Recenzja: Audeze EL-8 Openback

Audeze_EL-8_Openback_003_HiFi Philosophy   Znana dobrze wszystkim miłośnikom słuchawek amerykańska Audeze postanowiła uderzyć w niższy przedział cenowy i obok high-endowych Audeze LCD-3 oraz modeli z ich kosztowego pobliża wypuściła słuchawki nie szacowane na circa dwa tysiące dolarów, tylko na siedemset. Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do niewesołego faktu, że ceny dolarowe przeznaczone dla rynku amerykańskiego u nas znacznie są wyższe, bo przecież nie zarabiamy tak jak Amerykanie. Szkoda jednak czasu na ironię. Nie po to flota amerykańskich banków łupi słabszą resztę świata, żeby mieszkańcy USA nie mieli z tego pożytku. Tak więc zarobki mają tam wyższe a ceny niższe, by było sprawiedliwie. Albowiem jest sprawiedliwe, aby silniejszym żyło się lepiej. Stoi za tym zarówno proste, podwórkowe rozumowanie, jak i teoria Darwina, jawnie głosząca prymat silniejszego. Tak więc słusznie twierdził Luis de Funes w Manii wielkości – że bogaci są po to, żeby byli bogaci, a biedni, żeby byli biedni.

Ale słuchawki Audeze EL-8 nie są tańsze, gdyż są dla biednych. Są dla przenośnego sprzętu, a to oznacza pewne cesje na rzecz taniości. Młodszy klient, mniejsza waga, mniejsze gabaryty, wyższa skuteczność – to wszystko wymusza ustępstwa. Nie tylko są wprawdzie na ulicę, bo do tego nadaje się w jeszcze większym stopniu wersja zamknięta, ale takie ich przeznaczenie przewidziano przede wszystkim, a w każdym razie między innymi. Są w tej sytuacji naturalnym konkurentem dopiero co zrecenzowanych też amerykańskich OPPO PM-3 i do nich między innymi będziemy je przymierzali. Polska cena wcale nie jest przy tym specjalnie wyższa od amerykańskiej, gdyż dystrybutor się spiął – za co gromkie dlań brawa – i postarał o niższą marżę. W efekcie wynosi ona 2950 PLN, co nie brzmi szczególnie groźnie, ale mało także to nie jest. Zważywszy, że już za siedemset złotych mamy znakomite Beyerdynamic DT990 PRO, a za trochę ponad tysiąc takie przedmioty kultu, jak Sennheiser HD 600 czy AKG K701, powinniśmy oczekiwać za tyle bardzo dużo. Tym jeszcze bardziej, że za dwa osiemset oferują również nadające się na ulicę Grado RS2, a to już naprawdę nie przelewki.

Sytuacja dla nowych Audeze jest zatem poważna i mocno mimo tej niższej ceny i małej marży będą musiały się sprężać. Tak to bowiem w audiofilizmie jest, że cenę bardzo wysoką możesz dyktować wyłącznie w przypadku wyrobu wyjątkowego, nie mający tańszego ekwiwalentu; a kiedy takie ekwiwalenty na rynku się czają, klient niechybnie pójdzie do tańszych i wrzaski reklamowe oraz renoma marki nie zawsze są w stanie temu przeciwdziałać. Jednak w tym wypadku producent wydaje się niezrażony i mocno w siebie wierzący. W końcu odniósł niemały sukces, co go zapewne napawa otuchą. Marka Audeze wiele już znaczy na światowych rynkach i w słuchawkowym świecie, a jeśli zważyć, że to właśnie Audeze zapewnia nas o innowacyjności i zrealizowaniu w modelu EL-8 dawno powziętych zamierzeń, to nic tylko te nowe Audeze porywać i słuchać, bo ciekawość aż zżera. Ale spokojnie, najpierw zobaczmy jak ta realizacja wypadła w warstwie wizualnej, technicznej i pod względem ergonomii.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

11 komentarzy w “Recenzja: Audeze EL-8 Openback

  1. Mirek pisze:

    Już myślałem ze pogonią moje K1000 z cary 300B…oczywiście żartuje nic nie gra lepiej niz k1000 z cary 300B:), prawda Panie Piotrze?

    1. Piotr Ryka pisze:

      To zależy od kategorii. W kategorii uporczywości niektóre byty grają lepiej.

  2. Sławek pisze:

    To ten sam przedział cenowy co HiFiMan HE500, ciekawe jak by wypadły w konfrontacji z nimi…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Marnie.

      1. Sławek pisze:

        Podłączone do Audio-gd NFB6 4-pinowym XLR-em?
        No zanim FAW zdobędzie końcówki do nowych EL-8, to może nie, ale potem marnie?
        Mówiąc szczerze, to nie takiej odpowiedzi się spodziewałem – przecież nie mogło być mowy o bezpośrednim porównaniu.
        Rzucam wyzwanie – posłuchajmy na tym samym sprzęcie, a z Zabrza do Krakowa jest niedaleko!!!!!!!

        1. Piotr Ryka pisze:

          Tu nie są potrzebne bezpośrednie porównania, wystarczy zwyczajna logiczna reguła przechodniości. Jeżeli HE500 grają na poziomie słuchawek za 5 tysięcy – a grają – podczas gdy Audeze EL-8 nie grają, to wniosek jest oczywisty. Dokładne opisanie różnic bez bezpośredniego skonfrontowania nie jest możliwe, ale zaszeregowanie ogólne tak. Podobnie HiFiMAN HE500 nie muszę porównywać z Orpheusem czy K1000, by wiedzieć, że są gorsze.

          Z Zabrza do Krakowa faktycznie nie jest daleko. Możesz podjechać.

  3. Sławek pisze:

    Ufff…, a to mi ulżyło, bo źle zrozumiałem Pana pierwszy wpis. Jak HE500 są lepsze to kamień spadł mi z serca.
    Tak się trochę wprosiłem, ale w tej sytuacji to straciłem motywację, a zyskałem dobry humor. Bo to przyjemnie wiedzieć, że słuch mnie nie oszukał przy wyborze słuchawek.
    Wielkie dzięki

    1. Piotr Ryka pisze:

      Przepraszam za tą jednosłowną, możliwą do różnego interpretowania odpowiedź. Dla mnie było oczywiste, że HE500 grają lepiej. To wynika z ich napisanej dawno temu przeze mnie recenzji, którą można sobie wyszukać na liście alfabetycznej, w połączeniu z tą opisującą Audeze EL-8.

    2. Maciej pisze:

      Ja jakoś nie miałem cienia wątpliwości, że EL8 są słabsze od HE500 czytając odpowiedź 🙂

      EL8 to najsłabsze z Audeze… Tak jak najsłabszy Mercedes jest słabszy od średniej klasy Toyoty.

      1. Maciej pisze:

        Współczesny Mercedes.

    3. Sławek pisze:

      Mea culpa…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy