Recenzja: Astell&Kern AK240

Astell&Kern_AK240_025 HiFi Philosophy   Nie ma sensu po raz kolejny powtarzać, jak ważne są dla współczesnej percepcji muzycznej odtwarzacze plikowe. Na równi te stacjonarne – zwłaszcza w komputerach i laptopach, bo wolnostojących nie ma jeszcze wiele – jak i te kieszonkowe, do noszenia ze sobą, są teraz wzbierającą falą nowej mody, przykrywającą i wypierającą dawniejsze płytowe granie. Taśmy to już w ogóle przepadły, a przecież w czasach magnetofonów kasetowych one właśnie dominowały, a płyty jeszcze się bronią, ale gdy chodzi o masowego odbiorcę, ich sprawa jest przegrana. Pliki są o wiele prostsze w użyciu i banalnie łatwe do kopiowania – i z tym się nie wygra. Atoli w przypadku recenzowanego tutaj odtwarzacza przenośnego Astell & Kern AK240 możemy obserwować czołowe zderzenie podejścia masowego z elitarnością. Pliki to bowiem produkcja masowa, a stworzony do ich odczytu przez południowokoreańskiego iRivera AK240 to czysta ekstrawagancja. „Be The Ultimate” – zachęca hasło reklamowe, grając na ludzkich słabościach i żądzy dominacji. Odtwarzacz plikowy, którym zwykli się posługiwać przede wszystkim młodzi ludzie, z natury bardziej towarzyscy i mobilni, kosztujący kilka przeciętnych pensji, to wszak coś nietuzinkowego, bardziej przywołującego skojarzenie ze starym zgredem usiłującym uchodzić za młodzieniaszka. Zarazem nie powstał ten AK240 z myślą o polskiej młodzieży, tylko raczej amerykańskiej albo niemieckiej, a tam jedna średnia pensja wystarczy na niego w zupełności. Nie jest zatem aż taki drogi jak mogłoby się zdawać, tylko trzeba brać pod uwagę na jakie kierowano go rynki. A przy tym nie jest też tak, że u nas nie ma co na klientów liczyć, bo raz, że u nas młodych z dużymi pieniędzmi jest coraz więcej, a po wtóre i nade wszystko powiedzmy sobie otwarcie – kwota dziesięciu tysięcy to w kontekście wysokiej klasy odtwarzania muzyki nie są żadne pieniądze. Porządny stacjonarny system audio musi kosztować wielokrotnie więcej, o ile bazować ma na głośnikach a nie słuchawkach. I tu docieramy do sedna. Bo wprawdzie AK240 jest całkowicie samowystarczalnym źródłem dźwięku i może też pracować jako zewnętrzny DAC wspomagający inną aparaturę, ale taki całkowicie samowystarczalny mimo to nie jest, gdyż żeby dobył się z niego dźwięk, potrzebne są jeszcze słuchawki. Te mogą zaś kosztować dosłownie kilka złotych, ale nie o takie chodzi w przypadku tego urządzenia. I tu pojawia się zagadnienie kluczowe dla niniejszej recenzji: jakie mianowicie słuchawki są wystarczająco dobre dla odtwarzacza plikowego za dziesięć tysięcy? Czy wystarczą takie za tysiąc z kawałkiem lub może nawet mniej jeszcze, czy takie za trzy-cztery, a może dopiero takie za dziesięć?

Bo powiedzmy sobie szczerze – nie jest dla tych naszych tu dywagacji najważniejszym problemem, czy AK240 jest najlepszym odtwarzaczem plikowym i czy jest lepszy od AK120, tylko coś zgoła innego. Tamto wprawdzie też jest ważne i trzeba rzecz będzie przebadać, ale możemy z góry założyć, że jest tak faktycznie, bo ludzie od iRivera nie są chyba aż tak nierozgarnięci, by rzucać na rynek urządzenie, które nie jest choć trochę lepsze od ich własnego wyrobu mającego te same właściwości a kosztującego znacznie mniej. No ale nie takie dziwactwa świat widział, więc i na tym trzeba będzie się skupić. Ważne jest jednak jakiego brzmienia tak całościowo należy oczekiwać, jakie dostajemy tu możliwości użytkowe, a zwłaszcza jak to się układa ze słuchawkami. W związku z powyższym postaram się zogniskować uwagę na użyciu wielu słuchawek, ponieważ wieloma dysponuję. Założyć bowiem możemy, że dla sporej grupy osób spośród potencjalnych nabywców nie jest szczególnie istotne o ile ten AK240 jest lepszy od modeli niższych, ponieważ interesuje ich wyłącznie posiadanie modelu najwyższego, czyli bycie tymi „The Ultimate”. Stać ich na to i te trzy czy nawet sześć tysięcy, jakie mogą zaoszczędzić kupując AK120 bądź AK100, nie są tutaj istotne. Chcą mieć najwyższy model, jego cena ich nie odstrasza, a wizja posiadania samego topu jest smakowita i kojąca, natomiast to jak z nim grają różne słuchawki jest sprawą do zdiagnozowania z reguły dosyć trudną i czasochłonną, toteż chętnie o tym poczytają.

Budowa

Astell&Kern_AK240_026 HiFi Philosophy

Estetyka opakowania pozostała bez zmian. Tylko jakby urosło…

   Recenzje rządzą się swoimi prawami i o budowie też coś musimy powiedzieć. A że ta jest dosyć interesująca, tym będzie przyjemniej.

Zacząć musimy od tego, że AK240 wyróżnia się wyglądem. Nie jest trzecim w szeregu takim samym tylko nieco większym, prezentując się całkiem odmiennie. Oczywiście prezentując lepiej, bo inaczej nie miałoby to sensu. Na tę lepszość składa się w głównej mierze ciekawsza stylizacja. Urządzenie jest znacznie większe i wyraźnie cięższe, ale przede wszystkim oprawione czymś, co można określić jako pół-ramę, będącą rozwinięciem osłony pokrętła potencjometru. W AK100 było ono nagie, a przez to narażone na uszkodzenia, a w AK120 otoczone od góry i dołu małymi osłonkami. Natomiast w AK240 przekuto to w zamaszystą, skośną oprawę, przydającą wyglądowi dynamiki i wyrazu. Jest ona w metalicznym odcieniu ciemnego ołowiu (Gun Metal, jak to nazywa producent), ładnie kontrastując z czernią głównego korpusu i pod względem estetycznym naprawdę dużo wnosi. Sam zaś korpus, wykonany z duraluminium, nie jest teraz zapełniony ekranem dotykowym jedynie w połowie, lecz prawie w całości, co niewątpliwie ułatwia nawigację i nawiązuje bezpośrednio do smartfonowego wyglądu. Wypełnienie to stanowi kolorowa matryca AMOLED Touchscreen, o rozdzielczości WVGA (480 x 800). Prezentuje się to całościowo zdecydowanie lepiej niż niższe modele, choć jest zarazem sporo większe, a więc mniej nadające się do małej kieszonki. Umożliwia jednak równocześnie rozbudowanie zawartości technicznej, a pierwsza z brzegu i chyba najważniejsza zmiana dotyczy pojemności pamięci. Model AK120 miał jej 64 GB, a AK240 ma aż cztery razy więcej, czyli 256 GB. Może ją też jeszcze uzupełnić o kartę dodatkową, wsuwaną po lewej stronie u dołu, o pojemności maksymalnej 128 GB, co daje łącznie 384 GB, a więc tyle co niedawno niezgorszy komputerowy twardziel, pozwalając mieć na podorędziu zasobną bibliotekę nagrań.

Astell&Kern_AK240_002 HiFi Philosophy

Nie bez przyczyny. Astell&Kern AK240 jest sporo większy od swoich poprzedników.

Zadbano także o wzrost wydajności operacyjnej. Wciąż jest to konstrukcja dual mono, mająca osobne kości DAC dla każdego kanału, jako że nic lepszego w tej materii dotąd nie wymyślono, ale obecne w AK120 kości Wolfson 8740 zastąpione zostały przez Cirrus Logic 4398 DAC, mające tę przewagę, że potrafią bezpośrednio odczytywać pliki DSD (Direct Stream Digital), które DAC-ki Wolfsona potrafiły czytać jedynie za pośrednictwem konwersji do formatu PCM (Pulse Code Modulation). Stanowi to, tak nawiasem, ten sam krok upraszczający, co zastosowany przez Accuphase w szczytowych modelach DP-900 i DP-720, a zarazem i przede wszystkim jest różnicą pomiędzy kodowaniem CD (PCM) a SACD (DSD). Wiele osób na podstawie odsłuchów uznało ją za mało istotną, ponieważ słuchali właśnie za pośrednictwem konwersji do PCM, czyli jak w DAC-kach Wolfsona, obecnej u prawie wszystkich stacjonarnych odtwarzaczy SACD. Jednak w odtwarzaczu takim jak DP-900, mającym podobnie jak AK240 bezpośredni odczyt DSD, różnica okazuje się zasadnicza. Mówię to na podstawie odsłuchów własnych i biorę za to odpowiedzialność. Poza tym, jak chodzi o rozwiązania najwyższego technicznego poziomu, chwali się też iRiver wyjściem zbalansowanym, pozwalającym redukować zakłócenia zewnętrzne, co nie pozostaje bez wpływu na ogólny spokój w tle nagrań.

Wracając jeszcze do wyglądu i zewnętrznych cech trzeba dodać, że urządzenie jest wyposażone w bardzo ładny ochronny pokrowiec, ale przede wszystkim w możliwy do dokupienia (900 PLN) port dokujący z regulowanym kątem pochylenia od zera do prawie dziewięćdziesięciu stopni, pozwalający na użytkowanie w trybie podtrzymywania energii i jednocześnie zabezpieczający przed przypadkowym strąceniem z blatu, szuraniem po nim i ułatwiający branie do ręki. O pozostałych właściwościach nie ma się co rozwodzić, bo przeniesione zostały z modeli niższych i są analogiczne. Ważny jest jednak ten dwakroć większy ekran z kafelkowym menu, podobnym do Windows 8 i smartfonowego.

Astell&Kern_AK240_017 HiFi Philosophy

Nowy, większy, i do tego obdarzony niepowtarzalnym designem.

Nie będę się też rozpisywał na temat ogromnego drzewa decyzji obsługowej, bo nie miejsce tu na wielostronicową instrukcję obsługi, ale zwrócę uwagę na jedną rzecz nową. Wbudowano w tego AK240 bardzo sprytną ekranową regulację głośności, polegającą na przesuwaniu palcem przez cały ekran od dołu do góry. Widać na zdjęciu jak to wygląda, a używa się tego bardzo łatwo i skutecznie. Ważna jest też ta funkcja zewnętrznego DAC, bo są te osobne dla każdego kanału DAC-ki w AK240 naprawdę wysokiej klasy. Poza tym jest teraz dostępnych wiele predefiniowanych equalizerów, więc jeśli ktoś lubi equalizację, będzie usatysfakcjonowany. Z danych technicznych można wspomnieć, że zegar taktujący ma dokładność 50 ps (pikosekund), pasmo przenoszenia 10 Hz do 70 kHz,  SN wynosi 117 dB, a przesłuch międzykanałowy aż 130 dB. Są to więc parametry urządzenia naprawdę wysokiej klasy.

Odsłuch

Astell&Kern_AK240_006 HiFi Philosophy

A jakby komuś mało było wizualnych wrażeń, to czeka na niego jeszcze bardzo efektowne wykończeń tylnego panelu…

   Ponieważ chciałem użyć naprawdę wielu słuchawek, opisy brzmienia będę maksymalnie streszczał, kładąc główny nacisk na odmienności i różnice jakościowe. Zaczniemy skromnie, od trzystu złotych z kawałkiem, a skończymy na grubo ponad dziesięciu tysiącach.

 

Grado SR60

Małe Grado, duża frajda. Na świecie jest tylko kilka słuchawek za podobne pieniądze grających równie dobrze. Zacząłem od postawienia AK240 na porcie dokującym podpiętym własnym kablem USB do komputera (tylko własnym można go podpiąć, bo jest po stronie doku zamocowany na stałe) i odsłuchałem parę różnogatunkowych klasycznych kawałków z You Tube i komputera, a potem zabrałem się za wgrane w odtwarzacz pliki – od mp3 poczynając, a na MQS i DSD kończąc.

Gdyby mi te Grado ktoś z tyłu założył i gdybym po gąbkach ich nie poznał (co jest niemożliwe, ale gdybym), miałbym się z pyszna zgadując czego słucham. Przejechałem się po naprawdę trudnym materiale plikowym i nie aż może byłem oczarowany, ale łatwość pokonywania newralgicznych momentów, bardzo dobre obrazowanie wokalizy na tle instrumentacji, zupełny brak problemów z czymkolwiek i całościowa głębia brzmienia były naprawdę ujmujące. Słyszałem przy komputerze multum droższych słuchawek, znacznie, a czasami nawet przeraźliwie gorzej grających, no tylko że nie były podpięte do AK240. Słyszałem takie za wiele tysięcy, grające bardzo zdecydowanie słabiej, co jednoznacznie dowodzi, że DAC i wzmacniacz słuchawkowy mają znaczenie kluczowe. Nie mniejsze mają same pliki, i tutaj należy napisać, że różnica pomiędzy MQS i DSD a resztą była przepastna, a pomiędzy nimi samymi niewielka, jednakże DSD były wyraźnie bardziej dynamiczne. Duża różnica przejawiła się także pomiędzy plikiem DSD skonwertowanym do FLACK i puszczanym z Windows Media Playera (najsłabiej), Media Player Classic (nieco lepiej) i JPlay (zdecydowanie najlepiej, z większą analogowością i dużo lepszą przestrzenią). Niezależnie jednak od tych różnic, zarówno pliki MQS jak i DSD uznałbym za grające high-endowo. Tak, właśnie, dokładnie. Już z Grado SR60 wpiętymi prosto do AK240 grało to high-endem i mogę się pod tym obiema rękami podpisać. Chciałem przy tym zwrócić uwagę, że wyjątkowo pięknie zabrzmiały w przypadku DSD bębny, ukazując ogromne bogactwo dźwięku i jego przestrzenność. Tak dla kontry puściłem też sobie to samo bębnienie DSD z Lumina, Phasemation i Audeze LCD-3. Zagrało piorunująco lepiej, ale to było jedno z lepszych brzmień jakie w ogóle słyszałem, a to z Grado było i tak świetne i dałbym głowę, że to słuchawki z przedziału półtora do trzy tysiące, pędzone jakimś drogim, stacjonarnym wzmacniaczem.

 

Harman Kardon SOHO

Astell&Kern_AK240_016 HiFi Philosophy

…oraz bardzo eleganckie ubranko.

Kontynuując spacer po słuchawkach przenośnych, bo wszak z przenośnym odtwarzaczem plikowym mamy do czynienia, sięgnijmy po przenośne od Harman/Kardona.

SOHO ukazały dość podobny do Grado styl prezentacyjny, ale bardziej uporządkowany. Wichrzycielskie zmieszanie wokalizy z podkładem (bardzo w tym wichrzycielstwie smakowite) bardziej odseparowały, a samą wokalizę uczyniły wyraźniejszą i dokładniej wypowiadaną. Raz jeszcze okazało się przy tym szalenie ważne, by ich muszle kierować na małżowiny uszne a nie wprost do kanału słuchowego, co zapobiega denaturalizacji brzmienia. Dynamika rytm i porządek całościowo bardzo do siebie w tej prezentacji przekonywały i choć nie są to, podobnie jak najtańsze Grado, słuchawki przeznaczone do odtwarzaczy za dziesięć tysięcy z kawałkiem na dodatkowe akcesoria, to niewątpliwie da się ich z nimi słuchać na wysokim poziomie w odniesieniu do plików wysokiej gęstości, a zwłaszcza MQS i DSD. Nie znaczy to jednocześnie, że najniższe jakościowo mp3 są jakieś niestrawne. Słuchać ich można też całkiem przyjemnie, tyle że dystans do DSD i MQS jest duży.

Odsłuch cd.

Final Audio Design Adagio V

Przeskoczmy do brzmienia dokanałowego, jako najbardziej tutaj pasującego, sięgając po kosztujące 649 PLN, czyli podobnie do SOHO, dokanałówki Final Audio Design Adagio V.

Astell&Kern_AK240_021 HiFi PhilosophyAstell&Kern_AK240_015 HiFi PhilosophyAstell&Kern_AK240_004 HiFi Philosophy

 

 

 

 

Nie jestem entuzjastą dokanałowego wstrzykiwania muzyki, ale muszę przyznać, że Adagio spodobały mi się co najmniej tak samo jak przenośne Harman/Kardony, a prawdę mówiąc, to chyba nawet trochę bardziej. Od razu ujęły tym, jak doskonale usadowiły się w kanałach i jak dynamicznie zagrały. Od SOHO bardziej neutralnie temperaturowo i tonacyjnie – w takim stylu obiektywizującej przejrzystości postawionej na basie i rytmie, w całościowej atmosferze czystości i klarowności brzmienia. Stylu znanym przede wszystkim ze słuchawek AKG, tylko tutaj mocniejszym nieco basowo względem tańszych modeli tej firmy, a jednocześnie podobnie transparentnym i pozbawionym docieplania oraz słodu. Muzykalny obiektywizm pełen brzmieniowych walorów – tak należałoby to nazwać. Bardzo to granie było wyraziste, dobrze oddające pogłosy, sopranowo strzeliste i tonacyjnie czyste. I nawet z najzwyklejszymi plikami mp3 właśnie takie, chociaż tam soprany okazały się dosyć agresywne, ale nie poza dopuszczalną granicę, tylko tak ukazując jak sopranowo aktywne są te słuchawki i jak te soprany pracują na rzecz całościowej przejrzystości i wyrazistości brzmienia. W sumie było to duże zaskoczenie in plus, bo wcześniej tych Adagio V nie słuchałem, a jednocześnie kolejny duży plus do sztambucha AK240, bo ten ze wszystkim okazał się pracować dobrze i gładko łykał nawet najmarniejsze pliki.

 

AKG K712

Astell&Kern_AK240_018 HiFi Philosophy

Szkoda tylko, że za świetnie zaprojektowaną stację dokującą producent każe sobie dodatkowo zapłacić.

Skoro AKG już się nam przyplątały, sięgnijmy po nie same w bezpośrednim użyciu, a nie tylko w odniesieniu.

Przywołując porównanie bardziej miałem wprawdzie na myśli K550 niż K712 albo K701, ale te K712 to jednak jeszcze większa dla AKG klasyka, a że je właśnie posiadam, po nie sięgnąć z konieczności należało. Rodowód mają wprawdzie profesjonalny i niby nie są stworzone dla urządzeń przenośnych ani na ulicę, ale kabel zakończony mają małym jackiem, a to skłaniało do użycia i sugerowało jakieś minimalne choć pokrewieństwo z małymi urządzeniami.

Na słabym materiale mp3 zaskoczyło mnie ich podobieństwo do Grado. Też były bardziej komasujące wokalizę z instrumentacją, a przy tym, w odróżnieniu od Adagio, wyraźnie uspokajały wysokie tony. Nie były w efekcie tak przejrzyste i tak obiektywne, do czego przyłączało się też lekkie ocieplenie, we współpracy z AK 240 wyraźnie wyczuwalne. Słuchało się w sumie łatwiej, choć nie powstawało zarazem wrażenie, że obcujemy z czymś szczególnym, jakimś brzmieniem specyficznym i bardzo ciekawym, co w przypadku Final Audio Adagio V natychmiast mi się nasunęło. Osobny rozdział zaproponowały wszakże pliki wysokiej gęstości. No, naprawdę, potrafią te często przeze mnie krytykowane K712 zabrzmieć dynamicznie i skłonić do emocji. Bas i rytm da się z nich wykrzesać, i to nawet z przenośnego grajka. Grado w podobnej manierze są wprawdzie od nich bliżej grające i wyraźnie bardziej muzykalne, ale profesjonalne AKG także potrafią wyzwalać muzyczny entuzjazm. Mimo to do wysokiej jakości plików Grado z tym AK240 bym wybrał i nie mam co do tego cienia wątpliwości. A wszystko w zupełnym oderwaniu od kwestii ceny; tak całkowicie bezstronnie, bez żadnych ekonomicznych okularów. Udały się te SR60 staremu Josephowi Grado, naprawdę udały. Jak im spasuje źródło i wzmacniacz, to dają popis.

 

Focal Spirit Classic

To z kolei słuchawki niewątpliwie także na ulicę, od tych AKG nieznacznie tylko droższe. Mimo tej niezbyt wygórowanej ceny już parę razy udowadniające, że powinni się ich poważnie obawiać wielokrotnie drożsi nawet konkurenci. Więc…

Astell&Kern_AK240_008 HiFi Philosophy

Co się zaś tyczy jakości wykonania, to ręce same składają się do oklasków.

Flagowe Focale połączyły styl bardziej porządkujący, taki jak ten od SOHO i Adagio, ze zdecydowanie lepszym basem. W porównaniu z nimi wszystkie dotychczas słuchane operowały basem wagi średniej, a one wtoczyły się na ring niczym jakiś Georg Foreman, co jednym ciosem potrafił mur zwalić. Daje taki bas kupę radości i tego nie da się ukryć, a że tu był też ładnie wkomponowany w całość i w żadnym razie nie przedobrzony, jak to się dzieje u niektórych choćby JBL, to i słuchało się tego z naprawdę dużą przyjemnością. Nie ulega też wątpliwości, że te słuchawki spośród dotychczasowo słuchanych najlepiej nadawały się do słabych internetowych plików, które prezentowały w głęboko brzmiącym, nieco cienistym i doskonale kontrolowanym stylu, nie pozbawionym silnego całościowego muzycznego wyrazu. Mniej były skłębione od Grado i nie tak obiektywnie przejrzyste jak Adagio, a przy tym z dalszym od nich obu pierwszym planem, ale w sensie wypadkowym przede wszystkim z mocną komasacją brzmienia, dużo silniej zaznaczającym się basem i całościowo lepsze technicznie pod każdym poza neutralnością i przejrzystością względem. Wypośrodkowane, w każdym aspekcie satysfakcjonujące i doskonale strawne. Na plikach MQS i DSD zejście basowe wgniotło mnie w fotel. No, cholera, żeby przenośny plikowiec podawał taki sygnał? A niech go!

Odsłuch cd.

Beyerdynamic T5p

To teraz kic na cenową górkę, bo tak się już ukształtował słuchawkowy rynek, że pomiędzy tysiąc z kawałkiem a trzy z kawałkiem zieje pustką, choć coś tam się wprawdzie pałęta, ale chwilowo nie dysponuję.

Astell&Kern_AK240_010 HiFi PhilosophyAstell&Kern_AK240_013 HiFi PhilosophyAstell&Kern_AK240_012 HiFi Philosophy

 

 

 

 

Te słuchawki mają silną specyfikę. Mocno się różnią od bardzo zewnętrznie podobnych T1, grając prawie całkiem inaczej. Mają wprawdzie podobny rys spokojnego piękna, ale realizują go dużo delikatniej, mniej kontrastowo i płytszym brzmieniem. Są trochę szarawe, pastelowe i przede wszystkim właśnie delikatne. Takie kobiece, całkowicie pozbawione agresji, z łagodnym dotykiem. Trochę są przy tym niestety powierzchowne – subtelnie, ale po powierzchni nagrania się ślizgające – co mnie osobiście do nich nie przekonało. Trzeba je dopiero bardzo mocno pogonić natężeniem dźwięku, by coś bardziej ekscytującego z nich się wyłoniło, ale i tak nie byłem usatysfakcjonowany. To brzmienie tylko dla kogoś szczególnie ceniącego sobie wysokiej klasy powściągliwość. Żadnej ofensywy, żadnej popędliwości, nie mówiąc o agresji czy porywczości. Sama łagodność i delikatność. W każdym razie na pewno w przypadku napędzania przez Astell & Kern AK240. Zaobserwowałem przy tym ciekawe zjawisko. U Focali (jako pierwszych) nie było właściwie różnicy dynamicznej pomiędzy plikami DSD a MQS, podczas gdy T5p właśnie okazały się na nią najbardziej wrażliwe i pliki DSD zdecydowanie faworyzowały. W takt swojego spokoju i elegancji bardzo ładnie zaprezentowały też słabe mp-trójki, dając im zaskakująco dużo przestrzeni i brak wycofania na górze pasma. Podczas słuchania wyraźnie się rozkręcały i naszła mnie wątpliwość, czy są wygrzane, choć wróciły podobno od innego recenzenta. Tego się jednak w danym momencie nie dało rozstrzygnąć i trzeba poczekać do ich własnej recenzji, a przede wszystkim zaraz do czegoś na stałe podpiąć i grać na okrągło.

 

Final Audio Design FI-BA-SS

Astell&Kern_AK240_019 HiFi Philosophy

A teraz odpowiemy na pytanie, czy dźwięk płynący z AK240 dotrzymuje kroku jego jakości wykonania?

No to kic jeszcze wyżej, bo te dokanałówki daleko leżą od Adagio i kosztują 4499 PLN. W sensie cenowym wydają się więc idealne, bardzo dobrze wpasowując się w cenę samego AK240, bo kosztują niecałą połowę jego wartości. Ale nie tylko pod tym względem. Jak nie lubię dokanałówek, tak ponownie zmuszony jestem napisać, że te Final Audio Design grają najwyższą klasą, a jeszcze mi do uszu bezproblemowo pasują, co jest zjawiskiem bardzo nieczęstym, bo z reguły nawet te najwęższe końcówki okazywały się za szerokie i się podczas słuchania powoli wysuwały. Ale nie u Final Audio i za to z mojej strony im podziękowanie.

A tak ogólnie, to Final Audio okazują się mieć swój styl, którego wyrazem jest obiektywna perfekcja, sprawiana w pierwszym rzędzie fantastyczną przejrzystością, ale także brakiem docieplania i słodzenia. SS są wprawdzie minimalnie cieplejsze niż Adagio, ale to tak na koniec noża. Ta mała ilość okazała się jednak robić dużą różnicę, pozwalając przybliżyć muzykę do słuchacza. Poza tym nie tylko przejawił się tu świetny porządek i perspektywiczna separacja źródeł, ale także bardzo wysokiej klasy wzajemna koincydencja dźwięków, dająca piękny całościowy obraz, bardziej uporządkowany, bardziej wciągający i bardziej transparentny niż u T5p i całej reszty. Pod względem technicznym są to więc słuchawki naprawdę wysokiego lotu, a technika ta nie jest tylko sztuką dla sztuki i papierowego chwalenia, znajdując świetne przełożenie na muzyczną przygodę. A przy tym styl Final Audio okazał się jeszcze bardziej perfekcyjny niż AKG, chociaż zaraz będziemy to ponownie weryfikowali.

 

AKG K3003

Bo właśnie przyszła pora na flagowe dokanałowe AKG, co to wprawdzie o pięćset złotych mniej kosztują, ale nie bądźmy małostkowi, bo to i tak kupa pieniędzy, a poza tym i tak zaraz wpadniemy na dużo większe kupy.

Astell&Kern_AK240_009 HiFi Philosophy

Już całkiem tanie Harman/Kardon Soho pokazały wyjątkowy potencjał tego wyjątkowego odtwarzacza.

Ha, różnica stylu względem SS ukazała się zasadnicza. AKG grały bliżej i mniej obiektywnie, a także z wyraźnie podbitym basem. Ten bas stanowił u nich o całościowym stylu prezentacji, odgrywając wszechobecne tło. Poza tym były cieplejsze, bliższe i stawiające na aspekt bardziej humanistyczny i przyjacielski. Nie tak obiektywne i przejrzyste, tylko z odczuwalną gęstością basowego medium, a także z cieplejszymi, bliżej ulokowanymi i niższym głosem śpiewającymi wokalistami. Na mniejszej scenie grały bardziej chropawym, basowym i subiektywnie przyrządzonym brzmieniem. Bardziej kameralnym i o bardziej ludzkim wymiarze, podczas gdy SS szły raczej w stronę obiektywnego ideału i przejrzystości oświetlenia LED niż ciepłego światła lampy ze starą, zwykłą żarówką. Jedno i drugie miało swoje przewagi, a różność obu prezentacji tak była duża, że nie podejmuję się wskazywania zwycięzcy. Jedyne co mogę powiedzieć, to jak ktoś lubi dużo basu, to na pewno AKG K3003, a jak neutralny przekaz i większą przestrzeń, to na pewno Final Audio Design FI-BA-SS.

Odsłuch cd.

Audeze LCD-3

Astell&Kern_AK240_007 HiFi Philosophy

Szeroka gama słuchawek dokanałowych była podobnego zdania.

Zróbmy sobie jeden wyjątek od słuchawek nadających się do noszenia poza domem, korzystając z obecności flagowych Audeze i przy okazji sprawdzając, jak daleko można odejść w przypadku AK240 od takich specjalnie dla urządzeń przenośnych stworzonych.

Nie bez pewnego zaskoczenia stwierdziłem, że flagowy odtwarzacz iRivera nie ma żadnych problemów z napędzaniem flagowych planarów. Nie robił tego wprawdzie tak dobrze jak kilkunastowatowy Audion, ale niewątpliwie i tak było to najlepsze pod wieloma względami brzmienie z dotychczas słyszanych. Co ciekawe, dosyć podobne do tego z AKG K3003, jednak lepiej zorganizowane i z właściwszym posadowieniem basu w całości przekazu – nie jako całościowego tła, tylko integralnego składnika – a także najwyższą maestrią wokalnych, instrumentalnych i ogólnie muzycznych przymiotów. Brzmiało to ciepło, blisko, bardzo bogato i spójnie, a bas wybijał się bardzo obficie, w całkiem niezłym tempie punktując rytmikę, chociaż daleko było temu do obrazu znanego z mocnych wzmacniaczy. Względem Lumina i Phasemation było to więc zdecydowanie słabsze, bo tamto brzmienie stanowiło prawdziwą eksplozję dynamiki i rytmu, dającą niesamowitą satysfakcję, ale kiedy nie porównywać, można było być i tak w pełni usatysfakcjonowanym. Wolniej wprawdzie to grało niż Focale, Final Audio SS, albo inne słuchawki dla aparatury przenośnej, bo dźwięk zdecydowanie bardziej się ciągnął, ale miał przy tym dużo smaku i wielki powab, a wokale posiadały gęstość i swoistość miodu. Tym niemniej założone sprawdzająco Grado SR60 okazały się grać na całkiem zbliżonym poziomie, choć nie przenikały w materię brzmienia tak głęboko, nie były takie gorące i nie miały tej miary bezpośredniości. Też były jednak bardzo muzykalne, a brzmienie miały dużo szybsze i bardziej dynamiczne, bardziej także skłębione w dobrym muzycznym znaczeniu, choć z dużo skromniejszym basem.

 

Final Audio Design Piano Forte X

To wznieśmy się w poprzedzającym finał porywie na szczyty dokanałowego grania. Słuchawki wprawdzie nazywają się Final Audio, ale finał będzie za chwilę. Tym niemniej nasz tytułowy AK240 doznaje w tym momencie po raz pierwszy cenowej porażki, bo o ile Audeze LCD-3 kosztowały już niewiele mniej niż on, to Piano Forte X biją go swoimi 11 000 PLN o cały tysiąc, a wykończenie zewnętrzne z 24-karatowego złota czyni z nich bardziej drogą biżuterię niż jakieś słuchawki.

Astell&Kern_AK240_024 HiFi Philosophy

Idealnie dobrane kolorystycznie Focale Spirit Classic zagrały bardzo dobrze, choć nie pokazały pełni swoich możliwości.

Jak gra takie połączenie drożyzny z drożyzną? Przede wszystkim znów w stylu Final Audio, to znaczy niezwykle przejrzyście i dynamicznie. Są też jednak i bardzo zasadnicze różnice względem niższych modeli tej firmy. Nie wiem czy zacząć od kwestii brzmieniowych, czy ergonomicznych, ale może zacznijmy od brzmienia. Ono zaś okazało się nie obiektywne jak woda ze źródła, tylko bardziej jak jakiś nektar. Z lekka ciepłe, z minimalną nutą słodyczy i bardzo przyjazne. Takie w stylu Accuphase DP-720, bym powiedział, choć AK240 to jednak nie całkiem ten poziom. Ale ten styl, a poziom też nie jakoś szczególnie niższy. Oczywiście bierzemy go tutaj w całości, to znaczy z wbudowanym słuchawkowym wzmacniaczem, dla którego by sięgać wyżyn widziałbym zdecydowanie partnerstwo z ALO Audio Continental V3, albo jakimś innym tego rodzaju cudem. Bo czytać, to on czyta jak szatan, a tylko jego wzmacniaczyk na op-ampach nie daje takiego wzmocnienia jak te porządniej przyrządzone. Trudno jednak sprawdzić jakie naprawdę ten jego odczyt ma możliwości, bo by pominąć wbudowany wzmacniacz, potrzebna jest 4-pinowa przejściówka ze złączem mini-XLR, która z przyczyn niejasnych a mało budujących nie jest dołączana do urządzenia. Jest to moim zdaniem bardzo niemądre, ale w sumie to nie moje zmartwienie, tylko producenta i przyszłych użytkowników. Nie chcą goście od iRivera pozwolić sprawdzić jak działa sam odczyt DSD? Ich sprawa. Głowę dam, że na tym tracą, ale jak chcą, to proszę bardzo.

Wracając do samego brzmienia. Daje ono masę satysfakcji, przy czym okazało się, że należy do tych mocno akcentujących przewagę DSD nad MQS pod względem dynamiki. Złociste słuchawki pędziły jak szatan, posługując się złocistym brzmieniem, pełnym otwartego charakteru i doskonałego drajwu. W tym miejscu trzeba także podnieść kwestie ergonomiczne. Słuchawki są bez końcówek, czyli metal prosto do ucha, czego po chwili, gdy już nabiorą temperatury ciała, zupełnie nie czuć. Jednocześnie są przy tym otwarte (sic!), bo z otworami po stronie zewnętrznej, dającymi właśnie poczucie otwartości. A jeszcze do tego o budowie głośników tubowych, czego i sam diabeł chyba by nie wymyślił. Brak końcówek, tuby w uszach i otwarte słuchawki dokanałowe…Tak więc trzy ewenementy naraz, a w efekcie słuchanie niezwykle satysfakcjonujące, zupełnie bez poczucia, że są dokanałowe, a nawet bez poczucia słuchawkowego zamknięcia. Po kilkunastu minutach słuchania dołącza do tego pełna akomodacja, i gra to wówczas naprawdę rewelacyjnie, przy czym ogólnie gładko a nie chropowato – i może jedynie tej lekkiej chropowatości trochę mi brakowało. Jednak mimo to smaków i dań specjalnych była w tym masa, a szczególne wrażenie robiła przestrzeń i umiejętność oddania koncertowej sali. A tak już całkiem ogólnie, to było to najwyższego poziomu granie pozbawione jakichkolwiek męczących składników. Takie do słuchania od rana do wieczora.

 Odsłuch cd.

Ultrasone Edition 5

Astell&Kern_AK240_022 HiFi Philosophy

Mobilne flagowce od Beyerdynamica wybitnie podkreślały przewagę plików o wysokiej gęstości danych.

Nigdy wszakże nie jest tak, żeby nie mogło być jeszcze lepiej. Odwołam się przeto na koniec do Ultrasonów Edition 5, które już wprawdzie dni temu kilka wybyły, ale zapobiegliwie zawczasu sobie ich z AK240 posłuchałem. Te słuchawki to jeszcze następne cztery tysiące na skali cenowej, czyli cenowa orbita kosmiczna dla sprzętu przenośnego, bo trzeba zarazem pamiętać, że te Ultrasony są bardzo dobrze do aparatury przenośnej dostosowane.

Trzy w ich przypadku rzeczy są do wyraźnego podkreślenia. Po pierwsze scena. Wybijałem to w ich recenzji i wybiję tutaj. Scena niesamowita, jak z mistrzowskiego systemu wielokanałowego. Głęboka, uporządkowana, widoczna na przestrzał, poseparowana na miarę mistrzostwa świata. Po drugie, stereofonia. Wynikła niewątpliwie z tego scenicznego ładu, ale stanowiąca wartość samoistną. W porównaniu inne słuchawki, nawet te bardzo drogie, są trochę jakby nie były stereofoniczne. Zwłaszcza słabszy materiał plikowy, na którym w samym nagraniu panuje bałagan, potrafią te Ultrasony mistrzowsko w porównaniu do innych stereofonicznie uporządkować i jest to poziom dotąd nienotowany, stanowiący nową jakość. I po trzecie, wyrazistość. Niesamowicie grają wyraźnie, cyzelując dźwięki z absolutnym mistrzostwem. A że wszystko to razem składa się nie tylko na mistrzowską technikę ale i znakomitą muzykę, kto chce mieć absolutny top i chce być tym całą gębą „The Ultimate”, powinien do kompletu z AK240 kupić okrutnie drogie Ultrasone Edition 5, by choć przez chwilę poczuć się panem przenośnego muzycznego świata. Usilnie zalecałbym przy tym dokupienie wzmacniacza ALO Audio Continental V3, lub jego następcy, jako że lampowy V3 nie jest już niestety produkowany.

 

Porównanie do AK120

Na koniec sięgnijmy do porównań nie międzysłuchawkowych, tylko międzyodtwarzaczowych. I tu pokazały się rzeczy ciekawe, a przy tym niejednoznaczne. Okazało się bowiem, że niektóre słuchawki brzmią lepiej z AK120, niektóre nie mają preferencji, a inne wolą AK240. Do zdecydowanych stronników AK120 okazały się należeć Beyerdynamiki T5, Focale nikogo nie faworyzowały, a Final Audio Piano Forte X wskazały zdecydowanie na AK240. Sprawa miała kontekst ogólny i on tak naprawdę jest tutaj najistotniejszy. Identyczne wzmacniacze słuchawkowe w obu odtwarzaczach (tak zakładam, choć nigdzie nie zostało to napisane) akcelerują sygnały płynące od różnych DAC-ków, przekazując ich właściwości brzmieniowe słuchawkom. Ten od DAC-ków Wolfsona jest zaś bardziej bliski i gęsty, a ten od Cirrus Logic daje wyraźnie większą scenę, lżejszy dźwięk i lepszą transparentność.

Astell&Kern_AK240_020 HiFi Philosophy

I naprawdę niewiele zabrakło, aby w pełni napędzić topowe Audeze. Ale i tak brzmiało to świetnie.

W efekcie, w zależności od cech samych słuchawek, jeden typ brzmienia będzie im bardziej pasował niż drugi i jest w takim razie sprawą niebłahą dobranie do każdego ze szczytowych odtwarzaczy przenośnych iRivera właściwych dlań nauszników. To oczywiście powinno się odbyć na podstawie odsłuchów własnych, a powyższe zestawienie kilkunastu słuchawek z AK240 może być jedynie pewną wskazówką i próbą wyznaczania kierunku poszukiwań.

Osobną sprawą są pliki DSD w czystej całkowicie postaci, bez żadnego ich konwertowania do FLAC. Takie potrafi odtwarzać jedynie AK240 i niewątpliwie stanowią one krok naprzód nawet względem tak chwalonych przeze mnie MQS. Całościową dynamikę, piękny kształt sceny i zjawiskową przejrzystość mają w swym podstawowym repertuarze – i nie bez podstaw, a nawet z całą śmiałością, mogą się nimi szczycić.

Podsumowanie

Astell&Kern_AK240_005 HiFi Philosophy   Odtwarzacz przenośny za dziesięć tysięcy? Dlaczego nie? Czy kogoś dziwi odtwarzacz CD albo wzmacniacz za taką kwotę? Czy kiedykolwiek dziwił? Jest faktem, że odtwarzanie muzyki na wysokim poziomie jest bardzo kosztowne, daleko kosztowniejsze od oglądania telewizji czy fotografowania na podobnie wysokim poziomie. Są oczywiście telewizory i aparaty fotograficzne kosztujące bardzo dużo, ale wysoki poziom w obu wypadkach można uzyskać za poniżej 3 tysiące, a tego w przypadku aparatury audio raczej uzyskać się nie da, co dosyć jest dziwne i zasmucające. Nie rozmawiamy wszakże w tej chwili o oszczędnościach, tylko o ekstremizmach. Odtwarzacz Astell & Kern AK240 jest najlepszym urządzeniem w swej klasie, sam w każdym razie o lepszym przenośnym odtwarzaczu plikowym nie słyszałem. Czy jest dobry? Tak, jest. Prezentuje się bardzo szykownie i bardzo dobrze odtwarza muzykę, a wyposażono go także w nowe możliwości techniczne, pod postacią bezpośredniego odczytu DSD. A że daje ów odczyt nie tylko okazję do reklamowego szumu, ale także sposobność do posłuchania w nowej jakości, jest to cecha niebagatelna. Jednakże nie wszystko jest aż tak dobre. Urządzenie gra znacznie lepiej kiedy je zasilić wysokiej klasy przenośnym słuchawkowym wzmacniaczem i dopiero wówczas można z całą odpowiedzialnością mówić o super dźwięku bez ograniczeń jaki zawsze można nosić ze sobą. Nie wyposażono go także w bardzo potrzebny kabel pozwalający wykorzystywać symetryczne wyjście, a przynajmniej zestaw który do mnie dotarł nie był w taki kabel zaopatrzony. Ocenę stanu faktycznego utrudnia dodatkowo brak informacji na stronie producenta, co się w zestawie wraz z AK240 powinno znaleźć, co jest dużym niedopatrzeniem. Próżno tam także szukać informacji o wbudowanym słuchawkowym wzmacniaczu i można się tylko domyślać, że pozostał ten sam co w AK120. Urządzenie dysponuje natomiast technologiami WiFi i Bluetooth, co pozwala mu czerpać bezprzewodowo z zasobów zewnętrznego serwera. Nie ma jednak zarazem możliwości łączenia się z Internetem i korzystania z bibliotek internetowych. Są więc niepoślednie sukcesy, ale i pewne niedociągnięcia. Jakość odczytu DSD i MQS pozwala jednak podejrzewać, że kiedy tego wyjścia symetrycznego użyć, możemy mieć do czynienia z odtwarzaczem klasy naprawdę dobrego CD lub nawet SACD, co czyni zakup zdecydowanie bardziej opłacalnym. A że urządzenie można doposażyć za dopłatą w stacjonarny port dokujący, co jest moim zdaniem bardzo dużym plusem, można go będzie używać w tej roli w całej rozciągłości, bez żadnej obawy o przypadkowe uszkodzenie.

 

W punktach:

Zalety

  • Bardzo wysoki ogólny poziom dźwięku.
  • Bezpośredni odczyt plików DSD.
  • Duża, uporządkowana scena.
  • Wybitna przejrzystość.
  • Ze słuchawkami dokanałowymi świetna dynamika.
  • Z wieloma różnymi potężny kawał basu.
  • High-endowe granie już w przypadku tak tanich słuchawek jak Grado SR60, czy Harman/Kardon SOHO.
  • Doskonale radzi sobie ze słabym materiałem plikowym.
  • Praktycznie każde słuchawki dynamiczne pasują.
  • Zgodność z Windows i MAC OS.
  • Świetne parametry techniczne.
  • Efektowny wygląd.
  • Duży, kolorowy ekran.
  • Wygodny dotykowy potencjometr.
  • Rozbudowane menu.
  • Duża pamięć wbudowana.
  • Wyjście zbalansowane.
  • Bardzo praktyczny i świetnie zaprojektowany port dokujący, ale niestety za dopłatą 900 PLN.
  • Pilot, ale też za dopłatą (kolejne 180 złotych).
  • Bardzo eleganckie opakowanie.
  • Najlepszy na świecie.

Wady i zastrzeżenia

  • Większy i cięższy od niższych modeli.
  • Brak kabla symetrycznego i pilota w komplecie.
  • A także stacji dokującej.
  • Brak dostępu do Internetu.
  • Luki w dokumentacji technicznej.
  • Wysoka cena.

Sprzęt do testu dostarczyła firma:

index-02

 

 

Strona producenta:

 

 

 

 

 

Dane techniczne:

  • Model: AK240.
  • Kolor: Gun Metal.
  • Materiał obudowy: duraluminium klasy militarnej.
  • Ekran: 3.31 calowy ekran dotykowy WVGA (480 x 800) typu AMOLED.
  • Wspierane formaty plików: WAV, FLAC, WMA, MP3, OGG, APE(Normal, High, Fast), AAC, ALAC, AIFF, DFF, DSF.
  • Poziom próbkowania: FLAC, WAV, ALAC, AIFF : 8kHz ~ 192kHz (8/16/24 bit) / natywne obsługa DSD: DSD64 (1bit 2.8MHz), Stereo / DSD128 (1bit 5.6MHz), Stereo.
  • Poziomy wyjściowe: niezbalansowane = 2.1Vrms / zbalansowane = 2.3Vrms.
  • DAC: Cirrus Logic CS4398 x2 (Dual DAC).
  • Jitter: 50 ps.
  • Dekoder: 24bit/192kHz (Bit to Bit), DSD64/128.
  • Wejścia: USB Micro-B.
  • Wyjścia: słuchawkowe 3.5 mm / optyczne 3.5 mm / zbalansowane 2.5 mm.
  • Pamięć wbudowana: 256 GB (NAND).
  • Pamięć zewnętrzna: karta microSD x1 (maksymalnie 128 GB).
  • Wi-Fi: 802.11 b/g/n (2.4GHz).
  • Bluetooth: V4.0.
  • Wymiary: 66 mm x 107 mm x 17.5 mm.
  • Waga: 185 g.
  • Cena: 10 000 PLN.

 

Pokaż artykuł z podziałem na strony

37 komentarzy w “Recenzja: Astell&Kern AK240

  1. Maciej pisze:

    A co z k812, cos ostatnio nie pojawiaja sie w recenzjach?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak źle, to chyba nie jest. Dopiero co brały obfity udział w recenzji Audeze LCD-3. Niebawem kolejne recenzje słuchawek i wzmacniaczy, to się znowu pokażą.

  2. Piotr Ryka pisze:

    Dostałem właśnie wiadomość od dystrybutora, że przejściówka z symetrycznym złączem mini-XLR będzie niebawem do dokupienia, prawdopodobnie już w lipcu. Tak więc nie stanowi elementu wyposażenia, a cena podobno niska nie będzie.

  3. Jakub pisze:

    Dziękuję za świetną recenzję! Kiedy będzie można się spodziewać artykułu o HM-802?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie wiem kiedy będzie recenzja HiFiMAN-a. Był obiecany już dawno temu, ale chyba dystrybutorowi nie zależy na recenzji i można się tylko domyślać dlaczego.

    2. Piotr Ryka pisze:

      Przeczytawszy komentarz dystrybutor mnie zrugał, bo podobno chciał przysłać 802, a ja chciałem tylko 901. Bardzo możliwe, a w każdym razie 802 ma teraz przyjechać i dopiero wszystkim pokaże. Mam nadzieję.

      1. Fatso pisze:

        Witam,
        Mnie po przesłuchaniu i zrecenzowaniu wszystkich aktualnych DAPów, wyszło, że HM-802 jest z nich po prostu najlepszy dźwiękowo. Gdyby nie wysoki poziom szumów na standardowej karcie, byłby najlepszy w każdej kategorii, a tak w zasilaniu IEMów najlepszy pozostaje AK120 🙂

        Pozdrawiam

        1. Piotr Ryka pisze:

          HM-802 właśnie dzisiaj przyjechał.

  4. Marcin pisze:

    „Usilnie zalecałbym przy tym dokupienie wzmacniacza ALO Audio Continental V3, lub jego następcy, jako że lampowy V3 nie jest już niestety produkowany.”
    trzeba było po niego podjechać.

  5. Piotr Ryka pisze:

    Był długi weekend i sądziłem, że pojechałeś do domu.

  6. Marcin pisze:

    nie ma żadnego problemu; ja i tak mam teraz naukowy okres, ale można było podjechać i brać, co tam by było przydatnym.pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Sprawa jest już nieaktualna, bo AK120 i AK240 jadą jutro do siebie. Pozostaje tylko zazdrościć posiadania tego ALO Audio, bo jest niezwykle udanym urządzeniem.

  7. Daniel pisze:

    Dostrzegłem błąd, Iriver jest firmą Koreańską a nie Tajwańską : )

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dziękuję za zwrócenie uwagi.

  8. Marecki pisze:

    Na alo audio com widziałem chyba jakieś przejściówki.

    Na pewno mają interkonekty mini -xlr, które są kompatybilne z ich zbalansowanym International+ i MK3b.

    Nie mam jak sprawdzić, ponieważ nie mam flasha w telefonie.

    Świetna, ja zawsze rzeczowa recenzja!

    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, oferują taką przejściówkę dla swoich wzmacniaczy. Kosztuje dwieście dolarów. Sam przenośny wzmacniacz zbalansowany Rx Mk3 B to kwota sześciuset pięćdziesięciu dolarów. Na pewno dodaje AK240 dużo urody.

  9. Piotr pisze:

    Trochę mnie zaskakuje, że AK240 gra jeszcze lepiej z przenośnym zewnętrznym wzmacniaczem, jak to też miało miejsce z AK120, myślałem AK240 będzie miał jeszcze lepszy wzmacniacz. Sam korzystam z wzmacniacza SR-70A Raya Samuelsa, który gra kapitalnym dźwiękiem i długo u mnie zostanie.

    Przy okazji, czy jest jakaś szansa na test szczytowego odtwarzacza iBasso DX90? Nie wiem kto jest dystrybutorem, ale skoro ma być niedługo HiFiman ciekawe byłoby porównanie z DX90.

    1. Piotr Ryka pisze:

      To iBasso mam obiecane, ale nie wiem kiedy przyjedzie. Wzmacniacze zewnętrzne dodają do odtwarzaczy przenośnych, bo z takimi wbudowanymi te odtwarzacze miałyby za duże gabaryty. Nie każdy chciałby mieć takie duże, nie każdy goni za super ekstra dźwiękiem.

      1. Piotr pisze:

        Oby iBasso przyjechał wygrzany, ponoć dopiero po 200-400 godzinach wchodzi na wysoki pułap. Mój wzmacniacz SR-70A potrzebował 150h aby osiągnąć swój szczyt, poprawa jest niebywała.

        1. Piotr pisze:

          Mały błąd, chodzi oczywiście o SR-71A.

  10. Tomek pisze:

    Przeczytałem z przyjemnością, choć ja w tych pieniądzach to prędzej następny samochód kupię 🙂 kiedy obecny już zezłomuję, co mam nadzieję nie nastąpi tak prędko… Choć z drugiej strony „gdybym był bogaty” 😉 Fachowość recenzji uderza… Porównanie 120 do 240 myślę bezcenne i clue: „Ten od DAC-ków Wolfsona jest zaś bardziej bliski i gęsty, a ten od Cirrus Logic daje wyraźnie większą scenę, lżejszy dźwięk i lepszą transparentność” dające możność (przyszłym) właścicielom synergicznego doboru słuchawek…

  11. Artorius pisze:

    Wychodzą teraz chyba ciekawsze niż 240 , nowe wersje 120 i 100. Tymczasem na forum ****store 😉 triumfy święci tańszy ale nowatorski Sony NW-ZX1. Z dużym LCD, dostępem do internetu, sklepu Google Play. Jednym słowem Android.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jak powiada klasyk: Zmiany, zmiany, zmiany.

  12. Mariusz pisze:

    Panie Piotrze czy bedzie test AKG K 3003.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Będzie. Ale najpierw muszę napisać kilka innych.

  13. Maciej pisze:

    Piotrze,
    A czy swoją drogą nie zabrałbyś się za testy jakiś transportów plików?
    Bo z tym ciągle ubogo na rynku. A laptop to tylko laptop. Nakarmi DACa, ale obaj wiemy, że da się lepiej… dużo lepiej.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Właśnie piszę recenzję Lumina A1, jest na ukończeniu. Będzie chyba na temat. Nie wiem tylko czy to ten przedział cenowy, ale jakość – pierwsza klasa.

  14. Maciej pisze:

    Wiesz teraz kosztuje bardzo dużo, ale za parę lat będzie tak dostępny jak teraz playery z przed dekady.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Na pewno, ale i tak jego cena względem najlepszych CD jest przystępna.

  15. Jarek pisze:

    Proponuję przesłuchać Cowona P1 Plenue, może się okazać, że wszystkie te kałasznikowy pośle w diabli.
    Tak bynajmniej u mnie się stało – AK120 pokrył kurz 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Mam obiecany w najbliższym czasie. Inni też są pod wrażeniem, ale sam jeszcze nie słuchałem.

  16. Jarek pisze:

    Wznowię temat. Panie Piotrze czy U5 okażą się wyraźnie lepsze od AK T5p przy odsłuchu z AK240? Z recenzji wynika, że są lepsze od zwykłych Beyerdynamic T5p, ale AK T5p są skrojone do tego DAPa.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie umiem odpowiedzieć, ponieważ AK T5p nie słuchałem. Ale w ciemno, to dla siebie bym wybrał Ultrasony.

      1. Arek pisze:

        Czy Ultrasone Edition 5 mozna bezposrednio podlaczyc do AK 240, czy konieczny jest jeszcze jakis wzmacniacz, by osiagnac ten kosmos? Interesuje mnie tylko i wylacznie dzwiek ktory wydobywa sie BEZPOSREDNIO z ak240, bez dodatkowych wzmacniaczy czy innych urzadzen, bo nie bede ich bral do autobosow.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Zależy od interpretacji słowa kosmos. Dźwięk powinien być bardzo dobry, ale z AK380 plus jego zintegrowany moduł wzmacniający będzie na pewno lepszy. Dla przypomnienia – AK380 z dodatkowym wzmacniaczem to jedna bryła.

          1. Arek pisze:

            1) Ale opisujac wrazenia dzwiekowe z ultrasone edition 5, mial Pan te sluchawki bezposrednio podlaczone do AK 240. Tak?

            2) Czy zrobil Pan recenzje AK 380? Jaki dzwiek ma AK 380 w stosunku do AK 240?

          2. Piotr Ryka pisze:

            !. Tak, wprost z AK240.

            2. AK380 gra dźwiękiem bardziej prawdziwym w sensie samego brzmienia, a z modułem wzmacniacza dołącza jeszcze do tego realistyczną dynamikę. A dynamika to nie jest takie sobie coś, tylko jeden z głównych warunków realizmu. Niemniej z AK240 już będzie grało znakomicie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy