Recenzja: Aqua Acoustic La Voce S2

Budowa

xxx

La Voce en face pod bokiem Accuphase.

   Powierzchownością najtańszy z trzech w ofercie Aqua Acoustic przetwornik nawiązuje jednoznacznie do droższych. Całkiem prawie jest identyczny, jeśli nie liczyć tego, że w wąskiej szczelinie po prawej ma tylko jeden przełącznik plus zielone oczko włączenia, podczas gdy najdroższa Formula ma tam takich całą czeredę. (Dokładnie sześć.) Ten pojedynczy pozwala zamieniać fazy na pinach XLR, zapewniając równie dobre dopasowanie każdemu wyposażonemu w symetryczne przyłącza wzmacniaczowi. W odróżnieniu od droższego pobratymcy nie ma natomiast wyboru odnośnie próbkowania, gdyż La Voce sprzedaje nieodmiennie sygnał w formacie 24-bit/192kHz, do którego podbija automatycznie. Lecz w sumie nie tak do końca. Tak dzieje się wyłącznie w przypadku standardowo montowanych na płytce modułowej dwóch kości Burr Brown PCM1794-K (gdzie K oznacza selekcję o najlepszych parametrach). Wyłącznie takie z K zamawia polski dystrybutor, nie chcąc się narażać na kłopoty z jakością w przypadku nieselekcjonowanych. Zamawia natomiast oba alternatywne moduły, które próbkowania nie podbijają – a konkretnie wyposażone w kość Analog Devices AD1865 lub Philips TDA1541A. Pierwsze opatrzone adnotacją producenta o brzmieniu „precyzyjnym, rytmicznym i świeżym „, a drugie uwagą o „relaksującym z fantastyczną, pełną niuansów średnicą”. W odniesieniu zaś do standardowego z parą kości Burr-Brown (Anno Domini 1996) mowa o byciu „w pewnym sensie sumą powyższych, z dodatkowym super basem, znakomitą artykulacją, gładką średnicą i wielką, holograficzną sceną”.

Odnoście tego dwie moje, dla odmiany, uwagi: nie słuchałem dwóch pozostałych i wszystkie kosztują identycznie. Wszystkimi trzema dysponuje natomiast w swojej siedzibie polski dystrybutor, tak więc gdy się doń pofatygować (Bydgoszcz), można będzie każdego osobiście doświadczyć. Sam, pozostając na miejscu, dowiedziałem się tyle, że każdemu z tam pracujących inny się najbardziej podoba, tak więc nie ma czegoś takiego jak jeden najlepszy.

xxx

I z półprofilu.

Wracając do początku – przyjechał do mnie ten La Voce z modułem przetwornika standardowym i bez modułu poprawiającego transfer USB; jednakże nie w wersji najtańszej, bo wyposażony w przyłącza symetryczne, których najtańsza wersja nie ma. Przyjechał z panelem czarnym (a może być także srebrny) i jak to zwykle u Aqua Acoustic osadzony na trzech elastomerowych stożkach. Ten przedni panel to gruby, charakterystycznie skrojony płat aluminium, z obrotowymi przełącznikami ON/OFF i selektora wejść (cztery pozycje). Sam korpus to blacha z też charakterystyczną dla firmy matowo popielatą powłoką o minimalnym, przyjemnym w kontakcie meszku. Na tylnym panelu cztery odnośne wejścia – RJ45 AQlink I2S, BNC coax. (S/PDIF) 75 Ohm, USB (max. 24 bit/192 kHz) oraz TOSLINK.

Możliwości podpięcia w tej sytuacji nie brak, a wychodzić można przez RCA lub XLR – oboma w razie potrzeby naraz. We wnętrzu jest mniej modułów elektronicznej obsługi niż w wyższych modelach i dwa zwyklejsze, toroidalne trafa w miejsce ekskluzywnych rdzeniowych. Nie ma też lamp, którymi chwali się wyższy model La Scala, ale których także nie ma najwyższy Formula. Brak też pilota – obsługa jedynie z ręki – i nie ma gniazda słuchawkowego, a więc i wbudowanego słuchawkowego wzmacniacza. To dość nieoczywisty przypadek w obecnych przetwornikach, wymuszający użycie dobrego wzmacniacza zewnętrznego. Bo się nie oszukujmy, all-in-one w tym wypadku na odpowiednim poziomie to prawdziwa rzadkość, bo chociaż można wskazać liczne tańsze przetworniki, jak choćby iDSD BL czy Questyle CMA600i, ze wzmacniaczami dobrze dopasowanymi do ich jakości, to w wyższym przedziale tak naprawdę zanotowałem pojedynczy przypadek Myteka Manhattan. Być może innym jest podobnie jak La Voce włoski Pathos, ale przysłany do mnie jego egzemplarz nie miał z kolei modułu przetwornika. Nie sądzę jednak, by mógł być on analogicznej jakości co słuchawkowy wzmacniacz, bo tam sytuacja jest dla odmiany odwrotna – to urządzenie to przede wszystkim słuchawkowy wzmacniacz. Dobrym, pasującym wzmacniaczem dysponuje natomiast Chord Hugo, ale on też gra w nieco niższej lidze. W przedziale powyżej dziesięciu tysięcy Mytek popisuje się więc raczej solo, flankowany jedynie, ale mniej cokolwiek udanie, przez kombajn McIntosha. La Voce potrzebuje natomiast wsparcia z zewnątrz i takie wsparcie otrzymał – w postaci japońskiego wzmacniacza Phasemation za prawie siedem tysięcy, zatem akurat.

xxx

I bardziej od góry.

Nawiązując jeszcze do jego pełnych gabarytów, to jest szeroki 45 centymetrów i głęboki na 31, co sporo wprawdzie miejsca zabiera, ale za to pozwala coś postawić na wierzchu, niekoniecznie herbatę. Rzecz jasna nie musi być elementem przykomputerowego zestawu dla słuchawek, tylko wraz z napędem plikowym albo płytowym stanowić cyfrowo-analogowe serce salonowego audio – i w tej roli też go przetestujemy.

 

 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

14 komentarzy w “Recenzja: Aqua Acoustic La Voce S2

  1. PIotr Ryka pisze:

    Przepraszam za nieco nieadekwatne zdjęcia, ale zrobiono je przed recenzją. Zdjęcie wnętrza na stronie producenta.

  2. fon pisze:

    Oj chyba wkradł się błąd na temat zastosowanych kości przetwornika nie jest to pcm1794-k a powinno być pcm1704-k

    1. PIotr Ryka pisze:

      Faktycznie, ale wkradł się na stronie polskiego dystrybutora. A 1704 to ta sama kość co w moim Cairnie. Wybitna kostka.

  3. PIotr Ryka pisze:

    Jeszcze tytułem uzupełnienia. Z uwagi na upały nie chciało mi się, ale wczoraj wiedziony nudą podpiąłem do La Voce wzmacniacz słuchawkowy Pathosa. Znakomite duo i o wiele muzykalniejsze granie niż Pathosa z Restekiem czy Sigmą. Największy atut – trójwymiarowość dźwięku. Zjawiskowa.

  4. Andrzej38 pisze:

    Witam.
    U mnie lepiej z PC sprawdził się Dragon ale La Voce do plików także jest super! 🙂
    Pozdrawiam

    1. PIotr Ryka pisze:

      Dragon to żywsze brzmienie, bardziej w stylu Ayona Sigmy. La Voce wyraźnie ożywia się dopiero z iOne. Wcześniej jest spokojne.

  5. Robert pisze:

    Szkoda, że dystrybutor nie dostarczył modułu USB. Akurat mam La Voce ze wszystkimi modułami (XMOS, XLR, TDA1541, AD1865) i porównując wejście USB z zewnętrznym konwerterem Gustard U12 po kablu AES/EBU DH Labs D110, nie odnotowałem istotnych różnic.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Tak to niestety jest. Każdy test to tylko orientacyjna informacja. Nie da się przetestować słuchawek czy kolumn ze wszystkimi wzmacniaczami, wzmacniaczy ze źródłami itd. Moduł USB na pewno nie jest na ozdobę i swoje zadanie wykonuje. Za to mu się w końcu płaci 🙂
      Niedługo ma przyjechać przetwornik Aqua Audio Formula i on zapewne będzie miał maksymalne wyposażenie. Ponoć jest fenomenalny.

  6. W__ pisze:

    A jak ten przetwornik ma się do La Scali. Wprawdzie odsłuchiwany był w połączeniu z innym transportem, ale może jednak jakieś porównanie ?

    1. PIotr Ryka pisze:

      La Scala jest bardziej dynamiczna, szybka, przenikliwa i precyzyjna. Co poza tym, to tylko porównanie bezpośrednie mogłoby wykazać, zwłaszcza że La Scali słuchałem dawno.

  7. Panie Piotrze a jak się ma kabel coaxialny acoustic zen silver bytes do Tellurium Q Blue

    1. PIotr Ryka pisze:

      Jutro postaram się sprawdzić. Zajęty byłem recenzją.

  8. Andrzej38 pisze:

    Witam.
    Napisał Pan „La Voce wyraźnie ożywia się dopiero z iOne” czyli lepiej gra po spdif niż po USB, dobrze rozumiem? 🙂

    1. PIotr Ryka pisze:

      Dobrze, ale w przypadku użycia iOne dotyczy to wszystkich próbowanych pod tym kątem przetworników. Oczywiście warunkiem jest dobry kabel koaksjalny. Teraz jednak ifi wprowadza iGalvanic, który ma dawać separację galwaniczną złączom USB – i to znacznie lepszą od tej z iOne. Test powinien być niebawem, ale jeszcze tej rewelacji nie słuchałem. Niestety cena dużo wyższa, około dwóch tysięcy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy