Recenzja: Audio Research Reference CD9

Odsłuch: z głośnikami cd.

Audio_Research_CD9_07 HiFiPhilosophy

I wydawało by się, że po załadowaniu wymarzonej płyty nie pozostaje nam nic ciekawego do zrobienia.

   Rzućmy teraz uchem na te wysokie tony, które okazują się sprawiać na niższym poziomie tyle kłopotów. W tym zakresie oferuje CD9 dwa style, z których jeden podobał mi się dużo bardziej. Pierwszy to sposób łagodnej, miękkiej relaksacji, bez żadnego zrolowania czy wręcz schowania, tylko tak na zasadzie przeniesienia akcentu na średnicę, całościowego ciepła i spokoju. Bez śladu tego okropnego tłamszenia jakim potrafi częstować Accuphase, w lampowym stylu magicznej łagodności i zmysłowego czaru. Ten styl podobał mi się jednak mniej, choć niewątpliwie był znakomity i w pewnych sytuacjach bardzo pożądany, zwłaszcza kiedy jest się zmęczonym. Większe wrażenie robiący i bardziej pod mój gust skrojony był jednak styl realistyczny, który ujawnił się później, po użyciu niższej częstotliwości próbkowania. Tak się bowiem złożyło, że tamten poznałem wcześniej, choć nie była to kwestia dni tylko godzin. Ten drugi jest wyjątkowo realistyczny i bardzo rzeczywistość do siebie przywołujący. Obecność „innego”, „zewnętrznego” – będąca tak nawiasem jednym z największych zagadnień filozoficznych, bo zwróćcie uwagę, że zawsze pojawiająca się tylko umownie, jako że przecież to nasze zmysły i nasza świadomość są ich nośnikami, tak więc żadnego autonomicznego bytu nie mają – ta właśnie zewnętrzność stanowiąca oś głównych filozoficznych sporów była tutaj dana z wyjątkową siłą. Cała ta przemożna, intuicyjna obecność zewnętrznego świata, o formie dającej jasno do zrozumienia, że nie jest tylko wytworem naszej wyobraźni (choć tak naprawdę zawsze jest), forma niosąca w sobie konglomerat cech i jakości, po których zwykliśmy rozpoznawać tak zwaną autentyczność, potrafiła się za sprawą CD9 od Audio Research objawiać w stopniu całkowicie przemożnym, dającym tego „innego” i to „zewnętrzne” w postaci bezpośredniej, substancjalnej i bezdyskusyjnej, choć oczywiście w głębokim filozoficznym namyśle podlegającej refutacji. Wrażenie bycia wykonawców na scenie – czasami stojących daleko, a czasami tuż obok – było doskonałe. Czuć było obecność innych osób w materiale dźwiękowym, tak samo jak tych faktycznie siedzących obok, odsłuchom towarzyszących, a może nawet bardziej, bo dźwięk głosów docierających z aparatury był w tej nagraniowej rzeczywistości paradoksalnie bardziej realny od rzeczywistych rozmów towarzyszących odsłuchom – większy, wyraźniejszy, mocniej docierający. W efekcie nadrealny, a poprzez to realniejszy. W zależności od toru można było ten efekt wzmacniać poprzez zejście do próbkowania 44.1 – i to się dobrze sprawdzało z moimi wzmacniaczami; albo łagodzić podniesieniem do 176,4 – co dobrze odpowiadało wymogom wzmacniaczy samego Audio Research.

Audio_Research_CD9_08 HiFiPhilosophy

Nic bardziej mylnego

Ktoś mógłby zapytać, czy wszystko to ma aby na pewno związek z reprodukcją wysokich tonów, bo przecież ludzkie głosy operują głównie w średnim zakresie pasma. Ma jednak bardzo duży, bo oddać dobrze średnicę jest o wiele łatwiej niż sprostać wymogom sopranów. One szczególnie są trudne i wyjątkowo zdradzieckie, co przykłady Accuphase i Ayona a także wielu innych dobitnie potwierdzają. Piękne, doskonale wyrażone wysokie tony decydują o magii i o autentyczności, bo jak mówiłem, o piękną średnicę jest łatwiej, a mocny bas można grać niemal z byle czego. Oczywiście nie taki wyrafinowany, ale bas ogólnie nie wymaga aż takiego wyrafinowania, co rzecz jasna nie znaczy, że wyrafinowany nie jest lepszy od mało wyrafinowanego.

Tak więc fakt, że CD9 nigdy nie zawodzi co do wysokich tonów ma znaczenie zasadnicze. Co więcej, czyni je on niezwykle pięknymi, a ich piękno jest dla niego czymś zwykłym, normalnym. Można wprawdzie kwestionować nazywanie piękna zwyczajnym, ale umówmy się, że można je tak określać, bo właśnie taka aparatura jak Audio Research CD9 potrafi pomnażać i roznosić piękno po świecie, piękno w czystej, pierwotnej postaci tak naprawdę wyjątkowo rzadkie, bo przynależne w obecnych czasach zdewastowanego krajobrazu i zdeformowanych ciał bardzo niewielu tylko obiektom, tak więc fizycznie sporadycznie i w bardzo nielicznych miejscach się pojawiające, w tym na szczęście również pod postacią muzyki, której piękno łatwo pomnażać. (Lecz kto słyszał na własne uszy Pvarottiego albo fortepian Richtera i jak często mu się to przytrafiało?)

Audio_Research_CD9_12 HiFiPhilosophy

Czeka nas jeszcze sporo zabawy z ustawieniami flagowego odtwarzacza Audio Research

Warto zwrócić przy tej okazji uwagę, że aparatura audio jest wyjątkowo skutecznym siewcą piękna, w większym nawet stopniu od fotografii, a w jeszcze większym od telewizji. Sprawa ma walor czysto techniczny. Reprodukcja doznań dźwiękowych udaje się bowiem zdecydowanie lepiej niż wzrokowych. Obraz telewizyjny i kinowy to nawet w wydaniu najlepszych ekranów i rzutników rzecz dalece niedoskonała i umowna, natychmiast co do swojej sztuczności rozpoznawalna. Niewiele lepiej jest z najlepszą nawet fotografią, dlatego na przykład fotograficzne reprodukcje obrazów stanowią tylko marną namiastkę. Równie, a nawet jeszcze bardziej ułomne są inne próby odwzorowań oryginału. Zwiedzałem muzeum figur woskowych Madame Tussaud i wyszedłem stamtąd głęboko zniesmaczony i kompletnie zdegustowany. Obrzydlistwo tam obecne ziało sztucznością i martwotą. A świat dźwięków nie. Tu personalizacja obiektu i kreatywne wokół niego oszustwo udają się zdecydowanie najlepiej, a naśladownictwo autentyczność ma zdecydowanie wyższy wymiar, całkiem jak w przypadku świetnie podrobionych banknotów będąc prawie nieodróżnialnym od oryginału. To między innymi dlatego ludzie tak chętnie kupują sprzęt audio i tak zajadle walczą o jego udoskonalenie.

Myślę, że jest to dobre miejsce by zdać sprawozdanie z sesji porównawczej pomiędzy Audio Research CD9 a własnym Cairnem. Miałem początkowo zamiar powtórzyć cały trwający godzinę repertuar tego pierwszego na własnym odtwarzaczu, ale dobrnąłem tylko do czwartego utworu. Zacytuję co zapisałem w notesie, bo sądzę, że lepiej tak to przedstawić niż ciągnąć rozwlekłe opisy. A zapisałem co następuje: Cairn sybiluje, ma słabsze wypełnienie, brzmienie techniczne, odchudzone, dudniące, pozbawione poetyki, wykończenia i czaru. Emocjonalnie puste, podostrzone na średnicy. Syczące, szczypiące i głuche. Bez należytych wybrzmień, nerwowe, skrzekliwe i osuszone.

Audio_Research_CD9_20 HiFiPhilosophy

A jest to gra warta świeczki – wraz z przeprowadzonymi zmianami, struktura dźwięku zmienia się w znacznym stopniu

Tyle zebrałem w ciągu paru minut, bo żadnej ścieżki do końca nie dociągnąłem. Dalsze wyjaśnienia są chyba zbyteczne. Pokazuje to dystans obecny w audiofilskich odniesieniach sprzętowych i miarę przywyknięcia. Bo przecież ten sam Cairn parę dni po odjeździe CD9 znów mi się będzie podobał, tak jak podobał się kiedyś.

W uzupełnieniu tego co usłyszałem od Audio Research CD9 za pośrednictwem własnych wzmacniaczy i głośników Zingali powiem tylko, że żaden aspekt tego brzmienia nie nadawał się do krytyki, natomiast przywołanie wykonawców, dokładność całościowego obrazowania i naturalne piękno dźwięków – zarówno tych z przyrodzenia nawiązujących do piękna, jak kobiece głosy czy skrzypce Yehudi Menuhina, jaki i tych bardziej czerstwych, normalnych, jak głos bardów czy uderzenia w bębny, miało charakter zniewalający, wciągający słuchacza w magiczny świat artefaktów dźwiękowej realności. Świat całkowicie sztuczny, a jednocześnie całkowicie prawdziwy. Potrafiący zamieniać drgania strun głosowych i strun skrzypiec na ciągi cyfr i odnajdywać ich prawdziwość w stopniu niemal doskonałym na membranach głośników Omniray. Nie darmo głowią się przeto matematycy i filozofowie nad tajemnicą skuteczności matematyki, potrafiącej wszystko zamieniać w liczby i nie darmo fizyka kwantowa poucza, że wszystko jest tylko pewnego rodzaju wibracją.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

38 komentarzy w “Recenzja: Audio Research Reference CD9

  1. Michal W. pisze:

    Ja z taką sprawą techniczną. W przypadku filtrów „fast” i „slow” dotyczą charakterystyki przejścia od pasma przepustowego do zaporowego – czy owo przejście jest łagodne, czy szybkie i agresywne. Tak więc filtr „slow” jest de facto mniej filtrującym filtrem niż „fast”, zwany czasem „sharp”. Z racji mniejszej ingerencji w sygnał wejściowy taki filtr powinien dawać bardziej naturalny przekaz, bo to co jest odcinane i tak nie należy do zakresu słyszalnego.
    Dla mnie rzeczywiście zawsze wybór filtra „wolniejszego” dawał wrażenie bardziej naturalnego dźwięku, a spowolnieniu w takim przypadku nie było mowy, bo i być nie może. Teoretycznie właśnie „wolny” filtr powinien swobodniej przepuszczać szybkie transjenty, jak również mniej falować pasmo słyszalne pod względem amplitudy i zniekształceń fazowych. W każdym razie nie należy słów „slow” i „fast” kojarzyć z tym, jak powinna brzmieć muzyka.
    Odnośnie upsamplingu, to jest to chyba pierwsze urządzenie jakie poznałem, w którym upsampling nie dokłada wrażenia sztuczności, obniżenia dynamiki (no może lekko) czy wprowadzenia aury niepokoju lub zamglenia. Prawdopodobnie jest tak dlatego, że działa ten upsampling tylko synchronicznie do sygnału, a to co mi się zdarzało słyszeć u konkurencji to było przerzucanie wszystkiego w domenę 24 bity / 192kHz. Asynchronizm jest przekleństwem w układach cyfrowych i przetwarzaniu sygnałów cyfrowych, o czym każdy inżynier, który się zetknął choćby teoretycznie z sygnałami cyfrowymi, zdaje sobie sprawę. W przypadku konwerterów USB asynchroniczność promuje się jako zaletę, ale jest ona niczym więcej niż najmniejszym złem koniecznym. Tak w ogóle zdałem sobie właśnie sprawę iż większość PC audio, z jakim miałem do czynienia to podobny dźwięk do tego, jaki daje upsampling przeczący inżynierskiej logice – nie dający ukojenia i z wybrakowaną tkanką.

    Jeszcze o brzmieniu CD-9. On dla mnie gra jakby nie grał. Wszystko się zgadza, jest jak ma być – z filtrem „slow”. Kiedy przyniosłem resztę swojego toru słuchawkowego pomijając odtwarzacz poczułem się jak na swoich śmieciach. Nie umiem ocenić skali lepszości, ale ten sam klimat, równowaga tonalna, zjawiska możliwe do usłyszenia z lepiej zrealizowanych płyt. Nic nie było „pojechane” ani wybrakowane. Żadnych odchyłek czy zniekształceń, które rzuciłyby się na uszy. Dźwięk bez upsamplingu wydaje się bardziej przaśny, ale też bardziej naturalny. Z upsamplingiem jest trochę jak z werniksem na obrazie. Nie zwiększa jego piękna tylko „zabezpiecza” płótno dodając własny klimat odbioru, który jest jednocześnie neutralny.

  2. Piotr Ryka pisze:

    Dobry ci on jest, oj dobry…

  3. Tadeusz pisze:

    To bardzo dziwne bo wg „znafców tematu” CD już umarło i teraz rządzą niepodzielnie pliki.

  4. Maciej pisze:

    Po pierwsze to nie producenci odtwarzaczy ani nie my będziemy decydować o tym czy dany format odchodzi do lamusa czy nie. To decyzja po stronie wytwórni. A jakoś nie zauważyłem żeby te ograniczały dostępność płyt. Nadal to czego szukam znajduję na płytach CD a nie w tym mini sklepikach z plikami które mają po 300 tytułów na stronie. I nie na winylach których też dostępność jest relatywnie mała.
    Cd Player, czy CD Transport będą mieć się dobrze przez jeszcze ładnych parę lat. A to że nie będą już lepsze od tych co powstały to inna para kaloszy. Bo i lepszych nie potrzeba. Dobre transporty są praktycznie nieśmiertelne.

  5. Przemek pisze:

    Dobrze mi się czytało ten test z uwagi na opisywanych konkurentów Ayona 5s oraz Accuphase 510 gdyż na jednym z moich odsłuchów gdy szukałem odtwarzacza właśnie taką pare testowałem wraz z Ancient Audio Lekor Air.
    Wnioski odnośnie tych odtwarzaczy miałem dość podobne.
    Accuphase zagrał ,ciepłym ,przyciemnionym i plastycznym dzwiekiem z dość mała scena.Taki magiczny klimat.
    Ayon zaś scene miał już dużo wieksza a samo brzmienie zupelnie po drugiej stronie barykady.Mocne,zdecydowane przy Accu jakby podbite na sterydach( albo Accu zamulony zależy od punktu widzenia).
    Porównanie wygrał Lektor Air deklasujac rywali scena ,3D i przestrzenia a sygnatura brzmienia tak pomiedzy Ayonem a Accuphase.

    Chciałoby się porównać tego CD9 do Lektora Air to byłby ciekawy bój.

  6. marco pisze:

    Dzień dobry,
    Panie Piotrze poszukuje dobrego żródła CD do mojego Trylogy 925 proszę coś polecić ,czytałem Pana test z przed kilku lat A.R. cd-09 , czy dziś jest jeszcze godny uwagi ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Na pewno jest godny uwagi. Potężne źródło.

      1. marco pisze:

        Panie Piotrze
        dziękuje za odpowiedz.Pozdrawiam

        1. marco pisze:

          Dobry wieczór ,
          Panie Piotrze dowiedziałem się że ąudio Researtch cd-9 jest już nie dostępny ,jest nowsza wersja SE której nikt nie słyszał,więc pomysł upadł .Proszę więc Pana o pomoc w wyborze żródła ,do mojego systemu , np .czy warto się skupić na Esoteriku K-03x czy może też z wyzszych modeli Accuphse

          1. Piotr Ryka pisze:

            Moim zdaniem Ayon CD-35 HF Edition to genialny odtwarzacz. A jeśli za drogi, to wersja bez HF też jest bardzo dobra.

    2. Paweł pisze:

      marco, wystarczy Ayon 35 bez HF ale wtedy koniecznie dokup stopki antywibracyjne podniesiesz o kolejny poziom jakość dźwięku.

      1. marco pisze:

        brałem pod uwagę Ayona ,ale legenda głosi o dużej awaryjności tych urządzeń !?

        1. Piotr Ryka pisze:

          Bzdury.

        2. Paweł pisze:

          Problemy były wieki temu jak docisk płyty był połączony z klapką (podobno). Trzeba zobaczyć daty wpisów na forach i odseparować negatywny PR. Miałem po MBL1431 Ayona 1sx przez prawie dwa lata i nie było problemu a teraz używam 35-ki pre – signature i też nie mam żadnych problemów. Ayon 35 w swojej kategorii cenowej zabija wszystko (to jest wprawdzie składak produkowany w Chinach ale projektowany w Austrii i większość podzespołów jest najwyższej jakości). Jeśli zależy Ci na najwyższej jakości wykonania może jeszcze Pan Krzysztof (właściciel Moje Audio z Wrocławia) ma na sprzedaż odtwarzacz AMR w okazyjnej cenie. Ostrzegam, że gra w specyficzny sposób i ze wzmacniaczem trilogy może być za ciepło („zbyt analogowo” w pejoratywnym znaczeniu) ale zawsze można posłuchać i zdecydować.

          1. marco pisze:

            Dziękuje ci Pawle za sugestie,na pewno wezmę je pod uwagę ,no i jestem pod wrażeniem twojej wiedzy na temat,a z Panem Krzysztofem na pewno się z kontaktuje.Ale napisz proszę jeszcze dlaczego właśnie Ayon a nie np.wspomniane wcześniej Esoterik czy Accu.co im brakuje by spelnić oczekiwania nabywcy?

  7. Paweł pisze:

    Każda z marek ma w ofercie topowe modele. Najlepiej odsłuchać samemu. Jeśli będziesz chciał korzystać z przetwornika w odtwarzaczu (ja tak akurat robię, pliki podawane ze straming bridge w formacie MQA i DSD) po kablu USB to Ayon jest zdecydowanie najlepszy z tych 3 marek. To taka dodatkowa funkcjonalność dla mnie ważna. W przypadku trybu SACD to są równorzędne urządzenia (według mnie) i to kwestia gustu (preferencji) tylko Ayon okazał się w praktyce najtańszy (i miał czarną obudowę która pasuje do mojego wzmacniacza 🙂 co akurat nie jest zaletą przy Trilogy). Przy odtwarzaniu audiofilskich wydań płyt CD zdecydowanie najbardziej mi odpowiadał (nie odsłuchiwałem accuphase dzielonego ale to zaporowa cena).

    1. marco pisze:

      uchyl jeszcze rąbka tajemnicy których modeli słuchałeś zanim zdecydowałeś się na Ayona właśnie 🙂

      1. Paweł pisze:

        Accuphase DP550 i 720 (to jest/była świetna maszyna) w warunkach porównywalnych jak Ayon35. W przypadku Esoteric nie pamiętam jakaś wersja z nr 5 ale niestety w prywatnym systemie więc inne środowisko osłuchowe i system. Ze względu na subiektywne wrażenia z odbioru audio każdy sam powinien ocenić. Bo inny interkonekt lub podstawki antywibracyjne czy kabel zasilający może zupełnie zmienić odbiór.

        1. marco pisze:

          na jakich podstawkach antywibracyjnych osadziłeś system ,mam na myśli konkretną markę (model)

          1. Paweł pisze:

            Aktualnie na pro audio bono 5, franc audio ceramic powędrowały pod wzmacniacz. Jak franc założyłem był zachwyt totalny ale potem okazało się że można lepiej i przesiadłem się na PAB 5.

          2. marco pisze:

            Dziękuje Paweł ,dość gdybania i zabieram się do pracy :)o wynikach końcowych pozwolę sobie ciebie poinformować.Pozdrawiam

  8. Paweł pisze:

    Napisz na pas@podt.pl , ciekawy jestem jakie decyzje zapadną.

  9. Piotr pisze:

    Piotrze, mam podobny problem jak marco czyli rozważam zakup starego już dzisiaj CD9 (może nawet CD8).
    Jedno co mnie uderza w różnych recenzjach to brak opinii czy uwag o dyskonforcie spowodowanych brakiem możliwości odczytu SACD.
    Pisząc np. powyższą recenzję przyjąłeś założenie, że skoro nie czyta to nie ma o czym mówić czy to jest tak dobry dźwięk, ze brak SACD po prostu nie ma znaczenia?
    Czy jednak jest tak, że owszem super ale jeżeli miałbyś wybierać to tylko urządzenie SACD.
    Ten problem mnie mocno hamuje w podjęciu decyzji więc jeżeli mógłbyś kilka zdań byłbym zobowiązany.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Na Twoim miejscu wolałbym kupić Ayona CD-35, który kosztuje coś tam ponad 30 tys. i czyta SACD. Może niekoniecznie dlatego, że odczyt SACD o wiele więcej daje, bo tak dzieje się dopiero w dzielonym Accuphase za 200 tys., ale tak w ogóle.

    2. Paweł pisze:

      Płyt SACD z prawdziwego zdarzenia mały wybór. Lepsza jest dobrze zrealizowana CD niż warstwa SACD z byle jakiego masteringu. Te dobrze zrealizowane są wyraźnie lepsze z SACD niż CD. CD9 lub CD8 w odpowiednich warunkach nie miałem możliwości odsłuchać więc zdałbym się na opinię zawodowca. Nawet dCS-a masz z odczytem tylko warstwy CD. Ja mam kilkanaście płyt SACD w tym tylko z warstwą SACD (realizacja dsd lub dxd) i tylko dla nich uważam że warto mieć źródło SACD. W wielu przypadkach mam płyty CD w wersji tak zrealizowanej/wyprodukowane, że jest lepsza od innej realizacji na SACD (takie płyty kosztują do 200 PLN sztuka o ile nie są kolekcjonerskie bo i więcej). Przy okazji poczytaj bloga wpszoniak… w części o realizaci nagrań (wydawnictw płytowych). Poza tym ważne aby reszta Twojego toru była takiej jakości abyś usłyszał różnicę.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Ująłbym to inaczej: płyty SACD z reguły są lepsze od nawet dobrze zrealizowanych CD (aczkolwiek zdarzają się wyjątki), tyle że bardzo niewiele odtwarzaczy umie to w całej rozciągłości pokazać. Tak naprawdę tylko dzielony Accuphase i pewnie także inne tej klasy maszyny, np. dzielony dCS. Niemniej Ayon CD-35, niejako wbrew nazwie, także wyższość SACD wykazać jasno potrafi. Czasami tak jasno, że słuchać tego samego nagrania w wersji CD po SACD zupełnie się nie da.

  10. Tadeusz pisze:

    A czy na pewno na tej samej płycie jest ten sam mastering ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jeżeli, jak na przykład od Alia Vox, to są te same płyty w różnych wydaniach, to na pewno jest.

    2. Paweł pisze:

      Stockfisch Records płyty realizowane w technice DMM-CD/SACD są z pewnością identyczne z tego samego źródła i takim samym procesie realizowane. Sama obróbka materiału źródłowego (konwersja) do formatu 16 bit / 44,1 oraz do DSD nawet w tych samych warunkach, powoduje różnicę na starcie, którą właśnie słyszymy bo na nośnku są obie wersje utrwalone. Pomijam urządzenia odtwarzające które różnie sobie radzą z obróbką CD oraz SACD z tego samego napędu co Pan Piotr i wielu recenzentów wskazywało.
      Najlepiej pominąć co dzieje się w środku i zdać się na efekt finalny – odsłuch. Zarówno ja oraz moi znajomi słyszeli różnicę i wskazywali na SACD jako lepszą jakość. (Chociaż testowałem ostatnio jeden interkonekt hi-end za ponad 5 kzł. Po podłączeniu go między źródło a wzmacniacz faktycznie nie było różnicy między SACD oraz CD i plikami cyfrowymi 😉 ale miał swoje walory dla których słuchanie go było też wielką przyjemnością )

  11. Blasia pisze:

    Witam . Wprawdzie temat lekko ucichł ale mozże mi ktoś pomoże. Mam B&W 702S2, Prima Luna Dialigue Premium HP . Mam na testach Dcs Puccini i w pierwszym wrażeniu mnie lekko odepchnął, w drugim zafascynował , a w trzecim zmęczył. Za dużo wysokich , poza tym wpada w mechaniczność i rozjaśnienie. Słucham głównie metalu , nawet najbardziej ekstremalnych odmian,i z doświadzczenia wiem że to słuchania muzyki potrzebny jest sprzęt który całościowo da ciepłe brzmienie , bez wyostrzeń , ale nie może być pozbawione dynamiki i tempa. Miałem też u siebie Accu Dp500 i poległ właśnie na dynamice i szybkości. Mam mieć do testów Dp 700 , ale można teraz kupić ARcd 9 , tyle że nie chcą dać do testów. Mówiąc wprost nie wiem co zrobić bo Puccini z jednej strony mnie fascynuje detalicznością , sceną 3D , ale przesłuchanie całej płyty to ze względu na wysokie i „coś” drażniącego jest niemożliwe. Wiec może AR cd9 ale „w ciemno”?

    1. Piotr Ryka pisze:

      AR CD9 da więcej muzyki, ale dobrze byłoby mu zmienić lampy, co jest dość trudne (mocno siedzą) i dość kosztowne. Od siebie mogę powiedzieć, że nie dla żartu dostał nagrodę Ayon CD-35 HF Edition i z jego wypożyczeniem nie powinno być problemu. Radzę przed kupieniem czegokolwiek innego posłuchać.

      1. Blasia pisze:

        Dziekuje bardzo. Spróbuje a jeśli chodzi o lampy do ARcd9 , to jakie lampy Pan proponuje i jaki byłby przybliżony koszt?
        P.S .Spróbuję wypożyczyć Ayona

        1. Piotr Ryka pisze:

          Lampy 6H30 (tam są cztery) mogą kosztować nawet 300 dolarów od sztuki. Pojedyncza 6550 przy wymianie na jakąś best of the best też coś koło tego. W sprawach lamp polecam konsultacje tutaj:
          https://tubes-store.eu/pl/content/8-opinie-i-rekomendacje

          Ayon i tak będzie jednak wg mnie lepszy, choć głowy za to nie dam.

          1. Blasia pisze:

            Dziekuje bardzo , wskazówki bardzo cenne i pozdrawiam

          2. Blasia pisze:

            Witam ponownie.
            Miałem na testach CD9 i się zdecydowałem .Lampy zamówione ( dziekuje za kontakt) Fabryczny docisk płyty jest dość nieciekawy , mógłby mi Pan coś polecić?Bedę wdzięczny za pomoc

          3. Piotr Ryka pisze:

            Muszę wyznać ze skruchą, że na dociskach do CD się nie znam.

  12. Blasia pisze:

    Ok , spróbuje poszukać. Dziekuje za odpowiedź.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy