednak nie wnikam, gdyż wymagałoby to osobnych testów, które nie zostały przeprowadzone. Na podstawie tych przeprowadzonych ujawniło się natomiast brzmienie zawsze zaangażowane emocjonalnie, pozbawione odczucia nudy czy jakichś większych niedociągnięć. Pliki MQS po raz kolejny udowodniły swą fantastyczną jakość, a te mniej gęste także potrafiły obdarzać niezgorszymi przeżyciami muzycznymi. Jednocześnie szkoda, że ze słuchawkami za kilkaset a nie ponad tysiąc złotych pojawiała się granulacja faktur, niezdolna wprawdzie odseparować słuchacza od muzyki, ale niewątpliwie psująca całościowy efekt.

FiiO X5 nie jest lepszy niż HiFiMAN HM-602 i na pewno nie zagrozi jakościowo Astell & Kern AK100, ale stanowi całkiem udaną alternatywę dla odtwarzaczy swojego przedziału cenowego, trzymając średni poziom urządzeń z okolic tysiąca złotych i oferując dobre własności użytkowe.

 

W punktach:

Zalety

  • Świetne brzmienie z wysokiej klasy słuchawkami.
  • Bardzo udana współpraca z komputerem.
  • Wyraźna poprawa brzmienia z plikami wyższej gęstości.
  • Dobrze napędza nawet trudne do wysterowania słuchawki.
  • Nieco skomplikowana, ale w sumie przyjemna obsługa.
  • Kolorowy wyświetlacz.
  • Ładny wygląd.
  • Znakomicie się spisujący ochronny skafander.
  • Liczne przyłącza.
  • Bardzo dobra kość DAC.
  • Długi czas pracy.
  • Komplet kabli i czytnik kart pamięci na wyposażeniu.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Brak pamięci wbudowanej.
  • Brak karty pamięci na wyposażeniu.
  • Stosunkowo duży i dosyć ciężki.
  • Gorsza współpraca ze słuchawkami niższej jakości.
  • Przeciętne pliki i przeciętne słuchawki dają wypadkową w postaci granulacji faktury brzmieniowej.
Dystrybutorem marki FiiO w Polsce jest firma:
index-02

 

 

System:

  • Źródła: FiiO X5, PC z płytą główną AMD FM2X85 oraz procesorem A10 5800K.
  • Słuchawki: AKG K812, Focal Spirit Classic, Grado SR60, Harman/Kardon SOHO.
  • Oprogramowanie: JPlay.
  • Typy plików: WAV 44,1 kHz/16-bit, FLAC 88,2 kHz/24-bit, MQS 176,4 kHz/24-bit.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

10 komentarzy w “Recenzja: FiiO X5

  1. Marecki pisze:

    Teraz, to do pełni szczęścia trzeba by było przetestować odtwarzacze z górnej połki:

    Hifiman 901, Ibasso dx90(aspiruje on ponoć do Astell Kerna AK 120, a przy tym jest o połowe tańszy) i oczywiście najlepszy podobno Astell Kern Ak 240.

    Życzę udanych łowów i Pozdrawiam! : )

    1. Piotr Ryka pisze:

      Na HiFiMAN-a 901 jestem umówiony, ale ma przyjść za jakiś miesiąc.

  2. Marecki pisze:

    To elegancko, a Astell?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie wiem czy warto testować AK240, ma dość dziką cenę. Testowałem już AK100 i AK120. Mogę zapytać o tego AK240, ale wątpię by mieli jakiś egzemplarz testowy. Poza tym trzeba by go testować z odpowiednimi słuchawkami: Z Westone4, Sennheiserami IE 800, czy Grado RS1i, a tych też nie mam.

      1. Sylwek pisze:

        to grado rs1 to słuchawki portable? Bo ja myślałem że hifi

        1. Piotr Ryka pisze:

          A jak są hi-fi, to już nie mogą być portable?

      2. Piotr Ryka pisze:

        Załatwiłem tego AK 240. Ma przyjechać razem z AK 120.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Już przyjechał. Ładna bestyjka.

  3. Sylwek pisze:

    dla mnie to podział rozłączny, zwłaszcza jeśli za kryterium brać sposób prezentacji dźwięku i jego jakość, a nie wymagania względem toru. czytałem recenzje rs1 i to co mi się nie podobało to właśnie to że odniosłem takie wrażenie że zrobił Pan z nich takie trochę lepsze słuchawki portable. miałem kiedyś rs2. dla mnie to była jak głosi zresztą producent seria referencyjna słuchawek, a rs1 są ponoć dużo lepsze. Jeśli rs1 kwalifikować jako portable posiłkując się powyższym kryterium to hd 600 i hd 650 i w zasadzie wszystkie denony i wiele innych słuchawek to też jest portable; tym bardziej, że z hifimanem 901 czy ak120 itd. te słuchawki zagrają bardzo dobrze. Dla mnie portable to np. momentum, grado 60 itp.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Grado RS1 są faktycznie znacznie lepsze niż RS2, ale nie mam zwyczaju dokonywać rozróżnienia portable vs hi-fi na zasadzie kryterium jakościowego. Portable to po prostu słuchawki nadające się na ulicę, tak jak kombi to auto z dachem nad bagażnikiem. Kombi może być jednocześnie luksusową limuzyną, a słuchawki portable wybitnymi słuchawkami hi-fi. Westone4 też są portable, a są lepsze od większości słuchawek hi-fi, tak samo zresztą jak RS-1.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy