Recenzja: Divaldi AMP 01

Divaldi_AMP_01_025_HiFi Philosophy   Jak już niezliczoną ilość razy pisałem, słuchawki i wzmacniacze do nich są teraz na fali, toteż wysyp jednych i drugich jest ogromny i wciąż narastający. Na fali tej surfują zarówno wyroby tanie, nawet groszowe, jak i bardzo drogie. Najtańsze coś mogącego uchodzić za dobry słuchawkowy wzmacniacz, na przykład Rega Ear albo iCAN, to wydatek rzędu tysiąca złotych, a znakomite słuchawki Beyerdynamic DT990 PRO możemy mieć za niecałych siedemset. Na przeciwnym biegunie najdroższe wzmacniacze Apex Pinnacle i Woo Audio WA-234 MONO kosztują odpowiednio dziesięć i prawie szesnaście tysięcy dolarów, a flagowe słuchawki Staxa, Abyssa i Final Audio tysięcy dolarów pięć i jeszcze trochę. W szerokim nawiasie tego rozrzutu lokuje się cała armia słuchawek i wzmacniaczy, w tym także niemało wzmacniaczy polskiej produkcji. Wzmacniacz, a w szczególności wzmacniacz słuchawkowy, to bowiem dość charakterystyczne urządzenie audiofilskie, mające wyróżnik w postaci szeregu przykładów konstruowania przez pojedyncze osoby nie mające zaplecza produkcyjnego. O wiele rzadziej zdarza się, by ktoś taki wymodził przedwzmacniacz bądź przetwornik, a jeszcze rzadziej odtwarzacz lub gramofon, choć i takie przypadki bywają. Zupełnym ewenementem jest zaś, by ktoś w środowisku przydomowym stworzył słuchawki, aczkolwiek i na to są pojedyncze przykłady.

Takie domorosłe wzmacniacze mogą być bardzo w sensie brzmieniowym udane, jednak stworzenie produktu całkowicie profesjonalnego, odpowiadającego pod każdym względem wymogom współczesnej inżynierii, to zadanie trudniejsze niż się może wydawać sądząc po zalewie konstrukcji przydomowych. Co innego bowiem stworzyć rzecz dobrze grającą doraźnie, a co innego taką, która przez długie lata będzie swemu nabywcy służyła, spełniając wszystkie kryteria sztuki projektowania. Dotyczy to zwłaszcza wzmacniaczy tranzystorowych, jako że obwody lampowe potrafią, a nawet powinny być stosunkowo proste. Im prostsze, tym nawet lepiej, jakkolwiek prostota nie oznacza w tym wypadku łatwości, jako że najwyższej klasy prosty obwód lampowy wymyślić jest bardzo trudno. Inaczej ma się rzecz w przypadku tranzystorów, gdzie zapewnienie odpowiedniego chłodzenia czy wyeliminowanie składowej stałej na słuchawkowym wyjściu nie jest proste nawet w sensie prostoty konstrukcyjnej. Rzut oka na wnętrze takiego Phasemation czy Sennheisera HDVD 800 uzmysławia skalę problemu. Co gorsza, niejednokrotnie lepsze brzmienie przydomowych konstrukcji wynika z faktu, że pominięte zostały jakieś niezbywalne składowe sztuki inżynieryjnej metodą niedozwolonego pokonywania trudności na skróty. W efekcie po roku czy dwóch ulegają one awarii, przy okazji potrafiąc uszkadzać podpięte słuchawki. Bo tak to już jest na tym świecie, że nic nie jest proste, nawet prostota. Patrząc na wynalazek koła można odnieść wrażenie, że był czymś prostym, chociaż okrągłym, a jednak historycy oceniają, że był jednym z najtrudniejszych. Nie mówiąc o tym, że wchodzące w skład nowoczesnych urządzeń kołowych łożyska kulkowe są bardzo inżynieryjnie wyrafinowane i trudne w produkcji. Podobnie wzmacniacze – sprawić by dobrze brzmiały, to jedno, a sprawić by działo się tak niezawodnie przez wiele lat, to nieco inny poziom sztuki i zaawansowania. Tym razem jednak nie mamy do czynienia z konstrukcją przydomową, tylko pełnokrwistym projektem wykonanym przez profesjonalną firmę.

Divaldi_AMP_01_001_HiFi Philosophy

Tak, tak, ten maluszek już u nas był od jakiegoś czasu…

Divaldi – jak to się zaczęło

Jak wspomina Włodzimerz Duval, twórca i wizjoner marki Divaldi, pierwsze własne konstrukcje opracował jeszcze w latach 80-tych, były to jednak w głównej mierze systemy przeznaczone do odtwarzania muzyki w klubach, a także autorskie projekty indywidualnych systemów AV i oświetlenia efektowego.

Po ponad 30 latach doświadczeń Pan Duval postanowił przenieść swoje wizje i doświadczenia na coś seryjnego, bardziej szerokiemu odbiorcy dostępnego; materialnie uchwytnego, a jednocześnie posiadającego duszę. Tak zrodził się pomysł by były to urządzenia High-end najwyższej klasy, niewidzialnie łączące człowieka z technologią.

W 2010 roku powstały pierwsze konstrukcje wzmacniacza, przedwzmacniacza, zestawów głośnikowych i gramofonów z serii BURGUND, których głównym autorem był współpracujący z Panem Włodzimierzem od wielu lat Waldemar Łuczkoś. Urządzenia te były wielokrotnie prezentowane wybitnym audiofilom i na Audio Show, budząc uznanie za walory akustyczne i za rzadko spotykaną technologię gramofonu z dwoma ramionami.

Wspomniane walory akustyczne nie pomogły jednak w rozwoju marki, gdyż urządzenia wykonane zostały nieco domowym sposobem, z zastosowaniem prostych, ogólnie dostępnych technologii, co spowodowało, że system nie przebił się przez inne podobne rozwiązania na rynku. Trzeba więc było zmienić dotychczasowe podejście, przy czym głównym celem stało się połączenie nowoczesnego, ekskluzywnego designu z najwyższą jakością dźwięku. W ramach tych starań powstało wiele projektowych koncepcji, nie spełniających jednak do końca oczekiwań. W poszukiwaniu odpowiedniego wyglądu zwrócono się zatem o pomoc do znanego projektanta, Piotra Jagiełłowicza, który wkrótce po pierwszym spotkaniu przedstawił koncepcję spójnej linii wzorniczej dla nowego zestawu urządzeń Divaldi. Koncepcja ta okazała się tak atrakcyjna, że oczarowała wszystkich; wznowiono zatem prace nad prototypami, opracowano nowe zawieszenie gramofonu, zwrotnice głośnikowe, aplikacje wzmacniaczy, i … po kilku miesiącach wstrzymano prace…

Powód tego wstrzymania był prozaiczny – pozostające w ofercie Mediamu, czyli firmy dystrybucyjnej marki Divaldi, wzmacniacze słuchawkowe produkowane przez Ortofona przestały być dostępne. Należało zatem co rychlej uzupełnić wcześniejsze dokonania o projekt własnego wzmacniacza słuchawkowego, tak by oferta mogła być całościowa i by można było wypełnić zaistniałą lukę. Przy okazji postanowiono udoskonalić oferowany przez siebie wzmacniacz, to znaczy wyprodukować własny – lepszy i bardziej funkcjonalny. Cały wysiłek twórczy przeniesiono zatem na obszar projektowy nowego urządzenia, a w ramach podjętych prac PIiotr Jagiełłowicz opracował nową bryłę, dopasowaną wzorniczo do przewidzianej na przyszłość pełnej serii Divaldi, a Waldemar Łuczkoś opracował schemat wzmacniacza w czystej klasie A o dwóch całkowicie niezależnych kanałach dźwięku, mający sprostać najbardziej wygórowanym oczekiwaniom. Opracowaniem przestrzennym projektu, czyli ulokowaniem go w przewidzianym kształcie wzorniczym i odpowiednim projektem płytek PCB, zajął się z kolei sam Włodzimierz Duval.

Największym wyzwaniem było zmieszczenie w niewielkiej bryle dwóch niezależnych torów audio i dwóch zasilaczy, co sprowadziło się do wykonania kilkunastu kolejnych wersji PCB i architektury wewnętrznej. Kiedy wszystko było na koniec gotowe, chcący nadać projektowi cech zupełnie wyjątkowych, Włodzimierz Duval raz jeszcze przeprojektował wnętrze, wzbogacając je o wejście gramofonowe. Po drodze, jak zawsze w takich razach, pojawiło się szereg problemów, poczynając od znalezienia wykonawcy obudów, a na doborze odpowiednich podzespołów kończąc. Ostatecznie rzecz dobiegła jednak szczęśliwego finału i oto wzmacniacz słuchawkowy Divaldi, jako pierwszy z linii produktów swego twórcy, wkracza właśnie na rynek. Stanowi opatrzoną stosownymi certyfikatami pełną, dojrzałą ofertę, w postaci trzech do wyboru wzorów kolorystycznych oblekających niecodziennego kształtu bryłę, a z jego brzmieniem i walorami użytkowymi zapoznać się będzie można już na najbliższym Audio Show – a więc dosłownie na dniach. Będzie tam wystawiony wraz z drugim debiutującym produktem marki Divaldi, kolumnami frontowymi Divaldi FS-01, a na przyszłoroczny High-End Show w Monachium przewidziane są kolejne debiuty, w postaci monitorów RS-01 i głośnika centralnego CS-01. Od siebie mogę tutaj dorzucić, że sam szczególnie niecierpliwie oczekuję w ramach serii Divaldi debiutu przedwzmacniacza, bowiem jego prototyp wywarł na mnie znakomite wrażenie, a przewidziany stosunek jakości do ceny zapowiada się rewelacyjnie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

10 komentarzy w “Recenzja: Divaldi AMP 01

  1. Maciej pisze:

    Polski produkt a wygląd zagraniczny, tak trzymać !

  2. Marecki pisze:

    „Maleństwo”, ale jak widać wielkie duchem!
    Na pewno będę go brał pod uwage.

    Troszkę szkoda, że zabrakło tych zbalansowanych dziurek, ale jak widać w starciu z Phasemation, i bez tego sobie poradził!

    Szkoda też, że zabrakło szczytowych Pandor i Hifimanów HE 560.
    Mam nadzieję, że pojawią się niebawem na łamach HifiPhilosphy!

    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Szczytowe Pandory spośród obecnie dostępnych były. Modele X i VIII mają się pojawić dopiero po nowym roku. HE-560 słuchałem przez chwilę przyniesione przez znajomego, który sam miał je tylko na dwa dni. Natomiast egzemplarza do testów od polskiego dystrybutora jakoś nie mogę się doprosić.

  3. Michal Pastuszak pisze:

    Mnie braklo w tescie K812 (zbyt niska impedancja ?), te nauszniki znam dosc dobrze (bo je posiadam), wiec sporo by mi powiedzial ich opis w zestawieniu z Divaldim.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Słuchałem ich z nim, ale w tej chwili są pożyczone, a nie chciałem robić opisów z pamięci. W każdym razie pasują.

  4. Adam pisze:

    Także posiadam k812, czy divaldi byłby krokiem do przodu w stosunku do brystona bha1 , którego używam?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, Bryston to ten sam poziom. Nie mam go wprawdzie do bezpośredniego porównania, ale to maszyna analogicznej klasy. Trochę inna stylistycznie; bardziej kładąca nacisk na elegancję brzmienia, podczas gdy Divaldi bardzie jest żywiołowy, ale różnice na pewno byłyby minimalne. Miary dopasowania do K812 u obu podobne, jednak nie umiem ich dokładnie oszacować, bo takie coś tylko w bezpośrednim pojedynku, a także przy konkretnym źródle i okablowaniu.

  5. slawsim pisze:

    Mam wrażenie, że pod koniec recenzji nastąpił błąd. Sennheisery HD 600 mają impedancję taką jak HD 800 czyli 300 ohm anie 600.

    1. Piotr Ryka pisze:

      To nie błąd. Stare wersje HD 600 miały 600 Ohmów, a taka była użyta.

      1. slawsim pisze:

        W takim razie zwracam honor:) Kierowałem się moimi w wersji 300 ohm. Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy