Recenzja: AudioSolutions Euphony 50

Odsłuch

Audio_Solutions_Euphony_50_008_HiFi Philosophy

Zastosowano tu klasyczny mariaż…

   Zacznę od tego, że znaleźć można w Necie recenzje, według których kolumny Audio Solutions Euphony 50 posiadają pasmo równe jak stół, a więc doskonale przyrządzone technicznie. Wyjątkowo ponoć są spójne i w całym zakresie wyrównane, a zatem poparte jakąś magią, czyniącą możliwym pełnię basu z 15-centymetrowego średniotonowca o papierowej membranie. Cuda do siebie to mają, że łatwo popełniać je na papierze, niewiele trudniej w mowie, natomiast niemal nigdy nie udają się w czynie. Mogłem zatem sobie o tym idealnie równym paśmie poczytać, zapewne mógłbym też o nim z kimś porozmawiać, natomiast od samych kolumn nie udało się go usłyszeć. Możliwe są w tej sytuacji dwie interpretacje. Albo te recenzje to nie są żadne recenzje, tylko materiały opatrunkowe dla rannych w bojach o rynek, albo za pisanie o dźwięku biorą się osoby nie mający o nim pojęcia.

Zostawmy drażliwe tematy. W sumie nie chciałbym o tym wspominać przy żadnej okazji, ale za bardzo się zirytowałem. Są pewne granice – jak mówił towarzysz Jaruzelski 13 grudnia roku pamiętnego; granice których przekraczać nie wolno. A kiedy to się robi, trzeba liczyć się z kontrą.

Przechodząc do rzeczy. Pisaniem o super wyrównanym paśmie robi się głośnikom Euphony 50 krzywdę, bo potem ktoś osłuchany weźmie je na ucho i te popisy słowne wyśmieje. One nie mają niskiego basu, a nawet średni jest niezbyt słyszalny w wymiarze podstawowym a nie poprzez akustykę; natomiast powyżej tego basowo akustycznego zawirowania zaznacza się przewaga wysokich tonów nad średnimi, aczkolwiek w stopniu dosyć umiarkowanym. Jednak wszystkie te ułomności, wynikające w sposób nieunikniony z ograniczeń konstrukcyjnych, bynajmniej nie oznaczają, że kolumn tych słuchać nie warto. Całkiem na odwrót, spośród takich za niewiele ponad pięć tysięcy uważam je za szczególnie udane. W tym miejscu muszę się zastrzec. Toru do ich odsłuchu użyłem zdecydowanie nadwymiarowego jakościowo, z samymi tylko interkonektami trzy razy droższymi od nich. To jednak daje pełny obraz możliwości w towarzystwie jakości ekstremalnej, a więc wiadomo ku czemu zmierzamy. A przy takiej jakości Euphony 50 walczą – i to walczą pięknie. A walczą przede wszystkim akustyką. To nią usiłują nadrabiać niedostatki techniczne i bardzo dobrze im to wychodzi.

Weźmy jednak na początek scenę. Budując ją poprzez ustawianie w pokoju odsłuchowym natrafiłem na jedną trudność, trudność stereofoniczną. Stawiane od siebie daleko, nie potrafiły oderwać dźwięku od głośników, który to dźwięk wyraźnie rozjeżdżał się na prawą i lewą stronę. Natomiast stawiane blisko za bardzo wszystko zlewały, do tego stopnia, że wykonawca potrafił przeskakiwać co parę sekund pomiędzy kanałami – i to wcale nie na zasadzie ukazywania jego nieznacznego ruchu, tylko nagłego dużego przeskoku. Także fortepian nie chciał się związać w jeden instrument, dając niskie tony po jednej, a wysokie po drugiej stronie.

Audio_Solutions_Euphony_50_009_HiFi Philosophy

…jedwabiu…

Ustawienie na szerokość okazało się więc wysoce wymagające, ale w końcu na bazie ciut ponad dwóch metrów i ze słuchaczem w oddaleniu o dwa i pół albo więcej scena stereofonicznie się ułożyła. Może nie idealnie, ale przyzwoicie. Natomiast zdecydowanie lepiej było pod względem głębi, gdyż ta przy odpowiednich nagraniach potrafiła być popisowa. Szczególnie ujął mnie kształt orkiestry w próbowanych symfoniach Beethovena pod batutą von Karajana. Opisałem kiedyś tę płytę, a jednym z jej licznych walorów jest szczególnie dobra, wręcz wybitna akustyka sali koncertowej, czyli Filharmonii Berlińskiej. Tę akustykę Euphony ukazały naprawdę świetnie – głęboko za linią swojego ustawienia, spiętrzoną i łukowato wygiętą, oskrzydlającą słuchającego. Rzędy instrumentów były doskonale widoczne, a kotły ustawione jak należy – wysoko i z tyłu.

W scenicznym popisie Euphony znalazło się też miejsce dla drugiej rzeczy popisowej, co najmniej równie ważnej, mianowicie dla promieniowania dźwięku. Wyraźnie parł on od swoich źródeł, podchodząc pod samego słuchacza. Takie małe Raidho, pomyślałem sobie kręcąc głową z uznaniem. Naprawdę, dużo było w tym graniu z niezwykłości znakomitych duńskich głośników, a choć maestria zdecydowanie skromniejsza, to przywołane wrażenia skłaniające do wspomnień i nawiązujące do tamtych smaków. A zatem w sumie, pomimo pewnych niedociągnięć stereofonii, doznania sceniczne okazały się bardzo pozytywne, a to jeszcze tym bardziej, że głośniki te okazują się nie mieć ograniczeń w wypełnianiu dźwiękiem dużych pomieszczeń, do których się jak najbardziej nadają. Mają wprawdzie czysto techniczne ograniczenia w postaci zniekształceń w dolnych rejestrach przy dużych poziomach głośności, no ale zmuszeni jesteśmy im to wybaczyć, bo przecież coś za coś – kto nie chce mieć ograniczeń, niech kładzie na stół pięćdziesiąt albo więcej tysięcy.

Tego braku niskiego basu oraz basowego wypełnienia nie odczuwa się jednak szczególnie, bo Euphony 50 walczą, jak mówiłem, akustyką. Brak niskiej wibracji membrany bębna czy struny kontrabasu nadrabiają wzmożoną akustyką tych instrumentów, odniesioną zarówno do wnętrza, czyli do pudeł rezonansowych, jaki na zewnątrz, do pomieszczenia w którym muzyka się toczy. Naprawdę mocno o to walczą i dużo potrafią osiągnąć. W przypadku dużych składów maskowanie akustyką udaje się niemal perfekcyjnie i trzeba dopiero się łapać, że wypełnienia i zejścia na dole brakuje. Troszkę gorzej wypada to w jazzie i muzyce rozrywkowej, o ile mieć będziemy do czynienia z perkusją i kontrabasem, a zwykle będziemy. Świetnie się za to maskuje fortepian, któremu taka wzmożona akustyka służy zdecydowanie, nadrabiając dźwięcznością i złożonością harmoniczną niedostatki potęgi i niskich rejestrów. Dobrze także maskuje się muzyka elektroniczna, o ile nie znamy dobrze danych utworów, wiedząc gdzie powinien pojawić się fizjologiczny bas na granicy słyszalności i bezpośredniego dotyku, albo przynajmniej taki normalnie głęboki, wszystko sobą rozwibrowujący.

Audio_Solutions_Euphony_50_010_HiFi Philosophy

…z papierem.

Z Euphony tego rodzaju doznań nie zaznamy i będzie nam musiała wystarczyć sama basowa akustyka. Najgorzej w związku z tym wypada muzyka rockowa, bo u niej trudno się schować za akustykę. Daje ona wprawdzie pewne maskowanie, wspierane dodatkowo dmuchaniem bass-refleksu, rzucającego coś w rodzaju basowych plam, ale prawdziwego łojenia i mocnej linii basu to nie zastąpi; i trzeba się na to godzić, albo prędziutko pomaszerować po suba i w nim znaleźć ukojenie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy