Recenzja: Audio-gd Master-7 i Master-9

Odsłuch cd.

oBravo HAMT-1

Maste-X został wyposażony w w bardzo ciekawy zestaw wejść cyfrowych...

Master-7 został wyposażony w w bardzo ciekawy zestaw wejść cyfrowych…

Jak grają z flagowymi Audio-gd flagowe oBrawo, opisałem obszernie w recenzji tych ostatnich, ale nie zaszkodzi przypomnieć. No więc grają niesamowicie i bardzo specyficznie, a ów brakujący nieco Fostexom czynnik tajemniczości właśnie one przejawiły najmocniej. Zacząć chciałbym jednak od czegoś innego, mianowicie od piosenki Pijmy zdrowie za kolegów w wykonaniu Krystyny Jandy. Nie zaszkodzi kiedy wyszukacie ją na YouTube i jej wysłuchacie, bo chociaż nie jest rockowa ani nie zwraca się do ludzi młodych, to sama w sobie jest wzruszająca, a tekst Agnieszki Osieckiej jest jednym z lepszych jej tekstów. Krystyna wprawdzie jedną frazę bierze moim zdaniem niewłaściwie, ale mniejsza o to, bo całkiem o co innego mi chodzi. Otóż tam zaraz na początku startowej melodeklamacji w jej tle… Nie, nie  napiszę co tam jest w tle, by nikt nie mógł wiedzieć co to takiego bez usłyszenia, ale jest tam coś takiego, co pokazuje, że te dwa Audio-gd nie żartują gdy idzie o szczegółowość, podobnie jak spięte z nimi słuchawki oBravo i inne analogicznej klasy. Na normalnym poziomie głośności wyraźnie to coś słychać, tak więc można będzie sprawdzić i porównać na ile własny system jest szczegółowy.

Wracając do samego brzmienia. Wyjątkowo te słuchawki grają poza głową, na świetnie trzymającej horyzont i dopełnionej dźwiękowo pośrodku scenie, nie mającej na tym środku żadnej luki, jaka pojawia się u większości pozostałych. Z wyjątkowo też dalekim pierwszym planem, a mimo to wyjątkowo wyraźnym; wyjątkowo też melodyjnym i takim jeszcze, że trudno to dobrze ująć w słowa, ale można powiedzieć, że szczególnie plastycznym i realistycznym, a przede wszystkim szczególnie trafnie scenicznie ujętym. Zarówno za sprawą stylu bardziej głośnikowego niż słuchawkowego, jak i świetnej szczegółowości ubranej w świetną melodykę, jawi się u tych oBravo napędzanych przez Audio-gd wszystko w postrzeganiu intuicyjnym brane za prawdziwe i mistrzowsko zobrazowane. Takie bardziej złożone, a zarazem poukładane lepiej. A jeszcze w dodatku oprawione pogłosem, przywołującym swą akustyką obecność na miejscu zdarzeń, a także basem o autentycznej potędze. I jeszcze z fakturą dźwiękowej powierzchni szczególnie dobrze oddaną oraz perfekcyjnym doborem wysokości tonu. Do tych słuchawek trzeba dorosnąć jak do sportowego bolidu, ale jak się już z nimi zapoznać i wiedzieć co potrafią, to jazda przez muzykę staje się wyjątkowym przeżyciem.

...natomiast w obydwóch przypadkach ilość analogowych wejść i wyjść przyprawia o zawrót głowy!

…natomiast w obydwóch przypadkach ilość analogowych wejść i wyjść przyprawia o zawrót głowy!

Jak napisałem w recenzji, bas u tych oBravo ma pewne trudności z panowaniem nad sobą, a więc trudny jest do unormowania, ale radości mimo to daje masę i chłonie się go łapczywie, a kiedy potem innych słuchać, to go brakuje. Wszystko to razem składa się na styl doskonale do tych kloców od Audio-gd pasujący, czyniący ich tranzystorową konkretność zdobną w mnogie dźwiękowe ornamenty i nadobną artystycznie. A zarazem nie w takim łatwiejszym do posądzenia o artyzm ponurackim czy patetycznym stylu, tylko radośnie i z werwą, a jednocześnie w niecodziennej jak na słuchawki poetyce sceny.

Ten super realizm – nie podany na twarz ani przyrządzony w ponurym sosie, a teatralny, inscenizacyjny i akustyczny, przy czym jednocześnie pogodny – stanowi dla kloców od Audio-gd doskonałe partnerstwo i przysposabia im aranż znakomity; bo jednocześnie realistyczny, a nie nudny ani trywialny. To może nie od razu do słuchacza dociera, ale kiedy się z tymi oBravo dłużej ma do czynienia, wówczas uświadamiamy sobie, że smak i kształt dźwięku mają specjalny i inne po nich słuchane wydają się bardziej powszednie. A przecież właśnie niepospolitość jest dla urządzeń tranzystorowych bardzo cennym towarem, bo one magii lampowej nie mają, a choć te akurat dwa Audio-gd dzięki świetnej analogowości i koherencji dźwięk podają w wymiarze naprawdę muzycznym, to kropla czy nawet wiaderko magii im nie zawadzi. A mówiąc zwięźle i bez ogródek – te oBravo wespół z nimi spośród towarzystwa podobały mi się najbardziej.

OPPO PM-2

Jeżeli można mówić o przeciwieństwach, to flagowe brzmieniowo (ale nie wykończeniowo) OPPO stanowią dla flagowych oBravo w niemałym stopniu kontrapunkt. Grają właśnie bardzo blisko (chociaż nie w głowie), średni zakres a wraz z nim wokal akcentują najmocniej i nadają ludzkim postaciom największej postury, a pogłos realizują jedynie wówczas, kiedy w nagraniu został zaznaczony. Same głosy mają wprawdzie dość często lekko echowe, ale akustyki pomieszczeń nie podkreślają. Nie okraszają także wszystkiego basową burzą, tylko operują muzycznym wirem, w którym region basowy jest bardziej akustyczny niż bombastyczny i ciężki jak ołów. Więcej więc będzie talerzy i przeszkadzajek, a przede wszystkim ujawni się punktowa zwięzłość uderzenia pałki w membranę, a nie rozlany, niosący się  grzmot. Samo brzmienie cieplejsze podają od oBravo, a jeszcze bardziej od Fostexów, natomiast od tych pierwszych są nieco ciemniejsze i wyższe tonacyjnie, a jaśniejsze od drugich.

Pora zrobić użytek z tego połączeniowego towarzystwa i zacząć grać!

Pora zrobić użytek z tego połączeniowego towarzystwa i zacząć grać!

W tym ich wirze bliskiego pierwszego planu, wciągającego słuchacza w akcję, pokazują się szczególnie duże jak na słuchawki źródła dźwięku przy braku samego scenicznego aranżu i perspektywicznego ujęcia oglądanego z pewnego oddalenia widowiska. Tu wszystko jest na wyciągnięcie ręki – tuż, tuż. Pod tym względem od oBravo różnią się naprawdę zasadniczo, a jednocześnie z pozycji szukającego przyjemności słuchacza, nie optuję za żadnym podejściem. Jednych i drugich słuchało się znakomicie, choć całkiem inaczej; przy czym trzeba podkreślić, że OPPO nieznacznie wyżej stawiają tonację i udział sopranów jest u nich trochę większy, co zawsze gorzej się sprawdza w słabych nagraniach.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

18 komentarzy w “Recenzja: Audio-gd Master-7 i Master-9

  1. Sławek pisze:

    A zatem muzyczna uczta!
    Widzę, spiął pan te dwa smoki dobrymi kablami XLR.
    Czy próbował Pan firmowych tzn. od Audio-gd kabli ACSS i jak to wypadło.
    Ja od jakiegoś czasu moje znacznie skromniejsze klocki od Audio-gd spinam kablem ACSS od Forza Audio Works, i jest on lepszy od firmowego – o wiele gładszy środek, mocniejszy bas, bardziej perliste wysokie.
    Fajna recenzja

    1. hifiphilosophy pisze:

      Niestety, nie miałem kabli ACSS, czego bardzo żałuję, bo producent szeroko rozwodzi się nad wyższością tego przyłącza.

  2. kabak1991 pisze:

    Co moje uszy widzą? Dosłownie muzyka dla mych oczu! Jednak się nie myliłem – klasa. Ciekawe jak by zagrały LCD3 i UE5. Głównie ich byłem ciekaw, szkoda że się nie znalazły w recenzji.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Audeze niestety nie nadeszły, a E5 nie dysponuję.

  3. Maciej pisze:

    To co mnie ciekawi to jak te 2,5W ma się do lampowych 500mW. I jaką Ty Piotrze masz moc na wyjściach słuchawkowych w Twin Headzie?

    1. Maciej pisze:

      2,5W i 500mW przy 40 Ohm

      1. Piotr Ryka pisze:

        U lamp, z powodów których wyjaśnić nie umiem, mniejsza moc znamionowa przekłada się na większą rzeczywistą Jest to jednak dużo lepiej widoczne w przypadku głośników niż słuchawek. Mój Twin-Head nie jest mocny, ale nie wiem jaką posiada obecnie moc, bo nikt jej nie mierzył. Dane produkcyjne są tutaj

        http://www.divertech.com/asltwinhead.html

        U mnie lampy 2A3 zostały zastąpione słabszymi 45, tak więc na pewno jeszcze jest słabszy. Mogę natomiast zpowiedzieć, że mimo nominalnie o wiele słabszego wyjścia OTL, w praktyce jest ono prawie tak samo mocne. A w przypadku słuchawek wysokoohmowych mocniejsze.

        1. Maciej pisze:

          Nominalnie u mnie moc podobna ale czuję pod potencjometrem, że jest jej więcej niż mówią cyfry… Ciekawe. A czy dobrze pamiętam, że popędziłeś ASL kilku trudniejszych zawodników (AKG1000?)

          1. Piotr Ryka pisze:

            Twin-Head ma nawet gniazdo 4-pinowe specjalnie dla K1000, ale bądźmy szczerzy – ono się tak dla K1000 nadaje, jak żaba do wyścigów. Jednak każde normalne słuchawki da się spokojnie pogonić. Paru kolegów było i słyszało.

  4. Marecki pisze:

    Co w trawie piszczy?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Najpierw takie dziwne coś – kondycjoner masy, potem coś o audiofilizmie i szczęściu, a potem jeszcze nie wiem. Sprzętu na miejscu jest sporo; na przykład głośniki Living Voice i Eggleston, a także słuchawki EL-8 w wersji zamkniętej i dzielony odtwarzacz La Diva-La Scala Bardzo zacny gramofon, jak również kupa kabli.

      1. Marecki pisze:

        Zapowiada się ciekawie : )

  5. AAAFNRAA pisze:

    Living Voice … grubo. Ale chyba nie Vox Olympian? 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jeszcze nie. Na razie takie z zewnętrznymi zwrotnicami. Jest też najnowsza, potężna integra Jeffa Rowlanda.

  6. Marecki pisze:

    Zapowiada się ciekawie 🙂

  7. Daniel1980 pisze:

    Witam.
    Jakby Pan ocenił Master 7 do Black Dragona, czy jest to podobna klasa czy jednak troszkę wyżej?
    Pozdrawiam

  8. Arkadiusz pisze:

    Przyłączam się do pytania o porównanie mastera do dragona, jestem zainteresowany powyższymi dakami ale ostateczna decyzja przede mną, można jednoznacznie stwierdzić, który gra lepiej?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Od siebie mogę powiedzieć, że sam wybrałbym Black Dragona.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy