Recenzja: Avantgarde ZERO TA XD

Kwestie techniczne

Białe tuby.

    Uściślijmy kwestie techniczne i ich regulacje. Model Avantgarde ZERO TA XD to coś z niższej części oferty, ale nie tak zupełnie. Większy od najmniejszych w ofercie Uno (pomimo że dużo tańszy), ale mniejszy od wszystkich Duo. Zarazem będący uwstecznieniem, albo – jeżeli ktoś woli – nawrotem do tradycji. Poprzedził go bowiem model bez oznakowania TA, które jest skrótem od Teil Activ, czyli aktywnego ogona. Ów „Ogon Aktywny” oznacza w rozumieniu Avantgarde właśnie tradycję, czyli aktywną jedynie sekcję basową, podczas gdy wcześniejsze Avantgarde ZERO XD bez dodatku TA były całe aktywne. Górę i środek napędzały w nich osobne dla każdego z tych zakresów wzmacniacze 50W w klasie A, natomiast sekcję basową 400-watowy w klasie D. Mało tego, towarzyszył temu wbudowany w jedną z kolumn przetwornik cyfrowo-analogowy, zaopatrzony w komplet cyfrowych wejść, i mogła wyposażona weń kolumna, jako „master”, komunikować się bezprzewodowo z drugą, by całkiem już po nowemu było. Można było nawet w stronę nowatorstwa uczynić krok dalszy i do cyfrowego wejścia w masterze podpiąć bezprzewodowy odbiornik sygnału, w imię zupełnej bezprzewodowości.

Nie wiem na ile ta nowa forma komunikacji została przez rynek zaakceptowana, lecz pozostaje faktem, iż po pewnym czasie pojawiła się opisywana teraz wersja „machająca ogonem”, korzystająca z tradycyjnych kabli. Najwyraźniej dystrybutorzy dali twórcom do zrozumienia, że same kolumny się podobają i rozniecają ciekawość, ale jest równocześnie zapotrzebowanie na wersję tradycyjną. Tradycyjną w ostatecznym rozrachunku rynkowym jedynie do pewnego stopnia, bo regulowaną nie jak wcześniej przez cztery pokrętła, tylko dwa przyciski i komputer. Ale tak czy inaczej z tradycyjnie aktywnym jedynie dołem, a w górze i na środku zasilaną z systemu zewnętrznego analogowym kablem głośnikowym.

Stosownie do tego z tyłu, za dużymi zdejmowanymi maskownicami, skrywa się w wersji TA sam wzmacniacz w klasie D o mocy 500W (a więc o 100W mocniejszy), zaopatrzony w dwa małe przyciski regulatora siły działania, pozwalające podbijać lub redukować udział basu w całości brzmienia. Stan aktualny ustawienia jest wyświetlany na niebieskich ekranikach, a każde przyciśnięcie guziczka oznacza dodanie górnym lub odjęcie dolnym 0,5 dB. Taki skok o pół decybeli jest już zauważalny, ale jeszcze umiarkowany, natomiast cała decybela różnicy to już dalece inne brzmienie. Wysterowanie maksymalne to +10 dB, ale sam dotarłem jedynie do sześciu, bowiem już wówczas zrobiło się dziko. Zrazu zdawało mi się, że +2 lub +2,5 będzie w sam raz, lecz na niektórych płytach dawało to przesadzony pogłos i ostatecznie zdecydowałem się na +1,5. Oczywiście w innych warunkach optimum może leżeć gdzie indziej, ale to już będzie ból głowy tych innych warunków posiadaczy. Istotna wszakże uwaga. Parametr optymalnego ustawienia zależy też od tego, czy słuchać będziemy z założonymi maskownicami, czy bez nich. Osobiście gorąco rekomenduję ich usunięcie, które nie zaburza specjalnie wyglądu, a mocno poprawia brzmienie, skutkiem uwolnienia się basu. Staje się go o wiele więcej i ma naturalniejszą, nie przyduszoną formę, tyle że wówczas optimum wraca do ustawienia fabrycznego, tj. do +0 dB. (Wygląda więc na to, że w fabryce ustawiano bez osłon.) Dopiero teraz bas może siadać na piersi i rozwibrowywać całe pomieszczenie, co jest bardzo przyjemne i budzące szacunek.

Po dwie w każdej kolumnie.

Wraz z częściowym nawrotem do tradycji znikły cyfrowe gniazda; zostały tylko USB na użytek cyfrowego strojenia. Pojawiły się za to zaciski kabli głośnikowych, towarzyszące – jak zawsze u Avantgarde – gniazdu dla kabla zasilania i położonemu tuż obok przyciskowi włączenia.

A propos tego gniazda taka uwaga techniczna, że lokalizacja wtyku od spodu umieszczonego w wyżłobieniu kolumny wzmacniacza utrudnia lub w przypadku grubych i sztywnych przewodów wręcz uniemożliwia użycie niektórych markowych, co powinno zostać zmienione. Rozumiem, że to nie model szczytowy i chęć wypromowania przewodów własnych, które Avantgarde oferuje po 600 euro od sztuki trzymetrowej długości, ale wygoda jest wygodą a uniwersalność uniwersalnością. Poza tym kolumny kosztują solidne 45 tys. PLN, tak więc można się wszelkich wygód domagać. (U Avantgarde niska półka leży wyżej niż u niektórych innych najwyższa.)

Użycie włącznika oznaczało będzie po stronie tylnej zapalenie się tych ekranów (które po zakończeniu strojenia zasłoni maskownica), a od przodu zaświecenie białych diod u dołu, przy logo Avantgarde. Na prawo od ekranów są jeszcze małe, czarne pokrętła, będące jednocześnie przyciskami, pozwalające w szeroko rozgałęzionym menu ustawień wykonać dokładnie takie samo strojenie jak za pomocą laptopa. Będzie jednak tą drogą zdecydowanie trudniej, bo nie wyświetlą się krzywe przebiegu pasma, więc działać trzeba będzie po omacku i jeszcze na piechotę, czyli z bieganiem pomiędzy kontrolami słuchowymi. Krótko powiem: lepiej się w takie coś nie pchać. Laptopa każdy ma, strojenia można się łatwo nauczyć, a dystrybutor pomoże gratis.

Od strony regulacyjnej jest jeszcze jedno do zrobienia, ale już w ramach pomysłów własnych. Kolumny są sztywno zespolone z ramą podstawy, a przydałaby się regulacja ich odchylenia. Nie ma jej, tak więc trzeba będzie używać jakichś podkładek, o ile odchylenie zaproponowane przez producenta okaże się zbyt głębokie, a o to trudno nie będzie.

Przejdźmy do formy wizualnej. Głośniki pragną być modne, a jednocześnie zaskakujące bryłą. Z jednej strony możliwie najprostszą, bo prostota jest teraz w cenie, z drugiej nietuzinkową – topologicznie osobliwą. To drugie, to oczywiście tuba, tak samo jak u włoskiego Zingali wchodząca w, a nie górująca zewnętrznie nad obudową. Dwie tuby nawet, bo ponad tradycyjnym wooferem oba głośniki są tubowe.

„Kochanie, nie postawisz mi w salonie innych kolumn niż białe.” To zdanie, wg sprzedawców, pada w ich obecności dość często. Stosownie do tego Avantgarde ZERO TA posiadają jednolicie białą formę, a dla takich jak ja zwolenników czerni może być ona też czarna. Obie matowe lecz opalizujące i z kuszącymi lejami tub; budzące też respekt wielkością. Kolumny są bowiem duże, podłogowe, trójdrożne. Tubowa kolumna z początku oferty w wydaniu Avantgarde to nie żadna zabawka, ani ukłon w stronę posiadaczy małych pomieszczeń. Pod tym ostatnim względem nawet szczególnie, bo siadać trzeba dość daleko. Poza tym są rozłożyste, bo zatopiona w obudowie górna koncha jest duża. Podobnie jak w pozostałych modelach głośnik wysokotonowy (tuba 13 cm z 25 milimetrową mylarową membraną) umieszczono pośrodku; na dole, za jasnopopielatą maskownicą, lokuje się 30-centymetrowy woofer o celulozowej membranie nasączonej żywicą; a w partii szczytowej króluje 40-centymetrowy „spherical midrange horn” o membranie z papieru czerpanego. Głośnik wysokotonowy jest filtrowany pojedynczym kondensatorem, a średniotonowy ma niewidoczną z zewnątrz komorę rezonansową, tłumiącą mechanicznie częstotliwości powyżej 4 kHz, co nazwane zostało technologią CDC (Controlled Dispersion Characteristic).

Górna większa.

Sekcja pasywna oferuje skuteczność 104 dB i ma charakterystykę mieszaną; po części ze spadkiem 6, po części 12 dB na oktawę. Białe prostokąty o wysokości 104 i szerokości 49 centymetrów prezentują się od strony materiałowej znakomicie. Wykonano je z twardej pianki poliuretanowej (PUR), są matowe lecz z opalizującym połyskiem i bardzo przyjemne w dotyku. Gładkość konch i pozostałych płaszczyzn nie pozostawia nic do życzenia. Podstawa to chromowany stelaż mocowany śrubowo, obligujący wyraźne odgięcie do tyłu. Polski dystrybutor opatruje go dodatkowo starannie dopasowaną podstawą wypełnioną kryształami kwarcu od Acoustic Revive, dźwigającą całość o 3 centymetry. To już wystarczający powód, by charakterystyka odgięcia uległa zmianie i wymagała korekty; pomny przygody z też odgiętymi Lumen White zadbałem o to starannie.

Kolumny są wycenione przez producenta na 10 900 euro, a koszt dodatkowy to dwa kable zasilające, niezbędne sekcjom aktywnym. Nagrodą będzie dźwięk tub, a ten, jak wspominałem, jest szczególny.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

12 komentarzy w “Recenzja: Avantgarde ZERO TA XD

  1. Sławomir S. pisze:

    TA = Teil Active.
    Bezpośrednie tłumaczenie to „aktywne w części” lub prościej „częściowo aktywne”. Oczywiście zakładając, że to niemiecki, którego uczyli mnie w szkole, a nie lokalny dialekt z Reichenbach. Tam być może jest to „Aktywny Ogon”

    1. Sławomir S. pisze:

      Oczywiście powinieniem napisać 'Activ’, a nie „Active” Anglosaskie nazewnictwo już utkwiło w podświadomości. Podobnie jest z tym Tail (część) a nie Tail (ogon). Przyczynek do popularności języków w komunikacji rynkowej audio.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Tak czy inaczej ogona te kolumny w sensie dosłownym nie mają i są częściowo aktywne. 🙂

  2. Piotr Ryka pisze:

    Ze spraw aktualnych. Przyjechały po recenzję Final Audio D8000 – i to jest naprawdę mocny zawodnik. Szkoda, że taki drogi. Cena ustalona na 15 tys.

  3. Patryk pisze:

    Final D8000:WOW! Czekam bardzo na recenzje! (moze pobija Final X, moje jedne z wymarzonych sluchawek)

  4. Patryk pisze:

    WOW! Co za wiadomosci dla osoby, ktora marzy o Final X.

    Czuje cos, ze to moga byc TE SLUCHAWKI i kto wie, jezeli beda mialy magie X-ow i z pewnoscia jeszcze lepszy bas (przy tej technice jestem w 100% pewny, ze tak) to bedzie problem finansowy! Czekam bardzo na test!

    1. Piotr Ryka pisze:

      Połowa recenzji już napisana, tak więc będzie niebawem.

  5. Stefan pisze:

    Wyceniony w rejonach HE1000, LCD-4, Utopii. Ciekawe czy będzie to krok do przodu.
    No i pady welurowe.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Pady nie są welurowe, a postęp jest.

  6. Włodek pisze:

    Piotrze, nie rozumiem dlaczego napisałeś, że model Zero nadaje się do większych pomieszczeń niż model Uno. Przecież UNO jest większy gabarytowo i dwukrotnie droższy. Jest tego jakieś mądre wytłumaczenie ? Dlaczego UNO jest dobre do małych pomieszczeń ? Avantgarde Zero to wg mnie jest odpowiednik Mummy u Jacka Zagai (HORNS). Pozdrawiam Włodek

    1. Piotr Ryka pisze:

      Wytłumaczenie jest takie, że słuchałem Uno dobrze grające w kilkunastometrowym pomieszczeniu, a Zero nie.

      1. Paweł pisze:

        Ale to nie powód aby myśleć, że Zero nie zrobią tego lepiej. Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy