Entreq Atlantis
Czuję się nieswojo przystępując do opisu czegoś tak przeraźliwie drogiego (aczkolwiek tylko w ujęciu relatywnym, bo w końcu dwanaście tysięcy to żaden majątek.) A tak naprawdę nieswojo czułem się przystępując do samego słuchania, choć z drugiej strony niby co mogło się wydarzyć? Najwyżej gdyby ów kabel nie zagrał, można go było odesłać z komentarzem, że szkoda czasu na bzdury i durne ceny, a potem gdzieś przy okazji nadmienić, że ten taki owaki Atlantis USB cenę ma wziętą z sufitu i na pewno nie jest godzien kupna. Dystrybutor swego bardzo jednak był pewny i wydawał się nie mieć żadnych obaw o rezultat. I trzeba mu przyznać, że cholera miał rację. Oczywiście wyważenie czy coś jest warte swej ceny, a już zwłaszcza gdy to coś kosztuje parę czy parędziesiąt razy więcej niż coś innego potrafiącego wypełniać tę samą funkcję, nigdy nie może być w pełni racjonalne, bo samo słuchanie muzyki nie jest czynnością racjonalną i ani mądrości od niego nie przybywa, ani pieniędzy. Jedynie ci co grają i ci co sprzedają mogą racjonalnie przeliczać płynące z muzyki zyski. Z drugiej strony jeżeli kogoś stać, to niewątpliwie może w tym wypadku czerpać satysfakcję z lepszego brzmienia. A jest ono na tyle lepsze, że obaj byliśmy z synem mocno rozczarowani faktem, że kabel Atlantis USB gościł u nas jedynie przez dwa dni, bo ze Szwecji tylko na krótko był pożyczony i zaraz musiał wracać. To samo było wcześniej z kablem zasilającym z serii Atlantis, z tym, że tamten wracał tak pośpiesznie, że nawet do nas po Audio Show zawitać nie zdołał. A jest podobno czego żałować, choć w tamtym wypadku cena 80 000 zł jest naprawdę kosmiczna i odbierająca radość słuchania.
Cóż zatem ten potencjalny nabywca Atlantisa USB na swoim pokaźnym wydatku zyska? Najlepiej pokazały to znów słuchawki AKG K812, ale o nich sza. Pozostali mówili jednak w gruncie rzeczy to samo, a mówili, że względem Konstantina przybyło wypełnienia i wyrazistości. O wiele doskonalej ukazana została też aura. Pomieszczenia w których grała muzyka dopiero z Atlantisem zarysowały się wyraźnie, a nawet dopiero z nim przypomniany został fakt, że muzyka nie jest zjawiskiem oderwanym tylko gdzieś się przecież dziejącym. W ogóle ilość informacji o wszystkim narosła w bardzo znacznym stopniu, co równie mocno przekładało się na soprany, bas i wokalizę. Te pierwsze stały się bogatsze, a bogactwo i przestrzenny wymiar mają u wysokich tonów znaczenie wyjątkowe, nadając muzyce tego szczególnego smaku, bez którego pozostaje płaska i jakby niedokończona. Z kolei syn perkusista wyjątkowo chwalił analogiczny przyrost informacji na dole pasma, szczególnie ze słuchawkami AKG dający popis przestrzenności i wyrazistości bębnów. (Miałem o nich nie wspominać, ale co robić kiedy czasem inaczej się nie da.) Na mnie z kolei największe wrażenie wywarło lepsze ukazanie ludzkich głosów. Na Sad but true Metalliki wyjście wokalizy z ogólnego łoskotu i instrumentalnego cienia wraz z towarzyszącą temu miarą doskonałości jej oddania zarówno pod względem indywidualizmu jak i precyzji artykulacji, stwarzało zupełnie inny świat względem tego co było wcześniej. To była inna klasa brzmienia – bezdyskusyjnie.
Podobnie w muzyce elektronicznej nastąpił jakościowy przeskok. Wszystko wykrystalizowało się i ożyło, a bogactwo brzmień zdecydowanie wezbrało i przede wszystkim pojawiła się atmosfera. Nie jakieś sztampowe odczucie potęgi czy smutku, tylko magiczny zew muzyki, wrażenie zatopienia w niej i obcowania z czymś niesamowitym, czymś dotykającym nas tysiącami palców. To samo powtórzyło się w muzyce poważnej, gdzie obraz orkiestry stał się dużo wyraźniejszy i bardziej złożony, jak i w brzmieniu saksofonu czy kobiecych głosach, których naturalizm przybrał formę ujmującą, pełną blasku, zmysłowej słodyczy i ciepła.
Wysłuchałem na koniec kilku dobrze znanych sobie utworów nie na zasadzie porównywania z poprzednimi prezentacjami, tylko tak ogólnie, w szerokiej perspektywie tego jak brzmiały z różną wysokiej klasy aparaturą. Bez cienia wątpliwości było to brzmienie zwane high-endem i to bez żadnej taryfy ulgowej. Słyszałem wprawdzie lepsze wykonania, ale te były na pewno z najwyższej ligi. Tak więc da się grać po kablu USB w najwyższej lidze, a w każdym razie za pośrednictwem kabla zwącego się Enterq Atlantis.
Witam
Ciekawy test. Potwierdza to moje obserwacje. Wpływ kabla USB jest bardzo duży. Ciekawy jestem, jak te kable wypadły w porównaniu do Tellurium.
Ps. W przypadku kabli USB także, duże znaczenie ma sposób ich ułożenia. Zawsze mnie ciekawiło, czy recenzenci biorą to pod uwagę.
Pozdrawiam
Sposobu ułożenia nie brałem pod uwagę. O relacjach między kablami USB od Tellurium i Entreqa będzie w pisanej obecnie recenzji przetwornika Calix FEMTO, ale ta ukaże się dopiero po recenzji słuchawek AKG K812, którą będę pisał od pojutrza.
Sposó ułożenia – czyli ,ze zgięty gra inaczej niż wyprostowany czy jak ?
Z ciekawostek powiem, że ostatnio słuchałem mojego Lampizatora 4 podłączonego kablem optycznym i ku mojemu zdziwieniu grało to lepiej niż SPDIF z Pioneera PD9700 Stable Platter, jeśli nie bardzo bardzo porównywalnie. Przestrzeń znacznie się uspokoiła/uczytelniła i całościowy przekaz stał się taki bardziej taktyczny..
A tak w ogóle to format 16/44 jest dla mnie teraz tak nasycony, że gonitwa za 32/384 jakoś mnie nie pociąga (choć obecnie mam i tak 24/192 na pokładzie w razie potrzeby)
Okropnie kable wpływają na brzmienie. Aż za bardzo. Nie powinno tak być; to jakaś zmowa rzeczywistości przeciwko tym co nie wierzą w kable.
Po wnikliwszych testach, na długich odcinkach wygrywa jednak Pioneer jako transport. Większa głębia sceny, bogatsza faktura dołu… Pioneer zarówno po optyku jak i spdif jednak górą. No ale pliki wygodniejsze… taka przekorność życia.
Piotrze czy mój komentarz został usunięty? Czy coś szwankuje po mojej stronie komputera.
Nic Macieju nie szwankuje po stronie twojego komputera. To administrator zabrał się za walkę ze spamem (czasem ponad tysiąc spamów na dobę) i zrobił to tak skutecznie, że teraz wszystko ląduje w koszu jako spam – moje odpowiedzi też. Muszę się logować żeby samego siebie wrzucić na ekran. Cyrk. Coś będzie trzeba z tym zrobić.
Kolejny raz fałda czasoprzestrzenna postępu nas wyprzedza…
Włączyłem już jak było i można po staremu komentować. W przyszłości trzeba będzie pomyśleć o logowaniu użytkowników, bo strona utonie w spamie.
Przez sposób ułożenia rozumiem to, na jakiej powierzchni leży (twarda, miękka) i czego ewentualnie dotyka. Prawdopodobnie istotne również jest to, czy jest napięty czy układa się swobodnie.
Moje doświadczenie jest takie, że jak kabel opiera się np. o drewnianą szafkę albo ścianę, to prawdopodobnie z powodu wibracji, jest gorzej. Jak podłożę coś miękkiego, co izoluje od drgań, jest lepiej. Różnica jest duża.
Wiem, że to nie brzmi normalnie ale jako ciekawostkę dodam, że jako technokrata, który nie wierzy w cuda, przez lata miałam podłączone kolumny głośnikowe kablami antenowymi (tymi płaskimi 300 ohm) no bo miedź to miedź więc o co chodzi a interkonekty kosztowały nie więcej niż 5 zł. Jeśli dziś mój system kwalifikuje mnie do domu wariatów, wynika to tylko z tego, że pewnego dnia postanowiłem sprawdzić, czy interkonekt za 300 zł gra lepiej od tego za 5. Wstępnie mi wyszło, że nie. To informacja dla tych, którzy twierdzą, że próbowali i różnic nie słyszeli. To błędy metodologii bo nie wyobrażam sobie, aby można być tak głuchym. Wszystko wynika więc z doświadczenia, które zaprzeczyło moim przekonaniom.
Ciekawe spostrzeżenia. Trzeba będzie poeksperymentować. O sile wpływu okablowania na brzmienie miałem okazję przekonać się ostatnimi czasy wyjątkowo dobitnie.
Z kablami to jest tak że one jednak brzmią inaczej. To fakt. Ale pytanie na ile poprawiają dźwięk, a na ile go tylko zmieniają… Jesteśmy na jakimś początku drogi w tych sprawach. I pewnie za 30 lat okaże się, że wiele z tego co było uznane za powszechne racje to jednak były złe (choć część z tego pewnie obroni się przy tym także).
Maciek jakich słuchawek i wzmacniacza używasz z Lampizatorem?
W tym momencie są to wymiennie słuchawki T70 i HD650, wzmacniacz Feliks Audio Espressivo-E. Jednak w drodze jest wypożyczony Violectric V200. Generalnie obecne słuchawki i wzmak słuchawkowy nie pokazują pełnego potencjału DACa, który słychać lepiej na moim zestawie stereo. Stąd poszukiwania wzmacniacza, bardziej uniwersalnego mocowo niż OTL. Chcę uzupełnić tor o nowe słuchawki może HD800, może HE6, a niestety OTL limituje mnie do tylko wysokoomowych – i to jego wada choć brzmi wspaniale.
Z nowym DACem pojawiło się tyle życia w muzyce, że aż się prosi o więcej jakości w reszcie toru.
Mnie niestety nie udało się do tej pory posłuchać Lampizatora, odsłuch o którym pisaliśmy na AH nie doszedł jeszcze do skutku 🙁
Na chwilę obecną delektuję się brzmieniem HD800 i Headonica i muszę przyznać, że jest to naprawdę udane połączenie.Z wzmacniaczy które które słuchałem tylko Cary SLI 80 zrobił na mnie tak duże wrażenie.
A jutro jade słuchać Lcd3 🙂
Headonica na odsłuchach zazdroszczę, tym bardziej że Michał pisał iż z HD800 jest dobrze w sensie dopasowania.
Czy mógłbym prosić o informację jak ten wzmak Feliks Audio gra z Hd650? Jestem zainteresowany zakupem tego wzmacniacza
Gra bardzo dobrze.
Upraszczając moje dylematy, Feliks Audio Espresivo plus DAC czy Aune S16 dla moich Hd650 ? Chciałbym moje szaleństwa w kwocie do 3 tyś zamknąć 🙂 A może poleci Pan jeszcze coś innego? Dziękuję z góry i przy okazji Wszystkiego Naprawdę Naj w Nowym Roku!
Nie czuję się w pełni kompetentny dla takich porównań, bo bezpośrednio nie przymierzałem. Ale Aune jest na pewno w porządku.
A mnie z obywatelem Lampizatorem nie udało się nawiązać kontaktu, czego żałuję.
Piotrze, na początku roku cały team był w Vegas na audioshow tamtejszym. Teraz zajęci bo zamówień dużo, ale ja się przypomnę w temacie.
Dobrze, trzymam za słowo.
Maćku jeśli można spytać, którą masz wersję Lampiego i co uważasz za jego najmonotonniejszą stronę?
Pozdrawiam
Wczoraj miałem dość długą sesję odsłuchową. Bardzo różnorodny repertuar. I choć była długa nie odczuwałem cienia zmęczenia i żal mi było wyłączać sprzęt, no ale czasem są po prostu obowiązki. To był tor PS3 -> Toslink -> Lampizator Level4 -> Espressivo-E -> T70. Muzyka była wspaniale różnicowana. Przestrzeń fenomenalna. Barwy głosów i nie tylko sprawiały bardzo dobre w odbiorze wrażenie (nasycenie + detale). Co mógłbym podać jako wadę Lampizatora? Hmm, musiałbym trochę pomyśleć, na pewno da się pokazać dźwięk w jeszcze bardziej rozdzielczy sposób, ale nie znam drugiego urządzenia które nie robiło by tego kosztem barwy i naturalności. Może fortepian (ale tylko wyższe rejestry) na Lampizatorze mógłby być mniej naturalistyczny – może trochę bardziej wycofany jak zwykły pokazywać go dace z filtrami, ale to moje preferencje bo po prostu niektóre wysokie dźwięki fortepianu działają mi lekko na nerwy swoim całościowym charakterem ( w końcu młotek uderza a napięty stalowy włos). Całościowo to ten dźwięk jest na pewno bardzo otwarty, czasem żywiołowy, znakomicie w nagraniach live, ale w kameralistyce też 🙂 Jest wszechstronnym dacem, tylko to na pewno inny dźwięk niż wszystko co ma filtry i oversampling. Tutaj jesteśmy bliżej nagrania i to nie jest slogan. I nie ma to też nic wspólnego z męczarnią. Wszystko jest bardziej otwarte, wyraźne i chwała jeśli nagranie jest nie tyle dobre, co nie skopane. Jeśli coś jest zrealizowane bez przestrzeni to nie będzie jej, ten kontrast dobrze widać na przykładzie muzyki akustycznej i elektronicznej, kiedy ta druga po prostu razi sztucznością pogłosów (Klaus Schulze – Audentity) i zostaje raczej radość z barwy, klimatu, dynamiki itd.. Ale ten sposób prezentacji wymaga aklimatyzacji po urządzeniu konwencjonalnym. Po tym krótkim okresie nie myśli się o niczym innym, poza Level 6 🙂 PS: słucham na swoim od 2 msc. Trzeba mieć na uwadze, że zawsze mamy możliwość lekkiego dostrojenia daca do naszych potrzeb – kondensatory, lampy, dioda prostownicza i są to operacje odwracalne jakby co.
Powyższy opis tylko wzmaga chęć osobistego zapoznania się z Lampizatorem, do którego mam cichą nadzieję aspirować w oparciu o pewne znajomości 🙂
Cofam to co napisałem odnośnie transportu. Jednak Pioneer pokazuje większą klasę i pełnię niż PS3 z plikami WAV – w kwestii samego transportu..
Sebastian, powiedz skąd pytanie akurat o monotonię?
Maćku, oczywiście chodziło o najmocniejszą stronę ale wkradły się chochliki i autokorekta z „najmocniejszej strony” zrobiła „najmonotonniejszą” hehe.
Samo życie.
Zorientowałem się dopiero czytając Twoją odp. za, którą Ci dziękuję. W każdym bądź razie czytanie z tej perspektywy, jakkolwiek nietypowej, też było ciekawe.
Lampizatora znam nieco, choć niższą wersję, bo level 2.7. Bardzo fajny DAC, choć tej niższej wersji brakowało przejrzystości i detali, ale z kolei nie żałował muzykalności i wypełnienia.
Bardzo chętnie bym posłuchał levelów 4 wzwyż. Może niedługo nadarzy się okazja bo to co słyszałem w 2.7 zapowiadało niesamowity wprost potencjał.
Pozdrawiam
Jeśli jesteś blisko Warszawy to zapraszam do siebie. Na początku tygodnia powinien być u mnie Violectric V200 więc nic tylko brać słuchawki i wpadać 🙂
Dzięki za zaproszenie.
Czy blisko Warszawy to zależy jak sklasyfikujemy 2000 km? 😉 Niestety pewno nawet niepoprawny optymista nie zaliczy tego to tak zwanego rzutu beretem 😉 a szkoda bo gdybym był bliżej to z zaproszenia z chęcią bym skorzystał.
Pozdrawiam
nie mówcie ze słyszycie ułożenie kabli, jezeli tak to gratuluje sluchu…
Sa nawet kable meteopaty które różnie brzmia w zależności od pogody 😀
Wracając do meritum, znajomy niedawno wypozyczal tego Atlantisa USB i tez byl zachwycony. Poprawiło sie wszystko! Tak duzej poprawy dzwieku nie dal mu zaden kabel cyfrowy i chyba sie na niego zdecyduje.
Panie Piotrze testowal Pan go z firmowym uziemieniem Entreq minimus silver?
Nie testowałem z uziemieniem, bo dystrybutor go nie dostarczył. Chwilowo nie miał.
czy warto kupić tego atlantisa do rdaca?
Chyba lepiej za te pieniądze kupić lepszy DAC, choć możliwości tego nie znam.