Recenzja: Cayin CS-55A

Odsłuch

Sterowniki to natomiast modele ECC82 oraz 83.

Sterowniki to natomiast modele ECC82 oraz 83.

   Sprawdzanie brzmienia zacząłem od przetwornika i słuchawkowego wzmacniacza przy komputerze. Używszy przewodu USB ifi Audio Gemini z iPurifierem oraz szeregu słuchawek o różnej impedancji, otrzymałem jednoznaczny werdykt, że wzmacniacz zdecydowanie preferuje te o impedancji wysokiej. Ani spośród tańszych doskonale ostatnio wypadające AKG K712, ani ze średnio kosztujących nowe Audeze EL-8 i rewelacyjne OPPO PM-2,  ani też już naprawdę kosztowne Fostexy TH-900, nie mogły się równać z tym co pokazały Sennheisery HD 600, a zwłaszcza HD 800. Dawny flagowiec Sennheisera zagrał głębokim i bogatym dźwiękiem, może nie aż na miarę wielkiego popisu, ale satysfakcjonująco, na swoim dobrym poziomie. Natomiast flagowiec obecny grał już naprawdę interesująco i w jego przypadku można mówić o wysokim zadowoleniu. Brzmienie było różnorodne i należycie rozwibrowane, oferujące zarówno dobrą scenę i echowość, jak i mnogość szczegółów. Bas był konkretyny a soprany dobrze kontrolowane i kulturalne. Nie ma co jednak udawać – funkcja słuchawkowego wzmacniacza jest tutaj tylko dodatkiem, który umożliwia wprawdzie słuchanie ze słuchawkami o wysokiej impedancji na zadawalającym poziomie, ale nie stanowi elementu popisu. Popisem są głośniki, co użyte zaraz po słuchawkach Amphiony Argon0 pokazały dowodnie. Odpowiednio ustawione – odsunięte nieco od monitora i nieznacznie tylko odgięte – zaoferowały głęboką scenę, głęboki sam dźwięk, dobitną szczegółowość i ładne, rzucane na dość ciemne tło barwy. Zwracało przy tym uwagę, że wmontowany przetwornik bardzo dobitnie informował o jakości podanych sobie plików, tak więc w miarę możności nie należy go częstować takimi marniejszego sortu. Z nimi, czyli zwykłymi mp3, robiło się szarawo i mało dynamicznie, chociaż wciąż dobra była naturalność, bo przetwarzanie nie spadało do poziomu dudnienia i innych makroskopowych zniekształceń. Wciąż była to muzyka i wciąż prawdziwi ludzie, ale już szarzy, przygaszeni, wyblakłym cieniem samych siebie będący. Natomiast w przypadku dobrych plików VAWE i FLAC odtwarzanych przez Foobara było to granie świetne. Mające głębię i czar – oddychające muzyką. Żałowałem jedynie, że obie pary próbowanych głośników biurkowych (drugimi były KEF LS50) należą do mocny prąd lubiących, w związku z czym dopiero użycie lamp KT-88 w trybie »Ultralinear« powodowało odklejanie się u nich dźwięku od membran nie tylko w sensie sceny głęboko z tyłu za monitorem, ale także jako brzmienia napływającego falą energii ku słuchaczowi. Kto więc chce tego zaznać, musi się zaopatrzyć w dobre lampy KT-88 bądź KT100, a jeszcze lepiej w głośniki biurkowe o wysokiej skuteczności, gdyż nie da się ukryć, że z EL-34, jak również w słabszym trybie »Triode«, przekaz miał wyższą kulturę, a muzyka bardziej była sobą. W przypadku słuchawek różnice te były nawet szokujące i u nich tryb »Triode« jest jedynym sensownym wyborem, a w przypadku głośników nie aż tak bardzo, ale »Triode« także wolałem. Jest to o tyle ciekawe, że tryb »Ultralinear« uchodzi za techniczne osiągnięcie. Wynaleziony i opatentowany w 1937 roku przez pioniera światowego hi-fi – Alana Blumleina – polega na połączeniu siatki w triodzie lub pentodzie do prądu stałego branego prosto z transformatora, co umożliwia osiąganie wyższych mocy przy jednocześnie mniejszych zniekształceniach.

Amatorzy autobiasu będą zawiedzeni.

Amatorzy autobiasu będą zawiedzeni.

Tak więc teoretycznie jest to samo dobro, ale jak pisałem w niedawnym tekście o słuchawkach AKG K1000, sztuka w sensie artyzmu nie polega na braku zniekształceń i ścisłym trzymaniu się normy. Mózgi nasze z dobrze sobie wiadomych względów wyżej na poziomie wrodzonych preferencji cenią pewne odstępstwa od zbyt dla nich prostych i monotonnych schematów – i dlatego zapewne ten Ultralinear jest w odbiorze nudniejszy i mniej pociągający. W jakiejś przynajmniej mierze wynika to niewątpliwie z tego, że muzyka jest także po części obrazem przyrody, a rzeczywistość przyrodnicza, w której i na rzecz której nasze postrzeganie zmysłowe zostało ukształtowane, bynajmniej nie posługuje się prostymi liniami, wyraźnymi kątami i dokładnie powielanymi wzorami. Tak wygląda świat na poziomie chemicznym a nie biologicznym i zapewne dlatego jaźń nasza go w takiej formie dość chętnie odrzuca. Dla niej cenniejsza jest różnorodność i drobne odstępstwa od idealnej powtarzalności, bo różnorodność to postęp, a powtarzalność to martwota. To samo i wciąż to samo oznacza kres rozwoju, co słusznie zauważył starożytny chiński filozof  Lao-Tsy, pisząc, że gdyby mędrcy nie umierali, świat by skamieniał.

Jest zabawne, a zarazem wysoce pouczające, jak duże zniekształcenia harmoniczne, charakterystyczne dla triod, są postrzegane w muzycznym odbiorze jako ciekawsze od liniowości pentod i tranzystorów. Z jednej strony chcący tłumaczyć muzyczną słuszność od strony czysto technicznej zajadle dowodzą, że mniejsze zniekształcenia oznaczają jednoznaczny postęp, z drugiej biologiczna zmysłowość przeczy ich racjonalnym wywodom. Czysta wobec tego dialektyka i racjonalność wyższego poziomu. Konfirmacja poprzez negację i wzorzec jako brak ideału. Platon nie byłby zadowolony, ale Darwin z pewnością.

Porzućmy dialektykę, bo niebezpieczny to teren, i wracajmy na łono odsłuchów. Od biurka i jego ograniczeń przeniosłem się ze wzmacniaczem do salonu z jego możliwościami. Podpiąłem mu wykwintny odtwarzacz Accuphase i dopasowane cenowo głośniki Studio 16 Hz Minas Anor IIIs, które same oczekują na recenzję i raczej nie powinny się jeszcze pokazywać, ale z uwagi na wysoką skuteczność i właśnie umiarkowaną cenę bardzo dobrze pasowały. Podpiąłem je kablem głośnikowym Entreqa, który wielokrotnie już znakomicie się sprawdzał i w swojej cenie jest rewelacyjny, a odtwarzacz początkowo interkonektem Acoustic Zen Silver Reference, gdyż srebro do lamp uważa się za najlepsze. Wszakże wiedziony ciekawością długo w spokoju nie wytrzymałem i zastąpiłem go miedzianym Acoustic Zen Absolute Cooper, bo mam do tego kabla ostatnio słabość. To był krok w dobrą stronę. Nie żeby wcześniej z tańszym srebrem jakoś niedobrze to grało, w żadnym razie. Grało bardzo ciekawie i jak najbardziej po dobrej stronie, ale droższa miedź dodała sporo otwartości (dziwne, nie?), a także eleganckiej głębi oraz bardziej perfekcyjnego wykańczania dźwięków (co już dziwnym raczej nie było). Ze spraw technicznych ważne jest także by wzmacniacz ustawić na najskromniejszych bodaj absorberach drgań, bo bardzo mu to poprawia kondycję.

Beż śrubokrętu i odrobiny cierpliwości może być marnie.

Beż śrubokrętu i odrobiny cierpliwości może być marnie.

Co do samego słuchania. Podobało mi się. Wejście w kontakt z systemem, jak to się mawia – budżetowym, zarówno co do kolumn jak i recenzowanego tutaj wzmacniacza, absolutnie nie odebrało mi przyjemności obcowania z muzyką. Powiem więcej – była w tym nawet magiczność. Była, ponieważ wszystkie parametry brzmienia poza jedną jedyną umiejętnością obchodzenia się z przestrzenią miały poziom ścisłego realizmu i pełnej bezpośredniości. W wysokim stopniu pojawiające się poczucie obecności na koncercie, pierwszorzędne oklaski (jak zawsze bardzo wiele mówiące o klasie tego z czym mamy do czynienia), znakomite wokale. Te ostatnie w żadną stronę nie przeciągnięte. Ani zbyt dociążone i w efekcie postarzone i ociężałe, ani za młode i zbyt niedojrzałe poprzez nadmierną sopranową ulotność. Konkretne, z jednoznacznym autentyzmem i z naturalną temperaturą osób przebywających w naszym otoczeniu, jak również ze znakomitym oddaniem całej skali muzycznej przynależnej wokalom. Żadnych podwyższonych dolnych średnic ani obniżonych górnych dołów – że ironicznie to ujmę. Wszystko na swoim miejscu, takie jak trzeba, naturalne. Tak jakby tą wskazówką biasu nie tylko bias ale i całe pasmo właściwie zostało ustawione, dając pełny wzór poprawności. Bardzo uważnie się w te głosy wsłuchałem i na wielu utworach, bo chciałem dokładnie przebadać ich autentyczność. W sumie jedna płyta by wystarczyła, bo mam takie wzorcowe, opanowane do perfekcji, ale dla pewności użyłem paru a na każdej kilku nagrań. Bez dyskusji. Ludzkie głosy ocierały się pod względem tonacji i dokładności całego postaciowania o perfekcję. Naprawdę nieczęsta sytuacja na tym poziomie cenowym.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

27 komentarzy w “Recenzja: Cayin CS-55A

  1. AAAFNRAA pisze:

    Fajna propozycja szczególnie dla osób, które nie chcą (nie mogą) wydać zbyt dużo, ale chcą cieszyć się muzyką w dobrej jakości i mieć uniwersalny mini system. To taki kombajn, który obsłuży wszystkie podstawowe źródła z komputerowymi włącznie. Ale chyba ciekawiej wypada/wypadnie w porównaniu ifi Stereo 50, który ma entuzjastyczne opinie. Jeżeli chodzi o wejście USB, to ifi wyprzedza konkurencję o epokę 🙂 Przydałoby się porównanie tych dwóch… wzmacniaczy jeżeli chodzi o wrażenia odsłuchowe.
    Jest szansa?

    Nie wiem jak Panu, ale nie bohater recenzji przypomina wizualnie Cary Audio sli-80

    1. AAAFNRAA pisze:

      edit: ale „mnie” bohater recenzji…

      P.S. Brakuje edycji wpisów 🙂

      1. Piotr Ryka pisze:

        Brakuje, ale na to też trzeba zarobić.

    2. Piotr Ryka pisze:

      Cary Audio jest wizualnie dosyć podobny i też ma dwa tryby, ale jest zdecydowanie większym wzmacniaczem.

      Co do ifi, to recenzja jest jak najbardziej możliwa, ale chwilowo piszą się w pośpiechu inne : OPPO PM-3, Audeze EL-8 i Chord Hugo. Potem też będzie parę do wykonania, a potem się zobaczy.

      1. herr doctor pisze:

        co do hugo poproszę kilka slow jak wypada z k812

  2. Sławek pisze:

    A jak to z gramofonem grało?
    Bo chyba nic o tym nie było oprócz wzmianki, że wejście takowe (MM) jest?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Właśnie nie grało, bo gramofon chwilowo wybył. Zaraz wróci, ale gdy był potrzebny, to go akurat nie było.

      1. Sławek pisze:

        A to szkoda. Miejmy nadzieję, że wróci gramofon, jak Cayin jeszcze u Pana będzie…

  3. Mirek pisze:

    Wątpię żeby zagrał chociaż w połowie tak dobrze jak najlepszy wzmacniacz, moj cary 300b.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie wiem co to znaczy zagrać „chociaż w połowie tak dobrze”. Jeżeli brać to dosłownie, to Cayin gra lepiej niż w połowie. I to o wiele. Ale aż tak dobrze nie gra. To nie ulega wątpliwości. Nie ma też takich aspiracji.

  4. herr doctor pisze:

    Kiedy będzie recenzja Schiit Ragnarok, planuje sobie kupić to maleństwo dla k812.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Zamówienia sypią się jak z rękawa. Nie wiem kiedy będzie, ale kiedyś pewnie będzie. Na razie Audiomagic przysłał Audeze EL-8.

      1. herr doctor pisze:

        Co do wzmacniaczy to intryguje mnie jeszcze Wells audio HeadTrip, czy jest szansa na test?

        1. Piotr Ryka pisze:

          Jest, ale nie prędzej niż w maju.

  5. AAAFNRAA pisze:

    Audeze EL-8 obie wersje? Mnie interesują otwarte 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Mam otwarte.

  6. Maciej pisze:

    Piotr czytałem na AS Twój opis lampek 2A3. Moja konstrukcja już się robi i za 2-3 tyg. powinna stać u mnie. Niemniej piszę przede wszystkim po to by zachęcić Ciebie do pisania tego typu esejów/recenzji tutaj. Ale właśnie takich z 'wolnej ręki’ już bez etosu recenzji i dystrybutora. Tylko tak, od siebie, refleksja na temat: kabli, lamp, podstawek, przekrojowe Twoje doświadczenia.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dawno to było temu, kiedy porównywałem lampy mocy 2A3. Odkąd przesiadłem się na 45, moje 2A3 powędrowały w świat i nie mam możliwości ich brzmieniowego zestawiania, chociaż wzmacniacz zachował możliwość bycia dla nich napędem, tyle że pozbawionym optymalizacji. Choć z drugiej strony jest taka szkoła, która powiada, że 2A3 grają lepiej gdy je wysterowywać prądami dla 45. Nie badałem tego dogłębnie, bo na lampy zaraz znaleźli się kupcy i bardzo prędko wybyły, ale zdążyłem sprawdzić, że na pewno nie dotyczy to 2A3 od Sophia Electric (inaczej Full Music), bo te ogromnie są łase na duże prądy i o wiele lepiej z nimi grają. Może jednak nic straconego, bo szykują się testy wzmacniaczy Audiona opartych o duże triody mocy, to może wówczas się nadarzy okazja.

      Co do pisania z wolnej ręki, to wydaje mi się, że inaczej nie piszę, to znaczy niezależnie od tego że większość tekstów powstaje na zlecenie dystrybutorów, to opisuję tak jak słyszę, a nie pod zamówienie. Łatwo to można zweryfikować, porównując na przykład mój opis Marantza HD-DAC1 z innymi. Wystarczy użyć wyszukiwarki. Niektórzy czytelnicy się nawet za zbytni krytycyzm ich ukochanych precjozów obrażają, albo dowodzą, że krytykując je nie miałem racji. Tak to jest – wszystkich zadowolić się nie da, a sam najbardziej chciałbym zadowolić prawdę.

      Pisanie eseji o audio na podstawie tylko własnych sprzętów i doświadczeń jest oczywiście sympatycznym zajęciem, tylko że ja nie mam jakiejś wielkiej kolekcji do opisania ani za dużo czasu na snucie refleksji i wspomnień. Napisałem dopiero co o własnych słuchawkach i odzew praktycznie był żaden, tak więc nie wiem czy komuś ten tekst do czegoś się przydał.

  7. miroslaw frackowiak pisze:

    Nie wiedzialem ze jest jakis moj imiennik ,ktory ma tez Carego 300B.
    Prosze tylko pamietac ze akurat ja wystepuje pod imieniem i nazwiskiem, tak ze mnie prosze nie mylic z kolega Mirkiem.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Masz Mirku imiennika i systemowego sobowtóra w Miechowie.

  8. Michal pisze:

    Hej.a który streamer do tego wzmacniacza?

  9. Maciej pisze:

    Panie Piotrze a czy nie uważa Pan że skoro wyjście kolumnowe tego Cayina jest lepsze od słuchawkowego to nie warto skorzystać np hifiman he adapter albo kabel stosowny zamówić ? Podoba mi się koncepcja takiego urządzenia a gdy okaże się że zamiast dwóch sieciówek kupujemy jedną i interkonekty są często zbędne na lampy zaraz znajdą się fundusze .

    1. PIotr Ryka pisze:

      Tak, można grać z wyjść kolumnowych, tylko to nam zdecydowanie zawęża ilość wchodzących w rachubę słuchawek.

      1. Maciej pisze:

        Byłby Pan uprzejmy sprecyzować . Hifimany he500 powinny wytrzymać martwi mnie tylko czy nie usmaże hd650. Wspomniany he adapter wydaje sie być przydatny

  10. PIotr Ryka pisze:

    Problemem raczej nie jest smażenie, bo tu wystarczy uważać. Problemem będzie brum, mocno słyszalny w słuchawkach o normalnej skuteczności. Ale jak będzie dokładnie, to można tylko wypraktykować. We wzmacniaczu, gdyby chciano go dostosować także do słuchawek, powinien być dzielnik mocy i słuchawkowe gniazdo. A tak, to poza HE-6 i HE-5LE niewiele słuchawek zapewne się przyda.

  11. Maciej pisze:

    dziurka tego cuda słuchawkowa uboższym brzmieniem i klasowo gorszym od np lyra sie mieni ? Wszak szcześliwie z hd600 Pan wypróbował a dla mnie to tak dobre brzmienie ze mogę przy nim zostać . Z Cayina mógłbym juz kolumnami zacząć sie bawić …. Dziękuje za odpowiedz której nie sposób uzyskać gdzie indziej . Pozdrawiam

  12. roman pisze:

    Te 12AU7 co w nim siedzą to kiepskie lampy czy średniaki ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy