Budowa
Wzmacniacz jest średni cenowo i średniej mocy, a średnia moc oznacza tu średnią wielkość. Jest wobec tego gabarytowo średni – jak na lampową integrę ani duży, ani mały. Napisałem w poprzedniej recenzji, że na biurku zająłby sporo miejsca, ale obecnie testowana wersja A55-TP (identyczna rozmiarem) na biurko raczej się nie nadaje, gdyż, jak już zaznaczyłem, nie ma przetwornika ani słuchawkowego wzmacniacza. Z funkcyjnych udogodnień posiada jedynie – stylem dawniejszych wzmacniaczy – wbudowany stopień gramofonowy (wyłącznie dla wkładek MM), tak więc z gramofonu można się będzie bezpośrednio podpinać, co w dobie ich tryumfalnego powrotu jest ważkim argumentem. W nawiązaniu do zrecenzowanej wersji CS-55A także tu mamy dwa tryby pracy lamp –Triode/Ultralinear – oznaczające odpowiednio 2 x 20 i 2 x 40 W/8 Ω, przy czym przełącznik trybów znajduje się tylko na pilocie, tak więc kto chciałby tryby porównać, będzie musiał go mieć pod ręką. To zresztą i tak powinno mieć miejsce, ponieważ posiada też wygodny regulator głośności, a nie ma to jak dopasowywać siłę głosu z wygodnego fotela. Za pośrednictwem pilota możemy też zmieniać wejścia, a jest ich łącznie cztery, zatem jest co.
Odnośnie mocy. Tryb Ultralinear na papierze jest wprawdzie aż dwakroć mocniejszy, ale w praktyce przejście z niego na Triode wymaga jednorazowego naciśnięcia „+” regulatora głośności, ponieważ różnica poziomów jest co prawda wyraźnie słyszalna, ale niewielka. Jeszcze wyraźniej da się usłyszeć różnicę brzmieniowego stylu, ale na dywagacje o nim jeszcze nie czas. Już teraz natomiast napiszę, że jest ten przełącznik trybów ciekawą lekcją poglądową, obrazującą różnice stylistyczne powiązanych z danym typem obwodów. Triode to w tym wypadku klasyczne non-OTL, czyli najczęściej spotykane użycie mocy lamp poprzez transformatory wyjściowe, a Ultralinear, o którym była mowa przy innych urządzeniach Cayina, to innowacyjny sposób pracy wzajemnie wspierających się lamp, wykoncypowany przez Alana Blumleina i opatentowany w 1937 roku.
Następstwem tej innowacyjności ma być redukcja zniekształceń i większa sprawność ogólna, co słychać będzie jako większą siłę oraz wyraźną inność brzmienia. (Pytanie, czy rzeczywiście bardziej udaną.) Na wszelki wypadek – zapewne by sprawiał wrażenie mocnego – wzmacniacz dostajemy z fabryki w ustawieniu »Ultralinear«, o czym informuje czerwono świecący indykator, który po przejściu w tryb »Triode« podświetli się na żółto. Dosyć to, trzeba przyznać, jest obrazowe, ale o tym na etapie odsłuchów.
Rzućmy okiem na całość Pod względem rozmiaru, jak mówiłem, jest Cayin taki średni; ale nie średni gdy chodzi o estetykę, bo urządzenia lampowe mają świetlisty czar, co staje się dla słuchającego drugą obok muzyki hipnozą. Tych lamp jest tutaj sporo i są pośród nich spore, toteż jest czym czarować. Gdy chodzi o kolorystykę, wzmacniacz rozpada się na dwie części. Podstawa pod lampami, boki korpusu i osłony transformatora oraz dławików są polakierowane na błękitno-popielaty metalik o specyficznym, gołąbkowym odcieniu, podczas gdy panel przedni jest aluminiowy – matowo czarny bądź lśniąco srebrny. Metalowe puszki osłon tworzą masywne tło lamp, spośród których odpowiedzialne za moc pentody KT-88 rozmieszczono na obwodzie, a małe triody sterujące pośrodku. Te małe to po parze ECC82 i ECC83; jedne i drugie pochodzące od Sino i aż proszące się o podmianę. Obok lamp znalazło się miejsce dla regulatorów biasu, czyli zabawy w autobias zaniechano, co mniej jest wygodne, ale może oznaczać lepsze brzmienie.
Na przednim panelu względem recenzowanego poprzednio Cayina zaszła jedna dobrze widoczna zmiana – włącznik główny nie jest przycinkiem tylko dopasowaną do dwóch pozostałych dużą, chromowaną na obwodzie gałką. Wzmacniacz ma miękki start, informując o tym miganiem podłużnej kreski na froncie gałki włącznika, na środku umieszczono precyzyjnie chodzący potencjometr, uzupełniając go regulacją z pilota, a po prawej znajduje się czteropozycyjny przełącznik wejść: Phono, CD, Aux1 i Aux2. Z tyłu dla tych wejść mamy po parze przyłączy RCA i dodatkowy uziom dla gramofonu, a także wygodny sposób podpinania głośników, z osobnymi przyłączami dla 4 i 8 Ohm.
Wykonanie nie pozostawia miejsca na krytykę, a miłym, choć nieznacznym, akcentem estetycznym jest łukowate podcięcie panelu przedniego od dołu. Waży to wszystko solidne 15 kg i obejmuje dźwiękiem pasmo 8 Hz – 50 kHz przy stosunku szum/sygnal 68 dB dla trybu Triode i 90 dB dla Ultralinear. Na papierze jest zatem innowacyjny Ultralinear nie tylko dwakroć mocniejszy, ale też zdecydowanie lepszy technicznie, tyle że jak chodzi o brzmienie…
Już do niego przejdziemy, ale jeszcze wypada o cenie. Wynosi 6500 PLN, a zatem jak na lampową integrę jest niska. Pytane tylko, na ile brzmieniowo faktycznie lampową i jaka jest jakość ogólna, bo jeśli odpowiednia, to kalkulacja naprawdę będzie atrakcyjna.
Cena 6500 zł. Ciekawe jak się ma ten wzmacniacz do FEZZ Audio Titania…
Ciekawe 🙂
Cena 6500 zł. Ciekawe jak się ma ten wzmacniacz do FEZZ Audio Titania…
Tutaj nawet nie ma o czym rozmawiać…. Cayin zarówno jakością wykonania, kulturą pracy oraz dźwiękiem zostawia Fezza w tyle. Cena również przemawia za Cayinem.
Miałeś okazję ich słuchać? stoję przed dylematem zakupu… Fezz Titania czy ten cayin. Będę wdzięczny za każdą uwagę. Chcę go podpiąć pod Pylony Diamond 28.
Albo do EGG-SHELL PRESTIGE 12WKT, chociaż to konstrukcja SE i klasa A.
P.S. Od kilku recenzji widzę CD Restek w systemie. Nowy nabytek, czy przymiarka do recenzji?
Ciekawe czy ten wzmacniacz będzie nadawał się do muzyki klasycznej? I jak zagra np. Z Tannoy Revolution dc6t 🙂
A czemu miałby się nie nadawać i czemu nie zagrać?