Recenzja: AudioSolutions Overture O202B

Odsłuch

...oraz dwa boczne z wyjątkowo efektownym wykończeniem o nazwie Tekstura.

…oraz dwa boczne w wyjątkowo efektownym wykończeniem o nazwie HG Texture.

   Z braku laku postawiłem monitory na za dużych dla nich podstawkach od Reference 3A i podłączyłem do za drogiego własnego systemu wzmacniającego z o wiele za drogim Accuphase u źródła sygnału. Ale to i tak była wzmacniaczowa taniocha względem słuchania ich na AVS z kosztującym aż sto tysięcy dzielonym Audia Fight Strumento No1 & No4, z którym czerpiąc sygnał od Lumina T1 grały rewelacyjnie. Za to kabel głośnikowy wziąłem dopasowany, bo niski model Harmonixa, natomiast głośnikowe zaciski pospinałem już znakomitej jakości zworami od Acoustc Revive. I w drogę.

Od razu coś muszę napisać odnośnie tych zwór. Otóż względem oryginalnych, dostarczanych z głośnikami, te własne, kosztujące 1600 PLN, dały radykalną poprawę, tak więc od razu mamy pewien cel w życiu, mianowicie lepsze zwory. Bo nie masz to jak się rozsiąść wygodnie w audiofilskim oprzyrządowaniu…

Opis dźwięku zacznijmy od sceny. W relacji z AVS napisałem, że była duża pomimo niewielkiego pomieszczenia. Lecz tu natrafiamy na paradoks, a w każdym razie zależność odwrotnie proporcjonalną, bo okazuje się, że teraz, w pomieszczeniu dużo większym i wyższym, scena była nie duża a średnia. Tak więc okazuje się, że głośniki zdolność operowania na dużych powierzchniach posiadają umiarkowaną i są raczej przeznaczone do pokoi o metrażu poniżej a nie powyżej dwudziestu metrów. To jednak żadna ujma, bo przecież właśnie do tego je przeznaczono. Kto ma większą powierzchnię, bez trudu znajdzie w ofercie AudioSolution coś odpowiedniego.

Że Overture 202B nie nasycały całego pomieszczenia potężnym brzmieniem nie znaczy, iż ich scena była niedobra czy nieciekawa. Monitorowym zwyczajem cała lokowała się za linią głośników, co bardzo bywa efektowne, idąc w głąb na jakieś dwa do trzech metrów. Za to na szerokość obejmowała cały obszar i mimo że kolumienki stały ponad metr od ścian bocznych, potrafiły wychodzić z dźwiękiem aż trochę poza nie. A przy tym dały pokaz stereofonii tak wybitny, że wiele kolumn kosztujących ponad pięćdziesiąt tysięcy zostawiły daleko z tyłu. Na specjalnym muzycznym materiale testowym łuki przerzucanych pomiędzy kanałami dźwięków były szybkie, efektowne i kompletne. Niczym szerokie wstęgi, nawet najmniejszej nie mające pośrodku luki. Pod tym zatem względem bardzo wysoka nota.

AudioSolutions_Overture_O202B_015_HiFiPhilosophy

Średnie i niższe tony obsługuje tutaj 4,5-calowy szerokopasmowiec od Peerless.

Lecz tak naprawdę powinienem był zacząć od ustawienia. Z tym, że nie w sensie lokalizacji na siatce kartezjańskiej pokoju, bo tu było całkiem standardowo, czyli jakiś metr osiemdziesiąt od ściany tylnej i trochę ponad metr od bocznych, tylko od wypoziomowania. Otóż sprawą podstawową jest odległość głośnika szerokopasmowego od podłogi, a ta powinna być identyczna jak odległość uszu słuchacza. Dużo się na tym zyskuje, toteż inne wypoziomowanie będzie wbrew audiofilskiej sztuce. Bowiem wraz z tym scena się poszerza i pogłębia, lokacje źródeł dźwięku lepiej się ogniskują a sam dźwięk też zyskuje na głębi i elegancji.

Wraz ze słowem „elegancja” dochodzimy do momentu chyba dla tych głośników najważniejszego, z tym, że powinniśmy je uzupełnić słowem „piękno”. Nie bójmy się tego słowa, chociaż brzmi górnolotnie. Piękno jest szczytową wartością w katalogu przymiotów muzycznych, a dla słuchającego obok emocjonalnego rozbudzenia a potem wyżycia, tonięcia w marzeniach, przywoływania wspomnień i ogólnego wzmożenia estetycznego – najważniejszą. A przy tym piękno jest namacalne. Ono jawi się wprost, bezpośrednio. Jeżeli tylko trochę na tym się skupisz i trochę się zastanowisz oraz dokonasz pod tym kątem przeglądu, słuchając różnych płyt i aparatur, szybko nauczysz się wyłapywać piękno, niczym jakiś szczególny aromat przesycające muzykę. Ale powiedzmy brutalnie – ono rzadko się zjawia. W przypadku większości torów jest najwyżej śladowe, albo całkiem schowane za pikanterią sopranów i brakiem harmonii średnicy. Za poczuciem nienaturalnej, nie mającej własnego powabu dziwności i za prymitywizmem budowania dźwięków oraz brakiem odpowiednio skomponowanej sceny. A przy tym piękno nie musi oznaczać ścisłego realizmu. Właściwie prawie nigdy go nie oznacza. Najpiękniejsze obrazy zwykle nie przypominają fotografii i w sensie warsztatowego realizmu często są pokraczne albo wręcz idiotyczne. A jednak kiedy oglądałem Madonnę wśród skał w National Gallery, doznałem czegoś mistycznego. Zupełnie jakby ten obraz ożył i jeszcze do tego miał więcej znaczeń niż sceny oglądane w codziennym życiu. A ponad tym wartość dodaną, jakąś szczególną poetykę i szczególną magię sposobu bycia. Coś, co sprawiało, że obcowanie z nim nie było zwykłym spotkaniem, ale o wiele głębszym przeżyciem; na obraz – nomen omen – snu. Patrząc nań wchodziło się w inną rzeczywistość a traciło kontakt z normalną.

AudioSolutions_Overture_O202B_014_HiFiPhilosophy

Natomiast soprany reprodukuje sprawdzona kopułka od Scan-Speaka.

Nie będę tego opisu przedłużał, by nie wprawiać w rozpacz tych wszystkich, dla których opis sprzętu powinien być samą techniczną relacją złożoną z prostych przymiotników, w rodzaju duży-mały, twardy-miękki, drogi-tani, ostry-tępy. Bo choć ten ostatni sam jeden dobrze ich charakteryzuje, to miejmy litość.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy