Recenzja: Audio-gd Master-7 i Master-9

Odsłuch cd.

Może i zestaw audio-GD nie zalicza się do kompaktowych, ale za to robi bardzo majestatyczne wrażenie na swoim stanowisku.

Może i zestaw Audio-gd nie zalicza się do kompaktowych, ale za to robi bardzo majestatyczne wrażenie na swoim stanowisku.

Ten bliski pierwszy plan i wciąganie na scenę słuchacza nie przeszkadza im jednak kiedy trzeba w ukazaniu sceny ogromnej, także takiej z tęsknym zewem dali i skrywającą się w nim tajemnicą. Ani trochę nie były w tym tranzystorowo-komputerowym ujęciu powszednie, bo ani ten bliski plan nie jest poprzez swój dotyk bezpośredniości taki zwyczajny, ani te dalekie za nim obszary tym bardziej. Niemniej muzyka symfoniczna w kontraście do oBravo ukazywała właściwie samą orkiestrę, podczas gdy u tamtych poczucie miejsca i dziania się w konkretnej akustyce pomieszczenia i w doskonale określonych warunkach przestrzennych zaznaczało się szczególnie mocno i jak na słuchawki całkiem wyjątkowo. Także sam dźwięk oBravo bardziej był dociążony, a jego nawiązanie do prezentacji głośnikowej po prostu ewidentne. Naprawdę można się było poczuć jak słuchacz w filharmonii siedzący w dalszych rzędach, podczas gdy z OPPO jak tuż przy orkiestrze.

Ale niezależnie od tego czy słuchać będziemy muzyki rozbrzmiewającej na scenie takiej jak u OPPO, czy takiej będącej jej przeciwieństwem od oBravo, będzie to muzyka podana naprawdę doskonale, bo przede wszystkim płynnie i w sposób godny high-endu złożony, a przy tym wolny od podostrzania i sztuczne kładzionych dodatkowych akcentów, tylko ujmowana całościowo i w sposób naturalny płynąca.

Porównałem na koniec najcięższego rocka, i pomijając inwarianty sceniczne, co do których nic się nie zmieniło, prezentacja oBravo okazała się nieść więcej grozy (takiej naprawdę groźnej) co dosyć mnie zaskoczyło. Spektakl ukazały ponury i krwią ociekający (akurat taka to była muzyka), z poczuciem zawisłego w powietrzu mordu i wszechobecnego okrucieństwa. Nie inaczej się działo u OPPO, tyle że bliżej i mniej tajemniczo. W oczywistości bezpośredniej, że zaraz nas zabiją, a nie gdzieś w głębi sceny, gdzie nasze losy w umysłach złoczyńców dopiero się ważą. Ale w tym czy tym sosie było to nader pikantne danie emocjonalne, co oczywiści pisze się w poczet zasług samego przetwornika i wzmacniacza.

Sennheiser HD 800

Audio_GD_006_HiFi PhilosophyAudio_GD_008_HiFi PhilosophyAudio_GD_010_HiFi Philosophy Audio_GD_012_HiFi Philosophy

 

 

 

 

O flagowych Sennheiserach pisałem ostatnio parokrotnie, że grały w jakimś porównaniu najłagodniej, i tym razem podobnie się zdarzyło. Nie jakoś tak w ogóle spokojnie i nudno, tylko z najbardziej wygładzonymi fakturami, ze sceną nie tak daleką jak u oBravo, ale także w sporym oddaleniu postawioną, a także daleko od tej bezpośredniości, którą oferowały OPPO. A jakby tego było nie dość, to jeszcze z mniejszą dawką pogłosu nawet niż Fostexy i OPPO, nie mówiąc o oBravo, jak również znacznie słabszym obrazowaniem scenicznym od tych ostatnich. Bo scenę miały wprawdzie też dużą i z oddalonym pierwszym planem, ale znacznie słabiej zdefiniowaną; bez tak precyzyjnej identyfikacji źródeł, z o wiele mniej wyraźnie zakreślonym horyzontem i nieco niespójną na osi pionowej. Jakoś w tym pionie nie można było odnaleźć kto się znalazł na jakiej wysokości, tylko grało to taką „wysoką ścianą”, mało w sensie umiejscawiania źródeł klarowną. Dobrą opinię trzeba natomiast wyrazić o samym formowaniu dźwięków, które ukształtowane były naprawdę ładnie i z wysoką kulturą brzmienia. Spokojne, klarowne, gładkie, dobrze wybarwione i osadzone w poprawnym timingu. Mimo wszystko odebrałem tę prezentację jako dość wyraźnie najsłabszą, bo taką bez układu nerwowego i bezpośredniego kontaktu. Także fakt, że nawet względem oBravo potencjometrem trzeba było jechać zdecydowanie najdalej dla uzyskania odpowiedniej głośności zaświadcza, że wzmacniacz Master-9 lepiej pasuje do słuchawek o niższej impedancji. Z wysoką jak u HD 800 lepiej sprawdzał się przetwornik Sabre, którego kontrastowość lepiej uzupełniała ich naturalne przymioty. Jeśli ktoś jednak poszukuje brzmienia o spokojnym charakterze, to wybór akurat tych Sennheiserów będzie jak najbardziej wskazany.

I do tego brzmienie jest równie poważne - zdecydowanie warte tych pieniędzy, które trzeba na niego wydać!

I do tego brzmienie jest równie poważne – zdecydowanie warte tych pieniędzy, które trzeba na niego wydać!

Gdyby zaś ktoś mimo wszystko poszukiwał z nimi brzmień bardziej dynamicznych i bezpośredniego dotyku, to wskazane będzie użycie funkcji Gain oraz korzystanie z wysokiej jakości plików, które bardzo zdecydowanie akurat u tych słuchawek działały in plus, podczas gdy u pozostałych różnica oczywiście też była, ale wobec znacznie lepszej prezentacji słabego materiału dystans okazywał się mniejszy. Niezależnie jednak od tego, test  polecany przy oBravo także Sennheisery przeszły bez problemu, tak więc sama ich szczegółowość bynajmniej nie odstawała.

Nie pierwszy to raz, kiedy te słuchawki okazują się potrzebować dodatkowej akceleracji ze strony świetnie dopasowanego impedancyjnie wzmacniacza albo odpowiednio wyrazistego i dynamicznego materiału muzycznego (najlepiej mieć oczywiście jedno i drugie). W przypadku Master-7 i Master-9 różnica pomiędzy gęstymi plikami a zwykłymi była wprost szokująca i dobrze, że nie ze wszystkimi słuchawkami jest taka, choć z drugiej strony jeżeli ktoś takimi właśnie plikami chce operować, to odradzanie mu wyboru HD 800 mija się z celem i będą one równie dobre jak reszta uczestników porównań.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

18 komentarzy w “Recenzja: Audio-gd Master-7 i Master-9

  1. Sławek pisze:

    A zatem muzyczna uczta!
    Widzę, spiął pan te dwa smoki dobrymi kablami XLR.
    Czy próbował Pan firmowych tzn. od Audio-gd kabli ACSS i jak to wypadło.
    Ja od jakiegoś czasu moje znacznie skromniejsze klocki od Audio-gd spinam kablem ACSS od Forza Audio Works, i jest on lepszy od firmowego – o wiele gładszy środek, mocniejszy bas, bardziej perliste wysokie.
    Fajna recenzja

    1. hifiphilosophy pisze:

      Niestety, nie miałem kabli ACSS, czego bardzo żałuję, bo producent szeroko rozwodzi się nad wyższością tego przyłącza.

  2. kabak1991 pisze:

    Co moje uszy widzą? Dosłownie muzyka dla mych oczu! Jednak się nie myliłem – klasa. Ciekawe jak by zagrały LCD3 i UE5. Głównie ich byłem ciekaw, szkoda że się nie znalazły w recenzji.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Audeze niestety nie nadeszły, a E5 nie dysponuję.

  3. Maciej pisze:

    To co mnie ciekawi to jak te 2,5W ma się do lampowych 500mW. I jaką Ty Piotrze masz moc na wyjściach słuchawkowych w Twin Headzie?

    1. Maciej pisze:

      2,5W i 500mW przy 40 Ohm

      1. Piotr Ryka pisze:

        U lamp, z powodów których wyjaśnić nie umiem, mniejsza moc znamionowa przekłada się na większą rzeczywistą Jest to jednak dużo lepiej widoczne w przypadku głośników niż słuchawek. Mój Twin-Head nie jest mocny, ale nie wiem jaką posiada obecnie moc, bo nikt jej nie mierzył. Dane produkcyjne są tutaj

        http://www.divertech.com/asltwinhead.html

        U mnie lampy 2A3 zostały zastąpione słabszymi 45, tak więc na pewno jeszcze jest słabszy. Mogę natomiast zpowiedzieć, że mimo nominalnie o wiele słabszego wyjścia OTL, w praktyce jest ono prawie tak samo mocne. A w przypadku słuchawek wysokoohmowych mocniejsze.

        1. Maciej pisze:

          Nominalnie u mnie moc podobna ale czuję pod potencjometrem, że jest jej więcej niż mówią cyfry… Ciekawe. A czy dobrze pamiętam, że popędziłeś ASL kilku trudniejszych zawodników (AKG1000?)

          1. Piotr Ryka pisze:

            Twin-Head ma nawet gniazdo 4-pinowe specjalnie dla K1000, ale bądźmy szczerzy – ono się tak dla K1000 nadaje, jak żaba do wyścigów. Jednak każde normalne słuchawki da się spokojnie pogonić. Paru kolegów było i słyszało.

  4. Marecki pisze:

    Co w trawie piszczy?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Najpierw takie dziwne coś – kondycjoner masy, potem coś o audiofilizmie i szczęściu, a potem jeszcze nie wiem. Sprzętu na miejscu jest sporo; na przykład głośniki Living Voice i Eggleston, a także słuchawki EL-8 w wersji zamkniętej i dzielony odtwarzacz La Diva-La Scala Bardzo zacny gramofon, jak również kupa kabli.

      1. Marecki pisze:

        Zapowiada się ciekawie : )

  5. AAAFNRAA pisze:

    Living Voice … grubo. Ale chyba nie Vox Olympian? 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jeszcze nie. Na razie takie z zewnętrznymi zwrotnicami. Jest też najnowsza, potężna integra Jeffa Rowlanda.

  6. Marecki pisze:

    Zapowiada się ciekawie 🙂

  7. Daniel1980 pisze:

    Witam.
    Jakby Pan ocenił Master 7 do Black Dragona, czy jest to podobna klasa czy jednak troszkę wyżej?
    Pozdrawiam

  8. Arkadiusz pisze:

    Przyłączam się do pytania o porównanie mastera do dragona, jestem zainteresowany powyższymi dakami ale ostateczna decyzja przede mną, można jednoznacznie stwierdzić, który gra lepiej?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Od siebie mogę powiedzieć, że sam wybrałbym Black Dragona.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy