Recenzja: AudioSolutions Euphony 50

Audio_Solutions_Euphony_50_001_HiFi Philosophy   Tytułowe AUDIOSOLUTIONS – EUPHONY 50 to jedne spośród kilkunastu kolumn głośnikowych oferowanych przez litewskie Audio Solutions, z którego twórcą i właścicielem – Gedyminasem Gaidelisem – przeprowadzałem wywiad jeszcze na Audio Show w 2013 roku. Dodajmy, że spośród konstrukcji podłogowych one właśnie są w ofercie swego producenta najtańsze, a kosztują 6200 PLN.

Każde kolumny warto testować. Najdroższe – bo są najdroższe, najtańsze – bo najtańsze, a średnie – bo średnie, czyli najpopularniejsze. Akurat miałem wybór, mogąc sięgnąć równie dobrze po te Audio Solutions, co dziesięć prawie razy droższe Living Voice. Jedne i drugie czekały i się niecierpliwiły, ale że Audio Solutions dłużej, to im się należało pierwszeństwo. Pisząc to sam przed sobą udaję, a przed innymi się zgrywam. Mogłem sięgnąć po te lub te wedle grymasu, ale kolejkowa sprawiedliwość powinna jednak coś znaczyć, lecz przede wszystkim znaczące są odniesienia. A że właśnie napisał się test Studio 16 Hz Minas Anor, to pomyślałem, że odniesienia do nich w przypadku Audio Solutions będą sensowniejsze, bo Living Voice mają inne tereny łowów na klienta i porównań. No chyba, że nie są lepsze od takich spomiędzy pięciu a dziesięciu tysięcy, lecz to byłaby groza i poniewierka.

Zastanawiałem się też, czy dobrze będzie testować głośniki zaraz po sobie, jako że zatrąca to nieco monotonią, ale może właśnie dobrze, bo porównania będą świeże. Poza tym życie ma swoje podpowiedzi. Pewne wesołe urządzenie zdemolowało mi wszystkie porty USB na płycie głównej, tak więc jego testu nie będzie, a komputer jest do wymiany. Płyty się nie naprawi, a skoro trzeba kupić nową, to nie ma sensu brać takiej pod starszy procesor, tylko od razu z nowszym gniazdem 1150 pod i7-4790K, żeby nikt nie mógł powiedzieć, że się z nieodpowiednim sprzętem testuje. A to, jak zawsze przy komputerowych płytach, oznacza zakupowe zawirowania, rozkładanie i składanie komputera (kochane kabelki wy moje) oraz stawianie systemu – czyli parę dni niezbyt twórczych a za to uciążliwych działań. Tak więc piszę to z komputera bez gniazd USB w przededniu jego demontażu. Tak nawiasem nawet nie wiedziałem, że zewnętrzne urządzenie może uszkadzać porty USB, ale okazuje się, że może i nie ma w tym żadnych przeszkód. Załatwiło jeden po drugim dwa komputery tego samego dnia, tak więc jest pod tym względem wydajne jak jakiś dywersant. W sumie mógłbym też przetestować zamiast głośników przedwzmacniacz Abyssound, albo cokolwiek przytaszczonego do stacjonarnego kąta spośród klasycznego audio, lecz wizja testowania głośników po sobie jakoś mi się spodobała, tak więc niechaj się stanie.

Nim zatopimy się w konkret, słowo jeszcze o twórcy Audio Solutions. Widać, że ma się dobrze, bo ofertę stale poszerza i nowe modele wprowadza, tak więc robią te Audio Solutions karierę, a na ostatnim Audio Show zawadziłem o nie w pokoju Premium Sound i było to jedno z lepszych na tym Audio Show zawadzeń. Zatem nie ma strachu, szybują te głośniki wysoko i o firmę Audio Solutions nie musimy się martwić.

Budowa

Audio_Solutions_Euphony_50_007_HiFi Philosophy

Litewski high-end po raz drugi w naszej redakcji – Audiosolutions Euphony 50.

   Dowodzi też tego wygląd tych najtańszych w ofercie. Wykonano je bardzo starannie i w efekcie sprawiają wrażenie mebli z wysokogatunkowego drewna, a nie typowych kolumn głośnikowych z płyt MFD pokrytych okleiną. Do mnie przyjechały w tej zwącej się „Smoked Oak”, czyli z dymnego albo po prostu czarnego dębu. Pomimo czerni faktura drewna okazała się dobrze widoczna, a wykończenie krawędzi perfekcyjne. À propos tych krawędzi. Głośniki są wysokie na prawie 95 centymetrów, czyli już dobrze je widać, a kształt mają klasyczny, bez żadnych wygięć, z urozmaiceniem jedynie w postaci mocnego sfazowania wzdłuż właśnie krawędzi bocznych, ale tylko tych przednich. Z tyłu jest zwyczajnie oraz jedna para zewnętrznych przyłączy, nie schowanych w żadnej wnęce, a także tuż nad nimi mały bass-reflex, czyniący konstrukcję wentylowaną. Całość waży zdecydowanie mniej niż wyższe tylko o 5 centymetrów Studio 16 Hz Minas Anor, co wynika z cieńszych ścianek bocznych, mniejszej wyraźnie kubatury, mniejszej o jeden ilości głośników oraz braku wręg wzmacniających. Te zastąpiono pojedynczymi pionowymi po obu stronach wzmocnieniami, a pogrubiona spośród ścianek jest jedynie ta przednia. Mimo to konstrukcja pudła daje wrażenie sztywności i zwartości, mocno trzymając się w sobie. Na ile się sprawdza faktycznie, czyli jak to pudło w praktyce działa, to się zaraz przy odsłuchu okaże, a z innych rzeczy ważnych w odniesieniu do obudów trzeba wziąć pod uwagę wrażenie estetyczne patrzącego słuchacza. Nie ma pod tym względem rozczarowania. Dwa umieszczone u samej góry głośniki ciągną wzrok właśnie ku górze, a że ciągną go po smukłej sylwetce, same kolumny wydają się wyższe i jeszcze smuklejsze. Poza tym dają wrażenie jakbyśmy z kimś rozmawiali, bo te wysoko ulokowane głośniki są czymś w rodzaju głowy. W połączeniu z popisową stolarką i moją ulubioną czernią dało to bardzo dobry efekt wizualny, a wówczas zawsze przyjemniej się słucha. Kolumny mają własne kolce, a dodatkowo ustawiłem je na granitowych postumentach i obdarzyłem dokładnie tym samym torem co wcześniej testowane Minas Anor, tak więc mieć będziemy jak najbardziej do czynienia z porównaniami.

Z ważnych rzeczy pozostała jedna jeszcze sprawa, mianowicie użyte głośniki. Są nimi średnio-niskotonowy Peerless o średnicy 15 cm i celulozowej membranie oraz położony tuż nad nim jedwabny ScanSpeak; przy czym trzeba zauważyć, że wieniec głośnika średniotonowego nie zmieścił się na szerokość i jest po obu stronach okrojony.

Audio_Solutions_Euphony_50_012_HiFi Philosophy

Tym razem jest to jednak zdecydowanie prostsza, a co za tym idzie i zdecydowanie tańsza konstrukcja.

Podobnie jak u Minas Anor konstrukcja nie bawi się w decentralne ulokowanie głośnika wysokotonowego, zakładając że podcięcie krawędzi bocznych jest wystarczającym zabezpieczeniem przed rezonansami. Można mieć co do tego wątpliwości, ale tak postępuje większość producentów i nie ma się specjalnie co zżymać. W przypadku niewielkich obudów brak miejsca by się przesunąć, toteż obróbka krawędzi musi wystarczyć.

Dwa dobrej jakości głośniki uznanych producentów potrafią wspólnie przenosić pasmo 48 Hz – 23 kHz, a powiązano je zwrotnicą o punkcie podziału na wysokości 1,9 kHz. Mogą oddać 50 W mocy muzycznej przy skuteczności 86 dB i impedancji 6,4 Ω, przy czym dystrybutor zapewnił mnie, że usłyszę rzeczy jakich się nie spodziewam.

No to cóż, lampy w systemie trzema tradycyjnymi godzinami rozruchu  pogrzane, kolumny ograne, pora ruszać po te niezwykłości.

Odsłuch

Audio_Solutions_Euphony_50_008_HiFi Philosophy

Zastosowano tu klasyczny mariaż…

   Zacznę od tego, że znaleźć można w Necie recenzje, według których kolumny Audio Solutions Euphony 50 posiadają pasmo równe jak stół, a więc doskonale przyrządzone technicznie. Wyjątkowo ponoć są spójne i w całym zakresie wyrównane, a zatem poparte jakąś magią, czyniącą możliwym pełnię basu z 15-centymetrowego średniotonowca o papierowej membranie. Cuda do siebie to mają, że łatwo popełniać je na papierze, niewiele trudniej w mowie, natomiast niemal nigdy nie udają się w czynie. Mogłem zatem sobie o tym idealnie równym paśmie poczytać, zapewne mógłbym też o nim z kimś porozmawiać, natomiast od samych kolumn nie udało się go usłyszeć. Możliwe są w tej sytuacji dwie interpretacje. Albo te recenzje to nie są żadne recenzje, tylko materiały opatrunkowe dla rannych w bojach o rynek, albo za pisanie o dźwięku biorą się osoby nie mający o nim pojęcia.

Zostawmy drażliwe tematy. W sumie nie chciałbym o tym wspominać przy żadnej okazji, ale za bardzo się zirytowałem. Są pewne granice – jak mówił towarzysz Jaruzelski 13 grudnia roku pamiętnego; granice których przekraczać nie wolno. A kiedy to się robi, trzeba liczyć się z kontrą.

Przechodząc do rzeczy. Pisaniem o super wyrównanym paśmie robi się głośnikom Euphony 50 krzywdę, bo potem ktoś osłuchany weźmie je na ucho i te popisy słowne wyśmieje. One nie mają niskiego basu, a nawet średni jest niezbyt słyszalny w wymiarze podstawowym a nie poprzez akustykę; natomiast powyżej tego basowo akustycznego zawirowania zaznacza się przewaga wysokich tonów nad średnimi, aczkolwiek w stopniu dosyć umiarkowanym. Jednak wszystkie te ułomności, wynikające w sposób nieunikniony z ograniczeń konstrukcyjnych, bynajmniej nie oznaczają, że kolumn tych słuchać nie warto. Całkiem na odwrót, spośród takich za niewiele ponad pięć tysięcy uważam je za szczególnie udane. W tym miejscu muszę się zastrzec. Toru do ich odsłuchu użyłem zdecydowanie nadwymiarowego jakościowo, z samymi tylko interkonektami trzy razy droższymi od nich. To jednak daje pełny obraz możliwości w towarzystwie jakości ekstremalnej, a więc wiadomo ku czemu zmierzamy. A przy takiej jakości Euphony 50 walczą – i to walczą pięknie. A walczą przede wszystkim akustyką. To nią usiłują nadrabiać niedostatki techniczne i bardzo dobrze im to wychodzi.

Weźmy jednak na początek scenę. Budując ją poprzez ustawianie w pokoju odsłuchowym natrafiłem na jedną trudność, trudność stereofoniczną. Stawiane od siebie daleko, nie potrafiły oderwać dźwięku od głośników, który to dźwięk wyraźnie rozjeżdżał się na prawą i lewą stronę. Natomiast stawiane blisko za bardzo wszystko zlewały, do tego stopnia, że wykonawca potrafił przeskakiwać co parę sekund pomiędzy kanałami – i to wcale nie na zasadzie ukazywania jego nieznacznego ruchu, tylko nagłego dużego przeskoku. Także fortepian nie chciał się związać w jeden instrument, dając niskie tony po jednej, a wysokie po drugiej stronie.

Audio_Solutions_Euphony_50_009_HiFi Philosophy

…jedwabiu…

Ustawienie na szerokość okazało się więc wysoce wymagające, ale w końcu na bazie ciut ponad dwóch metrów i ze słuchaczem w oddaleniu o dwa i pół albo więcej scena stereofonicznie się ułożyła. Może nie idealnie, ale przyzwoicie. Natomiast zdecydowanie lepiej było pod względem głębi, gdyż ta przy odpowiednich nagraniach potrafiła być popisowa. Szczególnie ujął mnie kształt orkiestry w próbowanych symfoniach Beethovena pod batutą von Karajana. Opisałem kiedyś tę płytę, a jednym z jej licznych walorów jest szczególnie dobra, wręcz wybitna akustyka sali koncertowej, czyli Filharmonii Berlińskiej. Tę akustykę Euphony ukazały naprawdę świetnie – głęboko za linią swojego ustawienia, spiętrzoną i łukowato wygiętą, oskrzydlającą słuchającego. Rzędy instrumentów były doskonale widoczne, a kotły ustawione jak należy – wysoko i z tyłu.

W scenicznym popisie Euphony znalazło się też miejsce dla drugiej rzeczy popisowej, co najmniej równie ważnej, mianowicie dla promieniowania dźwięku. Wyraźnie parł on od swoich źródeł, podchodząc pod samego słuchacza. Takie małe Raidho, pomyślałem sobie kręcąc głową z uznaniem. Naprawdę, dużo było w tym graniu z niezwykłości znakomitych duńskich głośników, a choć maestria zdecydowanie skromniejsza, to przywołane wrażenia skłaniające do wspomnień i nawiązujące do tamtych smaków. A zatem w sumie, pomimo pewnych niedociągnięć stereofonii, doznania sceniczne okazały się bardzo pozytywne, a to jeszcze tym bardziej, że głośniki te okazują się nie mieć ograniczeń w wypełnianiu dźwiękiem dużych pomieszczeń, do których się jak najbardziej nadają. Mają wprawdzie czysto techniczne ograniczenia w postaci zniekształceń w dolnych rejestrach przy dużych poziomach głośności, no ale zmuszeni jesteśmy im to wybaczyć, bo przecież coś za coś – kto nie chce mieć ograniczeń, niech kładzie na stół pięćdziesiąt albo więcej tysięcy.

Tego braku niskiego basu oraz basowego wypełnienia nie odczuwa się jednak szczególnie, bo Euphony 50 walczą, jak mówiłem, akustyką. Brak niskiej wibracji membrany bębna czy struny kontrabasu nadrabiają wzmożoną akustyką tych instrumentów, odniesioną zarówno do wnętrza, czyli do pudeł rezonansowych, jaki na zewnątrz, do pomieszczenia w którym muzyka się toczy. Naprawdę mocno o to walczą i dużo potrafią osiągnąć. W przypadku dużych składów maskowanie akustyką udaje się niemal perfekcyjnie i trzeba dopiero się łapać, że wypełnienia i zejścia na dole brakuje. Troszkę gorzej wypada to w jazzie i muzyce rozrywkowej, o ile mieć będziemy do czynienia z perkusją i kontrabasem, a zwykle będziemy. Świetnie się za to maskuje fortepian, któremu taka wzmożona akustyka służy zdecydowanie, nadrabiając dźwięcznością i złożonością harmoniczną niedostatki potęgi i niskich rejestrów. Dobrze także maskuje się muzyka elektroniczna, o ile nie znamy dobrze danych utworów, wiedząc gdzie powinien pojawić się fizjologiczny bas na granicy słyszalności i bezpośredniego dotyku, albo przynajmniej taki normalnie głęboki, wszystko sobą rozwibrowujący.

Audio_Solutions_Euphony_50_010_HiFi Philosophy

…z papierem.

Z Euphony tego rodzaju doznań nie zaznamy i będzie nam musiała wystarczyć sama basowa akustyka. Najgorzej w związku z tym wypada muzyka rockowa, bo u niej trudno się schować za akustykę. Daje ona wprawdzie pewne maskowanie, wspierane dodatkowo dmuchaniem bass-refleksu, rzucającego coś w rodzaju basowych plam, ale prawdziwego łojenia i mocnej linii basu to nie zastąpi; i trzeba się na to godzić, albo prędziutko pomaszerować po suba i w nim znaleźć ukojenie.

Odsłuch cd.

Audio_Solutions_Euphony_50_005_HiFi Philosophy

Tak, tak – podobnych konstrukcji było już setki, ale sprawdźmy – może w litewskie wydanie będzie się wyróżniać czymś szczególnym. Posłuchajmy.

   Ogólnie biorąc z tej akustycznej prezentacji byłem jednak bardzo zadowolony, bo takiego spektaklu od kolumn za parę tysięcy zgodnie z przewidywaniem dystrybutora nie oczekiwałem. Zwłaszcza nie promieniowania dźwięku i tak dobrego obrazu orkiestry. A równie dobrze wypadły popisy operowe, a także muzyka odgrywana w kościołach lub innych miejscach o silnej akustyce, które umiejętności akustyczne samych Euphony świetnie wspierały, dostarczając słuchaczowi niemałych wrażeń.

Przejdźmy do ludzkich głosów. Te także wzmożone zostały akustycznie, a więc silnie oprawione akustyką. Wspomniana przewaga sopranów nad średnicą czyniła je równocześnie młodzieńczymi i świeżymi, a trzeba też zauważyć, że w dźwiękach Euphony dużo odnajdujemy powietrza – i to takiego, powiedziałbym, spienionego – jak również medium mają przejrzyste, o nieskalanej nawet czystości. Jednocześnie zaznaczała się w ich przekazie faktura głosów mająca lekką chrypkę; może taką trochę dodaną, ale czyniącą je atrakcyjnymi i bardziej niepowszednimi. Troszkę było też w newralgicznych momentach sybilacji, ale bardzo nieznacznej i tylko migawkowej. Młode, jasne, akustycznie podbite, świetnie transparentne i czasami z minimalną chrypką to było śpiewanie, które odebrałem jednoznacznie pozytywnie. Zwłaszcza że także ciepłe, akurat w temperaturze ludzkiego ciała, a przede wszystkim przywołujące obecność, która ma dla całego odbioru znaczenie kluczowe. W warstwie emocjonalnej zaznaczała się nuta słodyczy, gdy trzeba wzburzenia i porywczości, a kiedy indziej smutku i melancholii. Tak więc dobrze były te wokale przekazane emocjonalnie i z należytą też głębią głosów. Bowiem te braki na niskim basie, to sprawa osobna, a całe pozostałe pasmo brzmiało głęboko i z bardzo dobrą jak na cenę głośników przestrzennością całego dźwięku; w tym także sopranów, co czyniło archiwalne nagrania całkiem niezłymi w odbiorze.

Euphony nie mają tak dobrej średnicy jak Minas Anor i mniej też nieco dociążenia, ale soprany w ich promieniującej na wzór Raidho prezentacji łatwiejsze są do przyjęcia kiedy nagrane zostały w marnej jakości, choć z drugiej strony nie aż tak dobre jak u droższego konkurenta, kiedy nagrane zostały dobrze. Zawsze za to szczególnie dźwięczne, perliste i z akustyczną podnietą, dające poczucie bogactwa harmonicznego. Nieco nadnaturalnie podkręconego, ale jakże przyjemnego dla słuchacza.

Audio_Solutions_Euphony_50_011_HiFi Philosophy

I tak – na pewno rzuca się w ucho brak prawdziwie niskiego zejścia w niższe rejony pasma…

Mniej niż u Minas Anor dociążona i naturalna średnica jest u tych Euphony podobnie ciepła, ale nieco podwyższona, bardziej też krucha i zwiewna – z tą swoją chrypką i akustycznym wzmożeniem. Taka w efekcie trochę dwuskładnikowa, bo z jednej strony dociążona wcale, wcale i momentami gładka, a w drugiej, nakładającej się warstwie, lekko chropawa (w przyjemny sposób), delikatniejsza, bardziej transparentna, nasycona powietrzem i młodzieńcza. Ujmując rzecz zwięźle, bez nakładających się warstw i słownych wygibasów – mniej wypełniona, mniej nieco konkretna, a przy tym podniesiona wyraźnie ku górze. Nie w sposób irytujący, lecz dla kogoś osłuchanego odczuwalny. Tak więc dobre będą wzmacniacze o pełnym, nieco obniżonym brzmieniu, ale tylko w sensie tonacyjnej poprawności, bo przy okazji można zagubić tę akustyczną podnietę i promieniowanie, a to by nie było dobre z punktu widzenia przyjemności odbioru. Bo na przykład oklaski i poczucie obecności w koncertowych salach były przy tej podbitej akustyce bardzo satysfakcjonujące, zdecydowanie poprawiające muzyczną percepcję. Zostawmy jednak odniesienia do rzeczy nie słyszanych, bo nie chcę pisać co by było gdyby; tak więc zauważę jedynie, że przeciętny wzmacniacz gra dźwiękiem prostszym niż te użyte tutaj, a jakie to daje u tych Euphony efekty, tego nie wiem.

Sumując sprawę można powiedzieć, że Audio Solutions Euphony 50 nieco oszukują, robiąc więcej spektaklu niż rzetelnej roboty od podstaw, ale taka ocena jest zdecydowanie krzywdząca i za ten spektakl właśnie chciałem je pochwalić. Ma on swoją cenę. Czasami, nawet na niezbyt wysokich poziomach głośności, pojawiają się wzbudzenia, akustyka dolnych rejestrów wpada w rezonanse, a przy słabych nagraniach wokaliści stają się nieco zbyt zwiewni. Ale w zamian nie dostajemy spektaklu jawnie obarczonego grzechami jałowości przy skromnych przecież możliwości technicznych dyktowanych ceną, tylko wszystko jakoś się broni, a przy dobrych nagraniach bronić się nawet nie musi. Bowiem takie naprawdę dobrze nagrane płyty wręcz przepojone były zmysłowym czarem dobrze nasycających się głosów i elegancją całego brzmienia.

Audio_Solutions_Euphony_50_006_HiFi Philosophy

…jednakże sposób, w jaki aranżują akustyczny spektakl jest iście zjawiskowy w tym przedziale cenowym. Godne polecenia i rozważenia!

To prawda, że takich płyt wiele nie ma i słono kosztują, a w każdym razie z pewnością nie stanowią większości tego co oferują w sklepach. Jednak i bez ich pomocy, jak choćby z tym von Karajanem albo na płytach fortepianowych, potrafią te Euphony grać super, bo to promieniowanie dźwięku, podkręcona akustyka i elegancko rozpostarta za głośnikami scena dają niepowszedni jak na tego przedziału cenowego kolumny spektakl. Niepospolicie dużo się dzieje i dzieje się naprawdę ciekawie, że o nudzie nie ma mowy. Tym bardziej, że szczegółowość jest bardzo dobra, misterność rzeczy misternych w pełni ujawniona, a naturalność i namacalność w przypadku dobrych nagrań bez zarzutu. W sumie zatem dostajemy prezentację spektakularną, dużo powyżej oczekiwań gdy brać pod uwagę cenę. I za to należy się wysoka nota, bo to jest coś ekstra, coś świadczącego o dużym talencie konstruktora.

Podsumowanie

Audio_Solutions_Euphony_50_003_HiFi Philosophy   Kolumny nie będące pełnowymiarowymi konstrukcjami trójdrożnymi, w dodatku opartymi na dużych, drogich głośnikach i dobrze policzonych kanałach transmisji dźwięku, muszą mieć swoje ograniczenia. A to zmusza do kompromisu i szukania drogi na skróty oraz efektów maskujących. W zamian co innego otrzymujemy bezcenne – prawie każdego na nie stać. W przypadku recenzowanych teraz Audio Solution Euphony 50 i dopiero co Studio 16 Hz Minas Anor dostajemy w tych uproszczonych konstrukcjach dwu oraz dwu i pół drożnych i tak bardzo dużo. Od strony wizualnej świetny wygląd, a od dźwiękowej coś znacznie więcej niż przeciętność. Jedne i drugie są bardzo starannie wykończone i przede wszystkim oparte o dobre komponenty. Wkład surowcowy względem analogicznie kosztujących wyrobów światowych marek jest zdecydowanie wyższy i nie znajdziemy tu chińskich obudów, chińskich głośników ani chińskich kondensatorów. Mówiąc o chińszczyźnie mam na myśli ten jej rodzaj, który jednoznacznie kojarzy się z tandetą a nie z autentycznym wkładem twórczym chińskich inżynierów, bo to dwie całkiem różne rzeczy. Chodzi o chińszczyznę na zasadzie czystego wyrobnictwa dla zewnętrznych zleceniodawców, nastawionych na bezpardonową maksymalizację zysku. Od tego zarówno te polskie jak i litewskie kolumny są bardzo dalekie, ale koszty działają nieubłaganie, tak więc droższe Minas Anor mogą sobie na więcej pozwolić i u nich dźwiękowy teatr stoi na mocniejszych podstawach. Tym jednak większe brawa dla AudioSolution, które skromniejszymi środkami osiągają także nieprzeciętne efekty. Ich grania nie tylko da się słuchać na zasadzie, że jest ono znośne – no i trudno, na więcej nas nie stać – ale nawet nazwałem je małymi Raidho, tak są wybitne. Bo jest w ich graniu nawiązanie do tamtego pamiętnego przekazu; całkiem nawet jednoznaczne, chociaż technicznie o wiele skromniejsze. Uszyte ze zwykłego dźwiękowego perkalu a nie brokatów i jedwabi, albo – odwołując się do bardziej pasującej formy malarskiej – tylko dopiero szkicowe, stanowiące zapowiedź. Te porównania jednakże wyjątkowo kuleją, bo granie Audio Solution nie jest zaledwie szkicem, zapowiedzią ani przedsmakiem. Ono jest już spektaklem, przy dobrych płytach nawet takim nie bez rozmachu i żywej obecności aktorów, a jedynie operującym skromniejszą techniką, nie pozwalającą wchodzić w ten spektakl w całkowitym zachwyceniu, aż zamierając z zachwytu. Ale gra to naprawdę ciekawie i zrobione jest ze znawstwem przedmiotu. Nawet mi się wydaje, że część tego całościowego efektu osiągnięta została przez przypadek, przekraczając założenia. Ale może się mylę i może Gedyminas z pełnym rozmysłem tak nas czaruje, używając wypracowanych technik przyrządzania dźwięku. W sumie to wszystko jedno, grunt że mu wychodzi.

 

W punktach:

Zalety

  • Ciekawe, nietuzinkowo zaaranżowane brzmienie.
  • Podbita akustyka na usługach dźwiękowego spektaklu.
  • Ponadprzeciętne muzyczne „dzianie się”.
  • Trochę za mocno się akcentujące, ale bardzo dobrze, zwłaszcza pod względem przestrzennego rozpostarcia, zrealizowane soprany.
  • Podbarwiona sopranami, trochę przesunięta ku górze średnica, w przypadku dobrych nagrań przywołuje mimo to żywych wykonawców.
  • A w przypadku słabych wraz z sopranami nieźle tę ich słabość maskuje.
  • W efekcie wszystko nadaje się do słuchania.
  • Dość udane też maskowanie braku dolnych rejestrów akustyką.
  • Bogactwo harmoniczne, znakomicie uwidaczniające się w przypadku brzmień fortepianowych.
  • Dobra scena, czasami nawet znacznie więcej niż dobra.
  • Wyraźne promieniowanie dźwięku od źródeł, zdecydowanie wzbogacające przekaz.
  • Bardzo dobra szczegółowość i ukazywanie drobnych dźwięków.
  • Naturalna temperatura.
  • Ładny design i świetne wykończenie.
  • Dobry wkład surowcowy.
  • Dobry stosunek jakości do ceny.
  • Od sprawdzonego producenta.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Brak niskiego zejścia, maskowany po części akustyką.
  • Średni zakres podniesiony ku górze.
  • Dobre wypełnienie jedynie w przypadku wysokiej jakości nagrań.
  • Pewne kłopoty ze stereofonią.
  • Lekkie chwilowe wzbudzenia dolnych zakresów na dużych poziomach głośności.

 Sprzęt do testu dostarczył dystrybutor marki AudioSolutions, firma:

logo (1)

 

 

Strona producenta:

pic_logo

 

 

 

Dane techniczne:

  • Pasmo przenoszenia: 48 Hz – 23 kHz.
  • Skuteczność: 86 dB.
  • Moc ciągła:  50 W RMS.
  • Impedancja nominalna: 6,4 Ω.
  • Punkt podziału zwrotnicy: 1,9 kHz.
  • Przetworniki: 1 x 25 mm kopułka jedwabna; 1 x 150 mm papierowy nisko-średniotonowy.
  • Wymiary: 922 x 180 x 241 mm.
  • Waga: 13 kg/szt.
  • Cena: 6290 PLN. (Do forniru Olive dopłata 15%, do Santos Palisander 8%.)

 

System:

  • Źródło: Accuphase DP-700.
  • Przedwzmacniacz: ASL Twin-Head Mark III.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Interkonekty: Acoustic Zen Absolute Cooper, Sulek Audio.
  • Głośniki: Audio Solutions Euphony 50.
  • Kabel głośnikowy: Entreq Discover.
  • Kondycjoner: Entreq Powerus Gemini.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy