Recenzja: Audioform Adventure 203,5

Audioform_Adventure 203   O krakowskiej firmie Audioform i jej animatorze, Tomaszu Kursie, było już przy okazji recenzji kolumn Audioform Adventure 304, ale dla porządku przypomnę, że manufaktura działa od dawna i we wtajemniczonych kręgach jest bardzo ceniona, natomiast nie szukała wcześniej rozgłosu, ponieważ działała po trosze hobbystycznie. Jej właściciel ma inne źródła utrzymania i o rynek nie musiał zabiegać, ale pod naciskiem audiofilskiego środowiska na koniec się ugiął i postanowił zmienić działalność z nazwijmy to – undergroundowej, na normalną – szerokorynkową. A do tego potrzebne są recenzje i reklamy, a nie sama tylko poczta pantoflowa oraz szeptane relacje, jak również pokazywanie się na wystawach, co też ma nastąpić.

Dla porządku przypomnę także, że osoba pana Tomasza łączy niezwykle rzadko, o ile w ogóle wspólnie występujące umiejętności, jako że jest muzykiem i jednocześnie plastykiem – specjalistą od wzornictwa przemysłowego. A że zna się też na elektronice, akustyce i obróbce materiałowej, to zbieg tych umiejętności w postaci kolumny głośnikowej niewątpliwe rodzi ciekawość. Z ręką na sercu mogę stwierdzić, że kiedy ciekawość ta w moim przypadku została zaspokojona, nie doznałem rozczarowania w sensie niedobrych wrażeń słuchowych, a jedynie takiego często towarzyszącego recenzentom poczucia utraty, kiedy sprzęt przynoszący radość pakuje się i odjeżdża. Ale każda praca ma gorsze momenty, nawet tak przyjemna jak życie ze słuchania muzyki.

Jednak pisanie recenzji o aparaturze odtwórczo-muzycznej ma nie tylko chwile radosne i chwile mniej miłe, lecz także pewną logikę oraz pewne wymogi podejścia. Mam na myśli, że modus operandi tych przedsięwzięć wymaga, aby urządzenia w ramach szkoły jakiegoś producenta opisywać rosnąco a nie malejąco, czyli od tańszych do droższych. Bo lepiej wszak robić odwołania w rodzaju „a te, to jeszcze więcej potrafią”, niż „te nie umieją aż tyle”. No ale jest jeszcze inna logika, mianowicie logika życia. A ono nie zawsze idzie na rękę i w parze z życiową wygodą, więc czasem trzeba pod prąd płynąć, chociaż chciałoby się z prądem. Zatem kolejność będzie tym razem odwrotna, jako że większe i droższe Audioform zostały już opisane, a teraz zajmiemy się mniejszymi – Adventure 203,5. Ta wygodniejsza dla recenzenta kolejność nie została wdrożona, ponieważ mniejsza „Przygoda” dłuższych wymagała poprawek i większego nakładu pracy, toteż dopiero obecnie melduje się w formie turniejowej, takiej aby sprokurowane nią audio naprawdę nas radowało. 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

6 komentarzy w “Recenzja: Audioform Adventure 203,5

  1. Sławomir S. pisze:

    Głośniki te 'słyszymy’ na razie dzięki barwnemu opisowi, ale widzimy na oczy własne. I nie dowierzam im (tj oczom właśnie). Zastanawia mnie, jak taki wtórny wzorniczo produkt, ewidentnie wzorujący się na pomyśle Focala, może firmować projektant wzornictwa przemysłowego. Brr..

    1. PIotr Ryka pisze:

      A co z pozostałymi głośnikami? Dlaczego wolno takie nie odgięte robić tym, którzy sami nie wymyślili pierwszego nieodgiętego? I czy wolno robić rowery tym, którzy nie wynaleźli bicykla, a samochody komukolwiek poza Daimlerem?

      1. Sławomir S. pisze:

        A wolno, wolno .. i wolno nie być zachwyconym. Nie zarzucam wzorniczej wtórności poprzez użycie głośnika z membraną o kształcie stożka, którą już ktoś wymyślił. Dlatego absurdalny ten przykład z bicyklem i samochodem, zwłaszcza z samochodem, gdzie obecnie właśnie FORMA jest nośnikiem rozpoznawalności marki. Podobnie z tak porozcinaną bryłą głośnika – to stało się rozpoznawalnym elementem wzorniczym marki Focal. WZORNICZYM w rozumiemiu FORMY, która stała sie czymś więcej niż obudową dla funkcją i konstrukcji. Nie twierdzę , ze produkt jest wtórny, jest zapewne nasycony innowacjami, ale FORMA jest wtórna. A wzornictwo to FORMA.

        1. PIotr Ryka pisze:

          Ale przecież w tym wypadku nie chodzi o formę wzorniczą w sensie czysto wizualnym, tylko formę podporządkowaną użyteczności. Audioform, podobnie jak Focal, uważa że kątowe ustawianie głośników z ogniskową na słuchaczu daje dobre efekty. Osobiście mogę jedynie stwierdzić, iż obie kolumny Audioformu podobały mi się bardzo, a kolumny Focala na AS w 2013 uznałem za dźwięk wystawy, podczas gdy ich flagowe Utopie w roku 2014 grały na AS koszmarnie. Odnośnie zaś do samej formy, to Audioform stawia swoje na nóżce i tył wykańcza półkoliście, a Focal nie. Tak więc podobieństwo jest częściowe.

          1. Julian S. pisze:

            Z tego co słyszałem od Pana Tomasza projekt kolumn serii Adventure powstał jakieś 10-12 lat temu, a zatem na długo zanim Focal stworzył taką formę dla swoich głośników.
            W tamtych latach było to wzornicze objawienie. Niestety o undergroundowych kolumnach Audioform praktycznie nikt nie słyszał, a produkty Focala są znane powszechnie i dlatego można odnieść wrażenie że projekt Audioform jest wtórny, choć to nieprawda.
            Na marginesie dodam że od strony wzorniczej ja osobiście mam innego faworyta w ofercie tej firmy, czyli głośniki z serii Nord (choć nigdy ich nie słyszałem).

  2. Sławomir S. pisze:

    W takim razie wycofuję swoje 'formalne’ marudzenie. A popchnięty w kierunku sprawdzenia oferty firmy Audioform wyrażam szczere uznanie dla projektu kolumn z serii Classic. Less is More!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy