Recenzja: Cary Audio CAD-300-SEI

Cary_Audio_CAD-300-SEI_020_HiFi Philosophy   O firmie Cary już było, więc się nie będę powtarzał. Przypomnę tylko, że jest amerykańska i powstała w 1989 roku w miejscowości od której przyjęła nazwę. Warto natomiast gromko oznajmić, że wzmacniacz Cary Audio Design CAD-300-SEI jest jej najszerzej znanym produktem, można powiedzieć wizytówką. Jako konstrukcja liczy naprawdę sporo, bo aż dwadzieścia wiosen, jest zatem w pełni dojrzałym i pełnoletnim wzmacniaczem, otoczonym na rynku dzieciarnią wyrobów młodziutkich, często dopiero raczkujących. A jeśli wziąć pod uwagę, że to wzmacniacz lampowy konstrukcji single-ended oparty o lampy 300B, od których z kolei on sam zaczerpnął nazwę, z miejsca lądujemy w 1933 roku. Wtedy to sławna Western Electric, wywodząca się w prostej linii od powstałej jeszcze w 1872 roku, Gray & Barton, producenta osprzętu dla rodzącej się telefonii, pokazała pierwszą lampę 300A, a ponieważ 300A od 300B różni się jedynie sposobem mocowania, śmiało możemy przyjąć, że technologia lamp 300B pochodzi z 1933 roku. Były to mocne lampy skonstruowane z myślą o wzmacnianiu sygnału telekomunikacyjnego, ale dość szybko znalazły zastosowanie także przy nagłaśnianiu kinowych sal, co z reprodukcją dobrej jakości dźwięku wiązało się już bezpośrednio. Pierwszą triodę 300B firma Western Electric wyprodukowała w 1938 roku, a ostatnią dokładnie pięćdziesiąt lat później, w roku 1988. Zapaść nie trwała długo, bo już w 1995 w tym samym Kansas City produkcję na oryginalnym osprzęcie i pod tą samą marką wznowiła Westrex Corporation, nabywca praw i maszyn, a jak niedawno pisałem, pierwsze lampy 300B na starym kontynencie zaczął wytwarzać w swej praskiej manufakturze Alesa Vaic już w roku 1990, podczas gdy niezależnie od tego wszystkiego na drugim końcu świata cały czas bez żadnych przerw produkowane były w Chinach, na użytek tamtejszej zacofanej elektroniki i telekomunikacji.

Ze spraw historycznie i technicznie ważnych warto zauważyć, że jak właśnie przypomniałem, były te 300B pomyślane jako telekomunikacyjne a nie radiowe, w odróżnieniu od przewidzianych do montowania w radioodbiornikach lamp ʼ45 i PX4 (rocznik 1929), PX25 (rocznik 1930) oraz 2A3 (rocznik 1932). Natomiast same triody z radioodbiornikami i dobrym dźwiękiem kojarzą się od zawsze, albowiem pierwszy w historii radioodbiornik heterodynowy – pochodząca z 1922 roku Radiola AR-812 produkcji RCA – był oparty w całości o produkowane przez General Electric triody UV199. W tym miejscu jedna uwaga. Jak pisze w swej „Krótkiej historii High Fidelity” Lynn Olson, lampy elektronowe od zarania były związane z technologią powielania i reprodukcji dźwięku wysokiej, zmierzającej ku perfekcji jakości, podczas gdy tranzystory to konstrukcje przeznaczone do przemysłowego transportu sygnału, gdzie liczy się łatwość, taniość i niezawodność, a nie finezja, plastyczność i dokładne odwzorowanie. Dlatego gdy nadejdzie kiedyś kres ery tranzystorowej, nikt nie będzie gromadził ich zapasów i nie powstanie rynek wtórny obrotu nimi. Nie będzie handlu starymi tranzystorami pod egidą hasła, że pozwalają osiągać lepsze brzmienie, bo tranzystory na użytek techniki audio, jak powiada Olson, to coś w rodzaju silnika dieslowskiego od ciężarówki włożonego w osobowy samochód. Chciałbyś mieć takie auto? – pyta sarkastycznie.

Budowa

Cary_Audio_CAD-300-SEI_014_HiFi Philosophy

Klasyk, i to jaki – oto Cary Audio CAD-300-SEI.

   W odróżnieniu od tranzystorowych diesli i stawiających dopiero pierwsze kroki wzmacniaczy cyfrowych, jest Cary Audio Design CAD-300-SEI pełnokrwistym lampowcem bez sprzężenia zwrotnego i z triodami o bezpośrednim żarzeniu. Nie jest natomiast wzmacniaczem o bezpośrednim lampowym wyjściu, tylko o transformatorowym (non-OTL). Zapewnia mu to większą moc, ale pozwala kręcić nosem purystom technologii lampowej, uważającym bezpośrednie wychodzenie sygnału z lamp mocy za lepsze. Sam mam w tej mierze spore doświadczenia, bo mój ASL Twin-Head zarówno jako przedwzmacniacz jak i wzmacniacz słuchawkowy może pracować w obu trybach, co rzecz jasna skłania do porównań. Z porównań tych wynika, że brzmienie OTL jest bardziej romantyczne, cieplejsze, bardziej płynne i z dłużej podtrzymywaną frazą, a transformatorowe bardziej energiczne, kontrastowe, oparte na krótszych brzmieniach i w związku z tym odbierane jako szybsze. Oba mają zalety, a w dużej mierze od samych słuchawek zależy, z którym bardziej będą atrakcyjne. Dla przykładu flagowa Audio-Technica ATH-W5000 zawsze bardziej podobała mi się w non-OTL, a słuchane teraz najczęściej AKG K812 w OTL. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że jako przedwzmacniacz wypada Twin-Head zawsze bardziej udanie w trybie OTL, kiedy obowiązki dostarczania energii spadają na końcówkę mocy. W przypadku naszego Cary tego rodzaju dylematów ani potencjalnych ułatwień nie będzie, bo pracuje wyłącznie jako non-OTL, nie pozostawiając żadnego wyboru. I wcale to nie jest złe, bo z reguły nadmiar opcji powoduje wewnętrzne rozdarcie posiadacza, wiecznie zmuszonego dywagować: Może ten filtr? A może tamten? Z większym wzmocnieniem czy z mniejszym. Z jakim próbkowaniem? W OTL czy non-OTL? Symetrycznie? A może niesymetrycznie? Z tymi lampami, z tamtymi, z może jeszcze innymi? Nerwicy można od tego dostać i czasem lepiej zdecydować się na jedno ustawienie i zabawę w zmiany odpuścić. Recenzenta oczywiście to nie dotyczy, jako że z obowiązku powinien wypróbować co tylko się da, tak więc wdzięczny jestem owemu Cary, że mnie nadmiernie nie będzie tyrpał wyborami. Ale i tak da zapewne popalić, bo jest zarówno wzmacniaczem zintegrowanym jak i słuchawkowym, a więc od razu podwójna zabawa, a jeszcze do tego uchodzi za wybitny wzmacniacz dla słuchawek AKG K1000, co samo w sobie stanowi odrębną historię. Poza tym ma te swoje 300B i jeszcze 6SN7, a jedne i drugie lampy to niezgorsza zabawa w podmiany, bo sławnych takich obu rodzajów jest niemal na pęczki. Odnośnie tych podmian poczyniłem pewne starania i nie bez rezultatu, ale żadnej galerii porównań nie zaoferuję, bo nie mam własnej kolekcji lamp tego typu, w moich wzmacniaczach nie występujących, ani też nie znam nikogo kto by takie kolekcje posiadał. Nieco jednak w tej mierze udało się wskórać i o tym będzie za chwilę.

Cary_Audio_CAD-300-SEI_029_HiFi Philosophy

Długo kazała na siebie czekać ta żywa legenda wzmacniania lampami 300B.

Co do lamp własnych, czyli tych będących na fabrycznym wyposażeniu, jest obecnie Cary 300-SEI wyposażany w triody mocy od Gold Liona, noszącego dumnie w nazwie godła handlowe jednej z najsławniejszych lampowych manufaktur – brytyjskiego Marconi Company Ltd, przemianowanego później na GEC-Marconi Ltd, by odzwierciedlić istniejące od dawna partnerstwo z amerykańską General Electric Company. Oryginalny Marconi już od dawna nie istnieje, gdyż w 1996 przejęty został przez Ericssona, a prawa do godła na produkowanych przez siebie lampach nabył kapitał amerykański i produkuje je w Rosji. Uchodzą te amerykańsko-rosyjskie Gold Liony za ulepszone wersje Sovteków i Electro Harmoniksów; i naprawdę są niezłe, ale daleko im do oryginalnych Marconi czy GEC, które to firmy tak nawiasem lamp 300B nigdy nie wytwarzały. Z kolei pojedyncza lampa wejściowa i dwie sterujące to wszystko 6SN7, czyli podwójne triody małej mocy, bardzo wszechstronne i popularne. Te pochodzą od Electro Harmonixa i prezentują typowy poziom zwykłych lamp obecnie produkowanych. Trzeba tu jednocześnie zaznaczyć, że wymiana lamp 300B w przypadku recenzowanego Cary nie jest tak banalna jak triod mocy 2A3 w oryginalnym albo ʼ45 w moim przerobionym Twin-Head, gdyż nie ma on wbudowanego auto biasu i każdorazowo przy wymianie trzeba ustawiać za pomocą amperomierza i pokrętła śrubowego ulokowanego z tyłu za transformatorami odpowiednie parametry pracy.

Poza wymianą lamp, przypisaną do urządzeń lampowych jak wół do pługa, samo Cary oferowało niegdyś paletę udoskonaleń lub natychmiastowe nabycie wersji lepiej wyposażonej, na które to lepsze wyposażenie składały się kondensatory Jensena, rezystory i prostowniki Vishay, przełączniki Greyhill Switch, terminale głośnikowe WBT oraz szeroka paleta wykończeń lakierniczych. Można też było na indywidualne zamówienie zafundować sobie najlepszy potencjometr od Alpsa w miejsce standardowego Nobla i kondensatory od nieistniejącego już Auricapa. Było, minęło. Obecnie takiego podrasowanego Cary 300B SEI znaleźć można jedynie na rynku wtórnym, a sam producent oferuje tylko jedną, standardową wersję. Kosztuje ona około 20 tysięcy (oficjalnie 20 800 PLN), proponując w zamian swój klasycyzm i lampową magię na użytek głośników i słuchawek. Oferuje także trzy wejścia, a więc źródeł można podpinać kilka, przerzucając się pomiędzy nimi pokrętłem na panelu przednim. Znajduje się ono po lewej od centralnego potencjometru, po którego prawej umieszczono balans kanałów.

Cary_Audio_CAD-300-SEI_009_HiFi Philosophy

Do jakości budowy nie można mieć żadnych zastrzeżeń, natomiast jego struktura to już kanoniczny przykład, jak budować piękne urządzenia lampowe.

Całkiem po lewej jest niewielki włącznik główny, a całkiem po prawej gniazdo słuchawkowe, nad którym od strony wierzchniej lokuje się jego aktywator w postaci niewielkiego przycisku. Aktywność ogólna i aktywność wzmocnienia słuchawek oznajmiane są łagodnym świeceniem niebieskich diod, za których łagodność brawa.

Budowa cd.

Cary_Audio_CAD-300-SEI_012_HiFi Philosophy

A jaki jest przepis Cary Audio na sukces? Dwie lamy mocy 300B…

   Na pokrywie wierzchnie prócz lamp, transformatorów i pary kondensatorów zasilających jest tylko wspomniany przycisk przełączania kierunku wzmocnienia głośniki/słuchawki, śruba regulacyjna i wtyk dla miernika biasu oraz po drugiej stronie skobelkowy przełącznik impedancji, pozwalający przerzucać się pomiędzy wartościami 4 i 8 Ohmów. Pokrywa wierzchnia jest elegancko pokryta błyszczącym lakierem, a panel przedni matowo aluminiowy. Wykończenia mogą być czarne lub srebrne. Z tyłu, tradycyjnym dla Cary wzorem, gniazda wejściowe i terminale głośników rozrzucone są parami po obu stronach, co może powodować kłopoty. Na szczęście sam wzmacniacz nie jest tak szeroki jak jego młodszy i tańszy brat Cary 80-SLI, dzięki czemu rozwarcie przyłączy głośnikowych w moich K1000 zdołało je objąć i test mógł zostać przeprowadzony. Na środku pomiędzy gniazdami króluje pojedyncze zasilające, obok którego wystaje osłona głównego bezpiecznika. Całość wygląda nader zgrabnie, bo przednia winieta jest stosunkowo wąska, tworząc piękny kontrast z wysoko wystającymi lampami, zza których prześwitują też wysoko sterczące transformatory. Te boczne, wyjściowe usytuowano pod kątem, co jest zabiegiem estetycznie bardzo trafionym, walczącym z monotonią szeregowego ustawienia. Są one zapuszkowane, a główny, centralny ma wygląd bardziej surowy. Całość jest na planie kwadratu i stoi na czterech wielkich gumowych łapach, ulokowanych dość blisko centrum, co przydaje jej wdzięku. Lampy 300B dają temu, jak mówiłem, oryginalnie od Gold Liona, co jest sytuacją dość nową, bo poprzednio były to słowackie JJ, a jeszcze wcześniej zdaje się jakaś chińszczyzna.

Cary_Audio_CAD-300-SEI_006_HiFi Philosophy

…dwie sterujące i jedna wejściowa. W tym tercecie graja lampy 6SN7.

Kiedy już naszego nowego Cary wypakujemy i ustawimy, zaaplikujemy mu spakowane w osobne pudełka lampy, starannie przez producenta ponumerowane i przypisane konkretnym gniazdom, wepniemy do systemu, odpalimy i odczekamy zalecane trzy minuty (chociaż jaka taka stabilizacja prądowa następuje tak naprawdę dopiero po dziesięciu), nadejdzie ów szczęsny, z utęsknieniem wypatrywany moment puszczania wszystkiego w ruch. Uruchamiamy przeto źródło sygnału, cali w nerwach i radosnym oczekiwaniu…. – I nic, cisza. A więc ponownie wszystko sprawdzamy, świdrujemy wzrokiem każde połączenie i zapuszczamy raz jeszcze. I znowu cisza. Nie będę tego opisu przedłużał o wrzaski wściekłości i przekleństwa bezradnej szamotaniny miotane pod adresem producenta. Napiszę od razu, że z przyczyn nieznanych, wytwórcy jedynie wiadomych, obecnie produkowany Cary 300-SEI uruchamia się w trybie »Mute«, który wyłączyć można jedynie z pilota; bo jest taki pilot, obejmujący raptem dwie regulacje: głośności i tego Mute, a gdyby nie działał albo się zawieruszył, żadnego pożytku poza ogrzewaniem pomieszczenia z naszego Cary nie będzie. To tyle tytułem audiofilskich sportów ekstremalnych, które o mało nie zabiły polskiego dystrybutora po odebraniu ostatniej przesyłki dwóch „nie działających” egzemplarzy.

Cary_Audio_CAD-300-SEI_023_HiFi Philosophy

A całym tym dobrem można ucieszyć tak głośniki, jak i słuchawki.

Pozostają jeszcze sprawy czysto techniczne. Wzmacniacz oddaje 15 Watów energii na kanał i obsługuje przerzucaną tym skobelkiem impedancję 4 lub 8 Ohmów. Stosunek szumu do sygnału ma na poziomie powyżej 90 dB, obejmując zakresem pasmo 20 Hz do 23 kHz. Waży 23 kg i w całości produkowany jest w USA metodą montażu point-to-point, a więc najlepszą. Wytwórca zaleca wygrzewanie przez 100 godzin przed przystąpieniem do oceny brzmieniowej.

Brzmienie

Z lampami własnymi i słuchawkami

Cary_Audio_CAD-300-SEI_018_HiFi Philosophy

Renoma lamp 300B jest tak duża, że grzechem było by nie wykorzystać tej okazji i sprawdzić kilka elektronowych kąsków.

Uczyniwszy temu wymogowi zadość przystąpmy do takich ocen, rozpoczynając od słuchawek, bo kobiety, dzieci oraz słuchawki, jako mniejsze i słabsze, mają pierwszeństwo. Spiąłem podsądnego ze świeżo osądzonym dzielonym Ayonem Tarą Labs Air1, ponieważ spośród obecnych interkonektów najbardziej była spektakularna, i zacząłem się mu przysłuchiwać za pośrednictwem posiadanego zestawu słuchawek. Pandora Hope VI na wstępie odpadła, bo jej osiem Ohmów nie pasowało, powodując słyszalny brum, pozostali zostali zaś zakwalifikowani, przy czym u Grado GS1000 taki brum był słyszalny podczas pauz w stopniu zupełnie śladowym, pod postacią minimalnego cienia, a u AKG K812 i Sennheiserów HD 800 nie był słyszalny wcale. Co do brzmienia, to różnice zaznaczyły się wyraźne, ale słychać też dobrze było, że wzmacniacz wszystkie słuchawki wysterowuje poprawnie, żadnych specjalnie nie faworyzując ani nie umniejszając.

 

Sennheiser HD 800

Te przyszły prosto ze sklepu, ale zapewniono mnie, że to ex demo i mają na koncie ponad sto godzin. Na podstawie brzmienia tego bym jednak nie powiedział, bo zagrały zrazu mdło i bez życia. Dopiero po kilku godzinach trochę się rozruszały, ale i tak zdziwiony dość byłem, bo te które miałem poprzednio, nowe, prosto z pudełka, grały bardziej popisowo, a chociaż miały wyższy numer, to jednak tylko o trzy tysiące. Nie wnikając w numerologię flagowych Sennheiserów należy napisać, że zarysowała się jak zawsze duża, szeroko na boki rozrzucona scena, a kontrastowość, barwy i wyraźność obrazu znamionowały wprawdzie słuchawki wysokich lotów, ale na tle pozostałych wypadły słabiej, bądź ujmując to inaczej – najłagodniej i najspokojniej. W każdym razie tak było pierwszego dnia. Inna rzecz, że ten oryginalny ich kabel to skaranie boskie i on tylko w miarę porządnie wygląda, bo już taki niedrogi Audeos go prześciga, nie mówiąc o drogim Entrequ. Mam tak nawiasem czynić niebawem porównania kabli dla HD 800 od Oyaide i Audio Revive, a może przy okazji też jakieś inne się napatoczą, to będzie okazja do dokładniejszych opisów.

Cary_Audio_CAD-300-SEI_002_HiFi PhilosophyCary_Audio_CAD-300-SEI_010_HiFi PhilosophyCary_Audio_CAD-300-SEI_007_HiFi Philosophy

 

 

 

 

Zirytowany tym niezbyt imponującym brzmieniem słuchawek, o których wiem doskonale, że potrafią grać popisowo, poddałem je intensywnej trzydniowej rozgrzewce, a w międzyczasie lampy moc zmieniły się z Gold Lionów na JJ. No i całkiem inaczej to tym razem zagrało, oferując piękną akustykę i brzmienia doskonałe pod każdym względem, od popisowo niskiego basu, po pięknie rozchodzące się w przestrzeni soprany. Brzmienie było takie jak sobie Sennheiser zakładał, czyli bardzo podobne do głośnikowego, bez żadnego nadmiernego cykania i popadania w przesadną szczegółowość, tylko całościowe, naturalnie sceniczne i pięknie rozpostarte na wielkim obszarze. Niewątpliwie była to jedna z najlepszych prezentacji tych słuchawek jakich dane mi było zaznać, mimo iż poczyniona z tym kiepskim oryginalnym kablem.

 

Grado GS1000i

Dawniejsza wersja klasycznych Grado też pokazała co potrafi, łącząc nostalgię brzmień tęsknych, rozchodzących się na wielkich połaciach, z potężnym, pomrukującym niemal cały czas basem, paradą odległych pogłosów i wspaniale aksamitnymi, poetyckiej natury wokalami. Słuchanie było czystą przyjemnością, bo choć nie był to styl realistyczny w sensie dosłownym, to jednak zaaranżowany tak właśnie, by istnienie świata, jego dziwność i piękno, odczuwać dużo mocniej. To brzmienie zawsze zjawiskowe, nadnaturalne, opowiadające wszystko inaczej, niczym malarstwo czy poezja. Zabiera do nieznanych krain i obdarowuje widokami jak ze snu. Nierealnymi swą realnością, bo cóż bardziej jest nierzeczywistego i zdumiewającego od realności świata?

 

Grado GS1000e

Cary_Audio_CAD-300-SEI_003_HiFi Philosophy

Po lewej – KR Enterprise VV32B, po prawej – Takatsuki Electric TA-300B.

Nowa wersja tych samych Grado okazała się mieć inny repertuar chwytów artystycznych, co już w jej recenzji zostało opowiedziane, a tutaj raz jeszcze się powtórzyło. Bliższy pierwszy plan, wyraźne frontalne natarcie, większe źródła dźwięku, bardziej kontrastowe, narzucające się brzmienie. Też dal, a w niej pogłosy, ale nie aż tak dalekie, nie aż tak liczne i bardziej schowane za bliższymi zdarzeniami, w tej kreacji bardziej dominującymi i dosadnymi. Zarazem popisowa przejrzystość i szczegółowość o spektakularnej, mocno akcentowanej formie, a przede wszystkim szybkość, dynamika i krystaliczna przejrzystość. Niektórzy mówią o takim graniu „dożylne”, i na pewno jest w tym wiele racji, bo działa błyskawicznie i bardzo mocno. Względem starszej wersji jest na pewno bardziej poprawne w sensie lustrzanego odbicia świata i nie doprawione nadwymiarowym basem, tylko stara się o realizm czerpany z bezpośredniości i naturalnej muzycznej ekspresji, co niewątpliwie ma sens, bo wszak prawdziwa muzyka na wyjątkowej ekspresyjności się właśnie opiera. Tak więc też jest to metafizyka, ale brana nie od strony refleksji, świadomego użycia trącących egzystencjalnym niepokojem surrealistycznych form poznawczych i melancholijnej zadumy nad światem, tylko wprost od pulsującego tętna zdarzeń.

Brzmienie cd.

AKG K812 (kabel FAW Noir)

Cary_Audio_CAD-300-SEI_016_HiFi Philosophy

Niestety CAD-300-SEI pozbawiony jest funkcji auto biasu, trzeba więc sobie radzić w nieco bardziej tradycyjny sposób.

Jeżeli jakieś słuchawki można uznać za syntezę starszych i nowszych Grado, to flagowe AKG będą całkiem nieźle pasowały. Są jednocześnie szybkie i rytmiczne, z wyraźnie odczuwanym realizmem czerpanym z bezpośredniości, a przy tym aksamitne, powłóczyste i przede wszystkim muzykalne. Z bardzo mocno po całościowym wygrzaniu zaznaczającym się basem i pod obecność kabla FAW pięknie falującą melodyką, której forma spośród porównywanych na pewno była najbardziej płynna i zniewalająca doskonałością. A jednocześnie bardzo są wyraziste, doskonale szczegółowe i doskonale opowiadają dźwięki. Pierwszy plan mają dalej niż Grado GS1000e i nie jest on tak ofensywny, a dalekie widoki nie tak przepastne jak u GS1000i i nie ozdobione takim pogłosem, choć z pogłosami. Bez wszechobecnego basowego tła, ale z basu naprawdę mocą, która to moc i wielka głębia w połączeniu z subtelnością melodyki i umiejętnością oddawania rzeczy delikatnych stanowią piękną muzyczną całość. Bez wątpienia się te K812 udały, choć nie można powiedzieć, że całościowo nad GS1000 czy HD 800 górują. Najbardziej są jednak trafione w tym sensie, że wypadkowa ich cech brzmieniowych doskonale pasuje do większości oczekiwań, zadowalając prawie każdego. Ktokolwiek je przywdziewa, zawsze ma satysfakcję. To nie muszą być „te słuchawki”, ale rozczarowania na pewno nie będzie.

Co powiedziawszy pora przejść do właściwości użytkowych samego wzmacniacza Z pewnością stylem bardziej przypomina on Twin-Heada w trybie non-OTL niż OTL, ale pewne przymioty stylu OTL także posiada. Głęboko przenika w nagrania i potrafi budować piękną atmosferę bogactwa i emocji. Nic w tym nie ma zaskakującego, bo jak pisałem w którymś komentarzu, wzmacniacze z dużymi triodami single-ended posiadają szczególną umiejętność budowania nastroju, całkiem dosłownie zanurzając słuchacza w muzykę. I staje się owa muzyka czymś w rodzaju płynnego medium o przepastnej toni, tak jakby była pływaniem w przejrzystym ale nie znikającym całkowicie bezkresie. Dotyka nas, opływa, cały czas daje się odczuć, a w odczuciu tym dominuje bezpośrednie obcowanie z głębią. To odczucie w wykonaniu Audiona i Twin-Head okazało się wprawdzie mocniejsze, a sam Cary bardziej kierował się ku normalnemu realizmowi, bardzo dobrze przez niego wyrażanemu, ale poczekajmy na K1000, głośniki i lepsze lampy.

 

AKG K1000 (kabel Entreq Atlantis)

Cary_Audio_CAD-300-SEI_015_HiFi Philosophy

Pozostaję jeszcze tylko sprawdzić, czy wszystko zapięte jak należy i można zaczynać show!

Zaraz pierwsze K1000 pokazały czego potrzeba temu wzmacniaczowi od Cary na oryginalnych lampach. Potrzeba mu wypełnienia, pogłębienia, eleganckiego obycia i jak wszystkim całościowej perfekcji. Te słuchawki niewątpliwie zagrały najlepiej, ale właściwie nie w kategorii „Słuchawki”, jako że podpięte były do przyłączy głośnikowych. Zanurzenie w ich wykonaniu okazało się głębsze i mocniej dotykające słuchacza. Co ciekawe, pomimo że źródłem był kładący nacisk na szczegóły dzielony Ayon, a także same te AKG ze swoim oryginalnym kablem mocno je podkreślają, entreqowy Atlantis wystarczył w zupełności by w pełni stało się zadość wszystkim muzycznym potrzebom systemu opartego na tym duecie. Brzmienie było wyjątkowo pełne i głębokie; i stała się wraz z nim ta jakże wytęskniona chwila, kiedy łączy się pełnia i głębia zasadniczej linii melodycznej z połyskliwymi strzałami kastanietów czy uderzeń w wysokie struny gitary, tworząc wspaniały kontrapunkt i zarazem popis trójwymiarowych, bajecznie ukazanych dźwięków. Momentalnie poczułem się audiofilsko spełniony, bo choć zdarzają się prezentacje jeszcze lepsze, to ta była już na najwyższym poziomie, a zarazem zdumiony byłem jak w jej ramach postrzegany dotychczas jako agresywny i bardzo kontrastowy Ayon zupełnie się uspokoił w sensie czystego piękna i doskonałości. Czasem aż nie do wiary jak coś potrafi się zmienić, a urządzenia audio okazują się pod tym względem dalece plastyczniejsze niż większość ludzi; do tego stopnia, że aż szkoda, iż niektórym nie można wymieniać interkonektów albo chociaż założyć lepszych bezpieczników.

Wracając jeszcze do naszej prezentacji, to owszem, da się ukazywać muzykę lepiej, ale zarazem tak odległe to było od tego co zwykle dobiega ze słuchawek czy głośników, że słuchanie stało się niczym randka z piękną dziewczyną. Z każdego dnia robi się święto, kiedy można słuchać takiego grania.

 

Z lampami własnymi oraz JJ Audio i głośnikami

Wzmacniacz nie jest specjalnie mocny, ma tylko 15 Watów, ale nie jest to także specjalnie mało, bo te na lampach PX-25, 2A3, a już zwłaszcza ʼ45, wyraźnie są słabsze. Tak czy inaczej potrzebuje Cary skutecznych głośników, czyli znowu do akcji wkroczyły Spendory D7, które wszystkich po kolei obsługują, a na własną recenzję się doczekać nie mogą. Taki kelner, ale i dla niego nastanie pora obiadu. Zagrało to popisowo, w czym niewątpliwie miała udział dynamika, wyrazistość i szczegółowość dzielonego Ayona, już na szczęście swoją recenzję mającego, tak więc kelnerującego na syto. Względem słuchawek – wszystkich włącznie z K1000 – najbardziej narzucającą się odmiennością był bardzo mocny bas. Naprawdę obfitym fundamentem basowym chwilami to pomykało, co jednoznacznie dowodzi, że bas można z lamp 300B wydobywać jak najbardziej i w bardzo satysfakcjonujących dawkach, mimo iż niektórzy dopatrują się jego niedostatków.

Cary_Audio_CAD-300-SEI_032_HiFi Philosophy

To może jakieś słuchaweczki na początek? HD 800 aż się palą do roboty!

Słowem które najbardziej z tym przekazem mi się skojarzyło była jednak świeżość. To był wyjątkowo świeży, przejrzysty i realistyczny dźwięk. Nie ocieplony, bez przymilania, tylko taki środkiem drogi pod każdym względem – naturalnie, swobodnie i mocno. Jednocześnie, zwłaszcza z lampami JJ, zaznaczało się całkiem wyraźne promieniowanie, takie z wyczuwalnym podmuchem i bez przykucia do źródeł dźwięku. Nie było to jakieś mistrzostwo świata, którego po takim wzmacniaczu i takich głośnikach nie można przecież oczekiwać, ale taki high-end dobrze już w sobie usadowiony, daleki od krytycyzmu i wytykania słabości. Zdecydowanie bardziej uwidaczniały się cechy pozytywne, a przejrzystość i owa szczególna świeżość bardzo udanie maskowały pewne słabości, jak brak idealnej dokładność przy budowaniu dźwięków, czy perfekcyjnego oddawania swojskości głosów. Nieznaczne podostrzenie sopranów było niemal całkowicie unicestwiane przez ich przestrzenność własną i w przestrzeń uchodzenie, a podobnie przestrzennie wtórował temu bas, bardzo dobrze artykułujący akustykę wewnętrzną bębnów. Także on nie był całkowicie mistrzowski, ale też na pewno popisowy, zdolny bardzo zadowalać a nie tylko być jakimś kompromisem. Naprawdę dobrze to grało, a jak wziąć pod uwagę, że istnieją lepsze głośniki, a we wzmacniacz wpiąć można lepsze lampy i dać mu lepsze kondensatory, to do perfekcji wolna droga i można naprawdę wysoko się wdrapać. Sam jestem ciekaw jak z takimi naprawdę wybitnymi lampami, po wymianie kondensatorów i na przykład z głośnikami ART Alnico Reference by to grało, ale sprawdzić jak nie ma.

Co do różnic pomiędzy JJ a Gold Lion, to te pierwsze promieniowały bardziej i były subtelniejsze, a drugie bardziej kontrastowe i dynamiczne. Mnie bardziej podobały się JJ, ale trzeba brać pod uwagę, że były lepiej wygrzane, całkowicie nawet, a różnica wcale nie była duża.

Brzmienie cd.

Inne lampy, inne życie

Cary_Audio_CAD-300-SEI_030_HiFi Philosophy

Nie może też zabraknąć nowych Grado, które pasują tu jak ulał.

Lamp 300B, nawet tylko tych bardzo wysokiej klasy, jest wyjątkowo wiele, toteż proszą się o jakiś miting oddzielny, na którym można by je zestawić i ocenić. To jednak zadanie niełatwe, niemal karkołomne. Trzeba mieć odpowiedni najwyższej klasy wzmacniacz, i to w dodatku taki, który ustawienia prądowe dla tych lamp posiada w oryginalnych wartościach, ustalonych w latach trzydziestych przez Western Electric, a o taki wcale łatwo nie jest. Cary od razu staje pod znakiem zapytania, bo ma te prądy ustawione dosyć wysoko, chociaż oczywiście w granicach dopuszczalnej normy, a najlepiej byłoby sięgnąć po replikę oryginalnego WE, oferowaną przez Sophia Electric. Taka replika z kolei swoje kosztuje i do wypożyczenia też łatwa nie jest, bo na przykład w tej chwili w kraju żadnej nie ma. Jednak najtrudniej byłoby zgromadzić wszystkie lampy, zwłaszcza oryginalne WE z lat 50-tych, bo te podobno były najlepsze, a także bardzo kosztowne EAT, Sophia Royal Princess, KR Audio 32B, Takatsuki Electric i wierną kopię Western Eelectric od Psvane. Wszystkie kosztują ponad tysiąc dolarów za parę, niekiedy nawet grubo, a oryginalne stare WE to w ogóle Święty Graal, do kupienia tylko za ogromne pieniądze i po długich łowach. Sprawa jest zatem trudna i wymagająca odpowiednich zasobów. Może z czasem, miejmy nadzieję, ale na razie bierzmy co dają. Dali jednak wcale niemało, bo do porównania obok oryginalnych Gold Lionów stanęły słowackie JJ, czeskie KR Audio 32B i japońskie Takatsuki, a więc dwie z wymienionych powyżej najznakomitszych i dwie popularne, uchodzące za dobre. Porównania były króciutkie, wręcz migawkowe, ale coś mimo to pokazujące, tak więc mała relacja.

Genalex – Gold Lion PX-300B

Cary_Audio_CAD-300-SEI_027_HiFi Philosophy

Jak tak, to i flagowe AKG nie będą gorsze!

Kosztujące 325 dolarów za parę Złote Lwy zachowują cechy rosyjskich lamp, ale całkiem udanie trzymane pod kontrolą i uzupełniane. Brzmienie mają wyraziste i mocne, dźwięki rzucając na ciemne, ale nie całkowicie czarne tło, dając przy tym przejrzystość, szczegółowość i nasycenie w stopniu bardzo zadowalającym, natychmiast rozpoznawanym jako godny pochwały. Wszystko w ich kreacji jest wypełnione, postawne, bardzo wyraźnie kreślone, a swoistość głosów na wysokim poziomie. Krawędzie nie za ostre, chociaż dobrze wyczuwalne, a bas i soprany ekspresyjne ale z kulturą i w ryzach. Klimat jak najbardziej realistyczny, a przy tym otwarty, dynamiczny, swobodny. Zero naprężania i przyciemniania, pomimo tego ciemnego tła. Górne rejestry całkowicie wolne od powściągania, dynamika bardzo dobra, a dół mocno zaznaczony, chociaż bez najniższego zejścia, które jest trudne z lampami 300B do uzyskania, ale jak pokazały głośniki Spendora, jak najbardziej możliwe. Kto takie zejście szczególnie sobie ceni a lampy 300B nie mniej, toteż chciałby ich używać za wszelką cenę, powinien poszukać źródła w bas jak najbardziej zasobnego, odpowiedniego okablowania i głośników właśnie takich jak te Spendora, albo jeszcze bardziej basowych. Koniecznie przy tym wysoko skutecznych, bo jak sprawdziłem z tymi o mniejszej skuteczności nie będzie ani dołu, ani góry. Czego natomiast brakuje tym Złotym Lwom, to kultury najwyższego poziomu, czarowania i w pełni rozwiniętej analogowości. Te cechy jednak istnieją, tylko nie w stopniu pozwalającym wysuwać się na plan pierwszy i wystawiać wysokie noty. Brakuje także mistrzowskiej obróbki krawędzi i czegoś więcej ponad bardzo dobrą, ale tylko całościową poprawność. Świetnie się słucha, a słuchający wraz ze mną pełni byli uznania dla tych stosunkowo niedrogich lamp, ale że da się lepiej, to nie ulega wątpliwości.

JJ Electronic 300B

Cary_Audio_CAD-300-SEI_021_HiFi Philosophy

Hola, nie tak prędko! Jak AKG, to muszą być i K1000. Już one wszystkim pokażą jak się gra!

To lampy znane z Audiona i poprzednio, przed Gold Lionami, stosowane także przez samo Cary. Kosztują minimalnie mniej, bo 840 PLN za parę, ale producent uzyskał zapewne tańszą ofertę właśnie od Gold Liona, którego właściciel siedzi w Ameryce i po sąsiedzku coś pewnie zaoferował. Renomę te JJ mają bardzo dobrą, co w teście z Audionem potwierdziły, a tutaj powtórzyły raz jeszcze. W ich wydaniu względem rosyjskiego konkurenta pojawiło się początkowo minimalne naprężenie; dźwięk świetnie wypełniony i skłaniający do słuchania, ale mający powierzchniową powłokę i elastyczne naprężenie. To się może podobać, niektórzy sobie to cenią, poczytując zdaje się za cechę przynależną do wypełnienia, lecz na pewno nie jest to tożsame. I na pewno nie jest realistyczne, bo prawdziwa muzyka tak nie brzmi. Kto nie wie o czym piszę, powinien spróbować posłuchać słuchawek Beyerdynamic DT 990 (ale nie w wersji PRO), bo one przeważnie takiego powierzchniowego napięcia dźwiękom przydają. Naprężenie to pojawia się jednak u JJ tylko w pierwszych kilkunastu minutach, a potem całkowicie ustępuje, choć w Audionie czasami bywało trwalsze, zmuszając do dłuższego odczekiwania. Same lampy względem poprzednich, jak to dopiero co z głośnikami Spendora opisałem, okazały się subtelniejsze, trochę jaśniejsze, bardziej promieniujące dźwiękiem, a mniej kontrastowe i cyzelujące krawędzie. Nieco większy nacisk kładły na melodykę a mniejszy na szczegółowość, a pasmo miały podobnie otwarte i może ciut lepszy bas. Generalnie różnica była jednak mała i łatwo mogę sobie wyobrazić kogoś wolącego dosadniejszy i nieco ciemniejszy dźwięk Gold Lionów.

Odsłuch cd.

KR Enterprise VV 32B

Cary_Audio_CAD-300-SEI_024_HiFi Philosophy

I zagrały. Oczywiście jak przystało na „słuchawki”,prosto z terminalu głośnikowego.

KR Audio to manufaktura założona przez Ricardo Krona i jego żonę Eunice po rozpadzie Vaic Valve na KR Audio właśnie i AVVT w 1992 roku. Wszystko to działo się w Pradze, z tym że AVVT nazywa się teraz Emission Labs, a Alesa Vaic od branży audio odszedł na dobre i zajął się handlem samochodami, podczas gdy KR Audio wciąż pozostaje własnością państwa Kronów i działa pod niezmienioną nazwą.

Enterprise VV 32B, że posłużę się angielską nomenklaturą, to lampa od oryginalnej 300B mocniejsza, z dopuszczalnym dużo wyższym prądem podkładu, ale całkowicie kompatybilna i po odpowiednim biasowaniu jak najbardziej możliwa w Cary 300B do użycia. Przy tym już nie produkowana, nawet stosunkowo stara, posiadająca na cokole oznakowanie VV, czyli pierwotnego Vaic Valve.  Osiąga teraz na aukcjach ceny z okolic tysiąca dolarów i wyróżnia się większymi gabarytami oraz niebieskim szkłem. Anodę wyraźnie ma większą i innego kształtu, ale jak wszyscy pozostali obecni w porównaniu litą a nie meszową (czyli dziurkowaną).

Nie można powiedzieć, że pomiędzy JJ i Gold Lion a znacznie droższą w sensie aukcyjnym KR Enterprice (kosztowała pierwotnie za parę bardzo podobnie, bo trochę ponad trzysta pięćdziesiąt dolarów) była przepaść, ponieważ tamte za dobrze grały żeby przepaści były możliwe. Ale niewątpliwie niebieska lampa od włosko czeskich małżonków zagrała pod każdym względem zdecydowanie lepiej. Lepiej czarowała niż JJ i była wyraźniejsza niż Złoty Lew. Jednak przede wszystkim uderzała jej większa otwartość i ekstensja, a wraz z nią większa scena. Od razu wszystko zaczęło promieniować i się poszerzyło, a dźwięki o wiele bardziej wypełniły powietrzem i wypiękniały. Brzmienie zachowało przy tym moc i wyraźność, a wyraźność ta stała się nawet zdecydowanie lepsza, najlepsza w całym teście, co uprzedzająco już powiem. Szczegóły, artykulację, całościowy porządek i podtrzymanie zachowujące kształt dźwięku – to wszystko lampy KR Audio miały najlepsze. Znakomicie także uporządkowały dynamikę, nie podając jej w formie przedobrzonej jak Gold Liony, tylko umiejętnie różnicując skalę makro od mikro, dzięki czemu wokale nie były nadmiernie podekscytowane, zachowując naturalną ekspresję. Wszystko to razem składało się na świetny realizm, ale zarazem czarodziejski, bo właśnie aż tak obfity i naturalny, że rzadko się słyszy tak dobre granie i dlatego staje się ono w odbiorze magiczne. Naturalizm ten był jak na wstępie wspomniałem świetnie doprawiony nasycaniem powietrznym i piękną ekstensją, nie taką bardzo widoczną i się narzucającą, ale spokojną i tylko wyczuwalną. Całe brzmienie żyło i pulsowało niczym woda sodowa. Taka łagodnie gazowana, ale jakże różna od niegazowanej. Gazowana naprawdę bardzo łagodnie, lecz z bąbelkami magii, natomiast całkowicie bez bąbli o których pisałem kiedyś w odniesieniu do trybów OTL i non-OTL własnego wzmacniacza. (Recenzja OPPO PM-1.) Brzmienie całościowo było naturalne, ze znakomicie poróżnicowaną dynamiką i wyraźnością pracującą w trybie promieniowania a nie tkwienia w miejscu. Nie jakiegoś bardzo widocznego, ale wyczuwalnego. W ogólności te lampy tak właśnie wyczuwalnie grały. Nic się bardzo nie narzucało, a wszystko stawało wyczuwalnie lepsze.

Cary_Audio_CAD-300-SEI_031_HiFi Philosophy

No ale w końcu musiały ustąpić miejsca Sendorom D7, które również potwierdziły legendarny wręcz status integry Cary na lampach 300B. Warto było czekać!

W połączeniu ze świetnym wyglądem i imponującą wielkością niebieskich baniek dawało to wielką satysfakcję, potęgowaną faktem, że nie są to najdroższe z dostępnych 300B, o połowę nawet tańsze od najdroższych. Niestety trudne do znalezienia, bo pochodzące z małej manufaktury i produkowane pod koniec lat 90-tych.

 

Takatsuki Electric TA-300B

Lampy 300B od Takatsuki Electric to był odkąd się pokazały nieustający deszcz pochwał, ochów i achów. Tradycyjne audiofilskie bicie pokłonów, padanie na kolana i chocholi taniec wokół bardzo drogiego produktu, którego sama cena miała być najlepszą gwarancją doskonałości. Nieodmienne „inne ligi” i „pozamiatane”, chociaż poprawniejsze językowo byłoby chyba zmiecione, ale co tam. Ważne, że wszyscy marsz do kąta i ze zwieszonymi głowami słuchać pokornie jak grają mistrzowie.

Tak i ja się nastawiłem, że zaraz z wrażenia mi wszystko popęka i z zazdrości się nie pozbieram. Ale nie, nic z tych rzeczy. Takatsuki są w porządku, bardzo przyjemnie się ich słucha, ale ani nikogo nie pozamiatały, ani nie zmiotły, ani nawet nie udowodniły nad KR Audio wyższości. Owszem, bardziej są czarodziejskie. Dźwięk mają delikatniejszy, bardzo subtelny i ujmujący, ale bez wątpienia zarazem mniej precyzyjny. Nie rysują wszystkiego tak wyraźnie, tylko w manierze akwarelowego rozpływania konturów, tak jakby te dźwięki były z mgieł i obłoków, które przed nami się pojawiają a potem rozstępują. I jak wszystko co jest tego rodzaju, konturów wyraźnych nie ma, zastępując je samym płynięciem. Rozciągnięcie pasma ku górze dają te Takatsuki zupełne, a średnie tony bardzo misterne, nieco iluzoryczne i impresjonistyczne. Jak dla mnie bardzo przekonujące w swej subtelności, ale dla zwolenników brzmieniowego konkretu i realności do bólu wyraźnej, niekonieczne do brania. Dół natomiast mniej miały zaznaczony, bardziej przestrzenny niźli masywny, dość pomijalny w przekazie. Uważnie się przysłuchując odpowiednim fragmentom stwierdziłem ponad wszelką wątpliwość, że KR Audio potrafiły dźwięki podtrzymywać w ich naturalnym, konturowym kształcie dłużej, a Takatsuki od początku definiowały je bardziej ogólnie i szybko przechodziły do formy rozpływającej. Zapewne po ich długim słuchaniu dźwięk innych wydałby się w pierwszej chwili za ostry lub cokolwiek ordynarny, ale nie stanowi to o ich wyższości, tylko o innym podejściu do brzmienia, nieco podobnym do japońskiego pisma malowanego pędzelkiem a nie kreślonego piórem.

Cary_Audio_CAD-300-SEI_022_HiFi PhilosophyCary_Audio_CAD-300-SEI_008_HiFi PhilosophyCary_Audio_CAD-300-SEI_001_HiFi Philosophy

 

 

 

 

Wszystko co napisałem powyżej odbyło się przy udziale słuchawek AKG K1000 z kablem Entreq Atlantis, podpinanym wprost do terminali głośnikowych. Test, jak mówiłem, był bardzo zdawkowy, a żadne z lamp nie pracowały we wzmacniaczu podczas porównań dłużej niż dwadzieścia minut, były natomiast uprzednio starannie biasowane. Tak więc nie jest to zestawienie miarodajne i nie należy z niego wyciągać ostatecznych wniosków. Bardzo możliwe, że gdyby odsłuchy były kilkudniowe, pokazałyby się inne relacje pomiędzy Takatsuki a KR Audio, bo w sumie tylko one wchodzą tu w grę jako coś rzeczywiście godnego uwagi, mogącego być stanem docelowym.

Przy porównaniach obecny był wzmacniacz Abraxas 300B, wyposażony w lampy Sylvania 12SN7, tak więc niemożliwe niestety do przełożenia w Cary, których wyższość nad rosyjskimi 6SN7 była brutalnie wręcz widoczna. (Tego rodzaju para 6SN7 od Sylvanii kosztuje grubo ponad tysiąc złotych, a zastosowanie w ich miejsce o połowę tańszych 12SN7 wymaga drobnej przeróbki.) Można zatem naszego Cary wspierać i rozwijać brzmieniowo nie tylko dzięki lampom mocy, ale także dzięki pojedynczej wejściowej i parze sterujących 6SN7, osiągając bez trudu poza finansowym znakomite rezultaty.

Podsumowanie

Cary_Audio_CAD-300-SEI_017_HiFi Philosophy   Klasyczny wzmacniacz od Cary Audio nie zawodzi. Brzmienie ma bogatsze i ciekawsze od nawet tak poważnych konkurentów jak choćby Leben CS300F, a w napędzaniu głośników nie ustępuje równie klasycznej konstrukcji Audiona. Nie sięga wprawdzie takich wyżyn jak Ancient Audio Silver Grand Mono, ale to by dopiero było, gdyby tak było. Nie wymagajmy jednak od życia zbyt niskich w naszą stronę ukłonów, bo kiedy tylko zechce choć lekko nam skinąć, już możemy brać to za wyraz powodzenia i przychylności losu. Jak zwykli mawiać co bardziej się na życiu znający: brak wiadomości to już dobra wiadomość, a brak nieszczęść sam w sobie jest już szczęściem. Tymczasem Cary Audio Design CAD-300-SEI odrzuca te wstrzemięźliwe praktyki, przychodząc do nas z dobrodziejstwami całkowicie jawnymi i równie jawnym brakiem skromności. Wygląda fantastycznie i gra ujmująco. Brzmienie ma głębokie, przejrzyste i bardzo wyraziście uformowane. A przy tym nurkujące w lampowość, dającą odczucia szczególne. Nie tą ocieplającą i przymilną, tylko obejmującą słuchacza wszechogarniającym medium, medium zarazem prawdziwym. Nie jakąś bajką i choinkową atmosferą sztucznych świateł, tylko realnym konkretem, ale tak podanym, że przeciętne tranzystorowe granie wydaje się przy nim płaskie i bezduszne. Tradycyjnie także dla urządzeń lampowych, a już takich opartych na dużych triodach szczególnie, daje łatwą, chociaż wymagającą w tym wypadku amperomierza, drogę wspinania się w górę, czego dodatkowym smaczkiem jest zdobywanie lepszych sterujących lamp 6SN7, wcale nie mniej ważnych. A jak mieć jeszcze kogoś, kto będzie potrafił zapakować do środka jakieś najwyższej klasy kondensatory, podobnej klasy potencjometr i różne inne drobiazgi, a my sami prócz lamp sprawimy sobie bezpiecznik od Synergistic Research i wyrychtujemy odpowiednio resztę toru, to można iść o zakład, że zrobi się z tego maszyna o wielkim stopniu wyrafinowania, zdolna za relatywnie umiarkowane pieniądze rzucać wyzwanie najlepszym. Może nie aż w walce o palmę pierwszeństwa, ale o dotrzymania pola i wyjście obronną ręką na pewno. Wszystko to nie są żadne nowości, bo gdyby było inaczej, klasyczny wzmacniacz od Cary już dawno z rynku by zniknął, a nie od dwudziestu lat się na nim panoszył. Te swoje rozliczne przymioty okrasza dodatkowo uniwersalnością, bo samo bycie wzmacniaczem to dla niego dopiero połowa, jako że od początku uchodził i wciąż uchodzi za jeden z najlepszych wzmacniaczy słuchawkowych, którego wypróbowanie sprawiło mi wielką przyjemność. W dodatku moc ma akuratną by napędzać takie słuchawki jak AKG K1000 czy HiFiMAN HE-6, co czyni jego uniwersalność zupełną.

 

W punktach:

Zalety

  • Magia lamp 300B.
  • A jednocześnie realizm.
  • Głębia brzmienia.
  • Przejrzystość.
  • Wyraźność rysunku.
  • Masa szczegółów.
  • Poczucie zanurzenia w muzyce.
  • Spora jak na lampy moc.
  • Rzadko spotykana u wzmacniaczy lampowych dynamika.
  • Zdradza skłonności do ekspansywnego podawania muzyki.
  • Znakomite napędzanie zarówno głośników jak słuchawek.
  • Nadaje się do obsługi słuchawek planarnych z odczepów głośnikowych.
  • Wielkie triody w akcji, a więc kwintesencja dobrego brzmienia.
  • Klasa A.
  • Łatwa droga brzmieniowego awansu.
  • Efektowny wygląd.
  • Regulacja głośności z pilota, który nie jest kawałkiem plastiku.
  • Wysoki poziom wykonania.
  • Klasyk.
  • Made in USA.
  • Polski dystrybutor.

Wady i zastrzeżenia

  • Dobre ale nie rewelacyjne lampy w stanie sklepowym.
  • Producent nie oferuje już wersji udoskonalonych.
  • Najlepsze lampy 300B i 6SN7 dużo kosztują.
  • Odpalanie w trybie Mute grozi u nie poinformowanych zawałem.
  • Wymiana lamp mocy nieco utrudniona brakiem auto biasu.

 Sprzęt do testu dostarczyła firma:

Audio_System_Logo

 

 

Strona producenta:

caryaudio_logo

 

 

 

 

Dane techniczne:

  • Typ wzmacniacza: trioda single-ended, klasa A.
  • Moc: 15 W.
  • Czułość wejściowa: 42 V.
  • Stosunek szumu do sygnału:  > 90 dB.
  • Pasmo przenoszenia:  20 Hz – 23 kHz +/- .75 dB.
  • Wejścia: CD, AUX1, AUX2, słuchawkowe.
  • Lampy: 1 x 6SN7 Input, 2 x 6SN7 Driver, 2 x 300B Output.
  • Rezystory: 1% Metal Film.
  • Kondensatory: Oil-Filled Coupling.
  • Zasilanie kondensatorów: 2 ea – 1200 µF@250 VDC.
  • Pobór mocy: 107 W w czasie pracy.
  • Czas do całkowitego uruchomienia:  3 min.
  • Czas wygrzewania urządzenia: 100 godzin pracy.
  • Wymiary: 280 x 203 x 356 mm.
  • Waga: 23 kg.
  • Cena: 20 800 PLN.

System:

  • Źródła: Ayon CD-T/Ayon Sigma.
  • Wzmacniacze: ASL Twin-Head, Cary CAD-300-SEI, Leben CS300F.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Lampy 300B: Genalex – Gold Lion PX-300B, JJ Electronic 300B, KR Enterprise VV 32B, Takatsuki Electric 300B.
  • Słuchawki: AKG K812 (kabel FAW Noir), AKG K1000 (kabel Entreq Atlantis), Grado GS1000e, Grado GS1000i, Sennheiser HD 800.
  • Głośniki: Spendor D7.
  • Interkonekty: Acoustic Zen Absolute Copper, Acoustic Zen Matrix, Acrolink 8N-2080III Evo, Harmonix HS-101 Improved, TaraLabs Air1.
  • Kable głośnikowe: Entreq Discover, Harmonix CS-120 Improved.
  • Kondycjoner: Entreq Powerus Gemini.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

40 komentarzy w “Recenzja: Cary Audio CAD-300-SEI

  1. miroslaw frackowiak pisze:

    Warto bylo czekac lata na taka recenzje!dziekuje Piotrze ze tak doglebnie zbadales czy Cary SEI (300B)jest super integra do sluchawek i kolumn jednoczesnie i odpowiedziec na pytanie czy ten Mirek ma badziewie, czy prawdziwy wzmacniacz i jeden z lepszych sprzetow na swiecie.
    Powiem krotko nie kontaktowalem sie z Piotrem,czekalem co napisze,jak napisze ze to zwykly badziew jak inne wzm lampowe na lampe 300B to przelkne sline i powiem trudno,moze nie mam sluchu, starosc nie radosc.
    Jak widac, wystarczy przeczytac ta recenzje aby sie dowiedziec jaki to jest wzm,moge tylko tyle dodac ze jest to wspanialy wzm dla audiofila ktory chcialby miec dwa tory odsluchowe w jednym, czyli sluchawkowy i kolumnowy(wysokoskuteczne kolumny ponad 92db)ta intergra jest wspaniala i jedyna w swoim rodzaju, mozecie do tego dokupic gramofon i macie zestaw audiofilski do konca zycia.

  2. Przemek pisze:

    Zapomniałeś dodać ,że recenzowany wzmacniacz jest popsuty bo słychać było brum z niektórymi słuchawkami.

  3. miroslaw frackowiak pisze:

    Nie wiem do czego zmierzasz? chcialbys pomniejszyc wartosc tego wzm,chcesz sie dowiedziec dlaczego Piotr wspomnial o tym? to zapytaj jego, moze bedzie mial wytlumaczenie!
    Moj wzm gral z ok. z dziesiecioma najbardziej znanymi sluchawkami i nigdy nie brumil, calkowita cisza.Mam kolege angielskiego audiofila ktory przerobil wszystkie znane wzm lampowe( 300B) i sluchawki,wybral dla siebie Carego SEI i nigdy mu nie brumilo,wybral sluchawki do swojego Carego SEI sa to Grado PS1000, ktore twierdzi ze graja wspaniale,tak to wyglada.

  4. Piotr Ryka pisze:

    Brum pochodził zapewne od lamp 6SN7, nie prezentujących najwyższej jakości. To zupełnie normalne że z gorszymi lampami się zdarza, a to samo dotyczy poszczególnych egzemplarzy. Dlatego za sprawdzone i potwierdzone jako całkowicie ciche płaci się więcej. (Sygnatura „low noise”.) Z kolei słuchawki Pandora Hope Vi mają impedancję zaledwie 8 Ohmów i ogromną skuteczność, co czyni je laboratoryjnym narzędziem wykrywania brumu, projektowanym w codziennym użyciu raczej z myślą o sprzęcie przenośnym. Dumny jestem z siebie, że z moim Twin-Head nie brumią, ale kosztowało to kiedyś masę przeróbek i niemało pieniędzy. Tak samo Cary na pewno da się uczynić całkowicie cichym, zapewne samą wymianą lamp.

    1. Przemek pisze:

      Mnie wydaje się ,że to przydźwięk trafa ktore też delikatnie słychać na zewnatrz.
      Miałem dwa takie wzmaki ( jeden mam nadal) i 3 pary lamp w to miejsce.
      Nie przeszkadza to jednak temu wzmakowi kosić młodzików bez problemu.Jedyny który stawia opór ( który słyszałem) to SLI 80 w trybie Triode.
      Vibrapody redukuja zauważalnie słyszalny na zewnatrz przydźwięk.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Egzemplarz słuchany przeze mnie był na zewnątrz całkowicie cichy.

  5. Marecki pisze:

    Gratuluje Panie Mirosławie wzmacniacza!
    Ma potencjał : )

  6. miroslaw frackowiak pisze:

    „Jak kazda seksowna i zgrabna dziewczyna”!!!dziekuje z gory i proponuje sprawdzic i posluchac tego wspanialego i pieknego wzmacniacza,jego retro wyglad jest swietny i jedyny w swoim rodzaju.

  7. Soundman pisze:

    Pewnie niezły ten wzmacniacz ale widzę że niepełny jest jakby, niekompletny….
    Brakuje wejścia XLR dla słuchawek, nie da się posłuchać toru w pełni zbalansowanego…hmmm.

    1. Przemek pisze:

      Orfeusz też nie ma XLR a nie przeszkadza mu to być najlepszym i niedościgniony,

    2. Przemek pisze:

      Niekompletny wzmacniacz ocenia się bardziej po jego słabym brzmieniu a to czy ma XLR czy nie jest malo ważne.
      Teraz byle co już wyposażają w XLRy bo taka moda co nie zawsze musi oznaczać ,że gra dobrze.

  8. Marecki pisze:

    A z tymi pięknymi, zgrabnymi i seksownymi dzwiewczynami to Panie Mirku często bywa tak, że na potencjale się kończy : D
    To tak na marginesie : )
    Pozdrawiam

  9. Marecki pisze:

    Wygląda świetnie.
    Życzę zawsze miłych i spokojnych odsłuchów 🙂

  10. Marecki pisze:

    Chciałbym wyjaśnić kontekst „kobietek z potencjałem”
    Zauważyłem, że ten komentarz mógł zabrzmieć dwuznacznie.
    Już wyjaśniam – Absolutnie nie pije do wzmacniacza, bo tylko głupiec by powiedział że brzmienia nie można dalece poprawić.
    Natomiast z dziewczynami „Nigdy nie wie sie, może jest już dobrze, a może źle.” : )

  11. miroslaw frackowiak pisze:

    Chcialbym dodac Piotrze moj Cary 300B posiada bardzo maly ladny pilot z tymi samymi 3-funkcjami w tym MUTE i nie potrzeba odpalac z niego tak jak to bylo w twoim testowanym,jest pilot calkowicie niezaleznym dodatkiem,tak ze moge go zgubic i wzm odpali.
    Nastepnie stwierdzam ze Cary 300B osiaga bukiet grania dopiero po 4godz,wtedy wchodzi na 100% swoich mozliwosci,po 2godz jest dobrze a po 4godz wspaniale!

    1. Przemek pisze:

      Cary musiało wprowadzić tą opcje z „mute” jakoś teraz gdyż wcześniej tego nie było.

  12. Tadeusz pisze:

    gdyby ten wzmacniacz kosztował 5-6tys można by go uznać za bardzo dobry ale w kwocie 20tys jest według mnie przeciętny, pisanie ze jest świetny to raczej sarkazm…

    1. Piotr Ryka pisze:

      To który za 20 tysięcy jest lepszy, a który za pięć równie dobry?

    2. Przemek pisze:

      Popatrz na wzmacniacze za te 5,6 tys. i posłuchaj
      wiekszość wygląda jak mydelniczki lub garażowe produkcje i ni jak nie idzie z nich posłuchać K1000,HE6 czy kolumn a potem zapoznaj sie z Carym a będziesz wiedział czemu tyle kosztuje.
      Jakoś kosztuje a wycena tego wzmacniacza w porównaniu do konkurencji na 5tys. byłaby jak plucie w twarz jego konstruktorowi.

      1. Tadeusz pisze:

        uderz w stół a nożyce się odezwa, moim zdaniem nie jest warty wiecej jak 5-6tys a brzmieniowo to przeciętniak, wy patrzycie przez pryzmat ceny wiec wydaje wam sie iz gra dobrze.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Gra teraz u mnie przedwzmacniacz i końcówki mocy Jeffa Rowlanda za łącznie sto siedemdziesiąt pięć tysięcy, tak więc Cary i jego dwadzieścia raczej mi nie zaimponują. A sama odpowiedź jest wymijająca. Proszę o przykład równie dobrego wzmacniacza głośników i słuchawek za 5-6 tysięcy.

    3. miroslaw frackowiak pisze:

      5-6tys zl to kolego kosztuja lampy dobre do niego!chyba nie widziales tego wzm na oczy, nie mowiac o odsluchach.

      1. Tadeusz pisze:

        Lampy warte kiedys 5zl teraz wciska sie audiofilom za grube tysiące he he…

        1. Przemek pisze:

          A co tobie się wciska Tadziu ,czego Ty słuchasz ?Podziel się z nami jaki to wzmacniacz jako jedyny na rynku jest wart pieniędzy jakie za niego wołają?
          No i odpowiedz na zadane pytanie jaki to wzmak za 5tys. bije Caryego?

        2. Piotr Ryka pisze:

          Nic w tym nie ma dziwnego. Rzeczy rzadkie a potrzebne zawsze są drogie. Dopóki lampy z nowej produkcji nie będą równie dobre, dopóty te z produkcji dawnej będą drogie i coraz droższe. Skrzypce Amatiego też kosztują więcej od współczesnych, i to setki razy.

  13. Rl Rl pisze:

    Recenzja wspaniala. Chcialbym się dopytać o preferowane lampy 6sn7. Mam pre Mystere na tych lampach i nie udało mi się znaleźć lepszych niż firmowe. Ale w nos-ach nie szukałem.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Niestety, obawiam się, że wybitne 6SN7 są tylko na rynku NOS. Tu można znaleźć nieco wstępnych informacji o ich brzmieniu i przykładów cen

      http://www.audiotubes.com/6sn7.htm

      https://www.tubeworld.com/6sn7.htm

      Ale te ceny mało zachęcające. Zwykle od renomowanych sprzedawców na ebay można dostać taniej.

      1. Maciej pisze:

        Z przejściówką to lampy 6f8g w miejscu 6sn7 potrafią mile zaskoczyć i są też nieco tańsze na rynku NOS od 6sn7. Mówię o topowych modelach.

  14. Maciej pisze:

    Ostatnio robiłem przymiarkę do zamówienia wzmacniacza lampowego do moich kolumn (są bardzo skuteczne i momentalnie demaskują szumy/brum). Rozmawiałem rzeczowo z kilkoma konstruktorami. Prawda jest taka, że same części do wzmacniacza lampowego nawet nie jakoś wybitnie mocnego to koszt 5-6K PLN. Jeśli doliczymy do tego biżuteryjną obudowę, koszty marketingu, marżę dystrybutora, marżę sprzedawcy, jakieś lampy wybrane a nie to co się trafiło z obecnej produkcji to 15-20K uzbiera się. Te wszystkie trafa, inne duperelki to potrafi się uzbierać koszt bazowy który jest tylko na razie kosztem części. A jeszcze całe know how… Sumując: chcesz dostać to za co płacisz – zamawiaj 'custom’ u konstruktora. Chcesz należeć do elitarnego grona audiofili nie dotykających lutownicy – kupuj gotowce. I na prawdę doceniam obie postawy 🙂

    1. Maciej pisze:

      *naprawdę

  15. Tadeusz pisze:

    Gratulacje Mirek z tym Carym ,może nie jest to najlepszy wzmacniacz na Świecie ale recenzja Piotra potwierdza ,że blizej mu do czołówki niż niejednemu bardziej wspieranemu marketingowo.

    Pozdrawiam Tadeusz ,nie temten, tylko ten od Eurydice 🙂

  16. Przemek pisze:

    „Pozdrawiam Tadeusz ,nie temten, tylko ten od Eurydice ”

    Wszystko jasne , siema Tadeusz.

  17. miroslaw frackowiak pisze:

    Wszystkim kolegom dziekuje,wyszlo ze taki gluchy na starosc nie jestem,troche sie roznych wzmacniaczy i sluchawek nasluchalem, mimo ze jest wielu takich co sadzi ze nic nie sluchalem i nie widzialem,ale tak to jest u zazdrosnikow.
    Trudno tez wierzyc tu piszacym bo to tylko forum i kazdy pisze co mu sie podoba,czy widzial cos i slyszal trzeba kazdemu wierzyc na slowo,ale jak ktos pisal ze Cary 300B to slaby wzmacniacz lub K-1000 to takie tam sluchawki, to jest dla mnie najbardziej smiesznym czlowiekiem na swiecie to tak delikatnie mowiac!

  18. Marecki pisze:

    Co w następnej kolejności?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Little Dot MK VI+

  19. Marecki pisze:

    No ciekawe jak spisze się wzmacniacz za niewiele ponad 1/10 Carego.
    Studio Six jest niezwykle intrygujący.
    Szkoda że nie ma dystrybutora! : (

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jedną dziesiątą to nie. Little Dot kosztuje z przesyłką 900 dolarów, czyli około trzech tysięcy PLN. Dystrybutora nie ma, bo jest tylko w sprzedaży bezpośredniej, a jak gra, to się niebawem okaże.

  20. Marecki pisze:

    Byłoby super.
    Fajnie też by było dorwać MK3b, bądź International + i ocenić jak się mają do starego, poczciwego Continentala V3.
    Wiadomo że lampą już nie będą powiewać, ale tranzystor też potrafi grać wybitnie. : )
    Życzę udanych łowów!

  21. Przemek pisze:

    Chciałbym tylko odnieść się do
    „Obecnie takiego podrasowanego Cary 300B SEI znaleźć można jedynie na rynku wtórnym, a sam producent oferuje tylko jedną, standardową wersję.”

    Cary wciąż oferuje upgrade swojego CAD 300SEI
    http://www.caryaudio.com/upgrades-and-modifications/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy