Recenzja: Avantgarde Acoustic XA Integrated

Avangarde_Xa_012_HiFi Philosophy   Rzadko opisuję całe systemy, jeśli nie liczyć relacji z Audio Show – i tym razem też nie do końca tak będzie. Źródło to bowiem inna firmowa bajka, wszakże reszta, gdy pominąć okablowanie, jest dziełem jednej firmy. Tak więc połowicznie, a nawet w dwóch trzecich, mieć będziemy do czynienia z dźwiękiem firmowym. Tak naprawdę nieodmiennie – bo jakżeby inaczej – opisuje się całe systemy, co najwyżej stosując wariantowe zmiany jakichś składników, ale w tym wypadku systemowość ta ma inny wymiar, bowiem jest to niewątpliwie szkoła brzmieniowa niemieckiego Avantgarde Acoustic.

Firma ta to znany szeroko producent głośników tubowych, nie mający specjalnie długiej genealogii, a zatem skoro szeroko znany, to najwyraźniej ceniony i szybko robiący karierę. Znany nie tylko z tub jako takich, ale także z tego, że mają te tuby inny kształt niż stosowane wcześniej – nie wykładniczo narastający, tylko nieco bardziej spłaszczony u wylotu, a dzięki temu szerzej rozrzucający muzykę. Tak więc szeroko znany producent Avantgarde Acoustic oferuje muzykę propagującą szerzej niż miało to miejsce w tradycyjnych tubach, co ma za zadanie skutkować szerokim uśmiechem słuchaczy. Przekonamy się czy faktycznie, ale to za chwilę.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

8 komentarzy w “Recenzja: Avantgarde Acoustic XA Integrated

  1. sebna pisze:

    Witam Piotrze,

    Ciesze się, że doświadczyłeś u siebie tych wszystkich emocji i wrażeń, które i ja miałem przyjemność doświadczyć kiedy słuchałem, już jakiś czas temu, Duo Omega z też firmową integrą (choć nie obecną serią).

    Dokładnie zgadzam się z Twoją recenzją. Bardzo dobrze uchwyciłeś te cechy, które są największymi wyróżnikami dobrze wykonanych tub a w szczególności dobrze oddanymi przez tuby AA.

    Ożywienie i wypełnienie całej dostępnej przestrzeni wydarzeniami muzycznymi tak, że aż czasami ma się wrażenie, że coś zaraz nie wytrzyma i pęknie czy pomieszczenie czy może my od nadmiaru emocji i pobudzenia choć oczywiście zależy to też od dobory muzyki i nastroju jakiego ze sobą niesie ale z całą pewnością na brak emocji nie można narzekać co dla mnie w słuchaniu jest najważniejsze. Moje muzyczne katharsis. Bez niego to tylko sterta bezdusznego sprzętu.

    Na forach, szczególnie polskich dużo się narzeka na tuby ale ja właśnie wróciłem z nietypowego „show” w UK, na którym pewno z połowa wystawianych systemów była oparta o głośniki tubowe 🙂 czyniąc je dominującą technologią spychając i ściskając biedne tradycyjne głośniki, niemałe i wcale nie lubiące bycia ściskanymi elektrostaty, plazmy i wstęgi do grupy głośników pozostałych.

    Co mi wcale nie przeszkadzało bo generalnie największym fanem jestem właśnie głośników tubowych więc show się dla mnie udał.

    Pisałem, że show nietypowy bo hotel wynajęty nie dla komercyjnych wystawców a przez prywatnych użytkowników dla innych użytkowników, gdzie co roku forumowicze zwożą swoje systemu z całej Anglii i je tam prezentują dla innych zapaleńców. HiFi Wigwam show. Nie ma tam nagonki na sprzedaż bo nikt też niczego nie sprzedaje  a słuchać można wszystkiego czego się ze sobą przyniosło i co ważne całą masę muzyki, której się nigdy nie słyszało w przeciwieństwie do oblatanych samplerów.

    Wracając do AA chciałem tylko napisać, że ciekawe jak to życie kołem się toczy 🙂 Ty właśnie, mam wrażenie, miałeś znacznie bardziej emocjonujące spotkanie z nimi niż za pierwszym razem gdy miałeś je u siebie ja natomiast po raz pierwszy w życiu słyszałem głośniki AA grające poniżej oczekiwań na HifiWigwam show. Oczywiście to nie głośniki tylko tor grał poniżej oczekiwań ale to był pierwszy raz kiedy najwyraźniej ktoś nie miał szczęścia do pokoju albo do składania systemu do kupy (a może po prostu brakło czasu na dopieszczenie pokręteł bo czasu nie było wcale na to a warunki zupełnie inne niż domowe znając metraże pokojów w UK). Nie ma w tym żadnej ujmy dla AA bo systemy zawsze można zepsuć lub nie dogadać się z akustyką co tylko potwierdza jak ostrożnym trzeba być w ocenianiu sprzętu w nieznanych i mało optymalnych warunkach szczególnie wystawowych czy zlotowych.

    Za to w nagrodę słyszałem system zupełnie zjawiskowy, który przyćmił wszystko co było dane mi do tej pory słyszeć w życiu. System przytachany przez inżynierów BBC (kilkaset kilogramów). Głośniki Rogers aktywne z lat 80-tych stworzone zresztą na potrzeby BBC napędzane amplifikacją Quada wszystko oryginalnie tak jak było używane w studiach BBC (włącznie z kablami w postaci drutów za kilka centów) a to wszystko dostawało sygnał z 3 odtwarzacz szpulowych (Nagra T, Sony APR-5003 i Studer A80). Ładunek emocjonalny tego systemu był porażający. Przestrzeń wyjątkowa (choć inna niż tubowa). Uczucie bycia tam na poziomie daleko poza możliwości najlepszych systemów, które słyszałem wcześniej. Realność dźwięku, choć niepozbawianego szumów i innych niedoskonałości technicznych była tak duża, że przestawałem odbierać ją jako muzykę a przechodziłem do postrzegania jako fizycznego wydarzenia, w którym biorę udział na dobre i na złe tam gdzie mnie poprowadzi opowieść. Porażający dźwięk wykraczający daleko poza namacalność, choć zupełnie inny niż audiofilski high-end AD 2015. Na pewnym etapie drogi ewidentnie się rozeszły, i zdaje się, że projektanci skupili się nie na tych aspektach, których powinni. System z BBC to mniej dodatków a więcej esencji, handel na który po tym doświadczeniu z chęcią bym przystał gdyby ktoś mi obiecał takie efekty.

    Do tego świetne opowieści o tym jak wygląda mastering, remastering i archiwizacja. Część albumów puszczanych była zupełnymi unikatami zremasterowanymi przez nich a przeważnie jeden remaster zajmuje ich dwójce do kilku miesięcy…. ale cóż to słychać. Efekty naprawdę wyjątkowe. Panowie zajmują się archiwizacją i remasterami w BBC od kilku dekad plus prywatnie z pasji i na własny użytek.

    Pozostał powrót do rzeczywistości. Wybiorę się posłuchać Omeg, żeby odświeżyć swoje wspomnienia i dokonać rozliczenia postępu technologicznego względem nowych doświadczeń.

    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Wielkie dzięki za obszerną relację. Pozostaje żałować, że się samemu na tym Wigwam Show nie było i nie słuchało Rogersów. Jest to jakaś prawidłowość, że systemy najlepiej grające to nie te przygotowane już komercyjnie do sprzedaży, tylko tak jak tam zrobione przez profesjonalistów, albo takie w stanie technicznym i też na poły profesjonalnym, jak ten którego słuchałem u Zingalego.

  2. Maciej pisze:

    Jako stały bywalec bloga wnioskuję o wymianę dywanika w przestrzeni odsłuchowej 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dywanik faktycznie mógł się opatrzyć, a ponieważ być może niedługo będzie na serwisie konto do uiszczania opłat „co łaska”, będzie się można zrzucić na nowy. Jest tylko taki problem, że ten dywanik to ręcznie tkany gobelin, który kosztował 9 tysięcy…

  3. AAAFNRAA pisze:

    Wiem, że to ponad rok od recenzji, ale jakby Pan porównał kolumny AA do Zingali Twenty 1.2 Evo? Też czarowały magią lampowości bez jednej lampy w torze 🙂

    P.S. Nie znam się na dywanikach, ale cena audiofilska!

    1. Piotr Ryka pisze:

      Zingali grają sceną magiczną, ale taką przede wszystkim idącą w dal a nie na słuchacza. Nie wypełniają całego wnętrza atakującym dźwiękiem, tylko zabierają w rozległy plener. Są bardziej do podziwiania niż brania w siebie. Ich muzykę przeżywa się fantastycznie, ale nico bardziej pozostaje ona na zewnątrz, jako zewnętrzne piękno, a ta od Avantgarde wchłania nas jak jakiś muzyczny tajfun. Większe tuby dają większe źródła i cały dźwięk w ogólności, a pod względem technicznym największa różnica jest taka, że bas u Zingali 1.2 EVO jest umiarkowanie potężny, a u Avantgarde Duo Grosso wszechpotężny.

      Jedne i drugie głośniki są jednoznacznie high-endowe, a tylko Duo Grosso bardziej szalone, dające ekstremalny spektakl. Audiofilizm totalny, naloty dywanowe. (NIezależnie od tego nieszczęsnego dywanika, który się znudził Maćkowi.)

      1. Maciej pisze:

        Gdybym dysponował budżetem wybrałbym Zingali, bo uważam je za łagodniejsze (acz równie barwne) na dłuższą metę.

        A propos dywanika, to chyba poruszyliśmy lukę w naszym świecie dźwięków – audiofilskie dywanowe absorbery akustyczne i nic tylko czekać jak ktoś zajmie się produkcją.

  4. Sławek pisze:

    Witam,
    Czytam recenzję i się w pełni zgadzam, bez sztucznej reklamy jako użytkownik podobnego systemu.Mam u siebie w domu AA wzmacniacz dzielony i Duo Mezzo.
    Ładunek emocji jak żaden inny. Kto mnie nie odwiedzi wycofuje swoje zdanie , że i tak nie usłyszy różnicy, chociaż może to i prawda, bo odbiera się całym ciałem…
    A sprzęt faktycznie można określić jako „szalony ”
    A propos dywaników to mam z Ikea za jedyne 500 pln, ale włochaty ! Drewniany sufit się też przydaje ( na wys 3 m )
    Pozdrawiam recenzenta za dobry humor i zapraszam na odsłuch z Kol. Robertem przy okazji…
    Pozdrawiam
    Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy