Recenzja: Audio-Technica ATH-W3000ANV

Add NewAudio-Technica ATH-W3000ANV_008_HiFi Philosophy   Na rok 2012 przypadła 50-ta rocznica powstania japońskiej Audio-Techniki, założonej w 1962 przez  Hideo Matsushitę, znawcę inżynierii nagraniowej i konstruktora wkładek gramofonowych. Firma od początku zlokalizowana była w Tokio, gdzie wciąż znajduje się jej siedziba, i teraz bardzo jest duża, większa niż Beyerdynamic czy Sennheiser. Jak tamte produkuje przede wszystkim aparaturę profesjonalną oraz słuchawki, a także znane i cenione wkładki gramofonowe, od których zaczynała. Znamy się z Audio-Technicą jak łyse konie, bo pierwsze naprawdę najwyższej klasy słuchawki jakich słuchałem i przez chwilę których byłem posiadaczem, to była elektrostatyczna Audio-Technica ATH-7, jak na ówczesne lata 80-te prezentująca zachwycający poziom, a potem przez wiele lat używałem wciąż jeszcze flagowych ATH-W5000, które też dobrze wspominam i jeśli będę kiedyś gromadził kolekcję najlepszych słuchawek, znów je kupię.

Słuchawek elektrostatycznych Audio-Technica nie produkuje od bardzo dawna, czego szkoda, bo były naprawdę świetne, przylgnął natomiast do niej wizerunek producenta słuchawek zamkniętych; nie bez racji, bo wytwarza ich wiele modeli, z których zwłaszcza te klasy niższej i średniej mają bardzo wielu użytkowników, cieszących się ich wysoką jakością za niewielkie pieniądze. Nie znaczy to, że słuchawek otwartych Audio-Technica nie umie zrobić, bo recenzowany parę miesięcy temu model ATH-AD1000X okazał się niezwykle udany. Faktem jest jednak, że większość produkcji to konstrukcje zamknięte i faktem jest też, że wszystkie modele jubileuszowe także zamkniętymi były. Takich jubileuszowych popisów japoński producent nagłownego, studyjnego i gramofonowego high-endu miał przed wypuszczeniem recenzowanych tutaj W3000 w dorobku dwa przykłady, w postaci modelu W2002, wypuszczonego z okazji 40-lecia i L3000, zaprezentowanego pięć lat później, na nie do końca okrągłe 45-lecie. Szczególnie te ostatnie zapisały się w pamięci, jako powstały w ilości pięciuset egzemplarzy przykład audiofilizmu rozpasanego, kosztującego 2350 dolarów i obszytego w całości luksusową skórą. Sławetny bas jakim darzyły przyprawiał wielu o pożądliwe drżenie, bo wiadomo czym bas bywa dla niektórych.

Hideo-Matsushita

Hideo Matsushita
źródło: eu.audio-technica.com

Przyznać muszę, że w czasie zbliżającego się kolejnego jubileuszu, którego artefakt upamiętniający właśnie recenzuję, sam byłem dość podniecony, oczekując czegoś niezwykłego. Wydawało się, że z takiej okazji jak półwiecze istnienia Audio-Technica pokaże coś rzeczywiście wyjątkowego, a potem przekuje to w odrobinę skromniejszą wersję masową. Trochę w tej sytuacji byłem zawiedziony, gdy okazało się, że uczczenie wielkiego jubileuszu to dużo skromniejsze niż w przypadku poprzedniego, mniej okrągłego, słuchawki za 1300 dolarów, o wyglądzie prawie nie odbiegającym od cały czas poczynając od 2005 roku produkowanych W5000. Jeszcze bardziej rozczarowany byłem niemożnością uczczenia tego jubileuszu na naszej ziemi, jako że polski dystrybutor Audio-Techniki, firma Konsbud Audio, nie otrzymał żadnego jubileuszowego egzemplarza. Jeszcze ta złość narastała podczas czytania zagranicznych recenzji i licznych wpisów pochwalnych, jakie światowe forum słuchawkowe Head-Fi pod adresem jubileuszowego wyrobu skierowało, nieodmiennie sławiąc jego zalety. Słuchawki ocenione zostały wysoko, a niekiedy wręcz owacyjnie, przy czym dominowała opinia, że są względem W5000 dość podobne, ale łatwiejsze w słuchaniu, bo cieplejsze i bardziej analogowe. Nie oceniono ich natomiast całościowo wyżej, co znów było rozczarowujące, ale mniej znacznie, jako że potencjał dotychczasowego flagowca był bardzo pokaźny, z bardzo dużą jak na słuchawki zamknięte sceną i świetną szczegółowością na czele.

Poczytałem sobie, popatrzyłem na zdjęcia, parę razy zagadnąłem dystrybutora z gasnącą nadzieją – i na koniec obszedłem smakiem. Rok jubileuszowy minął, przeminął następny, słuchawki wyszły z produkcji po ukończeniu ostatniego z przewidywanych dóch tysięcy egzemplarzy, a ja pogodziłem z tym, że ich nie usłyszę. Do Japonii droga daleka, na amerykańskich zlotach nie bywam, a o jednym bodaj egzemplarzu w Europie nie słyszałem. Coś zdaje się w okolicach Londynu błysnęło, ale dobrze nie pamiętam. Aż tu naraz podczas rozmowy ze znajomym dystrybutorem sprzętu całkiem innego niż Audio-Technica okazało się, że potrzebując słuchawek do laptopa kupił w ciemno akurat tę jubileuszową Audio-Technicę i bardzo jest z niej zadowolony. Od razu zapytałem o możliwość przetestowania, a otrzymawszy zgodę odczułem ulgę, że jednak mi ten stale uciekający jubileusz się nie wywinie. Ciągle były jednak inne sprawy, w sensie dystrybucyjnym pilniejsze, zwłaszcza że W3000 inaczej jak na rynku wtórnym kupić już teraz się nie da, tak więc czas upływał a opisu nie było. Na koniec jednak słowo stało się ciałem i rzeczony przedmiot tęsknych westchnień oraz cichego przeklinania pod wąsem wreszcie zawitał. Na głowie właśnie go trzymam, a obejrzawszy uprzednio celem podzielenia się wrażeniami po pióro sięgam i w kałamarzu je moczę.  

Wygląd i budowa

Audio-Technica ATH-W3000ANV_002_HiFi Philosophy

Dwa lata po premierze – Audio-Technika ATH-W3000ANV.

   Słuchawki dostarczane są w eleganckim, wykończonym skórą etui, zawierającym odręcznie podpisaną notę autorstwa Kazuo Matsushity, obecnego prezesa firmy. O tym ich aspekcie nic jednak nie mogę powiedzieć, bo otrzymałem jedynie same słuchawki, bez żadnych dodatków. Co się tyczy powierzchowności, to jest bardzo podobna do W5000, a tak naprawdę ściśle nawiązuje do widzianej u W2002 i L3000. Stanowi kombinację drewnianych pokryw, opatrzonych po drugiej stronie mięciutkimi skórzanymi padami o lekkim profilowaniu, oraz pałąka złożonego z dwóch cienkich prętów, a także specjalnych klapek na luźnych uchwytach. Konstrukcja jest nietypowa ale od dawna przez Audio-Technicę stosowana i dobrze się sprawdzająca. Słuchawki układają się bez zarzutu, dokładnie przylegając do skóry swoimi też skórzanymi padami, miłymi i chłodnymi w dotyku. Nacisk mają dość lekki, ale mimo to nie ma mowy o żadnym spadaniu, a ruszać się i głową kręcić można do woli. W końcu Audio-Technica to producent urządzeń studyjnych, tak więc ich słuchawki muszą mocno siedzieć na głowie. Dodatkową zaletą jest brak regulacji, ponieważ są unisize, pasując bez żadnego regulowania na każdą głowę.

Pomimo ogólnego podobieństwa jest jednak parę mniejszych i większych względem flagowca i jubileuszowych poprzedników różnic. Przede wszystkim drzewo niż u flagowych jest inne, bo w przypadku W5000 to heban, a u W3000 powrócono do użytego w W2002 i L3000 gatunku Asada, a więc tradycyjnej japońskiej wiśni w wydaniu ekskluzywnym, dziko rosnącym wyłącznie w niewielkich enklawach leśnych na wyspie Hokkaido. W efekcie słuchawki są nieco lżejsze, a powierzchowność inna – ciemnowiśniowa a nie brązowa i bez rysunku słojów. Wyglądają bardziej jak odlew niż drewno, a wykończenie mają na wysoki połysk a nie satynowe. Jedynym akcentem wychodzącym poza jednolitość barwową jest biegnący wokół modelującego kształt muszli przełamania na obwodzie pas jaśniejszej barwy, dobrze widoczny w jasnym oświetleniu. Nieco inny jest także pałąk, którego mocowanie ukształtowano trochę inaczej, a same pręty nieco grubsze, bo pokryte grubszą otuliną. Także klapki obejmujące głowę zamocowano w inny sposób, pozbywając się wypadających czasem drucików mocujących je w prowadnicach. Samo drewno prezentuje się moim zdaniem nieco ładniej, a już na pewno ma weselszy odcień, natomiast pałąk względem flagowca i poprzednich modeli jubileuszowych wygląda nieco bardziej siermiężnie, choć także jest po części z magnezu. Nieco inny jest też kabel, to znaczy też cienki, ale nie pokryty na zewnątrz kevlarem, tylko szorstkawym oplotem brązowego koloru. Także ma trzy metry długości i zakończenie eleganckim firmowym wtykiem; i podobnie nie ma tendencji do skręcania, a także mimo cienkości bardzo jest mocny. Całość okazuje się lekka, wygodna i bardzo ładna, najbardziej podobna do modelu W2002, natomiast nie tak niepospolita jak L3000.

Audio-Technica ATH-W3000ANV_003_HiFi Philosophy

Rocznica, nie rocznica – pałąk nagłowny typowy dla Audio-Techniki musi być.

Od strony technicznej coś na pewno zostało zmienione, bo od W5000 grają inaczej, choć także z niemałym podobieństwem, ale co dokładnie zmieniono, tego się nie dowiemy. Na pewno jakiś wpływ na brzmienie ma inny materiał komory rezonansowej i trochę inne jej ukształtowanie, bo postukawszy zyskujemy inną odpowiedź dźwiękową. Podobno Asada jest wyjątkowo cennym surowcem na instrumenty muzyczne, jak również zapewne łatwiejszym do formowania a przy tym trwalszym od hebanu, bo uformowane z niej muszle wydają się cieńsze od hebanowych. Dźwięk przy stukaniu jest nieco wyższy, a sama aktywność brzmieniowa także wyższa. Zupełnie jak u pudła gitary czy skrzypiec. We wnętrzu asadowych komór spoczywają 53-milimetrowe przetworniki, zapewne takie same, choć może trochę inaczej zestrojone niż u W5000, także chwalące się niezwykłą, wynoszącą aż 8N czystością użytej do nawijania cewek miedzi i jak wszystkie wysokiej klasy słuchawki mające neodymowe magnesy. Pasmo przenoszenia zaczyna się niezwykle nisko, bo od częstotliwości 5 Hz, a kończy wysoko, przy 42 tysiącach. Impedancja jest mała, 42-ohmowa, a skuteczność wyjątkowo duża, szacowana na 102 decybele. Wszystko zapewne w następstwie faktu chęci dobrej współpracy z urządzeniami przenośnymi, wytyczającymi współczesne trendy. Cienkie pokrywy komór zapewniają lekkość, tak więc W3000 są lżejsze niż W5000, a jest pomiędzy nimi jeszcze jedna różnica, otóż pady W5000 są po stronie za uchem wyżej wymodelowane, tak więc kąt odgięcia od głowy jest u nich większy, chociaż nie jakoś bardzo.

Odsłuch

Przy komputerze

Audio-Technica ATH-W3000ANV_004_HiFi Philosophy

Jakość jego wykonania przedstawia się natomiast nieco lepiej od standardowych modeli.

   Mam w tym momencie pewien dylemat, bowiem chwilowo mój kącik komputerowy stanowi przetwornik Phasemation HD-7A192 i tegoż Phasemation wzmacniacz słuchawkowy EPA-007. A więc niby wszystko w porządku – bo czemuż by nie? – ale nie tak do końca, jako że zestaw ten okazał się grać z Audio-Technicą ATH-W3000ANV wyjątkowo dobrze. Ktoś powie, że zgłupiałem, bo jak w tej sytuacji można narzekać, jednak dwa są moim zdaniem powody do pewnych zastrzeżeń. Po pierwsze grało to naprawdę wyjątkowo, wyraźnie lepiej niż w przypadku kilku innych próbowanych przetworników i wzmacniaczy, znakomitej tak nawiasem jakości, tak więc komuś nie posiadającemu pary urządzeń Phasemation niełatwo będzie powtórzyć podobną synergię; a po drugie – i co ważniejsze – grało trochę nietypowo, to znaczy inaczej niż ta Audio-Technica grywa zazwyczaj. Zazwyczaj bowiem gra ona w typowym dla swojej marki stylu, typowym w każdym razie dla szczytowych konstrukcji zamkniętych. Przez typ ten rozumiem pewną specyficzną pogłosowość, a także rzadkiej miary delikatność, wynikającą ze średniego wypełnienia oraz niewielkiego formatu źródeł, jak również lekką nerwowość, wynikającą z ogromnej szczegółowości oraz bardzo wysokiej aktywności akustycznej kreowanego przez drewniane muszle otoczenia. W efekcie posiadane przez lata W5000 grały dobrze jedynie ze wzmacniaczem Twin-Head i prawdę mówiąc z żadnym innym nigdy mi się tak do końca nie podobały. Tu natomiast zaistniała synergia wyjątkowa, a połączenie procesora K2 w przetworniku z dostrojeniem impedancyjnym i regulacją twardości brzmienia we wzmacniaczu dało efekt spektakularny. Spektakularny do tego stopnia, że poświęciłem na słuchanie czas bynajmniej na to nie przeznaczony.

Audio-Technica ATH-W3000ANV_005_HiFi Philosophy

Szkoda że to tylko krótka, limitowana seria.

Po tygodniu pisaniny, odsłuchów i najróżniejszych załatwień planowałem bowiem dać sobie przynajmniej w weekendowy wieczór odpust od codziennych zajęć, już choćby tylko dlatego, że taki reset korzystnie wpływa na odsłuchową formę. Nic z tego jednak nie wyszło, bo przywdziawszy późnym popołudniem słuchawki, zdjąłem je dopiero późną nocą. Nie, nie napiszę teraz, że nic nigdy tak przedtem nie grało, bo nie byłaby to prawda. A jednak grało nadzwyczajnie, a jeszcze w miarę słuchania narastało zżycie z systemem i w efekcie słuchanie stawało się coraz przyjemniejsze. W pierwszej chwili pomyślałem, że rzecz jest następstwem jakości plików, bo na początek kliknąłem na pulpicie kilka ikonek uruchamiających pliki DSD i MQS, które rutynowo do natychmiastowego użycia mam od razu pod ręką. W sumie jednak z miejsca miałem świadomość, że gra to nadzwyczajnie, bo słuchałem tych W3000 uprzednio w kilku konfiguracjach i na tym poziomie nie grały. Mało też brakowało bym tego zestawienia z parą urządzeń Phasemation nie użył, bo inny wzmacniacz był chwilowo podpięty do przetwornika, ale pomyślałem, że jak Phasemation to Phasemation, a to w następstwie wcześniejszego rozpoznania, że ta para naprawdę dużo potrafi. Wzmacniacz słuchawkowy Phasemation ma bowiem swoje narowy i nie z każdym przetwornikiem się dogaduje, ale z własnym pierwszorzędnie i w ogóle najlepiej. Pomimo braku zgodności w postaci całkowitej symetrii wzmacniacza i braku symetrycznych wyjść w przetworniku, para ta stanowi szczególnie udany związek i niewątpliwie była przez producenta zestrajana. Kto wie, może właśnie przy użyciu słuchawek Audio-Techniki, największego japońskiego ich producenta, ale może to tylko przypadek. Faktem jest, że Audio Technica ATH-W3000ANV zagrała z duetem Phasemation rewelacyjnie, a na rewelację tę składało się kilka głównych czynników.

Audio-Technica ATH-W3000ANV_012_HiFi Philosophy

Tylko drobne detale świadczą z zewnątrz o wyjątkowości tego modelu.

Po pierwsze pogłosy były mniejsze niż zazwyczaj i do tego bardziej właściwie pracujące. Ogólnie rzecz biorąc, niezależnie od systemu, model W3000ANV jest nieco mniej pogłosowy niż W5000, ale tylko nieznacznie, zachowując charakterystyczną manierę grania wysokich modeli zamkniętych Audio-Techniki. Tu wszystko zawsze ma ambience, tak jakby zawsze odgrywane było w sali o aktywnej akustyce. Istnieje jednak mimo to między W5000 a W3000ANV istotna różnica klimatu, albowiem jest on u tych drugich cieplejszy. Natychmiast to się wyczuwa i wielu przede mną zwracało na to uwagę, a rzecz ma wysokie przełożenie na atmosferę odsłuchów. Te brane od W5000 są w efekcie odbierane jako dziwniejsze, stwarzające w dużym stopniu atmosferę odrealnienia; coś tak jak w kinie, kiedy chcąc u widza wywołać niepokój, przenosi się akcję do wielkich sal o mrocznych zakamarkach i towarzyszących krokom echach. W takie właśnie miejsca przenosi nas W5000, o ile nie dać jej obdarzonego lampowym ciepłem sygnału i nie przykryć niepokoju zjawiskową dynamiką. Właśnie dlatego słuchawki te podobały mi się z Twin-Head i właśnie dlatego w dynamiczniejszym ustawieniu non-OTL.

Odsłuch cd.

Audio-Technica ATH-W3000ANV_001_HiFi Philosophy

Chociaż subtelny lakier polerowany na wysoki połysk naprawdę cieszy oko.

   Z tą nietypową, nie widywaną u innych słuchawek sytuacją, model W3000 radzi sobie w dużym stopniu samodzielnie właśnie swym ociepleniem. Ciepłe lampowe tory przestają być konieczne, bo ciepło jest już w samych słuchawkach. Pozostaje jednak problem pogłosu, choć jak mówiłem skromniejszy. Można wszakże zapytać, czy to w ogóle jest problem, bo tak naprawdę to pewien styl, który może się bardzo podobać. Można woleć granie zwyczajne, a można woleć z uruchomionym efektem Hall, podobnie jak można woleć koncerty plenerowe od takich odbywanych w kościołach czy koncertowych salach – ale można też vice versa, szczególnie lubić muzykę organową i chorał gregoriański. Tu i tu atmosfera jest inna, a czy się woli zwyklejszą, jak przy normalnej rozmowie, czy bardziej odrealnioną, jak w katedrze czy grocie, to nie mnie o tym za kogoś decydować. Zwykle poszukując miejsca na muzyczne zdarzenie poszukuje się takich o dobrej akustyce, choć teraz największe koncerty odbywają się na stadionach lub błoniach, a dobrą akustykę zastępuje efektami technicznymi, jednym naciśnięciem klawisza uzyskując efekt katedry czy groty. Tymczasem słuchawki Audio-Techniki mają taką „dobrą akustykę” już wbudowaną, a porównując je kiedyś do nie serwujących tego rodzaju doznań sławnych Sony MDR-R10 doszedłem do wniosku, iż styl Sony sam zdecydowanie wolę, co nie zmienia sympatii dla Audio-Techniki. Na pewno wolałbym mieć Sony, ale na pewno świetnie słuchało się też W5000, a teraz także W3000. Te nowsze pogłosowość mają mniejszą, chociaż zauważalną i całość spektaklu budującą, a brzmienie cieplejsze, a więc bardziej swojskie, tamtą echową obcość wyraźnie łagodzące. Te rzeczy mają jednak zawsze, a my mówimy o niezwykłości ich brzmienia w systemie Phasemation. W systemie tym owa echowość zanikła niemal całkowicie, naturalne ciepło zostało podtrzymane, a przy tym zdarzyła się jeszcze jedna rzecz bardzo ważna, a nawet dwie. Jedna to bliskość pierwszego planu, który się ewidentnie przybliżył; bo trzeba tu jeszcze nadmienić, że na tę całościową obcość u słuchawek Audio-Techniki wpływają nie same tylko echa i światłocienisty chłód jakim darzą ATH-W5000, ale także ogrom sceny i duży dystans do pierwszego planu.

Audio-Technica ATH-W3000ANV_006_HiFi Philosophy

A czy dźwięk wydobywający się z pomiędzy wygodnych na usznic jest równie satysfakcjonujący?

A muzykę i w ogóle wszelki kontakt odbiera się w wymiarze emocjonalnym inaczej w zależności od dystansu. Rzeczy dziejące się tuż obok stają się inne niż te widziane z wielu metrów i dzieje się to niezależnie od naszej woli. Odruchowo to co bliskie jest też bliższe w sensie uczuciowym, a to co dalekie bardziej obojętne, bardziej do machnięcia ręką. Także dlatego wolałem z W5000 ustawienie non-OTL, które wyraźnie przybliżało plan pierwszy i powiększało źródła.

Ten pierwszy plan jest w modelu W3000 już sam z siebie nieco bliższy, ale jednak zazwyczaj odleglejszy niż w przeciętnych słuchawkach, jednakże duet Phasemation uczynił go całkowicie bezpośrednim, czym zostałem w dużej mierze zaskoczony. Czuć wprawdzie było echa i wiadomym stawało się natychmiast, że scena jest duża, w niektórych nagraniach nawet ogromna, ale pierwszy plan przysunął się bardzo wyraźnie i stał całkiem bezpośredni. A skoro stał się taki, to i bardziej bezpośrednio na emocje oddziaływał, a w rezultacie cała muzyka nabrała bardziej osobistego charakteru i kazała się mocniej przeżywać. A tak przeżywana muzyka w wydaniu szczytowego modelu Audio-Techniki, dysponującego fantastyczną szczegółowością, popisową wyrazistością  i niezwykle plastycznym, doskonale potrafiącym przekazywać cechy indywidualne źródeł dźwięku obrazowaniem, była ucztą dla uszu. A jeszcze wszystko to ze specyficznym, zawsze jakoś obecnym poczuciem ulokowania w całościowej akustyce, przy udziale przyjemnego ciepła głosów i barw, a także przy wspaniale rozciągniętym paśmie, którego rozciągnięcie to kolejna ważna odmienność i punkt do odnotowania. Ważna wprawdzie tylko po jednej stronie, ale naprawdę ważna. Bo jak pisałem recenzując model W5000, słuchawki te mają imponującą sopranową ekstensję, ale bas skromny, niełatwy do wydobycia. W dodatku nawet kiedy wydobywany, to i tak nie w dużych porcjach, tylko tak aby jedynie nasycić najskromniejszy apetyt. I szkoda się z tego bierze ogromna, bo słuchawki mają wielki potencjał i wielkie możliwości, ale do ciężkiego rocka pasują jak ślimak do wyścigów.

Audio-Technica ATH-W3000ANV_018_HiFi Philosophy

Nasz lampowy czarodziej czeka tylko na sygnał.

Samo w sobie jest to wielce zastanawiające gdy wziąć pod uwagę, że wyposażona w ten sam system kontroli basu Audio-Technica ATH-L3000 sławiona była od początku właśnie za potęgę basu, podczas gdy ściśle z nią spokrewnione W5000 tego basu szczególnie miały niewiele. Tak to się dziwnie u Audio-Techniki ułożyło, ale pisanina recenzentów nie poszła najwyraźniej na marne, bo w modelu jubileuszowym tego basu okazuje się być zdecydowanie więcej, a przez to i słucha się milej, i do zastosowań liczniejszych się te słuchawki nadają. Nadają się w sumie do każdych, bo basu mają w sam raz – i ani on nie wychodzi przed resztę, ani nie zostaje z tyłu. Solidnie potrafi przygrzmocić, cały czas się go odczuwa, a jeszcze rozdzielczość i opisanie akustyki instrumentów perkusyjnych posiada wyjątkowe, gdyż akustyka jest bardzo mocną stroną wszystkich słuchawek Audio-Techniki.      

 Odsłuch cd.

Audio-Technica ATH-W3000ANV_009_HiFi Philosophy

Jubileuszowe Audio-Techniki pokazały tutaj pierwszorzędny kunszt i wysmakowanie, niepozbawione przy tym solidnej dawki basu.

   Tak sobie zatem do późnej nocy siedziałem z tymi W3000 na uszach, wypróbowując różnej jakości i różnego autoramentu nagrania; i ani trochę ich brzmienie z duetem Phasemation nie okazało się zależne od jednego czy drugiego. Ma się rozumieć lepsze nagrania prezentowały się lepiej, ale chcąc sprawdzić jak to będzie w przypadku takich naprawdę słabych, puściłem Fantazję na fortepian, chór i orkiestrę Beethovena, graną przez Światosława Richtera. Strasznie szkoda, tak nawiasem, że jest to nagranie tak marne, bo mistrzostwo pianistyczne Światosława większe jest niż kogokolwiek kogo znam z wykonania tego utworu. Zwykle jednak ciężko mimo to słuchać i trzeba sporej zawziętości by wytrwać przy takim poziomie jakościowym mogąc czerpać mimo to radość z odbioru, kiedy się tego słucha nie po raz pierwszy tylko dziesiąty. Test był więc bardzo ostry i podchodziłem do niego z rezerwą, bez jakichś większych nadziei na pozytywny rezultat. Zaczęło się raczej umiarkowanie, to znaczy pierwsze takty nie wypadły za specjalnie, ale po kilku minutach słuchałem już z zapałem, a finisz był naprawdę spektakularny, toteż z żalem przyjąłem, że to już koniec.

Dziwnie, dziwnie się to muzyczne i audiofilskie życie wyplata, bo ani bym nie posądzał o tej miary granie wzmacniacza tranzystorowego, ani tym bardziej słuchawek Audio-Techniki o predyspozycje do niezwykle angażującego odczytywania bardzo złej jakości nagrań. ATH-W5000 do grania przy komputerze z reguły zupełnie nie pasowała i byłaby ostatnią spośród najwyższej klasy słuchawek jakie bym w tej roli widział. A jednak lekkie ocieplenie, nieznaczne wycofanie pogłosowości, spory ładunek basu i świetnie dopasowany wzmacniacz sprawiły taką odmianę.  Nie dziwię się zatem, że ich właściciel bardzo jest zadowolony grając prosto z laptopa.

Z odtwarzaczem

Audio-Technica ATH-W3000ANV_011_HiFi Philosophy

O dziwo, ze swoim Japońskim pobratymcą brzmiało to równie popisowo.

Do pełni sukcesu brakowało zatem pomyślnego testu w starszego typu audiofilskim środowisku – z odtwarzaczem i większym jeszcze gabarytowo słuchawkowym wzmacniaczem. Użyłem zatem własnego systemu, wzbogaconego o przetwornik Meitnera MA 1 dac, który akurat zjechał. Względem systemu przy komputerze zaznaczyło się kilka różnic, które razem zebrały się na wyższą jakość, co wcale nie umniejsza mistrzostwa systemu komputerowego. Różnice te dawały poczucie większej niepowszedniości, takiej bardzo już wyrafinowanej, a same z siebie były zbiorem lepszego oświetlenia, większej ilości powietrza, wyższej szczegółowości, bardziej żywej przestrzeni i dłuższych wybrzmień. Te ostatnie dawały o sobie znać w trybie OTL, który jak zawsze był nieco mniej dynamiczny, ale też bardziej melodyjny i dokładniej opowiadający muzykę na rozleglejszym w dodatku obszarze. Taki bardziej odświętny, bardziej że – Ach! – i w sumie znacznie bardziej niezwykły –  jakiego prawie nigdy się nie spotyka. Tylko najlepsze lampy tak grają i kto je słyszał, na przykład za pośrednictwem wzmacniaczy Jadisa, wie o czym piszę. Częstował pięknym, raczej jasnym, łagodnym światłem, które przez wszystko przenikało, każąc wszystkiemu lekko połyskiwać i opalizować. Czuć było szczególnie dużo powietrza w dźwięku, a także długie, wspaniale giętkie podtrzymanie frazy. Wyczuwało się delikatność i pietyzm podejścia do każdego detalu, powiew łagodnego ciepła i piękne oddanie swoistości głosów. Stanowiło to zupełne przeciwieństwo zwykłego łubu dubu, tupotu, agresji i szarości przeciętnych systemów. Bardzo by się jednak pomylił ktoś sądzący, że w takim razie bas był z tych skromnych, tych takich dla znawców, czyli tylko na koniec noża. Ani trochę. Grzmotnęło jak wszyscy diabli, a słuchawki należą bez wątpienia do w bas obfitujących, a przy tym zdolnych ukazywać go w pięknej, wyjątkowo złożonej formie, z tą zawsze obecną akustyką, akurat przy reprodukcji bębnów nadzwyczaj przydatną. Słysząc to od razu zrozumiałem, dlaczego niektórzy potrafili się tak bez pamięci zakochać w Audio-Technice ATH-L3000, której bas zapewne był jeszcze mocniejszy, całość przekazu co najmniej nie gorsza, a podkreślona akustyka w połączeniu z takim basem dawała efekty niepowtarzalne, nigdzie nie spotykane.

Audio-Technica ATH-W3000ANV_013_HiFi Philosophy

Szkoda tylko, że zabrakło w tym brzmieniu pierwiastka absolutnej wyjątkowości. Czegoś, co moglibyśmy wspominać latami.

Styl non-OTL był natomiast dużo podobniejszy do koputerowego – z bliższym pierwszym planem, większą dynamiką, minimalnie ciemniejszym i nie tak subtelnym światłem, a przede wszystkim krótszymi wybrzmieniami.

Całościowo nieznacznie od tego komputerowego był lepszy, bo bardziej rozdawał szczegóły i był bardziej misterny, ale w niewielkim stopniu i bez żadnych „przepaści”. Miał niewątpliwe zalety i pewne przewagi nad OTL, zwłaszcza szybkość i dynamikę, a także bardziej bezpośredni plan pierwszy, ale po dłuższym namyśle doszedłem do wniosku, że jednak światło, niezwykłość i bardziej muzyczna muzyka brane od OTL bardziej mi odpowiadają, co uzmysławia jak mimo podobieństwa duża jest różnica pomiędzy modelami W5000 a W3000ANV, z których te pierwsze w non-OTL nieodmiennie i w każdym repertuarze podobały mi się bardziej.

Na koniec uwaga techniczna. Podobnie jak w przypadku modelu W5000, również W3000ANV grają wyraźnie lepiej gdy ucho upchnąć pod padami. Sam w modelu przez siebie posiadanym wykonałem w związku z tym podkładki dystansujące pady od muszel, a tutaj, nie będąc właścicielem, jedynie uszy cierpliwie pod padami układałem.

Podsumowanie

Audio-Technica ATH-W3000ANV_007_HiFi Philosophy   Wiele czasu zajęło dopadnięcie jubileuszowej Audio-Techniki, ale czujność i nie porzucanie tematu się opłaciły. Słuchawki nie są wprawdzie lepsze od długiego i wciąż wydłużającego się szeregu flagowców, którymi coraz to nowe firmy nas obdarzają a i stare nowości nie szczędzą. Mają jednak dwie szczególne zalety, posiadające swoją wymowę. Przede wszystkim są lepsze od flagowych W5000, które wprawdzie może ciut są bardziej szczegółowe i zdolne budować bardziej niesamowitą żywą przestrzeń, ale zdecydowanie mniej miłe, bardziej wybredne dla aparatury towarzyszącej i przede wszystkim za skromne na basie. Tym wszystkim niedostatkom i utrudnieniom jubileuszowe W3000 potrafiły zaradzić i raczej dziwnym jest, że dotychczasowego flagowca nie zastąpiły. Nie moja to sprawa, ale gdybym był prezesem Audio-Techniki, miast podpisywać dwa tysiące listów wolałbym wprowadzić model W3000 do normalnego obrotu, a nie czynił limitowaną serią. Być może jest to jednak niemożliwe, bo zachodzi ewentualność, iż nie ma możliwości wyprodukowania odpowiedniej ilości komór z wiśni Asada. Tego nie wiem, ale jest to możliwe. Gdyby jednak nie to, model W3000 powinien zastąpić W5000, bo tak zwyczajnie bardziej chce się go słuchać. Tak się jednak nie stało, nie dzieje i pewnie nie zdarzy. Nie wiem co planuje Audio-Technica, wiem jedynie, że ich słuchawki flagowe są wyjątkowo leciwe i w przyszłym roku same będą obchodzić okrągłą rocznicę dziesięciolecia pozostawania na tronie. Trochę to przydługo, ale widać wyniki sprzedażowe nie wymuszają zmiany. Najwyraźniej w Japonii sprzedają się dobrze, na co być może ma wpływ obecność na tamtym rynku specjalnego dla nich wzmacniacza, z którym podobno doskonale się parują. Na drugim krańcu świata, w odległej Polsce, słuchawek jubileuszowych ATH-W3000ANV nie można zaś było nawet powąchać, można było jedynie kupić je prosto od producenta bez żadnych przymiarek. Kto tak postąpił, nie popełnił błędu, bo 1300 dolarów za takie słuchawki nie jest ceną wygórowaną, lecz takie podejście do polskiej klienteli nie wydaje się godne pochwały, bo jak się ostatnio dowiedziałem, w Polsce do tej pory konkurencyjnych słuchawek AKG K812 sprzedało się więcej niż w Niemczech, za co, będąc ich recenzentem, od firmy otrzymałem specjalne podziękowanie. Nie jesteśmy zatem w ogonie słuchawkowej Europy i niczego nie musimy się wstydzić, ani tym bardziej zasługiwać na macosze traktowanie.

 

W punktach:

Zalety

  • Udane pod każdym względem.
  • Nareszcie solidny bas od Audio-Techniki.
  • Piękne wokale i cała wraz z nimi średnica.
  • Wzlatujące w przestworza soprany.
  • Leciutkie ocieplenie, wyzwalające od poczucia obcości.
  • Poskromiony, dający same pozytywne efekty aspekt akustyczny.
  • Duża, niekiedy nawet ogromna scena.
  • Znakomita szczegółowość.
  • Bliższy niż u flagowych W5000 pierwszy plan ułatwia wchodzenie w muzykę.
  • Szybkie i dynamiczne.
  • Piękne światło.
  • Doskonale spisują się i z tranzystorem, i z lampą.
  • Znakomity wygląd.
  • Jedyne takie komory akustyczne z wiśni Asada.
  • Lekkie.
  • Wygodne.
  • Elegancko zapakowane.
  • Długi i mocny kabel z wysokogatunkowej miedzi.
  • Łatwe do napędzania.
  • Nadają się do urządzeń przenośnych i komputerów.
  • Szerokie pasmo przenoszenia.
  • Made in Japan.
  • Sensowna cena.
  • Łatwe do odsprzedaży.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Nie są przełomowe, a przecież powstały na jubileusz 50-lecia sławnej i wielkiej firmy.
  • Nie są też neutralne, tylko lekko ocieplone.
  • Podkreślona akustyka nie każdemu musi przypaść do gustu.
  • Brak odpinanego kabla utrudnia użycie ze sprzętem przenośnym.
  • Limitowane, a więc trudne do kupienia.
  • Poza produkcją.
  • Nigdy nie oferowane w Polsce, co jest dla producenta zawstydzające.
  • Konstrukcja pałąka, mimo iż wykonana z magnezu, mogłaby być nieco staranniejsza.
  • A tak kontrastuje wyglądem z pięknem drewnianych muszel.

 

Strona producenta:

audio-technica-logo-horizontal

 

 

Dane techniczne:

  • Słuchawki dynamiczne o budowie zamkniętej.
  • Przetwornik o średnicy 53 mm nawinięty miedzią o czystości 8N.
  • Magnesy neodymowe.
  • Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 42 kHz.
  • Impedancja: 40 Ω
  • Czułość: 102 dB.
  • Waga: 340 g.
  • Kabel: 3.0 m z miedzi krystalicznej.
  • Cena: 1,299,95 dolarów.

 

System:

  • Napędy: PC, Cairn Soft Fog V2.
  • Przetworniki: Meitner MA 1 dac, Phasemation HD-7A192.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: ASL Twin-Head Mark III, Phasemation EPA-007.
  • Słuchawki: Audeze LCD-3, Audio-Technica ATH-W3000ANV, Audio-Technica ATH-W5000 (retrospektywnie), Beyerdynamic T90, Pandora Hope VI.
  • Interfejs: M2Tech HiFace Two.
  • Interkonekty: TaraLabs Air1, Acoustic Zen Absolute Cooper, Actolink 8N-2080III Evo.
  • Kondycjoner: Entreq Powerus Gemini.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

15 komentarzy w “Recenzja: Audio-Technica ATH-W3000ANV

  1. mikolaj612 pisze:

    „Nigdy nie oferowane w Polsce, co jest dla producenta zawstydzające.”

    ATH dba tylko o rynek lokalny oraz w drugiej kolejności USA.

    Europa jest na samym końcu co widać po tym, że wiele modeli u nas nie ma, nie było i nigdy nie będzie, poza tym chore ceny tylko dodatkowo sprawę zaogniają.

    Koszt ATH AD2000X u nas to prawie 4500zł w Japonii 40% tego, z podatkami można się zamknąć poniżej 50% krajowej wartości, dlatego marka u nas jest nieznana, a w Europie nie radzi sobie jakos za wybitnie.

  2. hifiphilosophy pisze:

    Wcale tak być nie musi. Konsbud Audio to wielki dystrybutor, który na pewno mógłby więcej zdziałać by marka Audio-Technica stała się popularniejsza i łatwiej dostępna. Nie przykłada się jednak zbytnio, czego sam doświadczyłem. Inne firmy z kraju wiśni Asada i ich dystrybutorzy się bardziej starają.

    1. Bartek pisze:

      A wiec pozostaje czekać na ruch ze strony dystrybutora i/lub porducenta…

  3. Maciej pisze:

    Piotrze, uważnie śledzę Twoje podsumowania recenzji ZALETY/WADY i w wielu hasła powtarzają się na zasadzie: bardzo dobry poziom ogólny, wybitna szczegółowość itd.. I nie traktuj tego jako zarzut, piszę ponieważ przyszła mi do głowy jeszcze jedna kategoria oceny, upraszczając: CECHY SZCZEGÓLNE. I wtedy można by napisać – Słuchawki są wykonane najlepiej z tych które znam, słuchawki mają najlepszą lokalizację zjawisk przestrzennych jaką kiedykolwiek usłyszałem w słuchawkach, ich cena jest najwyższa itd… Co o tym myślisz ? Innymi słowy jeszcze mam na myśli określanie takiego WOW faktora dla danej konstrukcji.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Pomysł na pewno dobry w sensie teoretycznym, tylko dość trudny w realizacji. O niewielu słuchawkach można powiedzieć, że są wykonane najlepiej ze wszystkich – właściwie tylko o jednych. A przy tym nie bardzo wiem, o których by należało, bo nie wiem czy lepiej jest wykonany Orfeusz, czy Sony MDR-R10. Jedne i drugie są mistrzowskie. Albo czy najlepiej lokują na scenie K1000, Sony R10, SR-Omega czy Orfeusz? Nie umiem na to odpowiedzieć.

      Poza tym – i to się staje naprawdę niedobre – zauważyłem już drugi po Denonie D7100 bardzo wyraźny przykład odmiennego grania różnych egzemplarzy tych samych słuchawek, co całe ich recenzowanie stawia pod znakiem zapytania i bardzo mnie frustruje. Coś niedobrego wisi w powietrzu. A D7100 wycofano z produkcji bez następcy i żadnych wyjaśnień.

      1. mikolaj612 pisze:

        Panie Piotrze można info o tych D7100 ?

        1. Piotr Ryka pisze:

          Info odnośnie czego?

          1. mikolaj612 pisze:

            Wycofania D7100 z produkcji.

          2. Piotr Ryka pisze:

            Nic tu nie ma szczególnego do powiedzenia. Rozmawiałem parę dni temu z szefem dystrybucji o innym urządzeniu i przypadkiem się dowiedziałem. Faktycznie zniknęły z oferty, w której pozostają jedynie D600. Dlaczego, kiedy dokładnie i co będzie następcą, o ile takowy w ogóle zaistnieje – nie wiem. Są zapowiedziane jedne nowe z drewnianymi muszlami, ale to inny przedział cenowy, poniżej dwóch tysięcy.

  4. cee pisze:

    czy w planach jest test sony mdr z7, mysle ze bedzie to ciekawa propozycja.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, czynię starania o ich przetestowanie.

  5. Piotr Ryka pisze:

    Mam wielką prośbę do osób dokonujących pierwszego wpisu. Proszę, wybierajcie nicki pisane z dużej litery. Dobrze byłoby także umieszczać jakiś avatar. Bardzo ułatwi to odsiewanie ich od spamu, którego czyszczę dziennie kilka tysięcy.

    1. cee pisze:

      W jaki sposób wstawiać avatar?

      1. Wiceprezes pisze:

        Trzeba założyć konto na http://pl.gravatar.com/. W trakcie rejestracji należy tam dodać konto/a mailowe, które będziemy używać w komentarzach na HiFi Philosophy i oczywiście wgrać wybrany zawczasu avatar 😉

        1. Piotr Ryka pisze:

          Dodam tylko, że kiedy już kogoś nie przeoczę i pierwszy wpis zostanie uwidoczniony, posiadanie avatara i nicka z dużej litery przestaje mieć znaczenie, bo kolejne wpisy osoby zaaprobowanej będą pojawiały się automatycznie. Mam jednak bolesną świadomość, że wiele osób na pewno przeoczyłem i z pewnością poczuły się dotknięte, za co przepraszam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy