Recenzja: Ayon CD-35 Signature

Ayon CD-35 Signature HiFi Philosophy 002   Tytuł brzmi niewinnie i raczej wstecznie. Austriackie Ayon Audio zaczynało bowiem historię swych odtwarzaczy od modelu CD-1, potem nadeszły CD-2 i CD-3, a jeszcze potem CD-5 i jego ulepszona wersja CD-5s, z czego wynikałoby, że CD-35 to jakaś pośrednia wersja między średnim 3ʼ a najwyższym 5ʼ. Ta numerologia wiedzie jednak na manowce: model CD-35 – szczerze mówiąc, nie wiem dlaczego tak oznaczony – to bowiem de nomine, a jak się okaże, także de facto, najdoskonalszy wyrób odtwarzaczowy w dorobku firmy, dziedziczący być może cyfrę pięć po gabarytach szczytowej „piątki”, a trójkę może od tego, że CD-3 był moim zdaniem najlepszy z dotychczasowych. To ostatnie z pewnością jest jednak nieprawdą i tylko tak sobie na poczekaniu zmyślam, bo chociaż komunikowałem ten punkt widzenia Gerardowi Hirtowi, właścicielowi firmy, to nie chciał się ze mną zgodzić i był najwyraźniej zaskoczony tym, że ktoś jeszcze tego CD-3 pamięta. Faktycznie, krótko gościł na rynku, ale miałem przyjemność go zrecenzować i bardzo to dobrze wspominam. Postać miał dzieloną, ale nie tak jak przed tym CD-35 najnowszy Sigma/CD-T na przetwornik i napęd, tylko na sekcję odczytu i zasilania; a także miał najwięcej z wszystkich odtwarzaczy Ayona lamp, bo aż dwanaście. Grał moim zdaniem najlepiej, bo dynamicznie, muzykalnie i analogowo – lecz zaraz zniknął, nie wiem dlaczego, i tyle go widzieli. Zastępująca go na pozycji lidera „piątka” grała bardziej dosadnie, mniej udanie według mnie wyważając proporcje brzmieniowe, tyle że była bardziej praktyczna i tańsza w produkcji, bo jednoczęściowa. Brano ją powszechnie za najlepszą, ale sam zostałem przy swej opinii, chociaż bezpośredniej przymiarki nie wykonałem. Mimo to twierdzę, że CD-3 był bardziej analogowy i miał więcej brzmieniowej soli.

To jednak wszystko historia. Od dawna nie ma Ayona CD-3 i nie ma od jakiegoś czasu także modelu CD-5, zastąpionego tą dzieloną Sigmą, a teraz do akcji wkracza jeszcze nowszy CD-35. Szumnie wkracza, trzeba mu przyznać, bo recenzje już posiadł fantastyczne, a sprzedaż idzie ponoć rewelacyjnie, że tylko rączki zacierać. Ale też są powody: odtwarzacz jest innowacyjny, pracowano nad nim trzy lata i ma w arsenale niespotykane dotąd rzeczy. Niektórzy spytają jednak, po co się było tak męczyć i tak technicznie napinać, skoro jest już po odtwarzaczach? Z jednej strony nicowanych powrotem analogu, z drugiej niezrównaną wygodą wirtualności plików; które jak w starej piosence – są, lecz ich nie ma. Nie da się ich zobaczyć, można jedynie usłyszeć, ale dzięki temu przestrzeni zupełnie nie zabierają, a przestrzeń jest przecież cenna. To jej oszczędność była jednym z głównych powodów, dla których kiedyś płyty CD zastępowały winyle, a teraz znalazły się srebrne krążki w tej samej niemiłej sytuacji bycia zawalidrogą. Audiofilska celebra, o ile ktoś ją docenia, wspierana na dodatek genetycznie lepszą jakością, wróciła z całą pompą ramienia i talerza do płyt analogowych, matki dobrego brzmienia, natomiast ceniący oszczędność miejsca i wpatrzeni w przyszłość cyfrową zwrócili się ku plikom, jako nieporównanie wygodniejszym. Samym kładącym się pod odsłuch i fizycznie jakby nieistniejącym, że w niewidzialnej przestrzeni twardego dysku można pomieścić ich krocie.

A jednak odtwarzacze CD się trzymają. Ciągle powstają nowe, niejednokrotnie zabójczo drogie, a internetowe sprzedażownie płyt dla nich wcale nie chcą umierać. Mało tego, chytrze też drepczą ku celebrze, oferując coraz ekskluzywniejsze wydania, oczywiście coraz też droższe, sprytnie wykorzystując tłumaczenie użyteczności ceną. To wypróbowana zagrywka, albowiem cenę wszyscy cenią i drogie rzeczy szanują; więc jeżeli cokolwiek jest drogie, to widać też drogocenne, a skoro tak, to mieć trzeba, o ile tylko da się.

Zostawmy jednak rynkowe pląsy i skupmy się na konkrecie. Zawitał na rynek odtwarzacz Ayon CD-35 Signature i chce być elitarny. Że cenę, w kontekście cenowych szaleństw, ma nie dość wysoką – powiecie? No, owszem, nie jakąś niebotyczną, ale czterdzieści tysięcy to też samo po drodze nie łazi. A tu jeszcze przyjdzie pojeździć w formacie DSD, i to z wsiadaniem od góry; mało tego, na próbkowaniu 256, a zatem mnogich cyfrowych kółkach. Że – ziuuu! ziuuu! – i nie wiadomo gdzie nas zaniesie, ale najpierw popatrzmy, do czego też tu wsiadamy.

Technika, estetyka, użyteczność

Ayon CD-35 Signature HiFi Philosophy 001

Ayon CD-35 Signature.

   Od zewnątrz wszystko zostało po staremu, to znaczy tak jak w modelu CD-5. Klasyczna dla Ayona pancerna obudowa z grubego aluminium o mocno zaokrąglonych narożach, urozmaicana wąskim wyświetlaczem z czerwonymi znakami oraz kładzionym centralnie na wierzchu krążkiem pokrywy z pleksy. Jedyne, co się w istotny sposób zmieniło, to zawartość tylnego panelu. Tam dzieje się dużo więcej, gdyż wersja Signature oznacza dodatek przedwzmacniacza i bardziej rozbudowany przetwornik. Mnogość w takim razie przyłączy analogowych i cyfrowych w standardach zwykłym i symetrycznym oraz w formatach przesyłu RCA, XLR, 75 Ω S/PDIF, USB, I2S, BNC, AES/EBU i 3 x BNC dla DSD. Można się zatem bawić do skonu i z góry uprzedzam, że ani myślę tego wszystkiego próbować. Tym bardziej, że cyfrowe przyłącza zostały przebadane w Sigmie i można tam o nich poczytać. W przypadku CD-35 Signature trzeba będzie natomiast ocenić co innego – jak odtwarzacz poradzi sobie z formatem SACD i przede wszystkim, co można zyskać albo ewentualnie stracić robiąc użytek z zamieszczonego na pilocie przycisku »PCM-DSD« oraz położonego zaraz obok »DSD Fs«. Pierwszy uruchamia specjalny algorytm przetwarzania DSP, przemieniający zapis płyty CD (Pulse Code Modulation) na format SACD (Direct Stream Digital), wraz z dodatkową obróbką przestrzeni oraz poprawą dynamiki jak również redukowaniem szumu; natomiast w odniesieniu do natywnego SACD pomija rzecz jasna krok pierwszy i wykonuje tylko kolejne. Sąsiedni przycisk dotyczy nadpróbkowania, pozwalając przerzucać się pomiędzy wartościami 128 i 256 próbek, czyli między podwójną a poczwórną gęstością pierwotnego zapisu SACD (64 próbki). Wszystko to składa się razem na wielce skomplikowany proces, wymagający odpowiednich algorytmów zaawansowanej transkrypcji i filtracji, napisanie których tak, aby działały efektywnie, wymaga nie lada sztuki. Między innymi dlatego odtwarzacz powstawał trzy lata, a z jakim rezultatem, to będzie clou tego tekstu.

Zwróćmy uwagę, że po raz pierwszy dostajemy od Ayona odtwarzacz SACD, normalnie potrafiący czytać takie płyty, a nie tylko (ładne mi tylko) umiejący przekształcać na ten format zapisane w standardzie CD. Dzieje się to paradoksalnie w momencie, gdy produkcję takich płyt zakończono, ale że na rynku i w domowych bibliotekach zostało ich sporo, to nie kulą w płot a na dobry użytek. Tak nawiasem CD-35 rozpoznaje automatycznie formaty i umieszczony na pilocie przycisk SACD-CD służy jedynie temu, by móc na życzenie odczytać warstwę CD z płyt dwuwarstwowych, w razie chętki porównań. W innym nawiasie odnotujmy, że możliwości sekcji cyfrowej CD-35 nie kończą się wcale na wspomnianych właściwościach obróbki DSP, bowiem bez jej użycia włożona w odtwarzacz płyta CD upsamplowana zostanie automatycznie do wartości 768 kHz/32-bit, a płyta SACD także automatycznie poczwórnie nadpróbkowana – toteż tylko po zastosowaniu procedury DSP możliwe będzie zmienianie ilości próbek.

Nowy odtwarzacz Ayon w żaden sposób nie próbuje się różnicować od pozostałych cżłonków swojej rodziny.

Nowy odtwarzacz Ayona powierzchownością nie odbiega od pozostałych członków rodziny.

Od strony użytkowej wygląda to w ten sposób, że można puszczać oba rodzaje płyt bez żadnej ingerencji, a można (także w locie) naciskać »PCM-DSD« i potem »DSD Fs«. Przy płycie CD w pierwszym przypadku pojawi się na wyświetlaczu napis: PCM-DSD, a przy SACD sygnaturka: DSD-DSD – i teraz w obu przypadkach możemy użyć »DSD Fs« przełączając się na rzadsze albo gęściejsze próbki, przy czym zadana wartość także zostanie wyświetlona. Od razu powiem, że wszystko to będzie słychać, ponieważ przy wszystkich przełączeniach różnica brzmienia jest spora. Maszyna okazuje się zatem bardzo wydajna i w możliwości obfita, szczególnie w wersji Signature, oferującej dodatkowo przedwzmacniacz i sztandarową obróbkę PCM-DSD/ DSD-DSD. Podnosi to cenę urządzenia do wspomnianych czterdziestu tysięcy, podczas gdy wersja podstawowa ogranicza się do trzydziestu jeden.

Rzućmy okiem na pozostałe zmiany i zajrzyjmy do środka. Zewnętrznych jest niewiele i nie wszystkie korzystne. Znikła lampka sygnalizująca polaryzację na kablu zasilania, wyrugowana przepisami Unii Europejskiej, zdaniem której była (sic!) niebezpieczna dla życia. Rozumiem, że od świecenia na czerwono może kogoś szlag trafić, ale w tym wypadku Unia powinna raczej zająć się sobą. Poza tym obudowa jest trochę wyższa niż w CD-5 i ma więcej wentylacyjnych okienek. Cztery u góry i dwa po bokach – które dodano dla lepszej wentylacji lamp 6H30 i 5687, występujących po jednej w każdym kanale. Dodatkowego okienka z boku poskąpiono natomiast pojedynczej lampie prostowniczej GZ30 – i w efekcie grzeje jak wszyscy diabli. Ogółem lamp jest więc pięć, a 6H30 to już tradycja – rosyjskie lampy mocy, częste w odtwarzaczach Ayona ale nie tylko jego; wprowadzone w obieg światowy przez nieistniejącego już BAT-a. Osobiście w nich nie gustuję, ponieważ potrafią piłować, tak więc aplikować je trzeba umiejętnie, tak żeby to nie wystąpiło.

W środku jest bardzo gęsto, co daje łączną wagę solidnych siedemnastu kilo. Dwa transformatory R-Core, osobne dla cyfry i analogu (identycznie jak w referencyjnym Audio Research CD-9), potężny dławik redukcji zakłóceń, dbający o pracę lamp, dziesięć stabilizatorów napięcia rozsianych po obwodach, markowe kondensatory, w tym cztery olejowe Mundorf Silver/Gold, także dbające o lampy. Cyfrowe przetwarzanie powierzono kościom od AKM (po jednej w kanale), co staje się już standardem i wszyscy ambitni tak postępują, o ile nie chcą sięgać po kości z dawnych czasów z przetwarzaniem multibitowym. Montaż jest modułowy, na kilkunastu łącznie płytkach, miejscami dwupiętrowy. Sekcji zasilania nie oddzielono, zaoszczędzając w ten sposób miejsca, którego mimo dużej obudowy wolnego wcale nie ma.

CD-35 prezentuje się bardzo okazale i dumnie. Dokładnie tak jak powinien odtwarzacz za 40 tys. złotych.

CD-35 prezentuje się okazale. Dokładnie tak, jak powinien odtwarzacz za 40 tys. złotych.

Identycznie jak w Sigmie na tylnej ściance znajdziemy zestaw trzech przełączników: 1. Przerzucający sygnał wyjściowy między RCA a XLR lub ślący go (gorsza jakość) równocześnie na oba. 2. Zmieniający wartość napięcia (2,5 V lub 5,0 V) na analogowych gniazdach wyjściowych. 3. Ślący sygnał poprzez przedwzmacniacz lub z jego ominięciem. Resztę obsłuży zgrabny pilot i komplet przycisków na wierzchu

Odnośnie spraw technicznych mam jedną tylko uwagę. Pokrywa płyty jest chyba lżejsza (sądząc z pamięci ręki), a zatem słabiej wytłumiająca, podczas gdy płyty wirują szybciej, bo dla SACD z prędkością aż 1500 obrotów. Efekty są słyszalne, odtwarzacz nie jest bezgłośny. Prezentuje się natomiast statecznie, w grubym, czarnym pancerzu i z potężnym korpusem. Wyświetlacz można mu przygasić albo całkiem wyłączyć, a wówczas podświetlać się będzie jedynie maleńki indykatorek używanego filtra. Te filtry tradycyjnie są dwa: Slow oraz Sharp, lecz brak dla nich jednoznacznego wskazania, którym u Audio Research była trójwymiarowość Slow. Sam po kilu przymiarkach używałem tego oznaczonego Filter2, czyli sądząc po dźwięku znowu Slow.

Odsłuch

Solidne, stalowe przyciski na górnej pokrywie to znak rozpoznawczy marki.

Solidne, stalowe przyciski na górnej pokrywie to znak rozpoznawczy marki.

   Odsłuch powstawał w dwóch turach. Najpierw ze słuchawkami i wzmacniaczem słuchawkowym Fostex HP-V8 – kosztującym akurat tyle samo, a nawet nieco więcej, ponieważ wyposażony tym razem w lampy mocy 300B Sophia Classic, czyli wierne kopie klasycznych Western Electric przy cenie $1000 para – a potem z własnym systemem odniesienia na bazie lamp 45ʼ i kolumn Audioforma.

Zacznijmy od słuchawek. Trzech par użyłem: Fostex TH-900, HiFiMAN HE-6 i Beyerdynamic T1 V2. Pomimo że wzmacniacz pochodził od Fostexa, nie jego słuchawki wypadły najlepiej, ani planarne HE-6. Z konfrontacji zwycięsko wyszły najtańsze T1, chociaż jako jedyne mające kabel Tonalium, wyrównujący ceny. Przyznać muszę, że zestaw Ayon-Fostex wydusił z nich wyjątkowo dużo i grały naprawdę pięknie. Cała ich wzmiankowana wielokroć pogłosowość przekształciła się tym razem w naturalną przestrzeń, bez śladu odczucia obcości ani produkcji zniekształceń. Grały więc naturalnie i wyjątkowo przestrzennie; głębokim, nasyconym dźwiękiem i wyjątkowo romantycznie. Tak jak to one potrafią, chociaż dzieje się to nieczęsto. W sumie pokaz najwyższej próby i wielka satysfakcja, że tak ich grających od czasu Audio Research za źródło nie słyszałem. Można by zatem rzucić sugestię, że lubią w źródle transformatory R-Core, ale nie czas na rozwodzenie się o nich, tylko trzeba szacować odtwarzacz, sugerowany z kolei jako jeden z lepszych na świecie. O nim powiem co następuje:

Ayon CD-35 to są dwa źródła w jednym, a nawet jeszcze więcej. Wyraźnie słychać pracę filtrów i mniej ale też nadpróbkowania, a już różnica pomiędzy CD puszczonym zwyczajnie a z użyciem PCM-DSD całkiem jest zasadnicza i rzeczywiście w niemałym stopniu upodobnia (zgodnie z założeniami) płyty CD do SACD. Nie czyni tożsamości, lecz czyni podobieństwo, wymagające dogłębnej analizy i starannej interpretacji brzmienia. To słychać było dobrze zarówno z kolumn jak i słuchawek, ale by mieć co do tego wyrobioną ocenę poglądową, trzeba się solidnie przyłożyć i użyć odpowiedniej aparatury z odpowiednim muzycznym materiałem.

Lecz to dopiero przed nami, a na razie zajmijmy się CD-35 w roli zwykłego odtwarzacza. Ta rola, jak patrzę po innych recenzjach, została spostponowana, podczas gdy moim zdaniem w rzeczywistości jest najważniejsza. Albo inaczej – ważna tak samo jak zwykły odczyt SACD, choć płyt w tym zapisie mniej jest w obiegu. Tak czy owak jest najważniejsze, że Ayon CD-35 to najlepszy „zwykły” odtwarzacz w całym dorobku firmy. Nie wiem ile tak naprawdę zajęło twórcom implantowanie mu transkrypcji PCM-DSD, ale nawet gdyby niewiele, a resztę pochłonęło dopracowywanie tradycyjnego odczytu, to i tak warto było się trudzić.

Oczywiście dla większego komfortu producent dorzuca również solidnego pilota.

Dla większego komfortu producent dorzuca jeszcze solidnego pilota.

Po raz pierwszy od czasu CD-3 dostajemy bowiem od Ayon Audio maszynę zdolną bez zarzutu łączyć analogowość z dynamiką i przenikliwością. Ayon CD-5s w większym stopniu, a Sigma/CD-T w mniejszym, ale obydwa te poczytywane za dotąd najlepsze w dorobku firmy przesadzały z ostrością. Zapewne z winy lamp 6H30, ale co to kogo obchodzi? Odtwarzacz za ciężkie pieniądze ma grać niczym saksofon, to znaczy każdą ostrość zamieniać na muzykę; a jeśli tego nie czyni, to znaczy, że jest ułomny. Zawsze to będzie uwierać; bo cóż nam po ekstra dynamice i wyśrubowanych szczegółach, kiedy w pewnych momentach to kujnie i nigdy się z tym nie pogodzisz. Za ciężką kasę grać trzeba tak, żeby zawsze się podobało, a nie podobało czasami czy choćby i przeważnie. A mnie zawsze podobał się od Ayona jedynie ten dawny CD-3 i teraz CD-35. Najwyraźniej trójka przynosi firmie szczęście, bo wzmacniacz HA-3 także zrobiła udany.

Pora nareszcie wyłożyć, jak gra ten CD-35 w sensie prostym, czyli jako zwykły czytnik CD/SACD, i czemu ewentualnie to ma się komuś podobać. Otóż gra nie tylko dynamicznie, wyraźnie, czysto i szczegółowo, ale też melodyjnie, powłóczyście, namiętnie. Atak ma szybki i kontur ostry, ale dźwięk nie drażni przerysowaniem i nie ponagla krótkim wybrzmieniem. Nigdy też nie zakłuje, tylko pięknie rozpływa się i roztacza. Formę ma przy tym bogatą i przede wszystkim wielopostaciową. Nie ma w tym żadnej maniery, nacisku na cokolwiek – ani na złagodzenie, ani na atak. Wszystko jest żywe, autentyczne, a całość wyrafinowana i mocno oddziałująca. Powyżej zaś, na najwyższej jakościowej orbicie, krąży rzecz najważniejsza, bynajmniej nieoczywista – razem to się składa na piękno. Piękno poprzez to, że brzmienia są gęste a medium transparentne – obrazujące rozległą przestrzeń i gęstniejące w obdarowane życiem konkrety. Że muzyka syta jest masą i barwą, połyskując na tle ciemnym i gęstym. Niczym atłas pod światło, co w jednych miejscach się mieni, a w innych topi wzrok w gęstej, matowej fakturze. I wyłania się z tego istota żywej muzyki – form różnych a współgrających – zachwycająca, sycąca. Atakująca konkretem, a romantyczna. Rzeczywista, a śpiewna. Głęboko brzmiąca, a żywa. Z przestrzenią przejrzystą na wielką głębię, pomimo w pełni zaangażowanego ośrodka. A więc z nadania transparencji i całkowitego ożywienia, sumująca się w medium rzadko widywanej urody.

Toteż czaruje nas ta muzyka i wszystkim do siebie przyciąga: gęstością wraz z przejrzystością, dynamiką z płynięciem, szczegółami z przestrzenią, melodyjnym spokojem mieszającym się z kontrastami. A wraz z tym z miejsca czujesz, że to jeden z najlepszych odtwarzaczy jakie słyszałeś, najściślejsza elita. W dodatku od tamtych tańszy, bo szczytowy Audio Research czy Accuphase bardzo wyraźnie z cenami górują. Ayon CD-35 w podstawowej wersji to przecież wspomniane 31 tys. PLN; niemało wprawdzie, ale jak za taką maszynę niedużo. Podobnie kosztował kiedyś (uwzględniając inflację) świetny CD od nieistniejącego Audio Aero Capitol, robiący, zanim firma oszalała cenowo, furorę. Ale ten Ayon jest lepszy.

Tylny panel pod względem ilości wejść i wyjść stanowi światową czołówkę - czego tu nie ma!

Tylny panel pod względem ilości wejść i wyjść stanowi światową czołówkę – czegóż tu nie ma!

Zostały jeszcze do odrobienia płyty SACD. Te są odtwarzane inaczej, a różnica jest spora. Brzmią bardziej dynamicznie – rozwartość dynamiki odczuwalnie przyrasta, a równocześnie inaczej budują brzmienia. Sama przestrzeń, a właściwie sam ośrodek, traci nieco na znaczeniu, gdyż zostaje rozgęszczony do uspokojonej czystości i czerni, z której wychodzą na nas wykonawcy bardziej wyodrębnieni, ubrani w tą większą dynamikę i bardziej musującą żywiołowość. Efekt sumaryczny jest taki, jakby rozpołowić nagrania analogowe, obdarowując ich przymiotami po części oba formaty zapisu. CD zabiera gęstość medium i długo podtrzymywane, poetyckie wybrzmienia, a SACD energię, wyrazistość i dynamikę. Gdybyż to można było połączyć… Ale po to są gramofony i za to im się płaci. Nie zostawię was jednak z rozterkami i dopowiem, że przemógłszy wrodzone lenistwo wykonałem nie tylko analityczne ale i przyjemnościowe porównanie warstw CD i SACD, wymagające mnogich spacerów, ponieważ odczyt SACD jest w CD-35 wyraźnie głośniejszy, a Twin-Head po przeróbce na dwa potencjometry krokowe nie ma regulacji głosu z pilota. Nie musiałem się jednak długo namyślać, choć gwoli uczciwości porównałem na wielu płytach. Emocje od razu jednak wiedziały, że mimo wszystkich zalet zgęszczania wolą warstwę SACD. To naprawdę jest wielka frajda słyszeć taką dynamikę, nawet jeżeli śpiewność nieznacznie na tym traci.

Sumarycznie wyszło więc na to, że jest nowy Ayon wybitnym odtwarzaczem obu rodzajów zapisu i w sensie klasycznego odtwarzania wystawiam mu najwyższą notę. High-End w nim mieszka na pełny etat i nie ma co do tego wątpliwości, podobnie jak co do tego, że to najlepszy z dotychczasowych odtwarzaczy Ayona.

Świetnie grało, z rozkoszą to w siebie chłonąłem, a już szczególnie z T1, pokazującymi najlepszą przestrzeń. Nareszcie doczekaliśmy się od Ayona urządzenia bez żadnych uwag wplatającego tradycyjne zalety marki – dynamikę, wyraźność i szczegółowość – w analogowo brzmiącą muzykę. W muzykę przez duże M, a nie traktowaną jako dodatek.

Do tego dochodzą jeszcze dodatkowe, twarde regulacje, któe w sposób zdecydowany wpływają na brzmienie.

Do tego dochodzą dodatkowe, regulacje, które w sposób zdecydowany wpływają na brzmienie.

Aliści czas nadszedł spróbowania dania głównego, tego owianego szeptanymi i recenzyjnymi legendami DSP, potrafiącego przekształcać PCM w DSD i poprawiać SACD. Tę rzecz też w dwóch turach przeszedłem – z kolumnami i na słuchawkach – ale teraz, by nie wprowadzać zamieszania, od razu ją zbiorczo wyłożę, a na koniec tylko dorzucę, jak grał CD-35 w systemie z głośnikami i co wówczas nowego udało się usłyszeć.

Odsłuch: PCM vs PCM-DSD

Serce Ayona CD-35 skrywa się pod półprzeźroczystą przykrywką.

Serce Ayona skrywa się pod półprzeźroczystą pokrywą.

   Pierwsza rzecz, jaką usłyszałem o nowym odtwarzaczu, długo zanim jeszcze dane mi było go poznać, to była fama niezwykłości, za którą stać miała umiejętność przekształcania PCM w DSD. – Coś fenomenalnego! – Przełom! – Inni mogą się schować! – Nie ma porównania! – Gość, jak usłyszał, to z miejsca kupił! I temu podobne teksty. Także recenzje zdawały się potwierdzać zachwyty. Do sprawy podchodziłem więc tyleż entuzjastycznie co ciekawością, będąc, co tu kryć, przekonanym, że też doznam olśnienia i żądzą posiadania owego „DSD on demand” zapałam. No ale…

Ujmę to w postać punktową, ponieważ pokazało się tyle różnic, iż byśmy się w nich pogubili. Ujmę też z zaznaczeniem, że do odsłuchu naprawdę się przyłożyłem i przebadałem rzecz jak najstaranniej, a rzecz wygląda tak:

Po naciśnięciu przycisku PCM-DSD płyta CD zaczyna grać:
– Głośniej. Wyraźnie głośniej, co znacznie utrudnia porównywanie, bo trzeba w porę pauzować i wyrównywać poziom głośności.
– Bardziej kontrastowo – to z pewnością w większym stopniu staje się grą kontrastów.
– Co wiąże się między innymi z wyostrzeniem – wyostrzeniem w złym, zbyt płasko modelującym i zbyt wyosobniającym źródła sensie.
– Z większą dynamiką.
– A dźwięk dynamiczniejszy i ostrzejszy oznacza też bardziej atakujący.
– Wokale bardziej wynurzają się z tła, wyraźnie bardziej.
– Ale stają mniej poetyckie, niestety, bo wyczuwalnie kanciaste i zbyt dosadne, czasami aż ordynarne.
– Wybrzmienia się skracają.
– Dźwięk staje twardszy, sztywniejszy.
– Obraz zaczyna się szatkować, bardziej rozgraniczając zdarzenia. (Trochę to dobrze, a trochę źle.)
– Wizerunek brzmieniowy staje się wraz z tym mniej spójny.
– Zanika aura wokół dźwięków, a w jej miejsce pojawia się większa echowość.
– Mocniejsze echo nie przekłada się jednak na lepszy pogłos; ten okazuje się znacznie gorszy.
– Scena się nie pogłębia (jak niektórzy sugerowali) – przeciwnie, spłyca głębokość. (Trzeba mieć odpowiednie nagrania, żeby to dobrze usłyszeć.)
– Dźwięki drugiego planu stają sie głośniejsze a źródła większe, co dodatkowo utrudnia szacowanie wielkości sceny i zaburza perspektywę.
– Nie zawsze to słychać, ale niektóre instrumenty i nagrania pokazują, że dźwięk staje się też ciemniejszy.
– Także niższy, co jeszcze trudniej ustalić, ponieważ soprany zostają wyodrębnione z pasma, przez co w niektórych nagraniach bardziej je słychać.
– Medium staje się mniej obecne. Zdecydowanie się redukuje.
– Zyskuje na tym transparentność, dodatkowo utrudniając prawidłową ocenę głębi.
– Pierwszy plan się przybliża i staje bardziej nachalny.
– Rzecz najgorsza – spada płynność; cała muzyka się usztywnia i staje bardziej kanciasta.
– Dźwięk słabiej teraz się sączy, tracąc lampowy charakter.
– Okazuje się też mniej wypełniony, lżejszy i mniej zindywidualizowany brzmieniowo.
– W efekcie mniej sycący i mniej romantyczny.

 

Ayon CD-35 Signature HiFi Philosophy 007

Odgórnie ładowany napęd Philips CDPro.

Tjaaa…nie tego się spodziewałem. Faktem jest, że to zgłośnienie przy przejściu działa w pierwszej chwili jak akcelerator jakości i może mylić, jednak ktoś obyty z porównaniami i dysponujący dobrą aparaturą stojącą w dobrym pomieszczeniu powinien szybko te różnice wyłapać. Powinien już na samych słuchawkach, aczkolwiek tylko z ich użyciem trudniej będzie ocenić charakter zmian scenicznych, szczególnie odległość od pierwszego planu i głębię.

Długo się wsłuchiwałem w obydwa brzmienia i sprawa rozstrzygała się coraz bardziej. Tego przekształcania PCM-DSD bym nie potrzebował. Co innego normalny odczyt SACD – ten bardzo mi się podobał i jaźń była jak najbardziej za nim. Ale kreatywne DSD z 44,1 kHz – nie, tego bym nie chciał. To może i jest właściwy kierunek, ale jeszcze nie w punkcie docelowym. Technika z zaletami, zwłaszcza tą wyrazistością, transparencją i dynamiką, ale za dużo się gubi po drodze – o wiele zbyt dużo. Ten skok zwyczajnie się nie opłaca. Jeszcze nie, nie na tym poziomie. Ale można też w tym gustować, nikomu nie bronię. Poza tym całkiem możliwe, że systemy bazujące na wzmacniaczach tranzystorowych, nie potrafiące tyle wyciskać z normalnych nagrań, zyskują a nie tracą, albo przynajmniej wyrównują zyski i straty. Tego nie wiem i przyznam szczerze, mało mnie to obchodzi. Użyłem własnej referencji i mam swoje zdanie. Nadmę się nawet i powiem – zdanie rozstrzygające. Chwalić się wprawdzie nie wypada i nigdy nie należy, ale unikanie spojrzenia prawdzie w oczy jest jeszcze gorsze.

Odsłuch finalny

Ayon CD-35 Signature HiFi Philosophy 012

A jak pod względem brzmieniowym prezentuje się nowy, flagowy odtwarzacz austriackiego Ayona?

   Dzień po wieczorze ze słuchawkami spędziłem cały przy głośnikach. Od strony czysto technicznej mam jedną na tej kanwie uwagę, która  może komuś się przydać. Wydaje mi się mianowicie, że styl brzmieniowy odtwarzaczy Ayona predysponuje je do stosowania pod kablami głośnikowymi podstawek Rogoz Audio. Potrafią ocieplać dźwięk i dodawać mu optymizmu, co w pewnych warunkach wprawdzie przeszkodzi, ale akurat Ayonowi raczej będzie służyło. Tak jak podkładki Acoustic Revive dobrze pasują do źródeł Accuphase, tonując ich własny optymizm, tak te od Rogoz Audio mogą się przydać ayonowym, w pogodę ducha nie obfitującym. To oczywiście każdy sam musiał będzie sprawdzić, ale zwracam uwagę, a teraz już o brzmieniu.

W przypadku głośników powtórzyłem chronologię ze słuchawkami, to znaczy zacząłem od normalnie granych płyt CD, przeskoczyłem z nich na SACD, a dopiero na koniec wypróbowałem przetwarzanie PCM-DSD i DSD-DSD. Dwa pierwsze etapy wypadły rewelacyjnie i byłem pełen najwyższego uznania. Już wprawdzie to napisałem, ale chętnie raz jeszcze powtórzę – odtwarzacz jako normalny czytnik płyt CD i SACD jest rewelacyjny. Z kolumnami Audioforma i po kablach Sulka leżących na podkładkach Rogoza zagrał fantastycznie. Dawno się tak nie uraczyłem, dawno nie było takiej satysfakcji. Szczególnie podobało mi się, że nie gra w żadnej manierze. Dźwięk mu się nie ujednolica – wręcz przeciwnie, robi wszystko, aby tak się nie stało. W żadną stronę stylistycznie się nie przechyla i ku niczemu nie skłania, tylko wyrzuca z siebie żywą, autentyczną muzykę. Bardziej wprawdzie brzmieniowo zwartą i długimi wybrzmieniami okraszoną z zapisu CD, a bardziej dynamiczną i bezpardonowo atakującą z SACD, ale w obu wypadkach otwartą na stylizację samych nagrań i autentyczną. Ma być jak w nagraniu, jak w życiu, a nie wszystko na jedno kopyto. Iskrzyła się więc muzyka, mieniła, zaskakiwała świeżością i rozmaitością. Ale to byłaby dopiero połowa, gdyby tego nie popierała jakość. Bo grać bez maniery wielu lepiej czy gorzej umie, ale żeby tak dosłownie i z nadania takiej jakości, to się spotyka wyjątkowo nieczęsto i to jest zawsze audiofilskie święto.

Na myśl przychodzą źródła klasy dCS, wysokie Accuphase, Ancient Audio Lektor Grand. Nie przesadzam, to są te rejony. Każdy z tych odtwarzaczy, każda ze szkół ich budowania, ma swe atuty i tajemnice, ale przy cenie trzydziestu tysięcy one się nawet nie oglądają, tylko mkną dalej, wyżej. A tutaj mamy tej klasy urządzenie i takiej miary brzmienie za zaledwie trzydzieści – i nie z drugiej a pierwszej ręki.

Ayon CD-35 Signature HiFi Philosophy 013

Zdumiewająco dobrze, i to w dwóch zupełnie odmiennych wersjach! Różnice w trybach PCM i PCM-DSD są więcej niż zauważalne i powinny do siebie przekonać nawet najwybredniejszych smakoszy wyśmienitego grania.

Raz jeszcze to podkreślę – brzmienie bez przetwarzania, brane wprost z płyt CD i SACD. Natomiast czy to z głośnikami, czy ze słuchawkami, przetworzone tym okrzyczanym za cud cudów przetwarzaniem DSP podobało mi się mniej. Na niektórych płytach nie było to mniejsze podobanie jakoś uderzające, ale na innych rezygnowałem z przetwarzania natychmiast, zaraz po pierwszych powodujących grymas niezadowolenia wpadkach. Im dłużej słuchałem i porównywałem, tym bardziej byłem przekonany, że słuchać z przetwarzaniem bym nie chciał i nie jest mi ono potrzebne. Ani do poprawiania sceny, ani samego dźwięku. Moja wykładnia jest taka, że to nie jest poprawa a psucie. Naciskasz guzik i – Tadam! – zaczyna grać dużo głośniej, a z wyciszonego teraz tła atakują większe i bardziej wyosobnione dźwięki. Ale kiedy wyrównać poziomy i posłuchać porządnego wokalu, to zaraz wiesz z całą pewnością, że czar z niego uleciał a atmosfera się rozgęściła. Że to, co było aktywne i gęste, zamieniło się w dużym stopniu pustkę, a lepsza (cokolwiek nienaturalna) słyszalność dalekich źródeł, które jak gdyby wstały z krzeseł, nie może tego wynagrodzić. Tak, owszem, jest bardziej dynamicznie i bardziej uwyraźnione zostają kontury, ale kosztem ważkich analogowych przymiotów, na przykład tego, że obrysy dźwiękowych brył stają się kanciaste. Być może komuś to będzie odpowiadało, ale mnie nie i Karolowi też nie. Aż zaczął pukać się w czoło, ale już nie będę tego rozwijał. Tak więc raz jeszcze tylko powtórzę – odtwarzacz jest fantastyczny, lecz dorabianie mu DSP zbędne. Tym bardziej, że DSD-DSD też się nie sprawdziło, jako że znów wprawdzie robiło się głośniej, bardziej skocznie i bardziej wyraźnie, ale kosztem melodyjności i usztywnienia całego dźwięku oraz innych zniekształceń. Po przetworzeniu DSP dźwięk staje się bardziej toporny i – zabijcie mnie – nic na to nie poradzę.

Podsumowanie

Ayon CD-35 Signature HiFi Philosophy 003   Podsumowanie będzie zarazem zawiłe i proste. Proste, ponieważ odtwarzacz jest wybitny – nie zawaham się użyć tego słowa. To wybitna maszyna, przy tej cenie prawdziwe objawienie. Zawiłe zaś, bo to co miało być jego największym atutem, okazało się bardziej ciekawostką i zapowiedzią na przyszłość niż faktyczną sensacją. Rzeczywiście świetny jest w sensie normalnym, jako klasyczny czytnik CD i SACD o nadzwyczajnej jakości, natomiast dodatkowa umiejętność obróbki DSP i zabawa po niej w nadpróbkowanie prawdziwemu koneserowi brzmieniowych smaków się raczej nie przyda, albo najwyżej jako ciekawostka bądź odskocznia od codzienności. Coś ekstrawaganckiego, dającego niezwykłość, ale zbyt jeszcze niedoskonałego, by móc stanowić narzędzie codziennych odsłuchów wraz z sięganiem po nową jakość. Są na to niewątpliwie zadatki, ale jeszcze nie pełna realizacja. Trzeba przy tym zauważyć, że ten normalny odczyt wcale nie jest normalny, skoro realizowany poprzez zgęszczanie do 768 kHz i 32 bitów. Gęste pliki i zgęszczająca obróbka PCM są wprawdzie dzisiaj normą, ale tak wysoka częstotliwość normą na pewno jeszcze nie jest; tak więc w inny od zapowiadanego sposób, ale jest Ayon CD-35 innowacyjną maszyną. I z całą pewnością ta strona jego innowacyjności sprawdza się fantastycznie, że może o czymś nie wiem, ale trudno raczej będzie o podobnej klasy czytnik płyt za podobne pieniądze. To jest po zaaplikowaniu w tor odpowiedni high-end na pełną skalę, bez śladu warunkowości. Oczywiście pewne aspekty okazują się lepsze od innych, niemniej wszystkie są na poziomie high-endu i z wypadkową, dzięki której słuchając Cziffry przeżywałem prawdziwego pianistę i prawdziwy fortepian. To było przeżycie z regionu autentycznej magii i dla mnie przynajmniej lepsza rekomendacja jest niemożliwa. Są odtwarzacze jeszcze lepsze, jednakże droższe dwa, trzy i więcej razy. Poza tym wcale nie jestem pewien, czy te dwakroć droższe faktycznie są lepsze. Wcale nie mam pewności, czy z trójki Ayon CD-35, Audio Research CD-9, Accuphase DP-720 wybrałbym tego a nie tego. Być może wybór któregoś byłby w trakcie porównań bezpośrednich czymś oczywistym, no ale potrzebne byłyby takie porównania, bo słuchając każdego w innym torze, nawet jeżeli nie do końca innym, bez sensu jest wyrokować. Poza tym sądzę, że wybór taki i tak nie opierałby się głównie na obiektywności, a bardziej uwzględniał gust wybierającego. Tak więc z której strony byśmy do tego Ayona CD-35 nie podchodzili, to niezaprzeczalna ekstra liga, co przy cenie 31 tysięcy jest atutowym asem.

W punktach:

Zalety

  • Wyjątkowy realizm, siłą oddziaływania magiczny.
  • Tradycyjne zalety Ayona – dynamika, szczegółowość, wyraźność – wkomponowane w muzykę.
  • Żywość, werwa, autentyzm.
  • Emanacja energii.
  • Szczególna dźwięczność włożona w trójwymiarowy kształt.
  • Perspektywiczne obrazowanie sceny.
  • Gęste, kreatywne medium.
  • Szybko atakujące i długo podtrzymywane dźwięki.
  • Żadnego zmanierowania.
  • Żadnych chwytów pod publiczkę.
  • Żadnego ujednolicania ani uproszczeń.
  • Odwrotnie, wspaniała różnorodność, misterna detaliczność i pełny indywidualizm.
  • Wyraźność rysunku przy giętkich, analogowych liniach.
  • Aura wokół dźwięków w normalnym odczycie CD.
  • Szczególna wyrazistość i dynamika przy SACD.
  • Głęboka, uporządkowana scena.
  • Dobrze sytuowany pierwszy plan i ładna perspektywa.
  • Efektowne, nieznaczne przyciemnienie z plastycznym światłocieniem.
  • Połyskliwość skontrastowana z głęboką, matową czernią.
  • Swoboda kreowania dowolnego muzycznego stylu.
  • Pełne rozwarcie pasma przy nienagannej jego kulturze.
  • Wyjątkowo mocne oddziaływanie tym wszystkim na słuchacza, a więc pełne zaangażowanie odbiorcy.
  • Przetwarzanie sygnału do 768 kHz/ 32.bit.
  • CD+SACD.
  • Lampowy stopień wyjścia bez sprzężenia zwrotnego.
  • Transformatory R-Core.
  • RCA i XLR.
  • Możliwość wbudowania przedwzmacniacza.
  • Próba zmierzenia się z innowacyjnym przetwarzaniem PCM-DSD i poczwórnym nadpróbkowaniem.
  • Potężna, pancerna obudowa.
  • Top loader. (A więc i najlepszy napęd Philipsa.)
  • Zestaw cyfrowych przyłączy i trzy przełączniki funkcyjne.
  • Można przyciemnić lub zgasić wyświetlacz.
  • Zgrabny pilot.
  • Uwzględniając rynkowe realia, bardzo korzystny stosunek jakości do ceny.
  • Made in Austria.
  • Znany producent.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Dźwięk w tradycyjnym odczycie jest jednak lepszej jakości, mimo iż mniej kontrastowy i dynamiczny.
  • Słyszalny szum wirującej płyty.
  • Sprawiający trudności z osadzeniem krążek dociskowy. (Wymaga precyzyjnego trafienia.)
  • Organizacja przycisków na pilocie mogłaby być lepsza.

Sprzęt do testu dostarczyła firma: Nautilus Dystrybucja

Dane techniczne Ayon CD-35 Signature:

  • Odczyt CD: 768 kHz/32-bit.
  • Odczyt SACD: 256 fs.
  • Procesor DSP (opcjonalnie) z przetwarzaniem PCM-DSD & DSD-DSD.
  • Nadpróbkowanie DSP dla PCM-DSD & DSD-DSD: 128 lub 256 sampli.
  • DAC: Asashi Kasei Microdevices z przetwarzaniem asynchronicznym.
  • Lampowy stopień wyjściowy: 2 x 6H30 + 2 x 5867.
  • Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 50 kHz.
  • Dynamika: powyżej 120 dB.
  • S/N: powyżej 119 dB.
  • THD: poniżej 0,001%.
  • Regulowane napięcie wyjściowe: 2,5 V i 5,0 V.
  • Impedancja wyjściowa (RCA, XLR): 300 Ω.
  • Wejścia cyfrowe: SPDIF, USB, I2S, BNC, AES/EBU, 3 x BNC dla DSD.
  • Wyjścia cyfrowe: 75 Ω S/PDIF (RCA).
  • Wymiary: 480 x 390 x 120 mm.
  • Waga: 17 kg.
  • Cena: 31 000 PLN (wersja podstawowa); 40 000 PLN (Signature).

 

System:

Źródło: Ayon CD-35 Signature.
Przedwzmacniacz: ASL Twin-Head Mark III.
Końcówka mocy: Croft Polestar1.
Kolumny: Audioform Adventure 304.
Słuchawki: Beyerdynamic T1 V2 (kabel Tonalium Audio), Fostex TH-900, HiFiMAN HE-6.
Wzmacniacz słuchawkowy: Fostex HP-V8 (lampy mocy Sophia Classic 300B).
Interkonekty: Sulek Audio RCA.
Kabel głośnikowy: Sulek Audio Edia.
Kable zasilające: Acoustic Zen Gargantua II (Twin-Head), Harmonix X-DC350M2R (Croft), Illuminati Power Reference One (Ayon).

Pokaż artykuł z podziałem na strony

40 komentarzy w “Recenzja: Ayon CD-35 Signature

  1. Marcin pisze:

    co to za słuchawki widniejące na zdjęciu na piątej stronie recenzji?

  2. Byndzin pisze:

    A już miałem kupić ten odtwarzacz że względu na DSD Dzieki Piotrze za otworzenie oczu.W ostatniej chwili mnie Pan uratował.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Ale na wszelki wypadek proszę posłuchać samemu, bo może będzie się podobało. Wyrocznią raczej nie jestem, chociaż w tym wypadku raczej nie miałem rozterek. Ale tak w ogóle, to jest bardzo dobry.

    2. Luk pisze:

      Nawiązując do trybu DSD, przyznam że upsumpling potrafi podnieść jakość muzyki , a dokładnie głębi , i selektywności , czasem kosztem poprawnych wybrzmień. Dlaczego czasem ? Ponieważ jest to uzależnione od odtwarzanego materiału muzycznego. Są płyty na których wybrzmienia są całkowicie poprawne , wtedy można usłyszeć ile dobrego wnosi ten tryb. Fajne jest to ze mamy wybór i nikt nas nie zmusza do używania tej funckcji . Napewno dzięki filtrom , oraz upsamplingiem 128 i 256 odtwarzacz nie znudzi nam się przez długie lata, a każdą płyte możemy odtwarzać w preferowanym przez nas trybie co daje duże oszczędności, np chociażby z dostrajaniem dźwieku kablami…

      1. Piotr Ryka pisze:

        Bardzo dobrze, że tak pozytywne wrażenia. A przy jakim wzmacniaczu?

        1. Luk pisze:

          Accuphase A35

      2. SoundMas33 pisze:

        Od tygodnia mam okazje testowac Ayona Cd 35 Signature . Musze przyznac odtwarzacz bajka. Do tego kombajn umiejacy nie mal wszystko. Pre , regulacja glosnosci za takie pieniadze , i taka jakosc dzwieku poprostu okazja roku. Mialem juz w swojej kolekcji odtwarzacze ktore grały ta sama klasa dzwieku , ale byly o wiele drozsze i w zasadzie glołe bez zadnych dodatkow. Bravo Ayon

    3. Paweł pisze:

      U mnie w ayon35 Signature konwersja na DSD w większości przypadków pogarsza odbiór (ale to mój gust i mój system) – zgadzam się z pełni z Panem Piotrem. Jednak przy koncertach na żywo to „psucie” daje więcej emocji, frajdy ze słuchania i podoba mi się bardzo – jest bardziej angażujące. Na japońskich/chińskich płytach CD zgrywanych bez masteringu z analogu (taśmy) np. „abcrecords” konwersja DSD daje pozytywny efekt (mamy mastering on-line) w domu :-). W innych przypadkach trzeba samemu zdecydować, ale na moje ucho gorzej. Za to odtwarzanie płyt SACD jest rewelacyjne. SHM-ki i audiofilskie hybrydy SACD grają rewelacyjnie, można sobie gramofon odpuścić.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Niewątpliwie posiadacz ma dużą przewagę na recenzentem w możliwościach oceny. Nieporównanie więcej sprawdzonych płyt, dłuższe zżycie, więcej porównań i zastosowanych kombinacji. Cieszę się, że ta transformacja ma swoje dobre strony i sam to będę w jakimś stopniu potwierdzał przy okazji recenzji przetwornika Ayon Stratos. Już zresztą potwierdziłem, i to całościowo, w recenzji wersji HF Edition.

  3. Stefan pisze:

    Piotrze a będziesz miał okazję posłuchać DAVEa u siebie ?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Pewnie dałoby się zorganizować taki odsłuch. Słuchałem tego przetwornika podczas bytności w Audio Stylu i jest dobry, ale chyba nie aż tak, jak niektórzy sugerują. Podpięty w ten sam system dCS Rossini podobał mi się bardziej. Jednak takie wyrywkowe odsłuchy nie są zbyt miarodajne.

      1. Stefan pisze:

        Warto posłuchać bo wbrew pozorom jest wrażliwy na to co ma podłączone.

        1. PIotr Ryka pisze:

          Chciałoby się móc przetestować wszystkie co ciekawsze urządzenia, ale to niemożliwe. Nie w realiach uczciwych testów. Najwyżej jakichś migawek, a to raczej nie ma sensu. Niemniej ten Dave jest ciekawy i narobił masę szumu, tak więc stoi w pierwszym rzędzie.

          1. Stefan pisze:

            Gdyby się udało będzie sporo zabawy z kablami 🙂

  4. Patryk pisze:

    Panie Piotrze: Prosze posluchac przy okazji „NAIM-CDX2” podlaczonego pod zasilacz „XPS”
    (XPS NAIMa lub Teddy Pardo).Naprawde warto, prosze mi wierzyc.

    Pozdrawiam

    Patryk.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Wiem, że Naim naprawdę dużo potrafi. Słuchałem kiedyś 555. Ta firma oferuje wyjątkowo naturalistyczną szkołę dźwięku.

  5. Piotr pisze:

    P. Piotrze, pytanie czysto techniczne. Jak mocno rozgrzewa się ten CD? Chodzi o to, ze jest ciepły jak np. CD1SX czy naprawdę grzeje odczuwalnie wokół?
    Niestety małe pomieszczenie wiec…
    A przy okazji, jest szansa na test nowego CD10? Przy tej cenie jeżeli nic nie popsuli to może być ciekawa propozycja.
    Pozdrawiam
    Piotr

    1. PIotr Ryka pisze:

      CD10 słuchałem przez chwilę i to jest tak wstępnie oceniając bardzo dobry CD. Co do grzania CD-35, to prawdę mówiąc nie pamiętam, ale chyba nie grzeje jakoś szczególnie. Niedługo mam go mieć ponownie, to zwrócę uwagę.

    2. Paweł pisze:

      Właśnie kupiłem Cd35 signature i trochę bardziej grzeje się niż 1 sx z którego do tej pory korzystałem ale to jest duża różnica. Jeśli mało miejsca to 35-ka ma dużo większą obudowę, jest również wyższa (w specyfikacji na stronie nautilus jest błąd) bo jest wyższa ze 2 cm od 1 sx.

      1. Piotr Ryka pisze:

        A jak brzmieniowo i technicznie?

        1. Paweł pisze:

          Szkoła brzmienia zupełnie inna. Przy okazji, muszę wymienić kabel zasilający bo harmonix 350 mr2 „ociepla” – za dużo na przełomie niższej średnicy i wyższego basu (w moim systemie). Z 1sx nie było tego problemu, wydawał mi się bardziej neutralny. 1sx ma bardziej konturowy szybszy bas i mocniejszą ale znacznie mniej precyzyjną górę. Ayon35 ma węższą scenę niż 1sx (jakby mniejsze obiekty) ale większą głębię (więcej planów – lepsza holografia) i bardziej precyzyjne źródła pozorne (tak to się chyba mówi w branży). W 35 więcej szczegółów słychać ale dźwięk jest „bardziej koronkowy” delikatniejszy i niestety po „ciepłej stronie”. Stwierdziłem za to, że w 35 jest rewelacyjny przetwornik – pliki podawane przez port USB. Niestety odtwarza pliki hi-res i nie udało mi się grać plików dsd (*dsf). Jestem w kontakcie z Nautilus w tej materii bo Ayon Austria mnie do nich odesłał – ciekawe jak się temat zakończy. A tak przy okazji jakby ktoś z czytelników chciał kupić ayon 1sx na gwarancji to go wystawiłem na sprzedaż na portalach.
          Pozdrawiam Panie Piotrze.

          1. Piotr Ryka pisze:

            Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź.

  6. Luk pisze:

    Panie Piotrze. Czy do Cd 35 najlepiej koncowke mocy kupic , czy jednak integre ? ( 40 tys zl ) . Co ewentualnie mogl by pan zaproponowac tak zeby nie bylo zbyt ciepło. Pozdraiwam

    1. Piotr Ryka pisze:

      W przypadku urządzeń Ayona „zbyt ciepło” raczej nie wchodzi w rachubę. Dylemat końcówka czy integra najlepiej rozstrzygać własnym odsłuchem. CD-35 ma bardzo dobry potencjometr, ale czy jego sekcja przedwzmacniacza jest równie dobra jak w integrze, tego po prostu nie wiem. W tym albo przyszłym tygodniu mam być w Nautilusie, to może się uda bodaj pobieżnie to sprawdzić. Zadzwonię jeszcze do znajomego, który tę rzecz chyba badał.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Skontaktowałem się z kimś, kto to testował. Jeżeli CD-35 ma wbudowany przedwzmacniacz, to zdecydowanie końcówka mocy. A jeśli nie ma, to trzeba mu przedwzmacniacz wbudować (co nie jest drogie) i też końcówka mocy.

        1. Luk pisze:

          Bardzo dziekuje za odpowiedz.

    2. Paweł pisze:

      Witam,
      u mnie ayon (zarówno starszy 1sx, jak i obecny 35) rewelacyjnie zgrywają się z Norma IPA140. Udany mariaż mimo że tu lampa a tam tranzystor. Przetestuję jeszcze jakoś preampu puszczając sygnał na końcówkę mocy w Nautilusie radzili aby spróbować bo preamp podobno rewelacyjny w 35. Jak rozwiąże odtwarzanie plików dsd na 35 przez USB to porównam czy warto. Tak szczerze to najlepiej popróbować, posłuchać i samemu zdecydować bo czasem drobny element w przypadku analogowego toru zupełnie może zmienić odbiór.

      1. Paweł pisze:

        Testowałem swojego Ayon 35 Signature+Pre przełączając na końcówkę mocy. Używam wzmacniacza zintegrowanego Norma IPA 140 i ten wzmacniacz w trybie końcówki mocy działa (jak większość intgr np. Hegel). Wtedy wyjście analogowe w Ayon trzeba zmienić z norm na amp out. Przedwzmacniacz lampowy z Ayona 35 wnosi kilka różnic. Ogromna dynamika w skali makro. Jeśli chodzi o brzmienie to efekt jest taki: na przedwzmacniaczu z Norma to tak jakbyście słuchali słuchawek na kablu Forza Audioworks Hybrid Claire (gra światłem, więcej przestrzeni i szczegółów bardziej dobitna góra). Pa przedwzmacniaczu Ayon 35 to tak jakbyście słuchali słuchawek na kablu Forza Audioworks Hybrid Noir (gra cieniem, większe nasycenie bardziej dobitny dół większe różnicowanie na dole). Wszystkie wrażenia w moim systemie identyczne z poetyckim opisem różnic w recenzji kabli słuchawkowych (jak wyżej) Pana Piotra. Fajnie jest że można sobie przełączyć i po raz drugi słuchać to samo a jednak inaczej :-). (Ja wybrałem FAW Claire hybrid tak przy okazji). Więc jak się nasłucham przedwzmacniacza w Ayon 35 wrócę do przedwzmacniacza w Norma (bo wolę więcej holografii i akustyki pomieszczenia).
        Ad vocem do pytania Luk trzeba samemu posłuchać bo każdy ma inne preferencje. Może z tańszym słabszym wzmacniaczem pre z Ayona byłby lepszy ale jeśli luk pisze o budżecie 40 tys. pln to nawet integry w tej cenie mają doskonałe przedwzmacniacze.

  7. Rysz pisze:

    Każde urządzenie dzielone jest zdecydowanie lepsze, więć trudno taki kombajn porównywać z finezyjnymi transportami i DAC ami mojej ulubionej firmy Audio Note UK . Ich DAC element piąty jest poza zasięgiem wszystkiego , co ziemia w zakresie przetworników wymyśliła . Mając tak znakomity DAC i transport , nawet nie chce się tak często przechodzić na winyl i włączać poczciwego TechDasa AFO . Ayon to siermiężny kombajn

  8. Paweł pisze:

    Przy okazji do zainteresowanych zakupem Ayon35 lub już posiadających wypróbujcie podstawki franc audio takie jak w wersji HF. Same podstawki to już połowa drogi do wersji HF. W moim systemie dużo wniosły przy słuchaniu przez głośniki. „Kapcie spadają”. Sądzę że producent mógłby zasponsorować recenzję u Pana Piotra. A nautilus mógłby dorobić śrubę redukującą gwint aby je można było przykręcić do obudowy od spodu i nie męczyć się z ustawianiem.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Recenzja powinna być po wakacjach. Co do śruby, to muszę zapytać.

      1. Paweł pisze:

        Obudowa „zwykłego Ayon 35” jaką mam ma 4 mm otwór montażowy do nóżek. W wersji 35HF jest 6mm. Podstawki mają przez pierwsze 5 mm gwint na 8 mm a głębiej na 6 mm. Nóżek nie trzeba przykręcać ale z ustawianiem jest wtedy heca, ja ostatecznie posadowiłem na trzech (jak w heglach nóżki) i jest doskonale. Swoją drogą jeśli Pan korzysta z Ayon 35 HF to jak musi się Pan namęczyć aby opisać co wnoszą same stopki. Trzeba najpierw znów jakieś słabsze urządzenie osłuchać np. zwykły 35 i przyzwyczaić się a potem dopiero usłyszeć różnice po zastosowaniu takiego akcesorium. Współczuję i wydaje mi się, że mało kto docenia poświęcenie i siłę woli recenzenta, który ma wyciągnąć wnioski planując takie „badanie na słuch”. Ciekawy jestem recenzji. Pozdrawiam Panie Piotrze.

      2. Paweł pisze:

        Panie Piotrze, sugeruję test podstawek kilku producentów z typowej grupy. Porównanie byłoby ciekawsze. Testowałem i kupiłem do Ayona35 stopki pro audio bono. Bardziej mi odpowiadały. Franc którymi byłem zachwycony poszły pod wzmacniacz. Stopkami PAB byłby Pan zauroczony bo na słuchawkach wyraźnie można usłyszeć że mają również wpływ na wibracje własne źródła.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Dziękuję za wiadomość. I dobrze, że jest konkurencja.

  9. Jacek pisze:

    Chciałem zapytać, czy ten odtwarzacz Ayon cd 35 będzie dobrym źródłem DLA słuchawek Final Sonorous VI? No i jakie jeszcze odtwarzacze Pan by polecił do odsluchow max do 35000zl? Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Będzie, jak najbardziej.

  10. Jacek pisze:

    P. S. Pytanie, czy np Accuphase dp 560 zagrał lepiej niż ten Ayon?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Stawiam na Ayona.

  11. Paweł pisze:

    W przypadku obu marek to jeden dystrybutor. Sugeruję, ze swoimi słuchawkami, wzmacniaczem słuchawkowym i kablami umówić się na odsłuch i przetestować. Koniecznie swoje dobrze znane nagrania trzeba zabrać. Jestem użytkownikiem Ayon 35 signature + pre (który już tunningowałem) i jeśli przedwzmacniacz (regulacja głośności na wyjściu) ma znaczenie to pozostaje ayon. Jeśli muzyka będzie również odtwarzana z plików przez przetwornik w odtwarzaczu to sugeruję ayona aa jeśli głównie płyty CD/SACD to kwestia odsłuchu jak na wstępie ale z całym swoim torem. Oba odtwarzacze trzeba porównywać na podstawowym zasilającym kablu fabrycznym bo jak podłączą w sklepie np. acrolinka to będzie mocno zmieniać charakter w inny sposób każdego z urządzeń. Może się okazać, że posiadany wzmacniacz słuchawkowy jest na tyle słaby, że nie będzie dużej różnicy w odsłuch i nie ma co wydawać tyle na źródło albo konieczne będą kolejne inwestycje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy