Recenzja: Cayin A55-TP

Cayin A55-TP HiFi Philosophy 008   Ten wzmacniacz, a właściwie niemalże ten, był już recenzowany, ale w wersji z lampami EL-34 i przy pewnych odmiennościach. Tamten miał wbudowany wzmacniacz słuchawkowy oraz przetwornik, a więc był pomyślany także jako urządzenie na biurko, podczas gdy obecna wersja z mocniejszymi lampami to coś stricte salonowego, ze źródłem w postaci gramofonu lub odtwarzacza CD.

To ją zarówno osłabia, jak i daje przewagę. Osłabia funkcjonalnie, ale daje awantaż mocy oraz prostoty, dzięki której we wnętrzu mniej pojawi się zakłóceń generowanych przez dodatkowe obwody. A zatem cała para na wyjścia głośnikowe i tylko one nas interesują. Oto wzmacniacz w dawniejszym stylu, purystyczny – tylko wzmacnia, w dodatku via lampy.

W tym miejscu można by przejść do kwestii konstrukcyjnych, a potem zacząć odsłuchy, jednakże czuję się w obowiązku napomknąć o producencie, mimo iż przy poprzedniej okazji o nim opowiadałem. Chcę to zrobić z dwóch powodów. Pierwszego ogólnego, odnoszącego się całościowo do pochodzących z Chin urządzeń. Znam wielu dystrybutorów handlujących z zapałem chińskimi produktami, a jednocześnie wyznających zasadę: „Im ciszej o Chinach, tym lepiej.” Broń Boże niech pan nie wspomina o żadnym Made in China! To momentalnie obniży sprzedaż! Klienci tego nie chcą!

To moim zdaniem w dzisiejszych czasach przejaw zaściankowości. Zabobon europejskiego grajdołka, bo tak to trzeba nazwać. Obejrzyjcie w Google Maps i na zdjęciach najpierw dzisiejszy Londyn, Berlin i Nowy Jork, a potem Szanghaj i Pekin. Berlin z Londynem  mogą się schować, a Nowy Jork na pierwszy rzut oka zdradza objawy uwiądu. W tym mieście od dawna nie powstał godny uwagi obiekt architektoniczny na światową skalę (nawet ten „ołówek” to nic specjalnego), a nowy World Trade Center jest pod względem siły architektonicznego wyrazu zdecydowanie słabszy od pierwowzoru – tragicznych Twin Towers. Zapewne odporniejszy na ataki, mający mocny rdzeń a nie zewnętrzny szkielet, lecz chociaż wyższy, wydaje się niższy – i chociaż bardziej architektonicznie złożony, ma słabszą siłę wizualnego oddziaływania. To nic innego jak objawy skostnienia. USA są na etapie regresu, czego mogę doświadczyć w ogóle tam nie jeżdżąc. Wystarczy, że od paru dekad kupuję Scientific American i mogę porównać obecne numery z dawnymi. To pismo, niegdyś ciekawe i faktycznie zajmujące się nauką, jest obecnie pożałowania godnym przytułkiem dla genderowych miernot, skrobiących artykuliki o uziemieniach dla elektrowni wiatrowych, roli opiekunek dziecięcych dla gospodarki oraz o tym, jak pewna nastolatka walczy wspaniale z suszą. O tym wszystkim można przeczytać w najnowszym numerze zeszmaconego periodyku i jestem już z tą jego głupotą na skraju wytrzymałości, a żona od dawna mnie zachęca, żebym się nie denerwował tylko wymówił prenumeratę. Nie wiem czy USA się pozbierają, ale albo będą musiały, albo w ciągu paru dziesięcioleci przejdą pod chińską kuratelę, tak jak przechodzą pod nią w szybkim tempie największe gwiazdy futbolu. Chiny, kraj bez żadnej futbolowej tradycji, ubrdał sobie, że będzie miał najlepszą ligę piłkarską, bo to będzie go promowało i wszystkim udowodni, jaką już dziś dysponuje mocą. Jest w tym na pewno lepsza logika niż w elektrowniach wiatrowych i nowych ich uziemieniach, bo te i tak będą musiały wkrótce zniknąć, jako niszczyciele niezbędnych w każdym większym ekosystemie ptaków, owadów i nietoperzy, a przede wszystkim wytwornice prądu mniej wydajne niż najnowsze panele słoneczne, o potencjale elektrowni termojądrowych (z rozmysłem sabotowanych) nie wspominając.

Tak więc myślę, że obejrzawszy sobie dzisiejszy Szanghaj i porównawszy go z Berlinem, trzeba będzie zasadniczo przewartościować znaczenie słów Made in Germany i Made in China. Nie uchylę się przeto od napisania, że wzmacniacz Cayin CS-55A powstał w Chinach, a nawet podkreślenia tego faktu. To dobre urządzenie (rzecz natychmiast rzuca się w oczy), a przy tam stosunkowo niedrogie, co jakże mile rzutuje na portfel. W dodatku powstałe w kraju wysuwającym się na pozycję lidera; i mocno się będzie musiał Zachód napocić, żeby tym liderem ostatecznie nie został. (Marne moim zdaniem ma szanse, a przy obecnych układach żadne.)

Druga sprawa związana z producentem jest nie ogólna a szczegółowa. Słuchałem poprzedniej wersji i wiem co była warta, a także, nie ma co udawać – słuchałem już także obecnej i też mam o niej dobre zdanie. W połączeniu z opinią o wzmacniaczu słuchawkowym Cayin HA-1A i odtwarzaczu przenośnym Cayina, którego też kiedyś chwilę słuchałem, mam wyrobione zdanie i uważam, że marka Cayin jest świetna; a to że chińska, zupełnie mi nie przeszkadza. Nawet powoduje dreszczyk emocji, bo Chińczycy naprawdę się starają i potrafią zaskoczyć, takim na przykład Aune, Little Dot czy Questyle. Nie zaszkodzi jednak przypomnieć, co wiemy o Cayinie w sensie tak bardziej oficjalnym.

Cayin jest marką handlową produktów powstających w AVIC Zhuhai Spark Electronic Equipment, a AVIC to Aviation Industry Corporation of China, czyli potężna korporacja zakładów lotniczych powstałych jeszcze w 1951 roku na potrzeby przemysłu zbrojeniowego. Tak więc mamy do czynienia z technologią wysokiego poziomu i brakiem ograniczeń finansowych. W efekcie oferowana jest przez Cayina szeroka gama wzmacniaczy, co ciekawe lampowych, ale to akurat pozostaje atutem, bo brzmienie lampowe ma przeważnie smak bogatszy od tranzystorowego. I jeszcze można je doprawiać stosując coraz lepsze lampy, tak więc podwójnie lepsza zabawa.

Model CS-55A należy do średniego przedziału cenowego w ofercie producenta, bazującej głównie na wzorcu push-pull i lampach typu KT lub EL. Wzorzec to bardzo popularny, ale była też pośród propozycji Cayina klasyczna trioda 300B w konfiguracji single-ended, zastąpiona obecnie przez monobloki na lampach 845.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

7 komentarzy w “Recenzja: Cayin A55-TP

  1. Sławek pisze:

    Cena 6500 zł. Ciekawe jak się ma ten wzmacniacz do FEZZ Audio Titania…

    1. PIotr Ryka pisze:

      Ciekawe 🙂

  2. Maciek pisze:

    Cena 6500 zł. Ciekawe jak się ma ten wzmacniacz do FEZZ Audio Titania…

    Tutaj nawet nie ma o czym rozmawiać…. Cayin zarówno jakością wykonania, kulturą pracy oraz dźwiękiem zostawia Fezza w tyle. Cena również przemawia za Cayinem.

    1. Grzegorz pisze:

      Miałeś okazję ich słuchać? stoję przed dylematem zakupu… Fezz Titania czy ten cayin. Będę wdzięczny za każdą uwagę. Chcę go podpiąć pod Pylony Diamond 28.

  3. AAAFNRAA pisze:

    Albo do EGG-SHELL PRESTIGE 12WKT, chociaż to konstrukcja SE i klasa A.
    P.S. Od kilku recenzji widzę CD Restek w systemie. Nowy nabytek, czy przymiarka do recenzji?

  4. Robert pisze:

    Ciekawe czy ten wzmacniacz będzie nadawał się do muzyki klasycznej? I jak zagra np. Z Tannoy Revolution dc6t 🙂

    1. PIotr Ryka pisze:

      A czemu miałby się nie nadawać i czemu nie zagrać?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy